Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 listopada 2015

Moja Umbria czyli Olive Harvest Retreat part II

  9 lat temu, podczas krótkiej podróży do Rzymu, zakochałam się na zabój we włoskiej kuchni. Znałam ją w polskim wydaniu, ale to jednak nie to samo. Tam poznałam smak rukoli i prawdziwej bruschetty, a po powrocie zakupiłam pierwsze książki o włoskim jedzeniu. Moja rodzina uwielbia pasty, a Ignacy jest wielkim fanem pizzy. Od dawna marzyło mi się by nauczyć się więcej, ale tam, we włoskim domu, od prawdziwej włoskiej gospodyni. 
W trakcie mojego pobytu na farmie Fontanaro w Umbrii, wraz z resztą uczestników spotkania, miałam okazję spełnić to marzenie: niesamowita Alina i jej równie niesamowita Mama pokazały nam na czym oparta jest ta jedna z najbardziej znanych na świecie kuchni. To była dla mnie niezapomniana lekcja i dziś myślę, że nie da się zrozumieć tej kuchni, nie będąc nigdy w jej sercu. 
Kuchnia włoska to kuchnia w 100% relacyjna. Miałam wrażenie, że potrawy powstają tak przy okazji rozmów i spotkań. Ktoś zamiesza, ktoś coś dorzuci. To gotowanie oparte na prostych, ale najlepszych składnikach: organicznej oliwie, pomidorach dojrzewających w Słońcu, warzywach, które można przynieść z przydomowego ogrodu, na ziołach i kwiatach, które zawsze są pod ręką. 
Mama Aliny, Lucia, zabrała nas w podróż po swoim magicznym ogrodzie. W kilka minut zebraliśmy wszystkie potrzebne do przygotowania posiłku składniki. Potem zaczęła się lekcja gotowania. Miałam okazję robić domowe tagliatelle, ravioli, potrawkę z dyni z szafranem, tiramisu. 
Prócz tego miałam okazję próbować wyśmienitej pasty z sosem z anchois, kaparami i suszonymi pomidorami, lekkiej pasty z młodą cukinią i pomidorkami cherry, kilku rodzajów pizzy, moje zmysły rozłożyła na łopatki pizza z cebulą i listkami szałwii, deseru z brzoskwiń i wina, kruchej taryt z domowymi powidłami, grzanek z czosnkiem, pomidorem i produkowaną na farmie oliwą z oliwek. 
To była cudowna uczta i dla kubków smakowych i dla oczu, choć wbrew pozorom, serwując dania, nie przywiązuje się zbyt wielkiej uwagi do dekoracji, bo niby po co ulepszać coś, co jest doskonałe? Po powrocie wróciła mi chęć do gotowania, gotowania, które od wielu miesięcy było moją zmorą. Wyrywało mnie z impetem od innych zajęć powodując, że do kuchni szłam jak na ścięcie. Zaczęło mnie to poważnie martwić, zwłaszcza, że w bliskiej perspektywie to z gotowaniem właśnie ma być związana moja zawodowa praca. Teraz gotuję jak szalona, z pasją i miłością. Chciałabym by tak już zostało. 



Ravioli z potrawką z dyni

Nie będę podawać przepisu na ravioli, na pewno każdy z Was znajdzie go bez trudu w necie wraz ze zdjęciami krok po kroku, a przy okazji dopasuje go do własnych smaków i upodobań. 
Moje ravioli miało nadzienie z twarogu, tymianku, odrobiny oliwy z oliwek, soli i pieprzu do smaku
Dyniową potrawkę można podawać do zwykłych past bez nadzienia, wypróbowane i jest super, polecam

 Na 6 porcji potrzebujesz:
2 marchewki
dużej cebuli
pora
około 1 kg dyni 
szczyptę szafranu
sól i pieprz do smaku

