Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autyzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autyzm. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 listopada 2013

zgłupiałam na starość :)

Co będziecie robić 11 listopada w Święto Niepodległości ? Ja chyba zgłupiałam na stare lata, ale zdecydowałam się pojechać do Warszawy na Bieg Niepodległości!!!! Oczywiście namówił mnie do tego mój małżonek, który będzie biegł na 10 km. Ja idę z kijkami na 6,5 km (NORDIC WALKING). Ale numer! Startujących oficjalnie jest około 12 000 tysięcy (bieg, marsz, na wózkach). Można sobie zajrzeć na stronkę internetową TUTAJ, a tam jest wszystko napisane np. jaką trasą, jak było w tamtym roku itp.
Już mamy swoje pakiety startowe. Oto one:


koszulki 
moja jest biała i zwróćcie uwagę na numer startowy:)




reszta gadżecików


Trzymajcie kciuki, przede wszystkim, żeby nie padał deszcz:)! A o tym jak było napiszę kilka słów w przyszłym tygodniu :)

A teraz słówko o bardzo pilnej uczennicy! Na Warsztatach u Moni będzie w każdy piątek zadawana praca domowa z zakresu tzw. uspołeczniania. Mój "autystyk" nienawidzi prac domowych, ale robi......... bo musi..................... i to jak najszybciej............... nawet nie zdążyła się rozebrać i zanim krzyknęłam, żeby chociaż ściągnęła buty już miała odrobioną lekcję! Taka to z niej pilna uczennica!!!! Żeby mój Kacperek był taki chętny do nauki...marzenie...:)




I na koniec połowa bombki szydełkowej na choinkę  ze wzoru Basi , ale u Bożenki na blogu TUTAJ. Na drugą połówkę nie starczyło mi kordonka więc muszę zacząć z innego :), peszek :)!


Do zobaczenia i usłyszenia..............

sobota, 8 czerwca 2013

kolejne bransoletki

Dzień doberek ! Co prawda już się kończy ten dzień, ale był piękny, słoneczny i bez kropli deszczu !!!
Ogarnęłam się dopiero od rana i mogę napisać co nieco :)
Na początek chcę pokazać bransoletki, które udało mi się zrobić w podróży w tym tygodniu! W sumie trzy:)  Wzoruję się na wzorkach i robię je według kursiku Weraph , jej stronka TUTAJ


Piszę trzy, a pokazuję sześć :)
Te dwie pierwsze od góry nie są moje, ale wygrałam je już dość dawno u Joanny. Są zrobione z największych koralików i nie toho więc nie wiem jakie są ich rozmiary. Pokazuję je dla porównania wielkości. A poniżej już tylko moje :






Te dwie to "mama z córką". Zrobione z toho 11o, wzorek grubszej jest na 10 koralików w rzędzie, a drugiej, chudej na 6 koralików w rzędzie. Właściwie ta "córka" powstała dlatego, że zostało mi koralików nanizanych na nitkę i zaczęłam robić ją w pociągu. W domu okazało się, że nie mam już różowych koralików i musiałam pokombinować z takich jakie miałam i przyznam, że taka trójkolorowa podoba mi się!   





 Ta jest z koralików metalicznych tęczowych toho też o rozmiarze 11o. Robiło mi się ją niedobrze, ponieważ    bez wzoru i zaczęłam od 6 koralików w rzędzie, a po jakichś kilku rzędach okazało się, że robię na 10 koralików w rzędzie!!! Tak więc już zostawiłam. :) Mam jeszcze tych drobnych koralików tęczowych w innych odcieniach i pewnie jeszcze je wykorzystam, ale na razie muszę od nich odpocząć:) Na dodatek mam za małe końcówki do wykończenia tych "żmijek". Zamówiłam sobie, ale diabli wiedzą, czy będą dobre?!




Jeśli chodzi o krioterapię to większych zmian u Moni  nie zauważam. Troszkę jakby poprawiło się na kolanach, ale za to pojawiły się nowe kropeczki na pośladku. Lekarka powiedziała, że może być na początku taka reakcja. Przed nami jeszcze najmniej  20 zabiegów więc miejmy nadzieję, że będzie lepiej:)

I na koniec jakże by inaczej słodkości na weekend! Dwie tortownice biszkoptu z kremem, truskawkami i galaretką i już w połowie "zeżarte" ciasto z rabarbarem z przepisu u "JAKAKOLACJA"  TUTAJ




A poniżej mamusia i córusia  w tak zwanej "przytulance". Monika bardzo lubi takie przytulanki ( jak nie dziecko autystyczne), gorzej jak ją najdzie na takie zachowania np. na peronie, na przystanku tramwajowym lub w pociągu :)! Jak myślicie co wtedy myślą sobie o nas ludzie? :) A niech sobie myślą co chcą !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Pozdrawiamy z Monisią serdecznie! Miłej niedzieli i dobrego przyszłego tygodnia !!!!

piątek, 14 września 2012

dieta na autyzm?

