Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DIY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DIY. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 maja 2013

Chaber czy kobalt? :)

Zastanawiam się, jak to jest w innych częściach naszego kraju... Odkąd pamiętam u mnie na wsi dość hucznie obchodzono... odpusty :) Dla całej mojej rodziny najbardziej była to okazja do wspólnych spotkań (a uwierzcie mi, rodzinkę mam sporą, moi rodzice mają łącznie - tu nastąpiła pomyłka, bo nie siódemkę, a szóstkę - rodzeństwa), dla dzieciaków szansa na buszowanie pośród straganów pełnych zabawek, dla wszystkich wyjątkowy sposób spędzenia czasu. Zamarzyłam sobie założyć tego dnia chabrową (albo może kobaltową?) sukienkę, a że chabrową tkaninę miałam w szafie, to postanowiłam sukienkę sobie uszyć. Mimo, że w szafie mojej zalega już kilka niedokończonych szyciowych projektów, postanowiłam zabrać się za kolejny. Sukienka potrzebna była mi na piątek. W czwartek wyjeżdżałam, więc przed wyjazdem musiała być już gotowa. Dopiero w środę znalazłam wolną chwilę. Wstałam rano, troszkę ogarnęłam mieszkanie i zaczęłam kroić ;) ale że pogoda nam się poprawiła, wśród znajomych padł pomysł wspólnego grilla na działce, no i szycie musiałam odłożyć... Po powrocie do domu zaczęłam szyć i szyłam do 2 w nocy. W czwartek wstałam o 7 rano, zmęczona, niewyspana, słaniająca się na nogach i znów zaczęłam szyć :) Przed wyjazdem sukienka była niemal gotowa, wymagała jedynie ręcznego podłożenia. Na szczęście zdążyłam i mogłam cieszyć się sukienką, która (i tu będę popadać w samozachwyt - wybaczcie...) udała mi się wyjątkowo i wyjątkowo mi się podoba :) Do wykończeń podeszłam poważniej niż do tej pory, postarałam się, żeby zapasy szwów były ładnie wykończone, żeby zapasy szwu w talii nie kuło w oczy, więc tym bardziej dumna jestem, że ze wszystkim zdążyłam. Pominę, że w drodze do rodzinnego domu spałam, miałam obolałe plecy od niewygodnego krzesła i oczy niemiłosiernie zmęczone... Mimo wszystko warto było :)
Sukienka z Burdy 11/2012, model 121 z małymi zmianami - skrócona o jakieś 13cm, zmieniony wycięcie z przodu z okrągłego na łódkę i z tyłu na głębszy szpic, ot taka sobie fanaberia ;)
Zobaczcie same...



Poniżej zdjęcie troszkę gorszej jakości, ale chciałam pokazać dokładniej tył sukienki...

Pierwsze moje kieszenie :) mega-wygodne! (dla niewtajemniczonych - w tym samym numerze Burdy znajdziecie fajną instrukcję, jak takie kieszenie wszywać - nie obyło się oczywiście bez wkładu własnego :)

Podkrój jeszcze nie takiej jakości jakbym chciała...

Lamówka kryjąca szew w talii...

Zapasy szwów podwinięte i podszyte zamiast obrzucenia...



Pozdrawiam Was wiosennie!

edit:
W czwartek przed południem, w trakcie szycia okazało się, że nie mam na stanie zamka w odpowiednim kolorze, więc musiałam biec z prędkością światła (dosłownie!) i szukać po okolicznych pasmanteriach, przy okazji wpadła mi do głowy wspomniana lamówka ;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Koronkowe cudo i co się szyje

Dziś tak tylko na szybciutko, bo mam mnóstwo zajęć... Od ubiegłego wtorku kuruję swoje zatoki, więc siedzę w domku, ale nie mam totalnie weny do szycia i do czegokolwiek innego. Ale powolutku, malutkimi kroczkami coś tam się dzieje. Do kurteczki zamek kupiony, teraz móżdżę, z czego i jaką wykombinować podszewkę, bo satyna niestety poliestrowa. Ale o tym więcej później.

