2018/06/15
Zanim przejdę do kosmetyków, muszę napisać parę słów o tym, dlaczego opis mojego bloga jest już nieaktualny...
Dzisiejszy post "wisiał" u mnie w skrzynce przez kilka miesięcy i szkoda mi go kasować, więc go publikuję, ale moje podejście do kosmetyków, całego tego szaleństwa związanego z kultem młodości i urody, oraz chorego konsumpcjonizmu, ostatnimi czasy bardzo się zmieniło.
Dzisiejszy post "wisiał" u mnie w skrzynce przez kilka miesięcy i szkoda mi go kasować, więc go publikuję, ale moje podejście do kosmetyków, całego tego szaleństwa związanego z kultem młodości i urody, oraz chorego konsumpcjonizmu, ostatnimi czasy bardzo się zmieniło.
"Zakochana w kosmetykach, o poszukiwaniu źródła wiecznej młodości"- taki podtytuł umieściłam na stronie głównej mojego bloga, gdy zaczynałam go pisać kilka lat temu. Dziś trochę mnie to śmieszy a troche mi wstyd... w każdym razie w kosmetykach sie odkochałam i nie szukam juz źródła wiecznej młodości:)
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że byłam wtedy w takim okresie życia, o którym mówi Danuta Szaflarska, gdy z młodej dziewczyny przekształcamy się w panią w średnim wieku... u mnie to byla 40-tka, gdy zrozumiałam, że to koniec młodości i przez moment wpadłam w lekka obsesję kosmetyczną - na szczęście szybko mi przeszło:)
Moje własne wpisy z ostatnich lat dziś wprawiają mnie w zakłopotanie...te wszystkie preparaty anty -aging, plasterki na zmarszczki, dermaroller z kolcami, magiczna różdżka na prąd... Był nawet czas, gdy chciałam sobie wstrzyknąć coś twarz, byle tylko nie mieć zmarszczek... Mówię wtedy do mojego męża: słuchaj, wstrzyknę sobie botoks na 40-te urodziny, co Ty na to? On: na 50-te:)
Ale mówiąc serio, dziś, gdy za kilka lat faktycznie będę miała 50 (nie do uwierzenia), jestem na zupełnie innym etapie swojego życia.
Od kilku lat walczę z chorobą autoimmunologiczną i moim głównym zmartwieniem jest jak pozbyć się bólu, a zmarszczki zeszły na dalszy plan.
Ale mówiąc serio, dziś, gdy za kilka lat faktycznie będę miała 50 (nie do uwierzenia), jestem na zupełnie innym etapie swojego życia.
Od kilku lat walczę z chorobą autoimmunologiczną i moim głównym zmartwieniem jest jak pozbyć się bólu, a zmarszczki zeszły na dalszy plan.
Druga rzecz to ilość chemii w kosmetykach. Być może, gdyby nie moje kłopoty ze zdrowiem, patrzyłabym na to inaczej. Tymczasem oglądam kanały youtube i przeraża mnie, gdy kobiety nakładają na siebie masę produktów jeden na drugi i nazywają to "pielęgnacją warstwową". Nie zastanawiają się nad tym, że składniki tych kremów dostają się do krwiobiegu. Niedawno przeczytałam u Pepsi Eliot takie zdanie: nakładaj na skórę tylko te kosmetyki, które mogłabyś zjeść. Nie jestem wierna tej tezie w stu procentach ale pamiętam o niej.
Jeszcze inna sprawa to moja natura buntownika - a niby czemu nie można się normalnie zestarzeć? Zwłaszcza kobiety? Czemu mamy uzależniać swoja wartość od tego czy jakiś facet jeszcze na nas spojrzy? Ostatnio Karolina Korwin Piotrowska stwierdziła, że ma dość ukrywania siwych odrostów tylko dlatego, aby nikt przypadkiem nie zauważył, że nie ma już 18 lat i nie uznał, ze jest "stara". Właśnie.
Tak że dziś, jeśli chciałabym zatrzymać czas, to tylko po to, aby być z moimi bliskimi dłużej na tym świecie.
