
Pomysł napisania
Gaju
oliwnego zaczerpnęła Kuncewiczowa z notki prasowej, która ukazała się w 1952
roku. Informacja dotyczyła zamordowania w południowej Francji angielskiej
rodziny, ale książka miała być nie rekonstrukcją zdarzeń, ale wizją autorki.
Wspominam o tym, bo rzadkie jest w prozie Marii Kuncewiczowej odchodzenie od
wątków autobiograficznych.
Całość powstawała przez pięć lat, chociaż sam proces pisania
książki trwał osiem miesięcy. Związane było to z tym, że szkic tekstu (po
angielsku) zaginął w czasie wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Kolejna wersja
powstała już w języku polskim.
Gaj oliwny
zauroczył mnie swoim tytułem. I tu, już od samego początku czekają na
czytelnika pułapki (ja wpadłam we wszystkie z nich):
- gaj oliwny... brzmi sielsko i anielsko;
- bohaterka - mała Pat, która wyjeżdża z rodzicami na
wakacje do Francji;
 |
Vincent van Gogh, Gaj oliwny II, 1889 |
- Prowansja... po niedawnej lekturze książki
Rok w Prowansji mam utrwaloną wizję tej
krainy jako mlekiem i miodem płynącej;
Czego więc można się spodziewać? Pięknej opowieści
rodzinnej? Ciepłej, uroczej i przesiąkniętej przyrodą? Otóż nie.
Wypowiadam się tylko w swoim imieniu, ale przez cały czas
miałam wrażenie, że COŚ wisi w powietrzu. Czułam napięcie i czekałam... Bohaterowie
zmagają się tu nie tylko ze sobą, ale przede wszystkim z własną przeszłością.
Napisanie czegokolwiek więcej oznaczałoby zdradzenie finału.
Maria Kuncewiczowa w Posłowiu
wyjaśnia, że chciała zrozumieć motywy ludzkiego zachowania, tajniki
ludzkiej duszy. Czy jej się to udało? Tak naprawdę, niezależnie od tego, ile
książek by się na ten temat napisało, nie da się wyjaśnić, dlaczego postępujemy
tak, a nie inaczej.
Refleksyjna lektura.
Moja inspiracja ma z książką wspólny jedynie motyw oliwkowy. :)
Naszyjnik „gaj oliwkowy”:
Oliwkowe kolczyki:
Notka powstała w ramach projektu
Lirael: