Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 lipca 2019

czwartek

Wczoraj Krzysiek był w Rykach w celu sprzedaży działki rolnej. Wyjechali rano i wrócili wieczorem. Brat Krzyśka prowadził w obie strony, a byl po nocnej dniowce. Strasznie sie balam, zeby nie zasnął za kierownicą. Wrócili jednak szczęśliwie. Działka prawie sprzedana i choć dużo za nią nie będzie, to pieniadze sie przedadzą. Z Krzyśka spadku zostalo jeszcze tylko mieszkanie w Warszawie po ciotce. To kawalerka i pieniądze z niej będą chyba w przyszłym roku. Mąż mi sie trafił leniwy, ale za to z posagiem. :) W pracy sie nie wysilał, a ostatnio nie pracuje wcale, ale pieniadze po rodzinie przed glodem i chłodem chronią, choć oszczędzać trzeba. Taki widać mój los w tym życiu. Całe zycie oszczędności.

Za kilka dni zaczynam kolejna fazę diety. To będzie w zasadzie post dr Dąbrowskiej. Chcę pociągnąć do nowiu i obym 4 kg zrzuciła. Motywacje mam wysoką i juz bym chciała dietę zacząć. Ten rok jest gorszy jeśli chodzi o odchudzanie, bo waga niby spada ale szybko pojawiaja sie przestoje, a później jojo. Tego nie znoszę i diete przerywam. Jak na razie na stałe w tym roku schudłam tylko 6 kg. W zeszłym aż 18. Rok sie jednak jeszcze nie skończył i moze kilka kilo zrzucę. Oby choć 4 jeszcze na stale spadlo to będę zadowolona. Jest szansa, ale nie pewność. Wszystko zależy od pogody. Jeśli będą upały, nie schudnę.

Dziś chcę wyjść do pracy do ogrodu. Czeka ogrodek przed domem. Kiedyś chciałam grządki wyłozyć folią, ale wtedy bym musiała zrezygnować z kwiatów, a tego nie chcę. Niech sobie będzie po wiejsku, ale nie tak do końca. Kwiaty będą, ale troche betonu tez będzie. Ogródek jest na podwyższeniu, to będzie wygladal troche jak taras. Nie lubie betonu, ale z trawnika muszę zrezygnować, bo nie ma kto kosić. Krzyśka nawet szantażem do tego trudno zmusić, a Sebastian przyjeżdża rzadko i trawa bardzo rośnie.

Mam nową pracę. Przygotowuję dla dwoch gazet strony z rozrywką. Robię krzyżówki w tym przygotowanie graficzne, piszę qwizy, dowcipy i ciekawostki. Gazety to tygodniki i trochę mam szansę zarobić mimo, ze stawki nienajwyższe. Ciekawe jak długo potrwa współpraca. Na razie problemy finansowe zażegnane.

A na koniec pastele suche... Ostatni obrazek nieudany. Miała być lawenda, ale bez ukłonu w stronę realizmu. Wyszło nie wiadomo co i pojdzie do pieca. Jednak wolę realizm...








sobota, 6 kwietnia 2019

sobota

Udało się załapać do wydawnictwa z krzyżówkami. Będę układała różne zadania. Na razie przyjeli mi kilka i dali wskazówki. Podpisałam umowę i rachunek i teraz czekam na finalizację. Układam kolejną partię i przepisuję krzyżówki do innego wydawnictwa. Zobaczymy jak będzie z tym drugim. 
Ostatnio przez to, że Krzysiek nie ma pracy troche panikowałam jeśli chodzi o finanse. Szukałam intensywnie pracy, a tu wszędzie prawie mur. Gdybym złapała jeszcze jedno wydawnictwo tobym się uspokoiła. W zasadzie juz sie trochę uspokoiłam. Tylko czy na długo? Prace, które mam to nie są zajęcia na stałe raczej. Mam wrażenie czasem, że siedzę na beczce prochu. Krzysiek pracy nie ma, ale juz mówi, że chce do pracy iść. To postęp. Coś moze będzie. Okaże się w poniedziałek.

