Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oleje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oleje. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 grudnia 2017

Natural Therapeutic Grade, 100% Natural Avocado Oil, Antioxidant Facial Treatment

Niepozorną buteleczkę oleju o naprawdę wielkiej mocy podarowała mi Hexxana. Przyznam, że jakkolwiek uwielbiam tego typu produkty, ten przyszedł do mnie w momencie, kiedy nie miałam za bardzo na niego miejsca w pielęgnacji, więc odłożyłam go do pudełka z zapasami i na dłuższy czas o nim zapomniałam. Aż przyszedł jeden z moich wypadów do Polski i wrzuciłam go do walizki z myślą o olejowaniu włosów i zastąpieniu nim kremu na noc.

Już po kilku użyciach przepraszałam to małe cudo, że tak długo je ignorowałam.


Producent zapakował kosmetyk do szklanej butelki z pipetą. Opakowanie estetyczne i bardzo funkcjonalne, umożliwiające wygodną aplikację produktu. Sam olej mam lekko pistacjowy kolor i nie pachnie. Olej z awokado należy do tych cięższych i tłustszych, ale nie można odmówić mu skuteczności i u mnie znalazł multum zasosowań, co szybko uczyniło z niego najbardziej wielofukcyjne mazidło, jakie kiedykolwiek miałam.

Olej ze świetnymi rezultatami stosowałam:
  • do olejowania moich prostych, średnioporowatych włosów - były po nim nawilżone, błyszczące i dociążone
  • do wstępnego rozpuszczania makijażu
  • do nawilżania, natłuszczania i regenerowania twarzy w zastępstwie kremu na noc (często w połączeniu z żelem hialuronowym)
  • do pielęgnacji szyi, dekoltu i piersi
  • do pielęgnacji skórek u paznokci
Poza tym, moja czterolatka ma suche, kręcone i wysokoporowate włosy. Na razie wystarczy, że umyjemy je raz w tygodniu, ale po samym szamponie są suche i spuszone, a odżywek nie chcę na razie wprowadzać. Zazwyczaj w mokre jeszcze włosy córci wcieram olej kokosowy lub monoi, ale na wyjeździe zastąpiłam je dziś tu opisywanym olejem z awokado i włosy dziecka, tak diametralnie inne od moich, też na nim skorzystały.

Olej można też stosować do masażu twarzy, ale osobiście tego nie praktykuję, bo nie chcę niepotrzebnie drażnić naczynek.

Kto zna i kocha olej z awokado?

piątek, 27 maja 2016

Wpis traktujący o trzech kosmetykach do włosów: olejku Loton, masce Kallos silk oraz jedwabiu w płynie Green Pharmacy

Tematy włosowe to nie jest moja mocna strona. Oczywiście włosy pielęgnuję, ale rzadko o ich pielęgnacji piszę. Nie mój konik. Mam obecnie na półce w łazience kilka kosmetyków do włosów, po które regularnie sięgam póki się nie skończą, ale które raczej nie zasługują na osobne posty. Pomyślałam zatem, że może wspomnę o każdym z nich w zbiorczym wpisie. 

Na pierwszy ogień pójdzie olejek Loton Oil Therapy w wersji z olejami makadamia i z awokado.


Kupiłam go (w Rossmannie) ze względu na ładny, krótki skład. Jest bezbarwny, lekko tłustawy (duh!) i słodko, czekolado-podobnie pachnie. Nakładam go na włosy na godzinę-dwie przed myciem. Delikatnie je nawilża, ale to by było na tyle. Na moich kłakach nie daje efektu wow, ale zły też nie jest.


Zabierzmy się teraz za maskę Kallos Silk.


Ma postać białej emulsji i raczej nieprzyjemny zapach kojarzący się ze środkami do czyszczenia toalet. Jest na tyle gęsta, że po aplikacji nie spływa z włosów. Maska zmiękcza i wygładza czuprynę oraz sprawia, że ładnie błyszczy. Jest to jednak efekt doraźny - do kolejnego mycia włosów. Nie jestem nią jakoś specjalnie oczarowana i ze względu na zapach raczej do niej nie wrócę.


Tym samym dotarlismy do jedwabiu do włosów.


Jest to klasyczne serum silikonowe o ładnym, tym razem, zapachu. Kupiłam go do ochrony włosów przed uszkodzeniami mechanicznymi spowodowanymi na przykład ocieraniem się o ubrania. Wybrałam to serum ze wględu na brak wysuszającego alkoholu. Kosmetyk jest poprawny - silikony wygładzają końcówki, przez co włos wygląda ładnie. Produkt nie wpłynął jednak znacząco na tempo rozdwajania się moich końców - fryzjera muszę odwiedzać co 2-3 miesiące. Zawsze tak było i pewnie będzie. Byłabym skłonna do tego serum jeszcze wrócić.

wtorek, 30 czerwca 2015

Wellness & Beauty, olejek do ciała z olejkiem z pestek mango i ekstraktem z papai

Dziś gratka dla tych z Was, którzy uwielbiają olejki w pielęgnacji ciała, a przy tym lubią intensywne, owocowe, słodkie zapachy. Tadam! Perełka od Wellness & Beauty, dostępna w Rossmannie za 10,99/150 ml.

Kupiłam, bo spodobał mi się skład oparty o naturalne oleje, nie parafinę (olej słonecznikowy, olej rycynowy, ekstrakt z owocu papai, olej z pestek mango, olej ze słodkich migdałów, olej arganowy, witamina E, trójglicerydy, witamina C, kompozycja zapachowa), a przy tym olejki - dostępne są trzy warianty - są tańsze a większe pojemnościowo od olejów Alterry.


Produkt zapakowano do plastikowej buteleczki z pompką. Opakowanie jest lekkie, bezpieczne (nie zbije się nawet jeśli wyśliźnie się z dłoni) i funkcjonalne, pompka działa jak marzenie.

Z racji tego, że w składzie mamy dużo oleju rycynowego, który jest tłusty i ciężki, sama gotowa mieszanka do bardzo lekkiej nie należy. Na suchą skórę nie radzę nakładać. Po aplikacji na mokry naskórek też czuć na nim wyraźny film. Mi on absolutnie nie przeszkadza, ale uczulam, jeśli ktoś nie lubi. Obietnice producenta o szybkim wchłanianiu należy traktować z przymrużeniem oka...

Ta wersja pachnie mango i papają.W moim odczuciu zapach owoców jest wiernie oddany, ale bardzo intensywny. Dla mojego nosa przyjemny, ale co bardziej wrażliwe osoby ta intensywność może przytłaczać.

Z działania olejku byłam bardzo zadowolona; skórę miałam nawilżoną, natłuszczoną i elastyczną, czyli taką, jaka miała być. Produkt wystarczył mi na ponad miesiąc codziennego stosowania, a mógłby trwać i dłużej, tylko że nie nakładałam go szczególnie oszczędnie.

Polecam!
 

środa, 29 kwietnia 2015

Khadi, Pink Lotus, ajurwedyjski olejek do twarzy i ciała

Oleje, olejki i olejuńcie kocham miłością żarliwą. Dlatego olejek Khadi, prezent od wspaniałej Hexxany, bardzo mnie ucieszył. Ze względu na intensywny zapach do twarzy go nie stosuję, ale od ponad miesiąca codziennie wcieram w wilgotną jeszcze po kąpieli skórę ciała. I codziennie zakochuję się w tym produkcie na nowo...