Ponieważ na naszych robótkowych blogach coraz częściej pojawia się temat autyzmu (dzieci w rodzinach blogowiczek są podejrzewane o autyzm, albo mają już postawioną diagnozę) postanowiłam dorzucić coś co znalazłam w internecie. Okazuje się, że przyszywany syn Jimiego Carreya (" Psi Detektyw") też miał autyzm , ale się z niego wyleczył ???????? Dokładnie jak , nie wiem i  raczej trudno mi wywnioskować z wywiadu jakiego udzielił on i jego partnerka w amerykańskiej telewizji. Wywiad jest tłumaczony na j.polski i zainteresowanych odsyłam do niego TUTAJ ( będzie wtedy tłumaczenie po polsku) albo klikając na poniższe video: (w wersji angielskiej)

Prawdopodobnie tą metodą leczą swojego synka rodzice Krystianka. Odsyłam TUTAJ .
Szukając wiadomości na temat tej metody natknęłam się na obszerny wątek o diecie niskowęglowodanowej TUTAJ I SAMA NIE WIEM CO MYŚLEĆ I CO ROBIĆ?
No, ale ja już na tyle chyba doświadczona jestem , że do różnych, sensacyjnych wiadomości podchodzę z rezerwą. W skrócie chodzi o to, że wyeliminowanie z diety autystyka zbóż , mąki, mleka, słodyczy leczy autyzm.!!! Zgadzam się, że ograniczenie tych składników może poprawiać funkcjonowanie , ale całkowita ich eliminacja jest niemożliwa!!!! ( przynajmniej na dłuższy okres) Poza tym Monika była jakiś czas, a dokładnie  1 m-c na diecie optymalnej ( o takiej mówi się w wątku). Zastosowałam ją, żeby schudła. No i schudła 9 kg! Nie zmyślam, bo mam zapisane. Było to w 2007 roku, w marcu. W kwietniu przeszłyśmy na dietę proponowaną przez dietetyka ( dietę 1200kcal) i też chudła , ale wolniej. Nie stosowałam tłustej-optymalnej diety pod kątem leczenia autyzmu więc nie obserwowałam jaki ma ona wpływ na autyzm u Moniki. Jednakże o ile pamiętam nie zdarzyło się nic wyjątkowego, albo poprawiło na tyle, żebym to zauważyła! A może trzeba było, żeby Monika była dłużej na tej diecie np. 3-4 lata. Przytoczę tylko fragment wypowiedzi matki autystycznego Bartka : 
Temat: Leczenie dziecka autystycznego TYLKO dietą niskowęglowodanową. Opis Diagnoza w styczniu 2006 r.: opóźnienie w rozwoju z cechami autystycznymi. Dziecko wtedy nie mówiące, ze stwierdzoną alergią na kilka rodzajów orzechów, chorujące nawet po 3 tygodnie z wdrażanymi antybiotykami, problemami jelitowymi etc. oraz naczyniakiem limfatycznym stopy prawej z wdrożonym leczeniem jeszcze przed rozpoczęciem diety. Obecnie: mówiący , niechorujący 7 letni uczeń 1 klasy integracyjnej szkoły podstawowej w Łodzi, prowadzone na diecie niskowęglowodanowej od stycznia 2007 roku pod kierunkiem dr. Ewy Bednarczyk-Witoszek bez podawania jakichkolwiek suplementów diety, witamin, antybiotyków. Nie chorujące od momentu wprowadzenia diety nawet na przeziębienie czy grypę. W okresie tym poza ubiegłorocznym zapaleniem uszu ( gdy rozpoczął rok szkolny) wyleczonym przy konsultacji z dr.Witoszek bez udziału antybiotyków , mające w przeciągu tych 3 lat tylko kilkukrotnie gorączkę i katar lub kaszel spowodowane zbytnim odejściem od diety wyleczone w przeciągu tygodnia również tylko z udziałem nie szkodzących (tzw.dobrych) produktów w diecie. *** Chcę jako rodzic poinformować innych zainteresowanych rodziców o moich doświadczeniach w leczeniu dziecka autystycznego. Dlaczego piszę leczeniu dziecka autystycznego a nie leczeniu dziecka z autyzmu? Po 3 latach uznaję, że nie mogę się zgodzić z podejściem do organizmu jako bardzo skomplikowanej „maszyny”, która potrzebuje całej półki lekarstw, suplementów, witamin, minerałów i odtruwania po to by poprawić, zmniejszyć a tylko w niektórych przypadkach wyleczyć z autyzmu za koszmarnie wielkie pieniądze przy udziale kosztownych badań i tylko światowych , wyspecjalizowanych światowych laboratoriach. Po 3 latach czytania rodziców, którym jakoby uznane ośrodki i lekarze w Polsce oferują leczenie chorych dzieci za kwoty od 300 zł do kilkaset euro za wizytę i leki mam dość swoich doświadczeń by móc napisać, że można pomóc dziecku tylko dietą. Jedna z fundacji opisując procedurę wg pewnej grupy lekarzy pomocną w leczeniu autyzmu pisze tak:  „Leczenie medyczne DAN! jest procesem bardzo złożonym, skomplikowanym i niezwykle kosztownym. Terapia wymaga stworzenia metody leczenia dla tylko jednego, konkretnego przypadku oraz stałego monitoringu organizmu dziecka i nieustannego, comiesięcznego korygowania zmian. Stanowi dodatek a nie zamianę dotychczas znanych metod terapii autyzmu, gdyż dziecko nadal wymaga leczenia psychologicznego, intensywnej pracy z logopedą, terapii sensorycznej itp. Leczenie DAN! wymaga częstych badań w specjalistycznych, zagranicznych laboratoriach a oprócz niezwykle rygorystycznej bezmlecznej, bezcukrowej, bezskrobiowej i bezglutenowej diety, dziecko musi przyjmować po kilkanaście lekarstw i suplementów dziennie. Produkty te są w zdecydowanej większości niedostępne w Polsce a lekarstwa trzeba sprowadzać z zagranicy. Żeby zobrazować jaka to jest ilość, proszę spojrzeć na zestaw lekarstw dla tylko jednego z podopiecznych naszej Fundacji, leczonego metodą DAN! ( na zdjęciu widnieje prawie 50 buteleczek i fiolek, które policzyłam- komentarz Sylwia Kowalska
I dalej autorka pisze o diecie optymalnej, w jaki sposób ją stosuje u swojego synka-autystyka. Wypowiadają się też inni rodzice takich dzieci i lekarka , która leczy Bartka.
A może spróbować przejść na tłuszcz???? U męża w pracy był kiedyś starszy, bo już miał około 90 lat, pan. Takiego energicznego "gościa" jak mówi mój mąż dawno nie spotkał nie tylko wśród  swoich rówieśników, ale i młodszych dajmy na to 30-latków. Okazało się, że starszy pan od kilkunastu lat odżywia się dietą tłuszczową czyli optymalną. Nie choruje, badania choleserolu i wszelakie inne ma w normie. Pogadali sobie trochę na temat tej diety, bo małżonek też ją stosował 2 razy. Zawsze chudł , a kondycję miał jak nastolatek.
Skoro była ona taka dobra, to dlaczego jej nie stosujemy? Bo bardzo trudno wytrzymać bez słodyczy, owoców i chleba!!!!!! A dołączenie tych składników do ogromnej ilości tłuszczy i białek groziło katastrofą.
Poza tym wszyscy dietetycy biją na alarm jeśli chodzi o ten tłuszcz i człowiek się wystraszył!!!
No, może na dzisiaj już dość, bo się rozpisałam, że ho,ho.........., a robótki leżą odłogiem :)
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko, bo się robi cieplej......
To są tylko moje dzisiejsze  przemyślenia

