Pages

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZIaja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZIaja. Pokaż wszystkie posty

Ziaja- Ulga?

Dzisiaj będzie krótko. Na fali poszukiwań czegoś, co nawilżyłoby i ukoiło trochę moją buzię, trafiłam na krem ujędrniający na noc, redukujący podrażnienia Ziaja Ulga.

Wg producenta krem powinien mieć następujące właściwości:
1. Łagodzenie skóry wrażliwej:
- zapewnia natychmiastowy efekt kojącego kompresu,
- łagodzi zaczerwienienie i uczucie pieczenia naskórka,
- redukuje szorstkość, suchość i nadmierne łuszczenie.
2. Ujędrnianie skóry wrażliwej
- wyraźnie zwiększa spoistość tkanki łącznej,
- intensywnie ujędrnia, uelastycznia i wygładza skórę,
- redukuje zmarszczki i zapobiega przedwczesnemu starzeniu.
3. Regeneracja skóry wrażliwej
- uzupełnia ubytki fizjologicznych lipidów skóry,
- odnawia i wzmacnia barierę ochronną naskórka,
- usprawnia naturalne procesy nocnej regeneracji.
Krem nanieść na skórę twarzy i dekoltu oraz wokół oczu, delikatnie wklepać. Stosować na noc. Na dzień polecamy krem łagodzący redukujący podrażnienia.

Kusząca byłą nie tylko nazwa kremu, jego cena ( ok 10zł) ale też to, że nie zawiera silikonów, olejów mineralnych, barwników.




Moja opinia:
Krem zamknięty jest w plastikowym słoiczki. Faktycznie nie pachnie. Jest lekki, bardzo lekki, prawie wodnisty. Wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia tłustej warstwy,skóra świeci się po nim umiarkowanie.
ALe niestety nic dobrego o tym kremie nie moge powiedzieć- nie nawilża, nie ujędrnia, nie koi, nie łagodzi. Krem nie zrobił mi krzywdy- nie zapchał i nie podrażnił, ale co z tego. Równie dobrze mogłabym się niczym nie smarować. Chwilę po umyciu buzi łagodził uczucie ściągnięcia skóry, ale musiałam się nim co chwilę dosmarowywać, żeby w ogóle coś poczuć, a w konsekwencji jest dość niewydajny. Moim zdaniem nadaje się dla zupełnie bezproblemowych, normalnych cer, jako leciutki nawilżacz na noc i to raczej na lato. U mnie efektów brak, bardzo się rozczarowałam. Wczoraj użyłam go ostatni raz i wyrzuciłam, zostawiając jeszcze 1/4 kremu w środku. Ratuje go tylko niska cena, także nie mam poczucia, że starciłam dużo pieniędzy.

A Wy, miałyście styczność z serią Ziaji Ulga?

Tanie i dobre- bloker Ziaja.

Długo poszukiwałam czegoś, co pozwoliłoby mi zachować suche pachy w stresujących sytuacjach i wtedy, kiedy temperatura idzie w górę.
Większość antyperspirantów drogeryjnych się nie sprawdziła. Ze wszystkich wypróbowanych, a było ich sporo, najlepiej radził sobie mineralny Garnier...dla mężczyzn:)
Mimo to, nadal odczuwałam dyskomfort.
Naczytałam sie trochę o blokerach, ale cena tych popularnych aptecznych specyfików jest dość wysoka.
Aż trafiłam na Ziaję. Nabyłam go w sieciowej aptece, za 6,90.


Co mówi producent?

Regulator pocenia - działanie blokujące: skutecznie redukuje nadmierne pocenie. Ogranicza wydzielanie potu i przykrego zapachu. Zapewnia długotrwałe uczucie świeżości.
Nie zawiera parabenów, alkoholu i barwników. Bez zapachu. Nie pozostawia śladów na ubraniu.

Skład:
Aqua, Aluminium Chloride, Glycerin, Hydroxyethylcellulose, Potassium Sorbate.

Otrzymujemy 60ml w bardzo poręcznej buteleczce. Kulka działa sprawnie, nie zacina się , nabiera odpowiednią ilość produktu. Preparat stosujemy początkowo przez 2 - 3 dni na noc, na czystą i suchą skórę pod pachami. Następnie stosujemy 1 - 2 razy w tygodniu, przez co bloker jest bardzo wydajny. Nie należy aplikować preparatu na skórę podrażnioną i po depilacji.

