Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DOCEŃMY REKODZIEŁO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DOCEŃMY REKODZIEŁO. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 sierpnia 2014

Wielki Van Gogh niedoceniany?

Powiem Wam, że kiedy wczoraj przeglądałam różne spisywane po notesikach cytaty na potrzebę wczorajszego wyzwania, trafiłam na jeden szczególnie dodający mi otuchy i uznałam, że należy mu się osobny post i ogromna grafika z obrazem Holenderskiego Mistrza. ;)


Dzisiejszym zadaniem w 5 dniowym wyzwaniu Uli jest stworzenie naszego firmowego maila, ja swojego mam, tak więc dziś po raz kolejny wrócę do akcji "Doceńmy Rękodzieło".

Cytat, który dziś Wam przedstawiam przypisywany jest van Gogh'owi i choć pochodzi on z XIXw- idealnie pasuje do dzisiejszej sytuacji rękodzielników, prawda? ;) Być może inaczej jest z osobami pracującymi w metalach szlachetnych- z materiałami budzącymi zaufanie potencjalnego klienta i będące swojego rodzaju inwestycją same w sobie. Jednak ja, prezentując moje broszki z zamka bardzo często widzę jak bardzo potrafi zaskoczyć cena w wysokości kilkudziesięciu złotych za kawałek zamka i kupkę wełny.

Mam wrażenie, że czasami ilekolwiek pracy włożyłabym w nową broszkę- to pozostaną na zawsze recyclingową kupką nieszczęścia. Całe szczęście- raz na jakiś czas trafiają się klienci doceniający wkład pracy- jednak najczęściej są to inni rękodzielnicy, tudzież osoby które same wyceniają swoją pracę i czas.

A skoro już mówimy o broszkach z zamka, ostatnio uszyłam nowiutkiego kwiatka, od klientki usłyszałam, że nie jest tak turkusowy jak by chciała, po czym wskazuje palcem na chabrową muchę i mówi "Taki turkusowy chcę". Klient nasz pan. ;)


W każdym razie w końcu udało mi się trafić w gusta klientki, a ten kwiatek ozdobi mam nadzieję jakiś piękny płaszczyk. ;)

piątek, 4 lipca 2014

Kluczowa rola konstruktywnej krytyki- Craft Critic

Jak zawsze gdy na facebooku pojawia się zawiadomienie o nowym poście na Qrkoko przerywam wszystko co robię i biorę się do czytania. Dzisiejszy post tytułowany był "Potrzebujesz krytyki" i z miejsca wiedziałam- to będzie coś mądrego. Dzięki Agacie ruszyła wspaniała inicjatywa Craft Critic, której celem jest wpieranie naszego rozwoju osobistego poprzez konstruktywną krytykę i uzasadnione pochwały. Jestem pewna, że będę korzystała, w zasadzie już dziś wyślę zdjęcia kilku prac z nadzieją, że dowiem się czegoś pomocnego.

 Co za CUDOWNA inicjatywa!! Jestem zachwycona. Zgadzam się z każdym twoim słowem! Konstruktywna krytyka jest kluczowa, a pisząc bloga 90% komentarzy to 'śliczna praca'- rozumiem to, ja też czasami nie mam zbyt wiele czasu, a kiedy jakaś praca mnie zachwyci napiszę: Piękne kolory, praca wspaniała. Krótko i na temat, jednak nie wnosi zbyt wiele do naszego doświadczenia, prawda?  Jakiś czas temu działała akcja 'bloger nie słodzi', ale nie wpłynęło to na ilość konstruktywnej krytyki w internecie. Dwa miesiące temu złożyłam podanie do grupy wymiankowej na facebooku. Niestety moje podanie odrzucono, spotkałam się z bardzo bolesną krytyką moich prac- byłam w szoku, załamana, niemal wybuchłam płaczem, ale masochistycznie postanowilam przeczytać to wszystko jeszcze raz i przemyślałam każde słowo. Było kilka fałszywych- zarzucano mi plagiat, jednak sama dobrze wiem, że nie mam sobie w tym temacie nic do zarzucenia. Mówiono, że filc nie jest dofilcowany- jednak nikt nie jest w stanie tego ocenić na podstawie zdjęć- i tu też wiedziałam, że oskarżenia są niesłuszne. Jednak,.. uświadomiono mi, że źle przyszywam zapięcia do broszek! Oczywiście, że tak!! Jak mogłam o tym wcześniej nie pomyśleć? Nie chowałam ich pod filc, a naszywałam na co znacznie rozciągało materiał i nie wyglądało tak estetycznie jak wyglądać mogło. No właśnie- filc. Podszywałam prace filcem, co wydawało mi się 'normalne' przecież kupiłam nie jeden sutaszowy twór wykończony w ten sposób i nie narzekałam- jednak zdawałam sobie sprawę, że filc się rozciągał, mechacił i chłonął pot. Odetchnęłam głęboko i zamówiłam eko skórkę i super sedue- gigantyczna różnica w jakości prac!! Zwrócono mi również uwagę na to, że przy podszywaniu robię zbyt mało przeszyć- co jest przecież kluczowe przy broszkach- sama prawa! Broszka zajmowała mi po kilkanaście godzin a na wykończenie jej zamiast godziny poświecałam 15minut i to niedopatrzenie było widoczne. Krytyka była anonimowa, ale jestem za nią ogromnie wdzięczna. Wiele jej zawdzięczam i irracjonalnie cieszę się, że ktoś zmieszał mnie z błotem. ;)

Zachęcam Was do przeczytania artykułu Agaty, szerzenia akcji i udzielania konstruktywnej krytyki. 

Na zakończenie tego długaśnego postu wstawiam bez większych komentarzy broszkę którą szyłam na prośbę przyjaciółki z terminem niemal 'na wczoraj'- było to już trochę czasu, bo broszka powstawała dzień przed Dniem Matki. ;)


Zdjęcia trochę rozmazane, ale robione w pośpiechu bo już z klientką nade mną. ;)


A tak wygląda teraz moje podszywanie. Jestem z niego dużo bardziej zadowolona, tak samo jak z ukrycia zapięcia (choć tu wygląda jakby było ociupinkę krzywe- nie jest ;))


A tak wyglądało podszywanie kiedyś (fuu!) Błędy- agrafka na wierzchu, filc, rzadkie przeszycia.



piątek, 20 czerwca 2014

Złe dobrego początki- ćwiczenie czyni mistrza.