To tyle tytułem długiego wstępu. Wiem, że tym wpisem narażę się niektórym:)
Wracam do tematu, czyli udanych i nieudanych zakupów kosmetycznych. Produkty, które dziś pokazuję, to zbiory z wielu miesięcy. Na dzień dzisiejszy zredukowałam ilość kupowanych kosmetyków o jakieś 70%. Wyleczyłam się z tego, że muszę mieć dwudziesty pędzel do powiek czy kolejny bronzer, bo ktoś akurat go pokazał, choć wcale go nie potrzebuję.
Na noc najczęściej nic nie nakładam. Od czasu do czasu jakiś preparat z kwasem lub retinolem. Częściej olejki. Na dzień jednak wciąż nie potrafię odmówić sobie produktów, które powodują, że twarz wygląda lepiej - a znam takie:)
Na noc najczęściej nic nie nakładam. Od czasu do czasu jakiś preparat z kwasem lub retinolem. Częściej olejki. Na dzień jednak wciąż nie potrafię odmówić sobie produktów, które powodują, że twarz wygląda lepiej - a znam takie:)
1. Kiehl's Powerful Strength Line Reducing Serum. To serum miałam na oku od dawna, bo ma świetne recenzje, nazywają go botoksem w butelce. Posiada 12 % witaminy C i po nałożeniu kłuje w twarz. Nie jest tanie ale widać efekty w postaci wygładzonej rozjaśnionej skóry, bardzo ładnie wygląda pod makijażem.
2. Neostrata Defence Serum. Kiedyś uwielbiałam Neostrata Ultra Smoothing Cream, więc postanowiłam wypróbować inny produkt tej marki. Niestety tym razem się zawiodłam, serum w postaci bezbarwnego żelu o mocnym zapachu alkoholu, nie robi nic i ląduje w śmietniku.
2. Estee Lauder Perfectionist. Serum z witamina C, jak wszystkie produkty Estee Lauder, których dotad probowałam, jest świetne. Używam pod makijaż, ujędrnia, wygładza, zmiękcza rysy twarzy, jest drogie ale warte swojej ceny.
4. Lush Full of Grace Serum Bar. Kosmetyk o formule przypominającej masło, pocieramy je w rękach dotąd, aż pod wpływem ciepła zacznie sie rozpuszczać, wtedy nakładamy na twarz. Pięknie pachnie, nawilża i natłuszcza, dobrze się wchłania i nadaje pod makijaż, ma jednak jedną zasadniczą wadę - jest niehigieniczne, bo nie sposób uniknąć przyklejania się do niego kurzu pomimo przechowywania w papierku.
1. Origins High Potency Night Renewal Cream. Mój pierwszy produkt tej marki. Posiada przepiękny cytrynowy zapach, bogatą nawilżającą konsystencję i byłby naprawdę ideałem, niestety podrażnia moje oczy i jeśli dostanie się do nich choć odrobina kremu, płaczę jak podczas obierania cebuli.
2. Kiehl's Rosa Arctica, Wspaniały krem, który bardzo polecam. Dostałam jego próbkę przy okazji zakupów w Kiehls i polubiłam go tak bardzo, że kupiłam duże opakowanie. Bardzo gęsty, wydajny, wystarczy odrobina, cudownie pachnie lawendą, ujędrnia, pod makijażem wygląda pięknie.
3. Freeze 24/7 peptide lotion, nowość tej firmy, skusiłam się, gdy był dostępny w Tkmaxx za £10, naszpikowany składnikami przeciwzmarszczkowymi jak peptydy, ceramidy, witaminy A i E, koenzym q10, algi i inne, dobry produkt pod makijaż, napina i wygładza, niestety lekko wysusza i musimy dodać krem nawilżający.
4. Krem anty aging z retinolem Zrób Sobie Krem. Uwielbiam tą firmę, w kółko coś z niej zamawiam, krem z retinolem już miałam i jego działanie jest lepsze od najdroższych kosmetyków. Wypróbujcie koniecznie.
