Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dead Sea Premier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dead Sea Premier. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 grudnia 2015

Magia błota... czyli Mask Miracle Noir Premier





Witajcie

I tak mój blog skończył roczek i rozpoczął kolejny, a ja świętowałam swoje imieniny w gronie kameralnym, tak jak najbardziej lubię. Statystyk i innych podsumowujących notatek nie robię, moim zdaniem ważny jest stały rozwój, a liczby (chociaż uwielbiam) wszyscy widzicie. Jedyne co chciałabym podkreślić, to podziękowanie – dla Was wszystkich, którzy do mnie zaglądacie i piszecie komentarze. To dla mnie ma znaczenie. Dziękuję więc Wam za stałą obecność.

Dzisiaj jednak notatka będzie specjalna, bowiem na moim blogu gości marka ze wszech miar luksusowa i specjalna. Podobnie kosmetyk, który chcę Wam zarekomendować jest niezwyczajny – jest to bowiem produkt flagowy marki, doskonałość rozpoznawalna na całym świecie i jedyna w swoim rodzaju: Mask Miracle Noir – czarna maska marki Premier (ukłoniki mile widziane). 



Marka Premier oferuje kosmetyki luksusowe oparte na minerałach z Morza Martwego.  Oferuje ponad 150 różnych produktów kosmetycznych, które nie uczulają i są testowane dermatologicznie lecz nie na zwierzętach. Rokrocznie zdobywa światowe nagrody na Międzynarodowych Targach Kosmetycznych za najwyższą jakość i skuteczność produktów, a także za procesy technologiczne uwzględniające ochronę środowiska. To kosmetyki luksusowe, których używanie to prawdziwa rozkosz, a także niezwykła przyjemność.

Mask Miracle Noir zachwyca już samym opakowaniem, które niewątpliwie wskazuje klasę produktu i jego ekskluzywność. Ze srebrnego dość dużego kartonowego pudełeczka wyjmujemy bowiem słoiczek w kształcie kuli, która zachwyca oryginalnością i wykonaniem. W dwudzielnej nakrętce, w której wszystko odbija się jak w lustrze widzimy zarówno swój zachwyt jak i ciekawość. Sama zostałam oczarowana i przyznam się Wam bez bicia, że widząc takie opakowanie można się zakochać.



Moja słabość do opakowań jest Wam wszystkim dobrze znana, a tutaj – jak same widzicie, jest o czym pisać i się  zachwycać, bowiem tak bajecznych opakowań na pewno nie widuje się zbyt często. Sama wierzę w hipnotyczną moc przyciągania – i ten kosmetyk na milion procent do takich należy. Jest po prostu piękny, a jako kobieta w pełni tego słowa znaczeniu ogromnie kocham otaczać się luksusem.

Odkręcając górną część nakrętki znajdujemy w środku czarny bloczek do złudzenia przypominający płytkę metalu, jest to jednak czarny blok błota w postaci stałej. Zdejmując kolejną część nakrętki odkrywamy maskę – czyli czarne błoto z Morza Martwego. Jak się nazywa, tak wygląda, jak ciemnoszare błotko, które kryje w sobie tajemnicę.



Przyznam, że do tej pory nie przepadałam za tego typu kosmetykami, ale jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z maską tak prestiżowej marki. Moja ciekawość była ogromna, dlatego po przeczytaniu dokładnej instrukcji postanowiłam sobie zrobić weekend piękności. I tak odkryłam cud błota i doskonałość, o której nie sposób pisać bez używania górnolotnie brzmiących słów.

Maska ma konsystencję lekko uwodnionego błota, nakłada się ją wygodnie i precyzyjnie, tym bardziej, że do opakowania dołączona jest specjalna szpatułka. Kosmetyk ma silny mentolowy zapach, co ma działanie aromaterapeutyczne, a jednocześnie wpływa na przyjemność aplikacji. Maską pokrywa się twarz, co oczywiście sprawia, że wyglądamy dość zabawnie, albo przerażająco – na pewno nie jest to wspaniały widok i sama zawsze tego typu zabiegi wykonuję zamknięta w łazience, nie strasząc chłopaków swoimi zabiegami i wyglądem. 



