Postanowiłam sobie, że w tym roku będę systematycznie wyszywała. I tak na początku było. Nadszedł dzień kiedy miałam zamiar się zabrać za moje hafty - UFO . No to więc biorę " Paryżankę " i co? Brakuje mi mulinek , zapomniałam dokupić :(. No to dawaj dalej , wezmę sobie panią z salu "JJ". Siadam i zaczynam wyszywać rączki. Jedna zrobiona teraz druga i co ? Pomyliłam się. Jako , że siadła mi drukarka haftuję z tabletu, a wzór mam taki na styk , że nie widać poprzednich z drugiej strony. Musiałam pruć , więc robótka poszła na bok.
Zniechęciłem się . Nie miałam zamiaru siadać do UFO-ków :(. Bo jak haft nie idzie to już go się nie chce robić.
Poczekałem kilka dni i wzięłam się za Roses of Provance. Jest to śliczny haft, ale przy moim małym berbeciu hafty są zawsze na ostatnim miejscu. Może postawiłam z 200xxx. Powoli , powolutku....
No cóż nie mam czym się chwalić w postępach z ufo-kami.
Pozdrawiam Was gorąco , dziękuję za odwiedziny. Do następnego postu :)
Ps. ( dotyczy zeszłego postu) Sama jestem ciekawa jak wyjdzie mi ten temperaturowy kocyk.