W skład serii Let's Dance wchodzi osiem maseczek, z których przetestowałam siedem - nie lubię masek typu peel-off (maseczka nazywa się Street Dance), więc z tej jednej zrezygnowałam. Testowałam:
Dermika's Let's Dance series consists of 8 face masks. I tested 7 of them. The eighth one, Street Dance, is a peel-off mask - I don't like those so I didn't bother to buy it.
Here are the masks I tested:
Wszystkie maseczki kupiłam w Naturze (widziałam je też w Rossmannie) za około 4 zł. Każda z nich ma pojemność 10 ml.
I bought the masks in Natura (Poland) but I also saw them in Rossmann (Poland). They cost circa PLN 4 each. Volume: 10 ml.
Szczegółowe recenzje / My detailed reviews:
Wśród maseczek znalazły się zarówno perełki, jak i buble. Niektóre maseczki wzbudziły raczej mieszane uczucia. Pamiętajcie proszę, że przedstawiam tu swoje subiektywne opinie :)
Some of the masks turned out to be really good, some of them were not worth the time, some of them left me with mixed feelings. I'm going to share my experiences with you but please note that these are my personal (subjective) opinions :)
PEREŁKI / MASKS DEFINITELY WORTH TRYING:
Maseczka Hip-Hop
Maseczka w kolorze błotnej zieleni. Jest bardzo gęsta (przez co saszetka wystarcza na jedną aplikację) i tępo się rozprowadza. Uwaga! Maseczka śmierdzi rozkładającymi się rybami i zapach ten czuć przez cały czas; mi robiło się od niego autentycznie niedobrze - miałam odruch wymiotny. JEDNAKŻE okazało się, że jest to najlepsza oczyszczająca maseczka, której próbowałam do tej pory. Po zmyciu pory były ściągnięte jak nigdy (efekt utrzymał się przez dwa dni!), ani śladu sebum. Maska nie tylko wchłonęła całe sebum, ale wszelkie inne zanieczyszczenia. Buzia aż trzeszczała w dotyku od czystości i rzeczywiście była supermatowa. Maska podsuszyła również mniejsze wypryski. Oczywiście skórę trzeba było nawilżyć, ale nie była jakoś nieprzyjemnie ściągnięta. Najgorzej śmierdząca i najlepiej działająca maseczka oczyszczająca, z jaką się spotkałam. Czyli: chcesz być piękna, to cierp ;) Dla efektów zdecydowanie warto :)
Hip-Hop:
Colour: muddy green. The mask is very thick (therefore one sachet equals one application) and quite difficult to apply. The product stinks of rotting fish and you can smell the stench all the time you keep the mask on your face. It made me feel sick. HOWEVER, this turned out to be the best cleansing mask I have ever tried. The mask minimised my pores (for two days!) as well as absorbing the oil from my face. My face was really, really clean and super mattified. The product also helped with smaller pimples. Obviously, having washed the mask off I had to apply a moisturiser, but the skin was not overly dry. The worst smelling and the best working cleansing mask ever :)
Maseczka Funky:
Maseczka ma kolor gorzkiej czekolady i intensywny (dla mnie trochę zbyt intensywny) czekoladowy zapach. Jest gęstawa i wymaga cierpliwości przy zmywaniu z twarzy. Jej skład, mimu 7 konserwantów na końcu listy, jest całkiem do rzeczy, co przekłada się na działanie maseczki. Po zmyciu twarz była zmatowiona, ale promienna, miała wyrównany koloryt, była dobrze nawilżona oraz, czego jeszcze chyba nie doświadczyłam, była wygładzona i napięta - moje bruzdy na czole były wyraźnie spłycone choć oczywiście nie zniknęły.
Funky:
Colour: dark chocolate. The mask smells intensively of chocolate (I find the smell a little too heavy) and it's quite thick. It requires some patience to remove. The list of ingredients, despite 7 preservatives it features, is quite good, so the mask works. When I washed it off, my face was mattified yet radiant, and the skin tone - evened out. What is more, my skin was moisturised and amazingly smooth, with the wrinkles on my forehead noticeably shallower.
