Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą scrapbooking. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą scrapbooking. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 stycznia 2019

wtorek i Nowy Rok

Nowy Rok to dla mnie zwykły dzień. Wczoraj na balu nie byłam, bo nienawidzę tańca. Siedziałam więc w domu - pisałam wiersze i zaczęłam obraz. To też był zwykły dzień, ale ja specjalnych atrakcji i wrazeń nie potrzebuję. Wręcz przeciwnie - lubie spokój i utarte ścieżki. Wyżywam się w twórczych działaniach i to mi wystarczy. Poza twórczymi działaniami była praca, a konkretnie teksty do pisania i jedno logo. Zarabiam teraz na wydanie dwóch antologii, bo się  do nich zgłosiłam. Jedna to projekt komercyjny - opowiadania. Druga to wiersze. Z tej drugiej pozycji zyski są przeznaczone na cele charytatywne. Myśle, że to nie wszystkie antologie w tym roku.


Dziś i wczoraj

Rzuciłeś grubszym słowem
wymierzyłam policzek
kułakiem oddałeś cios
zwinięta w kłębek
uciekłam w siebie
czekam rozdarta
jeszcze wczoraj  pocałunkami
przywoływałeś mnie z powrotem
teraz trwasz zimny i zawzięty
nie kalasz warg słowami
czy jeszcze twój oddech
popieści mi skórę
czy palce podążą za łzami


Lubię

lubię gdy rok przed zmierzchem
sypie podarkami
jak konfetti
lubię czas przełomu
oczekiwanie urywki życzeń
zapisałam ubiegłe dni
pomalowałam  oddechem
wnętrze umysłu
 marzenia wplotłam we włosy
czy uda się oszukać los
czy będę
przepraszać że żyję
 czy przeciwnie walczyć z losem tobą




Jutro ostatni dzień z S tym razem. Jedzie już w czwartek. Smutno mi będzie, ale siła wyższa. Przyjedzie chyba koło 20 lutego. Wtedy skończy malować biblioteczkę i może pomaluje szafę o ile ja kupię. Chcę też kupić starą kołatkę i będzie musiał ją zamontować. Nie wiem czy jutro przyjdzie półka. Jeśli nie, to zamontuje ja dopiero w lutym.
Kupiłam kwiaty i bazy do kartek. Na razie nie mam z czego robić, bo czekam na nie. Mam niby album, ale czuję obawę przed ta pracą. Może sie odważę w końcu. Album jest niewielki. Kupiłam do ozdoby bardzo ładny papier. Album ma wyjść romantyczny w stylu shabby chic. Ten styl chcę opanować najpierw. Później może rustykalny.




niedziela, 30 grudnia 2018

niedziela

Kupiłam wreszcie frytkownicę bezolejową. Zobaczymy czy przyjdzie sprawna i jak sie sprawdzi. Frytki uwielbiam. Chcę robić tez z batata i selera. Ponoć dobre sa też z pietruszki. Frytkownica jest z allegro. To nie ta, którą chciałam, ale troche droższa. Mnie była potrzebna mała, bo gigant mi niepotrzebny.

Przez święta przytyłam 3 kg. Tragedia. Od 4 I dieta. Już chyba zacznę zupkować. Problem będzie z warzywami, bo nie ma gdzie kupić. Myślę 4 zupach i kefirze na początek. Później będzie o jedną zupę mniej. Chcę szybko te 3 kg zrzucić. Myślę by do Wielkanocy choć do 84 kg zejść. Oby się udało. W tym roku marzę o 79 kg. Teoretycznie gdybym w tym roku schudła tyle co w zeszłym to mam szansę zejść nawet do nadwagi. To by  było super.

Dziś pracuję. Ostatnio piszę teksty o butach. Niby temat mało ciekawy, ale teksty łatwe. Trzeba tylko przeredagować przysłane teksty. Płacą nieźle. Zlecenie niby miało być na 30 tekstów, ale nie wiem jak to będzie. Facet wydaje sie konkretny, ale się przekonam  dopiero wtedy, gdy zapłaci.