Jest takie powiedzenie "Dobre złego początki" i jako pierwsze przyszło mi na myśl gdy pomyślałam o tytule dzisiejszego postu. Wena na niego znalazła się nagle i skłoniła mnie do napisania krótkiej wiadomości do każdego, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę z rękodziełem. Otóż, bywa, że.. złe dobrego początki. Przeglądałam dziś od deski do deski kilka blogów moich rękodzielniczych idolek, blogi mają po 3-5lat i oczywiście w miarę jak ogląda się najstarsze prace dostrzega się, że te mistrzynie też krzywo zszywały sutasz, koraliki sterczały im na wszystkie strony i wcale nie układały się jak powinny. Ba, znacznie wykształcił się ich zmysł estetyczny pozwalający na bardziej udane łącznie kolorów i tworzenie lepszych kompozycji. Każda z nich znalazła na przestrzeni lat swój własny, unikalny styl, z którego może być teraz dumna. A to wszystko metodą prób i błędów. 



Osobiście zawdzięczam temu blogowi i Wam wszystkim bardzo wiele. Kiedy zaczynałam blogować kilka lat temu, moje prace były.. godne pożałowania, jednak cała masa motywujących komentarzy, nowi obserwatorzy, sprawili, że mimo, że miewałam przerwy, łapał mnie leń i demotywacja, nie poddawałam się! Brnęłam dalej i choć jeszcze nie dobrnęłam gdzie bym chciała to widzę postępy.

Zaczynałam w lutym 2012 roku i moje prace.. aż wstyd się do nich teraz przyznawać. ;)
Spójrzcie same:
Byłam zbyt leniwa, żeby przyszywać każdy koralik z osobna, naszywałam je nieestetycznie i krzywo.
Albo naszywałam ich tyle, co kot napłakał. 

Szłam w ilość a nie w jakość i pozbywałam się swoich prac ledwo za cenę materiałów (biada mi!)


A teraz dla porównania mój najnowszy kwiatek- myślę, że uszycie go kosztowało mnie tyle czasu co 10 poprzednich razem wziętych. ;) O jakości materiałów nawet nie będę zaczynać, bo choć ciągle zdarza mi się wynajdywać w lumpeksie jakieś termokurczliwe ciuszki, to wyrzekłam się na amen chińskich krzywulców. ;)



Zaczynałam przygodę z filcem od prasowanego w arkuszach (nie widać tego na zdjęciach ale cała praca była zalana klejem- nie uznawałam igły i nitki gdy nie było to niezbędne)


A potem powstały prototypy broszek zamkowych- wtedy 8 godzin szycia tego ptaka wydawało mi się rekordowym wyczynem. Zgryźliwie dodam, ze jeszcze rok temu dodanie na jedną pracę kilku-kilkunastu kryształków swarovskiego bicone wydawało mi się szczytem przepychu.. ;)

 Powiedzcie, widać różnice? ;) Szarpnęłam się na więcej niż kilka bicone na cały ogon. ;)


Tak więc wierzcie mi lub nie, ale warto cierpliwie trwać, ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Ja osobiście nie zamierzam nigdy przestać się uczyć. Dziś na przykład po raz pierwszy farbowałam czesankę. Uzyskałam cudowny, głęboki kolor chabrów pod specjalne zamówienie na dwie broszki, o których na pewno niebawem wspomnę. Jak zapłaciłam za tą lekcję? Ustawiłam zbyt wysoką moc mikrofalówki i woda rozbryzgała się po niej barwiąc ją trwale w niebieskie plamki. Niewesoło, ale teraz już wiem, że moc musi być mniejsza, a miseczka przykryta folią aluminiową. 


ps. wkradł się błąd do banerka- nowy paw jest oczywiście zrobiony w 2014 :)
Tym postem chciałabym również zachęcić wszystkie wprawione w bojach blogerki o przejrzenie swojego własnego bloga- najlepiej, otworzenie pierwszego posta i reaktywowania swojego pierwszego pomysłu, oraz wstawienia na bloga krótkiej relacji, zachęty dla wszystkich początkujących i zdjęć PRZED i PO- Waszego pierwszego pomysłu na rękodzieło! :) Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielicie się pod tym postem linkiem z taką relacją! To moje wyzwanie! Kto podniesie rękawicę? :)

Dobrej nocy wszystkim i udanego weekendu tym co przeczytają to dopiero z rana! :)



środa, 12 lutego 2014

DOCEŃMY RĘKODZIEŁO I SIEBIE NAWZAJEM- Eksperyment z zamianą ról.

Nie wiem jak Wam, ale mi zdarza się cenić swój czas wyżej niż innych. Oczywiście staram się nad tym panować i może powinnam zgodnie z tą myślą trochę mniej zagadywać Was na blogu? Bo ostatnio to u mnie posty są nader często.. Następny dopiero w Walentynki i będzie to przyjemna dla Was niespodzianka- obiecuję. ;)

Od wczoraj po prawej stronie możecie znaleźć trzy 'guziki', dzięki którym można nadal obserwować bloga przez bloggera, czy bloglovin a także polubić fanpaga na facebooku. 
Jeżeli ktoś będzie zainteresowany jak umożliwić dalsze obserwowanie przez bloggera, mogę napisać o tym post z instrukcją. ;)
Dziś ostrzegam- sporo się rozpiszę relacjonując moje poniedziałkowe perypetie. :)


Wracając do tematu i akcji "Doceńmy rękodzieło". Świetnie zdaję sobie sprawę, że nie jestem jedyną rękodzielniczką, której wkład pracy w dzieło jest bagatelizowany. Czytam Wasze komentarze, opowieści, przykre (choć niekoniecznie) wspomnienia czy wrażenia, które pozostawił po sobie nieuświadomiony klient. Ja pierwszy raz kiedy zobaczyłam dzieła Inaurem- szczerze (i nie bij mnie Agatko!) pomyślałam jak pewnie niektórzy, że choć niezwykle misterne, to.. przecież to tylko modelina. (wierzcie mi, cernit to nie modelina) Szybko zrozumiałam, że byłam w błędzie, ale dopiero w poniedziałek zdałam sobie sprawę jak bardzo! 

Wraz z Agatą umówiłyśmy się: ja dam jej lekcję filcowania, a ona nauczy mnie obchodzenia się z cernitem. Kiedy Agata zobaczyła w jaki sposób się filcuje.. po prostu mnie wyśmiała. Pół żartem (chyba? :P) rzuciła: "Nawet mój kot mógłby to robić."
Ja zaś widząc różnokolorowe kostki modeliny pomyślałam, że za kilka chwil (no bo ile można lepić?) będę miała piękne kolczyki czy wisiorek. No więc zabrałyśmy się do pracy, którą specjalnie dla Was (i nie tylko) uwieczniłyśmy na filmie. Motywem spotkania były 'powroty do przeszłości'- dlatego ja ulepiłam wisiorek inspirowany jednym z pierwszych cernitów Inaurem, zaś Agata uszyła wzór, po którym ja na długo odłożyłam zamek i filc w kąt myśląc "O nie, to na pewno nie dla mnie!"