Pokazać Wam chcę więcej szczegółów bluzeczki, o której pisałam TU, a dokładniej zdobienie przodu:



Tymczasem szyje się i wykańcza pazurek :)





Pozdrawiam gorąco i wiosennie :)

środa, 3 kwietnia 2013

Zapomniane :)

Siedzę sobie otoczona egipskimi ciemnościami, które rozświetla jedynie monitor mojego laptopa szumiącego pośród ciszy przerywanej jedynie oddechem śpiącego już M... :) Przeglądając zasoby dyskowe mojego staruszka i szukając czegoś, co mogłabym rzucić w czarną dziurę niepamięci wciskając kombinację Shift+Delete i potwierdzając kliknięciem w Enter, natknęłam się na zdjęcia, niby nie tak dawno cykane, a jednak zapomniane... A że wiosna, jak na złość wszystkim (mnie chyba najbardziej), strasznie ociąga się z zawitaniem w nasze skromne progi, a zima na dodatek za nic w świecie nie chce jej ustąpić drogi i odziera mnie z resztek weny twórczej, prowadząc do kompletnego zastoju, monotonii dnia codziennego, braku chęci do życia i szycia, wegetacji wręcz na razie się niekończącej i obrastania kurzem mojej Amelii, to postanowiłam te zdjęcia z "dna" przestrzeni dyskowej mojej wyciągnąć, zdmuchnąć kurz i pokazać światu...

Najpierw bluzka - leciwa już trochę, lat już jej nie liczę, mamuś moja kochana wyciągnęła ją z dna szafy, jak ja te zdjęcia, a że bluzeczka urocze guziczki na pleckach miała i stan jej na wiek ani trochę nie wskazywał, to postanowiłam zabiegów kilku dokonać, co by na figurę moją - nie maminą - pasowała... Zmniejszyłam więc o parę rozmiarów, wypruwając rękawki, ścinając nadmiar materiału to tu, to tam, na nowo rękawy wszywając i jest :) jak na mnie szyta :)

Z przodu bluzeczka ma małe zakładki ozdobione delikatną koronką - jak będę miała okazję i dobre światło, to zrobię Wam fotkę pokazującą szczegóły :)


Przy zapięciu troszkę rozciągnięta, bo chyba zgarbiłam się za bardzo ;) jak stoję prosto, to problemu nie ma...

I na koniec ulubiony mój zestaw do pracy :) Marzę już od dawna, by nie wciskać na siebie grubych kurtek i swetrów, nie naciągać kozaków po kolana, co by w łydki mróz nie szczypał, a wychodzić z domu chwytając w rękę jedynie torebkę - wiosno, przychodź!

Jakiś czas temu, dość już dawno, pisałam o małym Tomaszu, Mężczyźnie przystojnym, na widok, którego miękną nogi i uśmiech sam na twarzy się pojawia. Otóż Tomaszowi uszyłam żabole, Mama naszego przystojniaka żabole do skarpetek przyszyła, a on sam chyba zadowolony :)





I dwa najlepsze zdjęcia :) zachodzę w głowę, jak nasz Mężczyzna mógł utrzymać się w takiej pozycji i nie przewrócić :) 

Słodki jest, prawda? :)

Mama Tomka, Monia, moja imienniczka, doczekała się w końcu kilku uszytych przeze mnie rzeczy... Jej szafa powiększyła się o bluzkę z baskinką, ołówkową spódniczkę i sukienkę z angory, o której wspominałam Tu. Pokażę Wam wszystko, jak tylko właścicielka podzieli się ze mną zdjęciami :) więc czekam, Monia :)

W międzyczasie szyje się też kurteczka:
 
Zdjęcie pochodzi ze strony www.burda.pl.

Pozdrawiam gorąco i do następnego!
Monika.

niedziela, 24 marca 2013

Skórzane lampasy

Ostatnio z braku wolnego czasu niewiele szyję... Czasami znajdę czas na drobne przeróbki i coś z tego wychodzi, a czasami niekoniecznie :) poważniejsze szycie planuję na weekendy po świętach, ewentualnie jakieś samotne popołudnia, kiedy to M zaszyje się na siłowni :)

Dziś pokażę Wam jedną z moich ostatnich takich drobnych przeróbek.