Jak widać, olejek ma brzoskwiniowy kolor, ale oczywiście nie barwi skóry. W konsystencji jest nieco tłustszy od oliwki Babydream fur mama, ale wtarty w wilgotną skórę zostawia na niej bardzo przyjemny, lekko natłuszczający film. Nie ma mowy o plamieniu ubrań. Zapach tego kosmetyku jest bardzo oryginalny; nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak wybuchową mieszanką: relaksująca lawenda w połączeniu ze słodyczą ylang-ylang na cedrowej bazie, nadającej całości nieco męskiego charakteru. Coś niesamowitego. Zapach utrzymuje się na skórze przez kilka godzin, ale znika do rana, co mi pasuje, bo nic nie kłóci się z perfumami, którymi psikam się na dobry początek dnia.

A najlepsze jest to, że olejek pięknie nawilża i lekko natłuszcza skórę, i jest to działanie długotrwałe. W moim przypadku zniknęły suche placki na łokciach i kolanach, a skóra ogólnie zrobiła się przyjemniejsza w dotyku i elastyczniejsza. Bardzo żałuję, że kosmetyk już mi się kończy, gdyż była to niezwykle udana, niesamowicie pachnąca znajomość - zamierzam zaprosić w przyszłości do swojej łazienki inne olejki Khadi. Asiu, serdecznie dziękuję, że zwróciłaś moją uwagę na tę markę.

poniedziałek, 30 marca 2015

Alverde, mieszanka olejowa do włosów z olejem migdałowym i arganowym

Olejek dostałam od Hexxany. Przeznaczony jest do bardzo suchych włosów i skóry głowy, a ja takich nie mam (włosy zdrowe, niskoporowate, normalna skóra głowy), niemniej kosmetyku używało mi się przyjemnie.


Produkt zapakowano w szklaną buteleczkę ze sprawną pompką. Mieszanka jest średnio tłusta, ma słomkowy kolor i przyjemnie, lekko cytrusowo pachnie. 50 ml wystarczyło mi na około trzy miesiące stosowania dwa razy w tygodniu na długość włosów kilka godzin przed myciem.

Bardzo podstawowa znajomość języka niemieckiego pozwoliła mi ustalić, że producent zaleca wcierać  niewielkie ilości produktu w skalp i końce włosów po umyciu, ale u mnie się to nie sprawdzało - był oklap i strączki. Co mnie wcale nie dziwi - moje włosy i skalp nie są suche i nie mogły przyjąć tak bogatej dawki pielęgnacyjnych dobroci.


Stosowany na kilka godzin przed myciem głowy olejek nawilżał i bardzo ładnie nabłyszczał włosy. Nie było spektakularnego wygładzenia, ale też nie takie jest zadanie tej mieszanki.

Dobry produkt, można wypróbować.

sobota, 8 listopada 2014

Dabur Vatika, olej "dziki kaktus"

Olej ten dostałam dawno, dawno temu od Lady In Purplee. 200 ml wystarczyło mi na długie miesiące (może nawet rok?) stosowania średnio dwa razy w tygodniu.

Skład INCI: Paraffinum Liquidum, Canola Oil, Palm Oil, Olea Eurpoaea (Olive) Oil, Phenyltrimethicone, Parfum, Aloe Barbadensis (Cactus) Extract, Avobenzone, Eruca Sativa (Garger) Extract, Vitamin E, Acetate, Rosemarinus Officinalis (Rosemary) Ropa, Hydro Benzochinon, Allium sativum (Garlic) Extract, CI12740, CI61565

Olej wygląda i pachnie jak... płyn do mycia naczyń. Takie mam skojarzenia. Konsystencję oczywiście ma oleistą, a do tego bardzo tłustą, gdyż jego bazą jest parafina (a może nafta kosmetyczna?). Mimo tej tłustości nigdy nie miałam problemów ze zmyciem go z włosów i skóry głowy.

Produkt zapakowano w plastikową butelkę z wielkim otworem. Notorycznie wylewałam sobie na dłoń za dużo kosmetyku, więc ostatecznie przelałam go do butelki z pompką, co okazało się dla mnie idealnym rozwiązaniem.