Co mnie najbardziej zaskoczyło?  Otóż z zegarkiem w ręku- po upływie jednej godziny i 40minut ja ciągle mieszałam kolory!! Jak to? Nie mogłam się nadziwić, a łączyłam jedynie po 2-3 kolory podczas gdy Agata czasami miesza ich po 5!! Byłam w szoku- sądziłam, że po tym czasie będę już w połowie! Jeszcze chwilę mi to zajęło, ale wreszcie skończyłam mieszać- nie wiecie jak prześmiesznie w moich oczach to wyglądało- dwie godziny ugniatania, okropny ból kciuków, a efektem są malutkie kuleczki cernitu, które nie były nawet bliskie efektowi końcowemu.. 


Ale wreszcie czułam, że przystępuję do pracy. Biorę pierwszą, turkusową kupkę nieszczęścia i zaczynam ją wałkować aby stworzyć z niej cienki paseczek.  
-Taki?- pytam
-Nieeeeee, ma być profesjonalnie.- słyszę. No pięknie, nie wierzyłam, że dam radę rozwałkować to jeszcze bardziej cienko. I miałam rację, po chwili sznureczek zaczął się dosłownie zmieniać w wiór.. Nie wiem co zrobiłam źle, może nie do końca ugniotłam modelinę? Od początku.
Z każdym kolejnym sznureczkiem było trochę łatwiej i w końcu udało mi się 'ukulać' już większość materiałów. Uklepałam na płasko podstawę wisiorka i zaczęłam otaczać muszlę cernitem. 
-Jak to umocować? Żeby nie odpadło po upieczeniu? - znów pytam wychodząc na zieloną, ale te sznureczki były tak delikatne, że nie wyobrażałam sobie ich docisnąć. 
-Wykałaczką.- brzmiałam odpowiedź. - Hah, jak by to było takie proste.. Pierwszy złoty sznureczek jest zupełnie podziobany, ale załóżmy, że to celowo nadana mu faktura. ;)
Przy kolejnych sznureczkach obyło się bez zniszczeń tej skali. Na koniec aby zakryć krawędź, z którą nie do końca umiałam sobie poradzić ulepiłam mnogość złotych kuleczek. Zabieram się za przyklejanie. Pierwsza kuleczka- dziurka wykałaczką. Druga kuleczka- dziurka wykałaczką. I tak dalej, gdy nagle.. kuleczki się skończyły a ja nie byłam nawet w połowie wisiorka. Dobrze, że lepiłam je z złotego cernitu, bo nie dałabym rady drugi raz uzyskać tego samego koloru.. 
W końcu się udało. Wisiorek poszedł do wypieczenia, pozostało cierpliwie poczekać i umocować potem kamyczki, oraz perłę. jestem na prawdę dumna z mojego wisiorka, ale wiem dwie rzeczy- po pierwsze nie byłabym w stanie zrobić drugiego identycznego do pary, aby stworzyć z nich kolczyki. Po drugie- nie jestem w stanie przecenić cierpliwości Inaurem, której bardzo dziękuję za tą cenną lekcję. 



Po 'przejściach' z wisiorkiem pomyślałam i powiedziałam Agacie na głos:
"Jeżeli ktoś Cię kiedyś po prosi o zrobienie biżuterii po koleżeńsku powiedz mu:
Okej, ale przyjdź i sama wymieszaj kolory. "
I wierzcie mi, każdy rozsądny by docenił jej wkład pracy.

Równolegle z moim lepieniem Agata filcowała broszkę, którą widzicie po prawej. Moim zdaniem jest znacznie lepiej wykonana niż mój pierwszy twór- więc Agata zdecydowanie ma z czego być dumna. Ja zaś zaczynam się bać dodatkowej konkurencji na rynku. ;)


Gratuluję wszystkim którzy doczytali do końca i dziękuję Wam za cierpliwość.

 Zajrzyjcie koniecznie do Inaurem, która zmontowała ten wspaniały film i kupiła ciastka w Sowie. ;)

sobota, 25 stycznia 2014

Mam dla Ciebie zlecenie! Za darmo.

Do napisania dzisiejszego postu zmotywował mnie tekst, na który trafiłam ostatnio buszując w internecie. Mówi o niedocenieniu ludzkiej pracy- co jest jak wiecie jednym z głównych motywów uruchomienia przeze mnie akcji Doceńmy Rękodzieło.


W krótkim skrócie o artykule: Arlena Witt zaczęła od trafnego spostrzeżenia- wszystko było 'ok', kiedy za materialne pieniądze klient otrzymywał materialny produkt. Kotlet z ziemniaczkami i surówką = 20zł? Ok. Przecież trzeba było utłuc zwierzaczka, pokroić, przygotować, ugotować ziemniaczki, przyrządzić surówkę, więc się należy. Ale, ale.. dlaczego Szanowna Pani Fotograf chce od nas takie grube pieniądze za sesję zdjęciową? Przecież w naszych czasach nawet filmu do aparatu nie potrzeba. Czemu publicysta oczekuje czegoś więcej niż punktu do CV za napisanie felietonu, skoro nie potrzebuje do tego żadnych nowych materiałów? Trochę popuka w klawiaturę i jest. Czemu grafik, za kolorowy zbiór pikseli, oczekuje więcej niż polecenia go znajomym?  

Oczywiście możecie powiedzieć- rękodzieło nie jest niematerialne. Macie racje. Nasze twory są w 100% namacalne, ale nasza praca.. nie. I z tym samym borykają się graficy, publicyści, czy fotografowie. 

Mam Ciocię, która jest fachową krawcową. Szyje sukienki do telewizyjnych show itp. Całe lata uczyła się by dojść do zdolności, które posiada teraz. Aaalee.. nie wszystko jest takie różowe. Bo czasami zjawi się znajoma z przydługą sukienką i powie: "Hej! Kupiłam tą sukienkę, ale jest za długa. W sklepie zaproponowali mi skrócenie za 50zł, ale pomyślałam.. po co mam im płacić skoro Ty mi możesz zrobić za darmo?!". I co wtedy? Dla Pani X wydaje się to takie proste. Przecież krawcowa nie ma dołożyć materiału, nie musi doszywać zamka, ma tylko odciąć i podszyć. Przecież to tylko kilka groszy za nitkę. Nic prostszego. 

