Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malowane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malowane. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 lutego 2018

to nie jest musztarda po obiedzie

Jak wspomniałam ostatnio, nadszedł czas na zmianę wyglądu starych drzwi zamykających szafkę w ścianie.


Postanowiłam je pomalować czyli rozpoczął się proces dobierania koloru :)))
Jak zawsze robiłam sobie w photoshopie przymiarki z różnymi kolorami, ostatecznie zdecydowałam nawiązać kolorystycznie do grafiki z chrabąszczami, do trójkątów czyli kolor miał przypominać naturalną żółtą ochrę czyli ugier, mógł mieć trochę pierwiastka zielonego :)

Wybrałam kolor z palety NSC, S 3060-Y (emalia akrylowa Tikkurila, z mieszalnika).



Jak widzicie poniżej kombinowałam trochę i dodawałam zieleń ale pomalowałam jednak farbą bez żadnych dodatków kolorystycznych, dodałam za to gips :)


Na ścianie pojawił się kultowy ;) ogólnie znienawidzony motyw jeleni na rykowisku, kolory na obrazie ładnie tu grają więc przyniosłam to "dzieło" z innego pokoju, ma teraz swoje 5 minut. Tu kiedyś o nim pisałam. Myślę, że z przymrużonym okiem da się go znieść, ja nie mam z tym żadnego problemu :)


Chcecie więcej jeleni? Nie? I tak pokażę :)

1 2
1 2
1 2
freundevonfreunden



A przy okazji trochę podobnej inspirującej kolorystyki:

1 2 3 4

I po sąsiedzku czyli w rodzimej blogosferze u Pauliny. Paulina pisała ostatnio o ryzykownych wnętrzarskich decyzjach, no to kolor moich drzwi jest trochę ryzykowny bo nie wszystkim skojarzy się z musztardą :)))

stylerecital


PS: tej samej farby po modyfikacji kolorystycznej użyłam do pomalowania szafki w sypialni.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

plamki na ścianie wróżą malowanie

Jeden z komentarzy pod poprzednim postem, tym o przemalowanej na żółto szafce, przypomniał mi o tym, że wiosną malowaliśmy kuchnię, a proces dobierania koloru trwał długo :)

Zanim wybiorę kolor farby na ściany kupuję różne próbki i maluję nimi wszystkie ściany w pomieszczeniu. Potem mieszkam z tymi plamkami jakiś czas i przyglądam im się w świetle dziennym i sztucznym i przy różnej pogodzie. Dla mnie wybór koloru jest ważny, będę przebywać wśród tych ścian na co dzień przez kilka lat więc muszę być pewna, że to jest na pewno to. Maluję plamki koloru na wszystkich ścianach, kolor czasem zupełnie różnie wygląda na ścianach na wprost okna i na tej do okna prostopadłej. Tu miałam osiem propozycji, w sklepie wydawały mi się do siebie bardzo podobne (sklepowe światło zupełnie nie nadaje się do oceniania takich kolorów), a tu widać jak one się od siebie różnią. Stopniowo drogą eliminacji odrzuciłam wszystkie te farby.


I kupiłam jeszcze jedną, doszłam do wniosku, że ma przypominać kolor tych starych cegieł (na lewo od obrazu i pod obrazem).

Bingo! Trafiony zatopiony! Farba o nazwie "totalnie zauroczony" (Bondex) faktycznie mnie zauroczyła. Mogliśmy przystąpić do pracy.

Gotowe. Tak wygląda przy cegłach.

Dotąd część robocza kuchni oddzielona była wizualnie od reszty ciemno szarą wysoką lamperią, teraz chciałam ujednolicić całe pomieszczenie. Tu porównanie:
Pochłaniacz zrobiliśmy tak.


O obrazie było tu.



