Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zawieszki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zawieszki. Pokaż wszystkie posty

Powrót wianków.

Trochę niespodziewanie zrobiłem dwa wianki i to podwójne. Zaraz wyjaśnię o co chodzi.



Niespodziewanie, bo nie myślałem nawet o robieniu jeszcze w tym roku szkolnym wianków, ale na zakończenie mojej bytności w tej szkole zgodziłem się, bo przemówił do mnie argument, że każdy coś po sobie zostawi, niektórzy tylko wspomnienie. A ja? Cóż.



Zrobiło się parę prac do szkoły od pierwszej klasy, niektóre zjadł czas i ślad po nich zaginał, a inne może zostaną na jakiś czas zapamiętane, gdy mnie już w tej szkole nie będzie. Swoją drogą jak długo przetrwają bałwanki, sowy, czy kwiaty zrobione z papieru? Plakaty, ozdoby, napisy itp... Nie sadzę, że zapiszę się na kartach historii szkoły: "Oto ten Kuba co robił w gazetkach." Raczej nie, hehe.

Ale jak już wcześniej wspominałem zgodziłem się, że zrobię wianuszki i pomyślałem, że zrobię inne od tych wcześniejszych. A że praca mnie lubi, nie ukrywam, że i ja odpoczywam z papierem i klejem w rękach to zrobiłem właściwie cztery wianki.



Połączyłem je tasiemkami i powstały dwie zawieszki podwójno wiankowe. I wcale nie małe jakby się mogło wydawać na zdjęciach.



I koniec historii tego, który w szkole charytatywnie ciachał i sklejał.



Wszystkim życzę żeby zostali zapamiętani w jakiś sposób, najlepiej tak, żeby warto było nas wspominać.
Kuba.

Wianki wiosenne.

Na dworze prawdziwy Marzec. Raz wiosna, raz jesień, raz nawet prawie lato. W nocy przymrozki. Człowiek nie wie co na siebie ubrać, żeby jakoś przetrwać te kaprysy pogody. Ale musimy to przetrzymać, oby do... Maja!
Lubię Maj najbardziej, bo najładniejsza jest wtedy zieleń, taka świeża i powietrze jest takie jak trzeba i chce się żyć najbardziej.
Do szkoły przygotowałem dwa wianki wiosenne.



Nie są jeszcze zbyt kolorowe i kwieciste, tylko dopiero zieleniące się.



I pełne rosy.



Wielkość jednego około 20cm. Ale kleiło się szybko, bo liście z dziurkacza przygotowywałem przez cały tydzień po trochę każdego dnia. Potem już tylko klejenie weekendowe i poszło z górki.
W sumie to całkiem dobra metoda, żeby przygotowywać sobie materiały wcześniej, a potem tylko klej i hej.

Wianuszki za namową Pani Linki Zgłaszam na weekendowe wyzwanie wiosenne w Rapakivi o temacie "Wiosenna Zieleń" Proszę klikać w obrazek z ptaszkiem kivi.



Na dzisiaj koniec. Zmęczenie mnie powoli dopada, bo opadłem już z tygodniowego zabiegania i bolą mnie wszystkie kości, włosy i paznokcie.
Idę odpoczywać przy filmie pt."Strażnicy Galaktyki". A potem lekcje i przygotowywanie do następnych sprawdzianów zapowiedzianych na nadchodzący tydzień.
Czekam na Wielkanocne Święta, może odrodzą się we mnie nowe siły.
Wszystkim odwiedzającym życzę siły, zdrowia i uśmiechu na każdy dzień, Kuba.

Na Dzień św.Patryka.

U nas w szkole jest obchodzony Dzień św.Patryka. Na lekcji j.angielskiego Pani nas częstuje cukierkami, najczęściej zielonymi czekoladkami z miętą, a jak ktoś ma dodatkowo zielony sweter, albo zielone przebranie to dostaje szóstkę.
Przygotowałem kilka ozdóbek do zawieszenia na gazetkę. Oto portret Leprechauna a do kompletu kilka koniczynek - Shamrock



Postać Leprechauna narysowała mi moja mama patrząc na inspirację ze stempli. Nie jest to idealna kopia, bo moja mama zmieniła kilka detali.