Pamiętam, że jedna z Was opowiedziała w komentarzach historię, w której znajoma oczekiwała zrobienia frywolitki za darmo (tudzież za cenę materiałów). Uważam, że wspaniałą nauczką było danie jej szydełka w dłoń i oznajmienia, że się ją nauczy i niech robi sama. Brawo! Takich historii jest niestety bardzo wiele. Nawet jeżeli ktoś doceni pracę, którą włożyło się w konkretny wyrób- ile osób pomyśli, że aby go wykonać w godzinę musieliśmy wcześniej latami ćwiczyć po kilka godzin dziennie? Że aby dojść do takich a nie innych efektów, wiele prac musiałyśmy wyrzucić, bo nie nadawały się do pokazania światu? Czy ktoś weźmie pod uwagę, że grafik komputerowy musiał wykupić oprogramowanie do Photoshopa za grube pieniądze, aby tworzyć 'błyskawiczne' loga? Albo, że fotograf musiał przejść drogi kurs, zanim wziął się na poważnie za to co robi? 

Pozwolę sobie przytoczyć kilka historii, które znalazłam w komentarzach wyżej wymienionego artykułu.

"Witam.Jestem dreadmakerem, bardziej z zamiłowania, jednak jest to zajęcie czasochłonne, często męczące i niejednokrotnie sprawiające ból (szydełko wbite pod paznokciem na przykład). Wielu moich znajomych wie, że się tym zajmuję, często robię komuś pojedyńczego dreada żeby nie wyjść z wprawy, jednak ostatnio kilkakrotnie spotkałem się z tym, że praktycznie obca osoba pytała mnie czy zrobię dready. "Dwa, trzy? Ok, spotkamy się, postawisz piwo, zrobię." - odpowiadam. Na co słyszę że za parę piwek całą głowę. Czyli zajęcie na kilka godzin bez przerwy (na dłuższą metę po 4 godzinach pojawiają się u mnie pierwsze skórcze), co u profesjonalisty kosztuje kilkaset złotych.
Wiedząc, jak wygląda takie zajęcie, szybko nauczyłem się szanować pracę innych ludzi..."


"Ten problem nie tyczy się tylko znajomości TY - Twój znajomy. Firma - Firma jest podobnie. Akurat tak się składa, że opisana przez Ciebie sytuacja nie dotyczy jedynie pracy 'na bicie', ale w ogóle pracy kreatywnej. Od 5 lat (o kuźwa, to już tyle) prowadzę swoją firmę (agencję marketingowo - eventową). Nasza praca to głównie siedzenie i kminienie. Wymyślanie pomysłów, tworzenie wizji, planów, strategii, eventów. Bardzo, ale to bardzo wielu firmom zdaje się, że przygotowanie dla nich szytej na miarę oferty, to bułka z masłem. A to jest czasami kilka dni dzwonienia, szukania, wymyślania, kreowania. Najgorsze są te firmy, które wysyłają zapytania np. do nas i do 10 innych agencji. Nam oczy stają dęba, że tak wielka i szanowana firma pochyla się nad nami, i że nas w ogóle dostrzegła. I że wysłała zapytanie i coś od nas chce.Skaczemy do góry "HUUURRRAAAAA" i bierzemy się do roboty. Pracujemy w pocie czoła przez tydzień, bo obiecują, bo chcą, bo pani dała numer na komórkę, bo odpowiada na pytania, bo budżet 6 cyfrowy (sic!) z 3, 4 albo 5 na początku itd. A potem... A potem są łzy, dramat i rozpacz. Bo nasze pomysły są fajne, ale ... Ale zrobimy to sami. Bo mamy już Twoje pomysły, mamy też pomysły od 10 innych firm i teraz nie musimy już niczego szukać, bo cała wiedza za darmochę trafiła do nas. Ot co!"


Dla zainteresowanych również filmik, który nie tylko mnie rozśmieszył, ale uderzył również ukazaniem sytuacji, które się nam oczywiście w głowie nie mieszczą, bo gdy idziemy do Lidla, to nie targujemy się o ceny bułek, bo kupiliśmy 10 więc należy się zniżka, prawda?




W najbliższych dniach zajmę się również wyceną kolejnej broszki. Dziękuję za Wasz udział w akcji :)
Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak żydzi. Jak to mówią. ;)

piątek, 20 września 2013

Anonimowe anonimy

Zauważyłyście pewnie nie raz nie dwa jak bardzo śmiali stają się 'anonimowi' w komentowaniu naszych prac, czy postów. Ja ostatnio anonimów dostaje.. zaskakująco dużo. Dziś na przykład przyszedł taki "Zaskakująco brzydkie".- dotyczył filcowej broszki 'żółtego murzyna'. Cóż, nie mam nic przeciwko konstruktywnej krytyce, ale to chyba nie tak działa, prawda? Choc ja nauczyłam się specjalnie komentarzami anonimowymi (i nie tylko) nie przejmować i nie umierać z żalu pt. "Nieeee, on napisał, że moje prace są zaaaskaakująco brzyyyydkieee" <chlip, chlip> to nie jest przyjemne akceptowanie codziennie kilku (czasami mniej czasami wiecej) takich komentarzy, bo.. po co? Co one wnoszą? Poza sprawianiem komuś przykrości?

Powiem tak, jestem za akcją STOP SŁODZENIU. Nie jest tak, że myślę- komentowanie "Piękne"; "Śliczne" jest dobre, a "Brzydkie"; "Głupie"- złe. Myślę, że powinniśmy zachowywać się tak, aby nie sprawiać innym przykrości. Jeżeli w broszce nie podoba się kolor to zamiast pisać "Brzydkie" moglibyśmy napisać "Następnym razem użyj może ciemniejszej wełny.. Choć prawdę mówiąc nie uważam tego wzoru za udanego" - TO jest krytyka, która coś wnosi w sposób myślenia artysty. "Zaskakująco brzydkie", czy "Dno, zawaliłaś sprawę." to komentarze niezwykle odważne jak na ludzi, którzy boją się pokazać swoją twarz.

Pozdrawiam wszystkich. :)
Nie przejmujcie się tymi złośliwymi chochlikami ;)

niedziela, 15 września 2013

Doceńmy rekodzieło- wzloty i upadki, spojrzenie z boku.

Z góry przepraszam za brak czesci polskich znaków w tekście, nie do końca działa mi klawiatura.

