Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dolny Śląsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dolny Śląsk. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 września 2015

Łagodne lato w 3 odsłonach ...

Oj, nakręciliśmy tych kilometrów, żeby dojechać na nasze ulubione śpiewanki turystyczne, bo wszystkie jakoś tak daleko, zresztą od nas wszędzie daleko :-)
"Kraina łagodności", piosenka turystyczna, studencka, poezja śpiewana .... różnie nazywane są te imprezy, a przyciągają nas jak magnes.
Zazwyczaj to wyrwany z kołowrotu codziennych spraw koniec tygodnia, szybkie pakowanie w piątek, żeby zdążyć jeszcze na wieczorny koncert, przedrzemać noc, coś zobaczyć w sobotę, znowu koncerty wieczorem i po zarwanej nocy powrót do domu ... istny maraton.
Pierwszym była "Kropka" w Głuchołazach.
Zaklepany nocleg okazał się być rozgrzebanym placem budowy, ale nie ma tego złego:-) wylądowaliśmy w pobliskim Jarnołtówku pod Biskupią Kopą i to był strzał w dziesiątkę!
Lubimy to miasteczko przygraniczne,  można na Czechy wyskoczyć ... tutaj zawsze sięgam do opisów W'kraja. Znowu wybraliśmy się do Rejviz, ścieżką przyrodniczą na Mechowe Jeziorko ...



... ogromne torfowisko, mchy jak puszyste dywany ... to mech torfowiec, interesujący dla mnie ze względu na pszczoły ...


Wspaniale utrzymuje wilgoć, pszczoły zbierając z niego wodę przy okazji pobierając lecznicze składniki ... zresztą mamy przecież preparaty torfowe prof. Tołpy ... jest tylko jeden szkopuł, jest pod ochroną. Tak się czasami zastanawiam, czy osuszanie mokradeł nie wyrządza większej szkody roślinom aniżeli garstka mchu w poidełku dla pszczół:-)
Mimo, że nocowaliśmy pod Biskupią Kopą, powędrowaliśmy na bliźniaczy Zlaty Chlum z wieżą widokową, koło Jesenika ...


... i cudownymi widokami dookoła ...


Wieczorne koncerty w parku zdrojowym głęboko zapadły w pamięć ... cała widownia nuciła stare piosenki turystyczne razem z SETĄ czy Wolną Grupą Bukowiny, Mikroklimatem ... osobliwe to uczucie poznać twórców piosenek, które brzmią przy ogniskach od wielu lat.
Ale objawieniem, jak dla nas, okazał się zupełnie nieturystyczny Zespół Reprezentacyjny, który z turystyką ma tyle wspólnego, co dojazdy na koncerty, jak sami to określili ...


Jarosław Gugała, Filip Łobodziński, którego pamiętamy z roli Dudusia w "Podróży za jeden uśmiech" ... oooo! dali panowie czadu.
Za dwa tygodnie pojechaliśmy znowu na Dolny Śląsk, do Szklarskiej Poręby, do bazy "Pod Ponurą Małpą" ... pod wielką sosną mamy tam swoje miejsce od kilku lat. Ale na wędrówkę ciężko było się zdecydować, bo Karkonosze trochę schodziliśmy, Izery też, więc wybór padł na zamek Chojnik. Wybraliśmy szlak spokojniejszy, gdzieś z boku, ale samo podejście bardzo widokowe ...



Przerzuciliśmy się też na Czechy, ale jesteśmy mocno zawiedzeni ... coś nam się wydaje, że mnogość terenów narciarskich rozpuściła naszych sąsiadów jak dziadowskie bicze ... zażądali taką cenę za parking, że niemoralnym byłoby ją uiścić:-) uciekaliśmy stamtąd w te pędy, mimo, że chcieliśmy pójść na Medwedina, popatrzeć na Karkonosze z południa.
Z kolei dla porównania, przygraniczne tereny koło Głuchołazów wielce sympatyczne, i za złotówki można kupić, i bilety wstępu, i ludzie jacyś milsi.
Nie będę zanudzać listą kolejnych wykonawców, bo za bardzo nie zmieniają się, tylko dochodzą nowi.
Oglądam się na plac za nami, zawsze wypełniony po brzegi ludźmi, atmosfera swojska ...




