Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 czerwca 2013

Śniadanie u Marty z oliwą Olivari...




Witajcie

Przepraszam, że jest mnie ostatnio tak mało, ale cóż – czasami życie płata nam figle, o których nawet nie chce się opowiadać. Staram się jednak nadrabiać zaległości i dzisiaj post zupełnie odmienny – kulinarny.

Jak bardzo lubię oliwę z oliwek już kiedyś starałam się Wam opowiadać, teraz dodam jedynie do tego, że nic się nie zmieniło. Cenię ją ogromnie, lubię i staram się dodawać do wielu potraw w postaci czystej, a nawet dawkować sobie niczym lekarstwo – łyżeczką. Podobnie nauczyłam już syna, który z ogromną przyjemnością delektuje się dobrą oliwą i potrafi docenić jej jakość.



W moim domu gości obecnie hiszpańska Oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine, która ze względu na swój wyjątkowy smak oraz charakterystyczną butelkę, jest u nas najczęściej stosowana jako dodatek do śniadania. Jestem zwykłą gospodynią domową, wykwintna sztuka kulinarna jest mi niemal zupełnie obca i w moim domu jada się normalnie, pospolicie, zupełnie zwyczajnie. I piszę to po to, by Wam udowodnić, że nawet najzwyklejsza sałatka podawana na śniadanie z oliwą – to idealny początek dnia.

Co więcej to zdrowy styl odżywiania, który cenię tak ze względów zdrowotnych jak i wychodząc naprzeciw potrzebom pielęgnacyjnym. Nie od dziś wiadomo o ogromnym znaczeniu zdrowej diety w profilaktyce wielu chorób, a także sposobu na przedłużenie sprawności fizycznej i umysłowej. A zwłaszcza umysł pielęgnuję, ten bowiem jest wartością absolutną. 



Oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine tak naprawdę idealnie pasuje do wielu potraw w tym grillowanych czy marynowanych, jednak u mnie najbardziej jest ceniona jako dodatek do zwyczajnych sałatek. A są to typowe, łatwe i szybkie do wykonania sałatki, które można zrobić w pięć minut. Co więcej może je zrobić nawet mój syn – i uwierzcie dwie z tych, które widzicie na zdjęciach to właśnie jego samodzielna kompozycja smakowa.

Chciałabym podkreślić, że cechą wyróżniającą oliwę Olivari Mediterranean Extra Vergine to charakterystyczny kształt butelki, ciemny, nieco zielonkawy kolor oraz dozownik typu pop-up, który samoczynnie „chowa się” przy zakręcaniu butelki. Obecność tego dozownika jest niezwykle istotna – łatwo „pokropimy” potrawę, a nie koniecznie będziemy ją kąpać w oliwie, co czasami niechcący może się przytrafić (zwłaszcza jak ktoś ma tak dwie lewe rączki jak ja).



Smak tej oliwy nazwałabym lekko wytrawnym, wyczuwalna jest zdecydowanie owocowa nuta, jednak z domieszką pewnej i zdecydowanej charakterystycznej goryczki, dodającej zdecydowanego smaku i pikantności. Dzięki temu nie jest konieczne stosowanie soli, a dla mnie to bardzo istotna kwestia kulinarna. Zapach oliwy jest bardzo czysty, świeży, co dodatkowo wpływa na walory smakowe potraw.

Mamy więc pewność, że nie nachlapiemy, nie rozlejemy i dodamy tyle oliwy, na ile mamy ochotę. Fantastyczna sprawa, którą zdecydowanie zaliczam do atutów marki. Podoba mi się ogromnie takie rozwiązanie, a dodatkowo butelka stanowi bardzo ładną ozdobę tak kuchennego blatu, jak i stolika ogrodowego, jeśli właśnie mamy ochotę jeść śniadanie na tarasie. A pogoda nareszcie sprzyja takim zachciankom. 



Polecam serdecznie oliwę Olivari Mediterranean Extra Vergine Waszej uwadze, kulinarnym zapaleńcom i zwykłym gospodyniom domowym, jak ja. To dodatek, który jest i smaczny i zdrowy, a dodatkowo dodaje niepowtarzalnego smaku i aromatu najzwyklejszym na świecie potrawom. Wyjmujemy z lodówki to, co akurat posiadamy, skrapiamy oliwą, dodajemy smaczne pieczywo i śniadanie gotowe. Taki jest mój przepis – szybko, łatwo ale niezwykle apetycznie.

A co znalazło się na moim stole? Najzwyklejszy przegląd lodówki w wersji minimalistycznej: jajka na sałatce, sałatka pomidorowa z koperkiem, sałatka pomidorowa z serem mozarella, sałatka z truskawkami, sałatka pomidorowa z jagodami... 