1. Antipodes Divine Face Oil. Kremów używam pod makijaż, natomiast na noc wybieram olejki ze względu na ich naturalne składy. Antipodes olejek z awokado i dzikiej róży wchodzi w skład zestawu Minis Moisture Boost. Odżywczy, nawilżający, świetnie sprawdza się również pod makijażem, często zaczynam poranną pielęgnację od kilku kropel olejku (również uwielbiam The Body Shop Oil of life, którego w tej chwili nie posiadam).
2. Olejek-serum Kiehls Midnight Recovery Concentrate. Kultowy produkt, moje drugie opakowanie, skład naturalny w 99.8%, nawilżona odżywiona skóra, uwielbiam.
3. Olejek arganowy i z nasion malin Zrób Sobie Krem. Genialne olejki, mieszam je na dłoni z kwasem hialuronowym również z tej firmy, lub nakładam solo, malinowy posiada dodatkowo naturalny filtr ochronny przeciwsłoneczny.
1. Maska nawilżająca w żelu Eisenberg All-Over Moisturising Mask. Kupilam ja w Tkmaxx za £20, podczas gdy jej regularna cena to £70 i sądzę, że jest mocno zawyżona. Maska ładnie pachnie i przyjemnie nawilża, jednak to tylko maska, którą po kilku minutach zmywamy i nie widać specjalnej różnicy.
2. Benefit Dream Screen. Był czas, gdy wręcz fanatycznie używałam kremów z filtrem spf 50 przez cały rok, obecnie nie jestem już taką fanką tych preparatów i stosuje je tylko w bardzo słoneczne dni. Benefit Dream Screen ma postać olejku, który bardzo dobrze się wchłania, jest świetny pod makijaż, dodatkowo daje efekt serum wygładzającego lub primera, mam wrażenie, że zwęża pory, bardzo dobry produkt, polecam.
3. Dermalogica Overnight Retinol Repair. Raz na jakiś czas używam na noc produktów z retinolem, próbowałam wielu a ostatnio wciąż wracam do tego. W skład kremu oprócz retinolu wchodzą witamina C, peptydy i aminokwasy.
4. Freeze 24/7 Skin Smoothie Glycolic Pads. Raz na jakiś używam również kosmetyków z kwasami, ostatnio skończył mi się Alpha H Liquid Gold i wróciłam ponownie do płatków Freeze 24/7, które już kiedyś miałam, są ok ale wolę jednak Alpha H lub Neostrata Ultra Smoothing Cream.
Pozdrawiam serdecznie i do usłyszenia:)
2018/04/10
Dziś jest mój ósmy dzień diety. W chwili, gdy to piszę, czuję się świetnie ale muszę przyznać, że moje samopoczucie zmienia się jak w kalejdoskopie. Najtrudniejsze sa poranki i wieczory. Co trzy dni dopada mnie kilkugodzinny kryzys, kiedy mam wrażenie, że dłużej nie dam rady. Na szczęście kryzysy szybko mijają a po nich przychodzi wzrost energii i poczucie satysfakcji. Dodatkowym efektem postu jest piękny stan jasności umysłu i wewnętrznego spokoju. Jeśli chodzi o wagę to na dzień dzisiejszy minus 3.0 kg.
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym "magicznym" przepisem - tak działa alchemia smaków w kuchni według pięciu przemian. Proszę, wypróbujcie go, będziecie zaskoczeni, jak wspaniałe jest to danie, choć przyrządzone jedynie z trzech składników, czosnku i przypraw. Cała tajemnica tkwi w dodawaniu składników w odpowiedniej kolejności (gorzki-słodki-ostry-słony-kwaśny).