Zawsze bardzo wcześnie rano wracamy z tych wojaży, żeby zdążyć przed korkami na bramkach autostrady ... nie lubię autostrad, przerażają mnie te prędkości, a z drugiej strony pozwalają szybko przemieścić się ...
I trzecia odsłona łagodnego lata, już na sam koniec sierpnia ... Danielka w Ujsołach na Żywiecczyźnie, w studenckiej Chałupie Chemików... tutaj nocleg na kempingu pod namiotami, mycie w potoku, a do tego wielu znajomych, poznanych na forum bieszczadzkim, z którymi spotykamy się czy to w bacówce Pod Honem czy na Jamnej ...



Było bardzo gorąco, więc wielką przyjemnością było spędzanie czasu nad chłodnym potokiem, taplanie się w wodzie, przy wtórze gitar, skrzypeczek, fujareczek, a nawet z plackami ziemniaczanymi ...





... i kuszenie śpiących zapachem :-)


Ciepłe wieczory rozbrzmiewały klimatyczną muzyką, przyjechał m.in. Czerwony Tulipan, Lubelska Federacja Bardów, Chwila Nieuwagi, ale moim numerem pierwszym był zespół Byle do góry& Labolare ... taka jest dla mnie piosenka turystyczna ...


Mimo upału poszliśmy trochę w górki, w lasy pełne słodkich malin, jeżyn, kwitnących dziewięćsiłów i goryczek ...



Wracaliśmy południem kraju, przecinając Podhale, omijając Zakopane, a potem Słowacją. Zobaczyłam w ten niedzielny poranek, po raz pierwszy w życiu, jak góralki idą do kościoła w kwiecistych spódnicach, kolorowych chustach z frędzlami, zarzuconych na ramiona, gdzież u nas jeszcze zachował się taki zwyczaj szanowania regionalnych strojów?


Od wczoraj z lekka deszczy, z doliny podnoszą się mgły, pochłodniało ... dla mnie ulga przy pracy ... sklejam misternie kamienie betonem w murki ścienne, oporowe, uładzam obejście ... malutka kielnia mą przyjaciółką:-) byle zdążyć przed zimą!


 Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!



poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Izerskie zaległości ...

Nie tak łatwo wydostać się sobotnim rankiem ze Szklarskiej Poręby.
Pani w okienku jakiegoś biura podróży poinformowała nas, że do Świeradowa nie jeżdżą busiki, tylko najprawdziwsze autobusy komunikacji publicznej, i trzeba zobaczyć na rozkładzie jazdy ... tak, jedyny odjeżdża o 9.40, i choć to tylko 20 km, dla nas za późno.
A chcieliśmy podjechać wcześnie rano właśnie do Świeradowa, przejść górą ze Stogu z powrotem do Szklarskiej ... no cóż, trzeba było z lekka skorygować plany, pojechaliśmy autem i ze Stogu poszliśmy na Smrk, jak dwa lata temu ...


Pogoda wyklarowała się całkiem znośna, w porównaniu z mgłami karkonoskimi z poprzedniego dnia, chętnie skorzystaliśmy z kolejki i za chwilę już maszerowaliśmy raźno skalistą drogą. Trochę ludzi na szlaku, bo to sobota, ale o ileż mniej niż wczoraj, a raczej całkiem znośnie ...


Wokół poduchy borówczysk, słychać głosy jagodziarzy, to tutaj, to tam, co niektórzy odpoczywają w cieniu ... nie sposób nie skorzystać, skoro tuż przy ścieżce tyle fioletowych owocków ... fioletowe palce, usta, zęby ...


... przy szlaku całe mrowie motyli na rozkwitłych badylkach, także na wilgotnych kamieniach ścieżki, podfruwają co kawałek, aż człowiek boi się, że nadepnie ...


Pachnąco, pachną trawy, świerki, wiatr przynosi ciepłe tchnienie z nagrzanych łąk ... doszliśmy do pomnika poety, którego zdjęcie to chyba każdy posiada w swoim zbiorze, każdy, kto tamtędy wędrował ...


... a za chwilę wieża widokowa na Smrku ...