Działanie.... Musze powiedzieć, że olej bardzo mnie zaskoczył. Wprawdzie na wypadanie włosów nie miał wpływu (ciągle wypada mi ich mniej lub więcej, ale wypadają), ale za to jego regularne stosowanie przyniosło inne, niesamowite dodam, efekty. Moje włosy były średnio- lub nawet wysokoporowate. A po kilku miesiącach kilkugodzinnych sesji z olejkiem dwa razy w tygodniu ich porowatość znacznie zmalała. Zauważyła to nawet moja fryzjerka, kiedy poszłam podciąć końcówki. Kłaki są zdecydowanie gładsze, lejące, miękkie i błyszczące. Są też bardziej nawilżone niż kiedyś. Jedynie objętości im brak, ale tutaj musiałabym sięgać po kosmetyki do stylizacji i suszarkę, których nie lubię i unikam. Dodam też, że mimo iż włosy mi lecą, widzę u siebie mnóstwo baby hair, które aktualnie sterczą mi na czubku głowy na wszystkie strony i trudno nad nimi zapanować.

Byłam z tego jadowicie zielonego oleju bardzo zadowolona. Ode mnie kciuk w górę :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Caudalie x 4 - pierwsze wrażenia na podstawie miniaturek

Z miniaturami czterech kosmetyków Caudalie miałam okazję zapoznać się w ramach wypasionego prezentu urodzinowego od Hexxany. Było to naprawdę ciekawe spotkanie, które zachęciło mnie do eksperymentów z marką w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Oczywiście nie wszystkie kosmetyki zrobiły na mnie jednakowo dobre wrażenie. Ułożyłam je według osobistych preferencji od najsłabszego do najlepszego. Oczywiście ten wpis zawiera nie pełne recenzje, a jedynie opis pierwszych wrażeń. No to zaczynamy!


1. FLEUR DE VIGNE, żel pod prysznic


Ma konsystencję galaretki, umiarkowanie się pieni i delikatnie myje skórę bez wysuszania. Niestety charakteryzuje go dziwaczny, w moim odczuciu nieprzyjemny zapach, który nie umilał mi kąpieli. Wręcz przeciwnie... Nie podobał mi się do tego stopnia, że po żel sięgałam raz na kilka dni, bo inaczej się nie dało, i westchnęłam z ulgą, kiedy wycisnęłam z tubki resztki kosmetyku.

2. VINOSOURCE, nawilżający sorbet


Jest to bezzapachowy, bardzo leciutki krem nawilżający na dzień o konsystencji musu. Szybko się wchłania. Ponieważ jednak obecnie stosuję na dzień połączenie serum z witaminą C oraz filtra przeciwsłonecznego, sorbet Caudalie stosowałam na noc. Fundował mi przyzwoity poziom nawilżenia, ale jest lato i o tej porze roku moja tłusta cera się nie odwadnia jakoś szczególnie. Nie wiem, czy ten lekki krem sprawdziłby się zimą. Niemniej jednak jest to ciekawy kosmetyk, jeśli ktoś poszukuje leciuteńkiego nawilżacza bez filtra na dzień.


3. DIVINE OIL, olejek do twarzy, ciała i włosów


Divine Oli to tzw. suchy olejek. Rzeczywiście szybko się wchłania jak na olejek! Bardzo dobry kosmetyk. Ma dość intensywny, ale przyjemny, lekko orientalny zapach. Na ciało go nie stosowałam, bo było mi szkoda. Do olejowania włosów niespecjalnie się u mnie sprawdza - nie widziałam najmniejszej różnicy w ich wyglądzie przed i po użyciu. Jest natomiast świetny do zabezpieczania końcówek i w tym charakterze będę go stosować w sezonie swetrowo-czapkowym. Sprawdza się też jako dodatek do maseczek glinkowych i do olejowania skórek woków paznokcia. Są po nim elastyczniejsze i mniej suche. Naprawdę świetny kosmetyk.