Śniadanie u Marty


Jajka na sałatce
Składniki: 2 jajka ugotowane na twardo, rzodkiewka, kilka liści sałaty, kiełki sojowe, rzeżucha, pomidorki koktajlowe, czerwona ostra papryka, szczypiorek, listki bazylii i oczywiście oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine. Dodatek: bułeczka jęczmienna z ziarnami dyni



Sałatka pomidorowa z koperkiem
Składniki: pomidorki koktajlowe żółte i czerwone, kilka liści zielonej sałaty, rzodkiewka, zielony ogórek, zielony groszek, szczypiorek, kiełki marynowane, koperek, pestki dyni, curry i oczywiście oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine. Dodatek: bułka ciemna wieloziarnista



Sałatka pomidorowa z serem mozarella
Składniki: jeden duży twardy pomidor, ser mozarella, liście sałaty, szynka z pieca, wędzona, zielona pietruszka, świeża bazylia, pieprz czarny świeżo mielony, orzechy włoskie, kwiaty szczypiorku i oczywiście oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine. Dodatek: bagietka z masłem bazylikowo-czosnkowym.  



Sałatka z truskawkami
Składniki: młode listki zielonej sałaty, liście botwinki, truskawki, żółty ser, ziarna słonecznika, świeżo zmielony czarny pieprz i oczywiście oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine.  Dodatek: bułeczka jęczmienna z ziarnami.



Sałatka z borówkami
Składniki: kilka liści sałaty, pomidorki koktajlowe żółte i czerwone, rzeżucha, szczypiorek, zielony ogórek, borówka amerykańska, papryczka chilli oczywiście oliwa Olivari Mediterranean Extra Vergine. Dodatek: bułka ciemna wieloziarnista.   



Kilka słów o oliwie Olivari Mediterranean


Śródziemnomorska oliwa Olivari Mediterranean zdobyła Złoty Medal na Międzynarodowym Konkursie oliwy z oliwek w Nowym Jorku. W wydarzeniu brało udział ponad 650 producentów oliwy.

Nagroda ta odzwierciedla zaangażowanie Olivari (Grupa Sovena) do oferowania swoim konsumentom oliwy z oliwek najwyższej jakości. To co wyróżnia Olivari od konkurencji to skład, w którym znajdują się wyselekcjonowane oliwki z krajów śródziemnomorskich: Hiszpanii, Włoch, Grecji, Maroka, Portugalii, Turcji, Tunezji, Chile, itp. Dodatkowo, produkty Olivari jako jedyne na rynku są wyposażone w dozownik pop-up ułatwiający precyzyjne odmierzenie oliwy i zapobiegający rozlewaniu się oraz brudzeniu butelki.

New York International Olive Oil Competition to największy międzynarodowy konkurs zrzeszający producentów oliw extra-virgin. W jego trakcie wybitny zespół testerów oliwy przeanalizował 653 rodzaje oliwy z oliwek z 22 różnych krajów, aby znaleźć najlepsze tegoroczne oliwy z całego świata. Pod uwagę były brane takie aspekty jak kolor, smak, zapach, intensywność oraz cena.



Od tysięcy lat oliwa z oliwek gości na stołach w domach od Andaluzji, przez Toskanię aż po Kretę. Olivari skupia w sobie najlepsze cechy oliw zaczerpnięte ze śródziemnomorskiej tradycji, a jej delikatny i głęboki smak sprawia, że każde danie zamienia się w kulinarne dzieło sztuki. Warto pamiętać, że na oliwach Extra Virgin nie powinno się smażyć, jednak świetnie sprawdzają się jako jeden ze składników marynaty do grillowanego mięsa (aromatyczne szaszłyki, karkówka) czy warzyw. Idealnie komponują się również z sałatkami (klasyczna caprese), daniami z makaronem (spaghetti z czosnkiem), rybami, owocami morza (słodkie, różowe krewetki) i dressingami (winegret). Można także, wzorując się na śródziemnomorskich smakoszach, maczać w niej jeszcze ciepłe, świeże pieczywo.

To co wyróżnia oliwę Olivari wśród konkurencji to nowoczesny i wygodny dozownik pop-up. Ciągły, cienki strumień i automatyczne zamknięcie zapobiegają brudzeniu, rozlewaniu i marnowaniu oliwy. Osoby dbające o linię z pewnością się ucieszą unikając nadmiaru tłuszczu w daniach, a miłośnicy gotowania precyzyjniej odmierzą ilość oliwy do ulubionego przepisu. 



Ktoś ma ochotę na polskie śniadanie z śródziemnomorskim dopełnieniem? 
Zapraszam, dzisiaj znowu piękny, słoneczny poranek…
Miłego dnia :)


środa, 5 czerwca 2013

Test Figla - czyli żwirek silikonowy Benek Cristal




Witajcie

Dzisiaj opowiem o teście zupełnie niezwykłym, albowiem produktem poddanym ocenie jest żwirek silikonowy Certech Benek Cristal 7,6 l dla kotów. Jak się domyślacie test przeprowadzony został na podstawie obserwacji, bowiem mój kot jest wprawdzie niezwykle inteligentny, ale nie zamierza zacząć mówić (i ma to swoje zalety).