A w poprzednim poście było o malowaniu szafki :)))


środa, 6 grudnia 2017

przybrudzone słońce ;)

Przez przerwę w blogowaniu będę cofać się w czasie ale przecież nie ma to większego znaczenia :)

Po powrocie z działki we wrześniu chciało mi się koloru, może żeby przedłużyć lato :) Postanowiłam przemalować pewne drzwi, długo dobierałam kolor, przykładałam próbniki, wybrałam, kupiłam farbę z mieszalnika, przyniosłam do domu i nie znalazłam czasu na malowanie. Drzwi nadal czekają ;) 
W między czasie natomiast wynikła potrzeba kupienia szafki do sypialni ponieważ nie mam czasu szyć i mój kąt do szycia trochę zmienił swój kształt. Potrzebna była szafka, która wypełniłaby nowo powstałe miejsce. Szukałam nowych mebli w sklepach - nie znalazłam, zaczęłam więc grzebać w OLXie. I udało się :) Mebel nieciekawy, masywny, bardzo ciężki, z płyty wiórowej z naturalnym fornirem, z tzw. mebli holenderskich, których kiedyś dużo sprowadzano zza zachodniej granicy. Nadal są przywożone jak się okazało. Szafka pasowała idealnie wymiarami, pojemnością i ceną. Oczywiście z góry założyłam, że ją przemaluję.

Tak idealnie szafka wpasowała się gabarytowo :)


Na dobór koloru poświęciłam sporo czasu, przykładam do tego dużą uwagę, tu fotka z różnymi próbkami, oprócz tego przykrywałam mebel tkaninami w różnych kolorach i patrzyłam na nie w świetle dziennym i sztucznym oraz robiłam wizualki w photoshopie.


Gdy już zadecydowałam jaki ma być kolor musiałam go sobie stworzyć, bazowałam na tej kupionej wcześniej farbie z mieszalnika, do której dodawałam różne inne (wszystkie akrylowe). Chciałam też uzyskać super matową powierzchnię i znalazłam w sieci pomysł na użycie gipsu. Kiedyś malowałam ścianę farbą zmieszaną z talkiem żeby uzyskać mat, wyszło super, postanowiłam teraz poeksperymentować z gipsem. Miałam w domu gips szpachlowy i zaczęłam stopniowo dosypywać do farby i próbować, w sumie wsypałam go naprawdę dużo :) i pomalowałam szafkę. Żeby pokryć ciemny mebel dałam trzy warstwy farby, wcześniej powierzchnię przetarłam papierem ściernym i odtłuściłam.

Upiększyłam też wnętrza szuflad bardzo prostym sposobem, kawałek cienkiej pilśni (może być sztywna tektura), resztki tkanin, trochę taśmy klejącej i jest przyjemnie :)


Z końcowego efektu jestem bardzo bardzo bardzo zadowolona :)
Takie przybrudzone słońce wyszło na koniec lata ;)




Na szafce walizka bardzo ważna w swoim piątym wcieleniu, cztery wcześniejsze jej wersje były tu. Na walizce siedzi rok młodsza ode mnie trumf trumf misia Ela (rodzino, proszę Elę ze mną spalić, ja bez Eli do Welesa w Zaświaty nie idę :)



O dwóch aniołach było tu.



O wypasionych lampach wiszących tu pisałam.



Kontener z żelastwa prosto z Ursusa powstał tak.
A o przewygodnym niebieskim krześle pisałam tu.




***
A w poprzednim poście było o pewnej wartej odwiedzenia wystawie w Łodzi, zapraszam :)


środa, 1 września 2010

z innej beczki (z beczki z farbami) ...

...u bratanic w pokoju było miejsce na ścianie i trzeba było zapełnić je czymś wesołym i dziewczyńskim :)
powstało to (podobrazie bawełniane 40x40, akryle, werniks)
************************
czuję się rozpieszczona Waszymi przemiłymi życzeniami urodzinowymi, buziaczki dla Was 

czwartek, 3 września 2009

jak pies z kotem...

usiałam zrobić kiedyś prezent do znajomego pubu, namalowałam obrazek akrylami na podobraziu (o ile pamiętam 30cm x 30 cm), wymyśliłam hasełko pasujące do okoliczności i powstało takie cuś, inspirowane zwierzakami z obrazów Daniela Patricka Kesslera...

