***

Pasje, fascynacje, inspiracje, wariacje. Radosna twórczość.

Wszystko, co moja głowa wymyśli, a dłonie stworzą.

***

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą się dzieje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą się dzieje. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 kwietnia 2015

To nie jest tak...

że nic się nie działo. Działo się zbyt dużo, żeby mieć jeszcze siły, i chęci, i czas na blogowanie. Tworzyło się trochę w międzyczasie i składało zdjęcia w pęczniejących folderach. Będę tu wracać. Po kolejnych zniknięciach. Będę wracać do samej siebie także. Kimkolwiek ona jest. Kimkolwiek się okaże. Chcę lubić tę osobę. Chcę dla niej dobrze.

Dla Was serduszka na początek kambeku. Czy ktoś tu jeszcze właściwie zagląda? Ktokolwiek?


piątek, 13 grudnia 2013

prezencik

Wczoraj posłałam w świat prawie dwuipółkilowy karton z prawie stu pięćdziesięcioma kartkami wewnątrz. Po dwóch tygodniach zarywania nocy, picia hektolitrów kawy, niedojadania, niedoczasu i bólu kolan od siedzenia na podłodze wreszcie koniec. Paczka dotarła do adresata. A ja będę Was zarzucać stertami rzeczy, które powstały wcześniej, a których nie miałam kiedy pokazać. A w międzyczasie piec, szyć, piec, pakować, wysyłać, kleić i jeszcze raz szyć. I piec...
A dziś irisfoldingowy prezent. Pierwszy z trzech.
A kartki wielkanocne  zacznę chyba robić w styczniu.



środa, 2 października 2013

wymianka z Agą i papierowe szczęście

Zakochałam się w szydełkowo-koralikowych bransoletkach. A jak zobaczyłam te u Agi, to wiedziałam, że muszę taką mieć. Umówiłyśmy się na wymiankę i moje filcaki poleciały w świat...


Tymczasem do mnie przybyły taaaakie cuda:


Prawda, że przepiękne?

Jakby tego było mało, dotarła do mnie paczka z galeriowymi papierami. Jeden z najlepszych momentów każdej jesieni. Że aż się chce uściskać kuriera. Wydałam majątek, a gratis dostałam taki, że dech zaparło. Tyyyyle papierowego szczęścia! I tyyyyyle będzie świątecznych kartek. Proszę się ustawiać w kolejce, niedługo trymer pójdzie w ruch...


sweet girl

Zbieram myśli, szukam inspiracji, zapadam się w siebie. Robię dżemy, piekę ciasta, śmieję się do słuchawki. Szyję powoli choinkowe zawieszki, cieszę oczy papierami. Jest mi coraz zimniej i coraz bardziej ponuro. Bo to wszystko jest mało.

...

Ciągle jest co wstawiać, zdjęcia piętrzą się w kolejkach, tylko słów brakuje.
Dziś urocza dziewuszka w kolorach sepiowych. A jutro się pochwalę, z kim się wymieniłam i jakie cuda do mnie przyszły...




czwartek, 19 września 2013

ślubnie w kwiatki i kropki czyli...

"skromnie" nie musi znaczyć "nudno".





Tymczasem trę cukinię na ciasto, przerabiam kurki na kolejny obiad, oglądam Food Network. Piekłam kokosowo-limonkowe muffinki, ale chociaż maślano-cytrusowy smak był boski jak zawsze, tekstura pozostawiała sporo do życzenia, więc będę eksperymentować z przepisem. Gdybym miała kogo karmić, nie wychodziłabym z kuchni. Mało co prócz tego sprawia teraz frajdę. Chyba tylko rozmowy z ludźmi i taniec...

Co więcej? Focę piętrzące się kartki, szyję zapas serduch, niedługo przyjdzie czas na kupowanie świątecznych papierów. A wczoraj do podekscytowanej wymianką Agi poleciały moje filcaki, więc niecierpliwie czekam na bransoletkę.

Boję się jesieni.

czwartek, 1 sierpnia 2013

zostawiam serce i idę po dobro

Zostawiam Was z serduchem i moimi serdecznymi myślami. I wybywam. Będę się błąkać po Polsce, chłonąć dobrą energię, trafiać na dobrych ludzi, zbierać dobre chwile i układać je w sobie jak w słoikach na półkach; żeby móc do nich wracać. A potem tu wrócę.

Do napisania/przeczytania za 2,5 tygodnia.


wtorek, 30 lipca 2013

puchacz mleczny

Na jarmarku człowiek dowiaduje się różnych rzeczy. Że jego króliczki wyglądają jak zajączek z Misia Uszatka, że ludzie ich nie kupują, bo są ślepi i mają zeza albo że całkiem nieświadomie i bez pomocy atlasu zwierząt uszył puchacza mlecznego...
Uczę się bez przerwy.
A dziecięce zacieszone twarze wciąż cieszą jak mało co.