piątek, 1 czerwca 2012

Dzień Dziecka

Wczoraj Monika zażyczyła sobie niespodziankę na Dzień Dziecka rano - m&m .W tłumaczeniu na j.polski znaczy to, ze jak wstanie rano i przetrze oczy to na biurku będą leżały "m&m-sy"i Ona będzie mogła krzyknąć  "niespodzianka". To jedno z jej stereotypowych zachowań. No więc tatuś "poleciał" do Biedronki , co by nie musiał lecieć rano! Kupił, chciał schować, żeby była niespodzianka, ale Monia była szybsza. Sprawdziła torbę i ........rozpacz! Nie takie m&m-sy tatuś kupił! Cóż więc robić? "Idziemy do sklepu wymienić, ubieraj się szybko! "- rzekła mama czyli ja . Poszłyśmy, kupiłyśmy takie jak chciała - niebieskie (były 4- rodzaje, każdy w innym kolorze paczki, więc nie dziwota, że tatuś nie trafił ). Oczywiście myli się ten, kto myśli, że tylko m&m-sy były jedynym życzeniem Monisi na Dzień Dziecka. Kolejne życzenia "zagajone" wcześniej to :
- wyjazd do W-wy do Złotych Tarasów do kina, empiku, sklepu zoologicznego itp.
- zakup w Smyku kolejnych Littlest Pet Shopów ( zwierzaków do kolekcji)
- upieczenie przez mamusię sernika na zimno z galaretką
- wypiek mufinek
- zakup orzeszków i chipsów
- dekoracja na stole
Niektóre życzenia zostały już "zjedzone", inne zostały zamienione na inne ( zamiast sernika był tort z galaretką), niektórych nie udało się zrealizować ( dekoracji stołu), a niektóre jeszcze czekają w kolejce. Wszystkie pragnienia muszą być zrealizowane, bo inaczej "DZIECKO" będzie nieszczęśliwe!!!! A tego staramy się unikać! Jak było obiecane to musi być dane ( szczególnie autystykom )!
Poniżej zdjęcia KU Pamięci tego dnia :





                                                               proszę się częstować



a na koniec wczorajsza próba frywolitkowa - kwiatek z bloga "Za woalką", choć wrobiłam perełki i wyszedł troszkę inny


Aaaaaaaa ........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ZAPOMNIAŁAM napisać ,ze dotarła dziś do mnie paczka od Joasi z bloga "Mix Robótkowy". Jeszcze raz bardzo dziękuję za piękną biżuterię, a niżej dokumentacja w postaci moich nieudolnych zdjęć :)



a jak kieliszek to toast "Na zdrówko" i najlepsze życzenia w Dniu Dziecka Wszystkim Odwiedzającym , bo każda(y) z nas był(a), jest, a niektóre(rzy) jeszcze długo będą dziećmi:):):)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

zaległy wpis

Zapomniałam napisać o tym jak to kolejny raz wkurzyłam się na Warsztaty Moni. Otóż w ramach odrabiania dnia 2 maja Warsztaty organizowały wycieczkę do kina na film " Królewna Śnieżka". Przerobiłam z Moniką temat czy chce jechać na ten film ( obejrzałyśmy zwiastun w internecie) :


 Monia wyraziła chęć pojechania do kina z Warsztatów. Napisałam zgodę, a że byłam akurat w pobliżu to odwiedziłam Moniki opiekunkę. Poprosiłam ją, żeby jak Monika będzie kupowała sobie popcorn i coś do picia, to żeby ją dopilnowała. No i tu Pani się "zapowietrzyła" i odrzekła : "ALE JA NIE WIEM CZY MONIKA BĘDZIE MOGŁA SOBIE KUPIĆ POPCORN, BO JAK INNE DZIECI NIE BĘDĄ KUPOWAŁY TO ONA SAMA TEŻ NIE BĘDZIE MOGŁA NIC KUPIĆ."  Mnie zatkało, ale wybąkałam, że w takim razie to będzie krzyk i nici z oglądania filmu przez Monikę. Po powrocie do domu skreśliłam zgodę na wyjazd do kina i poinformowałam, że Monia nie będzie uczestniczyć w Warsztatach do końca tygodnia. Pojechałyśmy sobie razem z Babcią Marysią, kupiłyśmy popcorn z figurką świnki Piggy i obejrzałyśmy film. Bez łaski!!!. I tu przemyślenia : Zdrowe, "normalne" dzieci idąc do kina kupują popcorn , colę i z przyjemnością oglądają film. Dzieci chore, niepełnosprawne, które mamy uczyć " normalności"i  prawidłowych zachowań społecznych nie mogą sobie kupić popcornu.... !!!! A tak niedawno obchodzony był Dzień solidarności z autystami i ich rodzinami......., wszystko na niebiesko...!  Wiem, że Pani Moniki jest wyjątkowa i Monia miała pecha, że na nią trafiła, ale nie mamy innych Warsztatów !!!!! i w ogóle nic w zamian. Dobra ! Ulżyłam sobie. Miałam nie pisać o tym, bo już minęło trochę czasu, ale jednak ta sprawa we mnie siedziała i teraz wylazła!!!