Dziś szósty dzień postu orkiszowego Hildegardy z Bingen. Kasza orkiszowa mi sie kończy. Od jutra już będzie kasza jaglana. Moze kilka dni. Post zniosłam bardzo dobrze i z pewnościa będę go powtarzać co jakiś czas. Schudłam ponad 3 kg. Następnym razem kupię więcej kaszy i post pociagnę 10 dni. Kupię też kawę orkiszową. Coraz bardziej mnie kusi post dr Dąbrowskiej. Wytrzymałam ten to wytrzymam i warzywa. Problem jest z warzywami, bo moi dostawcy przestali jeździć i nie mam gdzie warzyw kupować. Krzysiek może nie chcieć siatek z targu wozić, a ja nie dam rady. Nie wiem co zrobic z kawę. Brakuje mi ceremoniału picia kawy, a nie samej kawy. Nie chcę wzrostu ciśnienia i podniecenia psychicznego. Chyba spróbuje kawy orkiszowej. Ceremoniał będzie bez dodatkowych efektów.

Dziś warsztaty i moze obraz skończę. Kolejny to będą chyba magnolie. Chciałabym je mieć na ścianie. Niby namalowałam pastele, ale one wymagaja ramy i szkła. Nie mam mozliwości ich oprawić niestety. 


A na koniec abstrakcyjny kot



czwartek, 21 marca 2019

czwartek

Wiosna, a tego w pogodzie nie widać - zimno i pochmurno. Ogródki nadal nie skopane, a Krzysiek ma dziś dzwonić w sprawie pracy. Niechby poszedł do pracy choć na miesiąc kupiałym wtedy szafę do przedpokoju. To ma być antyk i strasznie się na nią napaliłam. Już wiem co chcę kupić i teraz tylko pieniadze przygotować trzeba i poczekać aż u sprzedawcy będzie. Rozmawiałam z nim juz i ma je dość często. To już będzie prawie ostatni zakup. Pozostanie tylko wersalka, bo ze starej sprężyny wychodzą. Gdy już wszystko kupię, odetchnę i zwolnię. Ostatnio wieczorami czuję sie zmęczona. Marzę o urlopie, a nie mogę sobie na niego pozwolić, bo mam wrazenie, ze poumieramy z głodu. :( Chyba dopadł mnie troche stres. To bardziej myślenie go powoduje, bo wcześniej tez pracowałam. Teraz chciałabym położyć sie w spokoju i spać ze trzy dni...
Teraz piszę też na czacie i przepisuję krzyżówki. Do tego teksty na portale, na fan page i wróżby. Nawet uczyć mi sie nie chce, a grafika czeka... Ech :( Dopadło mnie ogólne zniechęcenie. To sie zaczęło od operacji Puni i trwa nadal, ale chyba powoli przechodzi. Oby przeszło... Dobrze, że jutro ostatni dzień intensywnej pracy. W weekend juz tylko wróżby na pół gwizdka. Moze odpocznę.

Nie wiem co zrobić z kartkami. Robie juz kilka lat, ale ciągle mam do nich uwagi. Niby sie podobają innym i niby trochę sprzedaję, ale nie są tak ładne jakbym chciała. Inne scraperki robią kartki olśniewające, a moje są takie sobie. Zaczynam podejrzewać, że nie mam do tego drygu. Lubię robić kartki i na razie z tego nie zrezygnuję, ale niech już jakiś postęp będzie, bo zaczynam sie denerwować. Kartki powinny być piękne, a nie ładne.

Kupiłam rośliny - hortensję pnącą o biało-zielonych liściach i bukszpan o złotych. Bukszpan rośnie wolno, a zielona hortensje pnącą chcę tez wziąc od koleżanki. To jeszcze nie wszystko na ten rok. Wpadł mi też w oko wiciokrzew...