Na zimną patelnię wlewamy oliwę z oliwek. Wsypujemy drobno pokrojoną cebulę i marchewkę. Lekko solimy i zaczynamy podgrzewać. Gdy warzywa zmiękną dodajemy pokrojonego w półkrążki pora, mieszamy. Możesz dodać odrobinę wody. Po kilku minutach dodajemy pokrojoną w drobną kostkę dynię i sporą szczyptę szafranu, dolewamy pół szklanki wody. Przykrywamy całość od czasu do czasu mieszając, aż do rozpadnięcia się dyni na papkę. Doprawiamy do smaku

Gotowe ravioli łączymy z dyniową potrawką, posypujemy tartym parmezanem, możemy udekorować gałązką tymianku lub garścią posiekanej natki pietruszki

Smacznego :)











Alina i jej uczniowie
Gotowanie z aparatem na szyi to nie lada wyzwanie ;) zwłaszcza przy wyrabianiu ciasta na makaron 





Pięknego dnia!
Cieszcie się z gotowania, wtedy zawsze jest smacznie
---
Ewa

czwartek, 29 października 2015

Jesienne aromaty, czyli Tafelgut w Minty House


Hej, hej jest tu kto?
Spieszę do Was z herbatą i dobrą jesienną energią. Dzień dobry!
Szykuję post o pewnym cudownym weekendzie (Ci, którzy podglądają mój profil na Instagramie trochę już wiedzą) ale emocji i wrażeń z nim związanych jest tyle, że muszę je sobie poukładać.

Dziś będzie zatem o herbacie. Ale jakiej! Szczególnej, pysznej, w pięknych opakowaniach, które bez wątpienia mogą być ozdobą każdej kuchni. Część z Was na pewno ją zna i kocha bez pamięci, jak ja.
O marce Tafelgut pisaliśmy też obszernie w Pure Passion Magazine: KLIK




W magazynie znajdziecie historię powstania marki, informacje o filozofii jej twórców, ciekawostki o rozwoju firmy. 
Jestem od dawna wierną fanką tych wyjątkowych mieszanek (kiedyś miałam je w ofercie sklepu Minty House) W swoim składzie prócz herbacianego suszu, mają też suszone owoce i inne mega, mega dodatki takie jak pianki marshmallow, mini ciasteczka w kształcie śniegowej gwiazdki! czy kawałeczki łupinek ziaren kakaowca. O puszkach, które stanowią cudne dopełnienie pewnie wspominać nie muszę- każda kolekcja przynosi nowe obiekty westchnień.
Tegoroczna, jesienno- zimowa, pachnie słodką dynią, maślanym herbatnikiem, pomarańczą, żurawiną czy płatkami migdałów. To tak nieziemska fuzja aromatów, że nie sposób tego opisać- trzeba po prostu spróbować.



3,6,7,8 TAFELGUT
1,2,4,5 KLIK
(zestawienie przygotowane dla potrzeb Pure Passion Magazine. Skład: Diana Domin)



 Jeszcze przez dwa tygodnie działać będzie hasło PURE PASSION, dzięki któremu zamówione w siedzibie firmy herbaty, otrzymacie nie płacąc za przesyłkę z Niemiec nawet złotówki. Wszystkie warunki promocji znajdziecie w PURE PASSION na str 38
To też na pewno dobry pomysł na świąteczne prezenty. Może warto pomyśleć zawczasu i skorzystać z promocji?  W ofercie TAFELGUT znajdziecie również produkty typowo świąteczne, a także akcesoria do parzenia i serwowania herbaty. 
Szczegóły tu: KLIK
a wszystkie tegoroczne jesienno- zimowe nowości znajdziecie w katalogu: KLIK


Na moim biurku dziś Marshmallow Maple Tea. I co tu dużo gadać: rewelacja!