 Robótkowo  trochę podgoniłam moją kamizelkę. Mam już tył i 1/3 przodu :


Zobaczymy ile dzisiaj zrobię?

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Dzień wiedzy o autyzmie

Dzisiaj na świecie obchodzony jest ŚWIATOWY DZIEŃ WIEDZY O AUTYZMIE. Chciałoby się powiedzieć, że Monika ma dzisiaj święto :)! Nie! To nie jest żadne jej święto, ale dzień kiedy informuje się społeczeństwa na całym świecie, że obok nich żyją dzieci i ludzie dorośli, którzy zachowują się inaczej niż nakazują to tzw. normy społeczne. Dzisiaj na znak solidarności z chorymi i ich rodzinami ma królować niebieski kolor np. tak ma być oświetlony Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, budynek Giełdy, zamek w Lublinie i takie tam  "srele morele". Co nam to da?!!!! Pytam! Zamiast takich akcji stwórzcie więcej ośrodków terapii dla takich dzieci, wykształćcie nauczycieli, żeby wiedzieli jak uczyć, żeby nauczyć i nie zrobić autystom krzywdy, zaopatrzcie przedszkola i szkoły w pomoce dydaktyczne i sprzęt potrzebny do zajęć. Owszem Fundacja Synapsis to renomowana, profesjonalna firma! Niestety nikt nie mówi o tym jak długo się tam czeka, żeby zdiagnozować dziecko, a już wcale, że za terapię się płaci i to nie mało zważywszy na to, że jedno z rodziców nie pracuje, żeby opiekować się dzieckiem. Można poczytać więcej o autyzmie na stronach internetowych. Zachęcam ( tym sposobem przyczyniam się w pewnym stopniu do propagowania wiedzy na temat autyzmu ) do zajrzenia na stronki TUTAJ1  i TUTAJ 2  i TUTAJ 3 i TUTAJ 4

piątek, 23 marca 2012

spotkanie rodziców dzieci autystycznych

Wczoraj zostałam zaproszona razem z mężem na spotkanie z rodzicami dzieci autystycznych w wieku przedszkolnym. Występowaliśmy w roli "weteranów" jako rodzice dorosłego autystyka, a ściślej autystyczki. Słuchając historii rodziców w jaki sposób próbowali dowiedzieć się co dolega ich dzieciom, to za wiele od "naszych "czasów się nie zmieniło. Owszem teraz jest większa wiedza na temat autyzmu dzięki mediom : telewizji , internetowi. Co z tego jak nadal trzeba błagać dyrektorów przedszkoli czy szkół o przyjęcie ich dzieci do placówek prawnie od państwa się ich dzieciom należącym. Wszak mamy powszechne prawo do nauki bez względu na stan zdrowia. To ponoć gwarantuje nam konstytucja. Ale problem tkwi w czym? W pieniądzach oczywiście. Są one bardzo potrzebne na szkolenia nauczycieli, które w Polsce prowadzą bodajże tylko dwa ośrodki. Ceny szkoleń są bardzo wysokie. Nauczycielki, które były na tym spotkaniu same płaciły z własnych portfeli. Nie ma pieniędzy na wyposażenie sal w odpowiednie pomoce dydaktyczne, przyrządy i sprzęt do ćwiczeń dla dzieci z tym problemem. Ale każdy radzi sobie jak może. Rodzice obecni na spotkaniu również. Opowiadaliśmy o Monice i o tym, w jaki sposób sobie radzimy i radziliśmy przez te wszystkie lata. Dyrektorka dziękując nam za przybycie powiedziała, że chciała pokazać swoim rodzicom dzieci autystycznych poprzez nasze osoby, że nie ma czasu na załamywanie rąk i użalanie się nad sobą. Trzeba robić wszystko, aby pomóc swoim dzieciom i wspólnymi siłami zadbać o jak najlepszy ich rozwój i funkcjonowanie w społeczeństwie. A, że nasze społeczeństwo jest jeszcze nadal nieprzygotowane na "inność" to jeszcze musimy poczekać. Na spotkaniu było bardzo miło, ale przez te 3 godziny i tak nie poruszyliśmy wielu, wielu innych problemów. Już zapowiedzieliśmy chęć uczestnictwa w następnym takim spotkaniu. Uważam, że takie grupy wsparcia są jak najbardziej pożądane, bo pokazują, że inni również mają podobne problemy i możemy sami sobie nawzajem pomóc. W kwietniu obchodzony jest światowy dzień autyzmu i na pewno pojawi się w mediach więcej audycji czy rozmów na ten temat. Do jednej z nich podaję link. Rodziców znam osobiście, a dziewczynkę pamiętam malutką jak miała 3 latka.Teraz jest autystką bardzo dobrze funkcjonującą jak na swój wiek. Króciutki reportaż o niej ukazał się 20 marca w telewizji  Lublin. Link do reportażu podaję TUTAJ .

czwartek, 2 lutego 2012

stresy!!!!!!!!!!!!!!!