A ja pokolorowałem niezbyt udanie kredkami.



Na koniec zabrokatowiłem, żeby się mieniło pod światło. Koniczynki też, ale nie widać tego na zdjęciu.



W Polsce Dzień św.Patryka jeszcze nie jest taki popularny. Według legendy o św.Patryku, wykorzystał on trójlistną koniczynę aby wyjaśniać pierwszym irlandzkim chrześcijanom dogmat o Trójcy Świętej. Nie mogli oni zrozumieć, jak to jest możliwe, że są Trzy Osoby Boskie, a jednocześnie są one jednym Bogiem.
Oczywiście jeśli ktoś ma chęć się dowiedzieć czegoś więcej zapraszam do klikania w linki, których nasiałem w notce i pod którymi są informacje z Wikipedii.
Samych miłych chwil marcowych, Kuba.

Cekinowa bombeczka.

Dzień dobry.
Dzisiaj przedstawiam cekinowa bombeczkę.



Zwyczajną styropianową kuleczkę naszpikowałem cekinami na szpileczkach. Dodałem wstążeczkę też na szpileczce, zawiązałem kokardkę i bum.
Praca szybka, łatwa i niezbyt przyjemna gdy zamiast w styropian dziabnie się szpilką w paluchy, ale kto by tam kwękał.
No dobra, trochę bolało.
Pozdrawiam i życzę samych miłych wieczorów, Kuba.

Podsumowanie klęsk.

Dzień dobry. Chociaż mamy już koniec listopada, to wróćmy o krok w tył. Październik nie był wcale taki leniwy, jakby się mogło wydawać. Był zwyczajnie kiepski do tworzenia. Znalazłem kilka zdjęć, które miały być do odstrzału, ale żeby nie było że nic nie robię, wrzucam te, które się zachowały. Nie mam wszystkich zdjęć prac, które poszły do szkoły. Wcześniej z jakiegoś powodu nie chwaliłem się nimi. Powodów była cała masa, ale nie będę wymieniał wszystkich. Jednym z nich był powód, że prace te nie są jakieś rewelacyjne, żeby nimi zasypywać niewinnych ludzi. Nie byłem z nich zadowolony, ale kiedyś napisałem na blogu, że nie jestem przecież mistrzem i też wytwarzam sporo byle jakich prac. Najważniejsze to iść do przodu i nie oglądać się na klęski które popełniliśmy. I tak oto, kilka moich klęsk. Proszę zamknąć oczy jeśli kogoś razi mój brak stylu. Zaczynamy.
Pierwszy jest plakat jesienny.



Wykorzystałem do niego niewinną modelkę z gazety. Biedaczka, gdyby wiedziała...



Jak widać napaciałem listków różnej maści, z powodu braku weny.
Następnie poszły na warsztat nietoperze. W naszej szkole są obchodzone pewne święta. Ale nie będę wspominał tej nazwy, bo znowu mi zamkną bloga.



To tyle w temacie Halloween. ^__^ Dynie z papieru pokazywałem wcześniej.
Kartka dla koleżanki. Napracowałem się przy niej, ale z efektu nie byłem zadowolony. Zwykła klapa, bo przefajnowałem. Koleżance chyba się podobała, bo pokazywała wszystkim.



Idźmy dalej. Oto grzyb.



Mojej Pani się podobał. Miałem przygotować grzyby do ozdoby klasy. Cóż, jakoś wena mnie opuszcza, gdy muszę coś robić pod dyktando.



Teraz uwaga, przekombinowałem na całego. To miał być szyld naszej klasy. Szkoda na to słów.



Mała rada, nie używać fajnego czarnego pisaka z Lidla, rozlewa się grubiańsko w grube linie ponad ich grubość. Koniec rad.

Oczyściłem się, teraz czas na nowe.
Zapraszam wkrótce, Kuba.

Papierowe dynie.

Dzień dobry.
Dzisiaj mały przepis na papierowe ozdoby. Takie bardzo szybkie, łatwe i wiszące dynie z papieru.