Maskę należy delikatnie wmasować w twarz, kolistymi ruchami dokonujemy tego zabiegu szybciutko i wygodnie. Maska na twarzy delikatnie zasycha, czujemy jej działanie już po kilku minutach, jednak nic nas nie szczypie czy nadmiernie nie ciągnie, nie ma dyskomfortu związanego z używaniem kosmetyku. Maska jest hipoalergiczna, nie robiłam więc testów próbnych i okazało się, że słowa producenta są w pełni prawdą. Moja bardzo sucha i wrażliwa cera to nie problem i maska idealnie do niej pasuje.

Maskę trzymałam na twarzy dziesięć minut, po czym przystąpiłam do jej ściągania. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa, a jednocześnie eksperyment fizyczny. Bowiem do ściągania maski służy ów ciekawy i wcześniej znaleziony stały czarny blok błota. Bloczek ten owijamy w chusteczkę higieniczną i zbliżamy do twarzy. 



Przeciągając wzdłuż (czy wszerz, jak kto chce) odciągamy wcześniej nałożoną i już podeschniętą maskę z twarzy. Błotko schodzi idealnie, normalnie przyklejając się do chusteczki  i pozostawiając twarz idealnie czystą. TUTAJ FILM INSTRUKTAŻOWY.
Po zdjęciu całego błotka na skórze pozostaje nam delikatna, lekko śliska, tłustawa warstwa, która umożliwia masaż twarzy w celu całkowitego wchłonięcia kosmetyku. Resztki zmywamy mleczkiem, tonikiem lub wodą. A chusteczkę - wyrzucamy.

I co odkrywamy – promienistą, wygładzoną, pięknie ściągniętą cerę, bez uczucia jakiegokolwiek nadmiernego ciągnięcia czy zaczerwienienia. Skóra wygląda jak po użyciu bardzo dobrego fluidu rozświetlająco-liftnigującego. Efekt jest zdumiewający i niesamowity, po prostu trudno uwierzyć w to co widzimy. A przyglądałam się bardzo, bardzo dokładnie...



Skóra staje się miękka, elastyczna, rozświetlona, a my odkrywamy na nowo swoją urodę. Gdybym nie miała okazji spróbować jej na sobie nigdy nie uwierzyłabym, że ze zmęczonej, suchej i poszarzałej twarzy można w tak łatwy sposób wydobyć blask i promienność zdrowej cery. Pory stają niewidoczne, znikają worki pod oczami – jednym słowem odejmujemy sobie lat i to tak całkiem sporo.

Maseczkę stosujemy raz na dwa miesiące, taki jest czas pomiędzy kolejnymi zabiegami, dlatego warto tak zaplanować, aby jej działanie uprzyjemniło nam ważne wydarzenie lub wcześniej zaplanowane wielkie wyjście. Sama nie mam nic w planach, ale kto wie, co szykuje życie. Na pewno na kolejne spotkanie z maseczką będę oczekiwać z niecierpliwością patrząc jak piękne opakowanie ozdabia moją szklaną, łazienkową gablotkę. 



Możecie sobie pomyśleć – magiczny kosmetyk, a ja tak właśnie o nim piszę. Dla mnie prawdziwy czarodziejski eliksir, którego użycie w sposób bardzo widoczny wpływa na skórę. Zachwyt to nawet zbyt mało, bowiem efekty są zdumiewające. Mask Miracle Noir to rewelacja, kosmetyk genialny, który polecam wszystkim kobietom. Dzięki takiej maseczce na zawsze możemy zapomnieć o zmęczonej cerze i żadne wielkie wyjście nie będzie dla nas problemem.

Od teraz doskonałość to synonim Mask Miracle Noir. Marka Dead Sea Premier po raz kolejny udowodniła mi, że luksus to piękny wygląd. Profesjonalizm kosmetyków godny miana kosmetycznej rewolucji. Polecam i szczerze uwielbiam. „Maska Kleopatry” to także Maska Marty. 



Od producenta:


Mask Miracle Noir – Czarna maska z czarnym blokiem

Sztandarowy i najbardziej znany, o światowej renomie produkt firmy znany również pod nazwą „maska Kleopatry”.
Unikalna na wszystkie sposoby. Maska zawiera antyutleniacze, które pozostawią twoją skórę młodszą niż kiedykolwiek. Skóra stanie się młodsza, gładka i jaśniejsza po pierwszym użyciu.  Idealna na wielkie wyjścia i zrobienie wrażenia!!!