Pozdrowienia dla mojej ulubionej Małej Ornitolożki.



piątek, 31 maja 2013

pink&blue i twórczy szał

Praca wre. Przed niedzielnym jarmarkiem próbuję zrobić jak najwięcej. Tnę, szyję, kleję, zapominam o jedzeniu. Pokój wygląda jak pobojowisko. Nie pamiętam, kiedy coś upiekłam. Ale się nie martwię, w niedzielę rano w samochodzie zrobię sobie degustację... (żarcik; z pozdrowieniami dla Ani).

Z garści serduch dziś te:




środa, 8 maja 2013

ptasie trele

Po zaduchu dnia przyszedł wiatr, porusza lekko gałęziami tuż za moim oknem. Ptaki śpią. Obok mnie leżą notatki, stoi pusta szklanka po mrożonej kawie. Zbieram myśli...

Melduję, że ptasią kartkę i kilka innych drobiazgów można już kupić w Srebrnej Agrafce!
Miło mieć własny kawałek sklepowej przestrzeni. Choćby wirtualnej. Zapraszam.






poniedziałek, 24 grudnia 2012

serdeczne życzenia

Z babcinej kuchni pachnie grzybami, kapustą i śliwkami. Moje ręce pachną żywicą. Na stole czeka już czosnek (wschodni symbol zdrowia) w towarzystwie soli (symbolu dostatku). Przebieram w płytach z kolędami, nastawiam myśli na właściwy program, ignoruję zbędne bodźce, uzbrajam się w Miłość...

Zostawiam Wam serce i swoje serdeczne życzenia. A życzę wszystkim odkrycia, co naprawdę świętujemy i nieustającego tym zachwytu. Niech to będzie czas błogosławieństw. Obyśmy tylko umieli się na nie otwierać...




środa, 19 grudnia 2012

Mikołaje po raz n-ty

Miałam jakąś fazę na mikołajowe kartki w tym roku, nic już na to nie poradzę. Ale to końcówka, obiecuję. Już bliżej niż dalej, zdecydowanie.
Wieczorami obrabiam ostatnie zdjęcia, sprzątam, piszę, pakuję, w ciągłym niedoczasie i zmęczeniu znalazłam jakąś odrobinę energii, żeby upiec cztery blachy pierników i zapuszkować je, modląc się, żeby zmiękły. Nie tam że do Świąt. Żeby zmiękły W OGÓLE. Szukam jakiegoś przepisu na migdałowe ciastka. Ma ktoś? Po pokoju walają mi się wstążki, guziki, papiery, szpilki i filc. I słodycze. I ubrania. Potrzebuję oddechu. I grzańca. I ciepła.

piątek, 7 grudnia 2012

igłą i muliną. i filcem.

Dużo-dużo szycia. Dużo-dużo kartkowania. Po podłodze walają się suszone cytrusy, pies mi po nich depcze...
Śnieg skrzy się na słońcu.
Idę zrobić kawę z cynamonem i obfotografować mandarynkowe ciasteczka.
Jeśli ktoś tu zagląda, posyłam ciepłe pozdrowienia.


czwartek, 29 listopada 2012

pomarańczowa muffinka... z papieru

Kiedy miałam zrobić zamówioną przez Anię kartkę osiemmnastkową, od razu wiedziałam, że musi być radosna, w żywych kolorach i z jakomś kulinarnym motywem. Miał być tort, ale padło na muffinkę. Pomarańczową, dzięki odgrzebanym w szufladzie suszonym skórkom.

Z racji pośpiechu z wysyłką zdjęcia made by Ania (dziękuję!). Kwiatek się trochę zgniótł w podróży...



Uparcie czekam z wprowadzaniem bożonarodzeniowego klimatu przed Adwentem. Tymczasem z zapałem fotografuję efekty przedświątecznej pracy pożyczoną lustrzanką - czysta przyjemność! Powstają też ostatnie kartki, bileciki i nieostatnie filcowe choinkowe zawieszki - w tym roku już nie tylko serduszka. W lodówce leżakuje ciasto na pierniczki...
To wszystko niebawem.

Pozdrawiam ciepło.

wtorek, 20 listopada 2012

pomarańczowe muffinki z cukinią

Na blogu pustki. Słońce rzadko wychodzi, więc zdjęcia nie wychodzą wcale. Przedświąteczny szał trwa, więc szyję, kleję i tnę na potęgę, ale nie chcę wstawiać bożonarodzeniowych klimatów przed grudniem. Dziękuję tym, którzy tu zaglądają czasem mimo przestoju. To dla mnie bardzo ważne... Zostawiajcie po sobie ślad.

