Pokazywanie postów oznaczonych etykietą protesty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą protesty. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 października 2021

Ku pokrzepieniu...

 Dzisiaj będzie wbrew smutkowi, wkurzeniom, beznadziei i wszelkiemu politycznemu jojczeniu. Pójdę pod prąd i spróbuję Was trochę pocieszyć w tej jak ja to mówię w chwilach zwątpienia gówni..ej sytuacji. Poczytałam na blogach i stwierdzam, że po dobrej stronie mocy duch trochę podupada bo też sytuacja na świecie i w kraju naszym mocno, że powtórzę się gówni..a jest i pozornie nic nie wskazuje na to, że może się coś w najbliższym czasie zmienić.

Zło tryumfuje, ale i złu czasami nie wychodzi. I tak wstaję ja dzisiaj rano, walczę z kotem ( o czym piszę na Frigance) walczę, ale pomiędzy obsługą kota i prababci oczywiście robię prasówkę, a tam piszą o tym, że nasza noblistka pani Tokarczuk wystawiła na licytację swoje książki. Pamiętacie jak oszołomy ze złej strony mocy zrobiły akcje, żeby odsyłać pani Tokarczuk książki na znak protestu za słowa naszej noblistki w których to słowach pani Tokarczuk niepochlebnie wyrażała się o tym co obecny rząd robi z naszą rzeczywistością?

Tak więc oszołomy wysyłały książki popisane w stylu "Nie szkaluj Polski", "Dość szkalowania Polski", "Na Białoruś ją wysłać" no i te książki zostały zlicytowane za 40.322.43 PLN. Pieniądze mają być przekazane na rzecz organizacji LGTB +.  Spora kwota, ale najzabawniejsze jest to, że zostały zlicytowane 23 (słownie dwadzieścia trzy) książki. I tak sobie pomyślałam, że fajnie wyszło, prawicowa ekstrema dołożyła się do znienawidzonego LGBT.

Oczywiście natychmiast została stworzona narracja, że to sama Olga Tokarczuk popisała te książki, ale "Dziubki" z prawej strony zabolało? Zabolało.

Potem wysłuchałam bardzo ważnej rozmowy z Martą Lempart o tym co dotąd zdziałał Strajk Kobiet i co jest w planach. Podaję link do rozmowy bo warto posłuchać "Ku pokrzepieniu", nam się wydaje, że jak nie ma demonstracji to nic się nie dzieje, a to nie prawda bo się dzieje, potrzebna jest praca u podstaw. Szczególnie mi się spodobało to wspieranie młodych organizujących się i wspieranie samorządowców w terenie i zapowiedź próby wywierania nacisku na partie żeby na listach wyborczych zaczęli umieszczać ludzi sprawdzonych i polecanych przez np Strajk Kobiet.

ROZMOWA Z MARTĄ LEMPART

I jeszcze, byłam na demonstracji w obronie naszej obecności w UE. Mam problem z chodzeniem, ale wzięłam kulę i się dowlokłam.

I pomimo marnej organizacji, braku energii tłumu, zapału i w ogóle wbrew całemu jojczeniu dobrze się poczułam bo byłam, bo było sporo ludzi, bo jeszcze dobrej stronie mocy się chciało.




Bo moi przyjaciele też byli, bo byliśmy razem, bo gdański ratusz taki piękny, bo wierzcie mi jeszcze będzie przepięknie.
I jeszcze zaryzykuję, może się spełni może się nie spełni, ale myślę, że jeszcze tylko do Lutego i nie wiem dlaczego tak mówię.

                                       Dzisiaj taka jakaś Kurodoma.


niedziela, 5 września 2021

Matrix mnie sprawdza...

 Opowiem Wam co mi się przytrafiło i jest to prawda.

Nie zmyśliłam, nie wymyśliłam tej sytuacji ona się

wydarzyła naprawdę.

Ostatnio wiadomo rozmawiamy  o uchodźcach na granicy

białorusko polskiej.

Mój pogląd na sprawę wyraziłam w poprzednim poście.

Uważam, że nie udzielanie pomocy humanitarnej ludziom

jest cofaniem się w rozwoju cywilizacyjnym.

Ogłoszenie stanu wyjątkowego przy granicy tylko po to,

żeby dziennikarze nie mogli relacjonować sytuacji uważam

za kolejny dowód na to, że demokracji w Polsce już nie ma.

I tak sobie uważam siedząc wygodnie w fotelu i uważam

i nagle "MATRIX" postanowił sprawdzić te moje "uważam"

empirycznie.


Dzwonek do drzwi wstaje otwieram, za drzwiami stoi młoda

kobieta ubrana w bluzkę z krótkim rękawem i dresowe spodnie

w ręku trzyma pustą "reklamówkę".

Pytam:

- O co chodzi?

Pani odpowiada ze wschodnim akcentem:

- Pani czy pani nie ma czegoś na ręce jakiejś bluzy, albo

  sweterka bo mi się coś zrobiło i mi tak zimno?

Ja zaskoczona (bo w miarę ciepło na dworze) w pierwszym odruchu mówię nie mam, 

chcę zamknąć drzwi, ale jakoś nie potrafię, bo ja mało asertywna jestem, a poza 

tym z reguły rozmawiam z ludźmi więc dopytuję:

- Ale dlaczego pani nie pójdzie do domu?

Pani odpowiada:

- Ale ja mam daleko do domu.

No i co? No i biorę sweterek z wieszaka i daję.

Pani dziękuje, zakłada pospiesznie sweterek i znika za zakrętem.


Zamykam drzwi, siadam na fotelu i tak sobie myślę.

Może ta pani była normalna, może nie normalna, może

mówiła prawdę, może nie mówiła prawdy, ale mam

"pierdylion" sweterków więc podarowanie jednego

osobie, której ten sweterek może poprawić nastawienie 

psychiczne do świata, a może faktycznie ogrzać nie jest wielką sprawą.