Tym razem odważyłam się bardzo, bo ostatnio lęk zatrzymał mnie na pierwszym tarasie ... nie patrz pod nogi, nie patrz pod nogi ... doszłam na ostatni taras, wiatr gwizdał w ażurowych podestach, cała konstrukcja leciutko drżała ... patrzyłam na cztery strony świata ... szkoda, że widoki trochę przymglone.




I tak patrząc na północ, czy to ze Stogu czy teraz, ze smrkowej wieży, miałam świadomość istnienia gdzieś tam, na pogórzu, licznych miejscowości, poznanych z zaprzyjaźnionych blogów ... Gierczyna, Rębiszowa, Przecznicy, Janic, Kłopotnicy, Mirska, gdzieś dalej Zapusta, a po drodze, w okolicach Jeleniej mignął mi drogowskaz do Jawora ...
Ech, gdyby tak mieć trochę więcej czasu, przewędrować na spokojnie tyle miejsc, a tu wszystko wyrywane, szybko, szybko, bo nie zdążymy ... jeszcze z godzinka snu, żeby nie podrzemywać wieczorem ... nie mamy urlopu jako takiego, jak zdarzy nam się tydzień na wymarzony, bałkański wyjazd, to wszystko ... i zazwyczaj każdy taki wypad to maraton i wyścig z czasem ...


A w sobotni wieczór na bazie już więcej ludzi, zjeżdżają z każdej strony, rozkładają się na placu przed estradą ... my pod swoje drzewko na uboczu, siedzimy tam każdego roku ...


Zespól o nieco kontrowersyjnej nazwie, Go i Rado wiedzą, w czym rzecz ...Zgórmysyny ...


... Bieguni ...


... Tomek Wachnowski ...


... Leonard Luter ...



Rozśpiewaliśmy się na wesoło w rytm "Piosenki o Marianie" ... to wielka przyjemność obserwować wykonawców na scenie, którzy bawią się tym, uśmiechają, łatwo nawiązują kontakt z publicznością ...
a płytę Leonarda kupiliśmy sobie na bieszczadzkim Rozsypańcu ... słuchamy, słuchamy ...


... zespół Bez Idola ...


... za chwilę wystąpiła z nimi Krystyna Lisiecka, o której wspominałam w poprzednim wpisie giełdowym ... ja cię! jakie głosisko ...


Kolej na zespół FART ... jesteśmy osłuchani z ich płytą, znamy piosenki ... doszła do zespołu urocza skrzypaczka ...

Niech struny niosą muzykę o życiu
O tym co nie da się zmazać z pamięci
O tym że wiemy że jeszcze jesteśmy
I jak da Bóg za rok też będziemy

...muzyko wierna, muzyko gniewna, ileż radości w tobie i łez
... ile ty musisz mieć w sobie piękna, by lody stopić z naszych serc ...


Zrobiło się już bardzo późno, bo prawie druga nad ranem w niedzielę, a my o szóstej mamy już wyjechać w drogę powrotną ... pożegnania, do zobaczenia za rok pod tym samym drzewem ...
Jeszcze odbiliśmy do Stróży, po gałązkę lipową, do okulizacji oczek, o czym pisałam Wam już wcześniej ...
Zdążyliśmy przed kolejkami na autostradzie przy punktach poboru opłat, włóczyliśmy się potem powoli do domu przez urokliwe pogórza ... Artambrozjo, jak przepięknie w Twojej okolicy ...


I jeszcze wczesnoporanna Szrenica w chmurze ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Na Zachód z przygodami ... niezwyczajne spotkanie ...