Żwirek testował kocur, który ma 2,5 roku, jest kotem domowym, sterylizowanym o charakterze jeszcze bardziej przewrotnym, niż posiada jego Pani, a raczej osoba, którą raczy zauważać (na szczęście, jestem to właśnie ja). Ma na imię Figiel – i dla wszystkich, którzy jeszcze nie zdążyli tego odkryć, stąd pochodzi nazwa mojego bloga. 



U mnie w domu to Figiel dyktuje warunki, a chcąc być miłym współlokatorem, muszę się do nich stosować. Wygląda to mniej więcej tak, że mamy ulubioną karmę (na moje nieszczęście tylko jedną z tak wielu wariantów, którą naprawdę trudno dostać), ulubiony żwirek i ściśle ustalony plan dnia. Każda zmiana – to okrutne ignorowanie mojej osoby przez kota, który nawet nie raczy na mnie spojrzeć, albo wyrazy niezadowolenia, które zazwyczaj muszę sprzątać.

Taki jest Figiel. Jednak bardzo chciałam poznać nowy żwirek silikonowy Benek, ze względu na jego walory higieniczne, o których wcześniej tylko czytałam. Do tej pory używaliśmy żwirku Super Benek (zbrylający niebieski), wersja zielona została bowiem zupełnie odtrącona (i musiałam oddać sąsiadce, a raczej jej kociakom). Przyznam się jednak, że testu ogromnie się bałam…



Po otrzymaniu żwirku Benek Cristal musiałam odczekać aż „zużyjemy” zawartość kuwety, i przyszedł czas na testowanie. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, to lekkość tego żwirku. Do tej pory dźwigałam ciężary o podobnej pojemności, a tutaj – pełne opakowanie okazało się niezwykle lekkie i powiem Wam – kilkakrotnie sprawdzałam jego pojemność, nie mogłam bowiem uwierzyć, że ten żwirek prawie nic nie waży.  
Zaleta ogromna – nie trzeba się nadźwigać, a także łatwiej go wsypać do kuwety (nie jestem siłaczem, a niestety wszystko dla i koło kocurka robię sama). Przy wsypywaniu żwirku zauważyłam straszne i nieprzyjemne pylenie, czego się zupełnie nie spodziewałam. Szary, zwykły – tak, zawsze pyli, ale silikonowy… Na szczęście mgiełka szybko osiada i już można obserwować.

Żwirek silikonowy to dość duże przezroczyste kryształki, nieco kanciaste, które mogą być porównane do potłuczonego lodu, z dodatkiem niebieskich kryształków, co możemy zaobserwować już w opakowaniu – tutaj bowiem producent postanowił użyć przezroczystego worka, co umożliwia nam zobaczenie produktu przed jego zakupem. 



Do przeciętnej wielkości kuwety (musiałam kupować dwa razy, bowiem z czerwonej nie chciał korzystać) wsypałam jednorazowo 2/3 worka, aby wypełnić kuwetę, tak jak mój Figiel lubi. Podejść do kuwety było kilkanaście, po czym po rozkopaniu z dużym rozrzutem i zgrzytaniem – nic się nie działo.

Byłam przekonana, że z testów nic nie wyjdzie, a jednak w końcu się udało. Po korzystaniu z kuwety żwirek traci przezroczystość i robi się lekko żółtawy. Nie wygląda to ładnie, ale co można zauważyć od razu – żwirek nie tworzy bryłek tylko wchłania mocz, ale głównie i przede wszystkim pochłania zapach. Ta cecha mnie zauroczyła – wszyscy przebywający z kotami doskonale wiedzą, co mam na myśli. Ten produkt naprawdę neutralizuje zapachy, co sprawia, że nie musimy biegać za kotem i sprawdzać kuwety po każdym wejściu do łazienki (u mnie tam właśnie stoi). Producent zaleca przemieszanie żwirku po każdym użyciu, ale jak zrobimy to nieco później, naprawdę nic się nie dzieje.



Pod względem higieny żwirek spisuje się znakomicie i czyszczenie kuwety, jest także zdecydowanie bardziej przyjemne. Jednak czyścić trzeba, tutaj nie ma cudownych metod, a jeszcze jak się ma takiego Figla (który nie wejdzie do brudnej kuwety – i ma rację!) staje się to czynnością naturalną. Dodam jeszcze, że producent zaznacza, iż żwirek jest biodegradowalny i może być usuwany drogą sanitarną.

