Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poznajemy się. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poznajemy się. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 maja 2020

Trzy po trzy...


No tak... Mamy maj, można się było tego spodziewać właściwie, bo skoro dopiero co był kwiecień to logiczne, że potem właśnie pojawi się miesiąc pachnący bzem, wabiący wiosenną, świeżą zielenią, kuszący śpiewem ptaków. Ale w związku z tym, że w ostatnich miesiącach wszystko zostało przewrócone do góry nogami można było popaść w niewiarę i mieć solidne wątpliwości. Kwiecień się skończył, maj się rozpoczął. Można z ulgą odetchnąć. Jak widzicie w tym względzie nas oszczędzono. I to jest moi drodzy pierwszy punkt, który powinien wzbudzić w nas optymizm.
- To znaczy, że niby, że po kwietniu nastał maj ma nas jakoś szczególnie ucieszyć? - zapyta zapewne sceptycznie niejeden z Was.
I właśnie ja stanowczo i twardo odpowiadam "tak". Bo teraz wyobraźcie sobie, że wstajecie, któregoś dnia rano, przeciągacie swoje zastałe kości (no dobra ja mam zastałe i jako autorka tego tekstu, obdarzam Was, chcecie czy nie chcecie, własnymi doświadczeniami. Wszak autor powinien pisać o tym na czym się zna. Nie wiem czy się zorientowaliście ale właśnie siłą rzeczy staliście się współbohaterami tego tekstu...)
Ale wracając do meritum i tego poranka i przeciągania to wyobraźcie sobie, że patrzycie w okno a tam powiedzmy lutowa, smętna szarość... Bo wiadomo, że w ostatnim czasie to zimą śniegu raczej się nie uwidzi. Więc burość i ponurość, nagie gałęzie dramatycznie wyciągają się do ciężkich ołowianych chmur, wiatr świszcze złowrogo i smętnie... Widzicie to oczami duszy i wyobraźni? I czy w tym kontekście nadejście maja nie jest powodem do dzikiej radości? Poza tym wracając do tego co Wam niniejszym uczyniłam, czyniąc Was współbohaterami tej opowiastki to musicie teraz z ręką na sercu odpowiedzieć sobie na pytanie czy chcecie być bohaterami pozytywnymi i optymistycznymi czy raczej skwaśniałymi safandułami? Jako wieloletnia autorka podpowiem usłużnie, że skwaśniałe safanduły nie cieszą się raczej sympatią. Tak więc nie macie po prostu wyboru, musicie zacząć się cieszyć i  tryskać optymizmem. Albo przynajmniej nieśmiało nim emanować. Pierwsza wersja jest dla zdecydowanych i rzeczowych, druga dla nieśmiałych romantyków. No i zupełnie niespodziewanie mamy już początek pracy u podstaw nad zachwianą radością życia. I to jest nasz cel na dziś.
W komentarzach możecie napisać czy będziecie uskuteczniać pierwszą czy drugą wersję :) (zdecydowany czy romantyk?)
P.S. Dacie wiarę, że ten post miał być o zmianie wakacyjnych planów i o czerwcowej powieści? Ale jak zaczęłam to samo mi się napisało :) Buziaki przesyłam i lojalnie uprzedzam, że jeszcze tu wrócę! Ze śmiechem i dobrymi nowinami, bo właśnie tego nam w tej chwili najbardziej potrzeba :)

czwartek, 1 lutego 2018

Zaczynamy napełniać sakiewkę czyli sakiewka z pytaniami została otwarta :)

Moi kochani zaczynamy zadawać pytania Pani Justynie i Pani Jagnie . Jedna osoba może maksymalnie zadać 3 pytania. Pod tym postem w komentarzach. Jedno z najciekawszych, najbardziej intrygujących (wyboru dokonają autorki) wygra "Ogród Zuzanny". Pytania zbieramy do jutra (do 2 lutego), do 22:00. Wiem, że część z Was nie czytała jeszcze powieści ale sporo już o niej można przeczytać. I tutaj na blogu i w necie ogólnie. Panie napisały do nas piękny list, który też może inspirować. To co? Zaczynamy?

