Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura indyjska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura indyjska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 maja 2013

SIOSTRA MOJEGO SERCA, CHITRA BANERJEE DIVAKARUNI


Suda i Andżu urodziły się w tym samym dniu, w tym samym domu w Kalkucie. Ich ojcowie zginęli tuż przed ich urodzeniem, wychowywane więc są przez matki, a konkretnie przez trzy matki. Andżu urodziła się pierwsza,  Suda została zaś wywołana na świat płaczem Andżu. Dziewczynki od samego początku lgną do siebie, są siostrami serca, rozumieją się bez słów i bywają momenty, że potrzebują siebie nawzajem bardziej, niż swoich matek. Są jednak rzeczy, które ich różnią. Andżu, dziewczyna o przeciętnej urodzie, pochodzi ze starej, bardzo szanowanej rodziny, odziedziczyła miłość do książek i spędza sporo czasu w rodzinnej księgarni, gdzie zaczytuje się dziełami miedzy innymi Virginii Woolf. Suda jest bardzo piękna, ale jest tylko ubogą krewną, która żyje na łasce rodziny  Andżu. Dziewczyny łączy niesamowita więź, ale zostaje ona nadwątlona, kiedy Suda poznaje mroczny, rodzinny sekret dotyczący jej ojca, który kładzie się cieniem na całym jej życiu. Uważa ona, że powinna odkupić winy przeszłości i zrobić wszystko, aby Andżu była szczęśliwa. Cena, którą przyjdzie jej zapłacić, jest faktycznie wysoka i będzie musiała poświęcić wiele. Czy jednak osiągnie zamierzony cel? Wszak życie płata różne figle...

Chitra Banerjee Divakaruni, sama wychowana na styku dwóch kultur, napisała dobrze skonstruowaną powieść, która jest w stanie przybliżyć czytelnikowi z zachodu problemy ludzi z wyższych kast żyjących  w Indiach, ale bez wgłębiania się w detale, zazwyczaj dla przeciętnego mieszkańca zachodu niezrozumiałe. Może dzięki temu niektóre problemy zostały potraktowane powierzchownie, ale dzięki temu zabiegowi książka na pewno zyskała wielu czytelników. Rola kobiety w Indiach i jej ograniczenia, aranżowanie małżeństw, aborcje na dziewczynkach - to tylko część problemów, które poruszyła autorka, a które stanowią jedynie tło dla głównego tematu książki, którym jest niesamowita więź łącząca dziewczyny. Głos w książce naprzemiennie oddawany jest Sudzie i Andżu, dzięki czemu możemy poznać te same historie widziane z różnych perspektyw, co dodaje dramatyzmu całej historii. Wiele w tej książce nieoczekiwanych zwrotów akcji, wiele tragedii i wylanych łez, a autorka potrafi poprowadzić opowieść tak, że momentami naprawdę przykuwa do fotela.  Chitra Banerjee Divakaruni, autorka „Mistrzyni przypraw”, i do tej książki przemyciła wiele indyjskich smaków i zapachów, oplotła wszystko jedwabnym, kolorowym sari, a ten powiew egzotyki dodaje uroku tej, napisanej lekkim językiem, książce.

To naprawdę dobre, porządne czytadło, idealne na jeden czy dwa wieczory. Gdybym czytała „Siostry mojego serca” dziesięć lat temu, śledziłabym pewnie losy Sudy i Andżu z większymi wypiekami na twarzy, ale teraz, mam wrażenie, że podobnych historii, nawet osadzonych w innych kulturach, przeczytałam już wiele i niewiele z nich zostało mi w głowie. Pewnie za jakiś czas będzie podobnie z „Siostrą mojego serca”. Może nie zostałam gorącą wielbicielką pióra Chitry Banerjee Divakaruni, ale całkiem przyjemnie mi się czytało i z chęcią sięgnę po „Lianę pragnień”, aby poznać kolejne losy Sudy i Andżu. Chociażby dlatego, że nie lubię zostawiać niedokończonych historii.



___________
Chitra Banerjee Divakaruni, Siostra mojego serca, przeł. Klaudia Michalak-Palarz, Zysk i S-ka, Poznan 2003, s. 347.

Pierwsze zdanie: Dawne podania mówią, że pierwszej nocy po narodzinach dziecka sam Bidhata Purusz zstępuje na ziemię, aby zdecydować, jaki czeka je los. 

Ostatnie zdanie: Wilgotne od deszczy słońce przeciska się przez chmury, by otoczyć nas niepewnym, świętym blaskiem. 


-----------------------------

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Z literą w tle, Trójka e-pik, Z półki - 2013, W prezencie

Image and video hosting by TinyPic

czwartek, 21 lutego 2013

BIAŁY TYGRYS, ARAVIND ADIGA


Czy macie ochotę na podróż do bollywodzkich Indii, tych cukierkowych, kolorowych, z roześmianymi dziewczynami tańczącymi w różnobarwnych sari? Zobaczyć Tadż Mahal? Jeśli tak, to nie sięgajcie po tą książkę.
W „Białym Tygrysie” nie znajdziemy ferworu kolorów, to świat czarno-biały, śmierdzący i lepki od brudu.