"Głupi ten tekst z wycenianiem czasu na 10 zł za godzinę. Za granicą rękodzieło jest znacznie tańsze niż w Polsce. Nie wierzycie, zerknijcie w necie, porównajcie ceny. Tam życie jest droższe, a rękodzieło tańsze niż tutaj.
Nie twierdzę, że rękodzielniczki nie mają talentu czy wprawy. Niestety, nie tworzycie przedmiotów niezbędnych w życiu. Często, a wręcz bardzo często robicie to, bo nie macie innego zajęcia, czy też pracy, czy konkretnego fachu w ręce.
Dlatego twierdzę, że wycenianie swojej pracy i "talentu" na 10 złotych za godzinę, z pupą ułożoną w wygodnym miejscu, to troszkę za dużo, w porównaniu do konkretnych zawodów i prac wykonywanych przez innych, potrzebnych prac, bez pupy w miękkim fotelu.
Część Waszych tworów na pewno sprzedaje się w dobrych cenach (wyższych niż np. w Niemczech, czy UK).
Więc miłe panie NIE NARZEKAJCIE i nie twórzcie dziwacznych zasad wyceny waszego talentu i czasu.
Rękodzieło traktujcie jako pasję A ZARABIAJCIE GDZIE INDZIEJ. W przeciwnym wypadku same sobie wystawiacie świadectwo. Brak wykształcenia + Jazgot + Talent rękodzielniczy = Jaka ja jestem NIEDOCENIANIA...
Zastanówcie się nad tym wszystkim, co same wymyśliłyście,nie porównujcie swoich prac z pracą modystki - to różnica - kapelusz na zamówienie, a nie broszka foczka, którą MOŻE ktoś kupi.
ZAMÓWIENIE - to jest to. Tu się ceńcie. Cała reszta to wydumany talent rękodzielniczy i wprawa."

Taki komentarz pojawił sie ostatnio pod postem "Doceńmy rekodzieło" podpisany anonimem. Nie wiem czy autor jeszcze tu zajrzy, ale chciałabym odpowiedziec na ten i podobne komentarze tutaj.
Drogi Anonimie,
Przykre jest to co piszesz, a niesprawiedliwe zarzucanie rekodzielniczkom braku wykształcenia. Nie mówmy wyłącznie o broszce foczce, ale o rekodziele szeroko pojetym. Nikt nikogo nie zmusza do kupowania rekodzieła, ani przedmiotów nieużytkowych. Jednak osoby tworzące przedmioty unikalne mają takie samo prawo cenic swoją prace jak klienci ich niedoceniac, czy nie kupowac prac. Słowa 'talent' używasz jak mi sie zdaje ironicznie. To również przykre.Nie wiem, czy kieruje Tobą złośc, czy zazdrośc, jednak postepujesz niesprawiedliwie. Na prawde nie wydaje mi sie, aby każdy był w stanie wykonac takie rekodzielnicze cuda, jak wiele blogerek, które podpisuje sie pod akcją. Nie jest to tylko kwestia praktyki, uporu, czy cierpliwości, ale również wyczucia estetyki i wielu, wielu innych czynników.

Zastanawiam sie w jakim zawodzie pracujesz, jeżeli wychodzisz z założenia, że pasja nie może byc pracą i nie wolno nam jej wyceniac jak innej pracy. Myśle, że wieksza czesc modystek jest rozwineła sie właśnie z pasjonatek. Do mody potrzebna jest pasja, tak samo do rekodzieła. Czy wolno liczyc nam sobie właściwie pieniądze dopiero gdy zaczniemy pracowac 'w wielkiej firmie projektującej kapelusze'? Poza tym, czy pracowanie w domu w wygodnym lub mniej fotelu (szczerze żałuje, że mnie na taki nie stac) naprawde zmniejsza wartosc pracy?

Mam też pytanie- czy uważasz, że byłoby sprawiedliwe, gdybyśmy wyceniały zamówienia drożej, niż sprzedawaną na codzień biżuterie? Czy powinnyśmy stworzyc bransoletke w kolorze zielonym i wystawic ją za powiedzmy 20zł, a kiedy komuś zamarzy sie podobna, lecz w kolorze fioletowym oczekiwac zapłaty 50zł?

Prawde mówiąc twój post jest tak przesycony nienawiścią, że jest mi Ciebie szczerze żal, bo z pewnością nie jest to przyjemne uczucie. Na końcu chciałabym dodac, nie wołamy 'Jaka czuje sie niedoceniona', lecz 'Docencie rekodzieło'. Czy obraziłam Ciebie, lub innych klientów w poście, który komentowałeś? JA osobiście czuje sie obrażona twoim komentarzem i myśle, że nie ja jedna. Czy obrażanie nas było niezbedne do wyrażenia twoich racji?


A co do ceny rekodzieła za granicą. Przeliczyłam ile pieniadzy zarabia sie za granica i za ile sprzedawane jest tam rekodzielo i porownałam to z Polskimi statystykami. Wydaje mi sie, że nie masz racji, co do tego, że za granicą jest tańsze. Postaram sie o tym napisac w nastepnym poście.

A teraz którtkie ogłoszenia parafialne, które planowałam na dzis. Cały ten post wyszedł spontanicznie, tak na prawde chciałam jedynie powiedziec, że prawdopodobnie bede musiala zaiwesic bloga na okres klasy maturalnej. Na pewno nie zaniedbam akcji 'Doceńmy rekodzieło' i bede dalej walczyła o moje i wasze przekonania gdy tylko bede miała czas. Jezeli uda mi sie cos stworzyc, postaram sie wkleic tutaj wycene mojej pracy. Jednak w tym roku mam zajecia szkolce codziennie od rana do 14.30, a od 15 do 18 zajecia plastyczne. I tak 5 dni w tygodniu.. Do tego po zajeciach musze zrobic zadania domowe i uczyc sie na sprawdziany. Jak same pewnie rozumiecie czas jest aktualnie u mnie towarem deficytowym.. Postaram sie wpadac tu tak czesto jak bede mogla, jednak zdarzają sie dni, gdy nie udaje mi sie podejsc do komputera przez kilka dni z rzedu.. Dziekuje za Wasze odwiedziny i pomoc w akcji. :)

piątek, 23 sierpnia 2013

Doceńmy rękodzieło- jesteście fantastyczni! :)

W sierpniu właściwie nie miałam dostępu do internetu, a akcja mimo braku mojej wtórnej inicjatywy rozkwita na całego, obserwatorów bloga przybywa, akcja jest rozpowszechniana na wielu, wielu waszych blogach! Jesteście wspaniali- dziękuję Wam za to! 