Z wyznaczeniem wydajności żwirku mam odrobinę problem, bowiem używamy go dopiero dwa tygodnie i przy dosypywaniu starczy nam raczej na kolejne dwa, ale raczej nie dłużej. Nie wiem jak dokładnie wyliczyć jego zużywanie, a muszę uwzględnić straty, bowiem Figiel (jak zawsze) dość dużo wysypuje. Interesujące jest natomiast jego sprzątanie, mogę stać i obserwować naprawdę długo, jak łapkami sprząta żwirek z podłogi i stara się go ukryć pod kuwetą. To jest słodkie…



Podsumowując uważam, że nowy żwirek silikonowy dla kota Certech Benek Cristal jest warty uwagi i zakupu. Sama bardzo chętnie zastąpiłam znaną nam wcześniej wersję i jestem z tej zmiany bardzo zadowolona. Tylko jeszcze nie widziałam tego żwirku w sklepie, ale na pewno będę się za nim rozglądać.

Żwirek otrzymałam do testów dzięki uprzejmości serwisu www.urodaizdrowie.pl oraz sklepu SuperZooMarket.pl. Serdeczne ukłony dla p. Eweliny, także od Figla, który bardzo nie chciał być modelem (nawet pokazywał język).

Od producenta:


Super Benek Crystal jest podłożem dla zwierząt w postaci żelu krzemionkowego, który pochłania koci mocz wraz z nieprzyjemnymi zapachami oraz ewentualnymi bakteriami, a następnie odparowuje wodę.
Zalety: 
 - super lekki  
- atrakcyjna cena 
 - całkowicie biodegradowalny 
 - usuwany drogą sanitarną 
 - super wydajny 
 - gwarantuje maksymalną higienę 
 - wyjatkowa łatwość stosowania (nie wymaga stałego dosypywania) 
 - estetyczny wygląd 



Surowiec: Żwirek Super BENEK Crystal charakteryzuje się wysoką czystością oraz skutecznością pochłaniania wilgoci i nieprzyjemnych zapachów. Właściwości te wynikają z mocno rozwiniętej powierzchni wewnętrznej żwirku oraz wysokiej porowatości (powyżej 80%). Procesowi pochłaniania wilgoci towarzyszy zmiana barwy żwirku. Najpierw bowiem kryształki matowieją, a następnie stają się żółte. Dzięki tej właściwości możliwe jest bieżące kontrolowanie zużycia żwirku. Żwirek ten jest syntetyczną amorficzną krzemionką (SiO2).
Stosowanie: Zawartość opakowania wsypać do kuwety zachowując grubość warstwy rzędu 6-4 cm. Żwirek Super BENEK Crystal nie zbryla się, lecz całkowicie pochłania dozowane do niego płyny, otaczając swymi ziarnami części stałe oraz neutralizując zapachy. Zaleca się na bieżąco usuwać zanieczyszczenia stałe. Płyny wchłaniane do wewnątrz ziaren żwirku częściowo odparowują bezzapachowo.
Zawartość kuwety eksploatować:  - do widocznej zmiany barwy (żółty, matowy kolor świadczy o całkowitym zużyciu),  - do momentu gdy wyczuwalne są zapachy - do czasu gdy ubytek żwirku w kuwecie wyniesie 2 cm grubości.
Przewidywany czas użytkowania jednego opakowania dla jednego kota wynosi 3 tygodnie.
Żwirek dostępny jest w opakowaniach: 4 L, 7,6 L i 15 kg.
Pojemność 7,6 l/Cena: Cena: 33,90 zł.


Zapraszam do odwiedzenia sklepu: http://www.superzoomarket.pl/


poniedziałek, 24 września 2012

Marta w kuchni - oliwa z oliwek Carbonell




Witajcie

Dzisiaj mało kosmetycznie, ale za to kulinarnie. Chciałam się z Wami podzielić opinią na temat oliwy z oliwek marki Carbonell. Od razu muszę jednak zaznaczyć, że marna jest ze mnie kucharka (dlatego nie spodziewajcie się cudów kulinarnych), a jeszcze moje dwie lewe rączki nie koniecznie potrafią współdziałać i często moje eksperymenty kuchenne kończą się wstydliwą porażką.

Jak wiecie oliwa z oliwek może być wspaniałym kosmetykiem, zwłaszcza do rąk (ach te czasy kiedy się wcierało w skórki) lub włosów, jednakże przedstawiane produkty są typowo kulinarne, ze względu na ich bardzo dobrą jakość i charakterystyczny smak. Mam do zaprezentowania dwa rodzaje oliwy: Carbonell oraz Bertolli. Produkty otrzymałam do testów od portalu www.urodaizdrowie.pl.


Oliwa Carbonell zamknięta w niezwykle ładnie wyprofilowanej butelce od razu kojarzy się przyjemnie, a jej kolor przypomina jasny, słomkowy odcień, co zdecydowanie daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z oliwą bardzo delikatną, naturalną a tym samym idealną do wszelkiego rodzaju zastosowań.
Taki też znajdujemy opis. 