Burda 2/2013 pokazuje krok po kroku jak wszyć do spodni lampasy, które w ostatnim czasie są podobno hitem :) Dla mnie lampasy to również sposób na poszerzenie za małych spodni (a niestety większość z moich starych spodni jest dla mnie za ciasnych, a że chodzić na zakupy nienawidzę ostatnio, to wolę przerabiać). Wyciągnęłam więc z dna szafy jedne z moich ulubionych spodni i z zamiarem ich poszerzenia zasiadłam przy maszynie...

Najpierw rozcięłam nogawki na bocznym szwie...


Następnie spięłam szpilkami brzegi nogawek...


Potem zaznaczyłam mydełkiem krawieckim, gdzie powinien znaleźć się szew i miejsce cięcia...


Odcięłam niepotrzebny fragment...


Z eko-skóry wycięłam dwa paski szerokości około 5 cm, podkleiłam fizeliną...



Etapu zszywania niestety nie uwieczniłam, ale oczywiste jest, że szyć należy od lewej strony, zostawiając zapas na podwinięcie u dołu i u góry spodni :) Efekt jest taki:

(to co mi za "tyłem" zwisa, to pendrive ;) bez niego aparat ostrości nie mógł złapać i samowyzwalacz by nie zadziałał :D )



Niestety okazuje się, że chyba nie dość uważnie rozplanowałam to moje szycie, bo spodnie jak były ciasne tak są nadal ;) Powędrują więc do kuzynki, a ja kolejny raz muszę zanurkować do szafy w poszukiwaniu innych spodni do przerobienia, ale już wtedy muszę liczyć uważniej :)

Chciałabym baaaardzo podziękować Wam za komentarze pod poprzednim postem. Nie pomyślałabym, że komukolwiek może brakować moich wpisów :) Nawet nie wiecie, jak mi się serce radowało :) Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko brać się do szycia i pisać, pisać, pisać... :)

Pozdrawiam!
Monika.

niedziela, 10 lutego 2013

Powrót do przeszłości ;)

Witajcie!

Dzisiejszy dzień, to mój jedyny wolny, luźny dzień, gdzie nigdzie nie "muszę" wychodzić, nie muszę nic robić, robię tylko to, na co mam ochotę. A miałam ochotę długo spać (u mnie długo czyt. do 9:00), potem leżeć w łóżku, przeglądać neta, rozwiązywać moje łamigłówki, ciut posprzątać, troszkę poszyć... No właśnie, TROSZKĘ poszyć... Za dużo ostatnimi czasy biorę sobie na głowę... Czasami jestem na siebie tak zła, że nie potrafię nikomu i niczego odmówić, a potem wracając po 21 (albo i później) do mieszkania padam jak mucha, a następnego dnia znów to samo - pobudka o 6 rano, praca, po pracy korepetycje, późny powrót do domu i tak w koło Macieju... Z tych to powodów nie mam czasu dla mojej Amelii i szycia. Coś tam ostatnio uszyłam, w biegu, krojąc na oko, z za wąską podszewką... Ale jest :) miała być na imprezę tydzień temu, ale nie zdążyłam, skończyłam dziś dopiero...

Zdjęcia znów kiepskiej jakości, ale w ciągu dnia zazwyczaj zaczynam szyć,a po południu, kiedy już zrobi się szaro, pstrykamy foty...









Spódniczka troszkę jak za szkolnych czasów :)

W końcowym etapie szycia, tj. podczas stębnowania paska bardzo pomogła mi stopka do ściegu owerlokowego, o której pisałam TU. Dzięki języczkowi, który posiada stopka, mogłam prowadzić ścieg blisko krawędzi zszycia paska i dolnej części spódnicy, a przez lekkie naciąganie tkaniny podczas szycia, ściegu po zszyciu nie widać :) Troszkę szczegółów:



I moja druga w życiu wszyta podszewka :) jakkolwiek to nie wygląda - jestem zadowolona ;)


Pozdrawiam!


Edit:
Blogger spłatał mi figla, dlatego w poście musiały nastąpić drobne zmiany :)