Składniki:
mała główka kapusty, najlepiej włoskiej
4 duże pomidory
3 duże cebule
4 ząbki czosnku
przyprawy: tymianek, kminek mielony, ziele angielskie, imbir, pieprz czarny i cayenne, sól, kurkuma
Przygotowanie (mieszamy po dodaniu każdego kolejnego smaku):
g- do 1/2l gotującej się wody dodać
g- szczypte tymianku
sł- 3 duże pokrojone w kostkę cebule, zeszklone wcześniej na patelni na niewielkiej ilości wody
sł- 1/2 łyżeczki kminku
o- poszatkowaną niewielką główkę kapusty
o- 4 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
o- 4 ziela angielskie, 1/2 łyżeczki imbiru, pieprz czarny i cayenne do smaku
sn- sól do smaku
gotować 20 min, dodać:
k- 4 duże, dojrzałe, sparzone i obrane ze skórki, pokrojone pomidory
g- 1/2 łyżeczki kurkumy
sł- 1/2 łyżeczki kminku
gotowac ok. 30 minut, ewentualnie dosmakować pieprzem i solą.
2018/04/07
Dawno mnie tu nie było, aż się bałam zerknąć, kiedy opublikowałam ostatni wpis:)
Od pięciu dni jestem (w celach zdrowotnych) na diecie dr Dąbrowskiej (planuję 14 dni ale potem zobaczę, może będzie dłużej) i postanowiłam, że podzielę się z Wami moimi najlepszymi przepisami. Każdy, kto próbował wytrwac na tej diecie wie, jak jest ona trudna i motononna a przepisy funkcjonujace w sieci powtarzają się w kółko te same, bo co innego można wymyślić mając do dyspozycji kilka warzyw na krzyż?
Aby zrobić cos inaczej, zaczęłam gotować warzywa według kuchni pięciu przemian. Okazało sie to strzałem w dzisiatkę i dziś mój pierwszy przepis, barszcz czerwony - ta zupa to mistrzostwo świata! Polecam ją wszystkim, a osobom, które nie są na diecie, polecam dodanie kilku pokrojonych ziemniaków (sł).
Składniki:
3-4 duże buraki
4 marchewki
1 duża pietruszka
mały kawałek selera
ćwiartka kapusty
2 duże cebule
przyprawy: sól, pieprz czarny, tymianek, kurkuma, kminek, imbir, pieprz cayenne, bazylia, majeranek
ocet jabłkowy
Przygotowanie (zgodnie z zasadami kuchni według pięciu przemian, czyli składniki dodajemy w kolejności smaków kwaśny - gorzki - słodki- ostry- słony. Oczywiście, jeśli ktoś chce, może dodać je w dowolnej kolejnosci, polecam jednak trzymać sie przepisu, ponieważ kuchnia według pięciu przemian ma w sobie magię):
g - szczypte tymianku i kurkumy
sł - szczyptę kminku
sł - starte na grubych oczkach 4 marchewki
sł - startą pietruszkę
sł - starte na grubych oczkach 3-4 duże buraki
o - 2 drobno pokrojone duże cebule
o - połowę małej drobno pokrojonej kapusty białej lub włoskiej
o - starty mały kawałek selera
o - starty mały kawałek selera
o - 1/2 łyżeczki imbiru
o - 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
sn - sól do smaku
k - szczyptę bazylii
gotować ok godziny, dodać:
k - 4 łyzki octu jabłkowego
g - sporo majeranku i w razie potrzeby wrzątek do uzupełnienia ilości zupy
o - pieprz
s - sól do smaku
Zupę podaję posypaną natką pietruszki. Smacznego :)
2017/10/21
Kawa a protokół immunologiczny
Jeśli chodzi o samą kawę i jej ewentualne szkodliwe działanie, można znaleźć w internecie setki skrajnie sprzecznych artykułów na ten temat. Z części z nich dowiadujemy się, że kawa jest szkodliwa, powoduje nadciśnienie, zakwasza, wypłukuje magnez itd. Podobno również przyspiesza starzenie, słyszałam, że z tego powodu Jennifer Lopez nigdy jej nie pije:) Ostatnio pojawia się jednak coraz więcej artykułów dowodzących, że picie kawy nie jest szkodliwe, a wręcz odwrotnie - przynosi wiele korzyści zdrowotnych, np obniża ryzyko depresji, Alzhaimera, Parkinsona czy zawału serca. Nie jestem biochemikiem i nie wiem, gdzie leży prawda. W protokole immunologicznym najważniejsze jest wykluczenie glutenu i nabiału, natomiast co do innych produktów, takich jak rośliny psiankowate, zboża, kasze, jaja czy nasiona (w tym kawa), zależy to od stanu naszego organizmu oraz indywidualnej nadwrażliwości na dane pokarmy (najlepiej wykonać test na nietolerancje pokarmowe). Ja bez kawy żyć nie potrafię.