U nas  na dzielnicy mieszka i pracuje mnóstwo Ukraińców.

Codziennie jakaś Pani z Ukrainy obsługuje  mnie w sklepie.

Mieszkają też Cyganie w opuszczonej posesji.

Muszę przyznać, że są uciążliwi szczególnie dla 

firmy wystawiającej kontenery na odzież używaną

bo systematycznie rozwalają kontenery i wywlekają

ubrania na pół ulicy, ale jakoś żyjemy i nikt mam

nadzieję nie myśli o "pogromach".

Czasem "popsioczę" jak zobaczę rozrzucone ubrania.

Nie wiem ile lat już cyganie mieszkają w opuszczonym

domu, ale z dziesięć na pewno.


Oglądam w TV transmisję z przylotu do Polski uchodźców

z Afganistanu.

Pan rzecznik peroruje jak to państwo polskie współpracuje

z NATO I na prośbę Amerykanów przyjmuje uchodźców.

Rozstawione namioty na lotnisku, tłumacze, lekarze, psycholog,

potem hotel i kwarantanna...

I tak oglądam i robi mi się mocno nie dobrze - tutaj ustawka

dla mediów, tam na granicy nie ma już mediów i nie ma chleba,

i soli też nie ma, i już się nie dowiemy co się stanie z ludźmi 

koczującymi w błocie.

I tam i tu ludzie...

Jak myślicie po co rządowi ten jak mówi redaktor 

Żakowski "Stanik wyjątkowy"?

Czy nie po to żeby sprawdzić naszą reakcję i przyzwyczaić

nas do sytuacji.

A potem można wprowadzić "Stanik wyjątkowy" to tu

to tam i ograniczyć prawa obywatelskie tam gdzie trzeba.

Przecież już przyzwyczaili nas do tego, że wszelkie 

zgromadzenia są nie legalne, nikt tego nie odwołał.


Ten rząd jedzie jeszcze na strachu, są mistrzami straszenia.

Mają czym, a to pandemią, a to uchodźcami, a to UE.


Co nam w tej sytuacji pozostaje?

Może ludzki odruch i manifestacja?

Zauważyłam, że nasze oflagowane rowery wzbudzają 

coraz większe zainteresowanie.

Ludzie się oglądają.

Chcę wierzyć, że ta manifestacja ma jakiś sens bo inaczej...

"Jak żyć panie premierze, jak żyć?".


                                                Refleksyjna Kurodoma.




czwartek, 11 czerwca 2020

Pandemonium zdrowotne i polityczne trwa i ma się dobrze....

Czas zarazy, a raczej pandemonium zdrowotno polityczne trwa.
Żeby nie było, że bagatelizuję, że się nie stosuję i wyśmiewam.
Otóż nie bagatelizuję, chociaż zaczynamy się spotykać rodzinnie
i przyjacielsko.
W zasadzie się stosuję do zaleceń chociaż uważam noszenie
super szczelnych masek za przesadę, noszę te uszyte z pieluchy
bo w innych jestem bliska uduszenia, noszę tylko w sklepie
oraz zachowuje dystans, myję ręce w zasadzie robię to co
zawsze robiłam w okresie grypowym.
Nie wyśmiewam, chociaż żartuję bo śmiech to zdrowie,
bycie w dobrym humorze podnosi odporność.

Reasumując.
Na początku pandemonium, wpadłam w lekką panikę wiecie
swoje lata już mamy my - jak i prababcie więc wg wirusologów
jesteśmy w grupie ryzyka.
Choroby współtowarzyszące i owszem chociaż bez przesady.
Media od rana do wieczora pompowały temat pandemii,
więc ostrożność, ograniczenie kntaktów z rodziną i znajomymi.
My "weterani życia", specjaliści od kryzysów życiowych,
jakoś łatwiej znieśliśmy ograniczenia, dostowaliśmy swoją aktywność
do sytuacji.
Gorzej z młodzieżą, ale oni w dzisiejszym porąbanym świecie,
mają i lepiej, i gorzej.

Bo dostęp do dóbr technologicznych i żarcia większy, ale za to
płacą mniejszą integracją społeczną, większą frustracją bo jest
i za łatwo i za trudno.
I nie trzeba się wysilać i należałoby, ale po co skoro z głodu
się przynajmniej na razie nie umrze.

Ale chciałoby się mieć kasy jak Bill Gates, zastać celebrytą
od niczego w sieci i mieć miliony "lajków".
A tu trzeba iść do byle jakiej  pracy, żeby coś tam, coś tam
zarobić.
I jak już młodzi znajdą tą pracę i jak już się napracują, i jak już spojrzą na
wyciąg z konta to nagle media pokażą jak to znajomy pana ministra
zarobił na maseczkach fajną sumkę, a brat pana ministra dostał milionową
dotację na "coś tam, coś tam" jedną i drugą.
Posłuchają jak rodzina i znajomi nie jednego działacza jedynie słusznej partii,
dzielnie pracują za duże pieniądze w radach nadzorczych spółek
skarbu państwa, a jak muszą zrobić miejsce następnym chętnym
to na odchodne dostąją spore odprawy.
Im konta puchną nam chudną.
Hasło "rodzina na swoim" pasuje do dzisiejszych czasów jak ulał.

I nie dość tego wszystkiego to jeszcze młodym ludziom zabrano
możliwość kontaktów, nakazano założenie masek, zabroniono dotykania,
balowania, klubowania itd.
Młodzi i dzieci mają przekichane, jeszcze niedawno mój prywatny
wnuk nie lubił szkoły teraz tęskni.