Oto statystyka z całego okresu prowadzenia bloga, sądziłam, że gdy wejdę na bloga po miesiącu nieobecności (0 postów w sierpniu!) nie uraczę tu żywego ducha, a tutaj- 21 nowych komentarzy! I ta statystyka:
Jeśli chodzi o rękodzieło- nie leniuchuję! Razem z Anka malujemy torby, kupiłam dziś farby do materiałów- czekajcie na pierwsze efekty!! :) Szyję też sporo kwiatów rozwijając Pin Up Flower- choć opaski nie maja takiego wzięcia na jakie liczyłam to zdaję sobie sprawę, że zupełny brak mojej aktywności w galeriach internetowych na pewno ma na to wpływ.. Liczę jednak, że kiedy będę miała dostęp do internetu to wystawię to co mi się namnożyło.. Póki co sporo produktów wystawiłam w galerii w Bydgoszczy, która prowadzi moja znajoma. Myślałam przez jakiś czas nad założeniem działalności gospodarczej, ale póki nie mam cienia szansy na przekroczenie kwoty wolnej od podatku chyba nie będę się na to decydować- dużo za dużo z tym zamieszania... Ale może kiedy już ruszę na studia? A właśnie.. zaczyna się klasa maturalna, kurs na prawo jazdy.... trzymajcie za mnie kciuki ;) Bardzo, bardzo proszę!! 

Anka i Ninka wypuszcza nową kolekcję toreb "Czy wiesz, że..." macie może pomysł na ciekawostki o których nikt nigdy nie słyszał? A może takie, które po prostu chcielibyście zobaczyć zobrazowane na torbie? Piszcie! Czekamy na Wasze sugestie w komentarzach!! :)

 A to torby, które powstały jakiś czas temu, kiedy przycisnęła mnie wena. :D Co o nich myślicie? Te konkretne już niedostępne, ale może ktoś miałby ochotę na podobne? :)


środa, 22 maja 2013

Debiut poza blogspotem. :)

A owszem! Akcja "Doceńmy rękodzieło" wychodzi do ludzi! :) Mam nadzieję, że streszczona w 1873 znakach (w tym spacje ;)) znajdzie trochę uznania i zrozumienia, a także choć ociupinkę poprawi sytuację rękodzielników (jeden 'przekabacony' klient, to jeden uszczęśliwiony rękodzielnik więcej :))

Więc tak jak pisałam kilka dni temu redakcja portalu female.pl napisała do mnie z propozycją o współpracę. Nie wiem czy możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie i radość, gdy przeczytałam maila od nich. Między innymi dlatego, że cały ten dzień myślałam właśnie o tej inicjatywie i o tym do jakiej gazety, czy portalu by tu w wakacje nie napisać. Szybko się zorganizowałam i stworzyłam krótki artykuł w kilku słowach opisując całą akcję. Oczywiście o wielu sprawach nie mogłam wspomnieć, po prostu nie starczyłoby mi miejsca. Nie wspomnę tu już o umieszczeniu w artykule nawet najkrótszej wyceny.. Ale jest! "Doceńmy rękodzieło" po raz pierwszy wyszło do ludzi! :) Wzmianka o artykule znalazła się również na fanpagu redakcji. 

Zachęcam do lektury, oraz do dokładnego przyjrzenia się stronie female.pl. Znajdziecie tam naprawdę interesujące artykuły na multum tematów m.in. o zdrowiu, kuchni, modzie, urodzie, rozrywce itp. Naprawdę można usiąść i  wsiąknąć. Mnie szczególnie zainteresowała tabela i licznik kalorii. ;)


That's right! My campaign 'Let's appreciate hand craft' goes out to the people! I hope that these 1873letters will make a difference in our 'craft world'. So as I said a few days earlier editorial office from female.pl wrote to me proposing cooperation. I was so suprised and happy! Mainly becaus for whole day I was thinking how should I go out to people with these action. So I rappidly wrote a short article about our action. Unfortunately I didn't have enaught space to write about everything or about pricing hand craft. Female.pl has also mentione about me on their fanpage. I hope you would like my statement. :) On that page you can also find a lot of interesting doorways. :)


Miłego dnia/have a nice day!
Nina.


wtorek, 7 maja 2013

Doceńmy rękodzieło! Codziennie nas przybywa! :)

Jakiś czas temu zapoczątkowałam akcję Doceńmy Rękodzieło, a dziś codziennie cieszę się nowymi komentarzami kolejnych uczestników tej inicjatywy! :) Wasze historie choć nieprzyjemne dla rękodzielnika (bo w końcu sprawa o tym, że nas nie doceniają), to niesamowite! Zobaczcie! To nie jest tak, że jedna z nas ma z tym problem. Jak widzicie to 'fenomen' przynajmniej na skalę światową. 
W wakacje zamierzam zająć się projektem metek do moich produktów (metek papierowych) z logiem 'Doceńmy rękodzieło', miejscem na cenę oraz adresem mojego bloga. Z tyłu, na gładkiej powierzchni naklejać będę wydrukowaną wycenę każdego produtku. Niech wiedzą, a co! 

Dziękuję Wam, że szerzycie tą akcję przez dodawanie banerów i pisanie postów na ten temat. W kupie siła! :)

Oto moja trzecia już z kolei wycena, tym razem słonika :)

Wycena III




Nie będę opisywać wszystkiego jak zawsze, bo tylko bym się powtarzała. Dla osób, które są tu pierwszy raz odsyłam tu i tu. Dodam tylko, że w tej broszce na cenę wpływa fakt wyszycia całego ucha drobniutkimi koralikami, jeden po drugim, co zajęło mi dobrych kilka godzin.

A więc:
Zamek błyskawiczny stare złoto 30cm (wielokrotność 15cm) 12 złotych
Ja oszczędzam na zamku w prosty sposób- idę do lumpeksu, kupuje bluzę za 3zł i odpruwam z niej metr zamka.
Wełna do filcowania - ta, które użyłam do tej broszki kosztuje ok 7zł za kłębuszek (nie zużywam całego) = 3,50zł
Filc do podszycia broszki - 1,50 zł.
Baza do broszki = 1zł
Igła do filcowania oraz gąbka= 6zł (w momencie gdy ulegają uszkodzeniu)
Koraliki do wyszycia:
czarny koralik na oczko = 10gr
koraliki na 'pazurki' = 60gr
koraliki na ucho = 2zł
Czas pracy (projekt, wykonanie, wystawienie) = 6godzin (w tym zdjecia) * 10zł za godzinę = 60zł
________________________________________________________
Co w sumie daje nam: 80zł 70groszy.
W opcji z tanim zamkiem: 71zł 70gr. (nie licząc igły, czy gąbki)

Sami widzicie że cena niestety nie jest z najniższej półki. Po raz kolejny. Ja biorę wiec zamiast 10zł najwyżej 6zł w przypadku tej broszki. Co i tak nie jest złym wynikiem.. 