Działanie maski jest aktywne 8 godzin po zastosowaniu. Odstęp przynajmniej 60 godzin musi być zachowany między każdym użyciem. Maska polecana jest dla każdej skóry z wyjątkiem trądzikowej.
Nie stosuj maski na poirytowaną skórę z otwartymi krostami albo trądzikiem. Maska odżywia naskórek podczas gdy równocześnie odbudowuje komórki.
Maska składa się z dwóch części:
1. błota w słoju szklanym 
2. i  stałego czarnego bloku błota w słoju na pokrywie. 
Blok jest kruchy (w wypadku twardego uderzenia). Jeżeli  się złamie na części, nie używać!!!



Sposób użycia:
1. Nałóż błoto ze słoika na czystą, suchą skórę twarzy i łagodnie wmasuj miękkimi kolistymi ruchami. Trzymaj dalej do 5 do 10 minut. Unikaj okolic oczu.
2. Zbliż stały czarny blok błota (owinięty w jedna cieniutka warstwę chusteczki do nosa) do twojej twarzy. Przeciągaj nim wzdłuż  twarzy i to powoli odciągnie czarne błoto. Po usunięciu błota pozostanie lekka oleista warstwa na twarzy, wyczyść ją mleczkiem i wacikiem.
3. Na koniec umyj twarz i delikatnie poklepuj do sucha.

Pamiętaj: by czarny blok  pozostawić czysty do następnego użycia,  trzeba zawinąć  go w papierowy ręcznik, który możesz  zmienić po usunięciu maski. Wyrzuć zużyty papierowy ręcznik.
Pojemność: 60 ml/Cena: 180,00 zł



Premier jest Izraelską firmą produkującą kosmetyki z Morza Martwego. Są to kosmetyki które działają już od pierwszego razu ich użycia.
Premier jest nazywany cudem Morza Martwego a nasi klienci to potwierdzają.
Magiczny Premier jest jedynym dystrybutorem w Polsce.



I jak się Wam podoba magiczne błotko?
A może znacie już produkty marki Premier?
Zapraszam do rozmowy...

wtorek, 16 października 2012

Piękne dłonie z Dead Sea Premier



WITAJ NAD MORZEM MARTWYM!


masz ochotę na kąpiel w solance z Morza Martwego?
a może chcesz wypróbować legendarne błoto z Morza Martwego?
albo marzy Ci się masaż z dodatkiem kilku kropli wody Morza Martwego?

Proszę bardzo. Każdą ilość soli, błota lub wody z Morza Martwego może dostarczyć Ci w najlepszych jakościowo kosmetykach marka izraelskich kosmetyków Dead Sea Premier.



I dzisiaj chciałam zaprosić Was do odwiedzenia sklepu firmowego przedstawiciela marki Dead Sea Premier w Polsce. Dlaczego? Dlatego właśnie, że te kosmetyki na pewno Was zachwycą, oczarują i przegonią jesienne smutki. Ponadto zostaniecie urzeczeni jakością i uwiedzieni zapachem…

Sama miałam przyjemność poznać bestseller sklepu, a mianowicie zestaw pod nazwą Beautifying Nail Kit składający się z 4 produktów: kremu do rąk i ciała, olejku do pielęgnacji skórek, pilnika i polera.



Zestaw od pierwszego spojrzenia zachwyca – rozsuwane pudełeczko kryje w sobie prześlicznie wyprofilowaną poduszkę z ciemnego miękkiego materiału na której ułożone są produkty. Największym z nich jest krem do rąk i ciała Luxury Collection zamknięty w niebieskiej (szaro-turkusowej) tubce ze srebrną nakrętką. Produkt ma pojemność 125 ml. 



Wewnątrz kryje gęsty biały krem o zapachu, który mnie osobiście kojarzy się tylko z markowymi perfumami. Jest zniewalający – ciepły, mocny, intrygująco ekskluzywny. Nie umiem go określić lepszymi słowami, nawet jeśli wącham swoje dłonie zdumiewająco często, i zawsze jestem podobnie zachwycona. 



Konsystencja kremu jest dość gęsta, ale wystarczy rozetrzeć go w dłoniach, aby pięknie wchłonął się w skórę. Pozostawia satynową gładkość, natychmiastowe uczucie przyjemności i oczywiście zapach. Nie ma tu mowy o tłustym filtrze, czy klejeniu i tym podobnych zawodach. 