Znowu robię kartki. Planuję kupić trochę kwiatów i nowe bazy. Czas się zabrać za naukę, bo moje kartki nie bardzo mi się podobają. Chcę robić rustykalne albo shabby chic. Raczej tylko takie i dla dorosłych. 




sobota, 15 lipca 2017

sobota

Nadal pogoda fajna- brak upałów. Brakuje mi jednak deszczu. Niby od czasu do czasu popada ale za mało według mnie. Lato jak na razie mnie nie zmęczyło za bardzo. Trochę tylko noce są zbyt ciepłe. Na jesień jednak czekam.
Na dwór mało wychodzę, bo też i nie mam po co. W ogrodzie prawie nic nie ma i w sadzie też nie. Czasem tylko wyskoczę po piórka cebuli albo zioła. Jest też trochę fasoli szparagowej i bobu. I to i to zjadają mszyce. W lesie ani jagód ani grzybów nie ma. Są za to dziki i to całe stada. Ja dość płochliwa jestem i raczej dzika spotkać bym nie chciała.
Ostatnio zawzięłam się na porządki w domu. Wyrzucam co się da. Sterta worków koło śmietnika rośnie i końca nie widać. Nawet połowa jeszcze nie zrobiona. Dziś podziałam w kuchni. Kusi mnie wymiana garnków ale Krzysiek o tym słyszeć nie chce. Według niego garnek jest do użytku do puki się dziura nie zrobi. Nie zwraca wcale uwagi na odpryski. Urwane ucho? A co tam niech będzie. Ja dziś wszystkie tego typu wyrzucę. Będzie w pracy to nie zauważy, a czego nie widać sercu nie żal. :)


środa, 28 czerwca 2017

środa

No i kiedy w końcu te deszcze przyjdą? Tęsknię za nimi. Niby jest lato i większość napawa się słońcem ale co za dużo to niezdrowo. Roślinność potrzebuje wody. Na razie susza jest okropna. Moja piaszczysta ziemia aż się kurzy. Nic nie chce rosnąć. Dopiero się lato zaczęło,a ja już go mam dość... Nie znoszę się pocić. Wymyśliłam sobie na to lato dietę dr. Dąbrowskiej to by mi było chłodno. Nie wytrzymałam jednak i musiałam przejść na optymalną. To dieta mięsno- tłuszczowa. Na niej nie jest zimno. No i się męczę jak co roku. Oby sierpień nadszedł jak najszybciej to chociaż nadzieja na chłodne noce będzie...

Dziś muszę wreszcie pojechać do miasta po zakupy i dowód. Na razie nie mogę nic kupić, bo nie mam dostępu do konta internetowego. To spore utrudnienie. Ostatnie zakupy opłacałam na poczcie. Trochę czasu mi to zajęło, bo przesyłek było sporo. Gdy nadejdą mam nadzieję, że moje kartki będą ładniejsze i ciekawsze. Na razie jestem zdana na to co mam, a mam niewiele.

Miałam za kilka dni kupić ławkę ale plany zmieniłam i chyba kupię maszynkę do scrapków.Wybrałam tańszy model i strasznie się na niego napaliłam. Co prawda wykrojniki nie są tanie ale można kupić używane. W moim przypadku maszynka z pewnością się nie zwróci, bo ja robię kartki głównie na bazarki dla zwierząt. Na sprzedaż się nie nastawiam i firmy otwierać nie zamierzam. Lubię je jednak robić i cieszy mnie to. Maszynka się więc przyda, a ławka nie ucieknie przecież...

A na koniec obrazek z warsztatów i kartki...




czwartek, 22 czerwca 2017

czwartek

Sezon na nalewki się zaczął. Jakiś czas temu zrobiłam kilka porcji z bzu czarnego, a w tym tygodniu zrobię z truskawek. Moich truskawek, bo zaczęły właśnie dojrzewać. Miały być wczesne ale co tam. Grunt, że są. Później jeszcze zrobię z czereśni, brzoskwiń, jabłek, gruszek i śliwek. Zimą je piję na rozgrzewkę to zapas musi być spory.
Będę też w tym roku robić przetwory. Pewnie fasolkę szparagową i sosy. Może też chutney ale niezbyt dużo, bo wszystko ze spiżarni jeszcze nie jest wyjedzone... Nie wiem czemu ale coś ostatnio mniej przetworów mi schodzi. Jem mniej zwłaszcza dżemów i sałatek. Nie robię też ostatnio kompotów i soków. Może dlatego, że nie mam prawie wcale własnych owoców. Moje drzewka jeszcze małe, a truskawek na tyle, żeby z nich przetwory robić nie ma.

