Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobo. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Kobo, Illuminate Cover Stick, Nude

Na samym początku przyznam, iż nie wiem, czy kosmetyk ten jest jeszcze dostępny w sprzedaży. Na stronie Drogerii Natura go nie widzę, więc możliwe, że został wycofany. Ja swój kupiłam (zbyt) dawno temu i nie dałam rady wykorzystać go do końca, czy nawet do połowy, a powody za chwilę wyłuszczę. Ostatnio odkryłam, że zaczął śmierdzieć, więc zaliczy kosz. 

Jako posiadaczka dość wyraźnych, sino-fioletowych cieni lubię korektory o dobrym poziomie krycia i odbijające światło. Dlatego często przyciąga mnie "rozświetlanie" w nazwie. Tym sposobem skusiłam się na korektor w sticku od Kobo, co nie było najszczęśliwszym pomysłem. Głównie z dwóch powodów.

Po pierwsze, formuła produktu okazała się odznaczająca się na skórze, sucha i wysuszająca.

Po drugie, najjaśniejszy odcień nude nie miał zbyt szczęśliwego odcienia, gdyż wpadał w... oliwkę:



Wyobraźcie sobie taką zieleń pod okiem... Piękny efekt topielicy ;)

Z plusów wymienię, że choć mój słoczyk nadłoniowy tego nie pokazuje, korektor faktycznie ładnie odbijał światło, więc czasem dodawałam ociupinkę na inny korektor w samym wewnętrznym kąciku, tam gdzie mam najsiniej, żeby tam robił swoją robotę. No ale to były mikroskopijne ilości, nie dające nadziei na denko.

Spotkałyście się kiedyś z tak okropnym kolorem z przeznaczeniem pod oczy? Ja pamiętam jeszcze jednego takiego kolesia z Catrtice (klik) i do tej pory się zastanawiam, co autorzy mieli na myśli :D

poniedziałek, 12 września 2016

Kobo, matte lips, 409 Rare Red

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na Waszych blogach nową serię matowych pomadek od Kobo, bardzo chciałam upolować odcień Saint Tropez. Był on częścią składową pierwszej kolekcji, która chyba zniknęła. Teraz mamy drugą kolekcję z zupełnie innymi kolorami. I wiecie co? Dobrze się stało, że ST nie upolowałam, bo pewnie nie kupiłabym "na pocieszenie" Rare Red, a jestem z tej czerwieni bardzo zadowolona, bo czuję się w niej świetnie i nosząc ją zbieram wiele komplementów. Kosmetyk ma swoje drobne wady, ale za kolor - wszystko wybaczam.

Opakowania tej serii są bardzo ładne wizualnie, ale nie wydają się zbyt trwałe. Mam nadzieję, że mi się nie połamie z biegiem czasu... Na plus dodam, że zamknięcie jest na klik, więc pomadka nie powinna samoistnie otworzyć się w torebce.

Sztyf chce pachnieć waniliowo, ale jest tu na dokładkę jakaś drażniąca nuta. Zapach nie przypadł mi do gustu, ale nie czuję dziwnego posmaku po aplikacji. Na szczęście.

Sztyf pomadki jest kremowy, choć nieco suchy. Nie sunie gładko po ustach; do aplikacji trzeba się troszkę przyłożyć. Co dziwne, nie zauważyłam, aby pomadka wysuszała mi usta, ale jeśli mam na nich suche skórki, placki, czy jakiekolwiek nierówności - od razu je podkreśla.


Rare Red to przepiękna, ciepła, koralowa czerwień o satynowym wykończeniu. Jedna z najładniejszych czerwieni w mojej kosmetyczce. Pomadka jest bardzo dobrze napigmentowana i nie wykazuje tendencji do odbijania się na zębach, zbierania w bruzdach wargowych czy warzenia się. Po aplikacji pozostaje lekko lepka na usatch (czuć to kiedy pocieramy wargi o siebie), ale nie jest to szczególnie nieprzyjemne. Trwałość oceniam na dobrą - z piciem i nietłustym jedzeniem są to około 4 godziny. Produkt odbija się na kubkach, a także policzkach osób, które dają się nam ucałować. Po czterech godzinach muszę uskutecznić poprawki, bo kolor zaczyna zjadać się nierównomiernie, co absolutnie nie jest niczym dziwnym przy tak wyraźnym odcieniu.

