Cera naczynkowa zdecydowanie nie jest łatwa w pielęgnacji. Ja zorientowałam się, że takową posiadam, będąc jeszcze nastolatką (odziedziczyłam problem po tacie). Mam więc za sobą jakieś 10 lat obserwacji tego typu cery i doszłam jedynie do wniosku, który wyraziłam w pierwszym zdaniu tego posta. No bo wiecie, można mieć świadomość, co naczynkom szkodzi i zaognia problem (np. alkohol, ostre jedzenie, zmiany hormonalne, zmiany temperatury, sauna, leki, itp.), można starać się unikać pewnych tych czynników, ale jakkolwiek saunę można świadomie omijać, ograniczać alkohol itp. to jaki mam wpływ na hormony i pogodę? No właśnie... Pielęgnacja trochę pomaga, istnieją pewne substancje i wyciągi roślinne, które wyraźnie wzmacniają naczynka, ale i to nie daje gwarancji, że rumień i teleangiektazje ("pajączki") pozostaną pod kontrolą. Jednym słowem, walka z naczynkami to walka z wiatrakami. Można chuchać i dmuchać, starać się i zabiegać, ale znienawidzone pajączki prędzej i później i tak się pojawią. Nie wspominając o rumieniu, którego obecność to codzienność naczynkowców.
Nie mówię, że warto na wszystko machnąć ręką i dać spokój, o nie. Tym przydługim wstępem bardziej chcę zachęcić osoby o podobnym do mojego typu cery do zaakceptowania tego stanu rzeczy i nie wymagania od kosmetyków i zabiegów cudów. Cudów nie będzie. Zabiegi laserowe trzeba będzie powtarzać, nie jest to sprawa jednorazowa. Kosmetyków trzeba używać regularnie, dostosowując je do aktualnych potrzeb cery. Po prostu.
Moje naczynka mają się najgorzej zimą. Ostatnia przedłużająca się zima dała im się szczególnie we znaki. Zimno na zewnątrz i ogrzewanie wewnątrz są dla moich naczynek zabójczą kombinacją. Po laserowym zabiegu zamykania pajączków z listopada ubiegłego roku nie ma już śladu. Wszystko (albo prawie wszystko) wróciło, teleangiektazje znaczy się. Są widoczne zwłaszcza na skrzydełkach nosa. Cóż, mówi się trudno i żyje się dalej. W czasie ciąży i laktacji nie mogę powtórzyć zabiegu, więc po prostu pokrywam nos grubszą warstwą podkładu i tyle.
Z doświadczenia wiem, że mogło być znacznie gorzej. Bywały zimy, po których moja cera wyglądała dużo gorzej. Dlatego wierzę, że dwa kosmetyki, które opiszę po tym długaśnym wstępie, pomogły. A są to tonik - zestaw dla cery naczynkowej i wrażliwej (swój sporządziłam na bazie hydrolatu oczarowego) oraz serum pod oczy i na naczynka z Biochemii Urody:
Tonik ma zapach hydrolatu, na którego bazie powstał, więc w tym przypadku aromat jest ziołowy, przyjemny. Swój kolor zawdzięcza natomiast ekstraktowi z białych kwiatów i kompleksowi na naczynka.
Swój tonik przelałam do butelki z atomizerem, bo tak mi się wygodniej go stosuje, a poza tym produkt jest wydajniejszy. Stosuję go od listopada każdego ranka i zużyłam dotąd tylko 1/3 200 ml opakowania.
Tonik ma łączyć cechy hydrolatu oczarowego (
Hydrolat oczarowy, stosowany na skórę działa ściągająco, antybakteryjnie, łagodząco, promuje gojenie i regenerację podrażnionej skóry, odświeża, zmniejsza zaczerwienienie i drobne wybroczyny ,
wzmacnia i zwęża naczynka, reguluje pracę gruczołów łojowych,
zmniejszając produkcję sebum, wspomaga walkę z wolnymi rodnikami i
przedwczesnymi oznakami starzenia -
źródło) z cechami ekstraktu z białych kwiatów, kompleksu na naczynka i ekstraktu z lukrecji, które
działają łagodząco, gojąco, wzmacniają drobne naczynka krwionośne i redukują zaczerwienienie (
źródło).
Serum pod oczy i na naczynka jest bardzo łatwe w przygotowaniu. Wystarczy po prostu zmieszać ze sobą zawartość 4 fiolek, ot cała filozofia.
Gotowy produkt ma rzadką, żelową konsystencję i brązowy kolor:
Szczerze mówiąc, nie przepadam za tym opakowaniem. Wolałabym buteleczkę z pipetką, byłoby wygodniej. Poza tym nie lubię nakładać tego serum na suchą skórę. Wolę aplikować go na twarz zwilżoną hydrolatem - używamy mniej produktu przy tego rodzaju aplikacji. Taki słoiczek wystarcza mi na dwa miesiące aplikacji codziennie rano.
W zeszłym roku miałam samo serum. W tym roku połączyłam je z tonikiem na naczynka i muszę przyznać, że tonik wspomaga działanie tego produktu. Jak zwykle nie można liczyć na spełnienie WSZYSTKICH obietnic producenta, ale nie jest źle. Odniosę się może do tych obietnic, będzie wygodniej (obietnice producenta pochodzą
stąd):
» Serum to kuracja wspomagająca walkę z
cieniami i opuchnięciami okolic oczu, poprawiająca kondycję skóry wokół
oczu oraz wzmacniająca naczynka całej twarzy. - muszę przyznać, że w moim przypadku serum rzeczywiście poprawia stan skóry pod oczami. Jest ona bardziej ujędrniona. Dodatkowo przez cały okres stosowania serum rejony te mi nie puchły, nawet jeśli się nie wyspałam.
» Polepsza mikrocyrkulację w drobnych naczynkach krwionośnych, zmniejsza
przepuszczalność i kruchość naczynek, działa obkurczająco,
przeciwobrzękowo i przeciwzapalnie, łagodząc podrażnienia. - nie mam jak sprawdzić, czy serum zmniejsza przepuszczalność i kruchość naczynek. Obrzęków i stanów zapalnych nie doświadczyłam, więc na ten temat również nie mogę się wypowiedzieć.
» Zmniejsza skłonności do zaczerwienienia, wywołane rozszerzaniem się reaktywnych naczynek.- rumień się pojawiał pod wpływem różnych czynników (to codzienność naczynkowców), ale pokazywał się później niż zwykle i szybciej schodził
» Serum wpływa na produkcję białek skóry - kolagenu i elastyny, dzięki temu poprawia strukturę i elastyczność skóry. - nie mam jeszcze problemów z elastycznością skóry, ale ponieważ bazą serum jest żel hialuronowy, bardzo możliwe, że serum ma takie działanie.
» Nawilża i delikatnie napina skórę, dając lekki efekt liftingujący. - zauważyłam lekkie napięcie skóry. Nawilżanie nie jest na tyle mocne, żeby można zrezygnować z kremu.
» Może wspomóc redukcję zmarszczek powierzchniowych wokół oczu. - u mnie nie. Skóra pod oczami jest jędrniejsza, ale mimiczne linie się nie spłyciły.
Podsumowując, serum i tonik wspomagają zimową pielęgnację moich naczynek. Widzę ich działanie zwłaszcza na rumień. Wierzę również, że spowalniają proces pokazywania się teleangiektazji i wzmacniają naczynka, chociaż cudów pod tym względem nie ma co oczekiwać. Ma na to wpływ zbyt wiele czynników, które są całkowicie poza naszą kontrolą. Trzeba to zaakceptować i iść do przodu ;)