Anię Sakowicz poznałam jakiś czas temu. Jeszcze zanim napisałyśmy do siebie pierwszego maila podczytywałam jej bloga. Podobało mi się jej poczucie humoru, zmysł obserwacji i sposób pisania. Właściwie zaglądałam do Kury, bo jej wpisy czytało mi się jak najlepszą powieść. Nie zdziwiło mnie więc za bardzo, gdy okazało się, że Ania pisze. A potem wydaje. Najpierw był zbiorek opowiadań – humoresek „Żółta tabletka”. A potem „Złodziejka marzeń”. Powieść obyczajowa. Sięgnęłam po nią pewnego wieczoru. Miałam przeczytać tylko kilka stron, bo byłam fatalnie zmęczona, ale gdy zaczęłam nie mogłam skończyć. Z każdą stroną powtarzałam sobie: no dobrze to jeszcze jedna i koniec! I tak doleciałam do połowy. Zegar wskazywał fatalnie nieatrakcyjną godzinę. I tak moi drodzy śmiało mogę stwierdzić, że to że byłam kolejnego dnia makabrycznie niedospana to wina a właściwie zasługa Ani i jej Złodziejki, które wespół w zespół ukradły mi kilka godzin snu. Poranek też mi zabrały, bo oczywiście ledwo wstałam musiałam dokończyć. Ale cóż robić, Złodziejka ma już taki fach w ręku że kradnie:)
A zaczęło się od tego, że na pierwszej stronie poznałam Joannę, która cierpi na zniechęcenie. Praca nauczycielki, którą do niedawna kochała jakoś tak przestała ją cieszyć. Patrząc na bohaterkę z boku można stwierdzić, że ogólnie niewiele rzeczy tak naprawdę sprawia jej radość. Już pierwsza scena w autobusie uświadamia nam, że Joasia tęskni. I za młodością i za radością życia i za tym co zostawiła za sobą. Za marzeniami i za wiarą w to, że się spełnią. Na całe szczęście nie tylko my to widzimy, bo i bohaterka doskonale zdaje sobie sprawę, że z dnia na dzień jest coraz bardziej zniechęcona i wypalona. I postanawia temu zaradzić. Bierze roczny urlop, który zamierza poświęcić na zrealizowanie swoich dawnych pragnień. Niestety w życiu już tak jest, że nawet najdoskonalszy plan czasem ulega zmianie. I tak jest i w tym przypadku. Joanna ze swoją nastoletnią córką Lusią miast siedzieć w domu i odpoczywać wyjeżdżają by zaopiekować się starszą ciotką. Ciotka z miejsca przykuła moją uwagę, bo spodziewałam się, że zobaczę starszą, gderającą panią a zastałam... Rzecz jasna nie powiem kogo jak i dlaczego:) Wszak nie o to w tym chodzi żeby opisywać książkę. Dodam tylko, że Joanna po przyjeździe do ciotki rzeczywiście będzie musiała się wziąć z życiem za bary. Rozwikłać pewną zagadkę z przystojnym sąsiadem w roli głównej, przeżyć ekscytującą wizytę w seks szopie, ukrywać pewne monstrum pod kołdrą... Poza zabawnymi aspektami powieść porusza też serce w inny sposób. Wątek z hospicjum, samotność, tęsknota, taka zwyczajna, za drugim człowiekiem to wszystko sprawia, że powieść jest doskonale wyważona. Nie jest to ani dramat ani komedia tylko taka prawdziwa, życiowa książka. Czyli z mojego punktu widzenia to powieść z doskonałymi proporcjami. Serdecznie Wam polecam "Złodziejkę" i życzę by i Wam ukradła ona nieco czasu :)
Na koniec dodam tylko, że z jednego powodu strzelam focha: ciotka! Tego się czytelnikowi nie robi! Rzucić mi tu przynętę w postaci jej bujnej przeszłości a potem nic? Absolutne veto! Protestuję i żądam pikantnej opowieści o młodości cioteczki!
Strony
- Strona główna
- 48 tygodni
- Uroczysko
- Sezon na cuda
- Okno z widokiem
- Wino z Malwiną
- Malownicze. Wymarzony dom.
- Wymarzony czas
- Tajemnica bzów
- Nadzieje i marzenia
- Anioł do wynajęcia
- Kontakt
- Świąteczny zakątek
- Telefon zapytania
- Seria Uroczysko - kolejność czytania
- Seria Malownicze - kolejność czytania
- Poza serią - moje książki
- Serce z piernika
- Jak zostać pisarką
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Sakowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Sakowicz. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 16 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)