Polecam miłośniczkom takich odcieni, póki jest jeszcze do zdobycia w Naturze (za jakieś 16 zł).

wtorek, 8 grudnia 2015

Kobo, Modeling Illuminator (101)

Mam 29 lat, coraz widoczniejsze linie pod oczami i zasinienia, których nabawiłam się od niedosypiania przez ostatni rok. Chyba. A jeśli niedosypianie to nie powód, to może sine podkówki mają związek z płytnokounaczynieniem mojej cery. Tak czy siak, potrzebuję rozświetlającego korektora o dość dobrym kryciu, który nie będzie wysuszać coraz bardziej wymagającej skóry w podocznych rejonach ani zbierać się w zmarszczkach. Z opisu produkt Kobo idealnie wpisywał się w moje potrzeby.


Kupiłam go w Naturze za kilkanaście (o ile dobrze pamiętam) złotych. W opakowaniu jest 7 ml produktu, którego używam przy każdym makijażu tylko pod oczy od 9(!) miesięcy. Wydajność zatem oceniam jako rewelacyjną, ale wiem, że spadłaby, gdybym używała tego korektora również do rozświetlania twarzy.

Kosmetyk zapakowano w dość typową tubkę z gąbeczkowym aplikatorem. Co pozytywnie mnie zaskoczyło to fakt, że napisy na opakowaniu nie ścierają się. Super! Sam korektor ma przyjemną, lekką konsystencję, nie wysusza, starannie wklepany dobrze stapia się ze skórą, a utrwalony pudrem nie zbiera się w zmarszczkach.

Posiadany przeze mnie odcień 101 jest jasny i neutralnie beżowy - ani żółte, ani różowe tony tu nie dominują.

przed / po / porównanie z korektorem Collection Lasting Perfection w odcieniu 1 Fair


I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że korektor kryje w stopniu minimalnym. Zupełnie nie radzi sobie z moimi zasinieniami,  nie da się krycia zbudować (zwykle dodaję w samych kącikach korektor Collection), nie odbija też światła. 

Być może produkt nadaje się do konturowania/rozświetlania na mokro, ale nie jestem w stanie tego potwierdzić, bo w takowe konturowanie się nie bawię. To dla mnie zbyt czasochłonne.

Szkoda, wielka szkoda, bo formuła mi odpowiada. Tylko tego krycia nie ma... Kosmetyk ma szansę spodobać się tym z Was, które z zasinieniami ani cieniami (jak ja kiedyś) nie mają problemu.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Jesienią i zimą często noszę na ustach nude (vol. 2). Missguded, lipsplash (Missled) & Kobo, long lasting glass shine (205 iced latte)

Tak się składa, że mam w kosmetyczce cztery zdobyczne błyszczyki w odcieniu nude. Dziś o dwóch z nich:


Z różnic oczywistych szybko wymienię kształt opakowania (Missguided prostokątne, Kobo - owalne), pojemność (M. - 7 ml, K. - 9 ml), aplikator (M. - gąbeczka, K. - pędzelek), kolor (M. - beżowy nude, K. - nude z domieszką różu) oraz wykończenie (M. - bezdrobinkowa tafla, K.- zawiera drobinki).