Mój ranking mlek roślinnych do kawy
Jestem ogromną fanką kawy z mlekiem, uwielbiam Costę w coffee shopach czy latte w Mc Donalds, również mój ekspres De'Longhi Esam 2800 robi bardzo przyzwoitą latte. Nie umiem pić czarnej kawy i dlatego kwestią kluczową było dla mnie znalezienie zamiennika krowiego mleka. W UK w każdym supermarkecie możemy znaleźć sterty przeróżnych mlek roślinnych.
Niestety 90% z nich to jakieś chemiczne wynalazki i dlatego żadne z popularnych mlek Alpro nie wchodzi w grę. Również polecane przez baristów mleko konopne odrzuciłam ze względu na skład.
Mleko sojowe natomiast jest zbyt kontrowersyjne, abym miała na nie ochotę, choć przyznam, że waniliowe Alpro uwielbiam!
Najlepsze na świecie pod względem smaku mleko roślinne do kawy, niestety z cukrem, fosforanem monopotasowym i innymi dziwolągami:) |
Wykluczyłam również mleko kokosowe, ponieważ smak kokosa jakoś mi nie pasuje do kawy. Pozostało mi więc do wyboru tylko kilka mlek z naprawdę prostym składem i oto one:
Rice Dream Organic
Oat-ly Oat Drink Barista Edition
Z serii Oat-ly dostępna jest również wersja organic skladająca sie wyłącznie z płatków owsianych, soli morskiej i wody, ja jednak zdecydowałam się sie na opcję z gorszym składem, ale wyprodukowaną specjalnie dla miłośników kawy. Niestety, w prostocie jest siła, a tutaj moim zdaniem przekombinowano ze składnikami i pomimo, że z mleka da sie zrobic przyjemną kremę, to ma coś odpychajacego w smaku - wylałam kawę do zlewu i na pewno więcej go nie kupię. Ocena 0/5
Rude Health Almond Milk
Odkryłam je niedawno i bije konkurencje na głowę. W wersji na zimno niestety się waży, ale i tak mi smakuje, a trochę farfocli w kawie mi nie przeszkadza. Natomiast w wersji latte nie waży się i jest naprawdę dobre, o lekkim migdałowym posmaku ale prawie niewyczuwalnym, i co ważniejsze - jego smak nazwałabym głębszym (jesli to ma sens) niż Rice Dream. Oba są ok ale Rice Dream jest jakby bardziej wodniste a jego smak bardziej płaski podczas gdy Rude Health jest trochę bardziej kremowe. Ocena 4,5 /5
Podsumowanie
Z wszystkich mlek roślinnych testowanych dzisiaj i kiedykolwiek najlepsze według mnie jest Rude Health Almond Milk. Jak możecie jednak zauważyć, żadne z ww mlek nie otrzymało ode mnie 5 pkt, ponieważ na ta ocenę zasługuje tylko mleko od krówki:) Pełnotłuste, organiczne, najlepiej niehomogenizowane mniam:) Żadne, nawet najlepsze, mleko roślinne nie jest w stanie mu dorównać (moim skromnym zdaniem).
Bardzo ciekawa jestem, z jakim mlekiem roślinnym Wy lubicie kawę najbardziej?
Universe
Na zakończenie off-topic ale nie mogę się powstrzymać... Niech będzie to moim hołdem dla tego wspaniałego artysty... Za kilka dni, 2 listopada 2017r., mija 10-ta rocznica śmierci Mirka Breguły. Uwielbiam go odkąd po raz pierwszy zobaczyłam go siedzącego na krześle z gitarą w Opolu w 1984 r... Miałam wtedy 12 lat ale pamietam jak dziś... Idolu wrażliwych serc, Twój fan Ci oddaje cześć...
