Uwielbiam wracać do domu
Nie ważne skąd, nie ważne po jakim czasie
Gorzej znoszę wyjazdy, zawsze boli mnie głowa
Wracam za to jak na skrzydłach, najchętniej najkrótszą i najszybszą trasą ;) Przerwa na obiad czy kawę bywa wtedy udręką
(Choć tym razem obiad był naprawdę pyszny:
KLIK
Polecam to miejsce wszystkim jadącym lub wracającym z Helu, dorsz w borowikach mmm... rewelacja!)
Powroty z wakacji, choćby takich króciutkich jak nasze ostatnie, zawsze owocują jakimiś wnętrzarskimi zmianami.
Może to efekt myślenia o domu z dystansu, może dobrze pomieszkać czasami w namiocie?
Mam wtedy zdwojone poczucie tworzenia mojej własnej osobistej domowej atmosfery. Zmiany są raczej kosmetyczne, choć apetyt zwykle mam większy. Poduchy dostają inne powłoczki, zamieniają się miejscami szafki, stół zmienia zupełnie charakter, raz jest pastelowo, innym razem soczyście...
Wczoraj na dobre wpadłam w wir dopieszczania chałupki, nawet w kominku/kozie, do której mamy niestety w zwyczaju ładować papierzyska, postanowiłam wreszcie posprzątać. I mimo dwudziestu paru stopni na dworze, podpaliłam cały ten bałagan, potem zgarnęłam popiół na kupkę, wymiotłam i na koniec piękny nowy, drewniany stosik ułożyłam, by w czarną odchłań nie musieć patrzeć przez kolejne ciepłe tygodnie. Jakież było moje zdziwienie gdy po jakimś czasie usłyszałam szum płonącego ognia. Cały piękny stosik z suchutkiego, wysezonowanego drewna zaczął się zmieniać w gorący jak piorun żar. Na zewnątrz mimo wieczornej już pory nadal było ponad 20 stopni, a nam w domu buchał gorącem kominek ;)
W sypialni na poddaszu mieliśmy istną saunę! Taka to ze mnie spryciara ;)
Dziś na parterze panuje przyjemny chłodek, zasłonki powiewają na wietrze, czyli jest super
W dzbanku kwintesencja lata
Po kwiaty dzikiej marchwi nie muszę chodzić daleko, rośnie na moim ugorze z przodu działki, na mojej achillesowej ogrodniczej pięcie. Dzika marchew jest jedynym pozytywnym jej aspektem
Takie to moje Minty letnie domowe klimaty
Dla ochłody kręcę lody
Wczoraj zrobiłam malinowo- jogurtowe
Są przepyszne, dlatego dzielę się z Wami przepisem
Potrzebujesz:
1 kg malin ( 2 foremki )
2/3 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki wody
małą śmietankę 30%
2 małe jogurty naturalne
Foremki do lodów na patyku lub duży pojemnik
Maliny wsyp do garnka, dodaj cukier i wodę
Zagotuj, zostaw jeszcze przez kilka minut na ogniu mieszając od czasu do czasu
Miękkie maliny wraz z sokiem przelej i przetrzyj przez sitko
Do wystudzonego soku wlej śmietankę i jogurt
Wymieszaj i napełnij foremki
Jeśli używasz dużego pojemnika pamiętaj, że lody w trakcie mrożenia trzeba kilka razy zamieszać, 5-6 w ciągu 2-3 godzin
Dzięki temu w lodowej masie nie będzie wodnych bryłek lodu, będą gładkie i puszyste
Ja zrobiłam i takie i takie
Użyłam mojej starej silikonowej foremki, z dalszą produkcją czekam jeszcze na taką:
KLIK.
Turkusowy stołek znajdziecie tu:
KLIK
W Minty klimaty wpisał się na 102 :D
Na zdjęciach widać też m.in:
Szklany lampion z metalowym uchem:
KLIK
Różowy emaliowany durszlak idealny na letnie owoce:
KLIK
Rurki kręciołki: Jysk
I jeszcze jedno parafialne:
Jutro wieczorem zapraszam na wyprz do Minty Second Hand
Trzymajcie się!
Chłodźcie się!
i nie rozpuszczajcie
---
Ewa