Wprowadziłam
na mój profil bardzo prywatna sprawę - odejście mojego brata i zrobiłam
to z rozmysłem, żeby pokazać świecki styl pochówku, pokazać jak to
zrobić i ośmielić tych, którzy mają problem: "chciałabym, ale czy to
wypada?".
Znam wiele osób, które już nie są "uwiązane" do
kościoła na tyle żeby chcieć nadal tkwić w systemie, z którym już im nie
po drodze, ale tkwią "no, bo jak inaczej ślubować, albo grzebać"?
Ano, naprawdę można inaczej, jeżeli zmarły i my - rodzina nie czujemy
się szczególnie związani z obrzędem w kościele, który jest nam coraz
bardziej obcy, poświęcony wszystkiemu i wszystkim świętym, ale nie
osobie zmarłej o której wspomina się z imienia i nazwiska może raz...?
Reszta to ustalone formułki i z dawna wyreżyserowany obrzęd podczas
którego wiele osób czuje się obco, a szczególnie rodzina zmarłego, gdy
ksiądz wzywa do modlitw za papieży i innych hierarchów, a zmarły leży w
zapomnieniu. A przecież to JEGO uroczystość!
Pogrzeby ewangelickie
są "bliżej zmarłego" i rodziny, to fakt, ale najbardziej intymne,
rodzinne i osobiste są pogrzeby świeckie.
Naprawdę.
Gdy się
czuje lęk przed wystąpieniem publicznym można poprosić (zatrudnić)
Mistrza Ceremonii, osobę świecką, urzędnika któremu/której (bo i są to
kobiety) dostarcza się pisemne materiały o zmarłej osobie. Taka
Mistrzyni czy Mistrz Ceremonii odczyta wspomnienie i pokieruje sprawami.
Trzeba ustaleń
:-)
Można też poprowadzić taką uroczystość osobiście i to zalecam.
Nade wszystko, jeśli byłą kremacja pięknie jest zanieść urnę osobiście
do grobu (podziękować panom asystentom pogrzebowym). To wielkie
przeżycie i piękny gest.
Kilka zdań o osobie zmarłej wygłosi Mistrz
albo ktoś z rodziny, kto weźmie na siebie tę rolę, a później kto chętny
- wspomina w kilku zgrabnych (czasem niezgrabnych i to też bywa piękne)
słowach osobę żegnaną.
Można pożegnać bliską osobę jej ukochana
muzyką. U nas to (pisałam o tym) był Joe Cocker, Jimi Hendrix, Deep
Purple i Procol Harum, a niekoniecznie marsze żałobne czy Strasznie
Smutne Utwory. Ale jeśli taka była wola zmarłego - wolna wola.
Można przyjść na czarno, ale też jeśli zmarły nie lubił "dętej pompy" - na kolorowo.
Gdzie to robić?
W dużych miastach są koło cmentarzy z "oddziałem" komunalnym domy pogrzebowe, sale weselno pogrzebowe itp.
Na wsiach już coraz więcej domów weselno pogrzebowych i tam można
zrobić rodzaj pożegnania połączonego z konsolacją (jak mówiła moja
teściowa bo to ładniej brzmiało) czyli stypą. Odwrócić kolejność - stypa
z pożegnaniem i potem cmentarz i z pochówkiem.
Stypa, czy
konsolacja odstrasza nieco, szczególnie młodych bo nie są obeznani z tym
obyczajem, ale niepotrzebnie. To miłe przyjęcie bądź to szalenie
skromne, (kawa ciasto, pasztecik barszczyk) albo wręcz obiad dla
przyjezdnych z daleka. I pogaduszki jak ot przy stole. I podczas tego
właśnie posiłku można urządzić owo pożegnanie. Najpierw ono a potem
siadamy do stołów z muzyką w tle. Jak kto wymyśli. Można zrobić tylko
pożegnanie dla wielu osób a obiad dla bliskiej rodziny.
Amerykanie,
Anglicy robią to metodą składkową, ludzie przynoszą jedzenie i to jest
takie ...tradycyjne, plemienne. Świetne. Ale można też inaczej.
Potem idzie się na cmentarz na którym też warto puścić ulubioną muzykę
zmarłej osoby i dwa słowa (dosłownie dwa) od kogoś bliskiego i ...do
domu.
Wielu artystów nie życzy sobie kiru. Podobają mi się kolorowe
stroje, albo czerń z kolorowymi akcentami. Oczywiście jest żal, smutek,
żałoba ale też "odciążenie" takich uroczystości ze zbędnego nadęcia.
Płaczki i zawodzenie już chyba odchodzi w przeszłość.
Kilkoro
moich zmarłych już, znajomych, w tym też moja mama czując już
nadciągający chłód odejścia sama napisała kilka słów o sobie na tę
okoliczność. Teść podobnie.
Żeby zbolałych dzieci nie obarczać.
:-)
Na jej (mamy) pogrzebie mój były mąż urządził slide show - na ekranie z
rzutnika podczas uroczystości pożegnalnej oglądaliśmy zdjęcia mojej
mamy: od dziecka po staruszkę.
I jeszcze ... żeby można było zamówić odpowiednią pogodę..