Na początek wycinamy dziurkaczem kilka lub kilkanaście chmurek. Im więcej elementów, tym bardziej nasze dynie będą zabudowane. Ja zrobiłem moje dynie z dziesięciu chmurek.



Następnie składamy wszystkie chmurki na połowę.



Smarujemy brzegi klejem i już na początku wkładamy nitkę, żeby dynia mogła potem wisieć.



Składamy i sklejamy wszystkie chmurki tylko tymi złożonymi grzbietami.



Po sklejeniu, formujemy wszystkie płatki, żeby po każdej stronie było równo rozłożone.



Dodajemy listek i sprężynkę wycięte z papieru i gotowe. Trudność zadania polega tylko na tym, żeby pilnować, żeby nam się nie skleiły płatki przy klejeniu grzbietów.



Można zamiast takich chmurek wyciąć kółka albo owale ręcznie, bo nie każdy ma taki dziurkacz. Składamy wtedy papier na kilka warstw odrysowujemy kółeczko ze szklanki i wycinamy kilka warstw papieru za jednym zamachem. Szybsza praca niż wycinanie po jednym kółeczku.
Moje dynie powędrowały sobie do szkoły, a ja mam już na myśli inne zadanie, którym podzielę się już za kilka dni.
Wiele zdrowia i uśmiechów, Kuba.

Sówki miniaturki.

Dzień dobry. Dzisiaj krótko, bo tylko mam do pokazania gałązkę z sówkami, którą zrobiłem do klasy.




Nic takiego, tylko taka ozdoba na gazetkę.




Jestem ostatnio myślami gdzieś w ciemnej dziupli, mam trochę na głowie. Szykuję się do diagnozy z j.polskiego, mam już kilka sprawdzianów za sobą, kilka przed sobą. Dostałem kilka piątek mało ważnych, jedną szóstkę i to z polskiego przez co musiałem się szczypnąć, bo myślałem że to sen, czwórkę z matmy za sprawdzian i jedną jedynkę z historii. Tak, tak załapałem się na darmowa lufę, bardzo mi głupio, bo głupio ją złapałem. Ale nie będę się użalał, mówi się klops i biegnie się dalej.
Zbliża się wielkimi krokami szpital i jestem przez to jakiś wygaszony i bez humoru. W szkole jest świetnie, oczywiście jeśli chodzi o przerwy, bo wtedy się śmiejemy, opowiadamy sobie bzdury i żremy tik-taki kilogramami. Dziewczyny kupują chrupki w sklepiku, które śmierdzą jak skarpety, ale są całkiem smaczne, tylko potem śmierdzimy wszyscy jak stado skarpet do prania. Szkoda, że to już szósta klasa, będzie mi ich brakowało jak się rozejdziemy po różnych gimnazjach. Ale przed nami jeszcze kilka miesięcy.
Wszystkim zaglądającym wiele zdrowia i złotej jesieni, Kuba.

Wianki jesienne.

Dzień dobry. Dzisiaj prezentuję wianki jesienne, potrzebne są do ozdoby klasy. Przy okazji powstał mini przepis na takie wianuszki. Gdyby ktoś sobie chciał zrobić podobne.



Moje wianki są malutkie, bo mają się zmieścić na gazetkę. Ale można zrobić większe.



Przepis nie jest super szczegółowy, bo się za późno opamiętałem, że mogę robienie wianków wykorzystać i pokazać na blogu, chociaż tego pokazywania nie planowałem. W końcu to tylko takie bzdury.
Zaczynam objaśniać jak zrobiłem wianki.



Potrzebne materiały: klej, tektura, kolorowe papiery, dziurkacze liściaste.
Wycinamy z tektury koła takiej wielkości jakiej chcemy mieć wianuszki i zaczynamy oklejać je listkami.



Nie musi być równo jak od linijki, może tyć nabałaganione tymi listkami.



Następnie kolejna warstwa listków.



I kolejna warstwa.



Zakrywamy dziurki, które prześwitują tekturę. Zaklejamy te miejsca listkami, czy gałązkami, czy czym tam chcemy, nawet koralikami. Można zrobić na przykład jarzębinę z czerwonych koralików.



