Pokazywanie postów oznaczonych etykietą the body shop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą the body shop. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 kwietnia 2014

The Body Shop, Big and Curvy Mascara

Dzisiaj będzie krótko, bo wiele na temat tej maskary nie mam do powiedzenia. Ogromnie się cieszę, że była dodatkiem do magazynu, bo byłabym naprawdę wściekła, gdybym zapłaciła za nią 10 funciaków. Według TBS to ich maskarowy best seller. Żeee cooo?


Żeby nie było, wymienię jakiś plus produktu: tusz się nie osypuje ani nie rozmazuje. The end.

Dlaczego maskary nie polubiłam? Ma cienką szczoteczkę z rzadkim włosiem, na której zbiera się dużo za dużo produktu (plus oczywiście wielki glut na czubku spiralki). W rezultacie może i nie ma efektu pandy, ale za to, trzymając się zwierzęcych porównań, są pajęcze nóżki. Tusz skleja rzęsy. Do tego dziadostwo trudno się zmywa.


Maszkara, tyle powiem.

czwartek, 26 grudnia 2013

The Body Shop, bronzing powder (02 fair matte)

Mimo wielu godzin poświęconych na oglądanie jutjubowych filmików instruktażowych i ćwiczenia, oraz pewnych nakładów finansowych przeznaczonych na pędzle o różnych kształtach, rozmiarach i rodzajach włosia, sztuki konturowania twarzy nigdy do końca nie opanowałam. Nie wiem, z czego to wynika, ale zwykle nie jestem zadowolona z końcowego efektu. A to zrobiłam coś nierówno, a to nałożyłam produkt za nisko, a to mam na twarzy plamy, których nie da się rozetrzeć, itp. 

Poza tym, kiedy bardzo się spieszę (przy córeczce ostatnio zawsze), rezygnuję z pudru brązującego i aplikuję sam róż, bo ładnie ożywia twarz. Przy pełniejszym makijażu po brązer zwykle jednak sięgam (mam pełne policzki i czuję, że potrzebują optycznego wyszczuplenia), ale preferuję pudry brązujące, które są tylko nieznacznie ciemniejsze od mojego koloru skóry. Dają mi pożądany efekt delikatnego wyszczuplenia twarzy, a ewentualnych niedociągnięć nie widać. Takim pudrem jest produkt z The Body Shop. To najlepszy kosmetyk do konturowania, z którym miałam kiedykolwiek do czynienia.


Brązer kupiłam, kiedy w TBS panowała LE Honeymania. O ile dobrze pamiętam, zapłaciłam za niego 10-11 funtów. Z tego, co wiem, puder zyskał takie uznanie, że wprowadzono go do stałej sprzedaży. I dobrze, bo jest świetny!

W produkcie odpowiada mi wszystko: solidne opakowanie z lusterkiem (wprawdzie zdarło mi się logo na wieczku, ale nie przeszkadza mi to specjalnie), nieprawdopodobna wydajność (mam go od około 2 lat, używam względnie regularnie i jeszcze nie dobrałam się do dna), przyjemne dla oka "miodkowe" tłoczenie, bardzo ładny, biszkoptowy kolor tylko nieznacznie ciemniejszy od mojego odcienia skóry, brak osypywania się, matowe wykończenie, całodniowa trwałość... Kiedy konturuję nim twarz, nie widać, że użyłam pudru brązującego, ale jednak efekt wyszczuplenia jest. Poza tym kolor produktu jest na tyle neutralny, że brązer można łączyć zarówno z ciepłymi, jak i chłodnymi różami, stanowi dla nich idealne tło. Bajka. Nie mam zastrzeżeń i jestem z tego pudru niezmiernie zadowolona :)

piątek, 22 marca 2013

The Body Shop, Eye Colour, 32 & 37

Cienie trafiły do mnie niejako przypadkiem. Normalnie bym ich nie kupiła, ale w zeszłym roku dostałam od Hexxany voucher na 3 funty do brytyjskich salonów TBS. Kiedy poszłam do sklepu się rozejrzeć, zauważyłam, że cienie z tej serii były akurat przecenione - kosztowały 2,5 funta za sztukę. Stwierdziłam, że wybiorę sobie dwa, a ze zniżką zapłacę tylko funta za każdego gagatka.


Zdecydowałam się na nietypowy, wrzosowy róż o numerze 37 i piękny, chłodny brąz oznaczony numerem 32. Brąz szczególnie przypadł mi do gustu, bo większość cieni w takich kolorach w mojej kosmetyczce jest w ciepłej tonacji. Waga każdego cienia to 1,4 gram. Są ważne 36 miesięcy od otwarcia.

Cienie mają dość mokrą, tłustawą konsystencję, dzięki której się nie osypują i bardzo dobrze przyklejają się do powieki. Na pigmentację absolutnie nie można narzekać. Dobrze się je aplikuje i rozciera. Na bazie (na moje tłuste, opadające powieki nie ma co nakładać cieni bez bazy) trzymają się bez zarzutu aż do demakijażu, choć mam wrażenie, że róż nieco blednie w ciągu dnia. Z brązem nic takiego się nie dzieje. Oba cienie mają wykończenie, które określiłabym jako satynową perłę. 

Wow, chyba pierwszy produkt marki, któremu nie mam nic do zarzucenia. W końcu w morzu niewypałów znalazłam coś, co mi odpowiada. A już położyłam krzyżyk na TBS. Choć przyznam, że przyzwoite cienie to za mało, żebym robiła tam zakupy ;)


Na koniec pozostaje mi jeszcze pokazać Wam przykładowy makijaż:


Miłego dnia!

poniedziałek, 25 lutego 2013

The Body Shop, aloe protective restoring mask

Maskę kupiłam daaawno temu, ale ponieważ doświadczenia z innymi produktami marki nie były zachęcające, swoje odleżała. I pewnie dalej by leżała, ale zbliżał się termin ważności, a ja marnotrawstwa nie cierpię. Z tego względu trzy miesiące temu się za nią zabrałam. Mimo uprzedzenia do marki, postaram się być jak najbardziej obiektywna w swojej recenzji.


Maskę zamknięto w plastikowym, zielonym słoiczku o pojemności 100 ml. Samo mazidło ma formę rzadkiego, ale tłustego w dotyku kremu o białym zabarwieniu. Pachnie dziwnie. Mi zapach kojarzy się z... liśćmi. A może to połączenie aloesu i sezamu? Nie wiem.

Te 100 ml zużywałam przez trzy miesiące, stosując maskę średnio co 5 dni na noc. Kosmetyk kładłam raczej cienką warstwą. Nieznaczna część się wchłaniała, resztę po 15 minutach wycierałam chusteczką i szłam spać. Na skórze zostawała tłusta, świecąca warstwa, z którą budziłam się rano (a do której często przyczepiały się jakieś paproszki od poduszki). Co więcej, po przejechaniu po twarzy palcem czuć było jak mazidło się rolowało, a tego to ja naprawdę szczerze nie znoszę.