Trzymam kciuki za mojego małżonka, który dziś i jutro zdaje egzaminy z j.angielskiego ( level 3). Stres udziela się wszystkim. Monia chodzi jakaś wściekła. Ma zmiany nastroju , raz płacze, potem zaraz się śmieje.Wczoraj byłam z nią w Puławach . 4 razy mi zaginęła w Tesco. Potem jak byłam przy kasie, poleciała do pobliskiego kiosku z gazetami, wzięła gazetkę i szła z nią do mnie, a tu kobitka za nią wyleciała i zabrała jej tę gazetkę , a ta w krzyk i z płaczem do mnie. Potem poszłyśmy wyjaśnić sprawę. Nawet nie kupiła tej gazetki tylko chciała mi pokazać, że babcia jej kupi ( wcześniej kupiła jej 1-szy numer). Potem w samochodzie jak wróciłam do tego, że nie wolno bez mamy nigdzie chodzić i brać sobie czegokolwiek bez pieniędzy to tylko się tajemniczo uśmiechała. Swój stres wyładowała za pomocą komputera puszczając sobie na głos filmik animowany z  youtoube " O dwóch takich co ukradli księżyc". Jak się dobrze wsłuchać w teksty piosenek Lady Pank to można się dowiedzieć co chce nam powiedzieć. Zresztą nie słucha całości tylko wybrane fragmenty. Przytoczę tylko niektóre z nich :" Co się dzieje, skąd ten krzyk...", "Są krainy cudne, gdzie wszystko można mieć, nic tam nie jest trudne, nie trzeba nawet chcieć. Można tam do woli bez pracy jeść i pić albo jeśli wolisz o dyrdymałach śnić. Czemu nas tam nie ma gdzie za darmo wszystko dają, czemu nas tam nie ma gdzie się wszystkie sny spełniają. Czemu nas tam nie ma nad płynącą miodem rzeką......,bułki z makiem na drzewach rosną w krąg,... z nieba wciąż spadają gołąbki wprost na stół..,dobre wróżki bają byś lepiej wciąż się czuł.......itp.
Dla chcących posłuchać i pooglądać całość i fanów Lady Panku odsyłam na http://www.youtube.com/watch?v=Pq7zDOvCFeE 


Najdłużej słucha wrzasków bliźniaków, które kołyszą się w kołysce ( autystyczne dzieci lubią patrzeć na ruch, ruszające, wirujące się przedmioty, a Monika lubi jak płaczą małe dzieci - wtedy się śmieje!)
A..... jeszcze kwiatki dla Marysi z okazji imienin :

czwartek, 26 stycznia 2012

ACTA i autystyk !

Obawiam się trochę jak to będzie z tym(tą) ACTA. Chodzi o Monikę. Jak ja jej wytłumaczę, że stronki z których do tej pory korzystała teraz mogą być niedostępne, zablokowane czy jeszcze coś innego! Czuję, że będzie niezły wrzask. Zobaczymy jak to będzie w" praniu".
A teraz pierwsze fotki moich robótek na szydełku. Aniołki ściągnięte z choinki, którą rozbierałam wczoraj. Są już prawie 6-letnie, a i krochmal z nich uszedł........:)





A tu jeszcze jakiś dzwoneczek się zawieruszył :

 Przy okazji wyszywane ( jakieś 100lat temu ) haftem krzyżykowym aniołek i pingwin. Aniołek wyszyła moja szwagierka Gosia i był elementem kartki świątecznej, a ja przerobiłam go na obrazek do zawieszenia. Pingwin jest mój i gdzieś mam jeszcze dwa inne z tej serii. Muszę poszukać.




Znowu coś z tym obracaniem.Nadal nie wiem dlaczego tak się dzieje.
A powyżej jeszcze świąteczna serwetka, też stara jak świat. Lecę robić obiad!!!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 19 stycznia 2012

Rety, ale mecz! Jestem mokra!

Uffffff!!!!!!!!!!!!!
Myślałam, że dostanę zawału! Oglądałam przed chwilką końcówkę meczu w piłkę ręczną Polska-Dania i myślałam, że wyzionę ducha!!!!!!!!!!!! Ale wygraliśmy 27:26. Przegrywając w zasadzie przez większość gry KOŃCÓWKA była niesamowita w wykonaniu Polaków. Kto nie oglądał niech obejrzy koniecznie powtórkę, przynajmniej II połowę. Przy okazji wspomnę, że trenera Duńczyków widziałam na żywo w duńskiej szkole u Kacpra w Viborgu. Byliśmy razem na szkolnej imprezie. On ma dziecko młodsze od Kacpra, ale jakoś tak staro wygląda.

Teraz zmiana tematu. Monia ma problem! Rybka robi kupę prosto do wody!!!!!!!!!!!!!! Ponieważ Monia jest blisko to widzi tę czynność i drze się : "Rybka robi kupę fuj!!!!!"przy tym zatyka nos. Zaraz potem każe wymienić rybce wodę. Nie miała baba kłopotu to kupiła sobie rybę!!!! Nie dość, że muszę jej wymieniać wodę każdego dnia i to jeszcze z butli, aby uniknąć chloru, to jeszcze podgrzewam tę wodę w słoikach, bo tylko tak mieści mi się w mikrofalówce. A teraz jeszcze po każdym "wykupkaniu się"mam jej zmieniać!!!!!!!!!!!! Nie zdzierżę tego. Już poczyniłam pierwsze kroki w poszukiwaniu małego akwarium z filtrem i bajerami. Ale czy moja koleżanka zajrzy na strych zależy od tego jak się wyrobi ze szkołą! Wiecie zakończenie pierwszego semestru, oceny opisowe itp. papiórzyska.