Jak co roku, wybraliśmy się do Szklarskiej, pod Ponurą Małpę, na giełdę piosenki "łagodnej".
"Czołg"  przygotowany, pobudka trochę po północy, kawa i można jechać. Popatrywałam na prognozy pogody, miało trochę padać, trochę słońca, temperatury znośne ... będzie dobrze.
Dojechaliśmy do Tarnowa, w pewnym momencie "czołg" przestaje ciągnąć, silnik wyje, a on nie jedzie ... zatrzymaliśmy się na jakiejś bocznej ulicy, słońce ledwie wstawało, co tu można o tej porze?
Mąż uruchomił ponownie, z biedą ruszyliśmy, na następnym rondzie to samo ... z bólem serca, po szybkiej naradzie odwrót w kierunku domu ... żebyśmy tylko gdzieś nie stanęli, a tu jak na złość czerwone światło, czerwone ... tym sposobem doturlaliśmy się z powrotem do domu, na śniadanie, a w domu wielkie zdziwienie, skąd my tu? ... zapomnieliśmy ryby nakarmić, mówimy.
Mąż mówi, że "głupi ma zawsze szczęście, ale tylko co drugi głupi" ... my znaleźliśmy się w tej drugiej grupie, bo "czołg" odmówił współpracy pod samym domem, już biegi nie wchodziły.
I po naradzie męskiej części rodziny "czołg" poszedł do mechanika, rozsypana jakaś tarcza w skrzyni biegów zamówiona, syn pożyczył nam swoje auto, przepakowanie, znowu kawa w domu, i ruszamy ponownie w tę samą drogę, w największy ruch i skwar, ale co tam, jakoś przetrwamy.
U nas ponad 30 stopni upału, a już w okolicach "Roklou" temperatura coraz niżej, z 30 zrobiło się 18, leje jak z cebra ...


...  do Szklarskiej jeszcze ponad 100 km, może być różnie.
I rzeczywiście, lanie z nieba ustało, chmury podniosły się, i w całkiej przyzwoitej pogodzie dotarliśmy po 17 na kwaterę. Po szybkim posiłku pozliśmy pod Ponurą Małpę, ze swoimi krzesełkami, z wielkim parasolem i ciepło ubrani, koncert już trwa, kolejni wykonawcy, znajome piosenki, śpiewamy razem z nimi, degustujemy ciemne piwo czeskie z kramu "Ryżi pivo z hor" ...


... Cóż ci po wędrowaniu, młody, posępny człowieku, gdzie cię licho niesie, co widzisz na brzegu,
    spójrz na taflę potoku, swe podarte łachmany, gdzie, człowieku, cóż ci po wędrowaniu ... mój Boże, wieki tego nie śpiewaliśmy. Ludzie zaczynają się dopiero schodzić, zajmować miejsca, rozkładać karimaty, śpiwory ...


Krystyna Lisiecka, od lat przyjeżdża tutaj, teraz w szanownym jury giełdy, ale jej "Babka" jest moją ulubioną piosenką, charakterystyczny głos z takim "wibrattem", na pewno jakoś fachowo to się nazywa, ale tego nie można nauczyć się, to się ma ...


Tegoroczny motyw przewodni giełdy, bo już 47, do tego tramwaj z "szarym łosiem", i kolejny zespół "Zielony szlak", potem następni, ale nie potrafię ich nazwać ...



O! i tutaj patrzę, a mężowi opadła głowa nisko, już podrzemuje, zmęczony, cały czas za kierownicą, niewyspany ... idziemy odpocząć. Przed nami ciężka droga, bo trzeba wydrapać się pod górę ostro, potem łagodniej, ale krok za kroczkiem dotarliśmy w końcu na zasłużony wypoczynek.
Na następny dzień mieliśmy w planie wyjechać na Kopę, przejść górą szlakiem nad Samotnią, i właśnie z góry spojrzeć na jeziorka, na schronisko ...


... ale niestety, napłynęła gruba warstwa chmur, widoki zamykały się z chwili na chwilę ... pójdziemy tak, jak w zeszłym roku ... no cóż, będzie powtórka, ale jakże urocza ...


... to wielce budujący obrazek spod Samotni, rosną nam godni następcy ...


Sporo przed schroniskiem wypatrzyliśmy na kamieniu dostojnego zwierzaka, żbik pewnie, mówię, ale to schroniskowy kot ma tak szerokie pole działania ...


A wokół cudowne okoliczności przyrody, kwitnące tojady, wrzosy, naparstnice, którę nieustannie wprawiają mnie w podziw, bo jakże? u nas w ogrodach, a tutaj, ot, tak sobie rosną na każdym kroku ... a mgła schodziła coraz niżej, do Karpacza nam towarzyszyła ...



Wszędzie szum wody spadającej po głazach, na początku potok dziko, uroczo przemyka w dół ...


... by potem, spiętrzony na sztucznej kaskadzie, stworzyć ścianę wody ...


Doliną Pląsawy, drogą Bronka Czecha dostaliśmy się w punkt wyjścia, i wróciliśmy do bazy. Kapkę snu i z powrotem krzesełka pod pachę i na wieczorne zaśpiewy ...