Właściwości właściwościami, ale działaniu maseczki raczej nie można nic zarzucić. Tuż po aplikacji odczuwałam delikatny, miły efekt chłodzenia, który koił mój rumień. Poza tym resztki maseczki pozostawione na noc dość dobrze nawilżały moją tłustą cerę. Produkt ani razu mnie nie podrażnił, nie zauważyłam również zapychania. Ale uwaga - mamy tu aloes, więc myślę, że osoby uczulone na te roślinę mogłyby doświadczyć nieprzyjemnego podrażnienia... Producent obiecuje (i jest to jedyna obietnica, której się doszukałam), że maska wzmacnia naturalną barierę skóry - cóż, tego skomentować nie mogę, bo jak to sprawdzić?

Składowo maseczka prezentuje się następująco:


Bazą nie jest woda, a żel z aloesu. Z ciekawych składników znajdziemy tu też olej sezamowy, lanolinę, witaminę E oraz mączkę owsianą. Reszta to, powiedziałabym, "typowa chemia". Palmityniany, glicerynę, glikole, silikony, alkohole, PEGi czy gumę ksantanową znajdziemy w zdecydowanej większości drogeryjnych kosmetyków, które są jednakże tańsze od tego mazidła. Bo za maskę trzeba zapłacić 11 funtów. Moim zdaniem dużo za dużo, nawet za taką wydajność...

Podsumowując, nie jest to zły kosmetyk. W żadnym razie mi nie zaszkodził, działał dobrze. Mimo wszystko nie sądzę, żebym kupiła ponownie. Zniechęca mnie skład, nieadekwatna cena oraz to rolowanie się pod palcami.

piątek, 25 stycznia 2013

Buble: The Body Shop, eye definer & MUA, Matte Foundation

Dziś będzie o bublach. Brace Yourselves. Chcę Was przestrzec przed wydaniem cennej mamony na kiepskie kosmetyki...

Zacznijmy od kredek marki The Body Shop - Eye Definer. Miałam wątpliwą przyjemność zapoznania się z nimi dzięki temu, że były dodatkami do jakiegoś brytyjskiego magazynu. Produkt nietani (Ł8) a bardzo, bardzo, bardzo kiepski...

Czy kredki są trwałe? Nie wiem. Czy się rozmazują, kserują, znikają w ciągu dnia? Nie wiem. Dlaczego nie wiem? Bo rysik tych kredek jest tak niemiłosiernie twardy, że prędzej da się tym produktem wydłubać sobie oko niż zrobić kreskę. I nie zależy to od koloru, bo i ta mizerna, blada czerń, i granat mają identyczne właściwości. Nawet do zrobienia słoczy musiałam tak kredki docisnąć do dłoni, że przez jakiś czas bolała mnie kość... A na brytyjskiej stronie TBS kredki oznaczone są jako best seller. Jakiś ponury żart...



To teraz przejdźmy do kolejnego bubelka, jakim jest taniutki (Ł2/30 ml) podkład brytyjskiej marki MUA, który jako ciekawostkę podesłała mi Hexxana :*


Porównałam posiadany odcień (shade 1) z podkładami Bourjois HM Serum (odcień 51), Avon Extra Lasting (odcień Shell) i Max Factor Smooth Effect (odcień Natural 50). Jedną z nielicznych zalet podkładu MUA jest ładny, jasny odcień wpadający w żółć. Produkt nie ma różowych podtonów. Do tego zapewnia średnie krycie. Dalej jest już tylko gorzej...

Po pierwsze i najważniejsze, skład podkładu jest tragiczny. Na samym początku mamy kilka bardzo komedogennych substancji. Po dwóch próbach na szczęście mnie nie wysypało, ale podświadomie cały czas się tego bałam. Poza tym może i jestem laikiem w kontekście składów, ale nie chcę wcierać w twarz oleju mineralnego, wazeliny, czy DMDM Hydantoiny. 

Podkład ma postać prawie-musu. Typowym musem nie jest, ale płynnym też nie można go nazwać. Ze względu na te wszystkie tłuste substancje z początku składu produkt w dotyku jest nieprzyjemnie tłusty (nakładałam go palcami). Dość dobrze stapia się z cerą, nie robi odcinającej się od skóry maski, ale po nałożeniu czuć na twarzy tłustą, ciężką warstewkę, pod którą skóra zaczyna się dusić. Początkowe satynowe wykończenie szybko (po ok. 1,5 godzinie) i pomimo przypudrowania przechodzi w obleśny, tłusty błysk. Tak jakbyśmy wysmarowały twarz masłem. Czego można się zresztą spodziewać. Zerknijcie na krótkie obietnice producenta - żadna z nich nie ma pokrycia w rzeczywistości. Żadna. Bajkopisarz poleciał w kulki...

Nikomu nie polecam tego produktu. Nawet cerom suchym zimą. Za dużo chemii w dużym natężeniu niewspartej żadnymi, dobrymi dla skóry substancjami.

czwartek, 13 grudnia 2012

The Body Shop, soft hands kind heart hand cream

Kto mnie poczytuje od dłuższego czasu, wie, że desperacko poszukuję skutecznych kremów do rąk, gdyż ręce owe mam wyjątkowo problematyczne. Wiecznie suche, zimą podatne na spontaniczne pęknięcia - wiadomo, o co chodzi. Skórki i paznokcie również cierpią :(



Z tej desperacji kupiłam krem The Body Shop. Czyn ten popełniłam 1,5 roku temu (tak, tak, czasem kosmetyki tyle u mnie leżakują, zanim zdecyduję się po nie sięgnąć). Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie polubię się z marką. Czy mazidło zmieniło mój stosunek do przereklamowanych kosmetyków TBS?
















Nie!

Jak dla mnie krem ma dwie zalety: ładnie, kwiatowo pachnie (ale TBS słynie przecież z przyjemnych zapachów, więc nie mogło być inaczej) oraz bardzo szybko się wchłania, zapewne dzięki dość lekkiej konsystencji.






Poza tym ten krem to przeciętniak. Daje tylko chwilową ulgę, nie regenerując ani nie nawilżając skóry dłoni na dłuższą metę. Skórkom i paznokciom nie pomaga wcale. A ponieważ trzeba często po niego sięgać, szybko się kończy. Swoją tubkę o pojemności 50 ml wyzerowałam w 3 tygodnie.




Za te tubkę zapłaciłam 3,5 funta. Wydałam jakieś 17 zł na trzytygodniowy romans z przeciętniakiem. Dobrze chociaż, że część tych pieniędzy poszła na szczytny cel. Zdecydowanie nie był to interes życia i więcej się z tym panem nie spotkam!

piątek, 10 lutego 2012

The Body Shop, Shimmer Cubes, Palette 19

Paletkę cieni TBS przysłała mi kochana Hexxana (:*). Hexx pisała u siebie o tych cieniach i nie wypowiadała się o nich w superlatywach. Przyznam się, że przed przeczytaniem Jej posta kontemplowałam kupno jakiejś paletki na spróbowanie, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Hexx postanowiła mi umożliwić zapoznanie się z produktem i powiem Wam, że TBS się nie popisał. Szczerze - to jedne z najgorszych cieni, jakie posiadam.