Dobra rozumiem jest zaraza, ale zaraz, zaraz...
Jak już trochę okrzepliśmy, przyszła refleksja, że jakaś zaraza jest,
ale też, że rzetelnej informacji brak.
Przyszło też podejrznie, że jesteśmy manipulowani
i "oczywista oczywistość"- rządy na całym świecie wykorzystują
jak mogą sytuację do tego żeby sobie ułatwić rządzenie społeczeństwami.

Mamy się bać, mamy do końca nie wiedzieć co nam wolno, a czego
nie wolno.

To tak jak na strajku przedsiębiorców, policja otacza grupę protestujących
szczelnym kordonem, wzywa do rozejścia się, oczywiście polecenie
jest "a wykonalne" no bo nikogo się nie wypuszcza z "KOTŁA".
Ponieważ polecenie nie zostało wykonane to psika się wszystkich
gazem pieprzowym i protest zostaje spacyfikowany.
Potem na dołek, mandaty, wnioski o ukaranie, grzywny i tym podobne
szykany.

Albo kary administracyjne za brak np maski lub zachowanie
dystansu społecznego nakładane przez sanepid w horrendalnej
wysokości.
Najpierw musisz zapłacić, a dopiero potem możesz się odwoływać.
Przekaz jest taki, że władza może cię zarżnąć finansowo w każdej chwili
więc uważaj i bądż grzeczny.

Można pisać o tym co się wyrabia bez końca.
O trzecim programie radia, którego już i tak nie było, ale który został dorżnięty.
O stadninie koni w Janowie w którym konie mają się tak dobrze, że aż sie robi nie dobrze.
O finansach państwa, które to mają się dobrze bo jeszcze na papier i toner
    w drukarkach na dodruk starcza, a inflacja ma się coraz lepiej.
O wypłaszczającej się krzywej zachorowań, która się wypłaszcza od miesięcy
    i tak będzie się wypłaszczać w nieskończoność i chociaż zachorowań
    jest więcej niż na początku pandemii to premier ogłasza, że właśnie
    poradziliśmy sobie z zarazą.
O którejś tam tarczy antykryzysowej dla przedsiębiorców, w gąszczu przepisów
    poległ nasz księgowy, ale próbujemy skorzystać.
O edukacji szkoda gadać - mój najstarszy potomek odlicza dni do końca roku,
    szkolnego, bo ma już dość nagrywania filmików np z zajęć fizycznych
    swoich dzieci. Panowie wuefmeni muszą się wykazać kreatywnością
    i zadają nie tylko ćwiczenia fizyczne, ale też wypracowania na temat sportu,
    a następnie sprawdzają błędy stylistyczne.
    Moja bratanica zmaga się z "dziwną maturą", a jej rodzice siwieją w tempie.
O widoku rąbanego lasu jeszcze wspomnę, bo prawie codziennie przejeżdżam
    na rowerze przez trójmiejskie lasy i ilość zwalonych drzew mnie poraża.
itd. itd. itd. itd.

Można tak jojczyć bez końca, i jeszcze informacja z dzisiaj, że w Niemczech
może wybuchnąć wulkan bo coś tam naukowcy odkryli, że buzuje i że jeśli
pierdyknie to będzie szaro buro i zimno w Europie, jak by już nie było.

Ktoś w komentarzach pod informacją napisał, że w sumie to dobrze bo przynajmniej
pumeks w Lidlu będzie w promocji.
Powiało optymizmem zawsze coś.

Przejeżdżając na rowerze przez tereny byłej stoczni gdańskiej zobaczyliśmy
taką instalację artystyczną, czyżby proroczą...


Wspaniały się zadumał, co będzie jak człowiek już wykończy człowieka.
Można zatytułować to dzieło "Terminator na spacerze ze swoimi psami".

Jeszcze wypadałoby wspomnieć o wyborach, jak niektórzy sądzą ostatniej
szansy.
Tych ostatnich szans było już sporo, wiele przeżyłam, wielu nie do żyję.
Pójdę jak zwykle chociaż w czasach nie zwykłych, ale myślę, że uczciwie
nie będzie, jeśli w ogóle będzie...


                         Urządzająca się jakoś w czarnej d....ie Kurodoma.
   

czwartek, 14 maja 2020

Rok 2020 to jest dziwny rok...



Tak mi ten Sienkiewicz wlazł do głowy jak przeczytałam, że oprócz zarazy
na Chiny leci szarańcza, a i u nas ponoć szerszenie giganty się pojawiły
i HGW co jeszcze nas czeka.
Wstaje rano i zaraz po wstaniu pochylam głowę i robię się mocno uważna,
bo nie wiem z której strony mogę oberwać.

Chodzę sobie i mruczę, ale kurczaczek jak ja nic "nie rozumiem, nie wiem, nie umiem"...

Niech mi ktoś wytłumaczy o co chodzi z tą zarazą, którą przy pomocy
ministra Podkrążone Oczy - wypłaszczamy, ale przy pomocy górników osiągamy
szczyt/pik.
Ach te nazwy, koronawirusowy slang, jego mać.

Niby jesteśmy najlepsi w "walce" z wirusem tylko inne kraje twierdzą, że nasze dane
dotyczące pandemii są niewiarygodne.
Dziwię się, ale jak ufać danym z kraju gdzie Trybunałem Konstytucyjnym
kieruje odkrycie towarzyskie prezesa, którego talent kulinarny kasuje talent prawniczy?

Sądem Najwyższym kieruje z nadania prezydenta pan który miał "incydent piżamowy",
kto ciekawy, szczegóły znajdzie w internecie.
O ile spacer w piżamie i pod wpływem ponoć grzybków mogę próbować  zrozumieć,
to już zachowania wobec innych sędziów SN, którzy nie są po linii jedynej partii
próbować zrozumieć nie mam zamiaru, bo to zwykłe sku....two, koniunkturalizm,
służalczość, zarzynanie resztek demokracji itd.
SN dla demokracji się skończył.