4. MAKE-UP REMOVER CLEANSING WATER, płyn micelarny

W sumie postawiłabym olejek i płyn micelarny marki na tym samym miejscu. Świetny micel, który radzi sobie zarówno z demakijażem makijażu oczu jak i twarzy. Nie podrażnia, nie powoduje mgły. Do tego ślicznie pachnie winogronami. Nie mam żadnych zastrzeżeń.

Spotkanie z marką uznaję za udane, gdyż nie przypadł mi do gustu zaledwie jeden kosmetyk z czterech :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Oliwka Hipp...

... czyli kosmetyk wielofunkcyjny. Stworzona z myślą o dzieciach, uwielbiana przez dorosłych. Dlaczego?

Po pierwsze, świetny skład. Mamy tu cztery składniki: olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów, witaminę E oraz substancję zapachową. Nie ma konserwantów, barwników, olei mineralnych, substancji pochodzenia zwierzęcego, silikonów. Po drugie, produkt jest łatwo dostępny i względnie tani - kilkanaście złotych za 200 ml.

Oliwka zamknięta jest w plastikowej butelce, więc nawet jeśli ją upuścimy (co zdarza mi się nagminnie, ja wszystko upuszczam), nie ma ryzyka, że się zbije. Produkt jest żółtawy i ma ładny, delikatny zapach.

Zastosowań dla produktu można znaleźć wiele. Ja stosowałam oliwkę na włosy (trochę je nawilżała, ale efektu wow nie było; jednak olej ze słodkich migdałów to nie to w przypadku moich włosów o średniej porowatości), na wilgotne ciało (bardzo dobry nawilżacz!), a także wzbogacałam nią peeling kawowy, żeby miał lepszy poślizg i właściwości pielęgnacyjne. 

Produkt może również być:
  • stosowany do demakijażu
  • bazą samorobnego olejku myjącego lub dwufazówki
  • stosowany do OCM
  • służyć do pielęgnacji paznokci i skórek
  • użyty do masażu
  • dodany do kąpieli w wannie
a zapewne nie wyczerpałam tymi propozycjami wszystkich możliwości :) Polecam!

Znacie? Jak stosujecie?


poniedziałek, 28 maja 2012

Vaseline, cocoa butter vitalising gel body oil

Zainteresowanie kosmetykami ma swoje wady. Przykładowo, ja nie przepadam szczególnie za olejem mineralnym, bo jest tłusty i potrafi mnie zapchać. O ile w kosmetykach do twarzy staram się go unikać, o tyle w kosmetykach do ciała akceptuję - jeśli jest w umiarkowanych ilościach. Natomiast jeśli widzę olej mineralny na pierwszym miejscu w składzie kosmetyku, zapala mi się lampka ostrzegawcza a intuicja mówi, żebym tego mazidła nie brała. Intuicja intuicją, ale co ja poradzę, że nigdy nie miałam oliwki do ciała W ŻELU? Tak mnie ta postać zaintrygowała, że intuicję zignorowałam, a trzeba było się jej słuchać...

Ale od początku. Butelkę oliwki o pojemności 200 ml kupiłam w drogerii Superdrug za około 5 funtów. Kosmetyk ma delikatny zapach syntetycznej czekolady i formę żelu. Butelka wykonana jest z miękkiego plastiku; produkt wygodnie się dozuje przez odpowiedniej wielkości otwór.

Skład jest krótki. Oliwka opiera się na oleju mineralnym. Na liście składników widnieje również zagęszczacz, olej z orzesznicy brazylijskiej, olej ze słodkich migdałów oraz pięć składników zapachowych.