Oceniam paletkę nr 19. Mamy to cztery cienie po 3,5 g każdy - ilość nie do zużycia w 18 miesięcy. Cienie tanie nie są. Kosztują około 75 zł lub 16 funtów. Za taką jakość cena tego produktu to kiepski żart. Cienie są zapakowane są w plastikową kasetkę (plastik łatwo się rysuje), a każdy kolor dodatkowo znajduje się w osobnej plastikowej kostce. Chcąc użyć danego cienia najpierw musimy go wyjąć z głównego opakowania, a potem jeszcze dobrać się do kostki.

Paletka nr 19 składa się z czterech kolorów: 01 emerald sea (niebieskawa zieleń), 02 sea shell (pastelowa brzoskwinka), 03 hushed orchid (róż opalizujący na niebiesko) oraz 04 sparkling sky (kobalt). Wszystkie cienie są perłowe, choć nie w takim samym stopniu (sea shell jest zdecydowanie najbardziej perłowy i jest właściwie najlepszym cieniem w paletce). Żaden z cieni nie jest bardzo dobrze napigmentowany. Co więcej, różnią się między sobą poziomem pigmentacji. Najlepiej napigmentowany jest cień sea shell, emerald sea i sparkling sky mają pigmentację dość przeciętną, a hushed orchid to najsłabsze ogniwo. Próbowałam aplikacji na sucho i na mokro, i nie zauważyłam większej różnicy. Na powiece cienie uzyskują najlepsze nasycenie koloru nakładane palcem; przy użyciu pędzli bardzo trudno uzyskać wyrazisty kolor.

Cienie różnią się między sobą również konsystencją. Hushed orchid jest bardzo twardy. Pozostałe trzy cienie są dość twarde, ale miększe niż opalizujący na niebiesko róż. Cienie są bardzo suche i osypują się podczas aplikacji. Z trwałością również nie jest najlepiej - nawet na bazie cienie płowieją po kilku godzinach.

Moje ostatnie zastrzeżenie to sam dobór kolorów. Chodzi mi o to, że w paletce brakuje jakiegoś ciemnego cienia do zaakcentowania zewnętrznego kącika. Moim zdaniem ani kobalt, ani zieleń się do tego nie nadają. Dwa pozostałe cienie to rozświetlacze. Najlepiej byłoby wykluczyć z tej paletki róż i zastąpić go ciemnym fioletem, brązem lub czernią.

Nie polecam!

[Zdjęcia i makijaże pod tekstem angielskim.]


I got this TBS shimmer cubes palette from Hexxana (:*). Hexx actually wrote a not-so-favourable review of this product. Before I read the mentioned review, I had thought about buying one palette, you know, to try it. Hexx had discouraged me but she actually sent me one palette. Well, what can I say. I'm severely disappointed. Honestly, these are one of the worst eyeshadows I have. 

I have the shimmer cubes palette in 19. It contains 4 eyeshadows of 3.5 g each - I don't think that anyone could use it up in just 18 months. It's a little ridiculous. However, maybe this is why the product is so expensive. A palette costs £16.00; definitely not a bargain. The palette is made of an easy-to-scratch plastic and the individual eyeshadows are packed in plastic cubes; original but not user-friendly.

My palette contains the following shades: 01 emerald sea (blue-ish green), 02 sea shell (pastel peach), 03 hushed orchid (pink with blue shimmer), and 04 sparkling sky (cobalt). All the eyeshadows have pearl finish but sea shell is more pearl than others (if that makes any sense to you). Anyway, I like sea shell best. Moving on, none of the shades is highly pigmented. Sea shell is definitely the best pigmentation-wise. The pigmentation of emerald sea and sparkling sky is average. Hushed orchid is the weakest link. I tried to apply these eyesahdows wet and dry, and, honestly, it didn't make any difference. However, I discovered that it's better to apply them with your fingers than with the brushes (a colour is more vivid then). 

The individual shades differ also in consistency. All of them are dry and hard but hushed orchid is even harder than the rest. You can expect some fall-out during application. What is more, the durability is far from great. Even when applied to a primer the eyeshadows tend to fade after few hours.

Finally, let me moan a little about the choice of shades itself. I mean, two of those shades can be used as highlighters (sea shell and hushed orchid) but there is no suitable shade to define your outer corner. In my opinion hushed orchid should be replaced by deep purple, brown, or black shade.

All in all, I don't recommend this product!



Swój wywód zakończę trzema próbami makijażowymi:
 Let me show you some trial make-ups:

1. Cienie nakładane pędzlem na sucho. 01 na ruchomej powiece, 02 w wewnętrznym kąciku, 03 pod łukiem brwiowym, 04 na dolnej powiece. W załamaniu brąz Rimmela. Mało imponujący efekt.
 1. Applied dry with eye brushes: 01 on the lid, 02 in the inner corner, 03 on the browbone, 04 on the lower lash line. In the crease you can see a brown eyeshadow by Rimmel. The make-up is by no means impressive.

2. 02 nałożony palcem na brązową bazę (ruchoma powieka). W zewnętrznym kąciku brązowy cień Inglot. Na żywo makijaż wyglądał na dzienniak do przyjęcia.
2. 02 applied with a finger on a brown base (lid). In the outer corner you can see a brown Inglot eyeshadow. Overall, this was an OK day make-up.

3. 02 nałożony na sucho pędzelkiem w wewnętrznym kąciku, 03 nałożony na sucho pędzelkiem pod łukiem brwiowym, 01 nałożony pędzlem na mokro na dolną powiekę, 04 nałożony palcem na mokro na ruchomą powiekę. W zewnętrznym kąciku granatowy cień Rimmela. Ten makijaż na żywo wyglądał najlepiej (tak, wiem, że kreska jest brzydka).
3. 02 applied dry with a brush in the inner corner, 03 appled dry with a brush on the browbone, 01 applied wet with a brush on the lower lash line, 04 applied wet with a finger on the lid. In the outer corner you can see a Rimmel navy blue eyeshadow. I think this is the best make-up of the three (if only the line was nicer...).

niedziela, 6 listopada 2011

The Body Shop, Aloe Calming Toner / aloesowy tonik łagodzący

Czyli przygody z TBS ciąg dalszy. Jakiś czas temu pisałam o szamponie nadającym włosom objętości, który mnie niestety nie zachwycił. Czy tonik aloesowy odnowił moją sympatię do TBS? Zapraszam do dalszej lektury :)
  

Ze strony The Body Shop:
"This dermatologically tested, alcohol-free toner is designed for skin that needs more gentle care. It removes the last traces of make-up and impurities.
  • Removes traces of make-up and cleanser
  • Primes skin for moisture
  • Leaves skin feeling soothed
  • Fragrance, colour and alcohol-free
  • No added preservatives" (SOURCE)

Czyli: tonik jest przebadany dermatologicznie; nie zawiera alkoholu, substancji zapachowych, barwników oraz konserwantów; został stworzony z myślą o skórze, która potrzebuje łagodniejszej pielęgnacji; usuwa resztki makijażu i inne zanieczyszczenia; przygotowuję skórę do przyjęcia kremu; łagodzi.