Missguided lipsplash (Missled)

Błyszczyk Missguided był dodatkiem do brytyjskiego magazynu i tylko dlatego go mam. Mimo iż zdecydowanie od błyszczyków preferuję pomadki, ten produkt polubiłam. Podoba mi się apetyczny, waniliowy zapach, brak drobinek, ładna tafla, jaką daje oraz fakt, że kosmetyk się nie lepi. Bez jedzenia i picia utrzymuje się na moich ustach do dwóch godzin. Jest transparenty, więc nie daje efektu trupich ust. Świetnie nadaje się do layeringu z pomadkami.


Kobo long lasting glass shine (205 iced latte)

Kosmetyk dostałam w prezencie. Jest dużo lepiej napigmentowany niż błyszczyk Missguided. Daje niemal pełne krycie. Jest też dość klejący. Czekoladopodobny zapach mnie nie kupił. Do tego błyszczyk zawiera drobinki, czego w tego typu produktach nie lubię. Na szczęście nie czuć ich pocierając o siebie wargi, i nie urządzają sobie wędrówek po całej twarzy po zniknięciu koloru. Bez jedzenia i picia błysk znika z ust po 2-2,5 godzinach, a kolor i drobinki po kolejnej godzinie. U siebie zauważyłam lekką tendencję produktu do wysuszania ust.

Nie wyglądam dobrze w tym odcieniu, usta są za blade.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kobo, Lip Care Balm, 403 Hot Autumn

Mazidło znalazłam w trzecim BlogBoxie



Nie, drodzy państwo, nie jest to błyszczyk. Producent nigdzie tego produktu błyszczykiem nie nazywa. Jest to koloryzowany balsam, którego zadaniem jest odżywianie i nawilżanie ust. To wiele wyjaśnia - vide niemrawy efekt tafli.

Cechy charakterystyczne produktu? Transparentność, brak lepkości, nietrwałość (utrzymuje się na ustach 1 - 1,5 godziny bez jedzenia i picia). Balsam zawiera drobny brokat, który jest wyczuwalny przy pocieraniu warg o siebie. Niektóre cząsteczki są fioletowe (?), ale widać to tylko w ostrym świetle. Brokat nie wędruje po twarzy.

Zapytacie co z właściwościami odżywczymi/nawilżającymi? Otóż balsam nawilża usta, kiedy się na nich znajduje. Po zniknięciu produktu usta dość szybko się wysuszają.

Mazidło opakowane jest w standardową tubkę. Na ustach wygląda tak:


Taka alternatywa dla balsamo-szminek.

Mazidło kosztuje ok. 15 zł/10 ml.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Brzoskwiniowo.

Lato w pełni. A latem mamy dostęp do wielu owoców. Korzystajcie! Pyszne to i zdrowe ;)

Ale ja nie o owocach dzisiaj. I nie, brzoskwinia to nie mój ulubiony owoc. Wolę malinki i truskawki :] Ale za to brzoskwinia to jeden z moich ukochanych kolorów w makijażu.

Wspominałam Wam kilka postów niżej, że Przyjaciółka podarowała mi nieużywany przez siebie cień Inglota w kolorze brzoskwiniowym. Jest to cień pojedynczy 407 P. Od pierwszego maźnięcia wydał mi się znajomy. Dlaczego? Ponieważ występuje również w postaci wkładów, a ja, jak się okazało, taki wkład mam :] Nic to, nie zmarnuje się, wszak kocham ten odcień.


Cień do subtelny duochrom - opalizuje na złoto. Z czym się to Wam kojarzy?


Raz, dwa, trzy:


Niby ta sama zasada, ale kolory jednak trochę inne. Cień Golden Rose od Kobo jest najchłodniejszy i najbardziej różowy. Sleekowy róż Rose Gold zmierza w stronę koralu, a nasz Inglot jest najbardziej pomarańczowy i najjaśniejszy. Wszystkie trzy produkty opalizują na złoto. Wszystkie są zachwycające.


