Dzisiaj będzie mało gadania, to taka dobra wiadomość dla tych, których nie interesuje co mam do powiedzenia, za to lubią oglądać obrazki. Zatem do rzeczy. Oto makieta, którą robiłem w szkole. Jest (a raczej była, bo mimo, że ja z niej nie byłem zadowolony, trafiła do szkolnej gabloty) całkiem mała, bo spód mierzył coś około 22x20cm więc to naprawdę mini świat.
Makieta nie miała głównego tematu przewodniego, miała być po prostu z tego co znajdziemy pod ręką i to było jedyną zasadą.
Trochę miałem zabawy z tymi torami. Każdy element wycinałem ręcznie i przyklejałem na cieniuteńkie paseczki tektury.
Teraz dopiero na zdjęciu widzę, że wyszły trochę krzywe, ale to chyba dodaje im uroku.
Droga asfaltowa trochę nadnaturalnie wygięta nad rzeczką, ale nie zdążyłem zrealizować pomysłu z mostkiem, bo za mało czasu było na dopracowanie.
Drzewka też niedopracowane, niestety dwie lekcje to trochę za mało czasu, zwłaszcza, że kompletnie nie miałem w domu ani chwili, żeby poświęcić tej makiecie uwagę. Jak już wcześniej pisałem, ostatni czas przed wakacjami to istne szaleństwo.
A tak wyglądało to podczas tworzenia.
I przykro mi, bo to jedyne zdjęcie, które jako tako przedstawia makietę w odległości, która pozwala ogarnąć całość.
Wykorzystałem do zrobienia makiety to, co wpadło mi w ręce głównie papier, dziurkacze, tekturę, kredki, farbki plakatowe, klej magic, nożyczki i zwykłe kamyki z dworu. Czasem niewiele potrzeba, żeby dobrze się zabawić.
Dodam jeszcze tylko, że tak podoba mi się tworzenie mini światów, że z pewnością za jakiś czas pokażę następny, któremu poświęcę odpowiednią ilość czasu.
Natchnienie mam, tylko niech skończy się wreszcie ten szkolny wyścig szczurów.
Pozdrawiam wszystkich smutasów:
Głowa do góry, już "za chwilę" WAKACJE!
Kuba.