Według producenta oliwka ma nawilżać skórę po kąpieli. Czy to robi? Nie. Oliwka natłuszcza. Bardzo natłuszcza, ale nie nawilża. Produkt praktycznie się nie wchłania, zostawiając na skórze nieprzyjemną, tłustą powłokę. Po nasmarowaniu się oliwką czułam się brudna i wszystko się do mnie lepiło, a nienawidzę tego uczucia. Po kilku męczących aplikacjach zaczęłam używać jej pod prysznicem - mieszałam ją z żelem pod prysznic. Po takiej kąpieli skóra nie była wysuszona, zostawała na niej delikatna (akceptowalna) tłusta warstewka. Butelkę zużyłam w jakieś trzy tygodnie, przez ten czas stan mojej skóry nie zmienił się na lepsze (wciąż jest suchawa). Ogólnie - nie byłam zadowolona i do tego produktu Vaseline raczej nie wrócę. Trzeba było się słuchać intuicji :]


Sometimes you just can't help yourself. Take me as an example: I don't particularly like mineral oil in cosmetics. I try to avoid it at all costs in the face cosmetics but it doesn't bother me that much when it comes to my body. However, if mineral oil is the first item on the list of ingredients, my intuition tells me not to buy the product. Unfortunately, this time I ignored my intuition because I have never had a GEL body oil. Valid reason, huh?

But first things first. I bought this body oil in Superdrug for circa £5 / 200 ml. The product smells of synthetic chocolate. It comes in a handy bottle made of soft plastic. 

As you can see, the list of ingredients is rather short - not a bad thing. However, there are five perfumes for 9 entries... And that's a bad thing in my book.

Now, does the oil moisturise my skin? No. It makes it greasy and that's it. The oil doesn't absorb at all leaving a horrible, greasy film on your skin. Honestly, you just feel like jumping in the shower again. After few applications I actually started mixing it with my shower gel, just to finish the bottle and forget about it. Three weeks after the bottle was finished but the condition of my skin didn't improve at all (it's still dryish). All in all, I don't like this oil and I don't think I'm going to purchase it again. Should have listened to that intuition of mine ;)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Biochemia Urody, olej kokosowy EKO

I purchased this pure coconut oil in Poland, therefore I wrote a review only in Polish. However, if you have any questions or would like me to translate the text for you, drop me a line. I will be delighted to help.
***

Olej kokosowy kupiłam z myślą o włosach. Wybrałam nierafinowany olej z BU (przy okazji większych zakupów), ponieważ sklep sprzedaje go w 50 ml słoiczkach  (za 10,50 zł) - idealna objętość, żeby wypróbować produkt i zapoznać się z jego właściwościami. 

W temperaturze poniżej 25°C olej ma konsystencję stałą, powyżej 25°C - płynną. Łatwo go rozgrzać w dłoniach. Ponieważ jest to olej nierafinowany, ma przepiękny kokosowy zapach; często otwierałam słoiczek tylko po to, żeby go powąchać... Olej jest bardzo wydajny.

Nie będę tu kopiować szerokiego wachlarza zastosowań oleju, zainteresowanych zapraszam TUTAJ. Napiszę tylko, że olej kokosowy to produkt wszechstronny.

Jak już wspominałam, kupiłam olej z myślą o włosach i tutaj niestety samodzielnie się nie sprawdzał. Oleje nakładam zawsze przynajmniej na 3 godziny, po czym myję włosy. Olej koksowy nic z moimi włosami nie robił - nie były one tak odbite od sków głowy, jak po oleju oliwkowym, ani wygładzone i lśniące, jak po oliwce Hipp, ani cudownie wygładzone, sypkie i lśniące na kilometr, jak po oleju arganowym. Co więcej, olej wzmógł wypadanie włosów. Próbowałam nakładać go także na same końcówki bez spłukiwania, ale też nie zaobserwowałam żadnego działania pielęgnacyjnego. Raz zrobiłam sobie z niego okład na skórki i paznokcie, ale po jednej takiej sesji znaczącej różnicy w ich stanie nie było. Znalazłam jednak dla produktu idealne zastosowanie - zużyłam go jako nawilżacz do ciała i tu byłam bardzo zadowolona - olej, jak wspominałam, cudownie pachnie, a użyty w rozsądnych ilościach dość szybko się wchłania ładnie nawilżając skórę.