Znowu piszę wiersze...


jak w kalejdoskopie

życie mija
zmiana za zmianą
jak w kalejdoskopie
to biegnę z górki z wiatrem w zawody
to wspinam się z mozołem
to sięgam gwiazd to spadam do otchłani
jeszcze wczoraj młodość
dodawała skrzydeł
uczucia buzowały serce drżało
dziś dojrzałość tłumi i spowalnia
co będzie jutro
czy spokój i spełnienie
czy gorycz i samotność
a może nic
po prostu pustka i niebyt




wtorek, 19 marca 2019

wtorek

W niedzielę była na tyle ładna pogoda, ze wyszłam na dwór obejrzeć rośliny. Bzy przetrwały i to wszystkie. Podobnie bukszpany i różanecznik. Nie wiem co z kaliną, bo listki sa, ale nie wiem czy nie zmarzniete. Posadziłam ja dopiero w zeszłym roku i nie znam jej jeszcze. Nie wiem co hortensjami. Z ziemi stercza suche patyki, ale chyba powinny odbic od ziemi. Wsadziłam niebieska i białą. Miały być odporne na mrozy.  Planuję zakupy krzewów. Znalazłam złoty bukszpan i hortensje pnącą o dwubarwnych liściach. Nie wiem tylko czy będzie jej dobrze w miejscu nieosłoniętym, bo przy płocie. Chciałabym tez jeszcze ostrokrzew o dwubarwnych liściach albo złotych. Kocham trzmieliny. To by było tyle na teraz. Jeśli uda się zniszczyć perz w sadzie, kolejne zakupy jesienią. Moze berberys. Moze pigwowiec. Myślę o tym by kupić magnolię, ale to chyba dopiero wtedy gdy już w ogródkach przed domem, będzie porzadek zrobiony. Miejsce mam, a raczej będę mieć gdy jeden iglak wytnę. Muszę to zrobić, bo już sie za bardzo rozrósł i miejsca nie ma, a moze go tylko przytnę. Zaczęłam zarabiać na irysy i liliowce.

Znalazłam na podwórku kępkę krokusów. To stara odmiana po mojej cioci. Wyrosły w miejscu jej ogródka, a ja ich tam nie sadziłam. Ciocia odeszła ponad 30 lat temu, a mnie sie wydaje, że wczoraj. Była mi bardzo bliska i praktycznie u niej się wychowałam. Była cudownym ciepłym człowiekiem. Kochała kwiaty i pielęgnowała je z sercem i zaangażowaniem. Bardzo mi jej brak.



Znalazłam tez przyczynę, ze nie mam zbiorów z moich warzywników. Oba mieszcza sie pod orzechami. To źle. Zastanawiałam sie tez czemu w jednym miejscu truskawki owocują, a w drugim nie. Ta sama przyczyna - orzech. Nie wiem teraz co zrobić. Przenieść ich nie mogę, ale mogę troche przesunąć. Niestety stracę trochę miejsca i warzywniki będą mniejsze. Orzechów nie wytnę.

Mam nową pracę, ale nie wiem na jak długo. Tematyka jest moja ulubiona, bo madycyna naturalna. Wczoraj napisałam dwa artykuły o Hildegardzie z Bingen. Fascynuje mnie ona. Kocham jej muzykę. Teraz myślę o poście orkiszowym, bo sobie o nim przypomniałam. Jest korzystny - oczyszcza i odchudza. W tym momencie jestem zdecydowana by go przeprowadzić od kwietnia. Kaszę orkiszową mam, ale musiałabym jeszcze kupić.

poniedziałek, 11 marca 2019

poniedziałek

Pogoda sie popsuła - deszcz i zimno. Na dworze sie nie da pracować, a chciałam wykorzystać czas, gdy Krzysiek jest w domu. Trochę zrobił. Zostało jeszcze kopanie w ogrodzie pod ziemniaki i bób oraz przenoszenie gałęzi z sadu.
Ja jeśli chodzi o pracę, to trochę mam luzu, bo zleceniodawca jest na urlopie. Napisałam wszystkie teksty i tylko zdjęcia przygotowuję. Wróci w czwartek i moze się zacząć ruch. W najbliższym czasie wraca druga pracodawczyni i trzeba będzie zacząć pisać na temat ezoteryki. Dojdzie mi drugi fan page. Tym razem z larwoterapią i hirudoterapią. Jeszcze nie wiem czy teksty będą raz czy dwa razy w tygodniu. Na razie piszę na czacie. To słabo płatne zajęcie, ale nieskomplikowane i niestety bardzo nudne.:( 