Balram Halwai chłopak ze świata Ciemności (niskich kast), urodził się w Laxmangarh, gdzie szczytem marzeń była praca, w której można było nosić uniform. Na przykład konduktora. To miejsce, gdzie ma się szczęście, jesli udało się skończyć kilka pierwszych klas szkoły i nauczyć jako tako czytać oraz liczyć. Wtedy można nawet coś przeczytać, a posiadać i czytać książkę jest już przywilejem zarezerwowanym głównie dla wyższych sfer. Balram nie wie, kiedy się urodził, nie nadano mu także imienia, zrobił to nauczyciel, który w szkole nie mógł go nazywać po prostu „chłopcem”, tak jak przez wiele lat nazywano go w domu. Różni się jednak od swoich rówieśników, krewniaków i ludzi wokół, bo widzi to, czego nie widzą inni.
„Dawniej w Indiach było tysiąc kast i ludzkich losów, teraz są tylko dwie kasty: Wielkie Brzuchy i Małe Brzuchy. I tylko dwa możliwe losy: zjesz albo zostaniesz zjedzony”. Rozumie, że życie jego i jemu podobnych nie jest dobre, że można inaczej i pragnie tego z całych sił. I Balram się uczy, pilnie i wnikliwie, sam nadał sobie przydomek Białego Tygrysa, wierzy bowiem, że jest jak „najrzadsze zwierzę w dżungli, stworzenie, co pojawia się raz na pokolenie”.  Balram patrzy, obserwuje, podsłuchuje i wyciąga wnioski, toteż stosunkowo szybko zdobywa swój upragniony mundur, który w rodzinnej wiosce jest przedmiotem dumy jego rodziny. Co prawda nie jest to uniform konduktora, ale szofera – służącego pana Ashoka. Dzięki temu ogląda Indie, o których nie miał pojęcia. Świat korupcji, biedy, slumsów, prostytutek. Przez szybę może również podglądać świat bogatych, do którego on – urodzony niewolnik - teoretycznie nigdy nie będzie miał wstępu. Ale Balram chce więcej, więc kiedy nadarzy się okazja – skorzysta z niej dziwiąc się jednocześnie, dlaczego nie widział wcześniej tego, co oczywiste. Pojawia się w jego umyśle natrętna myśl:
Całe lata szukałem klucza,
Lecz drzwi były zawsze otwarte”.

Powieść, która mogłaby być, jak mówi Balram „Autobiografią niedouczonego Hindusa”, napisana jest w postaci listów do premiera Chin, który ma odwiedzić Bangalur. Bohater powieści stwierdza, że jego obowiązkiem jest przedstawienie jak jest naprawdę, bo nie wątpi, że premierowi zostanie pokazana cukierkowo-eksportowa wersja Indii. Szczerze? Nie przekonało mnie to. Rozumiem jednak, że jest to celowy zabieg, który ma pokazać Indie ludziom, którzy tego kraju nie znają i prawdopodobnie nie mówiąc w hindi i mając jasną skórę- nigdy nie poznają. Autor ma więc pretekst, aby opisywać ten kraj i przedstawiać zjawiska zachodzące w społeczeństwie bardziej dokładnie. To otwieranie oczu ludziom, którym Indie znane są jedynie z wycieczek z przewodnikiem, z broszur reklamowych , krótkich artykułów w gazetach i powierzchownych programów telewizyjnych. 

Aravind Adiga, reporter Times’a patrzy uważnie i widzi szczegóły z życia, które innym mogłyby umknąć, potrafi też o nich pisac krótko i celnie, bez owijania w bawełnę. Pisze o tym, o czym niewielu odważyło się napisać.
"Setki bladych kur i bajecznie kolorowych kogutów upchniętych ciasno w klatkach z drucianej siatki, tak ciasno jak robaki w brzuchu, dziobiących się, srających na siebie, ledwo w tym ścisku mogących oddychać. Klatka wydziela okropny smród - smród przerażonego opierzonego mięsa. Nad takim kojcem siedzi na drewnianym podeście uśmiechnięty od ucha do ucha młody rzeźnik i demonstruje mięso i organy właśnie zarzniętych kurczaków, jeszcze obślizgły od ciemnej krwi. Koguty w kojcu czuja dolatujący z góry odór, widzą leżące wokół wnętrzności swych braci. Wiedzą, że teraz kolej na nie. Ale się nie buntują. Nie próbują się z kojca wydostać. Dokładnie tak samo postępuje się w tym kraju z ludźmi".
Widać w tej książce troskę o sytuację w Indiach, którą podkreśla kilkakrotnie dobitnym “What a fucking joke” oraz próbę odpowiedzi na pytanie, dlaczego praktycznie nic się nie zmienia.

