Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogi szyciowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogi szyciowe. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 maja 2015

Przepis na winko ryżowe:))



Rozwijam się. 
Już nie tylko projektuję i szyję, piekę i gotuję, ale do tego winko robię! 
W Sylwestra piłam najlepsze na świecie wino - ryżowe domowej roboty, sześcioletnie. I moim postanowieniem noworocznym stało się zrobienie własnego.

Oto przepis:
2 kilogramy ryżu ( ja kupowałam w Biedronce ) wypłukać kilkakrotnie w ciepłej wodzie. Wsypać do szklanego gąsiora ( mój o pojemności 20 litrów - musi być większy, bo w trakcie burzliwej fermentacji winko zwiększa swoją objętość). Dorzucić sparzone i odsączone rodzynki - 1/2 kg ( moim zdaniem im ciemniejsze - tym ładniejszy kolor). Do gąsiora dodać 5 litrów wody mineralnej. 
Do garnka wlać kolejne 3 litry wody i wsypać 3 kg cukru. Podgrzewać aż do rozpuszczenia cukru. Następnie należy ostudzić i dolać do gąsiora. 
Osobno uszykować drożdże. 
Ja miałam drożdże aktywne do białego wina, wysokoalkoholowe - według tego co pisało na opakowaniu - 19 proc. Według mojej mamy po degustacji- spirytusowe...
Wymieszać w 1/2 szkl cieplej wody drożdże i zostawić aż zaczną pracować. Jeśli są dobre, już po pół godzinie będzie widać efekty. Dosypać do gasiora pożywkę, dolać drożdże, wymieszac dobrze gąsiorem. Zatkać korkiem, wsadzić rurkę fermentacyjną, zalać ją wodą. Odstawić w ciepłe ciemne miejsce.Przynajmniej raz dziennie poruszać energicznie gąsiorem. 

Ja swoje winko nastawiłam 21 stycznia, pracowało niesamowicie intensywnie, bulgotało jak szalone, pachniało drożdżami w całym pomieszczeniu. 
Zakryłam je jeszcze kocem.
Ale już po tygodniu bulgotanie zwolniło. 27 stycznia dodałam więc 2 kg cukru rozpuszczone w 2,5 litrach wody i znów zaczęło pracować 
i przerabiać cukier w alkohol.
5 lutego ściągnełam za pomocą specjalnego wężyka winko znad osadu i dolałam jeszcze 5 litrów wody mineralnej. Tym samym mój gąsior wypełnił się po brzegi. Zatkałam korkiem i rurką fermentacyjną, zalałam ją wodą i odstawiłam do spokojnej fermentacji. 

Dzisiaj, to jest 2 maja ściągnełam znów znad osadu 
i spróbowałam po raz pierwszy...
Idealnie klarowne, jasne i mocne jak cholera!
A to dopiero 3 miesiące, najlepsze podobno jest po roku. 
Tylko czy do tego czasu coś się ostanie...

poniedziałek, 3 marca 2014

Project Runway Polska

Wreszcie ruszyła polska edycja kultowego już na całym świecie
 telewizyjnego show dla projektantów. Program pierwszy raz wyemitowano w Stanach Zjednoczonych w 2004 roku, a od tego czasu pojawił się na antenach telewizyjnych 
w ponad dwudziestu krajach na całym świecie.
Polską edycję prowadzi Ania Rubik, światowej klasy top modelka.
Czy sprawdziła się w tej roli? Na razie jestem sceptyczna ( dobra, jeszcze przed byłam sceptyczna, bo po prostu za nią nie przepadam...), ale za nami dopiero jeden godzinny odcinek, więc dajmy dziewczynie szansę, 
może zaskoczy mile i się rozkręci:))
Do boju o główną nagrodę - czyli m.in 300 tys złotych - stanęło trzynastu zawodników. Jeden z nich odpadł w pierwszym odcinku.
Przyznam się Wam, ze kiedy zawieźli uczestników do marketu budowlanego i rzucili hasło: macie znależc sobie coś do uszycia sukni wieczorowej co nie jest tkaniną, sama zaczęłam się zastanawiać, co ja mogłabym wykorzystać. 
Dlatego jestem pełna podziwu za wyobraźnię i odwagę.  