Przez weekend odpoczęłam. Zajęłam się kartkami i malowaniem, a raczej rysowaniem. No i logo. Dziś może przygotuję zdjęcia do wydruku. Chodzi mi o zdjęcia wiosny i portrety. Krzysiek pojedzie to mi to załatwi, bo juz załatwiał i poradził sobie.





Nadciśnienia juz chyba nie mam. Kiedys zapomniałam wziąć tabletkę i cisnienie mi nie wzrosło. Biorę teraz pół słabej tabletki profilaktycznie. Mam ciśnienie koło 100, ale ja jestem do takiego przyzwyczajona, bo całe życie miałam niskie. Nie wiem czy to może codzienne zabiegi Reiki sprawiły, ale jestem zdrowa. Reiki doskonale reguluje wszelkie napięcia nerwowe i wszystkie choroby zależne od nerwów, stabilizuja się.
Ostatnio znowu noszę kwarc różowy na piersiach. Chodzi mi o jego delikatną, kobiecą, pełna miłości energię. Faktycznie działa. 

Wczoraj znowu siedziałam nad portretem. Tym razem była próba wykonania go w ołówku. To mój dziadek i zdjęcie było czarno-białe. Muszę chyba ołowki kupić, bo mnie zostały tylko twarde. Kusi mnie węgiel. Chciałabym codziennie coś malować albo rysować. Chciałabym tez ćwiczyć grafikę. Moze braknąć czasu na wszystko.
Na Pastelmani jest konkurs na obrazki. Trzeba namalowac trzy- zwierzęce. Chciałabym wziąć udział. Myślę o ptakach.



Miłość

przyfrunęła niespodziewanie


rozgościła się w sercu

tkliwością i upojeniem
otuliła duszę
obsesją dotknęła myśli
i umknęła bez fanfar
cicho jak spływająca łza

czwartek, 7 marca 2019

czwartek

Nadal mam bardzo duzo pracy co mnie cieszy, bo zarabiam. Od wczoraj przepisuje tez krzyżówki. Nie lubię tego robić, ale przeciez trzeba. W tym tygodniu może jedna przesyłka pójdzie. Chcę układać i wysyłać regularnie, bo pieniądze sa mi bardzo potrzebne. Układać bardzo lubię i to dla mnie relaks.
Krzysiek jeszcze pracy nie ma. Wysłałam w jego imieniu kilka ofert, ale nic jeszcze nie znalazł konkretnego. Czeka na pracę (sprzatanie) na halach, ale pewna tej oferty nie jestem, bo trzeba obsługiwać maszyne sprzatajacą, a Krzysiek nie ma o tym pojęcia. Druga oferta to umowa zlecenie przy pielegnacji zieleni. Moze nie dać rady kondycyjnie. Na razie ma troche pracy koło domu. Musi wyciąć troche malin, bo S nie zdążył. Musi skopać jedno miejce i przenieść troche gałęzi z podwórka i z sadu. Trzeba miejsca uporządkować, a gałęzie można spalić w piecu jak podeschną. Trochę pracy juz wykonał, bo pogoda była ładna, ale klął przy tym i wyzywał na mnie. Mama słyszała i nowi sąsiedzi pewnie też. Jeszcze trochę i pomyślą, że za płotem mieszka jakaś patologia, czyli my. O ile juz tak nie myślą, bo posesja raczej zaniedbana, a mieszkańcy kulturą nie grzeszą.