Jeszcze na koniec zdjęcia kartek- laurek, które Monika robiła dziś na warsztatach. Oczywiście znowu mam kilka uwag do pracy pań z warsztatów. No bo np. dlaczego Monika w jednej laurce ma wklejony wierszyk, w którym życzenia składa wnuk, a nie wnuczka? No coś tu jest nie tak ( niedbalstwo, zlewka?) ! W drugiej laurce Monika pisze życzenia sama. Widać, że ktoś jej każe zmienić wierszyk na poprawną formę, ale do końca nie powiedział jak, a raczej nie pokazał, bo dziecku autystycznemu trzeba pokazać, a nie tylko powiedzieć. Poza tym trzeba tego przypilnować. Jeżeli stoję nad Monią i mówię jej napisz tak, a tak, to ona zanim napisze literkę to szuka u mnie potwierdzenia i dopiero wtedy pisze. Domyślam się, że pani powiedziała co trzeba zmienić, ale już nie dopilnowała czy Monika pisze poprawnie czy przepisuje tak jak jest. Może ktoś powie , że się czepiam, ale takie właśnie rzeczy dzieją się dość często i wkurza mnie to, że niektórzy nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Oczywiście Monika ma dwie babcie i jednego dziadka więc dorobiłyśmy jeszcze jedną laurkę. Nakleiłyśmy poprawione wierszyki i teraz laurki możemy wysłać Babciom i Dziadkowi. Ponieważ Dziadkowie  Moniki są skomputeryzowani i czytają bloga więc zapewne wcześniej będą mogli zobaczyć swoje laurki, zanim dostaną od listonosza. Oto one:





          Pamiętajcie Dzień Babci 21 stycznia
                   Dzień Dziadka 22 stycznia.

Niestety ja już nie mam babć i dziadków, ale jak żyli to  zawsze pamiętałam, żeby złożyć im życzenia.

wtorek, 17 stycznia 2012

Na ryby!!!!!!!!!!!!!!

Jutro wybieram się z Monią na ryby!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.Po pierwsze Monika nie idzie na warsztaty czyli ma "wolne" jak mówi. Warsztaty zaczynają od 12.30, bo wyjeżdżają do MDK czyli Młodzieżowego Domu Kultury, aby brać udział w konkursie śpiewania kolęd i pastorałek. Taka impreza to nie dla Moni. Sama nie lubi śpiewać i słuchać też nie, ( może poza tym co sama sobie puszcza przez komputer, ale zapewne to nie jest muzyka kościelna, a raczej rockowa ).
Skoro więc ma wolne to wymyśliła, że jedziemy do sklepu zoologicznego kupić coś! W pierwszej wersji ma być złota rybka. Jak jej przypomniałam, że przecież kiedyś miała i jej zdechła to zrezygnowała z rybki i wymyśliła kanarka! Widząc niechęć z mojej strony i do tego pomysłu, zaproponowała mysz, potem szczura. Z tych wszystkich opcji chyba najlepsza była jednak ta złota rybka i chyba ją kupimy.
Napisałam" na ryby", bo na obiad też zażyczyła sobie rybkę. Monika nie zna nazw ryb. Na pewno zna takie jak rekin, delfin, orka czy wieloryb. Jeśli zaś chodzi o ryby do jedzenia to nigdy nie mówi, że chce dorsza, morszczuka czy jakieś inne tylko zawsze rybkę na obiadek. Oczywiście ryba może być różnie podana i to już wie jak powiedzieć. Zażyczyła sobie jutro rybkę z makaronem zapiekaną w piekarniku z" pomysłem na". Dietetyczne z tym sosem i makaronem to już nie jest, ale zobaczę na ile da się ją oszukać, to znaczy przemycić więcej ryby, a mniej tych "śmieci".
Swoją drogą to muszę ją nauczyć nazw ryb jadalnych. A może ja naiwna nie wiem, a ona już je zna. Zacznę od jutra. Koło zoologicznego jest sklep rybny i zaczniemy od lekcji poglądowej. Jak mi moja skleroza pozwoli to napiszę jak mi poszło. Muszę już kończyć bo dziś przychodzi ksiądz po kolędzie i wypadałoby ogarnąć dom. Nie wiem tylko co zrobić z tym wszechogarniającym nas alkoholem. Na dodatek wczoraj doszła jeszcze skrzynka z flaszkami luksusowej na imprezę mojego męża. Na razie stoi pod stołem w kuchni. Też muszę gdzieś schować, bo ksiądz pomyśli, że rodzina alkoholików jak nic! (Kto mnie zna potwierdzi, że ja naprawdę prawie jak abstynent). Pa!!!!!!!!!