Producent podaje: Carbonell, oliwa z oliwek – delikatna oliwa z oliwek, nie zmieniająca smaku potraw. Idealna dla wszystkich tych, którzy cenią wysoką jakość przy jednoczesnym zachowaniu smaku potrawy. Ma bardzo szerokie zastosowanie, jest świetna do smażenia, pieczenia i duszenia. Może też być wykorzystywana jako składnik sosów i dressingów.



I muszę Wam powiedzieć, że wszystko, co napisał producent jest stuprocentową prawdą, dlatego ta oliwa znalazła zastosowanie w mojej kuchni głównie do przygotowywania dań mięsnych – smażonych i duszonych, jako najwspanialsza na świecie baza i dodatek do schabu, pieczeni, udek czy wątróbki. Moja rodzina należy bowiem do tych, które uwielbiają mięso, a chłopcy wręcz nie wyobrażają sobie innych posiłków. Dlatego tak bardzo staram się przygotowywać potrawy chociaż odrobinkę urozmaicone, sama bowiem wolę wszelkie dodatki, niż tylko samo mięso. I tym sposobem w mojej kuchni powstają mięsa w warzywach i różnych zestawieniach. Wykorzystanie Oliwy Carbonell pozwala jednocześnie wydobyć z potrawy jej właściwy i naturalny smak – co jest cudowne i przyjemne. Dlaczego? Bowiem mam pewność, że kolejne dodatki przyprawowe, nic nie zepsują, nie muszę ich tutaj nawet stosować. Dodatkowo takie potrawy są zdecydowanie zdrowsze, co ze względu na dietę syna ma znaczenie i to ogromne. 



Drugi z produktów, Oliwa Bertolli Originale Extra Virgine, zamknięta jest w mniejszej buteleczce o bardziej kanciastych kształtach i od razu po otwarciu wiadomo, że mamy do czynienia z produktem o zdecydowanie mocniejszym i bardziej aromatycznym smaku. Jej kolor jest zielonkawy, cięższy, jakby bardziej ziołowy, dlatego w mojej kuchni znalazła zastosowanie, jako dodatek do sałatek. Tutaj kilka słów wyjaśnienia. Jak wspomniałam moi chłopcy jadają głównie mięso, natomiast ja, niczym królik zajadam się warzywami, we wszystkich możliwych zestawieniach. 



Ponieważ opowiadam Wam o codziennym wykorzystaniu oliwy, nie spodziewajcie się potraw wykwintnych. Ta oliwa zamieni nawet zwyczajną sałatę czy pomidory z jajkiem w sałatkę godną miana znakomitej. Kilka kropli zdecydowanie zmienia zwyczajne, proste, ba nawet banalne zestawienie, w pyszną przekąskę śniadaniową czy wieczorną, zastępującą kolację. 

Producent podaje: Oliwa Bertolli, Originale Extra Virgine doskonała oliwa z pierwszego tłoczenia, o głębokim smaku i przyjemnym aromacie. Oliwa ta wzbogaci każdą potrawę o nutę śródziemnomorskiego smaku, pozostając w harmonii z innymi składnikami. Idealna zarówno do sałatek, sosów, marynat, jak również do skropienia ciemnego pieczywa.



Jest to oliwa, którą pokochałam i dodaję ją niemal do wszystkiego co zjadam, a także skrapiam nią surówki obiadowe, aby dostarczyć moim chłopakom tej cudownej nutki śródziemnomorskiego smaku, który jest tak dobrze znany wszystkim, mającym chociażby przez moment do czynienia z kuchnią hiszpańską.



Dawniej mając możliwość korzystania z oliw przywożonych z innych krajów byłam przekonana, że w Polsce nikt tak dobrych i wspaniałych oferować nie może. Przekonałam się jednak, że oliwy Carbonell w niczym nie ustępują tym zagranicznym, co mnie ogromnie cieszy. Nie ma bowiem lepszego dodatku do sałatek czy mięsa, jak wspaniała, dobra jakościowo oliwa. 

Ogromnie polecam Wam markę, jako producenta oliw z klasą, po które naprawdę warto sięgnąć. Gwarantuję, że z ich wykorzystaniem, najbardziej banalna potrawa stanie się przyjemną pieszczotą dla podniebienia i zastrzykiem zdrowia, o którym na pewno wiecie.




Produkty miałam przyjemność testować dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie:





Mam nadzieję, że lubicie domowe jedzenie...