Dietę w zasadzie przerwałam, bo odkąd opracowuje przepisy podjadam pokarmy stałe. Jestem łakoma i nie potrafię przyrządzić tego co lubie i nie zjeść. Nie tyję, ale i nie chudnę. Moze to i dobrze, że przerwa w diecie, bo waga i tak ostatnio spadała kiepsko. Teraz będę dodawać po trochu kalorii i znowu stopniowo do 1300 dojdę. Do diety wrócę około połowy lipca. Może wtedy waga ruszy w dół szybciej. Trzeba by jeszcze parę kilo w tym roku zrzucić. Myślę nadal o siódemce z przodu.
Na razie ostatnie grzeszki to fasolka po bretońsku, krokiety z pieczarkami, paszteciki z mięsem, bigos i sałatka jarzynowa z majonezem. Myślę o cyklu pierogów, czyli z mięsem, z kapustą i grzybami i z serem. Na razie przepisy maja byc tradycyjne. Gotuję teraz według przepisów i wszystko jest dopracowane jak juz dawno nie było. Jest tez wszystko bardzo smaczne niestety:(

S ostatnio widział w lesie powalone drzewa. Podobno mozna je tanio kupić. Byłby opał, bo można pociąć. Na razie trzeba się skontaktować z leśniczym, bo musi obejrzeć i wycenić. Ja juz drewna wcale prawie nie mam. Zostały tylko klocki do wędzarki i grube gałęzie. Wyszło tez to, które Krzysiek rąbał na rozpałkę. Coś trzeba będzie na zimę zorganizować. Krzysiek o tym oczywiscie nie myśli.

A na koniec nowy chlebak i pierwszy portret po długiej przerwie.




wtorek, 4 grudnia 2018

Wtorek

Trochę więcej zarobiłam i od razu zaplanowałam zakupy. Znowu w sklepie garneczki. Urzekły mnie drobiazgi na święta głownie z drewna. Szaleję w tym roku ale te rzeczy mi będą słuzyć przez wiele lat. Mnie sie ozdoby nie nudza i ich nie wyrzucę po świętach. Warto więc zainwestować. Były jeszcze lampiony ale mnie w tej chwili nie stać, a i tak Krzysiek rozwodem zagrozi chyba gdy to wszystko przyjdzie...:( Tym samym frytkownicę beztłuszczową kupię chyba dopiero w styczniu.








Ja ostatnio natrafiłam sie na ofertę pracy dla redaktora i okazało się, ze nie wymagaja wyzszego wykształcenia ani praktyki. Moje teksty sa na wielu portalach ale jako redaktor na etacie do tej pory nie pracowałam. Wysłałam aplikację w dwa miejsca i zobaczymy. Teraz dla mnie jest zły okres astrologiczny jeśli chodzi o podpisywanie umów i duże pieniądze. Pewnie tej pracy nie dostanę ale dobrze wiedzieć, że takie oferty bywają. Będę to śledzić i szukać. Płacą bardzo dobrze. Na tym portalu oczekują 3 tekstów tygodniowo po 2500 znaków i płacą za to 1000 zł na miesiąc. Ja bym wzięła około 300 zł albo i mniej jako wolny strzelec i to jest właśnie ta różnica.

W tym tygodniu muszę koniecznie skończyć porządki w pracowni. Chcę też skończyć rękodzieło i sprzątnąć wszystko do decu z kuchni. Została herbaciarka. To tyle przed świętami. Czas sie zabrać za porzadki. Muszę też jakoś wnieść biblioteczkę do pokoju. Czy mi sie ją uda pomalować przed świętami jeszcze nie wiem. Problem jest z bejcą, bo nie mam jak kupić, a nikomu nie zaufam. Jeśli Krzysiek w grudniu całego etatu nie dostanie to czarno widzę zakup szafy w najblizszym czasie.