 Moje typy odnośnie pierwszego odcinka:
zwyciężczyni Natalia. Zdecydowanie. 




Drugie miejsce jak dla mnie to sukienka projektu Mility. Od tej pory żadna zasłonka prysznicowa nie może czuć się bezpiecznie!



Trzecie miejsce to projekt Jakuba



Spodobały mi się jeszcze kreacje walczących zaciekle o zszywacz Arletty i Macieja




Nawet worek na śmieci Zbigniewa do mnie przemówił. I dziwię się, że to własnie on odpadł.



Te sukienki też mogłabym założyć

Projektantka Monika



Projektantka Dorota



Mimo zachwytu jury, projekt Pauliny absolutnie do mnie nie przemawia. Nie kojarzy mi się z kreacją wieczorową. Coś a la dziewczyna Tarzana i owszem...



Podobnie projekt Aleksandry.



Projekt Serafina. Dziwne imię, dziwne coś...



Projekt Liliany to nie moja bajka. 



Największe brzydactwo...
Kreacja Piotra...



Takie sa moje typy odnośnie pierwszego odcinka Project Runway Polska

środa, 26 lutego 2014

Blog pełen inspiracji

Jest ich dużo w internecie, 
ale ten jest jednym z ciekawszych dla wszystkich tych, którzy szyją sobie ciuszki.
Mam już kilka wybranych tunik do uszycia, ale jak widzę kolejne,
 to nie mogę się zdecydować. 
W tym przypadku od przybytku naprawdę może głowa rozboleć!

Poniżej macie kilka przykładów prostszych bluzek,sukienek i tunik do uszycia. 
A to zaledwie ułamek tego, co można tam znaleźć.


























A tutaj te bardziej skomplikowane, ale za to jakie ciekawe!


















Wszystkie zdjęcia pochodzą z bloga http://moldesedicasmoda.blogspot.com/


sobota, 21 września 2013

Kolorowe jarmarki...

Kolorowe na mojej sukience. I nie jarmarki, tylko kwiaty. 
Szukałam tkaniny w kwiatki, zachwycona sukienką Ani. I trafiłam na taką bawełnę z dodatkiem lycry, dość sztywną, ale w sumie nosi się fajnie. Tkanina jest kolorowa, żywa, baaardzo ładnie podkreśla opalone ciało. Dobrze się szyje.
Wykrój z papavero, na sukienkę z dekoltem łódką
Kiedyś już szyłam taką z brązowej tkaniny imitującej skórę, tylko nie wydłużyłam odpowiednio wykroju i troszkę pas był za wysoko, podobnie zaszewki na biust. 
Tym razem więc wykrój wydłużyłam i leży ok.
Dekolt i pachy wykończone lamówką ze skosa. I to chyba tyle o tej sukience. 

P.S. Mam wrażenie, że szyję coraz krótsze...




sobota, 14 września 2013

Biała w czarne kropki. Oczywiście sukienka:))



Uszyta całkiem niedawno, bo jakoś w drugiej połowie sierpnia. Pojechałam do hurtowni po wypustkę, a nakupowałam znowu tkanin mimo, że ostatnio wstrzymywanie się od kupowania kolejnych materiałów to moja mocna strona. No, ale jak jest taka fajna bawełna z dodatkiem lycry i do tego za 10 zł za metr to grzechem byłoby jej nie kupić! Rozumiecie mnie, prawda?
Od razu wiedziałam, że będzie letnią sukienką z czarnymi wstawkami. Wykrój był mój własny. I mam niestety wrażenie, że pachy trochę mi odstają z przodu i dekolt również, a tak to jest całkiem ok. Szyło się błyskawicznie, dopasowa jest zaszewkami.Jedyny problem pojawił sie przy wyborze tkaniny do naszywania czarnych pasków. POnieważ materiał się uciąga, więc najpierw chciałam naszyć paski z dzianiny, ale ,,się porozciągało" i wygłądało niechlujnie. Potem wyciełam z jakiejś uciętej bluzki, ale była krojona ze skosa i też niefajnie to wyglądało. Więc na koniec moja ostatnia nadzieja, to...wstążka! Zwykła, czarna wstążka, może się i nie rozciąga w pasie, ale nic nie szkodzi w sumie. Szyło się dobrze, wyszło w miarę równo, więc to, co tygryski lubią najbardziej. Dekolt i pachy obszyte lamówką atłasową ze skosa - ost wykończyłam w ten sposób jeszcze dwie inne sukienki. Dekolt wycięłam bardziej, z tyłu w szpic. Zamek też jest widoczny, czarny, gruby, wszyty na wierzchu. 
Sukienka nie ma rozporka, ale nie potrzebuje go.

