Zawsze kiedy skarżę sie brytyjskim znajomym na mega suche, popękanie dłonie, słyszę: kup sobie E45. NA PEWNO pomoże. WSZYSTKIM pomaga na WSZYSTKIE skórne bolączki. Nawet według producenta ten krem to bardziej lek niż kosmetyk, choć kupimy go w drogerii.
Jeśli w brytyjskiej rzeczywstości to ma być najlepsza odpowiedź na moje problemy, nie dziwcie się proszę, że kremy do rąk kupuję w Polsce. W UK NIC NA MNIE NIE DZIAŁA. Nawet osławiony E45, który jest.... kiepski, po prostu.
Aby nadać tej białej, bardzo lekkiej, wodnistej emulsji pozory lekarstwa, producent umieścił ją w aluminiowej tubce. Produkt ma też bardzo lekki, zupełnie nie rzucający się w nos zapach.
Nie mam pojęcia, jak to to ma pomagać przy egzemie, pękaniu skóry, atopowym zapaleniu skóry, pokrzywce i tego typu historiach. To to nie robi nic. Wchłania się w trymiga i po pięciu minutach jakbyś człowieku nic w dłonie nie wsmarowywał. Żadnej zauważalnej ulgi, chociażby doraźnego nawilżenia, żadnego ochronnego filmu.... Jedno wielkie nic. Pomyłka. Obiecanego mocznika musi być w formule mazidła tyle, co kot napłakał.
Dodam, że nie miałam większego problemu ze swędzeniem skóry na dłoniach, więc nie wiem, czy w tym przypadku produkt przyniósłby ulgę. Nasze mocznikowe Isany i inne Evelajny za piątaka są o wiele skuteczniejsze od opisanego dziś zawodnika.