A na koniec obraz jeszcze do wygładzenia... Już maluję kolejny.



poniedziałek, 12 listopada 2018

Poniedziałek

Nowy tydzień i nowe plany. W tym tygodniu MUSZĘ się zmobilizować i przenieść rzeczy z bieliźniarki. Dobrze będzie jeśli też sprzątnę w pracowni. Muszę też opłacić zakup biblioteczki. W tym celu trzeba jechać do miasta. Moze przy okazji kupię nici do haftu. Wyjazd mnie oczywiście nie nęci w najmniejszym stopniu. Ruszenie sie z domu zawsze jest trudne, a tym bardziej teraz gdy lenistwo mnie opanowało i niechęć do wszelkiego ruchu. Mam też do podpisania dwie umowy.

Dziś będę pracować i nie dam sobie narzucić przymusowego odpoczynku. W końcu pracuję w domu i nikt mnie nie kontroluję. Uwielbiam pracę w domu. Kocham pracę, ktorą wykonuję. Całe prawie życie pracowałam w domu. Kiedyś układałam krzyżówki i pisałam teksty ezoteryczne oraz psychotesty do czasopism. Teraz wróżę i piszę. Czasem robię krzyżówki, czasem horoskopy, świecowanie uszu czy zabiegi Reiki. Czasem coś artystycznego sprzedaję obrazy. Głównie obrazy. Pracę poza domem wykonywałam tylko przez trzy lata. To był koszmar choć byłam bardzo dobrym pracownikiem, zarabiałam nieźle i szybko awansowałam. Źle wspominam zwłaszcza dojazdy. Niby pracowałam blisko domu ale autobusy wtedy lubiły wypadać i był w nich okropny tłok. Koszmarem też było dbanie o wizerunek-eleganckie ciuchy, makijaż, robienie paznokci, fryzury. Trzeba było wygladać, bo pracowałam w biurze. Teraz pracuję w leginsach i rozciągnietym, wygodnym swetrze leżąc na kanapie z kotem na kolanach. :) Minusem są nieregularne dochody ale coś za coś. Na szczęście pieniądze nie są dla mnie aż tak ważne i aż tak dużo ich nie potrzebuję.

A na koniec dwie sałatki, które ostatnio zrobiłam. Tylko składniki.Wszystko trzeba pokroić i wymieszać.

sałatka nr 1
- jajko gotowane
- ogórek kiszony
- trochę tartego żóltego sera
- trochę pora
- pół puszki tuńczyka
- przyprawy sół, pieprz
- kukurydza/niekoniecznie/
- majonez

sałatka nr 2
- kapusta kiszona
- ogórek kiszony
- cebula lub por
- śledź koniecznie wymoczony
- jabłko
- olej
- musztarda
- mozna dodać gotowanego ziemniaka


środa, 26 września 2018

środa

Dziś zajmę się pracą, bo gość pojechał. Mam masę wydatków i trzeba sporo zarobić. Będzie też praca w domu i koło domu, no i praca nad moją duchowością, psychiką. Tydzień będzie bardzo aktywny. Odpocznę w niedzielę. Potrzebuję tego, zwłaszcza snu. Ostatnio mi go brakowało, bo musiałam wstawać koło 10. Spałam około 7-8 godzin, a to za mało dla mnie, bo jestem śpiochem do potęgi.

Jutro będzie malowanie mebli w sypialni. Czas je skończyć. W sypialni posprzatać i odhaczyć jedno zadanie do wykonania. Do sypialni powinnam kupić dwie lamki nocne, półkę nad drzwi i skrzyneczkę, która po ozdobieniu stanie się kuferkiem na przepisy kuchenne. Przepisów mam sporo ale muszę je przejrzeć, bo już nie wszystkie będę używać. Wyrzucę pewnie wszystkie mięsne i zupy oraz sosy zaprawiane mąką. Zakupy moze zrobię w przyszłym tygodniu lub na początku października. Wszystko będzie zależało od tego ile zarobię i czy Krzysiek pracę zdobędzie.