Po drodze stanął nam dom "głowie", do licha, trzeba mieć fantazję, żeby zbudować sobie takie domostwo, i wprawić wszystkich w osłupienie, z różnych powodów. Na scenie kolejne zespoły, różne xxx-lecia, gratulacje, i śpiewamy razem z nimi ...


... Labolare ...

... Browar Żywiec ...


... męska część Wolnej Grupy Bukowina ...
... wśród widowni mignęła mi znajoma twarz, wąsy, okulary, do licha, to niemożliwe!!!! nie, no poznaję ten sweter, który Gosia pokazywała na blogu, robiony na wzór łemkowskiej koszuli z krzyżykowym haftem, przecież to Radek i Gosia ... a na kamieniach bawi się z dziećmi nikt inny, tylko Cyprian Prezes ... teraz już byłam pewna ... Gosiu, to ja, Maria z Pogórza ... Uściskom nie było końca, doszedł do nas Radek, a Gosia mówi, że przyuważyli już wczoraj mój warkocz i chustkę, tylko nie byli pewni ... Co za spotkanie, trzeba było jechać ponad 600 km, żeby poznać sąsiadów zza Sanu, z Ogarzego Pogórza! ... nie mogliśmy się nagadać, jakbyśmy znali ich od zawsze ...
Rado wystąpił w konkursie giełdowym, został zaproszony na niedzielny koncert laureatów, niestety, nie widzieliśmy jego występu, ani w eliminacjach, ani w niedzielę, ale to żadna strata ... mamy obiecany prywatny koncert, już na "naszej ziemi" ... a ja jestem dumna, że śpiewał piosenki o pogórzu, bo jak mówił, w każdej jego piosence jest o tej krainie ...


Potem wystąpił Szymon Zychowicz ...


... Piotr Bakal ...


... Maciej Służała ... co za głos! grzmiący, potężny, dwie piosenki śpiewał acapella, widownia zamilkła zasłuchana ...


... Leszek Kopeć, niewidomy bard z Wrocławia, radiowiec ... człowiek niezwykle ciepły, przyjazny ...


...Za Mało Piwa ... jejku, przecież ich znamy, śpiewali dwa tygodnie temu hymn kropkowy w Głuchołazach ... śpiewanie sprawia im radość, to widać po uśmiechach na twarzy, nie są spięci, i tak ma być ... ale tego nie można powiedzieć o wszystkich wykonawcach, hm! co niektórzy uważają się za gwiazdorów, ba, nawet sztorcują publikę ...


... Piotr Płaza, Płazior, jak go nazywają ... i tutaj zakończyliśmy nasz udział w koncercie, bo zrobiło się już koło drugiej nad ranem, a my chcieliśmy jeszcze w górki polecieć, trzeba przespać się odrobinę.
Na bazie płonie bez przerwy ognisko, przy nim zbierają się śpiewający do białego rana. Pewnie i my kiedyś skusimy się na nocleg tutaj, pod namiotem, kiedy już złazimy trochę okolicę, bo na razie wybieramy kwaterę ... nie da się śpiewać do rana, i coś jeszcze skubnąć dla ducha i trochę powędrować. Jednak te kilka dni pod Ponurą Małpą ma zupełnie inny wymiar, będąc tam na bieżąco, wśród tych ludzi, a nie tak jak my, dochodzący tylko na wieczór. I powtórzę po raz nie wiem już który, to jest inna kategoria ludzi, wrażliwych, przyjaznych, uśmiechniętych, bez spinania, zadęcia i udawania...


Strasznie dużo Wam tu naopisywałam, a można by jeszcze więcej, żeby to wszystko opowiedzieć.
W każdym razie, impreza bardzo klimatyczna, jedyna w swoim rodzaju, nasza najulubieńsza. Zrobię jeszcze jeden wpis z soboty, o wędrowaniu na zachód, już w spokojniesze rejony, w Izery.


Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny, trzeba mi poszukać jakiejś ochłody, bo zapowiadają temperaturę odczuwalną 37 stopni ...bywajcie zdrowi, pa!




Dopisek: Teraz jadę na Pogórze, kosić trawsko, przepraszam, że nie zdążyłam odpowiedzieć na Wasze komentarze, postaram się po powrocie, pa!