Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkania. Pokaż wszystkie posty

10 października 2016

{Kiermash w Krakowie}

Takie imprezy nie zdarzają się co dzień! Gdy Kasia napisała do mnie z propozycją wyjazdu do Krakowa na targi mody ulicznej i dizajnu - Kiermash, nie dałam się długo namawiać! Piękna pogoda, więc niedzielę na krakowskim Kazimierzu warto zaliczyć. Same targi odbyły się w Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. W tym przepięknym budynku stoiska prezentowały się bardzo stylowo. Nas od razu zachwyciły wyroby Ministerstwa Dobrego Mydła, laboratorium perfum Mo61, oraz okulary słoneczne Brylove. Takich klientek jak my, to ze świeczką szukać! Szybko obkupiłyśmy się w peelingi, olejki, sole i masła, aby wreszcie wybrać najbardziej pasujący do nas model okularów. Wystarczyło, że powiedziałyśmy sobie "Ślicznie Ci w nich" i już okulary lądowały w papierowej torbie. Po wyczerpujących :D zakupach pobiegłyśmy do Chedera na herbatę po marokańsku, aby dzień zakończyć wizytą w kinie. Lekki "Osobliwy dom Pani Peregrine" nie zawiódł wizualnie i Burton okazał się być  w dobrej formie! Tak, jak my!

25 marca 2015

*Łapanie wiosny w kadry*

Dwa tygodnie temu gościliśmy pod dachem Zielonej Chatki Przyjaciół. Ten czas, kiedy razem przebywamy należy do wyjątkowych. Długie wieczorne rozmowy obfitują wspólnie snutymi planami i marzeniami.  Ta niezwykła więź między nami sprawia, że ciągle nam mało i dlatego kolejny zlot zawsze planujemy do przodu. Nie straszne nam odległości od morza do gór.
A w słoneczną niedzielę wyruszyliśmy na spacer w poszukiwaniu wiosny. Po drodze zbieraliśmy bazie, aby  przy starej opuszczonej chacie zrobić im małą sesję. Mocne słońce dawało duże kontrasty, ale od czego są przyjaciele! Ruszyliśmy z pomocą i moim przepastnym płaszczem stworzyliśmy studio foto;) Pełen spontan i luz. Tak mamy!

https://www.facebook.com/delaluca.delaluca

9 grudnia 2014

Klimatycznie

Kochani! Na początku bardzo, ale to bardzo dziękuję w imieniu moim i Gera za tyle cudownych słów pod adresem {Wagonika}. Odpisałam na wszystkie komentarze, choć z opóźnieniem;) Muszę powiedzieć, że w ten weekend mieliśmy cudownych gości i wagonik przeszedł testy. Podobno jest lepszy niż Hilton;) Część wieczoru też w nim spędziliśmy obalając wino Dignać przeznaczone na "specjalną okazję" i właśnie to była ta okazja! Ranek po długiej nocy przywitał nas mgliście, co wcale nie przeszkadzało, abyśmy ruszyli w teren. Mamy obok Chatki takie klimatyczne "chaszcze", które mogą robić za tło filmów Larsa von Triera... Dlatego i my ruszyliśmy na łowy mrocznych klimatów... Gdy na dworze było szaro i mgliście w izbie buchały piece i sączyło się światło kryształowej babcinej lampki. Tak miło było nigdzie się nie spieszyć i być razem!