Udało mi się zrobić kwiat lotosu. To pierwszy raz po roku ale długo nie ćwiczyłam. Pozycję trzymam cztery oddechy i stopy są nisko, ale jednak. Strasznie się cieszę, bo to oznacza, że nie jest ze mną tak źle. Jestem też juz w stanie z jednej strony wykonać pysk krowy. Trzymam na razie nie dłoń, a palce.



niedziela, 16 września 2018

Niedziela

Dziś ma być spokojny dzień. Z pracy czeka mnie tylko lakierowanie szafy. Poza tym siedzę w domu i odpoczywam. Tydzień był trudny, ale ciekawy. Warsztaty ikony juz za mną.  Kolejny tydzień będzie o wiele mniej wyczerpujący psychicznie, bo wyjazd będzie tylko jeden, a nie cztery. Pracy koło domu będzie jednak sporo. Mój wkład będzie mizerny. Będę tylko chodziła i pokazywała co wyciąć, a co zostawić. Na razie praca koło domu idzie zgodnie z planem i oby tak dalej. Niestety dochodzą nowe prace jak choćby obluzowana skrzynka na listy czy oberwany karnisz w pracowni.

Szafa jeszcze nie jest skończona i chyba trzeba będzie ją kończyć już w sypialni. Dziś chcę pogadać z bratem Krzyśka, żeby wniósł ja i skręcił. Starą trzeba pociąć, bo nowa piła już jest kupiona. Gość przyjedzie chyba ponownie dopiero na świeta. Nie chciałabym, żeby tyle leżała na dworze i mokła. Poza tym drewno sie przyda do palenia już jesienią. 

Jutro ma być koszone podwórko i może juz będą wycinane krzaki w sadzie. Nie wiem ile dni z tym zejdzie ale dość sporo tego jest. Krzaki ktoś będzie musiał sprzątnąć ale może dopiero wiosną gdy zostana same patyki bez liści. Może Krzysiek to zrobi. 

Mam nową pracę. Płacą kiepsko, bo niecałe trzy złote za 1000 znaków, ale teksty sie pisze bardzo szybko, bo sa banalnie proste. Zarobić można sporo jak na mnie. Praca się przyda. Mankament to to, że nie ma namiarów na firmę tylko email i nie wiem czy zarobione pieniadze dostanę. Płacą co tydzień więc jeśli stracę to niedużo...:)



sobota, 8 września 2018

sobota

Zerwałam ostatnie dwa bakłażany. Miały okolo 15 cm. Dobre i to. Jutro jeden znajdzie się w zupie. Powinnam opróżnić donice z ziemi i skończyć dwie ostatnie rabaty, ale nie mam czasu. W tej chwili szaleję z malowaniem mebli. Mam też warsztaty ikony. Dziś będzie kolejny dzień malowania szafy. Jutro skończę, a w przyszłym tygodniu położę lakier. Nie wiem czy mi farby wystarczy. Jeśli nie, kupię kolejną puszke i pomaluję resztę gdy szafa już będzie stała w sypialni. Zostanie do malowania toaletka, ale to juz później.
Za kilka dni przyjeżdża do mnie gość. Nie powiem kto, bo się denerwuje, że o nim pisze. Chce u mnie odpocząć i pewnie mi pomoże ogarnąć dom. Roboty jest sporo... Trzeba pociąć starą szafę, wyciąć chaszcze z sadu, skosić podwórko. Pewnie mi też powiesi szafeczke na klucze i zabezpieczy już na zime okienka od piwnic i strychu, bo do tego trzeba sprytu. Krzysiek już prawie nic nie robi i ze wszystkim czeka na niego. Ja go do pracy specjalnie nie gonię. Niech śpi ile chce... Ostatnio przeczytalam w książce, że ma 10 dom karmiczny w byku, a to oznacza leniuchowanie. No cóż niech i tak będzie skoro mu pisane...

Przygotowuję się powoli do przyjmowania na wrózby w domu. Gdy w październiku stanie ściana, powstanie toaleta dla kotów i juz kuwety z pokoju dziennego znikną i zapachy też. Muszę też oczywiście w pokoju pomalować i wymienić dywan. Dobrze by było zmienić szafę, ale musu nie ma. Krzysiek o niczym nie wie i jak go znam strasznie się zdenerwuje. Wkurzy go zwłaszcza malowanie, które to było zaplanowane na przyszły rok dopiero. W tymwypadku nie chodzi o finanse tylko o bałagan w domu i ruch, którego nie znosi.