Kilka jego najpiękniejszych, choć mniej popularnych utworów:
Gdybym kochał tylko trochę,
Może łatwiej bym zniósł, co daje los,
Nie byłoby mi żal ,
Gdybym twardy był jak stal...
... ale nie jestem.
2017/09/28
Czy żywność organiczna to oszustwo?
Żywnośc organiczna to pic na wodę - niejednokrotnie spotkałam się z taką opinią. Nie do uwierzenia jak wiele osób żywi przekonanie, że tak naprawdę jest to ta sama żywność co przemysłowa, a tylko z innymi nalepkami. Szczerze mówiąc, nawet mój własny mąż i syn mojego bzika na punkcie organicznej żywności uważają za nieszkodliwe dziwactwo :)
2017/09/10
I znów mamy jesień, która w 2017 przyszła niestety szybciej niż zwykle:(
Co prawda w UK i tak nie było w tym roku lata, więc fakt ten nie powienien w sumie robić wielkiej różnicy, ale jednak od kilku dni jest już inna, smutniejsza aura. Do tego ciągle leje brrr.
OPI Tickle my France
OPI Tickle my France w różnym oświetleniu |
OPI Barefoot in Barcelona
OPI Barefoot in Barcelona |
OPI Dulce de Leche
OPI Dulce de Leche |
OPI Chocolate Moose
OPI Chocolate Moose |
Essie Ladylike
Essie Ladylike |
OPI Samoan Sand
OPI Samoan Sand |
Podsumowanie
Jesli szukacie ładnego lakieru nude, przepiekne są według mnie: OPI Tickle my France, OPI Barefoot in Barcelona oraz Essie Ladylike. Mieszane uczucia mam co do Dulce de Leche oraz Chocolate Moose, ponieważ lubię je ale nie w każdym świetle, natomiast Somoan Sand prawdopodobnie oddam komuś, kto będzie go lubił bardziej.
Gdybym miała wybrać spośród nich jeden najpiekniejszy, byłby to OPI Tickle My France.
Znacie te kolory? Co o nich sądzicie? A jakie są Wasze ulubione lakiery do paznokci?
Pozdrawiam ciepło i do usłyszenia:)
Gdybym miała wybrać spośród nich jeden najpiekniejszy, byłby to OPI Tickle My France.
Znacie te kolory? Co o nich sądzicie? A jakie są Wasze ulubione lakiery do paznokci?
Pozdrawiam ciepło i do usłyszenia:)
2017/08/19
Przyznam, że wahałam się czy w ogóle pisać tego posta, ponieważ wydaje mi się, że cienie Mac nie są w Polsce zbyt popularne (przynajmniej nie tak, jak w UK), ale potem pomyślałam, że może właśnie dlatego, że nie ma na ich temat zbyt wielu opinii po polsku, moja się komuś przyda?
Ponad rok temu pokazywałam Wam moja paletkę cieni do powiek Mac (link). Dzisiaj przychodze z updatem, bo od tamtego czasu dwóch cieni sie pozbyłam, kilka przybyło, a jesli chodzi o te, które posiadam najdłużej, moja opinia na ich temat jest dziś bardziej ugruntowana. Jedno sie od tamtego czasu nie zmieniło - moje uwielbienie dla tych cieni. Na niektórych wiem, że nie robią one wrażenia, dla mnie są najwspanialsze na świecie.
Przechodząc do rzeczy, pozbyłam się cieni: Shroom - dla mnie okazał się zbyt srebny oraz Omega- piekny szaro- brązowy odcień ale zupełnie niewidoczny na mojej skórze.
Kolory, które posiadam na dzień dzisiejszy to:
Vanilla - kolor bazowy, bardzo wydajny, używam go codziennie od dwóch lat i nie widac jeszcze dna, kolor jest neutralny, bardzo jasno beżowy, myślę, że bedzie każdemu pasował.