Do zobaczenia i przeczytania wkrótce. 
Ciepełka dla Was!
---
Ewa


wtorek, 13 października 2015

PURE PASSION MAGAZINE JESIEŃ 2015

Dzień dobry :)
Ostanie dni wypełnione były pracą nad składem jesiennego wydania magazynu Pure Passion. 
Tym razem z małymi przeszkodami technicznymi już w samiutkiej końcówce, ale udało się je pokonać, a ja jestem bogatsza o nowe doświadczenia.
Numer jesienny, czwarty już, zamyka pierwszy rok naszej działalności. Mieliście okazję widzieć w nim 3 pory roku, teraz dołączamy czwartą i to tę najpiękniejszą, barwną, soczystą i nostalgiczną nieco. 
Przy numerze pracowała największa jak do tej pory grupa autorów, ludzie z Niemiec, Szwecji, Danii, Ukrainy i nasi zdolni z różnych stron Polski. Jestem niebywale wdzięczna wszystkim bez wyjątku za bezcenny dla mnie wkład w tworzenie Pure Passion. I dziękuję wszystkim, którzy przyjęli moje zaproszenie do udziału, zaufali. Dziękuję.
A Was, bez których nasza praca nie miałaby sensu, zapraszam najserdeczniej do lektury. To co? Kawy? 
Życzę Wam miłych wrażeń. Przesyłam całą naszą energię. Dobrego czasu Mili Moi :)
Zapraszam w imieniu całej redakcji: 


Będzie nam bardzo miło jeśli podzielicie się z nami Waszymi wrażeniami. Piszcie, bardzo na to czekamy :)
Poniżej kilka stron na zachętę ;) 


Piękny dom Kasi i Krzyśka na moim ukochanym już Śląsku


Artykuł o marce RICE, gdzie na kilka pytań odpowiedziała nam sama kolorowa Charlotte


Delikatosć KNORKAN ze Szwecji


Przeczytacie o firmie TAFELGUT, znanej m.in z przepysznych herbat, pakowanych w niezwykłe puszki


 O Bieszczadach i motocyklowej pasji


Jesienne aranżacje stołów


Przepisy na jabłkowe i dyniowe smakołyki



Dobrego dnia Moi Mili!
---
Ewa


czwartek, 24 września 2015

Krok po kroku do jesieni

 Dzień dobry :)
Witam Was dzisiaj jesiennie, choć za oknami cudowne lato i niech trwa, niech grzeje jeszcze. Cieszyłam się jak szalona piękną, słoneczną końcówką września dopóki choróbsko paskudne tak mnie nie złożyło, że kilka dni właściwie mnie nie było. Spanie, smarkanie, ból głowy itd itp
Dzisiaj powoli wracam do żywych, umysł zaczyna funkcjonować jak należy, a ciało zostało spionizowane i nie buntuje się wreszcie.
Matka musi być zdrowa! zwłaszcza, że paskudny wirus przelazł na dzieci: Iga i Ignacy dziś na chorobowym.
Ubiegły tydzień był bardzo intensywny i domowo i zawodowo.  Może dlatego po wszystkim organizm mnie wystopował? Ci, którzy podglądają Minty na Instagramie już wiedzą, że w naszej kuchni kręcona była reklama, a w zasadzie sponsorskie banery reklamowe, które będą pokazywane przed programami telewizyjnymi. Obserwowanie pracy ekipy było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Zwłaszcza praca food stylisty, który przyjechał na plan m.in z ogromnym przybornikiem, pełnym narzędzi, które na pierwszy rzut oka nie kojarzą się z niczym przyjemnym, a już smacznym to na pewno. Opalarka, palnik, pensety, pipety, pędzle, farbki... wszystko po to, by na ekranie osiągnąć doskonały, wywołujący ślinotok efekt. Efekt WOW trafił także naszego Rysia, który nie przejmując się zupełnie sytuacją, mijając sprytnie czternaście par nóg, wkroczył do kuchni, gdzie na podłodze przy kocich miseczkach, zobaczył wypasionego kurczaka w warzywach, odstawionego tam po skończonych zdjęciach. Tak, tak, w kuchni w trakcie całej akcji panował chaos, ale było tak twórczo, tak kreatywnie, że tylko z tego czerpać garściami. Możliwość zobaczenia wszystkiego od kuchni, od Minty kuchni ;) to niesamowita frajda. 
Kilka dni minęło, dom jest znowu cały nasz. Lubię ten domowy spokój, z kotami leniwie porozciąganymi to tu to tam, z Tosią chrapiącą na dywaniku pod oknem, światłem słonecznym rozproszonym białymi zasłonami. I nawet nie będę mieć nic na przeciw deszczowym dniom, w które bez wyrzutu zaszyć się można na kanapie z kubkiem herbaty w ręku. Na jesień, którą uwielbiam, jesteśmy prawie gotowi. 
A Wy? 