Wracając do 407 P Inglota, bardzo ładnie prezentuje się na oku:


Tu 407 P na całej powiece w towarzystwie beżu w załamaniu (Inglot 462 DSp.), perełki w wewnętrznym kąciku (Inglot 395 P), fioletu na dolnej powiece (Inglot 487 DSp) i brązowej kreski wykonanej eyelinerem Catrice. Na ustach był ten błyszczyk, ale zanim zrobiłam zdjęcia, zjadłam taflę i został sam pigment :]


To jednak jeszcze nie koniec Mili Państwo. W tym makijażu poszłam o krok dalej i ciapnęłam sobie cień na policzki. Rezultat bardzo mnie zadowolił. Uzyskałam śliczny, rozświetlający, brzoskwiniowy róż:

Nie, tam nie ma prześwitów, tylko światło się tak dziwnie odbija.


Nie ma to jak produkt wielofunkcyjny.

Serdecznie polecam!

środa, 16 maja 2012

Makijaż: złota róża

Czyli, jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, makijaż w którym główną rolę odgrywa cień marki Kobo 205 golden rose, seria fashion. O cieniu czytałam wiele złego i dobrego. I mimo że niepochlebne recenzje działały zniechęcająco, kupiłam ten cień ze względu na kolor. Różowo-pomarańczowo-złoty kameleon? Musiałam go mieć! I nie żałuję :)

Od razu zastrzegam, że aparat pozjadał kolory.

No to co, oczko? Oczko:


Cienie, których użyłam:


Dolną powiekę podkreśliłam moją ulubioną brązową kredką jumbo marki Sensique (LE exotic flower), kreskę zrobiłam brązowym żelowym eyelinerem Catrice, a rzęsy wytuszowałam podsychającą już maskarą Multi Action od Essence. 

Zdjęcia całej twarzy brak, bo znowu mnie wysypało, i nie czuję się komfortowo... 


Na koniec pozwólcie, że wtrącę swoje trzy grosze na temat cienia Kobo. Golden Rose jest piękny - patrz zdjęcie poniżej. Co cieszy, jest dobrze napigmentowany i trwały - na bazie siedzi tam, gdzie ma siedzieć bez rolowania przez długie godziny (mam tłuste i opadające powieki, więc bez bazy nawet nie zabieram się za makijaż oczu). Co cieszy jeszcze bardziej, nie osypuje się przy aplikacji. Woskowa, mokra konsystencja produktu jest moim zdaniem jego jedynym minusem, ale tylko dlatego, że cienia nie da się nałożyć obojętnie jakim pędzlem. On wymaga pędzla zbitego, sztywnego. Albo pacynki. Albo palca (ja tak go właśnie aplikuję, paluchem). Problemów z rozcieraniem nie odnotowałam.Lubię i polecam :) Wkład kosztuje około 13 zł.


środa, 29 czerwca 2011

Kobo Professional, Luminous Baked Colour, 303 cornflower

Część z Was wyraziła zainteresowanie granatowym cieniem Kobo, który dostałam w prezencie urodzinowym :)

When I showed you my birthday gifts, some of you seemed to be interested in the navy blue Kobo eyeshadow, so here it is :)

  • cena: chyba 20 zł
  • dostępność: drogerie Natura
  • gramatura: brak informacji
  • ważność: zaznaczona na spodzie opakowania (np. mój jest ważny do października 2013 roku)
  • kolor: matowy granat z maleńkimi drobinkami brokatu mającymi dać efekt rozświetlenia; dobra pigmentacja
  • opakowanie: plastikowe, trochę tandetne (zbyt proste, jeśli mają to być kosmetyki profesjonalne), łatwo się otwiera
  • podrażnienia: mnie produkt nie podrażnia
  • konsystencja: mimo że jest to cień wypiekany, nie ma problemu z nabieraniem go na pędzel - wierzch cienia nie jest twardą skorupą
  • trwałość i jakość: na bazie cień przetrwał aż do demakijażu bez blaknięcia i zbierania w załamaniu; cień dość trudno się rozciera, przy tej czynności trzeba go dokładać, żeby nie stracić na intensywności koloru; może być stosowany na sucho i mokro, na mokro cień jest jeszcze wyrazistszy
  • demakijaż: bez problemów
Jeśli podoba Wam się ten kolor, polecam :) Cień jest dobrze napigmentowany i trwały, trzeba jednak z nim trochę popracować przy cieniowaniu i rozcieraniu.
 