Dziękuję za Wasze wsparcie!
Przepraszam, że nie na wszystkie komentarze zdążyłam odpowiedzieć, ale nie nadążam jak to się zwykłemu śmiertelnikowi zdarza..

wtorek, 2 kwietnia 2013

Doceńmy rekodzieło! cd

Chyba pora na kolejną wycenę. Wiele osób dołączyło się do tej akcji i gorąco Wam za to dziękuje. :)  Dochodzę do co raz wiekszej wprawy w tych broszkach, wiec nie dziwcie się, że dużo bardziej skomplikowana broszka zajmie mi tyle samo czasu co poprzednia foka.

 WYCENAII


  Projekt:
Wcześniej wykonywałam już podobny projekt motylka, tyle, że dużo skromniejszy (bez koralików, dodatkowych zawijasów z zamka) wiec zajęło mi to niecałe 30minut. Poza tym spora czesc projektu jak zwykle powstała podczas wykonywania broszki.

 



Przygotowanie i wykonanie:
(Przygotowanie to w pewnym sensie wyuczenie się wykonywania danej czynności. Zanim udało mi się wykonać pierwsza prostą broszkę z zamku, która nie sypałaby się w oczach musiałam podjąć kilka przykrych prób, które również mnie kosztowały, tego jednak nie wliczę w cenę, aby nie robić zamieszania.)
Wykonanie
Cóż, broszka składa sie z zamka, wełny i bardzo dużej ilości szklanych koralików. Każdy ząbek jak już wiecie trzeba obszyć z osobna. Wcześniej każdy z nich obszywałam kilkakrotnie nitką, teraz wpadłam na pomysł obszywania go muliną, idzie dzięki temu znacznie szybciej. Mimo to, obszycie motyla zajęło mi ok 4,5h. Pół godziny zajęło mi filcowanie wełny na sucho, oraz dwie godziny na wyszycie koralików. Co w sumie daje nam 7h na wyszycie broszki + 5min na obszycie jej filcem.

Wykończenie:
Poprzednim razem pisałam: Wykończenie polega na podszyciu broszki filcem z przyszytym zapięciem- bazą broszki. Dokładne obszycie broszki to ok 20-30minut (zdarza się, że zamek haczy nitkę, że się urywa, czy plącze- wtedy trzeba zacząć od nowa.)
Wystarczy jednak znaleźć sposób i odpowiednio sie wprawić by obszycie zajmowało nam nie więcej niż 10minut.



Sprzedaż:

Zdjecia, obrobienie ich, odpowiednie dostosowanie do wymogów galerii, oraz wystawienie broszki zajmuje mi około godziny. + wystawienie na allegro to 0,85zł


Koszty:
Zamek błyskawiczny stare złoto  + srebrny (50cm) 40złotych
Ja oszczędzam na zamku w prosty sposób- idę do lumpeksu, kupuje bluzę za 3zł i odpruwam z niej metr zamka. A wiec 3zł.
Wełna do filcowania - ta, które użyłam do tej broszki kosztuje ok 6zł za kłębuszek który wystarczy na 3 broszki. Kolorów jest kilka wiec cena wełny do takiej broszki wynosi co najmniej 5złotych.
Filc do podszycia broszki - 1,50 zł.
Baza do broszki = 1zł
Igła do filcowania oraz gąbka= 6zł (w momencie gdy ulegają uszkodzeniu) NIE LICZE TEGO
Koraliki do wyszycia:
koraliki szklane drobne, dwa opakowania 1,50zł x2 = 3zł
srebrny koralik na główke = 50gr

Czas pracy=  8,5godzin (w tym zdjecia) * 10zł za godzinę = 85zł
 ________________________________________________________
Co w sumie daje nam: 99zł 
Z prowizją galerii 30% = 128,70zł
Sporo prawda? Ze względu na to, że cena jest po prostu nie do przełknięcia za swoją prace biorę jedyne 5zł za godzinę. Teraz, kiedy robię to w przerwie miedzy przerwami miedzy lekcjami każdy grosz sie liczy, ale gdybym miała sie z tego utrzymywać? To już gorzej.





Średnie wynagrodzenie za godzinę pracy pracownika tymczasowego w pierwszym kwartale 2011 roku wyniosło 12,93 PLN brutto

W przeliczeniu na pełny wymiar godzin dałoby to ok. 2 000 PLN miesięcznie. Zarobki panów były większe niż pań. Ich średnia stawka godzinowa wyniosła 13,31 PLN, natomiast kobiet 12,65 PLN.

Ja za godzine mojej pracy biore góra 8zł za godzinę.(W przypadku tej broszki jak widzicie wychodzi 5zł) Licze na to, że jeżeli sie rozkrece i bizuteria zacznie sie sprzedawac (a także z co raz wieksza wprawa bede robiła ją co raz szybciej) to może dosiegne tych 13zł.. Ale dochodzi do tego prowizja galerii, cena materiałów i nagle ceny są jak z kosmosu...

 Wbrew temu może trochę pesymistycznemu podźwiękowi tego posta samym motylkiem chciałabym przywoła wiosnę zgodnie z wyzwaniem Kreatywnego Kufra Wiosna


 I cóż? Wiosennie? :)

Wiecej informacji o akcji DOCEŃMY REKODZIEŁO po kliknieciu na banerek an pasku bocznym bloga po prawej.

 

środa, 6 marca 2013

DOCEŃMY RĘKDZIEŁO




Dziś chciałabym Was zaprosić do podjęcia inicjatywy w dość istotnym temacie- doceniania rękodzieła. Kilka dni temu napisałam o przystąpieniu do Klubu Kobiet Wyjątkowych i o tym, że zainspirowało mnie to do stworzenia własnej inicjatywy. 
A wiec owszem, jest moda na hand made, ale czy jest ono tak naprawdę doceniane? Czy osoby, które liczą na to, że kupią sobie ręcznie robioną bransoletkę za 10zł są świadome kosztów, zaangażowania i czasu jakie pochłania taki wyrób?
Niestety w Polsce rękodzieło nie jest tak doceniane jak za granicą, ale czy nie możemy nic w tym temacie zrobić? Może powinniśmy mówić o tym, że nasze produkty są warte wiecej niż chińszczyzna nie tylko dlatego, że są unikalne i niepowtarzalne, ale też dlatego, że są trwalsze, wymagają dużego nakładu pracy i kreatywności. Przeczytałam kiedyś na jednym blogu cytat tak mądry, że aż sobie go zapisałam.

"Dawno temu w Paryżu modna dama udała się do modystki aby zamówić nakrycie głowy ostatni krzyk mody. Modystka owo nakrycie wykonała zużywając 5 metrów wstążki. Kiedy dama usłyszała cenę z oburzeniem zawołała: Co!!!! 300 franków za 5 metrów wstążki!!?? Pani chyba oszalała! Na to modystka kilkoma sprawnymi ruchami rozpruła piękny czepek, zwinęła wstążkę podała oburzonej damie i powiedziała. Zapłata jest za moje umiejętności i prace, wstążkę daje pani gratis!"