Na początku nie chciało mi się wierzyć- jak to, posmaruje się 2 razy w tygodniu i nie będę się pocić? No way!
A tu niespodzianka- bloker spisuje się znakomicie.
Kosmetyk jest całkowicie bezzapachowy, więc nie kłóci się z balsamem/perfumami. Jednakże trzeba mu dać chwilę na wyschnięcie- dość długo się wchłania. Mam suche pachy, brak nieprzyjemnego zapachu, brak żółtych plam na białych ubraniach. Rewelacja.
Nie wymagajmy jednak cudów- przy intensywnym treningu na siłowni czy przy temperaturze 30 stopni, czuję jednak lekką wilgoć pod pachami, ale naprawdę bez porównania do wcześniejszych stanów.
Również mój mężczyzna, mający problemy głównie z żółtymi plamami na białych koszulach i obfitym poceniem wypróbował ten kosmetyk i nie może mu nic zarzucić.

Jedyną wadą tego produktu jest jego dostępność i dość nieprzyjemne uczucie zaraz po aplikacji- swędzi:) Ale warto się chwilę pomęczyć.

Peeling Ziaja.

To kolejny kosmetyk z ukochanej przeze mnie serii Sopot SPA firmy Ziaja.
I kolejny udany.


Jest to peeling myjący, w związku z czym ja używam go 2-3 razy w tygodniu. Jest zdecydowanie drobnoziarnisty, ma malutkie niebieskie mikrogranulki, dosyć ostre, nie tak ostre jednak jak w peelingach gruboziarnistych- zwolenniczki mocnego tarcia mogą się troszkę zawieść:)Mimo to swoje zadanie spełnia znakomicie- skóra po użyciu jest gładka i miękka, trzeba jednak użyć balsamu, bo peeling sam w sobie nie nawilża.
Opakowanie plastikowe, estetyczne i wygodne (wybaczcie resztki ochronnej folii:) )


W swoim składzie zawiera:
# Solanka sopocka - Solanka sopocka - wypływa samoistnie z głębokości 800 m ze Zdroju św. Wojciecha w Sopocie. Posiada unikalne właściwości lecznicze wykorzystywane w hydroterapii, kosmetologii i medycynie naturalnej. Sopocka solanka mineralizuje organizm przez skórę. Wpływa na efektywne nawilżenie i elastyczność, doskonale zmiękcza naskórek oraz skutecznie poprawia kondycję skóry.
# Hydro-retinol - niebieska alga z jeziora Klamath w stanie Oregon, bogata w składnik przeciwzmarszczkowy A-Retinol, najaktywniejszą postać wit.A. Zawiera proteiny, aminokwasy, witaminy z grupy B, C i E oraz kompleksy minerałów. Skutecznie odżywia i wygładza skórę, zmniejsza głębokość zmarszczek oraz zapobiega ich powstawaniu. Przywraca skórze jędrność i elastyczność.
# Alga Porphyra umbilicalis (Alga Nori) - źródło oligoelementów, protein i polisacharydów. Intensywnie nawilża, głęboko i trwale wiąże wodę. Tworzy na skórze delikatny film ochronny i zapobiega nadmiernej utracie wilgoci.
# Alga Laminaria digitata - alga brunatnica, bogata w potas, jod i sole mineralne. Stymuluje syntezę ATP - naturalnego nośnika energii, w efekcie reguluje trzy podstawowe funkcje skóry: odżywczą, ochronną i nawilżającą. Wzmacnia włókna elastyny i kolagenu oraz spowalnia procesy starzenia się skóry.
# Alga Enteromorpha compressa - bogaty w substancje aktywne ekstrakt z zielenicy Enteromorpha compressa. Zawiera aminokwasy, białka, witaminy z grupy B oraz witaminy C i E. Usprawniając komunikację między naskórkiem a skórą właściwą wyraźnie zwiększa spoistość i sprężystość naskórka. Zapobiega wiotczeniu skóry oraz aktywnie wzmacnia jej strukturę.


Konsystencja jest lejąca, bardzo łatwo więc wydobyć go z opakowania, ale dość szybko za to znika. Zapach...uwielbiam go! Charakterystyczny dla całej serii Spa, bardzo odprężający i naprawdę przywodzi na myśl zabiegi w jakimś luksusowym SPA.


Podsumowując: zadania swoje spełnia, działanie oceniam 4/5, natomiast komfort stosowania na 6! Póki co jest moim ulubionym peelingiem do ciała:) No i jak zwykle u Ziai, jest taniutki, 200ml za ok 12zł.

Co nowego w kosmetyczce.

Witajcie po świętach!

