Model wpadł mi w oko od razu, przy pierwszym kartkowaniu miesięcznika. Postanowiłam nie kombinować za bardzo z tkaninami, ani nawet z kolorami, tym bardziej, że czerwieni u mnie w szafie jak na lekarstwo. Kupiłam grubą satynę, po długich poszukiwaniach również ściągacz, choć nie taki, jak sobie wyobrażałam, ale dość cienki i delikatny. Kurtkę skroiłam dość szybko i dość szybko też pozszywałam warstwę wierzchnią. Kupiłam zamek i wszystko toczyło by się ładnie, gdyby nie brak podszewki. W swoich skromnych domowych zapasach nie miałam NIC, co by się nadawało. W głowie kołatała mi myśl, że skoro wierzchnia warstwa kurtki jest z poliestru, to podszewka MUSI być bawełniana. W końcu wygrzebałam z dna szafy... poszewki na poduszki! :) śmieszne, prawda? Grunt, że z efektu jestem całkiem zadowolona :)
Moje wrażenia...? Gdybym miała szyć ten model raz jeszcze, to na pewno skroiłabym dłuższe rękawy. Te oryginalne są raczej długości 4/5, czyli ni przypiął, ni przyłatał. Szczególnie dla mnie, która jeśli mam zakładać kurtkę, to taką, żeby było mi ciepło, a tu raczej rączki będą mi marzły :) chyba, że kurtkę potraktuję jak bluzę na letnie wieczory :)
Generalnie jestem zadowolona, tym bardziej, że sukcesem zakończyło się wszywanie podszewki do tej kurteczki! I tu, wbrew wielu opiniom, opis z Burdy - mnie jako laikowi - baaardzo się przydał :)
Buziaki!