Słowo płaszcz to może zbyt wiele jak na rzecz, którą chcę Wam dzisiaj pokazać. Nie ma podszewki, nie uchroni przed srogim mrozem. Ale co z tego? To jedna z tych rzeczy, które skończyłam z przyjemnością i satysfakcją - i to się liczy! :)
Płaszczyk uszyłam dla mojej znajomej. Kupiłam 2,5 mb wełny z kaszmirem i na początku biłam się z myślami czy jako amatorka szyjąca głównie bluzy i spódnice z koła dam radę uszyć coś z wełny. Jak to zwykle ze strachem bywa, ma tylko wielkie oczy :) a mój płaszczyk wygląda tak:
Krój jest prosty, bazuje głównie na luźnych, falujących elementach przodu, które po związaniu paskiem układają się w efektowny kołnierz. Nie korzystałam z gotowego wykroju, wzorowałam się na konkretnym płaszczu.
Muszę wspomnieć o cudownym materiale - jest miękki i bardzo przyjemny w dotyku. Na pewno wczesną jesienią zakupię podobny dla siebie :)
Kiedy widzę Kasię w tym płaszczyku to mam uśmiech od ucha do ucha - pięknie wygląda!
Pozdrawiam! Udanego weekendu!