Na koniec naklejamy kokardkę i mocujemy wstążeczkę do zawieszania wianka.



Wszystko jest całkiem proste, ale trzeba się trochę nasiedzieć.
Ale dla chcącego, nie ma nic niemożliwego.



Życzę udanej pracy i chętnie odwiedzę blogi z wiankami.
Takie wianuszki można też naklejać na kartki jesienne.
Wszystkim życzę miłej jesieni bez błota i deszczu, tylko takiej złotej i jasnej, Kuba.

Ferie!

Wszyscy mieli już ferie? Bo ja właśnie rozpoczynam. Nie mogłem się doczekać aż tu wreszcie nadeszły. Sam nie wiem co robić. Czy odespać, czy się lenić na całego, czy co? Zrobiłem więc zajączki, żeby były już na Wielkanoc.



Te szaraczki to będą zawieszki, jeszcze może dorobię z kilka jak się uda.



Śniegu nie ma, bo na przykład dzisiaj jest 12 stopni na plus. A mówią, że jak idzie luty to ubierz grube buty. Ten luty to jakiś wybryk natury, a pewnie w kwietniu będzie padał śnieg. Teraz by się przydał ten śnieg, żeby się człowiek pocieszył, a tu klops. Ferie bez śniegu to jak chudy rosół, albo jak telefon bez sygnału. Dobrze że mam kostkę Rubika, może uda mi się ułożyć więcej niż dwie ścianki. Ten Rubik to był niesamowity, dał ludziom klocek a oni się cieszą jak szczerbaty z sucharów.
Wszystkiego miłego, Kuba.

Skarpetka.

Witam wszystkich odwiedzających, dzisiaj skarpetka na prezenty. Jest to zawieszka i kartka w jednym.



Ozdobiona jest ta skarpeteczka quillingowymi gwiazdkami.



Te gwiazdki są bardzo łatwe i szybkie w wykonaniu, nawet dla początkujących.



Wszystkim odwiedzającym, bardzo spokojnych Świąt, pięknych chwil i wiele uśmiechów oraz ładnych prezencików wieczorem. Nie muszą być w skarpetach tylko w pięknych i błyszczących opakowaniach.



Wciąż pracujący Automatyczny sekretarz Kuby.

Zasowiło znów.

Dzień dobry. W tym momencie pewnie niektórzy już się zasępili z powodu tego ptactwa u mnie, a ja się wcale nie dziwię.



W mojej szkole lata już ich całkiem sporo i chwilowo koniec z nimi. W tym momencie można odetchnąć z ulgą. Ciągle nie mam czasu, żeby pokazać inną sowę i wiele innych rzeczy, ale robię co się da, żeby wygospodarować trochę na robótki. Kilka rzeczy się tworzy po kątach, ale to prezenciki więc jeszcze nie mogę ich ujawnić. Chwilowo musi wystarczyć to co pokazuję, czyli nic ciekawego.
Samych spokojnych chwil, Kuba.

Sowy na dokładkę.

Napisałem w poprzedniej notce, że te sówki nie są zbyt fajne, ale tylko dlatego że wolę prace bardziej skomplikowane, a te sowy są takie bardzo proste. Zwyczajnie dlatego, że jak się robi coś w większej ilości to lepiej zrobić proste, bo przy skomplikowanych gdzie trzeba się mocno nawycinać ręcznie różnych szczegółów można paść na zęby ze zmęczenia. Dlatego te sowy do szkoły są jako takie, ale będę niedługo robił inną wersję tej sówki i wtedy dopiero wszyscy zobaczą różnicę i powiedzą że miałem rację.



A przed nami listopad. Nie lubię listopada, bo często jest zachlapany i podgniły. Trudno przeżyję, oby szybko mijał i żeby nastał grudzień. Zdecydowanie wolę grudzień, ale chyba wszyscy go lubią.
Wszystkim odwiedzającym wiele pogody ducha, bo na pogodę w przyrodzie nie ma co liczyć. Kuba.