Gawędy kurierskie
... a dziś piszę do Was, czekając na Pana Kuriera, który ma odebrać mój zepsuty komputer. Czekam już tak drugi dzień, nie wyściubiając z domu nosa do strategicznej godziny 17ej, bo ja bardzo obowiązkowa jestem. Zbliża się 16ta, Lubego Pana nie widać, więc pewnie poczekam i jutro (cierpliwa jestem raczej też). No i tak, czekając na tego mojego Godota, czytam sobie Wasze blogi, i jak zwykle przyjemna to lektura! I, myślę sobie, napiszę dziś coś i ja na tym moim blogobobasku dwutygodniowym. Myślicie może, jak napiszę, skoro mój komputer, spakowany jak dziecko na kolonie, czeka obok drzwi na Miłego Kuriera? Ano tak się szczęśliwie składa, że przepaliła się w nim tylko karta graficzna, a twardy dysk zdrowy jak rydz (chyba tak się mówi? od zawsze mam z tego typu wyrażeniami problem, co się tu pewnie jeszcze nie raz, nie dwa okaże - do moich osobisych tworów należą "pasuje jak pięść do koguta" czy "ni w kij, ni w pietruszkę", zwroty dziś popularne wśród rodziny). Na czas n...