https://www.facebook.com/delaluca.delaluca

18 czerwca 2013

Truskawkowy weekend






Wystarczyło jedno pytanie : macie ochotę na truskawkowy weekend w Chatce? Padł termin i to w dodatku w samo sedno - urodziny Gero! To spotkanie nie mogło się nie udać. Pogodę zamówiłam;) menu opracowałam i tylko czekaliśmy na przyjazd gości... upsss, okazało się, że to oni na nas czekali;) Całą szóstką nie mogliśmy się nagadać. Trajkotaliśmy jeden przez drugiego, chcieliśmy w jednej chwili zawrzeć wszystko, co wydarzyło się od czasu naszego ostatniego spotkania. Biesiadzie pod orzechem nie było końca. Po botwince i sarninie wkroczył truskawkowy tort urodzinowy. Piekłam go do 2 nad ranem;), ale warto było! Jeszcze toast wspaniałym zimnym włoskim Prosecco (do Mimi i Sebastiana) i tak do późnej nocy przy kolejnej butelce wina (to węgierskie od Miszki trzymane na specjalną okazję było wyśmienite!) Rano otworzyłam oczy i przez okno zobaczyłam sielski obrazek... Mimi na ławeczce pod orzechem łapała pierwsze promyki słońca. Przysiadłam na naszych nowych schodach (Gero odstrzelił takie cudo, że jeść z nich można;) i delektowałam się tym widokiem... 

Pewnie nie uszło Waszej uwadze, że jesteśmy wystrojone w prawie identyczne krateczkowe koszule? Gdy dziewczyny zobaczyły mnie w tej koszuli parsknęły śmiechem! Okazało się, że zarówno Mimi, jak i Agnieszka przywiozły ze sobą podobne. Nie trzeba było długo czekać, jak poleciały się przebrać i umierając ze śmiech giełyśmy się i pozowały naszym fotoreporterom:))) Trudno w to uwierzyć, ale to był naprawdę zbieg okoliczności!

Mogłabym długo o tym jak było cudownie, ale jeśli nie słowa, to chociaż zdjęcia niech dopowiedzą resztę!

3 grudnia 2012

Wspólne chwile

To nasze kolejne spotkanie  z cyklu "Czas odnaleziony". Mimo napiętych grafików i licznych obowiązków, postanowiliśmy znaleźć czas, aby wspólne celebrować miłe chwile. Na miejscu stawili się Agnieszka z Miszką, Mimi z Zor(ro)kim oraz my Karolina i Gero.  Rejs zaczęliśmy od targu staroci. Mimo zmarzniętych nosów, buszowaliśmy wśród licznych, jak na tą aurę wystawców. Udało mi się kupić śliczną Maryjkę i dzieciątko do żłóbka (całość 16zł + kupa śmiechu ze sprzedającymi GRATIS!;).  W końcu stwierdziliśmy, że burczy nam w brzuchach i czas coś przekąsić. Nogi poniosły nas na krakowski Kazimierz, do francuskiego bistro ZAZIE.


Każdy z nas zamówił co innego. Ja wybrałam  Plamiaka w ziołowej kruszonce z makaronem papardelle w orzechowym sosie i z mięsem małży .  Byłam w kulinarnym niebie! Tak tęskniłam za dobrą rybą i owocami morza. Ucztowaliśmy i achom, ochom nie było końca. A ponieważ byliśmy ciekawi potraw współbiesiadników, talerze krążyły od jednego do drugiego. Bez skrępowania wydziubywaliśmy sobie nawzajem kąski z talerzy;). Dania były rewelacyjne i co najważniejsze bez polepszaczy i wspomagaczy smakowych! Po biesiadzie udaliśmy się na ucztę dla innych zmysłów. Miszka zaprowadził nas do magicznej perfumerii LULUA, gdzie zachwycił nas męski Incense Avignon - "zapach starego kościoła";)(nuty: rzymski rumianek, czystek, żywica elemi, kadzidło, wanilia, paczula, palisander). Jednogłośnie stwierdziliśmy, że tak powinien pachnieć "prawdziwy mężczyzna"! Już wiem, co przyniesie mojemu Gero Mikołaj;)))
Na kawę i lampkę wina udaliśmy się tradycyjnie na Konfederacką 4 . Tutaj mogliśmy się w końcu delektować najnowszą książką Mimi i Sebastiana "Dobry wiatr". Jest jedna rzecz, której o autorach książki nie wiecie. Mają niesamowite poczucie humoru i sypią anegdotami jak z rękawa. Dlatego przy 3 części jesienno/zimowej domagam się stanowczo, aby w książce obok cudownych zdjęć, nie zabrakło dykteryjek i anegdot. 
Jeszcze dobrze spotkanie się nie zakończyło, a my poczyniliśmy plany na całą zimę. Okazało się, że zima w tym sezonie będzie dla nas zdecydowanie za krótka! Już za 2 tygodnie kolejna biesiada. Tym razem  w moich stronach będziemy testować wychwalaną przez recenzentów trattorię. Relacja będzie! Było już dobrze po 19tej, gdy opuściliśmy Konfederacką i myślicie, że było po wszystkim?   Akurat! Zmierzaliśmy do  samochodu Mimi, bo tam czekały, specjalnie dla nas pieczone chlebki. I tu nie powiedzieliśmy sobie szybko "pa pa". Zaczął się poczęstunek kanapkami z drogi (z serkiem lub z miodem) i herbatką z termosu. Śnieg prószył i skrzył się  w świetle latarni, a my jak zaczarowani nie mogliśmy się rozstać...  Do następnego!