Na początek zaspokoję ciekawość i napiszę co z moimi włosami:-) otóż po prostowaniu zostały skrócone do brody i jestem szczęśliwą posiadaczką grzywki. Włosy nie są idealnie proste - lekko się falują, jeśłi pozwalam im wyschnąć samym, jeśli wysuszę suszarką naciągając włosy palcami- są proste. Nie są oklapnięte, nie puszą się ( postaram się w niedługim czasie wkleić foty). Zamierzam za ok 2 tyg. powtórzyć zabieg, właśnie, żeby się przestały falować. Ale wiecie co? Na wigilię próbowałam je ugnieść palcami, żeby stworzyć jakieś loczki i nic! Za nic w świecie nie chciały się kręcić:)

A teraz postanowiłam podzielić się w Wami tym, co kosmetycznego w ciągu ostatniego miesiąca przybyło mi w kosmetyczce. Jakiś czas temu pisałam , że mam chęć zakupić szampon bananowy Body Shopu. Jak pisałam tak zrobiłam. Po czym wyprostowałam włosy i nie mogę go używać, żeby mi się keratyna nie wypłukała:-)
Bananek kosztował 19zł. Jest gęsty, dobrze się pieni, dość dobrze oczyszcza. Nie plącze włosów, ale ja i tak zawsze stosuję odżywkę. Zapach! jest obłędny, mam ochotę napić się szamponu z butelki za każdym razem. Nie wiem, czy się utrzymuje na włosach, bo odżywkę mam z innej serii, i włosy pachną mi nią. Ale przyjemność stosowania naprawdę duża.


Niestety obecnie myję włosy szamponem dla dzieci Hipp więc bananek czeka aż znów będą loki. Jednakże Hippa też bardzo lubię, ze względu na uspokajający, dziecinny zapach- serio, wprowadza mnie w taki spokój i błogość:-) Ale jest delikatny, nie poradzi sobie ze zmyciem silikonów, lakierów,pianek itp. No i moje włosy dość ciężko po nim rozczesać, jeśli nie nałożę odżywki. Kosztuje coś około 11zł.

Mój Prawie Narzeczony nie mogąc się doczekać, jakiś tydzień przed Mikołajkami obdarował mnie torbą kosmetyków. A w torbie:


Różowy zestaw Skin So Soft Avonu (królika w torbie nie było, sam się przyplątał). Szczerze mówiąc, sama sobie bym tego zestawu nie kupiła, ale miło się zaskoczyłam żelem
  • Żel ma piękny zapach, naprawdę ciekawa konsystencja- kremowo-oleista, nawilża skórę, nie wysusza, balsam już nawet nie jest konieczny. 
  • Masełka jeszcze nie próbowałam, zapach ma oczywiście ten sam, ale o działaniu nic jeszcze niestety nic jeszcze nie mogę powiedzieć. 
  • Za to krem do rąk jest do kitu. Błyskawicznie się wchłania, nie nawilża, właściwie nie robi nic. Dla mnie to za mało, szczególnie zimą, kiedy moje dłonie potrzebują wręcz natłuszczenia. Nie polecam.
W paczce znalazł się jeszcze mus do ciała o zapachu tajlandzkiego kwiatu lotosu z serii Planet Spa Avonu. Mój mężczyzna wiedział co lubię:) 


konsystencja jest bajeczna, zapach- bardzo słodki, lekko buduarowy, dla niektórych może być duszący. Zwłaszcza, że utrzymuje się na ciele dość długo. Szybko się wchłania, jedyne do czego mogę się przyczepić, to nawilżenie- mogłoby być lepsze. Obstawiam, że bardziej sprawdziłby się latem. Ale i tak go bardzo lubię.

Za to pod wpływem moich nalotów na drogerie stałam się szczęśliwą posiadaczką:


Kremu Ziaja Sopot Spa. Wybrałam ten ujędrniający przeciw zmarszczkom. CO prawda nie mam jeszcze trzydziestu lat,ale ze względu na to, że mam cienką skórę, pod oczami pojawiły się linie, a zresztą lepiej zapobiegać niż leczyć. Pisałam wcześniej, że balsam z tej serii stał się jednym z moich ulubionych i nie inaczej jest z tym kremem. Zapach taki jak balsam- bardzo świeży, lekko morski, jasnobłękitny kolor. Masełkowata konsystencja, ale o dziwo, wchłania się błyskawicznie ( co dla mnie w sumie jest małą wadą, bo ja lubię czuć, że się czymś posmarowałam), dzięki temu idealnie nadaje się pod makijaż. Mam wrażenie, że po posmarowaniu moja buzia od razu wygląda lepiej- wygładzona i wypoczęta. Wydajność też bez zarzutu ( używam od miesiąca i nie zużyłam nawet połowy), że już niewspomne o cenie- mniej niż 10zł.