Tymczasem wędrujemy do kuchni. Tam też się twórczo rozwijam.
Cukinie przyjechały do mnie z tajemniczego ogrodu Ani, jak go sama nazywa... i który pozostał dla mnie tajemniczy, bo było już ciemno, kiedy przyjechałam na ten jej Koniec Świata i jeszcze ciemno, kiedy wyjeżdżałam, hehe. Impreza udana, pełna kulinarnych niespodzianek (typu: ciasto z zielonymi pomidorami!) i zachwytów a cukinie wykorzystane. Na pierwszy ogień poszły muffinki. Nikt się nie spodziewał, że swoją wilgotność i świeżość nawet przez 3 dni zawdzięczają cukinii. (Tylko jeśli się ktoś dobrze przyjrzał, to zobaczył zielone wiórki). W smaku są cudownie pomarańczowe. Z dodatku orzechów zrezygnowałam.

Chwalę się zdjęciami i odsyłam po przepis: klik, klik.




wtorek, 17 lipca 2012

bo za oknem deszcz

Miałam dziś pójść do lasu, nazbierać jagód. Budzik zadzwonił, a za oknem leje... Więc trzeba będzie z dniem zrobić coś innego.
Od wczoraj zaprzyjaźniam się z filcem. Na razie powiem tylko tyle, wyjaśnię może jutro. Niech pobędzie tajemniczo, a co!

Tymczasem podrzucam prostą karteczkę, żeby nie było że tylko gadam.
I pozdrowienia spod kołdry, w rozlazły deszczowy dzień.

środa, 14 marca 2012

srebrzyście i elegancko

Wystarczyło mi dziś sił na odgrzebanie zdjęcia sprzed kilku tygodni, obrobienie i wrzucenie. Brak mi energii, motywacji, zapału, weny, nie wiem czego jeszcze. Zdjęć trochę czeka, więc się będę zmuszać, zanim blog porośnie mchem. Potrzebuję choćby przymusowej odskoczni. Jestem to sobie winna...

sobota, 28 stycznia 2012

PROPOZYCJA ZLOTU i awaria

Siedziałyśmy sobie ostatnio z Anią, sączyłyśmy herbatę, gadałyśmy o mnóstwie spraw i podzieliłam się z nią nagle kiełkującym od dawna - ale dalekim od realizacji - pomysłem, żeby zorganizować mały zlot. Innymi słowy - zebrać kilka(naście) osób tworzących własnoręcznie różne cuda, a mieszkających w okolicach Słupska i Koszalina (albo dalej, ale mających ochotę przyjechać), usiąść gdzieś razem przy dobrej herbacie i razem porobótkować, potworzyć, powymieniać się doświadczeniami i swoimi pracami... Po prostu miło spędzić czas w towarzystwie osób z pasją. Skoro dziewczyny w dużych miastach tak mogą, to dlaczego nie my?
Pomysł spodobał się Ani, łączymy więc siły i pytamy: będzie ktoś chętny? Można dać znać w komentarzu pod postem, albo napisać maila. Czekam niecierpliwie i z nadzieją.

Chciałam wstawić kilka zdjęć, ale blogger zwariowal i mi nie pozwala, ehhh...
Pozdrawiam ciepło w ten zimny dzień.

środa, 7 grudnia 2011

serducha

Brak światła uniemożliwia zrobienie znośnych zdjęć tworzącym się świątecznym kartkom, więc leżą grzecznie w poczekalni (czyt: na biurku). Cóż, może jutro.
Tymczasem żeby nie było że jesień mnie pożarła żywcem i zczezłam, pokazuję trzy serducha, które już poszły w świat, znaczy się ewakuowały się z mojego pokoju. Zdjęcia jakie są każdy widzi, ale póki co lepiej nie będzie. I trzeba się z tym pogodzić. Serduszka szyją się mozolnie, mimo swoich maleńkich rozmiarów, ale ciągle nabieram wprawy. Gdyby ktoś widział takie na swojej choince oczyma wyobraźni, to się polecam.

Pozdrawiam, nieco bardziej optymistycznie tym razem, i idę zagniatać ciasto na pierniczki.

środa, 14 września 2011

kambek

Witam po długiej przerwie ewentualne zaglądaczki/zaglądaczy. Jeszcze trochę i bym zapomniała, jak się obsługuje bloggera...
Chciałabym powiedzieć, że wakacje minęły za szybko, ale w zasadzie to nadal w pewnym sensie mam wakacje, gdyż zostałam oficjalnie uznana za bezrobotną i próbuję między jednym a drugim zaniesionym cv, między trzecią a czwartą stroną internetową z ofertami pracy szukać sobie jakichkolwiek zajęć, żeby nie zwariować i nie czuć się całkiem do niczego, a przyznaję, że już niewiele mi brakuje... No więc biegam na korki i na fitness, czytam, oglądam, piekę, gotuję, szyje, kleję, wycinam...
Mam za sobą tuptanie po raz ósmy na Jasną, obfotografowany Kraków, kilka cudownych weekendów z Bardzo Poważnymi Ludźmi, pierwszy scrapbookowy album i dużo postwarzanych drobiazgów i mam tu tyle zaległości, że nie wiem, od czego zacząć... Więc może na pierwszy ogień kilka świeżych par kolczyków, a potem się będę cofać w czasie. Pozdrawiam ciepło, mimo chandry.