Naked Lunch - must have, jeden z moich pierwszych cieni Mac, doktórego zawsze wracam, beżowo- różowy, delikatny, połyskujący ale nie za mocno, doskonały jako cień bazowy na całą powiekę, można go również używać do rozjaśniania wewnętrznych kącików czy pod łuk brwiowy.
All That Glitters - kocham <3. Pamietam, jak obawiałam się przed zakupem pierwszego opakowania, że będzie może zbyt złoty ale nic z tych rzeczy, jeden z najpiekniejszych cieni Mac, mogłabym go określić ciemniejszą wersją Naked Lunch, bardziej wyrazisty, połyskujący, ale wciąż delikatny. Naked Lunch jest cieniem bazowym a All That Glitters może być użyty solo i zrobić prawie cały makijaż.
Era - delikatnie połyskujący jasno brązowy kolor, wiem, że niektórzy go bardzo lubią i używają na całą powiekę i to już stanowi cały makijaż, u mnie nałożony w ten sposób jest niewidoczny i używam go do rozcierania górnej granicy ciemnego cienia. Generalnie ładny kolor, ale według mnie można go sobie odpuścić:(
Wedge - brązowy neutralny matowy cień dobrze sprawdzający się w załamaniu powieki.
Cork - podobny do Wedge, nieznacznie ciemniejszy, uważam, że wystarczy posiadać w kolekcji jeden z nich.
Haux - brązowo-fioletowy mat, spełniający podobną funkcję co Wedge i Cork, czyli nakładam je w załamaniu powieki i wyciągam lekko w górę i na boki, aby uzyskać tzw kocie oko. Z tym, że to są cienie bazowe, a nie samodzielne, na nie nakładam te, które chce wyeksponować.
Soba - bardzo ciekawy odcień, jasnobrązowy z domieszką złota, żółci i pomarańczy, bardzo mi sie podoba, również nie jest to dla mnie cień samodzielny tylko bazowy, nakładam w załamanie powieki i łączę go z innymi kolorami.
Texture - niekórzy mówią, że to starszy brat Soby i coś w tym jest ale jednak Texture to juz inna historia. To kolor, w którym sie zakochałam, przepiekny pomarańcz z domieszką brązu, piekny zarówno w załamaniu powieki, do rozcierania innych cieni, jak i doskonały na dolną powiekę.
Saddle - matowy brąz z bardzo dużą domieszką czerwonego, można w nim też zauważyć pomarańczowe tony. Piękny, oryginalny cień, dobrze napigmentowany i mocno widoczny. Lubię go łaczyć z Sobą i Texture, zaczynając od Soby i dokładając coraz ciemniejszy kolor, zewnętrzny kącik przyciemniam wówczas Satin Taupe.
Satin Taupe - tego cienia chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, jeżeli chcecie wypróbowac jeden cień Mac, kupcie Satin Taupe. Brązowo-szaro-fioletowy, połyskujący, piekny.
Mulch - nazwałabym go cieplejszym kuzynem Satin Taupe, używam ich na zmianę dokładnie w tym samym celu, czyli do przyciemniania zewnętrznej częsci powieki. Lubię go łączyć z Woodwinked.
Patina - bardzo popularny i faktycznie nietuzinkowy kolor, satynowy brąz z lekką domieszką zieleni i złota ale główną nutą jest tu wciąż brąz, kolor jest neutralny, delikatny, myślę, że każdemu się spodoba.
Woodwinked - tego koloru nie uda mi sie z pewnością szybko zużyć, ponieważ jest bardzo mocno napigmentowany i nakładam go w minimalnej ilości. Najczęściej stosuję go do rozświetlania wewnętrznych kącików, bo, co ciekawe, choć nie jest to jasny beż, ale brązowo- złoty kolor, to własnie w tej roli sprawdza mi sie najlepiej. Czasem nakładam go w wiekszej ilości na dolną powiekę, czasem na środek górnej, jest bardzo mocno widoczny i błyszczący. Kupiłam go z ciekawości, ponieważ jest bardzo wychwalany, obawiałam się złota w stylu Half baked z Urban Decay, a tymczasem na szczęscie jest to wciąż brąz a nie złoto, i jest naprawde piekny.