czwartek, 12 stycznia 2012

wykończy mnie ta szarość dnia

Nie wiem jak inni, ale ja nie daję rady funkcjonować przy takiej pogodzie, która jest za oknem dzisiaj i była przez ostatnie kilka dni. Brakuje mi śniegu, bieli, czystości, słońca !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nic mi się nie chce. Jak bym musiała iść do pracy to by mnie od razu postawiło na nogi. A tak to tylko senność mnie ogarnia, choć nie powiem, czeka na mnie sterta ciuchów do prasowania, kolejne rzeczy do prania, pójście do sklepu, ugotowanie obiadu, ale co zrobić jak zasypiam na stojąco?????????????
Tak więc jestem homeopatką, ale nie zwalnia mnie to  od wykonywania codziennych obowiązków. Tak więc co myślę to już powiedziałam, a teraz do dzieła. Zacznę od tego, żeby się ubrać, a potem wychodzę bo zwariuję! Nie wspomniałam, że zażeram się krówkami, które już się kończą. Monia też nie chudnie. Daję jej tabletki na spalanie tłuszczy, a ona tyje. Chyba coś jest nie tak? Jutro ją ważę. Jak jej znowu przybędzie to odstawiam w diabły te tabletki. Najgorzej, że nie chce się nam chodzić do parku na spacerki. No bo jak tu spacerować przy takiej beznadziejnej aurze. Ostatnio czesto prowadzimy taki dialog. Pytam Monikę " Idziemy na spacerek? A ona spogląda za okno i mówi : " Chmurki, zimno Ci!" ( To znaczy" jej", ale mówi o sobie tak jak się do niej zwracamy co jest charakterystyczne dla autystów). No i nie idziemy.
 "Autista" po włosku oznacza kierowcę, muszę zajrzeć do internetu i zapytać " wujka Google" jak się mówi na osobę autystyczną.

czwartek, 15 grudnia 2011

porządki,okna,porządki, kurz

Kto to wymyślił, żeby przed świętami sprzątać! Człowiekowi to już tak weszło w krew, że jakbym nie posprzątała np. nie umyła okien, to nie mogłabym zasnąć! Dzisiaj "odwaliłam kawał dobrej roboty, bo : umyłam okna, wyprałam firanki, wyprasowałam ( bo mam takie ,że muszę),zawiesiłam, w międzyczasie zakupy , obiad, zdjęcie prania, powieszenie następnego z dwóch pralek, odkurzanie i takie tam wszystko to co się robi przed świętami, Potem padłam jak "betka" na fotel i przypomniało mi się ,że dzisiaj jeszcze nic nie jadłam ( poza kilkoma cukierkami )!
Monia nie lubi sprzątać, ale lubi porządek i nienawidzi kurzu. Przypomina mi się w tym miejscu taka historia : Monika leży sobie na wersalce i nagle zrywa się . Leci do łazienki,  bierze husteczkę higieniczną i biegiem kładzie się pod ławę bo,,,,,,,,,,,,,, tam był właśnie on  czyli KURZ!!!!!!!!!!!!!!! Ośmielił się pokrywać listwę pod ławą, a Monia go stamtąd " wykurzyła".
Kurz może też być inspiracją do pobudzenia emocjonalnego. Monika fascynuje się drobinkami tego świństwa szczególnie kiedy jest dobrze widoczny i "rusza się" w słońcu. Wtedy Monia jest zafascynowana : macha rękami i " buczy".
Już mi dziś zapowiedziała, że ona idzie jutro rano na warsztaty , a mamusia sprząta . Dokładnie pokazała mi gdzie jeszcze w jej pokoju należy się do tego porządnie zabrać.

Tak więc idę zbierać siły na jutrzejszy , kolejny dzień przedświątecznej roboty. Solidaryzuję się ze wszystkimi sprzątającymi : "Niech żyją porządki!!!!!!!!!!!!!!!"

poniedziałek, 12 grudnia 2011

wrzesień,październik,listopad,grudzień

Wrzesień – ciąg dalszy wizyt i konsultacji u lekarzy i w końcu zabieg, który Monia zniosła bardzo dzielnie. Oczywiście nie ominął nas przypadek złośliwości rzeczy martwych. Monia ustawiona na operację, przyjeżdżamy a tu pech, awaria wody i wszystkie zabiegi odwołane. Monia happy, bo jak to? Było obiecane Little Pets Shops i kino? Było! To co rodzice , jak zwykle kultowe „trzeba jechać”! Było nie było, trzeba zaliczyć kino i kupić kolejnego zwierzaka. A zapomniałem, przecież rozpoczął się nowy rok szkolny. Mówiąc szczerze Monia z tego faktu nie była zadowolona symulując od razu bóle tu i ówdzie.

Październik – Listopad, day by day, jak to mówią w krajach anglosaskich, krótka wizyta w Inie, i szarość dnia – prawdziwa, bo nastała jesień.

Grudzień – jak to w grudniu, jest parę kulminacyjnych momentów.  Pierwszy, niezapowiedziana wizyta w Inie. Przyczyn nie będę tłumaczył, ale trzymaliśmy to w tajemnicy przed Moniką. Z perspektywy czasu wiemy, że Monia jak to prawdziwy „autystyk” ważniejsze sprawy ma zaplanowane na parę lat naprzód – tak na parę lat naprzód i każda zmiana codziennego dnia  wprowadza pewien bałagan! Monia jest wtedy bardzo pobudzona.  Tak więc wiemy, że lepiej obudzić ją o 5:00 rano i powiedzieć, że na ten przykład jedziemy do babć  –  Marysi i Janki. Przyjmowane to jest wtedy jako miła niespodzianka, a jak przy okazji opuści jeszcze na dodatek parę dni na warsztatach, to już odlot – in plus oczywiście.  Ogólnie rzecz biorąc chodzi tam bez problemu, ale jak nie musi to nie płacze. Zauważyliśmy z Nutą, że czasami rano symuluje, że boli ją to i owo. Jak jej mówimy, żeby nie  udawała  to się uśmiecha i jednak wstaje z łózka. Generaly speaking , patrząc na tych naszych starszych asów to nie różni się ona swoim zachowaniem od zachowań Pawła i Kacpra.