“Biały Tygrys” to książka za którą autor dostał Nagrodę Bookera w 2008 roku. Napisana błyskotliwie, miejscami dowcipnie, a miejscami ostro historia,  którą czytało mi się dobrze, ale bez rewelacji. Nie jest dla mnie aż tak odkrywcza, bo temat drugiego oblicza Indii, ostatnio dosyć często eksploatowany, znany jest mi już z innych książek, to jednak, jako pisarski debiut, zachęciła mnie do przeczytania w przyszłości kolejnych powieści Adigy. Chętnie poobserwuję w jakim kierunku rozwinie się talent autora i czy z reportera zmieni się w pisarza.




____________________
Aravind Adiga, Biały Tygrys, przeł. Ludwik Stawowy, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, s. 256.

Pierwsze zdanie:
Adresat:
Jego Ekscelencja Wen Jiabao
Gabinet Premiera
Pekin, stolica miłującego pokój państwa Chiny
Ostatnie zdanie:
Szczerze oddany,
Ashok Sharma
Biały Tygrys z Bangaluru
boss@whitetiger-technologydrivers.com

---------------------------

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania  Z półki - 2013 Pochłaniam strony, bo kocham tomy. 



Image and video hosting by TinyPic


wtorek, 18 września 2012

SLUMDOG. MILIONER Z ULICY, VIKAS SWARUP



Cztery lata temu o „Slumdogu. Milionerze z ulicy” było głośno, głównie za sprawą filmu, który został uhonorowany ośmioma Oscarami, a także innymi nagrodami, w tym Złotymi Globami. Oscarowe filmy oglądam, miałam jednak ogromną ochotę poznać pierwowzór literacki. Tak więc książka Vikasa Swarupa wylądowała na liście „must have” oraz w wirtualnym koszyku, a później została zapomniana. Niedawno otrzymałam ją w prezencie, a że miałam ogromną ochotę na lekturę czegoś, co wciągnie mnie bez reszty, a jednocześnie nie będzie wymagało zbytniej gimnastyki umysłowej - wybrałam właśnie „Slumdoga…”.

W indyjskiej wersji „Milionerów” stawką jest miliard rupii, a drogą do tej wielkiej wygranej 12 pytań. W programie bierze udział osiemnastoletni Ram Mohammad Thomas, dziecko indyjskich slumsów, sierota, która nigdy nie uczęszczała do szkoły, ani nie przeczytała żadnej książki. Koło fortuny jest wyjątkowo dla niego przychylne – odpowiada na wszystkie pytania i wygrywa najwyższą stawkę w historii.  Organizatorzy programu są jednak oszustami, nie spodziewali się, że ktoś sięgnie po wygraną tak szybko po rozpoczęciu emisji, planowali to dopiero za jakieś osiem miesięcy, po osiągnieciu zysków z reklam. Ba! Nie posiadają nawet takiej sumy! W związku z tym Ram osadzony w więzieniu, gdzie poddawany jest torturom, aby przyznał się do popełnienia domniemanego oszustwa. Pomocną dłoń podaje mu adwokatka Smita, która podejmuje się jego obrony i to właśnie jej Ram opowiada o swoim życiu, które dostarczyło mu odpowiedzi na wszystkie pytania teleturnieju.  Życie Rama jest niezwykle burzliwe i dramatyczne, dotknęły go bezpośrednio lub pośrednio wszystkie okropieństwa świata, które mogłyby się stać materiałem nie dla jednej, ale dla kilku książek. Czy uwierzymy Ramowi i czy uwierzy mu Smita? Czy zostanie mu wypłacona nagroda? Wszyscy, którzy film widzieli stwierdzili, że rożni się on bardzo od książki i zobaczenie go przed przeczytaniem „Slumdoga” nie zepsuje wrażeń z lektury. Ja jednak tak polubiłam głównego bohatera oraz kilka innych postaci, ze filmu oglądać raczej nie zamierzam. Może kiedyś, gdy wrażenie po jej przeczytaniu będzie już mocno wyblakłe.

Ile wszyscy wiemy o Indiach patrząc na nie głównie przez pryzmat Bollywoodu oraz Tadź Mahal? Owszem zdajemy sobie sprawę, że istnieje tam bieda, ale czy wiemy na jaką skalę i z czym musi się borykać zwykły szary obywatel tego pięknego kraju? Niespotykana historia opowiedziana w niekonwencjonalny sposób pokazuje nam sceny z życia Indii, zaczynając od ich najczarniejszej, najbrudniejszej strony. Dowiemy się więc jaki los spotyka sieroty, zetkniemy się z mordercami, złodziejami i stręczycielami. Nie chce przez to powiedzieć, że to jedyne prawdziwe oblicze Indii. O nie. Jest jednak nieco inne od tego stereotypu, który zazwyczaj serwują nam media i co poniektóre książki.

„Slumdog. Milioner z ulicy” podobał mi się bardzo. Ciekawa, trzymająca w napięciu lektura z górnej półki czytadeł.




Vikas Swarup, Slumdog. Milioner z ulicy, przeł. Łukasz Praski, s. 275, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.



-----------------------------
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z literą w tle".