Czego jednak wymagać od kraju w którym od much w nosie i urojeń o nieomylności 
w głowie jednego człowieka zależy już wszystko nawet to kiedy i czy odbędą się wybory
i kto je ma wygrać.

Sejmem kieruje pani, która tak długo poddaje pod głosowanie cokolwiek, aż
głosowanie jest po myśli tego pana co to wie najlepiej co dla nas dobre
i czego tak naprawdę chcemy. tak tego pana co "tańczy z kotami".
Złapał mnie odruch wymiotny na widok prezentu jaki dostał "zwykły poseł"
w sejmie - maseczka z wizerunkiem kota.
Nie łapię tego "żartu" tego "fajniusiowania".
To jest sejm, łamią wszystkie zasady i najgorsze jest to, że są ludzie, którym
maseczka z kotkiem ociepli wizerunek faceta i stwierdzą, ale może
i dobrze, że rządzi człowiek który kocha zwierzęta.

A w cieniu politycznych przepychanek afery i aferki roją się jak muchy
na surowym mięsie.
Ktoś zarobił kilka milionów na maseczkach bez atestu, ktoś wyniósł
w reklamówce z urzędu kika milionów, poczcie zniknęło z konta
kilka milionów, ktoś wydał na druk kart do głosowania kilka milionów
"bez trybu"....

Ja tak mogę bez końca, bo końca ani widu, ani słychu.
A "ciemny lud to kupuje" i głosuje na nich.
A nawet jak nie zagłosuje to się dodrukuje...

Że co, że to jeszcze nie "Republika Bananowa"?
Panowie dziennikarze, symetryści, kiedy wam się wyprostują i stwardnieją
kręgosłupy?
Mam do dzisiaj ostrą zgagę na wspomnienie o nadziejach co poniektórych
na to, że pan o kregosłupie z gumy zrobi coś w imię i dla dobra Polski,
a nie własnego.

To taki dziwny rok, zaraza, szarańcza i mrok.
Czas wewnętrznej emigracji, mam takie przeczucie, że sytuacja
będzie wymagała długiego okresu trwania w opozycji do tego
co się dzieje.
Nie konspiracji, bo jak tu być konspiratorem, kiedy się oficjalnie
publikuje swój sprzeciw.
Jestem za stara na derby uliczne, ale na bierny opór i głośne wyrażanie
swoich opinii mam jeszcze siły.


                                         Cholernie wkurzona Kurodoma.


wtorek, 11 kwietnia 2017

czwartek, 23 marca 2017

Żal niczemu nie winnych, złość na winnych....

Przypadkiem obejrzałam po raz kolejny film "Ze śmiercią jej do twarzy".


Trochę to komedia, na pewno jak na razie fantazja ale....

Zmarł najstarszy z Rockefellerów wyceniany na jakieś trzy miliardy dolarów.
Swoją drogą sumy powyżej miliona dolarów nie robią na mnie żadnego
wrażenia są zbyt abstrakcyjne.
Pan David Rockefeller skończył by za niedługo 101 lat, więc wiek osiągnął piękny.
Dlaczego w Polsce mówi się o wiekowych ludziach, ale dożył/yła pięknego wieku?
Nie wiem może dane będzie mi dożyć tego "pięknego" wieku i sama się przekonam
co w nim takiego uroczego jest.

Dobra to była dygresja, tak więc wiadomość o śmierci 101 latka by mnie nie
zastanowiła/zdziwiła, gdyby nie fakt, że ten pan miał siedem przeszczepów
serca i przeszczep nerek.
Hmm....
Prawdopodobnie twierdził, że dożyje do 200 urodzin, a po każdym przeszczepie
opowiadał, że czuł się pełny nowego życia.
Ostatni przeszczep serca przeszedł w zeszłym roku.
Musiał mieć jakąś dziwną "łatwość zgodności tkankowej" z dawcami,
albo w myśl zasady, że za pieniądze można wszystko znalazł nie wysychające
źródło "bezawaryjnych serc", a może trafił na wyprzedaż...

Muszę przyznać, że ta informacja mnie poraziła, zdaję sobie sobie sprawę,
że człowiek trudno godzi się z informacją o nieuniknionym fakcie jakim jest,
zagwarantowana każdemu śmierć, ale upór z jakim krezus trzymał się życia
kosztem innych ludzi zmusza do refleksji.
Ktoś oczekujący w kolejce nie dostał serca.
O chińskich więźniach skazanych na karę śmierci wolę nie myśleć.

Ktoś powie, zazdrościsz, gdybyś miała tyle pieniędzy i takie możliwości
to też byś korzystała...
Nie powiem tak i nie powiem nie, bo człowiek dopiero wie co by zrobił
kiedy staje w obliczu jakiegoś problemu, ale to nie zmienia faktu, że jestem
mocno zadziwiona, siedem serc, no, no....


Wczoraj natomiast zamach w Londynie.
Też śmierć tylko w innym kontekście.
Ktoś zabija siebie i niewinnego obcego człowieka w imię przekonań ideologicznych.
Fanatyczni wyznawcy ideologii politycznych i religijnych są zdolni do
zabijania niewinnych ludzi.
Bardzo się obawiam wszelkiej maści wyznawców, czyli ludzi bez refleksyjnych.

Wyznawać można wszystko religię, patriotyzm, ekologię, dietę, przepis na zdrowie,
przepis na życie i w imię tego wyznania chcieć narzucać drugiemu człowiekowi
swoje racje, a jak się nie da po dobroci to siłą, a jak się nie da siłą to pozostaje
przekonanie, że tylko eliminując inaczej myślącego urządzimy świat
wg własnego wyznania.