Skład: Aqua (Water), Octyldodecanol, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Canola Oil, Cyclomethicone, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Butyl Methoxydibenzolmethane, Octocrylene, Cetearyl alcohol, PEG-20 Stearate, Sorbitol, Algae Extract, Glucoside, Cetyl Alkohol, Dimethicone, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate, , PEG-100 Stearate, Sodium Acrylate / Sodium Acrylodimethyl Tourate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Laminaria Digitata Extract, Butylene Glycol, Enteromorpha Compressa Extract, Porphyra Unibilicalis Extract, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Carbomer, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Diazolidinyl, Urea, Parfum (Fragrance), Sodium Hydroxide, CI 42090 (FD & C Blue No.1). 

Obecnie używam na dzień Sopotu a na noc Calmy i moja buzia wygląda najlepiej od jakichś 2 lat!

Z makijażowych produktów zrobiłam nalot na Essence i ich metaliczną kolekcję. 


Swatchy jest w internecie mnóstwo, więc nie robię, chyba że ktoś bardzo chce;) Paletka- bardzo ładne kolory (mam wersję zieloną), dość długo się utrzymują (dają radę ok 8 godzin bez bazy), jednak jak dla mnie kolory mogłyby być intensywniejsze. Żeby stworzyć naprawdę widoczne smoky eyes, trzeba ich dość sporo nałożyć.
Lakier- wystarczy jedna warstwa, co jest dla mnie naprawdę ogromnym plusem. Trwałość jak inne- ok 2 dni bez odprysków, potem już zaczyna ścierać się na końcach.
Wiedziona ogromną ciekawością zakupiłam szminki i...no cóż. O ile srebrna jeszcze jakoś wygląda ( ale bez rewelacji) to czarna to jakaś tragedia. Przy moim bladym licu wyglądam jak topielec, i to taki po co najmniej tygodniu moczenia. Także mam do wymiany, jeśli ktoś chętny;)
Jeśli chodzi o liner z paletki - nie używam, gdyż zakupiłąm wreszcie długo poszukiwany liner Essence z limitki Denim Wanted.


Mam wersję czarną, ale chętnie dokupię jeszcze grafitową, bo jestem zachwycona.Bardzo łatwo się go nakłada a trwałość powalająca- wytrzymuje od rana do wieczora, pewnie wytrzymał by i dłużej. Mimo takiej trwałości bardzo dobrze się, zmywa, nie podrażnia, no cudo! ALe używam innego pędzelka, bo ten z zestawu jest średni.

Będąc w Naturze, drapnęłam też coś na co od dawna miałam ochotę, a na co nigdy nie miałam odwagi. Ale stwierdziłam, że raz się żyje, do tego miałam dziką ochotę wypróbować coś z Kobo, znalazłam śliczny odcień więc jak tu nie ulec? i tadam!

 

Sama klasa, smak i szyk:-) Zawsze wydawało mi się, że w takiej klasycznej czerwieni będę wyglądaj jak rosyjska prostytutka, mimo, że wszędzie czytałam, że czerwień pasuje każdej kobiecie. No to postanowiłam wypróbować i powiem Wam, że efekt powalający. Czerwona szminka + czarny liner na oczach wygląda oszałamiająco! I to za jedynie 14zł:) Bałam się efektu przerysowania i jakiejś takiej...sztywności, ale rozwiązałam to wklepując szminkę palcem- kolor jest wtedy delikatniejszy i bardziej na luzie:



Przy moim typie urody równiutko pomalowane na czerwono usta nie wyglądały by za dobrze.

Pochwalę się jeszcze prezentem gwiazdkowym od Prawie Narzeczonego:



Tak. Jestem perfumoholiczką. Przyznaję się. Mam ich mnóstwo (nie liczę, bo nie chcę się przerazić). Dlatego też Mężczyzna mój dobrze wie, co sprawi mi największą radość:) Vanile Noir Yves Rocher jest zapachem idealnym na zimę. Ciepłym, otulającym, kaszmirowym. Niby wanilia, ale nie jest ona taka oczywista. Jest jakby...lekko wytrawna, nie zabija słodyczą. To był naprawdę strzał w 10, zwłaszcza, że zapach długo się utrzymuje i jest naprawdę niebanalny. Sprawił mi ogromną radość! w zestawie jest jeszcze miniaturka do torebki i mydełko, ale jak znam siebie, i jednego i drugiego będzie mi żal używać:)

Pochwalcie się co dostałyście na święta:)