środa, 19 września 2012

Figlarnie i Magicznie czyli o Magicznych Chusteczkach




Cześć

Przez ostatnie dni było czarująco, uroczo i pachnąco, to dzisiaj będzie magicznie. A wszystko za sprawą dość ciekawego i ostatnio popularnego na blogach produktu pod wdzięczną nazwą Magiczne Chusteczki.
Produkt otrzymałam dzięki uprzejmości pana Tomka, za co ogromnie dziękuję, a wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę: Magiczne Chusteczki



Magiczne chusteczki - moja opinia


Jak sami widzicie chusteczki mają bardzo niezwykłą formę i dlatego muszą się podobać. Sama byłam ogromnie ciekawa ich wyglądu, a teraz pokazuję je Wam najlepiej, jak umiem. W opakowaniu jest 8 osobno pakowanych chusteczek w formie sprasowanego krążka, który bardzo łatwo można pomylić z dropsem. Odciśnięty wzór uśmiechniętej buźki tylko potęguje miłe wrażenie ciekawości i od razu wprowadza w wesoły nastrój. Dla mnie forma jest genialna, do tego stopnia, że sprawdzenie działania tych chusteczek urosło do roli wspaniałej zabawy (kocham figle, a tu jeszcze magia).



Pojedyncza chusteczka, krążek jest malutka (średnica 2 cm, grubość 1 cm) czyli taka nieco bardziej wyrośnięta stokrotka. I to jest właśnie ów geniusz, o którym warto wspomnieć. Takie cudo zajmuje miejsca tyle co nic, zmieści się nawet do mini torebeczki, lub kieszeni tych nawet bardziej obcisłych spodni. W ogromnej torebce może się zgubić, ale pytanie: Co się w takich nie gubi?” (bo u mnie wszystko). 



Taką chusteczkę-dropsa wkłada się do wody (polewa, namacza) jak kto sobie życzy i natychmiast ów krążek przekształca się w rulonik, który po niezwykle łatwym rozwinięciu zamienia się w pełnowymiarową chusteczkę (wymiary: ok. 24,5x22,5 cm). I już możemy wycierać ręce, czy zabrudzone spodnie, przetrzeć twarz, opatrzyć kolano, itd., zgodnie z potrzebą chwili. Chusteczka wykonana jest z wiskozy, może więc mieć zastosowanie higieniczne, jest to materiał przyjazny skórze oraz środowisku. 



Przyznam się Wam, że chusteczki zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Spodobały się także i to ogromnie mojemu synowi, który (najprawdopodobniej po swojej kochanej rodzicielce) odziedziczył umiejętność brudzenia się wszystkim, zwłaszcza podczas jedzenia oraz obłędny nawyk wycierania i mycia rąk najlepiej tysiąc razy dziennie. Dominik (nazywany od zawsze Mimi) stwierdził z uporczywością nastolatka, że te chusteczki będą dla niego najlepsze, po czym zabrał i schował do plecaka. I powiem Wam, że jestem z tego powodu bardzo zadowolona, bo wiem, że pokazując kolegom magię tego produktu, przy okazji na pewno nie zapomni wytrzeć rąk czy twarzy (chociaż on właściwie o tym nigdy nie zapomina). 



Mają te chusteczki przewagę nad tymi papierowymi – używając ich na mokro, możemy na pewno więcej osiągnąć niż pocierając suchą chusteczką, a wiadomo co się dzieje, jeśli je namoczymy. Zastosowań ma niezwykle wiele: kosmetyczne, higieniczne, czyszczące – sami możemy decydować, a przecież sytuacji w których takie rzeczy są potrzebne są miliony. 



Sami więc widzicie, że Magiczne Chusteczki są produktem użytecznym, potrzebnym, a co jeszcze ważniejsze bardzo praktycznym i oczywiście zabawnie-ślicznym. Polecam Wam do wypróbowania, gdyż warto poznawać ciekawe, a jednocześnie sprawdzone produkty. Sama jestem bardzo zadowolona z możliwości ich testowania i chętnie sięgnęłabym po nie, gdyby tylko można je było dostać w każdym sklepie. Są na pewno oryginalne, co mnie podoba się zdecydowanie i wyróżnia je spośród innych tego typu produktów użytkowych.
Podobają się Wam?


Od producenta:


Magiczne Chusteczki są to skompresowane chusteczki w kształcie małej monety, które po zetknięciu z wodą samoczynnie rosną aż do swoich naturalnych rozmiarów – z niewielkiej tabletki otrzymujemy prostokątną chusteczkę 23x24 cm.

Magiczne Chusteczki nie są nasączone żadnymi substancjami chemicznymi (jedynie wodą po polaniu) a do tego wykonano je z wiskozy, dzięki czemu są trwalsze od tradycyjnych chusteczek higienicznych.
Za sprawą swoich małych rozmiarów Magiczne Chusteczki można mieć zawsze przy sobie, szczególnie poza domem – zajmują mało miejsca i posiadają wiele zastosowań.



Magiczne Chusteczki są:
- wygodne
- wielofunkcyjne
- trwalsze i milsze dla skóry od zwykłych chusteczek higienicznych
- miękkie
- bezpieczne dla skóry, także tej wrażliwej
- przyjazne środowisku, nienasączone substancjami chemicznymi
- zajmujące mało miejsca
- oryginalne.