Amber Lights - jeden z moich ostatnich nabytków, bardzo mocno błyszczący pomarańcz, a ponieważ ja się w pomarańczach czuje świetnie, również ten kolor mi sie bardzo podoba, odbija ładnie niebieską tęczówkę oka.
Sable - jeden z moich najbardziej ulubionych neutralnych kolorów, który muszę mieć zawsze w swojej kolekcji, używam go zamiennie z Patiną w zależności od tonacji makijażu, oba te cienie nakładam powyżej załamania powieki wyciagając lekko ku górze (zwłaszcza od strony nosa).
Satelite Dreams - ciemny fiolet , całkiem ładny ale bardzo rzadko go używam- zawsze o nim zapominam :)
Beautiful Iris - fioletowo- niebieski, prześliczny kolor, słabo napigmentowany ale i tak widoczny, używam go jak dotąd tylko na dolna powiekę, muszę poszukac dla niego innego zastosowania.
Star Violet - bardzo popularny, podchodziłam do niego i wielokrotnie na stoisku Mac, testowałam na ręce i nie podobał mi się, wydawał mi się fioletowo- złoty, innym razem różowo- brązowy, mocno opalizujący, trudny do określenia kolor. W końcu jednak tak za mną chodził, że go kupiłam i niestety nie polubilismy się:(
Stars n Rockets - zawsze ciągnie mnie do fioletowych cieni, może z sentymentu, bo takie były moje pierwsze cienie w życiu i kiedyś dobrze mi było we fioletach, niestety teraz jest inaczej i Stars n rocket, choć przepiękny, nie wygląda dobrze na moich powiekach. Kolor sam w sobie jest zjawiskowy, różowo- fioletowy opalizujący na niebiesko, jednak moje oczy wygladaja w nim na chore.
Poniżej wklejam swatche cieni, które kupiłam od czasu ostatniego wpisu, pozostałe znajedziecie tutaj:
All That Glitters
Texture
Satin Taupe
Sable
Naked Lunch
Jesli chodzi o najgorsze to trudno mi wybrać, bo cienie Mac są w zasadzie wszystkie piekne, ale nie lubie Star Violet oraz Stars n Rockets, a także prawie nie używam Satellite Dreams.
Podumowując, cienie Mac do tanich nie należą ale ja je po prostu uwielbiam a komponowanie własnej paletki jest takie przyjemne. Dla mnie to są najlepsze cienie i od czasu, gdy zaczęłam je gromadzić, innych już nie kupuję i nie używam. Co o nich sądzicie? Jakie są Wasze ulubione? Pozdrawiam ciepło:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
O mnie
Sylwia, 46-latka z UK
Zakochana w kosmetykach, zdrowym odżywianiu, jodze, fitnesie i książkach
Blog o poszukiwaniu źródła wiecznej młodości i zdrowia...
Popularne posty
-
Energetyczne kuleczki są bardzo popularną przekąską. Najczęsciej wykonuje się je z płatków zbożowych, orzechów, ziaren i suszonych owoc...
-
Witajcie, Nie pisałam dośc długo, z kilku powodów. Przede wszystkim cały rok 2015, a zwłaszcza jego ostatnie tygodnie upłynęły mi pod...
-
Nie wiem czy Wam juz wspominałam, że jestem zupoholiczką? Nie ma dla mnie wiekszej rozkoszy podniebienia niz talerz gorącej zupy...
-
Dzis przychodzę z krótką notką na temat wspaniałego kremu do rąk, który ostatnio odkryłam i chciałam Wam serdecznie polecić. Szczerz...
-
Dziś jest mój ósmy dzień diety. W chwili, gdy to piszę, czuję się świetnie ale muszę przyznać, że moje samopoczucie zmienia się j...