 No i tak dotarliśmy do 6 grudnia czyli Św. Mikołaja. Nie wiem jak w innych stronach Polski, ale my Kujawiacy wystawiamy 5 grudnia wieczorem na parapet buty, które muszą być wypastowane i wypolerowane. Monia tego oczywiście sama pilnuje. Rano znajdujemy tam albo rózgi albo słodycze. Ja nie chwaląc się raz tylko dostałem rózgę, ale powiem szczerze zasłużyłem ;). Monika wie, ze Mikołaj to w pewnym sensie blef ze strony rodziców i zawczasu na allegro wyszukuje sobie swoje ulubione zwierzaki Little Pets Shop i każe sobie zamówić. Po otrzymaniu przesyłki ładnie ją jej zapakowujemy, koniecznie w kolorowy pakowny papier ze wstążeczkami (najlepiej różowymi) i czeka na Mikołaja. Jaka radość przy rozpakowaniu – nie do opisania.

 I tak moja żono dotarłem prawie do 9 grudnia, reszta w twoich słodkich i potrafiących różne rzeczy rękach (wyszywanie itp.). Pozdrawiam wszystkich, Kuba, Krzysiek, Chriss jak go zwał tak zwał, wiecie o kogo chodzi.

To już historia!

OK Justynko K., I will do it. Chcecie, macie. Żona moja kochana, jedyna, wyjątkowa nie może się zebrać do pisania – miłość do krówek jest większa.  Może ją zachęcę przekupując ją kolejnymi kilogramami tych słodyczy?

W telegraficznym skrócie opiszę życie Moni od lipca do grudnia, a później może pójdzie na bieżąco.

Lipiec – wspaniałe wakacje zaczęliśmy w Nowym Sączu, ale opis wizyty u wujka Staszka, (który zamykał psa w stodole, a Monia go wypuszczała) i Mikołaja już Nuta opisała. Następnie małe przepakowanko (3 godziny) i Monika wyrusza na spotkanie z Neptunem. Jak zawsze zatrzymujemy się na Wyspie Sobieszewskiej ,w ośrodku Melisa. Cisza, spokój, do morza, a w zasadzie do Zatoki Gdańskiej ok 1 km uroczą ścieżką biegnącą przez las. Jest czas na rozmowy, wygłupy, przytulanko, bajka, mówię wam po prostu bajka. Dlaczego wybieramy ten ośrodek?  To też zostało wcześniej opisane, sławetny rok ucieczek Moniki.  Teraz też było miło i przyjemnie, chociaż Monia nie za bardzo była szczęśliwa z powodu braku sieci i to nie tej rybackiej, w którą łapane są flądry i dorsze, tylko tej wi-fi. Nawet  wielki „MAG” w poszukiwaniu sieci Michał M. łapał ją tylko na brzegu zatoki. Ma zresztą zarąbiste zdjęcie z połowu tej sieci.

Pomimo złej pogody panującej w naszym kraju, my zostaliśmy obdarowani słońcem. Oprócz wylegiwania się na plaży, Monia odwiedziła Gdańsk, udając się tam autobusem komunikacji miejskiej, co było dla niej kolejnym fascynującym doświadczeniem. Co ciekawe, Wyspa Sobieszewska połączona jest ze stałym lądem mostem pontonowym i obsługa autobusu przejeżdżając przez niego wyprasza wszystkie osoby stojące – i nie ma przeproś.  Monia mając miejsce siedzące mogła przejechać, Nuta która koło niej stała musiałaby wyjść – gdyby nie młoda kobietka, która ustąpiła jej miejsca  – jeszcze raz dziękujemy. Wracając do zwiedzania Gdańska, Monia zwiedziła jak zwykle dużo ciekawych miejsc zabytkowych jak bar fast-foodu i cukiernię gdzie zaserwowała sobie gofry. Czas szybko płynął, bo w dobrym towarzystwie – MICHALICZKI – zawsze nam dobrze płynie. Oczywiście nie znudziliśmy się sobą i Monia zadecydowała, że wracając do Ina (Inowrocław) musi zaliczyć jeszcze grilla u cioci Beci (Beaty) w Bydzi (Bydgoszczy).  I słowo ciałem się stało, jak zwykle z planów (pobyt 1 dniowy) nic nam nie wyszło i przedłużyło się do 2 dni i pewnie zostalibyśmy dłużej , ale nie mogliśmy przeginać pałki – Babcia Marysia czekała od 2 dni z obiadem.  Monia wniebowzięta bo WI-FI na Kukułczej było zawsze, jest i będzie zawsze.  Zrobiła sobie nawet na stole „ścieżkę” z WI-FI i parę razy się zaciągnęła J.  Po pożegnalnych łzach, udaliśmy się do Babci Marysi, która przebywała w znanym Moni z ucieczek miejscu – Ostrowie.  Krótko mówiąc, pogoda była do bani, a i zdrowie dziadków naszych podupadło, więc tę część wakacji spędzaliśmy jeżdżąc od lekarzy do lekarzy, na szpitalu kończąc. Monia słysząc babciny kaszel powtarzała tylko „do lekarza, do lekarza trzeba”. Moniuli  najbardziej podobała się wizyta u babci w szpitalu. To niestety nie jedyny jej pobyt w takim miejscu w czasie wakacji. Tak minął nam lipiec, urlop taty dobiegł końca i trzeba było wracać do sioła. 

Monia z mamą w Gdańsku



Mama i tata w tym samym miejscu


W oczekiwaniu na gofra


Kacu z gofrem


i po ....................



w drodze nad morze


Monia i fale


M.M. i M.J.-  uzależnieni od "sieci"


Mam już dosyć słońca!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Monia w Ostrowie


i w Przyjezierzu