Magiczne Chusteczki dostępne są m.in. w ofercie firmy Mateus, sieci Drogerii Aster, sklepach Leroy Merlin, na wybranych stacjach Lotos.






Podobają się Wam takie rozwiązania?
A może już znacie ten produkt?
Zapraszam do dyskusji...

sobota, 1 września 2012

Dzbanek filtrujący Aquaphor Prestige - opinia

 
Opowiem dzisiaj o mojej przygodzie z testowaniem dzbanka filtrującego AQUAPHOR Prestige z wymiennym wkładem, który otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie.
Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to typowa recenzja omawiająca jedynie spostrzeżenia, posunęłam się bowiem do pewnych analiz doświadczalnych nadając tym samym swojej recenzji cech badania (może amatorskiego, ale jednak). Tekst zawiera też pewne informacje techniczne, mam jednak nadzieję, że przedstawienie jest dość konkretne, czytelne i jasno precyzuje skuteczność i działanie omawianego produktu.

Dzbanek filtrujący Aquaphor Prestige - moja recenzja


Do kupna podobnego cudeńka przymierzałam się już od dłuższego czasu, ale jakoś tak się zawsze składało, że ciągle tylko miałam zamiar. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się z możliwości testowania właśnie tego produktu. Była to dla mnie ogromna niespodzianka, a ja uwielbiam być miło zaskakiwana.

Dzbanek filtrujący AQUAPHOR Prestige, który stoi teraz u mnie w kuchni ma za zadanie filtrować wodę, usuwając z niej przede wszystkim chlor i inne zanieczyszczenia (pestycydy, metale ciężkie, produkty ropopochodne, fenol) oraz sole wapnia i magnezu (oraz metali wielowartościowych), które są odpowiedzialne za twardość wody. Oczywiście woda, którą pijemy (ta z kranu) musi spełniać i na pewno spełnia wszystkie ściśle określone normy prawne (a jest ich na tyle dużo, że można ich analizie poświęcić pracę doktorską). Jednak woda wodociągowa jest chlorowana (proces dezynfekcji), a jej twardość jest zazwyczaj wysoka (według polskich norm twardość wody pitnej powinna wynosić 60-500 mg CaCO3/dm3). Często też odczuwany jest dyskomfort związany z zapachem (próg wyczuwalności chloru jest niski i wynosi ok. 0,2 mg/l) i smakiem wody, co niewątpliwie jest uciążliwe, a na pewno nie zachęca do jej picia.

Sama, jestem w tej bardzo dobrej sytuacji, że korzystam z ujęcia wody studziennej (własnej studni), która kilka lat temu była poddana renowacji (tutaj się pochwalę, że zostało to wykonane według mojego własnego projektu, który był przedmiotem mojej pracy inżynierskiej), nie mam więc problemu z chlorem i innymi chemicznymi dodatkami dodawanymi w procesie uzdatniania wody, pozostaje jednak nadmiar soli tworzących kamień i niewielkie (ale zawsze) domieszki rozpuszczalnych metali. Sprawia to, że woda ma delikatnie wyczuwalny „metaliczny” posmak (a także trudniej zaspokaja pragnienie). Dzbanek filtrujący jest więc dla mnie i mojej rodziny gwarancją wody zmiękczonej i chemicznie czystej, a taki komfort warty jest podkreślenia.

Dzbanek filtrujący AQUAPHOR Prestige składa się z kilku elementów, które należy odpowiednio złożyć przed użyciem. Po oczyszczeniu wymiennego wkładu filtrującego (zapakowanego w oddzielny woreczek) i włożeniu wszystkich części na miejsce (nie jest to skomplikowane, jednakże ja mam dwie lewe rączki i zleciłam „montaż” mężowi), ustawiamy wskaźnik zużycia wkładu filtra (znajdujący się na pokrywie dzbanka) i gotowe. Tutaj muszę podkreślić, że instrukcja dołączona do produktu jest zwięzła, jasna i czytelna, dlatego przygotowanie dzbanka do użycia jest naprawdę bardzo łatwe.