Brzmi nieźle :) Ciekawe, jak z praktyką :)
  • Dostępność: sklepy marki The Body Shop (kupowałam w UK).
  • Cena: 7 funtów - dość drogo.
  • Pojemność: 200 ml.
  • Przeznaczenie: dla skóry wrażliwej.
  • Kolor: produkt bezbarwny.
  • Zapach: teoretycznie produkt jest bezzapachowy, praktycznie - wyczuwam jakąś naturalną nutę, możliwe, że aloes.
  • Konsystencja: płynna.
  • Aplikacja: wylewamy trochę na wacik i przecieramy buzię.
  • Opakowanie: minimalistyczna plastikowa buteleczka z korkiem na zatrzask; zielona - ma kojarzyć się z aloesem.
  • Podrażnienia: nie wystąpiły. Zresztą produkt przeznaczony jest dla skóry wrażliwej.
  • Skład: same dobroci, m.in. aloes na drugim miejscu - analiza poniżej.
  • Działanie: tonik rzeczywiście jest delikatny. Na tyle delikatny, że niestety nie usuwa do końca resztek zanieczyszczeń. Ja go stosuję tak: robię demakijaż, myję twarz żelem, a potem przecieram tonikiem. No i klops - nie czuję żeby buzia była dokładnie oczyszczona. Zrobiłam eksperyment i przetarłam tonikiem twarz po nocy, bez mycia żelem. Tonik niestety usunął tylko część sebum, nie poradził sobie z wszystkimi nocnymi zanieczyszczeniami. Nie zauważyłam również działania łagodzącego. Z drugiej strony tonik naprawdę nawilża buzię.

Na zakończenie podsumuję tonik w (subiektywnych) plusach i minusach.

Plusy:
  • przyjazny skórze skład: tonik nie zawiera alkoholu, barwników, substancji zapachowych i konserwantów
  • funkcjonalne i ładne opakowanie
  • nawilża

Minusy:

  • cena (moim zdaniem zbyt wysoka)
  • tonik nie usuwa do końca zanieczyszczeń, nawet ze znaczną pomocą żelu do mycia twarzy
  • nie zauważyłam działania łagodzącego
Powiem Wam, co myślę. Myślę, że nie dobrałam produktu do potrzeb swojej skóry. Mam cerę mieszaną w kierunku tłustej, więc wiadomo, że taka cera produkuje mnóstwo sebum, a zatem ja potrzebuję czegoś dobrze oczyszczającego. Sądzę, że posiadaczki cery suchej będą z toniku zadowolone. A już na pewno polecam go wrażliwcom - produkt ma naprawdę bardzo przyjazny dla skóry skład.


My TBS adventure continues. Not that long ago I wrote about a volumising shampoo that had failed to impress me. Did the aloe toner make me like TBS again? Read on :)

The Body Shop website:
"This dermatologically tested, alcohol-free toner is designed for skin that needs more gentle care. It removes the last traces of make-up and impurities.

  • Removes traces of make-up and cleanser
  • Primes skin for moisture
  • Leaves skin feeling soothed
  • Fragrance, colour and alcohol-free
  • No added preservatives" (SOURCE)
 Sounds great :) Let's see if all those promises are fulfilled :)
  • Availability: TBS stores.
  • Price: GBP 7 - the product's quite expensive.
  • Volume: 200 ml.
  • Designed for: sensitive skin.
  • Hue: of water.
  • Fragrance: in theory - none; in practice I can smell something natural, probably aloe.
  • Consistency: liquid.
  • Application: standard for toners.
  • Packaging: minimalistic plastic bottle with comfortable cap; green - envokes associations with aloe.
  • Irritations: none, which is understandable as the product is recommended for sensitive skin.
  • List of ingredients: short and skin-friendly.
  • Effects: the toner is gentle, no doubt about that. In fact, it's so gentle that it fails to remove all traces of dirt (at least in my case). I use it at the end of cleansing process: first, I remove my make-up with a micellar solution or cleansing wipes, then I wash my face with a gel, and then I wipe it with the toner. And... I still have an impression that my face isn't completely clean. To check the effectiveness of this product I tried to wipe my face with it in the morning without washing it with a gel first. The toner only removed some of the oil. Also, I didn't notice any calming properties. To finish on a positive note, the toner does moisturise your skin.

Let's sum the product up in (subjective) pros and cons.

Pros:
  • skin-friendly list of ingredients: no alcohol, colourants, parfumes, and preservatives
  • nice and functional bottle
  • it moisturises your skin

Cons:
  • price (too high in my opinion)
  • the toner doesn't remove all traces of dirt
  • no calming properties
Ups, not a positive review. However, let me tell you something. I think that this product wasn't designed for my skin (combination to oily) in the first place. My skin produces quite a lot of oil daily so I need a toner with deep cleansing properties. I think that the product would be good for people with dry skin. And, because of a really good list of ingredients, I definitely recommend the toner to sensitive skins.


Skład:

Skala: zielony – substancje nieszkodliwe lub o pozytywnym działaniu; pomarańczowy – substancje wzbudzające pewne zastrzeżenia; czerwony – substancje szkodliwe; czarny - nie znalazłam takiej informacji
Aqua (Woda): środek rozpuszczający.
Aloe Barbadensis: Aloes posiada wspaniałe właściwości kosmetyczne: wygładza i ujędrnia skórę, regeneruje ją, utrzymuje wilgotność, działa przeciwzapalnie, łagodząco, posiada zdolność filtrowania promieni słonecznych. (http://www.we-dwoje.pl/ekstrakt;z;aloesu,slownik,403.html)
Pentylene Glycol (Glikol pentylenowy): substancja nawilżająca. Humektant - zapobiega wysychaniu preparatu kosmetycznego oraz krystalizacji przy ujściu butelki. Ponadto pełni rolę rozpuszczalnika dla substancji hydrofilowych zawartych w kosmetykach.
Butylene Glycol: humektant, środek rozpuszczający. Substancja wchodząca w skład naturalnego czynnika nawilżającego. Używany jest jako środek ekstrakcyjny dla roślin, do produkcji ekstraktów roślinnych. Ma działanie lekko konserwujące.
Sorbitol: substancja hydrofilowa, nawilżająca. Wiąże wodę na powierzchni naskórka, dzięki czemu odpowiednio nawilża. Zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Sorbitol posiada słodki smak, dlatego stosowany jest w produktach do higieny jamy ustnej w celu polepszenia smaku. Humektant. Wpływa na właściwości aplikacyjne kosmetyku - zwiększa kleistość preparatów. Ponadto pełni rolę rozpuszczalnika dla innych substancji hydrofilowych zawartych w kosmetyku.
Glycerin (Gliceryna): humektant, środek rozpuszczający, środek skażający. Pochodzenia różnego. Używana w kosmetyce głównie jako środek utrzymujący wilgoć. Jest substancją wchodzącą w skład naturalnego czynnika nawilżającego, sprawia, że skóra jest miękka, elastyczna i gładka. W wysokich stężeniach działa antyseptycznie, może jednak przy takiej ilości podrażniać błony śluzowe. Gliceryna jest mocno higroskopijna, w preparatach do pielęgnacji skóry (w zależności od stężenia) może mieć również niekorzystne działanie. Przy niedostatecznej wilgotności powietrza szybko pozbywa/odciąga wodę ze skóry co doprowadza często do wysuszenia naskórka.