Obie maseczki bardzo polubiłam i gorąco polecam :)
MASECZKI, KTÓRE WZBUDZIŁY MOJE MIESZANE UCZUCIA / MASKS WHICH LEFT ME WITH MIXED FEELINGS:
Maseczka Salsa:
Maseczka jest bardzo rzadka, wodnista, może przeciekać przez palce, więc trzeba być ostrożnym podczas aplikacji (ale za to saszetka wystarcza na 5-6 zastosowań). Producent zaleca wtarcie w twarz tego, co się nie wchłonęło - na noc można tak zrobić, ale jeśli nakładamy maseczkę przed imprezą, radzę ją zmyć z buzi, bo produkt pozostawią na twarzy lepką warstwę, na którą makijażu na pewno nie nałożymy. Maseczka ma intensywny, chemiczny, pomarańczowy zapach (aż 11 substancji zapachowych w składzie), a parując szczypie w oczy. Wiele minusów, prawda? Z drugiej strony jednak zauważyłam, że produkt koi skórę, niweluje zaczerwienienia i wyrównuje jej koloryt (obserwacje z perspektywy cery naczynkowej). Jeśli pozostawimy maseczkę na twarzy na noc, obudzimy się z matową, ale nawilżoną buzią. Zimą nawilżenie może być jednak za słabe. Nie wykluczam, że wrócę do tej maski, jeśli nie znajdę lepszego produktu, który wyraźnie koiłby moją naczynkową cerę.
Salsa:
The mask is very thin so you have to be very careful during application. One sachet contains enough product for 5-6 applications. The manufacturer suggests massaging the excess product into your skin after 20 minutes - well, you can do that if you apply the mask before going to bed. If you are going out, you have to wash it off because the product leaves a sticky film on your skin. The mask smells intensively of (synthetic) oranges - 11 parfumes on the list of ingredients. It sligthly irritated my eyes - I cried after every single application. However, I noticed that the mask helped with the redness of my skin and evened out its tone. If you leave the mask on your face for the whole night, you are likely to wake up with mattified yet moisturised skin. However, the mask may not be that effective during winter (moisture-wise).
Maseczka Jazz:
Maseczka ma przyjemny, delikatny, cytrusowy zapach, a konsystencją przypomina glinkowe maseczki Ziaji. Zmycie jej z twarzy wymaga dużo cierpliwości. W składzie znajdziemy zarówno dobroczynne składniki pochodzenia naturalnego jak i chemię w postaci 7 konserwantów. Co do działania - maseczka nazywa się wygładzająca i wygładza rzeczywiście świetnie. Dodatkowo matuje i delikatnie oczyszcza skórę twarzy. Niestety, wbrew obietnicom producenta, nie robi nic z porami i zaskórnikami. Można ją kupić, jeśli chcecie samego wygładzenia i delikatnego oczyszczenia. Do walki z zaskórnikami i rozszerzonymi porami radzę wybrać coś innego :)
Jazz:
The mask smells nicely of citrus fruit. Consistency-wise it reminds me of Ziaja's masks with clay. It requires some patience to remove. It contains both beneficial ingredients and chemicals, such as 7 preservatives. It's a smoothing mask and it smoothes wonderfully. Additionally, it mattifies and delicately cleanses your skin. However, the mask is also supposed to minimise enlarged pores (I really need that) and get rid of blackheads, none of which happened in my case.
MASECZKI, KTÓRE ZUPEŁNIE SIĘ NIE SPRAWDZIŁY / DISAPPOINTMENTS:
Maseczka American Smooth:
Maseczka ma przyjemną konsystencję (przypomina konsystencję glinkowych masek Ziaji) i nieco chemiczny, ale nie nieprzyjemny zapach. Mimo iż ma być to maseczka oczyszczająca, w składzie znalazły się tylko 2 oczyszczające składniki, za to składników zapachowych jest aż 9. Producent obiecuje szybkie i dogłębne oczyszczenie skóry, nawilżenie oraz gładkość i promienność cery. Maskę mamy nałożyć na 3-5 minut, więc cały proces rzeczywiście jest szybki. Ja od maseczek oczyszczających oczekuję przede wszystkim oczyszczenia i zwężenia porów. Tutaj pory przed i po wyglądały tak samo - wielki zawód. Po zastosowaniu maseczki twarz była matowa (maska wchłonęła sebum) i gładka w dotyku. Maska wberw obietnicom nie nawilża w wystarczającym stopniu - czułam potrzebę nałożenia dodatkowo kremu. Czy skóra była promienna? Szczerze mówiąc, nie zaobserwowałam takiego efektu. Za to zauważyłam, że alantoina przyspieszyła gojenie się małych ranek. Moich oczekiwań maseczka niestety nie spełniła.