 
  • price: I think it's PLN 20
  • availability: Natura, Poland
  • volume: no information
  • use by: such information can be found at the reverse of the packaging, for example my eyeshadow should be used by October 2013
  • shade: 303 cornflower is a matte navy blue eyeshadow with very fine glitter; good pigmentation
  • packaging: cheap plastic (not suitable for a supposedly "professional" brand); it's easy to open
  • irritations/allergies: not the case here
  • consistency: it's a baked eyeshadow but the surface is not hard so there are no problems with gathering some of the product on your brush
  • quality: when applied on a primer the eyeshadow stayed put till I removed it, it neither faded nor creased; unfortuantely, it's not easily blendable - you have to keep adding the product to make sure that the colour stays vibrant; the shadow can be used dry or wet 
  • removing: no problems 
If you're in Poland and like this shade, buy it! The eyeshadow is of good quality and if you're experienced with make-up, you should have no problems with blending it and building up the colour. 
 
I makijaż - cień Kobo w zewnętrznym kąciku na górnej i dolnej powiece:
 
And a make-up - I applied the Kobo eyeshadow in the outer corners:

niedziela, 13 marca 2011

Moja mała inglotowska kolekcja:) + mała zapowiedź / My little Inglot collection

Niedawno kleopatre pokazała nam TUTAJ swoje cienie  Inglota. Pomyślałam wtedy, że może ja też pokażę, co tam mam. Może sobie coś upatrzycie:)

Some time ago kleopatre presented her Inglot eyeshadows (CLICK).I decided to share with you the pictures of my little collection too. Maybe you will see something that you like:)

1. Paletka pro 3 / Pro 3 palette (Inglot freedom system):

  

2. Inglot Vertigo Eye Shadow:

3. M3 Eye Shadow (słynne mapki;)):

 604 pearl




4. AMC Eye Shadow (sypki pigment):



Dla zainteresowanych - składy / lists of ingredients for anyone interested:


Nieśmiało dorzucam kilka moich propozycji makijażowych z użyciem pokazanych wyżej cieni:

Let me show you pictures of some of my Inglot make-ups. I know I'm not great at this... 

1. 


2. 

3.



*************************************************************
Jakiś czas temu kupiłam Luminous Baked Colour z Kobo (312 snowy white), żeby używać go jako rozświetlacza. Sprawdzanko - jeśli nałożymy go w umiarkowanych ilościach (na zdjęciach dałam go dużo), daje efekt tafli. Nie zauważyłam, żeby brokat mi wędrował po policzkach. Kolor też mi odpowiada, bo nieco kryje naczynka:) (albo ja mam takie wrażenie...)


*************************************************************
Dla dziewczyn mieszkających w Anglii - do nowego wydania "Cosmopolitan" dołączony jest błyszczyk missguided o wartości 5 funtów. Można wybrać jeden z trzech odcieni:) Ja kupiłam pięknego bezdrobinkowego nudziaczka o zapachu toffee:)

If you live in England, buy the new issue of "Cosmopolitan". You can get a free missguided lipgloss worth £5 (three nice shades). I chose a nice nude one:)

 
**************************************************************

Powoli zaczynam myśleć o zorganizowaniu rozdania... za jakiś czas;) Jednak mam dla Was małą niespodziankę - mam w kosmetyczce kilka rzeczy, których z różnych powodów nie używam. Wszystkie są świeże, choć używane (zużycie minimalne). Jutro pokażę Wam zdjęcia i oddam kosmetyki pierwszej osobie, która wyrazi chęć ich posiadania. Także - kto pierwszy, ten lepszy;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...