Źródła: wizaz.pl, kosmopedia.org, cosmeticsdatabase.com

niedziela, 9 października 2011

The Body Shop, guarana berry volumising shampoo / szampon dodający objętości z guaraną

O zakupach w The Body Shop pisałam już daaawno temu. Dałam sobie sporo czasu na testy ;) Dziś nadszedł czas na wyczekiwaną recenzję szamponu. Jak myślicie, co wynikło z testów? Przyjaźń na dłużej czy przelotna znajomość?

Z wizażu:
"Szampon zawiera ekstrakt z guarany i ma za zadanie wzmocnić włosy oraz dodac im objętości bez obciążania ich. Oprócz ekstraktu z guarany szampon zawiera białka sojowe i zbożowe, pantenol oraz naturalny miód."


  • Dostępność: sklepy marki The Body Shop.
  • Przeznaczenie: szampon dodający objętości; dla cienkich włosów.
  • Cena: ok. 5 funtów (jakieś 25 zł).
  • Pojemność: 250 ml
  • Kolor: bezbarwny.
  • Zapach: słodki, owocowy, przyjemny.
  • Opakowanie: ciemna, miękka, plastikowa butelka z wygodnym korkiem na zatrzask; widać zużycie produktu.
  • Konsystencja: szampon jest dość rzadki.
  • Wydajność: 250 ml wystarczy mi na około 2 miesiące. Myję włosy co drugi dzień.
  • Podrażnienia/alergie: u mnie nie wystąpiły. Łupież również się nie pojawił.
  • Skład: no cóż... Składowo szampon nie różni się zbyt wiele od drogeryjnych kolegów. Owszem, zawiera pantenol, ekstrakt z guarany, białka zbożowe oraz miód, ale na liście składników znajdziemy również znany nam dobrze SLES i podobne mu związki, sześć konserwantów (w tym pięć parabenów) oraz dziesięć substancji zapachowych. Czyli nic specjalnego. Jedno dobre - nie widzę w składzie silikonów. Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
  • Działanie: szampon dobrze myje włosy - aż skrzypią z czystości. Włosy po umyciu są splątane i nastroszone, w moim przypadku konieczna jest odżywka. Nie obciąża moich kłaków. Używam go od kilku tygodni i nie zauważyłam specjalnego wzmocnienia włosów. Objętości niestety też nie zauważyłam. Może by się pojawiała, gdybym suszyła włosy suszarką, ale ja pozwalam czuprynie wysychać naturalnie. Nie mam cienkich włosów, ale są dość długie (prawie do połowy pleców) a przez to ciężkawe - nie liczyłam na cuda, ale nie obraziłabym się, gdyby włoski były bardziej uniesione u nasady. No cóż, nie tym razem.
Werdykt? Połączyła mnie z tym szamponem przelotna znajomość. Nie wykluczam, że go może kiedyś kupię, ale jak skończę obecną butlę, płakać nie będę. Szamponu zupełnie nic nie wyróżnia na tle innych tego typu produktów. Myje i odświeża. I tyle. Żaden tam produkt-cud, w tej cenie można mieć chociażby dwa szampony Alterry :)


Well, I certainly took my time to review some of the products I bought in The Body Shop a few months ago... Sorry about that ;) Today I'm going to write about the volumising shampoo. Wanna know what I think about this product? Read on :)
  • Availability: The Body Shop.
  • What: volumising shampoo for fine hair.
  • Price: circa £5.
  • Volume: 250 ml.
  • Hue: none.
  • Fragrance: sweet, fruity - nice.
  • Packaging: dark, soft plastic bottle.
  • Consistency: the product is quite thin.
  • How long before you're done with the bottle: about 2 months in my case. I wash my hair every second day.
  • Irritations/allergies: none; no dandruff.
  • Ingredienst: well, the list of ingredients is not that impressive. True, it features panthenol, guarana extract, wheat protein, and honey, but the shampoo also contains SLES and similar chemicals, six preservatives and ten parfumes. One good thing - I don't see any silicones on the list.
  • Effects: the shampoo leaves your hair squeaky clean but it's also tangled and looks like hay, so a conditioner is a must. I have used the product for several weeks - my hair isn't any stronger. However, that is not a problem. What is a problem is that the shampoo doesn't give my hair the promised volume. Well, maybe it's my fault because I don't use hair dryers... My hair is not fine but it's quite long and therefore heavy. So I wanted a little bit of volume without any other help (hair dryer, styling products). Well, not this time.
My opinion? It's just an average shampoo. It's no better (or worse for that matter) than similar products you can get in any drugstore. I might buy it again but, frankly, I can get two other shampoos for this price.

niedziela, 11 września 2011

The Body Shop, Dreams Unlimited, body butter

Masełko było dodatkiem do któregoś wydania brytyjskiego "Glamour". Było to moje pierwsze masełko tej marki, a zważywszy na to, że masła TBS zbierają pozytywne recenzje, byłam ogromnie ciekawa, jak ten produkt spisze się u mnie. Zainteresowane?
  • Dostępność: sklepy marki The Body Shop
  • Cena: 5 funtów
  • Pojemność: 50 ml
  • Kolor: biały
  • Zapach: słodki, intensywny, ale przyjemny; nie wiem, do czego mogłabym go przyrównać.
  • Opakowanie: odkręcany, plastikowy słoiczek; dość solidne; umożliwia wybranie produktu do ostatniej kropelki.
  • Konsystencja: dość zbita, ale nie miałam problemów z aplikacją.
  • Wydajność: 50 ml wystarczyło ma na około tydzień, a starałam się masełko oszczędzać - nie jest więc bardzo wydajne.
  • Podrażnienia/alergie: u mnie nie wystąpiły.
  • Skład: w składzie nie ma parafiny, parabenów ani fenoksyetanolu. Znajdziemy w nim za to wiele składników o pozytywnym działaniu na skórę, np. olej sojowy, masło kakaowe, masło shea (które nie każdemu służy!), olejki eteryczne (pomarańczowy, mandarynkowy i cytrynowy), czy syntetyczną witaminę E. Jedyne, do czego można by się przyczepić, to obecność 9 popularnych substancji zapachowych, które nagminnie występują w produktach drogeryjnych, ale podejrzewam, że bez nich nie byłoby tego zapachu...
  • Efekty: rozprowadzenie masełka wymaga nieco większej staranności (więcej wcierania) niż rozprowadzenie mniej zbitych lotionów. Niemniej, nie jest to specjalnie uciążliwe i nie zajmuje nie wiadomo ile czasu. Masełko bardzo szybko się wchłania i nie pozostwia po sobie lepkiego filmu. Moja skóra była po masełku nawilżona do kolejnego prysznica, czyli jeśli wysmarowałam się nim wieczorem, mogłam liczyć nawet na 24-godzinne nawilżenie (do następnego wieczora). Zapach nie utrzymywał się na mojej skórze specjalnie długo.
Maseło okazało się produktem przyjemnym, ale jest dość drogie. Od czasu do czasu, jeśli będę chciała się rozpieścić,  skuszę się na jakieś masełko TBS, ale nie będę ich kupować regularnie - w tej cenie mogę dostać 250 ml balsam Garniera, a moja skóra lubi balsamy tej marki :)


