Zwiedzanie Warszawy zaczęliśmy dość nietypowo. Pominęliśmy główne atrakcje stolicy, czyli Starówkę (choć tą widzieliśmy nocą), Łazienki (nie wpuszczali na rowerach, a tymi właśnie się poruszaliśmy), Zamek Królewski, Pałac Kultury, Syrenkę Warszawską. Gdy wróciliśmy do domu, moja mama wypytywała, co zobaczyliśmy. Wymieniła główne pozycje,a ja tylko kiwałam głową na NIE. To co widzieliśmy? To co chcieliśmy! Pragę i jeszcze raz Pragę, tropiliśmy murale, dawne szyldy, neony, ginącą rzeszę rzemieślników, klimatyczne knajpki i buszowaliśmy po zapomnianych podwórkach. Gdy po raz kolejny wsadzałam nosa tam, gdzie nie powinnam, jedna pani była tak miła, że zaproponowała mi wejście do podwórka, abym mogła zrobić zdjęcie kapliczce z bliższa. Pani zapewniała, że ich jest najładniejsza w dzielnicy, bo taka zadbana. Ok, weszłam za bramę, ale nie przewidziałam odwrotu... Miotam się z klamką, szukam magicznego guzika i nic, ugrzęzłam na amen. Gero pognał gdzieś przed siebie, a ja biedna zostałam zamknięta na Pradze w podwórku. I tu następuje zwrot akcji i dowód na to, że nie tylko meneli można tam spotkać. Jeden gentelmen był tak miły, że zapytał, co się stało? A ja miłym głosikiem, że ja tylko chciałam tą waszą Matkę Boską z bliższa... I usłyszałam magiczny brzęczek otwierającej się bramy. Na chwilę ostudziło to moje zapały, ale tylko na chwilę. Nie da się ukryć, że towarzystwo jest tam specyficzne i trochę rzucaliśmy się w oczy;) Gero stwierdził, że źle się ubraliśmy, że bardziej powinniśmy się byli "dopasować". Pytam, że niby jak? Ty w drechach, a ja, a ja, no niby w czym???
| Historia podwórkowych kapliczek sięga II wojny światowej. W czasie stanu wojennego modlono się przy nich gorliwie, bez względu na porę dnia. Można to było robić nawet podczas godziny milicyjnej. |
Jedno Wam powiem, że ta dzielnica, to był młyn na moją wodę. Praga jest autentyczna! Przetrwała II wojnę światową bez większych zniszczeń i dlatego często jest bohaterką filmów traktujących o zamierzchłych czasach. Główna ulica Ząbkowska zwana też Szmulowizną, budzi największe emocje. Wsparci o mury jegomoście wygrzewają się jak kotu na słońcu i wypatrują kumpla zdążającego z pustą butelką na wymianę. Kobiety raczej mało się afiszują, choć był wyjątek. Jedna taka Prażanka zapytała mojego małżonka, czy nie zrobiłby jej zdjęcia? Miałby pan pamiątkę z Prażki, zachęcała;)
Pragę nazywa się czasem Trójkątem Bermudzkim, ponieważ w niewyjaśniony sposób giną tu radia samochodowe, komórki, torebki. Nam na szczęście nie dane się było przekonać o słuszności tej nazwy.
Dzisiaj pokazałam Wam pierwszą część naszej warszawskiej wędrówki "Praskie podwórka". Planuję jeszcze: 2 część - "Murale", 3 część - "Ginące zawody" i wreszcie 4 część - "Neony".