...nie mam nic scrapowego do pokazania to wygrzebuję starocie ;)))

wtorek, 30 czerwca 2009

Czasem chwytam za pędzel i farby...

...a właściwie kiedyś chwytałam bo teraz scrapbooking przejął moje wolne chwile;
miałam np. fazę malowania aniołów, nie mam talentu ani umiejętności, ale wychodzę z założenia, że nikt nie zabroni mi próbować i robić tego na co mam ochotę, bo przecież nikogo nie krzywdzę siedząc sobie w domowym zaciszu i maziając po płótnie; boćku! co ja piszę, chyba usprawiedliwiam swoje malarskie wypociny ;) hihi
w każdym bądź razie kilka aniołów powstało, niestety były to czasy (jakieś trzy/cztery lata temu) kiedy posiadanie aparatu cyfrowego nie było czymś tak oczywistym jak teraz, mieliśmy co prawda komórkę z aparatem, ale zdjęcia robione nią to niewątpliwie tragedia, no ale cóż, dziś już tego nie zmienię, bo większości moich aniołów po prostu nie posiadam :(
dla przykładu para aniołów związanych z pogodą czyli

Anioł Deszczowy Anioł Burzowyale mój ukochany to
Anioł Mechaniczny
i właśnie o tym ostatnim chciałam napisać i w sumie to nie wiem po co taki długi wstęp???
mianowicie postanowiłam wykorzystać go do zrobienia "nibystempla" (skoro ameba może mieć nibynóżki to czemu ja nie miałabym mieć nibystempli?), czasami robię takie wydruki, które wyglądają jak stemple...
i przerobiłam sobie zdjęcie mojego mechanicznego, a w wyniku otrzymałam toto oto:jak wydrukuję i poprzecieram i potuszuję to będzie ciekawie, a zresztą zrobię sobie jeszcze inne wersje mojego cudaka ze skrzydłami;
a tak poza tym to zrobiłam wczoraj scrapa (piąty w moim życiu więc nadal się uczę na poziomie podstawowym) ale nie mogę na razie wstawić zdjęć, bo to był scrap wyzwaniowy i taki jest wymóg;
o czym mogłabym jeszcze napisać, może o rozrywkowym weekendzie, bo w piątek bawiłam się w krakowski klubie "Pozytywka", a co! raz na jakiś czas trzeba poszaleć ;)a poza tym to Szczęściemojejedyne wyjeżdża w czwartek czyli za dwa dni na obóz i stara matka ze starym ojcem odpoczną wreszcie od marudzącego nastolatka (no bo przecież pogoda zmusza dzieciaki do notorycznego siedzenia w domu przez pierwsze dziesięć dni wakacji, a to wiąże się z napięciami spowodowanymi zapewne brakiem świeżego powietrza w pęcherzykach płucnych... no bo chyba nie kolejką do komputera...)

ps. nr 1 - proszę nie śmiać się z moich aniołów - byłam młoda i głupia jak je malowałam ;) z naciskiem na głupia ;)

ps. nr 2 - chciałam aby napis na obrazku z mechanicznym aniołem był w czasie przeszłym (jest obecnie w teraźniejszym czyli homo sum - jestem człowiekiem), ale z czasami w jęz. łacińskim jest problem, jest to język martwy i szczerze mówiąc nie poradziłam sobie z zamianą tego powiedzenia, a w zasadzie tylko pierwszej jego części na czas przeszły, ale może ktoś mi pomoże? czy ma to być homo eram czy homo fui czy jeszcze inaczej? chciałabym aby był to odpowiednik polskiego: byłem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce;

no dobra, już nie marudzę i uśmiecham się do Was serdecznie


jeszcze jedna sprawa, na blogu Rudlis jest słodko, bo Irenka rozdaje słodycze z okazji rocznicy, więc nie zaglądajcie tam bo przytyjecie ;)