This body butter was added to one of the issues of Glamour. It was my first TBS body butter so I was really excited to try it as a lot of girls like and recommend it. My impressions? Read on :) 
  • Availability: The Body Shop
  • Price: £5
  • Volume: 50 ml
  • Hue: white
  • Fragrance: sweet, intense but nice.
  • Packaging: small plastic jar; quite sound.
  • Consistency: thick - there was no application problems though.
  • How long before you're done with the jar: 50 ml lasted for about a week, even though I tried to use the least amount possible...
  • Irritations/allergies: none in my case.
  • List of ingredients: looks quite skin-friendly - no mineral oil, parabens, phenoxyethanol. The list features quite a lot of skin-friendly ingredients, such as Soybean Oil, Cocoa Butter, Shea Butter, synthetic Vitamin E, and essential oils (orange, mandarin, lemon). The only thing you may not like about it is 9 parfumes but without them the butter wouldn't smell the same...
  • Effects: you will need a little more patience to apply the butter (a little more massaging into the skin) as compared to lighter body lotions. However, the procedure is not that time-consuming. The butter absorbs quickly without leaving any sticky or greasy film. My skin would be moisturised for up to 24 hours. The scent didn't linger on my skin for long.
To sum up, the butter is nice and definitely worth trying. However, considering the price I don't think I will be buing it on a regular basis; it will be more of an occasional treat to spoil myself a litte :) Garnier body lotions have the same effect on my skin and they are considerably cheaper, so, for the time being, I'll stick to them.


Skład:

Skala: zielony – substancje nieszkodliwe lub o pozytywnym działaniu; pomarańczowy – substancje wzbudzające pewne zastrzeżenia; czerwony – substancje szkodliwe; czarny - nie znalazłam takiej informacji
Aqua (Woda): środek rozpuszczający.
Glycerin (Gliceryna): humektant, środek rozpuszczający, środek skażający. Pochodzenia różnego. Używana w kosmetyce głównie jako środek utrzymujący wilgoć. Jest substancją wchodzącą w skład naturalnego czynnika nawilżającego, sprawia, że skóra jest miękka, elastyczna i gładka. W wysokich stężeniach działa antyseptycznie, może jednak przy takiej ilości podrażniać błony śluzowe. Gliceryna jest mocno higroskopijna, w preparatach do pielęgnacji skóry (w zależności od stężenia) może mieć również niekorzystne działanie. Przy niedostatecznej wilgotności powietrza szybko pozbywa/odciąga wodę ze skóry co doprowadza często do wysuszenia naskórka.
Glycine Soya (Soybean) Oil: olej sojowy. Olej uzyskiwany z nasion soi, zawiera duże ilości lecytyny i witaminy E, nadaje się, więc do wytwarzania kremów i olejków kąpielowych. Polecany głównie dla cery tłustej, mieszanej i zanieczyszczonej, bardzo dobrze się wchłania. Często spotykany jako baza w naturalnych kosmetykach. (http://kosmetykinaturalne.blogspot.com/2008/05/najcenniejsze-oleje-rolinne-sposoby-na_03.html)
Cocoa Butter: masło kakaowe. Surowiec izolowany z ziaren drzewa kakaowego Theobroma cacao. Zawiera alkaloidy purynowe, głównie teobrominę oraz olej (około 60% nasyconych kwasów tłuszczowych), garbniki i sole mineralne (przede wszystkim magnez). Wykazuje wysoką biozgodność ze skórą. Przyspiesza proces opalania, doskonale poprawia koloryt skóry. Posiada skuteczne właściwości ochronne przed promieniowaniem UVB. Zapobiega nadmiernemu wysuszaniu naskórka. (http://www.ziaja.com/slownik,litera:m,t:98.html)
Butyrospermum Parkii Butter/Shea Butter (Masło shea): Pochodzenia roślinnego. Afrykańskie drzewo Butyrospermum Parkii Kotschy, z którego owoców (orzechów) otrzymywany jest, poprzez tłoczenie, tłuszcz. Owoce te zawierają do 50% cennego tłuszczu. Masło Shea bogate jest w naturalną alantoinę, witaminę E, prowitaminę A, posiada lekki (3-4) filtr ochronny (UVB). Jest tłuszczem, który daje konsystencję w emulsjach, dzięki czemu stwarza śmietankowy, stabilny produkt kosmetyczny. Jego bogaty skład czyni go również substancją aktywną. Masło Shea ma właściwości wygładzające, natłuszczające, nawilżające, sprawia, ze skóra jest elastyczna, miękka i gładka. Znajduje zastosowanie w emulsjach wszelkiego rodzaju, balsamach, maściach przy suchej, wrażliwej, dojrzałej skórze, do kremów ochronnych, przy chorobach skóry jak np. łuszczyca.
Cetearyl Alcohol (Alkohol cetearylowy): emulgator, emolient, regulator lepkości, stabilizator emulsji, środek zmętniający. Pochodzenia różnego. Substancja natłuszczająca, nadająca skórze miękkość, elastyczność i gładkość.
Glyceryl Stearate (Stearynian glicerolu): Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Emulgator W/O. Substancja konsystencjotwórcza, wpływa na lepkość gotowego produktu i poprawia właściwości użytkowe.
PEG-100 Stearate: emulgator O/W, składnik umożliwiający powstanie emulsji. Substancja pianotwórcza, stabilizująca i poprawiająca jakość piany w mieszaninie z anionowymi substancjami powierzchniowo czynnymi. Pełni rolę modyfikatora reologii w preparatach myjących, zawierających anionowe substancje powierzchniowo czynne, dzięki tworzeniu tzw. mieszanych miceli. Ponadto pełni rolę solubilizatora, czyli umożliwia wprowadzanie do roztworu wodnego substancji nierozpuszczalnych lub trudno rozpuszczalnych w wodzie, np. kompozycje zapachowe, wyciągi roślinne, substancje tłuszczowe.
Cyclopentasiloxane: polimer siloksanowy. Emolient. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje skórę i włosy, czyli zmiękcza i wygładza. Zapewnia łatwiejszą aplikację i rozprowadzanie preparatu na skórze.
Fragrance: substancja zapachowa.
Cyclohexasiloxane: emolient, środek rozpuszczający.
C12-15 Alkyl Benzoate: emolienty, konserwanty. Pochodzenia chemicznego. Ten bardzo rzadki olej nie działa natłuszczającego, stosowany w kosmetyce zamiast naturalnych lipidów, ponieważ dobrze rozpowadza się na skórze i "pochłania" lepkość tłustych olejów. Substancja o właściwościach konserwujących, nawilżających i wygładzających. Nadaje skórze miękkość, elastyczność i gładkość.
Ethylhexyl Palmitate (Palmitynian etyloheksylu): Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Substancja stosowana jako renatłuszczająca w preparatach myjących. Plastyfikator sztyftu - nadaje elastyczność sztyftom, zapobiega ich kruszeniu. Poprawia właściwości aplikacyjne kosmetyku, ułatwia rozsmarowywanie np. na ustach. Lepiszcze - substancja wiążąca składniki kosmetyków.
Lanolin Alcohol: emolient. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające). Ponadto tworzy wyczuwalny film, który wygładza naskórek i włosy, przez co je kondycjonuje. W preparatach myjących stosowana jako substancja renatłuszczająca. Może wnikać do warstwy rogowej naskórka. Emulgator W/O, składnik umożliwiający powstanie emulsji. Stabilizator emulsji - zapobiega rozwarstwianiu się faz w trakcie przechowywania produktu. Modyfikator reologii, powoduje wzrost lepkości preparatu.
Phenethyl Alcohol: substancja zapachowa, konserwant.
Caprylyl Glycol: Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy. W preparatach myjących stosowany jako substancja renatłuszczająca. Proces mycia powoduje usunięcie m.in. substancji tłuszczowych, dlatego stosuje się substancje renatłuszczające, które odbudowują barierę lipidową. Humektant.
Xanthan Gum: składnik wiążący, stabilizuje emulsje, surfaktant, emulgator, reguluje lepkość produkt
Limonene, Linalool, Hydroxycitronellal: substancje zapachowe, potencjalne alergeny.
Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil: pomarańczowy olejek eteryczny; antyoksydant, substancja aromatyczna. Budzi uczucie relaksu,dobrego samopoczucia, łagodzi napięcia nerwowe, rozładowuje stresy, pomaga przy bezsenności i depresji. W zastosowaniu zewnętrznym na skórę, olejek działa dezynfekująco, polecany jest dla poszarzałej, mieszanej i tłustej cery oraz w przypadku cellulitu. (http://www.biochemiaurody.com/slownik/orangeoil.html)
Disodium EDTA: substancja chelatująca, regulator lepkości, zmiękczacz. Pochodzenia chemicznego. Środek chelatujący (związki organiczne), który dodaje się do produktów kosmetycznych, aby mógł wytworzyć z jonami metali kompleks (całość) przez co może wpłynąć na stabilność i/lub wygląd kosmetyków. Składnik używany także jako regulator lepkości w końcowym produkcie (zmniejsza lub podwyższa).
Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Oil: olejek mandarynkowy. Ma działanie uspokajające, łagodzące silne napięcia nerwowe i stres. Znosi trudności w zasypianiu. Działa antyseptycznie i odkażająco na skórę. Jest stosowany w zwalczaniu rozstępów. (http://aptekajakmarzenie.pl/olejek-mandarynkowy-p-3346.html)
Tocopherol: Substancja o działaniu antyoksydacyjnym (przeciwutleniającym), hamuje procesy starzenia się skóry wywoływane np. promieniowaniem UV lub dymem papierosowym. Jest doskonałym czynnikiem hamującym rodnikowe utlenianie lipidów w naskórku i skórze właściwej. Witamina E wykazuje zdolność wbudowywania się w struktury lipidowe błon komórkowych i cementu międzykomórkowego warstwy rogowej, dzięki czemu wzmacnia barierę naskórkową. Wzmocnienie bariery naskórkowej nie tylko utrudnia wnikanie substancji obcych i zapobiega podrażnieniom, ale także hamuje TEWL (transepidermalną utratę wody) dzięki czemu wpływa na poprawę nawilżenia skóry. Zapobiega powstawaniu stanów zapalnych, wzmacnia ściany naczyń krwionośnych i poprawia ukrwienie skóry. Przeciwutleniacz (antyoksydant). Zapobiega lub w znaczny sposób ogranicza szybkość zachodzenia procesu utleniania zawartych w kosmetyku składników tłuszczowych, np. niektórych cennych olejów roślinnych. Dodatek antyoksydantów zapewnia trwałość produktów, wydłuża ich przydatność do użycia, zabezpiecza przed powstawaniem nieprzyjemnego zapachu, zmianami barwy oraz konsystencji produktu gotowego.
Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone: substancje zapachowe, potencjalne alergeny.
Citrus Medica Limonum (Lemon) Oil: substancja zapachowa, działanie ściągające, tonizujące.
Geraniol: substancja zapachowa, potencjalny alergen.
Sodium Hydroxide: regulator pH. Dozwolony do stosowania w ograniczonym stężeniu.
Coumarin, Citral: substancje zapachowe, potencjalne alergeny.
Citric Acid (Kwas cytrynowy): zmiękczacz, konserwant, regulator pH, środek wybielający. Pochodzenia roślinnego. Naturalny ekstrakt owoców cytrusowych. Substancja występująca we wszystkich organizmach żywych. Szeroko stosowany w kosmetyce jako środek wspomagający działanie innych składników aktywnych. Składnik pomocniczy w ustawieniu wartości pH. Substancja maskująca (związki organiczne), którą dodaje się do środków kosmetycznych, aby mogła wytworzyć z jonami metali kompleks (całość) przez co może wpłynąć na stabilność i/lub wygląd kosmetyków. Citric Acid należy do kwasów AHA i działa na skórę lekko złuszczająco, dlatego też używany często w peelingach jako jeden ze składników.

