Fioletowo-złote opakowanie i czekoladowo-waniliowy zapach (tak, to prawda!) sprawiają, że tusz do rzęs L'Oreal Paris dosłownie pachnie luksusem, wygląda elegancko i bardzo porządnie. W środku chowa się nieduża, raczej tradycyjna, silikonowa szczoteczka, która delikatnie zwęża się ku końcowi, dzięki czemu dobrze dociera do krótszych rzęs w wewnętrznym kąciku. Jest giętka i miękka, łatwo się z nią pracuje, nawet przy małych oczach.
Cenię sobie maskary, które nie wymagają "leżakowania" i są gotowe do użycia niemal od razu po otwarciu opakowania. O ile tusz False Lash Wings potrzebował trochę czasu by zacząć odwalać kawał dobrej roboty, o tyle w przypadku VML So Couture już pierwsza aplikacja nie sprawia żadnych większych problemów. Efekt jaki daje ta maskara nie jest jednak aż tak spektakularny...
źródło: allegro.pl |
Według mnie tusz przy jednej warstwie wcale nie daje efektu "wow", a dokładanie kolejnych sprawia, że rzęsy stają się sklejone, obciążone i zwyczajnie tracą na uroku. Nie są ani długie, ani gęste, ani idealnie rozczesane, jedynie ładnie podkręcone. Zresztą, zobaczcie i oceńcie same:
Moje rzęsy z natury są bardzo cienkie, rzadkie, osłabione i dają mi popalić częstym wypadaniem. Ciężko mi znaleźć maskarę, z której jestem naprawdę zadowolona, ale ta w porównaniu do wcześniejszych jakich miałam okazję używać, wypada po prostu średnio. Efekt nie powala na kolana i nie sprawia, że mam ochotę już teraz zaopatrzyć się w kolejne opakowanie.
Tusz nie uczulił mnie ani nie podrażnił. Na plus zaliczam również głęboki czarny kolor i naprawdę dobrą trwałość. Maskara utrzymuje się na moich rzęsach w nienaruszonym stanie przez cały dzień, nie osypuje się, nie rozmazuje i nie sprawia mi niespodzianki w postaci "efektu pandy" już po kilku godzinach. Nie jest wodoodporna, ale sprawdza się w trakcie cieplejszych dni i upałów, jej demakijaż również nie nastarcza mi większych trudności, przy odrobinie cierpliwości radzi sobie z nią właściwie każdy płyn micelarny.
Jest dość droga, opakowanie o pojemności 9 ml kosztuje ponad 50 zł, ale często bywa na promocjach, więc warto na takie polować.
Czy polecam? Jeśli macie ładne, dość długie rzęsy i nie oczekujecie od maskary wybitnego wydłużenia i spektakularnego pogrubienia, to myślę że będziecie z tego produktu zadowolone. Dla mnie to średniak, któremu z jednej strony nie można zbyt dużo zarzucić (szczoteczka, konsystencja, trwałość są jak najbardziej w porządku), ale który z drugiej strony zwyczajnie nie zachwyca. Trochę trudno jest mi doszukać się tutaj efektu miliona rzęs, który obiecuje producent.
PLUSY:
+ eleganckie, luksusowe opakowanie
+ czekoladowo-waniliowy zapach
+ wygodna, precyzyjna silikonowa szczoteczka
+ konsystencja (niemal idealna od razu po otwarciu)
+ głęboki czarny kolor
+ trwałość
+ ładne podkręcenie
+ dostępność
MINUSY:
- cena
- słabe wydłużenie i pogrubienie
- kolejne warstwy dają efekt "sklejonych rzęs"
Lubicie maskary marki L'Oreal? Znacie Volume Million Lashes So Couture? Jak się u Was sprawdziła? Jestem bardzo ciekawa i jak zwykle czekam na Wasze komentarze!