Gdzie jest ta magiczna linia po której przekroczeniu "wyznawca" zaczyna
posiadać taki stan umysłu, że należałoby zacząć go izolować od społeczeństwa?

Podam przykład śmieszny, chyba nie do końca, bo zaczęło się od tego,
że z niedowierzaniem obejrzałam materiał filmowy o pewnym radnym PiS
z miasta Szczecin, który w imię wyznawanego przez siebie patriotyzmu
i umiłowania Polskich barw narodowych protestuje przeciwko malowaniu
przejścia dla pieszych w biało czerwone pasy ?????????


Dla niego święte są kolory biały i czerwony w związku z tym żaden zwykły
człowiek nie powinien deptać tych barw przechodząc beztrosko przez
przejście dla pieszych.
Pan stwierdził, że będzie walczył aby kolor czerwony zamienić na pomarańczowy.

To wszystko byłoby śmieszne, głupie i irracjonalne, gdyby nie
kolejna informacja, że trwają prace nad zmianą naszych barw narodowych
tak żeby czerwony kolor na fladze był miej buraczkowy, a biały
mniej nasycony.

I ja się teraz pytam, jak będzie się czuła połowa polskiego społeczeństwa,
czyli męska część społeczeństwa dla której mniej buraczkowy kolor
wcale nie oznacza bardziej czerwonego, a biały kolor to biały i już.
Jako matka trzech synów, dwóch wnuków i żona jednego Wspaniałego
stwierdzam, że mężczyźni raczej widzą kolory wprost i nie widzą
żadnego amarantu, majtkowego różu, czy też innych pośrednich kolorów.
Dowód mam namacalny, oto guzik własnoręcznie przyszyty przez Wspaniałego
do koszuli.


Wielkość się zgadza, a odcień prawie taki sam....
Dobra nasi ideolodzy zmienią barwy na mniej buraczkowy w związku z tym trzeba
będzie wymienić wszystkie flagi w urzędach państwowych, ale i w domach
prywatnych, bo jeśli wywiesisz flagę bardziej buraczkową to "wyznawca"
może zaatakować Ciebie i flagę Twoją bardziej buraczkową też.

Może to co piszę nie przystoi w obliczu tragedii jaka się rozegrała wczoraj
w Londynie, jak się okazuje całkiem blisko nas.
(Mój średni potomek po przyjściu z pracy zameldował, że musi sprawdzić
czy wszyscy znajomi mieszkający w Londynie są cali i zdrowi - są).

Piszę o durnowatym problemie kolorów na fladze w kontekście ogromnej
londyńskiej tragedii gwoli ostrzeżenia.
Mam nie jaką obawę, że nasza obecna władza chce widzieć obywateli
jako patriotów - wyznawców.

Takie zabawy bardzo źle się kończą na razie są to tylko pocięte żyletką kurtki
ludzi demonstrujących inne poglądy w czasie miesięcznicy smoleńskiej


Jeśli jednak w kształtowanie "wyznawców" włączona zostanie szkoła czyli państwo
i system zacznie wychowywać młodych ludzi na "patriotycznych wyznawców" to
na żyletkach może się nie skończyć.

Mówimy o arabskich uchodźcach, fundamentalistach islamskich, że stanowią dla
nas zagrożenie, bo terroryzm, ale czy nie jest tak, że z każdego odpowiednio
religijno/patriotyczno ukształtowanego od dziecka człowieka może się wyłonić
terrorysta i to nasz rodzimy biały z jak najbardziej blond czupryną?

Smutno coraz smutniej żal niczemu nie winnych, złość na tych co winni.



                                                             Zadziwiona Kurodoma.

sobota, 17 grudnia 2016

Synu powiem Ci...

Dzisiaj rano powiedziałam do najmłodszego potomka.
Popatrz to jest ten moment, kiedy wróciło to co myślałam,
że odeszło i nie wróci:
- Władza, która musi się chronić przed obywatelami przy pomocy
   resortów siłowych (policja, straż marszałkowska).
- Władza, która musi naginać procedury.
- Władza, która musi kontrolować informację (dziennikarzy).
- Władza, która musi wyciągać konsekwencje.
- Władza, która mówi mi, że ja widzę coś innego niż
   widzę....
To władza autorytarna.

                                  Zadowolony, najodważniejszy, jedyny sprawiedliwy,
                                  wszechwiedzący naczelnik IV RP po wykonanej misji...


I niech mi nikt nie mówi, że przesadzam, że to jeszcze nie ten moment.
Ograniczenie prawa obywatela do informacji to jest ten moment....

                                                             Kurodoma.

piątek, 16 grudnia 2016

Proroczy skecz....


Wczoraj protest dziennikarzy przeciwko nowym pomysłom w sprawie pracy dziennikarzy w sejmie.
Dzisiaj dzień bez wizerunków polityków w mediach jeszcze niezależnych.


 

Przestaje być śmiesznie. Zaczyna być niebezpiecznie.
Byliśmy na demonstracji 13 Grudnia.













Miałam wątpliwości co do daty, ale dzisiaj już nie mam wątpliwości.
Władza, która chce pozbawić obywatela prawa do informacji obnaża
swoje intencje.
W tym momencie, każdemu powinna zapalić się czerwona lampka,
zmierzamy wprost do państwa totalitarnego.
Będę chodzić na każdą formę protestu, dowlokę się nawet na czterech.
Będę ostrzegać każdego z kim uda mi się porozmawiać, znajomego i nieznajomego.
Będę pisać może, ktoś tu trafi i przeczyta.
Będę się wkurzać, bo najgorsze co może się stać to zobojętnienie.

                                           Mocno wkurzona Kurodoma.

sobota, 8 października 2016

Wolność - słowo mit....


"Kobiety są cywilizacją życia, bo one to życie dają".