Krem jest idealny, a naprawdę w tej kwestii mam dość dużą wiedzę i doświadczenie, bowiem kremy do rąk stosuję w ilościach ogromnych. Efekt nawilżenia i gładkości utrzymuje się bardzo długo, co dla mnie jest największą zaletą. Taki krem to skarb – i myślę, że takie działanie doceni każda z Was. 



Składniki INCI: Deionized Water (Aqua), Cyclomethicone (and) Dimethiconol, Emulsifing Wax, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Liposome Complex – Aloe Barbadensis Extract (and) Tocopherol Acetate (Vit. E) (and) Lecithin, Dead Sea Minerals Mud and Water (Sea Silt and Water), Propylparaben, Methylparaben, Triethanolamine, Fragrance (Parfum), Thymus Vulgaris (Thyme) Oil, Neroli Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil.



Drugim z kosmetyków jest olejek do skórek Cuticle Therapy. Zamknięty w małej również niebieskiej tubce o pojemności 20 ml uwodzi identycznym zapachem jak krem. Jako olejek jest płynny, jednak również bardzo dobrze się wchłania i bardzo ładnie zmiękcza i wygładza skórki. Także ładnie nawilża suchą okolicę wokół paznokcia i tym samym poprawia ogólny wygląd paznokci. Efekt jest natychmiastowy, a to powinna docenić każda kobieta. 
Składniki INCI: Mineral Oil, Hydrogenated Ethylene/Propylene/Styrene Copolymer, Dead Sea salt (sal mar), Fragrance (parfum).



Dodatkowo mamy w zestawie bardzo dobry pilnik do paznokci oraz poler trójstopniowy, dzięki któremu możemy pięknie wypolerować i nabłyszczyć płytkę paznokcia. Co więcej efekt jest bardzo ładno i długo utrzymuje się, co jest dla mnie wyrazem jego jakości. Pilnik bardzo efektywnie wyrównuje płytkę, ładnie wykańcza, nie powoduje rozdwajania. Działa szybko i sprawnie a zarazem delikatnie, stąd efekt jest perfekcyjny, naturalny, bez brzydkich niespodzianek. 



Każda z nas chce mieć zadbane dłonie. Z zestawem Dead Sea Premier wydaje się to łatwe i przyjemne, a do tego zyskujemy zadowolenie, które sprawia, że na naszych twarzach gości uśmiech. Jest to także zestaw, który idealnie nadaje się na prezent, a przecież już niedługo będziemy się zastanawiać nad takimi zakupami.

Od producenta:


Wspaniały komplet Kosmetyków z Morza Martwego od Dead Sea Premier,  przeznaczonych do pielęgnacji rąk, skórek i paznokci. Krem do rąk zapobiega wysuszaniu skóry rąk, skórek i łamliwości paznokci. 



Opakowanie składa się z:
1. grubego czarnego pilnika z minerałami,
2. olejku do pielęgnacji skórek paznokci,
3. kremu do rąk – po użyciu wrażenie „rękawiczki”,
4. trój-stopniowego polera – stosować w kolejności: niebieski, szary, biały.
Niebieski i szary nadają paznokciom piękny i gładki kształt,  biały – powleczony jedwabiem nabłyszcza paznokieć – nabłyszczenie utrzymuje się ok 3 tygodni.  Polecamy Paniom lubiącym paznokcie naturalne. Nie trzeba malować paznokci. Są pięknie zadbane i lśniące.
Cena zestawu: 90,00 zł.


Producent Dead Sea Premier rokrocznie zdobywa światowe nagrody na Międzynarodowych Targach Kosmetycznych za najwyższą jakość i skuteczność produktów, a także za procesy technologiczne uwzględniające ochronę środowiska. Kosmetyki są testowane dermatologicznie lecz nie na zwierzętach i nie powodują uczuleń. Oferta obejmuje szeroki asortyment kosmetyków Dead Sea Premier uznawanych na Międzynarodowych Targach Kosmetycznych za najlepsze na świecie.
Obecnie Dead Sea Premier produkuje ponad 150 różnych produktów w niezwykle przyjemnych dla oka i estetycznych opakowaniach a ich działanie cenią sobie tak młode jak i starsze Klientki.

Zapraszam Was serdecznie na strony sklepu:



U mnie jak widzicie nie ma Morza Martwego, ale jest martwy korzeń drzewa, który rano już pokrywa zimny szron…

A Wy macie sprawdzone lub ulubione kosmetyki do pielęgnacji dłoni?
A może już znacie markę Dead Sea Premier?
Zapraszam do rozmowy…