I chciałabym aby właśnie to ostatnie zdanie stało się hasłem naszej wspólnej inicjatywy. Proszę Was o pomoc w szerzeniu jej, bo jedna blogerka w świecie tysięcy blogów sama nic nie zdziała. Ale same wiecie- w kupie siła!

Powiedzmy teraz coś wiecej o samej wycenie rękodzieła, podam to na przykładzie wykonanej kilka dni temu na wyzwanie Kreatywnego Kufra broszki z zamka i filcu. 

Taka sobie niepozorna foczka, prawda? Trochę zamka, filcu i gotowa? No cóż. Właściwie to nie.. Wycenie teraz poszczególne etapy tworzenia takiej broszki.


 Projekt:
Jak w dwóch wymiarach dobrze pokazać trójwymiarowe zwierze? Zawsze mam z tym problem, szczególnie, gdy chce aby praca nie była 'kreskówkowa', ale trochę bardziej oddająca rzeczywistość.  
Przejrzałam wiele zdjec w internecie, wreszcie udało mi się wykonać rysunek w którym foka w 1D wyglądałaby jak foka. Zajęło mi to mniej, więcej 30minut.


Przygotowanie i wykonanie:
Przygotowanie to w pewnym sensie wyuczenie się wykonywania danej czynności. Zanim udało mi się wykonać pierwsza prostą broszkę z zamku, która nie sypałaby się w oczach musiałam podjąć kilka przykrych prób, które również mnie kosztowały, tego jednak nie wliczę w cenę, aby nie robić zamieszania.
A wykonanie? Tutaj wszystko się zaczyna.. Nie jest to najbardziej czasochłonny projekt jaki wykonywałam, ale niestety nie jest to też takie 'fik-mik'. Równo przycięłam zamek, opaliłam jego brzeg. Szablon papierowy przeniosłam na filc i wycięłam go. Obszycie filcu zamkiem jest niezwykle czasochłonne. Ząbek po ząbku obszywam całą formę broszki, nie raz po dwa razy, by zamek się nie chwiał i ładnie przylegał. Zajmuje mi to około 2-4godziny w zależności od skomplikowania wzoru. Teraz przystępuje do ręcznego, czasochłonnego filcowania wełny. Trzeba to robić bardzo ostrożnie, by igła nie połamała się przy zamku. Koszt złamanej igły to ok 4złote. Filcowanie również zajmuje mi około godziny. Czasami na broszce wyszywam koraliki itp, jest to dodatkowy czas, który pochłania ta broszka. Tutaj wyszyłam jedynie oczy, nosek i wąsy i nie zajęło mi to więcej niż 5 minut. 


Wykończenie:
Wykończenie polega na podszyciu broszki filcem z przyszytym zapięciem- bazą broszki. Dokładne obszycie broszki to ok 20-30minut (zdarza się, że zamek haczy nitkę, że się urywa, czy plącze- wtedy trzeba zacząć od nowa.)


Sprzedaż:
Pozwole tu sobie zacytować Aurinke:

"A ja ze swojej strony zauważyłam coś interesującego. W swoim przykładzie posłużę się sweterkiem, bardzo pracochłonnym, zrobionym na drutach. Olbrzymią rolę przy sprzedaży rękodzieła po wyższej (zawyżonej nawet) cenie odgrywa ekskluzywna oprawa. Co mam na myśli? A no np. profesjonalnie wyretuszowane zdjęcie, oryginalna, chwytliwa nazwa, najlepiej krótka i tym podobne rzeczy. Taki sam sweterek, elegancko zaprezentowany, w dodatku opisany jak ósmy cud świata, ze szczególnym naciskiem na unikalność wyrobów hand made, najlepszej jakości materiały z dosyć widoczną na zdjęciu reklamą można sprzedać powiedzmy za 300 zł. Z drugiej strony, jeśli weźmiemy ten sam sweterek, rozłożymy go na podłodze, po czym zrobione zdjęcie wrzucimy do internetu z byle jakim komentarzem i zamiarem sprzedaży, cudem będzie, jeśli uda nam się go sprzedaż za cenę włóczki!"

Zrobienie zdjęć, obrobienie ich, stworzenie opisu i wystawienie pracy w galerii zajmuje mi około godziny. 


Koszty:
Zamek błyskawiczny stare złoto 30cm (wielokrotność 15cm) 12 złotych
Ja oszczędzam na zamku w prosty sposób- idę do lumpeksu, kupuje bluzę za 3zł i odpruwam z niej metr zamka. 
Wełna do filcowania - ta, które użyłam do tej broszki kosztuje ok 6zł za kłębuszek który wystarczy na 3 broszki. Kolorów jest kilka wiec cena wełny do takiej broszki wynosi co najmniej 7złotych.
Filc do podszycia broszki - 1,50 złotego.
Baza do broszki = 1zł
Igła do filcowania oraz gąbka= 6zł (w momencie gdy ulegają uszkodzeniu)
Koraliki do wyszycia:
dwa czarne koraliki = 20gr
perełka słodkowodna na nosek = 1zł
Czas pracy=  5godzin (w tym zdjecia) * 10zł za godzinę = 50zł
 ________________________________________________________
Co w sumie daje nam: 87zł 30groszy.
W opcji z tanim zamkiem: 79zł 30gr.

Czy ktoś kupilby taką broszke za takie pieniadze w Polsce? Odpowiedź brzmi- prawdopodobnie nie.
A to są SAME KOSZTY. Wiec nie warto nawet wspominac o cenie 100 czy 120zł.
Niestety.
U mnie cena tych broszek waha się miedzy 30 a 50zł. I sprzedaż nie jest tak wielka jak bym chciała. 
  Ale może możemy to zmienic? O to właśnie chodzi w akcji "Cenimy rękodzieło".
Prosze Was o udział w niej, chocby przez wklejenie banerka na swoim blogu, a może przez napisanie podobnego rozliczenia na swoim blogu? A może po prostu przez zastanowienie się, czy to przypadkiem nie ja zaniżam cenę rękodzieła do karygodnych 10zł za 5 godzin pracy?
Z góry bardzo Wam dziekuje.


Zdjęcie wykorzystane w logu autorstwa Anny Szczody.

Polecam Wam także post na TYM blogu, również jest poruszony ten temat :) 
ps. zgłaszam foke do wyzwania Kreatywnego Kufra- Grecja. Czemu foka?  Bo Grecja jest jednym z ostatnich miejsc na ziemi, gdzie żyje wymierający gatunek foki białobrzuchej :)

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...