Kilka dni byłam na diecie dr Dąbrowskiej. Dobrze znosiłam do wczoraj. Wczoraj miałam kryzys. Dopadł mnie ponury nastrój wręcz depresyjny i poczucie krzywdy, że nie mogę jeść tego co lubię. Marzyłam o mięsie czy choćby węglowodanach. Warzywa bez dodatków nie mają dla mnie smaku. Wieczorem zasłabłam. Nie mogłam się ruszyć i byłam bliska omdlenia. Nieźle się wystraszyłam. Mama zrobiła mi zabieg bioterapii i troszkę przeszło ale tylko troszkę. Zdecydowałam, że dietę przerwę. Szkoda. Teraz myślę o diecie Kwaśniewskiego.
A na koniec ostatnie kartki i zmykam do pracy... Muszę skończyć opowiadanie i dalej przenosić biblioteki na nowy laptop...







piątek, 29 lipca 2016

Nowiny...

Dziś rano się rozmarzyłam, bo jak Krzysiek wychodził do pracy cała ulica była zasnuta gęstą mgłą. Nawet domu sąsiadów po przeciwnej stronie ulicy nie było za dobrze widać. Klimat zupełnie jak jesienny. Uwielbiam taki. Mgłę kocham od zawsze, choć mnie nieco niepokoi. Nie wiadomo co z niej wychynie - coś dobrego i przyjaznego czy wrogo nastawiony np. pies. Pogoda dziś będzie raczej fajna. Niby słońce, ale upały miały minąć. Sebastian mi mówił, że u niego w okolicznych lasach jest pełno grzybów. Wybrałabym się chętnie, ale do takiego lasu gdzie grzyby się zbiera, a nie szuka...

Wczoraj koło południa wróciłam z warsztatu anielskiego. Jestem bardzo zadowolona, że pojechałam. Atmosfera była bardzo fajna i zajęcia też. Była medytacja z aniołem stróżem i naprawdę poczułam jak mnie dotknął w ramię. To było bardzo rzeczywiste doznanie. Później było nawiązywanie kontaktu na różne sposoby. Ludzie nawiązują różnie kontakt. Jedni anioły widzą, inni słyszą, jeszcze inni doznają przekazów bezpośrednio do myśli. Ja np. widzę je w medytacjach i doznaję przekazów do myśli. Po zajęciach pojechałam na kwaterę, pogadałam z Sebastianem i okazało się, że bateria w smartfonie jest prawie wyczerpana. ładowarki nie wzięłam, budzika też nie. Całą noc czuwałam, żeby nie zaspać na poranny autobus. Wróciłam padnięta i prawie cały dzień wczoraj spałam. Wieczorem zrobiłam kartki i napisałam wiersz...





Teraz ty

teraz wiem poczułam
jak biję twoje serce
usta nabrzmiałe
od pocałunków
wyszeptały twoje imię
wciąż pachnę tobą

przemierzam w myślach
wspólne chwile
słucham oddechu
sen nie nadchodzi

pomóż mi schwytać szczęście
zatrzymać na dłużej
niech tęsknota nie wypali
ran w duszy
nie pozwól mi zapomnieć



Co dziś będę robić jeszcze nie wiem. Może kartki i pewnie napiszę ofertę na nowy portal z wróżbami na którym zostałam zatrudniona ostatnio.

A na koniec parę myśli...



 

niedziela, 24 lipca 2016

Trochę tego i owego...

Ostatnio sporo pracuję. Wczoraj pisałam teksty na portal o drzewach i felietony na portale z wróżbami. Dziś mam do napisania jeszcze jeden. Poza tym będę odpoczywać. Może zdziałam coś artystycznego. Wczoraj zrobiłam kartki. Dziś też mnie kuszą. Mogę zrobić dwie ostatnie, bo mi się bazy kończą. Muszę znowu zrobić zakupy w sklepie internetowym, ale to w przyszłym tygodniu dopiero.



Wczoraj mój syn wyjechał na spotkania młodzieży. Nie wiem co go napadło, bo religijny nie jest. Dopiero co wrócił z Woodstocku. Jeździ co rok i jest zachwycony tą imprezą. Nie wiem czemu. Wrócił brudny, głodny i zaniedbany. Odsypiał dwa dni. Adrian z Krzyśkiem się nienawidzą i schodzą sobie z drogi. Dobrze, że syn mieszka osobno. Teraz namawia mnie, żebym związała się z Sebastianem. Mnie na Sebastianie zależy. Nawet bardzo, ale związać się z nim? A co z Krzyśkiem?


Parę dni temu koleżanka przysłała mi zdjęcia cudnych, klimatycznych półeczek. Są produkowane w jej firmie. Będą jeszcze inne. Ja mam zamiar sobie kupić do kuchni. Gdyby ktoś chciał do podam kontakt...



A na koniec wiersz, mądra myśl i zmykam...



Długa noc

dokładam emocje
wpisuję w duszę
jedna po drugiej
otulona miłością
jak ciepłym miękkim pledem
trwam ukołysana
oczekując świtu

to już kolejna noc
wypełniona po brzegi szczęściem
w przestrzeni
między słodyczą a rozkoszą
nie czuję się senna

spójrz
już niebo robi się różowe
chcę zagłębić się
w błogości jeszcze raz
czy ostatni


niedziela, 29 maja 2016

Zmiany w pracy, złe wpływy, callanetics...

Ostatnio sporo się u mnie dzieje. Zmiany następują i to na gorsze. Ja stracę pracę od czerwca, bo portal na którym wróżę ma zamiar podpisać umowy tylko z tymi osobami, które prowadzą działalność. Ja oczywiście działalności nie mam i wszędzie jestem zatrudniana na umowę o dzieło. Z kolei Krzyśka przeniesiono w pracy w inne miejsce. Pracuje teraz na cały etat, ale praca jest o wiele cięższa. Przychodzi padnięty i wściekły. Nie bardzo też sobie radzi, bo praca jest przy taśmie i trzeba się szybko ruszać, a on jest raczej flegmatyczny. Niby mieli go przenieść z powrotem na stare miejsce, ale inni pracują jeszcze wolniej i brakuje kogoś kto by go mógł zastąpić. Tak, że musi jeszcze wytrzymać. Ile. Nie wiadomo, bo niby bezrobocie, a chętnych do pracy nie ma.

Od kilku dni odkąd słońce i wenus weszły do znaku bliźniąt czuję się nie za dobrze. Tym bardziej, że już od jakiegoś czasu szkodzi mi mars i ciężkie planety - saturn, uran i neptun. Niby nic złego mi się nie dzieje, ale jestem jakaś taka wiecznie niezadowolona, gnuśna i nic mi się nie chce robić. Troszkę odetchnę pod koniec czerwca. Bardziej się niebo przejaśni dopiero na początku przyszłego roku. Tak, że muszę poczekać jeszcze...

Od jutra zaczynam ćwiczyć callanetics. Zobaczymy co mi do da i czy mi nie zaszkodzi, bo przy podwyższonym ciśnieniu przed ćwiczeniami polecana jest rozmowa z lekarzem. Ja się oczywiście do lekarza nie wybieram. Mam zamiar ćwiczyć około 15 minut. Codziennie, bez niedziel. Będę wykonywać tylko trzy ćwiczenia, ale za to w dużej ilości powtórzeń. Chcę zadziałać na brzuch, biust, podbródek i na nogi, pośladki i biodra. Do tego jeszcze ćwiczenie na wewnętrzna stronę ud. Kiedyś tak ćwiczyłam i byłam z efektów zadowolona. No ale wtedy byłam 20 lat młodsza.

Romanse internetowe kwitną w najlepsze. Teraz więcej rozmawiam na Badoo. Ostatnio  z Mariuszem. Dałam mu nawet numer telefonu tak, że dzwonimy do siebie i piszemy esemesy. Fajny jest - spokojny, miły i romantyczny. Ma 30 lat. Horoskopy i biorytmy pasują. Nawet go lubię...



czwartek, 28 kwietnia 2016

To i owo i niedosypianie...

Ostatnio siedzę po nocach, bo rozmawiam na InterPalsie. Odsypiam w dzień. Zupełnie rozregulowałam sobie zegar biologiczny. Miałam chodzić spać koło 12, a tu taki pasztet. Krzysiek pomstuje, aż miło. Na szczęście chyba zaczyna mi to hobby trochę przechodzić. Może znowu zacznę sypiać normalnie.

Wczoraj miałam jechać do miasta, ale w końcu zrezygnowałam, bo mi się nie chciało. Dziś zrezygnowałam z wyjścia do ogrodu. Krzysiek poszedł plewić. Jutro pewnie już mi się nie uda wymigać. Zupełnie sobie warzywnik w tym roku odpuściłam. Wysieję tylko buraki. Wsadziłam czosnek, dymkę i bób. I dość.

Dieta mi idzie tak sobie. Przez tydzień fazy uderzeniowej schudłam tylko 2,2 kg. Powinno być więcej, ale się nie poddam. Nastawiam się na długotrwałe odchudzanie. Oby mi się udało...MUSZę tym razem te 20-30 kg zrzucić. Potrwa to pewnie ze dwa lata. Ćwiczyć na razie nie będę. Może później.

A na koniec kartki, które właśnie zrobiłam. Zmykam na medytację, a później obejrzę Wikingów....


 

 

środa, 30 marca 2016

Problemy, ogród, kartki i coś jeszcze...