Tak Barbara Labuda u Kuźniara w TV ONET, skomentowała zrzuty,
że w "Czarnym proteście" brały udział kobiety popierające cywilizację śmierci.

Jestem taka dumna z dziewczyn, tych młodszych,
tych starszych i tych najstarszych, ale szczególnie z tych młodych.
Kobiety zaprotestowały z rozmachem i chwilowo odniosły
zwycięstwo.

Słucham obecnie rządzących jak próbują zgrabnie wybrnąć z nie zgrabnej
sytuacji, wychodzi im raz lepiej raz gorzej.
Nie wnikam czy partia PiS jest zwolennikiem zaostrzenia ustawy
antyaborcyjnej, czy nie  na tę chwilę próbowali "przegiąć" i przegrali.

Na demonstracji i po za nią padło tak wiele słów o prawie do wyboru.
Sprzeciw połączył kobiety dla których obecny "kompromis aborcyjny"
jest dobrym rozwiązaniem i te które walczą o liberalizację przepisów
dopuszczających aborcję.
Jak to się dało pogodzić, w kraju gdzie zgoda jest wartością na wyginięciu ?

Twórcy IV RP mówią mi, ze dopiero teraz Polska staje się wolnym, suwerennym
państwem i przez to ja jako jednostka też będę wolna i suwerenna.
To nie prawda, kiedy jakakolwiek "władza" zaczyna za mocno ciągnąć
linę w jedną stronę, druga strona zaprze się mocno i będzie trzymać
i będzie ciągnąć w swoją stronę... i tak jest dobrze.
Świat jeszcze istnieje dzięki temu, że ludzie utrzymują w jakiej takiej
równowadze ten balans.

Każdy człowiek marzy o WOLNOŚCI.
Kiedy pytam sama siebie co to jest WOLNOŚĆ, kiedy myślę - w którym momencie
życia byłam tak naprawdę wolna, tą mityczną upragnioną wolnością?

Nie umiem odpowiedzieć.
Człowiek z chwilą narodzin wpada w UKŁAD, otwiera oczy, wydaje
pierwszy krzyk i w tym momencie wpada w "niewolę" układu rodzinnego,
społecznego, państwowego, światowego...

Sztuka przeżycia i niezwariowania polega na ciągłym balansowaniu
i dokonywania wyborów na poziomie rodziny, na poziomie grupy społecznej
w której żyjemy, na poziomie państwa, na poziomie świata.

Zdaję sobie sprawę, że Świat, Polska, Gdańsk, moja rodzina nigdy nie będzie
taka idealna jak sobie wymarzyłam, bo nie jestem jedynym żyjącym człowiekiem
na ziemi i są inni bliscy mi i dalecy, którzy też mają prawo do realizacji swoich
poglądów, marzeń, pragnień być może sprzecznych z moim myśleniem.
Dlatego dla mnie wyższą wartością jest walka o równowagę niż walka
o mityczną wolność jednostki.

Wielu się ze mną nie zgodzi i powie, że trzeba walczyć o swoje racje.
Trzeba walczyć o wolność!
Tak przyznaję, że przychodzi taki moment, kiedy stwierdzam, że
nie mogę się już posunąć ani o milimetr, że już nie ma miejsca
na "kompromis".
To właśnie był ten moment "Czarny protest" pokazał obecnej władzy,
że nie ma zgody (ludzi o różnych poglądach na to kiedy zaczyna się życie),
na przeciągniecie liny za bardzo w jedną stronę.
Tylko, że ten protest to nie była walka o wolność wyboru, bo takiego
w obecnej ustawie nie ma.
To było okazanie niezgody na zepchnięcie przez obecnie rządzących
większości społeczeństwa z liny na której wszyscy balansujemy.

A wolność, kiedy człowiek ma poczucie wolności?
Mogę mówić tylko za siebie, wolność to stan ducha, to mgnienie,
to te chwile, nad jeziorem, na pomoście, kiedy wiatr rozwiewa włosy,
a ja tak po cichu mówię:
"  Tyś jest jezioro moje ja jestem twoje słońce,
    światłami ciebie stroję, szczęście moje szumiące.
    Trzciny twoje pozłacam. Odchodzę. I znów wracam (...)



Albo wtedy, kiedy stoję na górze, a wokół mnie rozpościera
się niesamowity widok lasu.


Albo wtedy kiedy patrzę w  niebo pełne gwiazd.


Tylko wtedy, kiedy jestem sam na sam z naturą czuję te odrobinę
wolności, wtedy czuję się częścią wszechświata i praw, które są nie zmienne
i na które żadna władza nie ma większego wpływu.


W każdej innej chwili jesteśmy częścią układu i czy nam się
to podoba czy nie musimy balansować na linie i chronić względną równowagę.

Ja nie jestem wyznawcą tego co było, ja nie jestem wyznawcą tego co jest.
Ja cenię równowagę i występuję przeciwko zawsze, kiedy któraś ze stron
za mocno ciągnie kołderkę na swoją stronę, a tak jest teraz.

Czy nie macie wrażenia, że Polska zaczyna przypominać
wielkiego dziecięcego bąka?


Kręcimy się coraz prędzej, od ściany do ściany.
Jeszcze z impetem, ale los bąka jest przesądzony, z czasem wytraci
impet i co dalej...

sobota, 30 kwietnia 2016

Będzie się działo czasu za mało....

Po naszej stronie:
1/ 3-ego Maja idziemy na "Marsz Wkurzonych".
    Plac Solidarności 13,30 swój udział zapowiedział Mateusz Kijowski.
2/ 7 - ego Maja w Warszawie zapowiada się duży marsz,
     "Jesteśmy i będziemy w Europie".
     Przez chwilę rozpatrywaliśmy możliwość nawiedzenia Warszawy,
     ale zawirowania rodzinne wykluczyły nasz udział.