Muszę powiedzieć, że jest to chyba jedna z najładniejszych sukienek, jakie uszyłam w życiu!


Na zdjęciu niżej już troszkę wygnieciona, bo po noszeniu. Niestety, materiał się rozciąga, zwłaszcza na samym dole.






niedziela, 8 września 2013

Sukienka na wesele kuzyna



Miała być zupełnie inna, miętowa, też szyta przeze mnie, ale kuzynka kupiła sobie w tym samym kolorze, wiec szybko pobiegłam do sklepu po materiał i na kilka dni przed weselem uszyłam tę, chabrową. Wykrój na górę z Burdy 2/2012, sukienka nr 101, chyba jedna z częściej szytych sukienek nie tylko przez blogerki. 
I nie dziwię się, bo leży idealnie!!!!!!!!!!!!!!
Kolor głęboki chaber, tkanina grubszy atłas ( nie specjalnie lubię ten gatunek, ale nie było nic innego w tym kolorze ).
Dla rozjaśnienia kupiłam różę i uszyłam pasek do przewiązania w pasie, też ecru.
Całość prezentuje się tak, jak widać na zdjęciach.






poniedziałek, 2 września 2013

Wrzesień sukienkami stoi.



Tak, spodziewajcie się kolejnych sukienek na blogu. 
Podobnie jak to miało miejsce w sierpnu. 
Mam Wam do pokazania jeszcze cztery uszyte tego lata. Jedna w czerwcu na wesele, jedna w lipcu a dwie uszyte pod koniec sierpnia, 
nawet jedna jeszcze nie noszona...
A dzisiaj prawie skończyłam kolejną. Jednym słowem: ogarnął mnie znów amok sukienkowy...Niestety miałam jakąś okropną blokadę co do robienia zdjęć do bloga 
( a wiadomo, bez zdjęć to ja sobie mogę..) więc zamiast pokazywać je kiedy lato było w pełni, robię to w sezonie już praktycznie jesiennym.

Dzisiaj przedstawiam Wam sukienkę uszytą w lipcu i noszoną w upalne dni, 
bo po to była uszyta. 
Kupiłam czekoladową cienką bawełnę z dodatkiem lycry, 
więc moją ulubioną tkaninę do noszenia. 
Góra powstała z wykroju z Burdy 1/2012, sukienka nr 114 z amerykańskimi pachami, czyli dla niewtajemniczonych mocno wyciętymi. Do góry doszyta spódniczka krojona w kształcie litery A. Chcialam aby dół nie był obcisły, tylko dawał poczucie luzu i swobody. I tak jest dzięki temu fasonowi. 
Ponieważ miałam wrażenie, że w tym kolorze moja cera wygląda nieciekawie, więc dekolt i pachy obszyłam pomarańczową wypustką z tkaniny, której użyłam kiedyś do szycia eko torby. Wypustka ożywiła całą sukienkę, więc dodałam ją jeszcze w pasie i na kieszeniach. Z tyłu sukienka ma wycięcie w kształcie łezki, też obszyte wypustką izapinane na haftkę. 
Szkoda tylko, że nie pomyślałam wcześniej, aby przyszywając górę z dołem sukienki naprasować paski flizeliny, bo tkanina się lekko porozciągała, co widać na zdjęciach. No ale mądry Polak po szkodzie. 
Aha, i strasznie się gniecie...





A szyjąc sukienkę, przypomnialam sobie, że kiedy byłam nastolatką, 
baaaardzo chcialam zrobić sobie tatuaż. I teraz to marzenie wrócilo, a przyznacie sami, że do tego wykroju malutki napis po łacinie Dum Spiro, Spero 
na lewym ramieniu wyglądałby całkiem całkiem...
Ewentualnie Omnia Possum....