Wełnianych przygód część kolejna i na razie ostatnia. Obiecuję więcej nie straszyć wiosny.
W angielskiej terminologii splot, którego użyłam nazywa się "block twill" lub "turned twill". A po polsku? Skośny kostkowy? Nie mam pewności.
Jeden blok (kostka?) w twillu wymaga czterech nicielnic, więc mając ośmionicielnicowe krosna, mogłam zaprojektować jedynie 2-blokowy wzór.
Pstre mi te szaliki wyszły, ale ja lubię jak jest pstro :-).
Przędza to mieszanka wełny i alpaki (Drops Lima), dość gruba (180 m/100 g) i trochę gryząca.
Tak wygląda jeden z moich rysunków tkackich. Brakuje mu uroku symetrii, do której turned twill jest stworzony, ale nic to. Postaram się, żeby w następnych blokach, bez względu na splot, było więcej harmonii.
Rysunki trochę się różnią (zrzuty pochodzą z dwóch różnych programów i nie udało mi się tak poodwracać obrazków, żeby były identyczne) - w kierunku przewleczenia i w wiązaniu podnóżków, nie ma to jednak większego znaczenia dla ostatecznego efektu.
To na razie wystarczy tego zimowego tkania, co? ;-)