American Smooth:
Consistency of a rich face cream. Synthetic but not unpleasant scent. Although this is supposed to be a cleansing mask, it contains only two cleansing ingredients but as many as 9 parfumes. According to the manufacturer, the mask is supposed to leave your skin deeply cleansed, moisturised, smooth, and radiant. The whole process is supposed to be quick as we should apply this mask for 3-5 minutes. As to the effects - when applying cleansing masks I expect them to minimise my pores. This one didn't do that. However, I can't say that it didn't work at all. The mask absorbed some oil, leaving my skin mattified and smooth to touch. The skin wasn't moisturised enough though - having removed the mask I had to apply a moistuiriser. The mask also helped with some small cuts on my face.
Maseczka Disco:
Maseczka ma kolor pomidorowej czerwieni i jest bardzo płynna, przez co źle się ją aplikuje, bo rozlewa się między palcami. Saszetka wystarcza na 3 aplikacje. Z założenia ma pachnieć żurawiną, ale moim zdaniem zapach jest zbyt słodki i zbyt intensywny, dla mnie nieprzyjemny. Producent zaleca, aby po 15-20 minutach wetrzeć resztę maski w twarz. To chyba jakiś żart. Maska jest pomidorowoczerwona i nie wchłania się w buzię. Przy próbie wcierania roluje się pod palcami; kolor oczywiście pozostaje na buzi. Maska nawilżająca? Bynajmniej. Buzia nie była ani trochę nawilżona i bardzo chętnie przyjęła krem. Maska wygładzająca? No OK, buzia była gładka w dotyku, ale wątpię, żeby maska wygładziła zmarszczki. Plus chociaż za to, że twarz była matowa. Maska nie robi nic. Nie nawilża, może ewentualnie lekko wygładza, ale nie jest to nic spektakularnego. Do tego nieprzyjemnie pachnie.
Disco:
Tomato red colour. The mask is very thin and therefore difficult to apply. One sachet contains enough product for three applications. The mask is supposed to smell of cranberry. In my opinion the scent is too sweet and too heavy, I really don't like it. The manufacturer suggests massaging the excess mask into your skin after 15-20 minutes. It's a joke. What you have on your face is a tomato red layer of something that won't absorb into the skin. You have to wash it off. Effects? The mask doesn't work. It doesn't moisturise the skin, it smoothes it only a little bit. At least it left my face mattified but that's not enough.
Maseczka Twist:
Maseczka prawie nie pachnie, coś tam czuć, ale zapach jest niezwykle subtelny. Jej skład na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo przyjazny, choć u mnie nie przełożyło się to na wymierne działanie. Nakładałam ją przed spaniem i teoretycznie tłusty film, który produkt pozostawia na twarzy, nie powinien mi przeszkadzać, ale on był naprawdę bardzo tłusty, czułam się, jakbym wysmarowała buzię masłem. Rano twarz była nawilżona. Kropka. Obiecywanej miękkości i "szaleńczej gładkości" nie odnotowałam. Ani ich, ani żadnego innego pozytywnego (oprócz nawilżenia) działania. Do tego wszystkie pory były pootwierane i straszyły otoczenie swoją wielkością i głębią.
Twist:
Very subtle scent. Consistency of a thin face cream. One sachet contains enough product for 2-3 applications. As to the effects, I didn't fell in love with this mask. First of all, I hated the greasy film on my skin, even though I should not have minded since no one could see it (I always apply masks before going to bed). It felt like butter, yuk! Second of all, the mask moisturised my skin and that's it. No promised smoothness and softness. However, somehow the mask had made my pores expand so I had a rather nasty surprise when I took a look in the mirror the next day.