Źródła: wizaz.pl, kosmopedia.org, cosmeticsdatabase.com

niedziela, 24 lipca 2011

The Body Shop, Vitamin E Face Mist / mgiełka do twarzy z witaminą E


Przetestowawszy kilka kosmetyków The Body Shop mogę powiedzeć, że lubię tę markę. Jednakże nie jest to miłość bezkrytyczna - są produkty, które mi nie podchodzą. Jednym z nich jest sławna mgiełka z witaminą E. Wiem, że wiele dziewczyn ją uwielbia i się ze mną nie zgodzi, wyrażam tu swoją subiektywną opinię :)

  • cena: 7 funtów; ok. 35 zł (drogo jak za tak przeciętny produkt)
  • dostępność: sklepy TBS
  • ważność: 12 miesięcy (dziwne, że tak krótka, skoro w składzie mamy aż 6 konserwantów)
  • pojemność: 100 ml
  • opakowanie: różowa, plastikowa butelka z atomizerem
  • kolor: produkt bezbarwny
  • konsystencja: płynna, jak woda
  • zapach: różany, bardzo intensywny i, moim zdaniem, duszący i nieprzyjemny, dosłownie boli mnie od niego głowa
  • skład: niespecjalny; owszem mamy w składzie glicerynę, pantenol, witaminę E i hydrolat różany, ale znajduje się tam również sześć konserwantów (pięc parabenów i fenoksyetanol) oraz alkohol denaturowany
Mgiełka ma kilka zastosowań: ma nawilżać i odświeżać skórę, a także stapiać ze sobą makijaż. Ja jednak twarzy spryskiwać nią nie mogę. Pomijam już fakt, że mdli mnie od bardzo intensywnego różanego zapachu - po spryskaniu twarzy mgiełką niemiłosiernie się świecę, dosłownie jakbym nosiła makijaż przez kilkanaście godzin i nie użyła w tym czasie bibułek matujących. Wyobraźcie sobie moją irytację: wstaję rano, robię makijaż, który mi się podoba, postanawiam zespoić go mgiełką... i zaczynam się cała świecić. Masakra. Póki co mgiełki używam tylko i wyłącznie do nakładania cieni na mokro, a czasem spryskuję nią twarz przed demakijażem, żeby "rozmiękczyć" makijaż. Oczywiście więcej jej nie kupię.

Macie? Używacie? Lubicie?


Having tested some TBS products I can say that I like this brand. However, there are products I haven't fallen in love with, e.g. the famous Vitamin E face mist. I know that a lot of people like it - this is my personal opinion :)
  • price: £7 (definitely NOT a bargain)
  • availability: TBS shops
  • use within: 12 months (so many preservatives and yet so little time to use the product up...)
  • volume: 100 ml
  • packaging: pink plastic spray bottle
  • hue: none
  • consistency: liquid
  • fragrance: the product smells of roses; in my opinion the scent is too heavy, it gives me headache
  • list of ingredients: nothing special really; the product may contain glycerin, panthenol, vitamin E and Rosa centifolia but it also contains 6 preservatives and alcohol denat. 
The mist is supposed to moisturise and refresh your skin. It can also be used to set your make-up. Unfortunately, I can't spray my face with it. And it's not because I hate the smell. It's because my face gets really shiny when sprayed with this product. Just imagine: you get up in the morning, apply your make-up, spray your face with this mist to set it and... your face gets horribly shiny. Yuk. This is why I only use the mist to apply my eyeshadows wet or, sometimes, before removing make-up to make the whole process quicker. Obviously, I'm not going to buy this mist again. 

Have you got this product? Do you like it?


Skład:
Skala: zielony – substancje nieszkodliwe lub o pozytywnym działaniu; pomarańczowy – substancje wzbudzające pewne zastrzeżenia; czerwony – substancje szkodliwe; czarny - nie znalazłam takiej informacji

Woda: środek rozpuszczający.
Butylene Glycol: humektant, środek rozpuszczający. Daje, zachowuje/przechowuje wilgoć (substancja wchodząca w skład naturalnego czynnika nawilżającego); używany jako środek ekstrakcyjny dla roślin, do produkcji ekstraktów roślinnych; stosowany jest także jako dodatek do preparatów zawierających tensydy, aby uzyskać przejrzysty, klarowny produkt; działanie lekko konserwujące.
Gliceryna: humektant, środek rozpuszczający, środek skażający. Środek utrzymujący wilgoć. Sprawia, że skóra jest miękka, elastyczna i gładka. W wysokich stężeniach działa antyseptycznie, może jednak przy takiej ilości podrażniać błony śluzowe. Gliceryna jest mocno higroskopijna, w preparatach do pielęgnacji skóry (w zależności od stężenia) może mieć również niekorzystne działanie. Przy niedostatecznej wilgotności powietrza szybko pozbywa/odciąga wodę ze skóry co doprowadza często do wysuszenia naskórka.
Pantenol: substancja aktywna, humektant. Hydrofilowa substancja nawilżająca. Działanie przeciwzapalne, przyspiesza procesy regeneracji naskórka. Nadaje skórze uczucie gładkości.
Tokoferol acetat: substancja aktywna, antyoksydant. Pochodzenia różnego. Vitamina E otrzymywana najczęściej syntetycznie, związana z estrem kwasu octowego (dla lepszej stabilności).
Ceniony za swoje właściwości wolnorodnikowe (zwalcza wolne rodniki), które powstają np. poprzez promieniowanie UV, zatem zapobiega niszczeniu cząsteczek komórek tłuszczowych. Wygładza zmarszczki (zapobiega ich pogłębianiu), sprawia, że skóra jest elastyczna i dobrze nawilżona. Tokoferol acetat jest bardzo często stosowany w produktach kosmetycznych (właściwie powinien zawierać go każdy kosmetyk). Przeznaczony jest dla każdego typu skóry i włosów, ale szczególnie polecany przy bardzo suchej, uszkodzonej przez słońce, dojrzałej skórze. Działa hamująco na zapalenia, leczniczo, posiada lekki, naturalny faktor ochronny (1,5-2), zapobiega oksydacji emulsji i olejów przez co przedłuża ich ważność. Działanie lecznicze, ochronne w porównaniu z czystą witaminą E jest jednak słabsze.
Fenoksyetanol: konserwant. Pochodzenia chemicznego. Ciecz o mocno kwiatowym zapachu, lekko rozpuszczalna w wodzie, dodawana do kosmetyków jako środek konserwujący. Najczęściej używana jako substancja rozpuszczająca dla innych konserwantów (parabeny) lub wspomagająca ich działanie (methyldibromo glutaronitrile). Maksymalne dopuszczalne stężenie to 1%.
Alkohol denaturowany: środek rozpuszczający. Jest bardzo dobrym środkiem rozpuszczający dla licznych substancji. Skoncentrowany alkohol denat. jest trujący. Składnik o działaniu tonizującym, oczyszczającym, odtłuszczającym, odświeżającym.
Metylparaben: konserwant. Środek wywołujący alergie.
Lecytyna: Wpływa na poprawę stopnia nawilżenia skóry. Emulgator W/O. Stabilizator emulsji - zapobiega rozwarstwianiu się faz w trakcie przechowywania produktu.
Rosa centifolia (Hydrolat różany): działa odświeżająco, delikatnie nawilża, działa gojąco, antybakteryjnie, antyseptycznie oraz lekko ściągająco, wykazuje działanie wzmacniające wobec naczynek krwionośnych, działa regenerująco i łagodząco, poprawia elastyczność i gładkość skóry (http://www.biochemiaurody.com/sklep/hydrolatrose.html)
Butylparaben, Etylparaben, Isobutylparaben, Propylparaben: konserwanty. Środki wywołujące alergie.
 
Źródła: wizaz.pl, kosmopedia.org, cosmeticsdatabase.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...