Dzbanek prezentuje się niezwykle elegancko, jest solidne wykonany, dzięki czemu stanowi równocześnie ładny dla oka element wyposażenia kuchni (jak większość kobiet, z natury lub przekory, lubię otaczać się ładnymi przedmiotami). Moja wersja dzbanka jest przezroczysto-czarna, co cieszy mnie podwójnie, jest to bowiem kolorystyka bardzo przeze mnie lubiana (chyba widać?). Dzbanek ma pojemność 3 l, czyli po wlaniu 1,5 l wody do lejka i przefiltrowaniu przez wkład filtrujący otrzymujemy 1,5 l wody czystej, po filtracji. Tutaj opis wydaje się ciekawy, bowiem tak na pierwszy (i drugi też) „rzut oka” trudno dostrzec zmiany (woda nadal jest przezroczysta i bezwonna), a jednak jako filtrowana traci ów ledwo wyczuwalny (ale jednak) metaliczny posmak. Dla tych użytkowników, którzy korzystają z wody chlorowanej efekt będzie zdecydowanie bardziej spektakularny – znika woń chloru, poprawia się także smak wody. W ramach testów przyniosłam sobie bowiem „wodę kranową” z ujęcia miejskiego, dlatego mogę ze swobodą pisać o faktach i własnych wrażeniach. Sama jestem typem naukowca, dlatego sama wiara i subiektywne odczucia mnie nie zadowoliły. Mając możliwość zaglądania do dobrze wyposażonego laboratorium wykonałam testy wody z użyciem specjalnego testu kropelkowego (metoda miareczkowania). Ku mojej radości pomiary udowodniły tezę, że woda po filtracji w dzbanku zostaje pozbawiona soli i staje się wodą miękką (oszczędzę czytającym wnikliwego podawania danych liczbowych). Dla potrzeb domowych można zaopatrzyć się w specjalne testy paskowe (wskaźnikowe), inne metody są bowiem mało przekonujące.

Modułem odpowiedzialnym za proces filtracji w dzbanku filtrującym AQUAPHOR Prestige jest wkład wymienny, u mnie AQUAPHOR B-100-5 oparty na technologii wykorzystania włóknistych materiałów sorpcyjnych (sorpcja – pochłanianie i zatrzymywanie związków rozpuszczonych w wodzie) i węgla aktywowanego (jeden z najbardziej skutecznych adsorbentów, adsorpcja – wiązanie i zatrzymywanie cząsteczek). Oczyszczanie wody ma charakter mechaniczny (filtr) i przelewowy, co oznacza po prostu, że woda przepływa z górnego pojemnika dzbanka przez wkład filtrujący do pojemnika głównego. I oto cała filozofia oczyszczania. Proces trwa zaledwie chwilkę, widać napełnianie się dzbanka, a czystą oczyszczoną wodę otrzymujemy „na zawołanie” (nie musimy planować z wyprzedzeniem). Jest to oczywista zaleta dzbanka, którą także podkreślam.

Po przefiltrowaniu wody nalewamy do szklanek (tutaj konieczność podnoszenia daszka „dziubka” wcale nie jest konieczna, ale można to wykonać ręcznie). Naciśnięcie suwaka znajdującego się na rączce dzbanka otwiera/zamyka panel daszka dzbanka (jak pozioma żaluzja) i jednocześnie uruchamia licznik zużycia wkładu (dlatego nie warto dzbanka stawiać w zasięgu rączek dzieci). Według producenta resurs (czyli okres użytkowania) jednego wkładu filtrującego to 300 l wody (czyli 200 napełnień dzbanka po 1,5 litra). Przy korzystaniu z dzbanka raz dziennie mamy więc 200 dni, w których możemy pić filtrowaną wodę (to jest przecież zdecydowanie ponad pół roku). Cena jednego filtra to 15,99 zł i można je dokupić np. za pośrednictwem strony producenta.

Podsumowując, dzbanek filtrujący AQUAPHOR Prestige jest eleganckim i funkcjonalnym urządzeniem, które warto posiadać we własnym domu. Jest niezwykle łatwy w użyciu, solidny, zajmuje niewiele miejsca i nie wymaga specjalnego montażu. Spełnia swoje zadanie oczyszczania wody, dzięki czemu mamy pewność jej bardzo dobrej jakości i czystości, a dodatkowo niezwykle przyjemnie się go używa. Nawet stojąc na blacie kuchennym cieszy swoim wyglądem. Jestem ogromnie zadowolona z możliwości jego użytkowania i polecam produkt Waszej uwadze. Naprawdę pożyteczny, przydatny i jednocześnie solidnie wykony dzbanek filtrujący, to skarb dla każdej gospodyni i kobiety świadomej.

Serdecznie dziękuję portalowi urodaizdrowie.pl oraz producentowi Aquaphor za udostępnienie produktu do testowania. To była (i jest) prawdziwa przyjemność.

PS. Zdjęcia zostały zrobione z premedytacją na podłożu kamienno-żwirowym, proces filtracji mechanicznej może być bowiem prowadzony na złożu żwirowym, a także piaskowym, ceramicznym itp. Kwiaty mlecza polnego (tak często mylone z mniszkiem pospolitym) i stokrotki są jadalne.

Jestem bardzo ciekawa waszych doświadczeń na temat dzbanków filtrujących.
Macie własne opinie?
Zapraszam do komentowania…


Więcej o produkcie i producencie:


Informuję z ogromną przyjemnością, że recenzja została nagrodzona przez Redakcję Uroda i Zdrowie 1 Złotą Gwiazdką (TUTAJ) :):):)



Dziękuję :)