Po ich stronie:
1/ Ustawa o mediach - prababcia cała w nerwach, że będzie musiała płacić za TV, 
    a do teraz była z racji wieku zwolniona.
2/ Zmiana godziny emisji "Wspaniałego Stulecia" - druga prababcia w nerwach
    żeby tylko nie przegapić.
3/ Projekt związkowców, żeby zamknąć sklepy w niedzielę - znajoma w nerwach
     bo nie wiadomo czy nie zwolnią z pracy.
4/ Pan prezydent podpisał ustawę o ochronie ziemi - rolnicy o dziwo siedzą cicho.
5/ Kolejna ustawa naprawcza TK -  nikt nie wie o co chodzi, o przepraszam wszyscy 
    wiemy, że to gra na czas.
6/ Projekt uproszczenia i unowocześnienia podatków - Wspaniały i ja nerwowo bo jako
    mali przedsiębiorcy wiemy, że dobrze nie będzie.
7/ Prezes podał konkretną datę postawienia dwóch pomników smoleńskich,
    czyli 2018 rok - niech się denerwują Warszawiacy ja sobie odpuszczam.

Warto może wspomnieć o jeszcze innej stronie, czyli o pewnym księdzu.
12 - ego Maja ma się odbyć w Warszawie marsz organizowany przez księdza
Natanka - to taki mini Rydzyk z tą różnicą, że kościół chyba, chociaż nie na pewno
odciął się od niego.
Jak ktoś nie zna człowieka to wystarczy grzebnąć w internecie i się dowie.
Dowie się o telefonie do nieba, szatanie, miejscu kobiet w kościele,
objawieniach, upadku kościoła i obyczajów itd.
Ksiądz Natanek jest propagatorem idei "intronizacji Chrystusa"  na króla Polski.
W obecnej sytuacji jak sam powiedział w swojej TV internetowej jest te pięć
minut, które trzeba wykorzystać.
Marsz ma być pod hasłem "Królowa Polski idzie do sejmu".
Ksiądz Natanek chce, żeby obraz Matki Boskiej zawisł na głównej ścianie
Sejmu RP, a co z "Orłem"?
Może być ciekawie, a na pewno będzie kolorowo bo ludzie Natanka będą
w swoich rycerskich płaszczach i staropolskich kontuszach z flagami.
Ksiądz przewiduje, że w marszu weźmie udział ok 2000 ludzi i chyba
tak będzie.

                     

Polska przeżywa "wzmożenie".
Upojony władzą prezes szaleje, upojony możliwościami kościół szaleje, upojona wiarą
w prezesa pani Pawłowicz szaleje, "boży szaleniec" Natanek szaleje  ...opozycja
próbuje szaleć, ale ich szaleństwo objawia się miotaniem....

Tylko wyluzowany "ojciec" Rydzyk całkiem spokojnie stwierdził, że gdyby chciał
dostałby 40 mln PLN tzn, że gdyby się nie zgodził na ugodę to sąd zasądziłby dla
niego 40 mln odszkodowania.
Dla "ojca" Rydzyka wyroki sądu są jak najbardziej zbadane i oczywiste.

                     



                                                Zadziwiona Kurodoma.
         

sobota, 12 marca 2016

Choć opowiem ci bajeczkę....

Wspaniały opowiedział dzisiaj legendę z cyklu "Legendy Polskie".
Przytoczę bo daje do myślenia.

Zaczęło się od porannej jajecznicy na boczku.
- Mówię, ale jajka długo trzymają, człowiek długo nie jest głodny.
- Wspaniały no tak, wczoraj musiałem zjeść trzy talerze zupy żeby
  nie być głodnym, łatwo nie było. (dygresja - średni potomek, kiedyś
  stwierdził, że zupą nie można się najeść?).
Po takim stwierdzeniu pytam:
- To co dzisiaj na obiad, mam tylko parówki i szpinak.
Wspaniały, i "milion" sklepów w okolicy, które czekają na zakupy.

Chwila zadumy i tu następuje opowieść:|
- Wyobraź sobie, że przeniosłaś się w czasie i stoisz od piątej rano
w kilometrowej kolejce po ochłap jakiegoś mięsa.
Nagle ktoś zaczyna opowiadać, że za dwadzieścia kilka lat nie będzie kolejek,
w sklepach będzie wszystko czego potrzeba i nie potrzeba.
Będziecie mogli w każdej chwili kupić szyneczkę, chleb, kawkę i coś do kawki.
Koniaczek i wódeczkę, piwko i zakąskę.
Ulicami będą przemykać samochody marki wszelakiej, będziecie mogli
dzisiaj być tu,nad Wisłą, a za chwilę na niedostępnym wyśnionym
zachodzie, będziecie  mogli uczyć się i pracować gdzie zechcecie....

Kolejka marzy i wtedy ten ktoś mówi, a teraz wyobraźcie sobie, że jak
już to wszystko się spełniło przychodzi ktoś kto mówi:
Ci którzy doprowadzili do spełnienia tych marzeń to zdrajcy, sprzedawczyki,
gorszy sort, Polacy drugiej kategorii, resortowe dzieci, złodzieje????

Co zrobiłaby kolejka gdyby dorwała kogoś takiego wtedy, a co może
stać się dzisiaj??

Za każdym razem, kiedy ludzie wychodzą na ulicę strasznie się boję
i obgryzam paznokcie, żeby ludzie nie dali się sprowokować.
Mam przekonanie, że prezes obgryza paznokcie, żeby ludzie nie wytrzymali,
żeby się starli bo wtedy można by bronić prawych i sprawiedliwych,
byłoby alibi.
Z każdym kolejnym protestem, mam więcej siwych włosów i kolejny
raz wspieram się "Walerianką koleżanką".