Trzymajcie się zdrowo! 
---
Ewa





Jeśli podoba się Wam ławeczka ze zdjęć i chcielibyście mieć podobną, piszcie do mnie na mintyhouse@gmail.com. Podam szczegóły. 

Filiżanki i kubek House of Rym do kupienia tu: KLIK




poniedziałek, 20 października 2014

Jesień raz dwa trzy...

... niech się wcale nie kończy
Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się jesienią tak dobrze. Zazwyczaj zaliczam spadek energii, to chyba w ramach solidarności z tym, co spada z drzew
A tym razem jest zupełnie inaczej 
Moja jesień to jabłka z naszego starego sadu, czerwone liście tuż za tarasowym oknem, dynie z minty ogródka, poranne mżawki, grube swetry, miodowa chusta zamotana wokół szyi, kubek ciepłej herbaty pachnącej goździkami i cynamonem
I spotkania ze świetnymi ludźmi!
Nie trzeba nic więcej
no tylko jeszcze aparat ;)
Moja wielka jesienna miłość!
Wciąż się go uczę ale frajdę mam z tego wielką
Dziś na fotkach dwie nowe w Minty i bardzo cenne pamiątki po Dziadku Władku: zielona emaliowana misa i lniane płótno. Szukałam takiego od co najmniej trzech lat, o ono czekało w dziadkowej szafie 










Pamiętacie cudowne, delikatne dzianinowe ręczniki, które półtora roku temu na chwilę pojawiły się w Minty sklepiku?
Jak niespodziewanie w nim zawitały, tak też szybko zniknęły, a szansa na ich powrót równa była zeru
Traciłam wiarę, że uda się je jeszcze zdobyć, ale dziś już mogę Wam śmiało napisać, że się udało!
Będą, przyjadą! W trzech pastelowych kolorach ( róż, błękit i zieleń morska )
Szczegóły wkrótce
Zbieram już wstępne zamówienia ;)


Od dziś przez kolejne dwa tygodnie zbieram też zamówienia na produkty ze świątecznego katalogu Maileg
Jeśli macie jakieś marzenia, piszcie na mintyhouse@gmail.com, a ja zobaczę co da się zrobić :)
Tu jest katalog: KLIK


Miłego wieczoru :)
Niech Wam zapachnie cynamon, goździki i ciasto dyniowe
---
Ewa
P.S. Natka pozdrawia ;) Rośnie jak na drożdżach 




poniedziałek, 13 października 2014

Poniedziałek

Cześć :)
Pastelowe fotki dla pocieszenia, bo poniedziałek i do piątku jeszcze daleko...

Ciasto marchewkowe!
Znów u nas na okrągło
Przekładane twarogową masą mmmm
Przepis tu: KLIK
Do masy nie dodawajcie aż tyle cukru pudru, łyżka czy dwie wystarczą





A dla tych, co na fejsie nie widzą, nasze sypialniane okno na poddaszu
z przepiękną jesienną zasłonką z winobluszczu. Latem podkradł nam się pod sam dach. Nie wiem jak to zrobił, ale jeden wąs zapuścił się nam do środka. Tylko patrzeć jak złapie ramę łóżka w swoje macki i całkiem nas oplącze ;)


Ależ piękną mamy jesień!
Po prostu WOW!
Trzymajcie się ciepło :)
Pięknego tygodnia Wam życzę :)
---
Ewa