Do oleju kokosowego jeszcze wrócę, choć niekoniecznie będzie to ten z BU. Będę nim wzbogacać inne oleje oraz smarowidła do ciała, świetnie sprawdza się w takiej roli :)

A jakie są Wasze doświadczenia z olejem kokosowym? Lubicie, wolicie inne oleje?


poniedziałek, 2 stycznia 2012

Olej Dabur Vatika oliwkowy

The review is only in Polish. However, should you have any questions, don't hesitate to drop me a line :)


**************************************************************

Odlewkę tego cudeńka zawdzięczam Lady In Purplee :* Długo wzbraniałam się przed olejowaniem włosów,  ponieważ mam jakąś niewytłumaczalną awersję do oleistych konsystencji. Niemniej przełamałam się (a gdyby nie Ty, Lady, pewnie przez jakiś jeszcze czas by to nie nastąpiło) i od oliwkowej Dabur Vatiki rozpoczęła się moja przygoda z olejami :) Ten konkretny olejek przekonał mnie, że warto.

Z Internetu:
"Olej Dabur vatika wzbogacona jest o oliwę z oliwek, a także nawilżające ekstrakty z migdałów, kaktusa i cytryny. Unikalna formuła Vatika zapewnia dokładne wchłanianie olejku i dzięki temu jest lepsze nawilżanie i odżywienie skóry głowy oraz włosów, a także dzięki zawartości cytryny posiada właściwości przeciwłupieżowe.
Najlepsze efekty osiągniecie Państwo stosując olej razem z szamponem Dabur Vatika Virgin Olive.
Sposób użycia:
Smarujemy głowę olejem na dwie godziny przed myciem albo na noc. Olej delikatnie wmasowujemy w skórę głowy. Jeśli nie przeszkadzają nam tłuste włosy, możemy zastosować go także po umyciu.
(ŹRÓDŁO)"

  • Dostępność: na pewno online.
  • Cena: ok. 20 zł
  • Pojemność: 200 ml.
  • Kolor: zielony - jak oliwa z oliwek (przepraszam za brak zdjęcia).
  • Zapach: dość intensywny, dla mojego nosa przyjemny.
  • Opakowanie: ja miałam odlewkę; standardowe opakowanie to butelka, ale nie wiem, czy plastikowa, czy szklana.
  • Konsystencja: oleista; olejek nie jest bardzo tłusty.
  • Wydajność: mam włosy do połowy pleców, u mnie do jednorazowej aplikacji wystarczyło 1,5 łyżki stołowej, dlatego ja uznaję olejek za wydajny.
  • Podrażnienia/alergie: u mnie nie wystąpiły.
  • Aplikacja i zmywanie: aplikacja rękami - ja wmasowywałam olejek w skalp, a potem nakładałam trochę na całe włosy i zostawiałam na 2-4 godziny; zmywałam albo metodą OMO, albo najpierw nakładałam na sucho szampon, a potem normalnie myłam włosy- obie metody się sprawdziły, nie miałam żadnych problemów z usunięciem oleju.
  • Działanie: na początku musicie wiedzieć, że nie narzekam na swoje proste z natury włosy. Generalnie są zdrowe i lśniące (nie suszę ich suszarką, nie prostuję, nie kręcę, nie używam produktów do stylizacji, ostatni raz farbowałam je niecały rok temu); mój jedyny problem to wzmożone wypadanie jesienią i wiosną. Dlatego nie spodziewałam się zauważalnych gołym okiem zmian, a tymczasem zostałam zaskoczona! Po olejku moje włosy były jeszcze bardziej lśniące i jeszcze prostsze (prawie jak po prostownicy). Były też mięciutkie i przyjemne w dotyku. Ale najbardziej spodobał mi się efekt odbicia włosów od skóry głowy bez użycia suszarki :) Po prostu wow. Teraz wręcz nie mogę się doczekać, żeby sprawdzić, co inne olejki zrobią dla moich włosów i skóry głowy :)
Serdecznie polecam!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...