 

                                  Zadziwiona kurodoma.



poniedziałek, 8 lutego 2016

Płuca dotlenione, morale podniesione....

Czy to tylko wrażenie, czy temperatura polityczna trochę
opadła?
Ludzie zaczynają się przyzwyczajać, "bieżączka" dopada
i polityka, polityką a żyć i zarabiać trzeba.
W codziennych dyskusjach odnoszę wrażenie zniechęcenia
i wzrastającej obojętności.
Najczęściej powtarzane słowa to "oni mogą wszystko".
Wszystko mogą przegłosować nawet największą głupotę.
Rządzi  jeden El Comandante i próbuje przewrócić nasz
świat do góry nogami, a jego ludzie wmawiają, że właśnie
realizuje się wola narodu....
Vice El Comandante mówi nam o serii wybuchów na pokładzie
Tupolewa, wiecie te parówki i puszki po piwie....
Pan prezes spotyka się z Cameronem i mówią nam, że to
spotkanie dwóch przywódców partyjnych, a tak naprawdę
rządzi pani premier Szydło....
UE przeżywa kryzys, zajmuje się raczej sama sobą.
W TV Norwegowie pokazują górę rowerów przeznaczonych
na złom.
Te rowery służyły uchodźcom do przekroczenia granicy
między Rosją, a Norwegią są nowe, ale nie można ich
zagospodarować bo mają jeden hamulec i norweskie normy
bezpieczeństwa nie pozwalają na używanie ich...


                

Nikt w UE nie wie jak poradzić sobie z falą uchodźców.
W Murmańsku policja i ludzie pobili uchodźców, którzy próbowali
molestować ich krajankę podczas dyskoteki...
Rozmawiamy o uchodźcach tak trochę od bandy do bandy, biedni ludzie,
chrześcijańskie wartości, demokratyczne wartości, a z tyłu głowy co byśmy
zrobili gdyby na naszej dyskotece, ktoś molestował.
Pytania jak zachowałaby się nasza policja?
Kiedy nas okradziono pierwszy raz, pan policjant który zbierał odciski palców
radził nam, żebyśmy zamknęli się w firmie i zapolowali na złodzieja i potem
szybko zadzwonili na policję.
Bo odciski to oni sprawdzą za dwa tygodnie, a wskazanego przez nas z nazwiska
pana byłego pracownika to oni nie mogą namierzyć ponieważ nie ma meldunku
tam gdzie mieszka i chociaż pan notowany i sprzedaje to co ukradł
to przepisy i tak naprawdę to niska szkodliwość i te rzeczy...
Nie posłuchaliśmy pana policjanta więc okradziono nas drugi raz.
Dostaliśmy drugie pismo z umorzeniem śledztwa.
Cały towar zaczęliśmy codziennie ładować na samochód i rozładowywać
rano....potem zmieniliśmy lokal.
Trochę mogłabym napisać  o moich przygodach ze stróżami prawa.
Jak to się ma do uchodźców, ano mam wrażenie, że obywatel musi pomyśleć
o samoobronie zgodnie ze słowami piosenki.
"Obywatelu zrób sobie dobrze sam"

Wczoraj przyjaciele wyciągnęli nas na spacer nad morze.
Piękna pogoda.
                   

Było tak ciepło, że ludzie się kąpali....
To gdańskie Morsy, namawiałyśmy naszych panów do przyłączenia się,
ale entuzjazmu nie wykazali.
                               

Tak sobie wędrujemy, podziwiamy widoki..

                             

I nagle są nasi, okazało się, że gdański KOD zorganizował spacer, z Brzeźna
do Sopotu.

                             

I tak po niedzielnym spacerze, dotlenieni i trochę podniesieni na politycznym duchu
zaczynamy nowy tydzień.
A w nowym tygodniu czeka nas pikieta w Gdyni, musimy uczcić przybycie
do trójmiasta notariusza PiS...

                                   Pocieszona Kurodoma.



środa, 27 stycznia 2016

Mówisz nie tylko do siebie.....

Służby słuchały słuchają i będą słuchały.

Tak z kronikarskiego obowiązku, ku swojej pamięci,
byliśmy, szliśmy, było nas dużo.


 



Chodzenie na demonstracje nie nazwałabym jeszcze rutyną, ale zapowiada się,
że będziemy musieli się przyzwyczaić do maszerowania/protestowania.
Pocieszam się, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, regularne spacery
oraz kwitnące życie towarzyskie to zyskałam na  "dobrej zmianie".

Temat ostatniego marszu, czyli protest przeciwko inwigilacji w internecie
to osobny temat.
Nie wiem skąd naiwna wiara w to, że możemy być anonimowi pisząc w internecie.
Przecież to co napiszemy i umieścimy w sieci będzie mógł odczytać, każdy powołany
i niepowołany.
Może to być zakodowane, za hasłowane, ale i tak  poszło w eter, to jest w sieci.
Każdy użytkownik internetu powinien być świadomy, że to co pisze może być w każdej
chwili odczytane przez kogoś i wykorzystane nie zawsze za nasza zgodą.
Jeśli piszesz w sieci, jeśli rozmawiasz przez telefon, jeśli zapisujesz coś na kartce,
musisz mieć świadomość, że ktoś to przeczyta.
Wiem pachnie to manią prześladowczą, ale tak jest.
To co jest zapisane i powiedziane przybiera formę materialną staje się "dowodem
rzeczowym" i można to wykorzystać przeciwko.
Służby słuchały, słuchają i będą słuchały - niebezpieczne jest to co z tym zrobią,
jak wykorzystają? Przeciwko komu?
A że wykorzystają mam pewność, dlatego maszeruję, protestuję chociaż w tym
przypadku bez większego przekonania.