29 października 2012

Jesienny (?) weekend













Muszę się Wam pochwalić, jakich cudownych gości miałam w miniony weekend pod "strzechą" Zielonej Chatki. Przybyli Aga z Michałem i Mimi z Zor(ro)kim. Plany mieliśmy ambitne, aby zrobić sobie "biesiadną" sesję pod chmurką w iście jesiennych klimatach. Zaczęło się rzeczywiście jesiennie... padało okrutnie! Stół pod orzechem mókł w strugach deszczu, a my zasiedliśmy przy kuchennym stole. Gdzie może być przyjemniej, jak nie wokół buchającego pieca? A co jedliśmy? Na pierwszy ogień poszedł krem z dyni z prażonymi orzechami włoskimi, a zaraz za nim risotto z leśnymi grzybami w towarzystwie białego chorwackiego wina. Na deser zrobiłam Eton Mess wg Sophie Dahl, czyli bezy (u mnie na cukrze trzcinowym) z malinami i bitą śmietaną. Ten deser na pewno jeszcze nie raz zagości na moim stole. Uwielbiam go! Ucztowaniu towarzyszyły emocjonujące rozmowy o jedzeniu, podróżach, pasjach i życiu. Najśmieszniejsze jest to, że zwieźliśmy całe studio fotograficzne i tak naprawdę nikt nie miał specjalnie ochoty na latanie z aparatem. Szkoda było każdej chwili! Dlatego zdjęcia są jakie są;) Najważniejsze, że kadry na długo pozostaną w naszej pamięci! Gdy późno w nocy kładliśmy się spać, nie wiedzieliśmy, że rano przywita nas zima... I zasypało nas! Szybko trzeba było napalić pod blachą i przygotować rozgrzewające śniadanko, które okazało się wspaniałą ucztą. Mimi z Zorkim przytargali ze sobą przecudny kosz  obfity w smakołyki. Czego tam nie było! Biały twarożek, masło z wiejskiej śmietanki, wspaniałe chleby Mimi, cebulowe chutney Zorkiego, Vastagkolbasz - węgierska kiełbasa z mangalicy,  kefiry z Wadowic. Czysty obłęd! Nie mogło oczywiście zabraknąć klasycznej jajecznicy z wiejskich jaj na ekologicznym boczku.
Bardzo się cieszę, że nasze kolejne spotkanie było przykładem na to, że ludziom tak naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba. "Trudne" chatkowe" warunki okazały się być atrakcją, a urocza wygódka (to słowa Mimi;) największym hitem! Nikt nie był oburzony, że łazienki nie ma, że zęby trzeba myć nad miską, że przebieramy się wszyscy na kupie. Prawdziwa integracja!
Zimowych zdjęć u mnie brak, ale chyba nie bardzo chciałam utrwalać tych anomalii pogodowych.

Wspaniałego tygodnia Wam życzę!