No i znowu problemy. Zepsuła mi się kuchenka elektryczna na której wszystko gotowałam. Wczoraj byłam w mieście kupić nową, ale są tylko na zamówienie. Koniec końców będzie dopiero w czwartek. Do tej pory muszę wszystko gotować na piecokuchni co łatwe nie jest, bo komin zapchany. Wyczyścić się nie da, gdyż nie zrobiliśmy jeszcze wyczystki, a innego podejścia prawie nie ma. Wczoraj trochę wyciągnęłam łyżką, ale dalej się kopci przy dokładaniu. Z maszynką tyle tylko było szczęścia, że zaczęła syczeć i dymić wieczorem, a nie w nocy gdy spaliśmy, bo mogło dojść do nieszczęścia. Ta nowa kuchenka, którą zamówiliśmy jest z termostatem co wcale mnie nie cieszy. Miałam już taką kuchenkę i zadowolona nie byłam. Pewnie będzie się wszystko długo gotować i nic nie da rady przypiec. Kurczę ta stara płytka jeszcze dobrze grzała. Może się da naprawić, bo to coś z kablem. Może brat Krzyśka coś poradzi.

W tym tygodniu wychodzę już do ogrodu. Kupiłam bób, czosnek i dymkę. Chcę wszystko wsadzić w czwartek, a w piątek planuję zasilić truskawki. Nie wiem, ale wcale mi się w tym roku w ogrodzie robić nie chce. Z trudem się ruszam i schylam, bo kręgosłup mnie boli. Jak tak dalej pójdzie to warzywnika już w przyszłym roku nie będzie.
Za to artystycznie działam nieprzerwanie. Teraz jestem na etapie kartek. Kupiłam kolejny dziurkacz, a dwa następne czekają w kolejce, a raczej ja czekam na pieniądze. Jak dobrze pójdzie to pod koniec tygodnia już je kupię. To i tak nie będą wszystkie jeszcze. Planuję stopniowo kupić jeszcze kilka. Poza tym świąteczne też by się przydały, a i kwiatków nie mam.



Cały czas nadal oglądam filmy z Changiem wook Ji. Mam też już jego zdjęcia. Wiszą w pokoju w kącie gdzie cały dzień siedzę. Krzysiek zadowolony nie jest. Nie wiem czemu. Mnie by zdjęcia aktorek byle ubranych powieszone na ścianie nie przeszkadzały nic a nic. Przecież to dla niego żadna konkurencja słynny aktor i do tego ponad 20 lat młodszy. Mężczyźni czasem dziwni są i trudno ich zrozumieć.


poniedziałek, 28 marca 2016

Poświątecznie i kartki...

No i po świętach. Jak ten czas pędzi. Odpoczęłam. Długo spałam i żyłam przyjemnościami. Dla mnie mogły potrwać dłużej i przyjemności i święta. Tylko pobyt w kościele przy okazji święcenia jajek okazał się nieprzyjemny. Ksiądz zarządził odmawianie różańca i przez 15 minut co najmniej musiałam stać, a ja nie mogę, bo kręgosłup mi wysiada i boli jak diabli. Chyba święcić byłam ostatni raz. Nie mam zamiaru się narażać.

Cały czas oglądam filmy z Changiem wook Ji. Teraz oglądam dalsze odcinki Healera. Dramy koreańskie bardzo mi przypasowały. Mają fajny klimat i aktorzy przystojni. Oczywiście Chang wook Ji jest wyjątkowy, ale trafiają się też inni na których można oko zawiesić choćby Min Ho Lee. Co prawda w filmie go jeszcze nie widziałam, ale wszystko przede mną. Seung ho Ju też coś w sobie ma.
Wieczorami robię kartki. Pomysłów mi nie brakuje. Kupiłam też następny dziurkacz i czekam na pieniądze, bo wpadły mi w oko dwa kolejne. Jeden to gołąbek, a drugi kokardka. Przydałby by się też kółko z falbanką, elipsa z falbanką, szyld i może jakieś kwiatki. Muszę również kupić tekturę falistą i wstążki. Przydały by się też kwiaty papierowe. Nowe wzory kartek bardziej mi się podobają...






Zaczynam znowu dietę. Najpierw to będzie dieta nisko węglowodanowa z wyłączeniem ziemniaków, klusek, kasz i pieczywa, no i chipsów oraz słodyczy. Jeśli nie pomoże to przejdę na typowego Dukana. Chcę zrzucić około 6 kg. Tak, żeby zejść poniżej 90 kg. Już 89 kg by mnie cieszyło.