widzę ,że niezbyt podobają się posty bez zdjęć...no cóż w końcu to blog koci i nie ma się co oszukiwać, że bez ich widoku traci swoje walory estetyczne..nic jednak nie poradzę na to, że koty mi śpią całymi dniami i nijak ich ruszyć i namówić do brykania się nie da....cudem udało mi się jednak kilka fotek cyknąć żeby wszyscy zaglądający poczuli się usatysfakcjonowani
księciunio chyba niezbyt zadowolony z tego co dostał w miseczce...coś go kole w ząbki
Niunio wieczornie, pokolacyjnie
oczywiście zawsze aby zwrócić na siebie uwagę dziamoli po swojemu
Mania jeszcze do niedawna nie dała się nawet posadzić na wersalce, teraz sama się układa
Coco, której zawsze wszystko dynda
czyżby Mania jednak zazdrościła zażyłości Buba-Oli ?
czy chodzi o pufkę?
bardzo się cieszę, że Bubiś ma nareszcie przytulaczka na wyłączność
napatrzeć się nie mogę na te cukierkowe scenki
chyba muszę dla nich dwojga uszyć większą pufkę
bo jak Księciunio podrośnie to miejsca dla nich dwojga nie będzie
a teraz coś dla tych, którzy sądzą, że ostatnio opuściła mnie wena...nie nie opuściła tylko, nie ukrywam prace wymagały wielu prób ... rozgryzienie schematu kropelek zajęło mi sporo czasu, ale było warta i wiem, że problem z nimi miałam nie tylko ja
a to łezki, które sama stworzyłam, na pewno dopracuję je jeszcze, ale jestem z nich wyjątkowo dumna
i jeszcze troszkę o moich fiołeczkach...listki jeszcze w szklarence puszczają korzonki, ale mam pierwszy własny kwiateczek ... ponieważ moja wizard prankster kwiateczki, z którymi ją kupiłam straciła tym bardzie sprawiła mi radość puszczając pączusia u mnie...pączuś się otwiera....mój pierwszy kwiatuszek
wydaje mi się, że poprzednie kwiateczki straciłam z powodu niedoświetlenia...zainstalowałam więc sobie nad półeczką fiołkową świetlówkę, którą doświetlam moje fiołaski...i to chyba im dobrze robi