środa, 31 stycznia 2018

Witaj na świecie Zuzanno! Czyli świętujemy narodziny powieści :)


Makatka wyszywa się dalej. Moim zdaniem powstaje nam przepiękny, ciepły i pełen barw obraz. Ale przechodzę do meritum: otóż moi kochani dziś mamy oficjalną premierę "Ogrodu Zuzanny". Trzeba by było odśpiewać sto lat, powiedzieć "Witaj na świecie maleńka" (swoją drogą to tytuł jednej z moich ulubionych powieści:)) i pogratulować serdecznie Autorkom. Niniejszym wszystko to czynię, poza śpiewaniem, bo bardzo Was lubię i nie chcę skazywać nikogo na takie wstrząsające i nie dające się zapomnieć doświadczenie :)
Drogie Panie, Justyno i Jagno, serdecznie Wam gratulujemy i z otwartymi ramionami witamy wśród nas wszystkie panie Czaplicz.
A jak urodziny to i niespodzianka. Z tej okazji nasze Autorki napisały specjalnie dla Was tekst. Trochę o sobie, trochę o książce, trochę o ogrodach... Ja od siebie powiem tylko tyle: po lekturze mam takie nieodparte wrażenie, że obie Panie są z tych co znają Józefa i wydaje mi się, że mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić. A teraz zapraszam Was do przeczytania :) Oczywiście jeżeli ktoś czuje potrzebę (a zapewne ją czujecie:)) można zostawić w komentarzach paę miłych słów :) Wszak należy ciepło przyjąć Zuzannę :)
A i jeszcze jedna rzecz: zapraszam wieczorem, na sakiewkę z pytaniami i tak jak zawsze będzie można zadawać pytania autorkom i przy okazji przytulić egzemplarz "Ogrodu". A teraz oddaję głos Jagnie i Justynie :)

Dzień dobry, to my :)

Jest takie stare przysłowie: „Chcesz być szczęśliwy jeden dzień, upij się. Chcesz być szczęśliwy tydzień – urządź świniobicie. Chcesz być szczęśliwy miesiąc – ożeń się. Chcesz być szczęśliwy całe życie – załóż ogród”. Kiedy zaczęłyśmy myśleć nad książką wiedziałyśmy, że musi być pełna miłości i rodzinnego ciepła, ale szukałyśmy też magicznej „przystani”, rajskiego świata, do którego mogłybyśmy zaprosić nasze czytelniczki. Ponieważ obie kochamy zieleń i mamy ogrody, mniej lub bardziej zadbane, wydawało nam się oczywiste, że tą przystanią stanie się właśnie ogród.
Jesteśmy osobami absolutnie różnych temperamentów – a mimo to w trakcie pisania udało nam się dość szybko „zgrać”. Na początku ustaliłyśmy zarys fabuły, spis bohaterów, każda zaproponowała swoich. Potem opisałyśmy ich historie i wymieniłyśmy się opisami. Jednocześnie ustaliłyśmy, jak mają wyglądać postacie z książki– żeby każda mogła sobie wyobrażać podobnie. Omawiałyśmy rozdział po rozdziale (cały czas tak robimy) i prowadziłyśmy „swoje” wątki. Oczywiście, nie obyło się bez drobnego starcia, pod sam koniec. Okazało się bowiem, że każda z nas włożyła w „Ogród Zuzanny” tyle serca, tyle własnych historii i marzeń – że nagle, gdy „ta druga” chciała coś do tego dodać, była postrzegana jak intruz. Na szczęście ten stan trwał krótko. Za długo się znamy, za bardzo się lubimy. Uważamy też, że tak bardzo się różniąc, możemy więcej dać naszej powieści. Nowe spojrzenie, dzięki temu obraz Starej Leśnej, miasteczka, w którym rozgrywa się akcja powieści, staje się wielowymiarowy. 
Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie wybrać więc dodałam dwa :) 

A skąd pomysł na tytuł? Główna bohaterka projektuje dla swojego byłego ukochanego ogród – szczególny, bo mówiący. Być może jedyny na świecie założony zgodnie z wiktoriańską mową roślin. W dziewiętnastowiecznej Anglii kobieca kibić musiała być ciasno opięta gorsetem, ale w życiu społecznym także brak było swobody – obowiązywały konwenanse. Zwłaszcza uczuć nie wolno było komunikować wprost, więc wymyślono inny, sekretny język: porozumiewano się nim, wręczając drugiej osobie bądź to bukiet, bądź zasuszone płatki konkretnego kwiatu. Kompozycja z niezapominajek, gałązki kwitnącego głogu i konwalii znaczyła: „Nie zapominaj mnie! W tym cała moja nadzieja”. Nasza Zuzanna, komponując nasadzenia w ogrodzie Adama, przekazuje mu inną, skomplikowaną i szalenie ważną dla wielu osób wiadomość. A jaką – by się o tym przekonać, trzeba przeczytać książkę… Zapraszamy!