Tą książkęchcę kupić...:)

środa, 16 maja 2018

środa

Rozszalało się lato tej wiosny. Wszystko rośnie i kwitnie. W takim czasie nie wyobrażam sobie nawet co by to było, gdybym mieszkała w mieście, w centrum. Chyba bym oszalała w blokach. W takie dni bardzo tęsknie za wsią. Taką prawdziwą klimatyczną. Taką jaka była w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli wtedy gdy rodzice rozbudowywali dom kupiony na wsi. Był wtedy huk roboty. Przez dwa miesiące budowy, pełniłam role gospodyni. Miałam 17 lat i cały dom na głowie. Gotowałam pracownikom obiady, karmiłam kury, kaczki i świnię. Sprawdziłam się i od razu miałam dwóch poważnych kandydatów na męża. Jeden z wódką do taty przysłał, a drugiego mama, poważnie ze mną rozmawiała. Z przyjemnością te czasy wspominam. Wtedy pokochałam wieś.

Kupiłam bukszpan o dwubarwnych liściach i bez też o dwubarwnych. Kupiłam również żółty bez. W przyszłym tygodniu dostanę fioletowy od sąsiadki. Bzy posadzę w ogrodzie przed domem. Będą mi zaglądały w okno od kuchni gdy urosną. Kocham takie wiejskie klimaty. Nie lubię tego nowoczesnego stylu typu iglaki, zadbany trawnik, żwirowa rabata i strzyżony żywopłot. Jest zbyt elegancki jak dla mnie i pachnie mi willą w mieście.

Czeka mnie fryzjer. Muszę zrobić baleyage. Oczywiście już się na to denerwuje, bo czas stracę. Ma być brąz z blondem. Kiedyś może pomyślę o rudych końcach, ale to dopiero wtedy gdy schudnę. Na razie czas mnie goni, bo pracy mam sporo. Mam tu na myśli ta zawodową, zarobkową. Trafiły się dwa duże zlecenia na raz. Jedno dla producenta drzew owocowych, a drugie to ebook o pielęgnowaniu urody, o ile zleceniodawca się nie wycofa. Pieniędzy mi sporo potrzeba i to raczej szybko. Chcę kupić jeszcze trochę roślin, ale nie dużo. Wybrałam tez sobie trochę ciuchów w tym fajne buty. Powinnam kupić materiały do malowania oraz  półkę na ikony do kuchni. Myślę o pilarce spalinowej i o kosie spalinowej. Przydałby się smartfon. Trzeba pokryć dwie drewutnie i rozważyć położenie waty szklanej nad kuchnią. Ta ostatnia inwestycja strasznie Krzyśka denerwuje, ale jest niezbędna, bo następnej zimy z 3 stopniami w kuchni nie chcę.

Kupiłam lampę do kuchni. Jest używana i odetchnę dopiero jak zostanie zamontowana i będzie świecić...



Potrzebuję jeszcze chodnik, ale zamówię dopiero we wrześniu w Kresowej Zagrodzie. Teraz tam prace rolnicze to czasu tkać nie mają...

piątek, 16 marca 2018

piątek

Koniec tygodnia i jestem trochę zmęczona. Chyba odpoczynek jest wskazany. Jutro zrobię tylko to co konieczne i będę leniuchować. Nie tak całkiem, bo pewnie powstanie jakiś wiersz i może obraz. Jeszcze nie wiem jaki, ale powoli podobrazia się kończą. Powinnam wkrótce coś kupić. Ostatnio maluję tylko vedic art, bo wymyśliłam sobie galerię w łazience, a konkretnie w części z toaletą. Na razie tam wiszą trzy obrazy, ale Sebastian przyjedzie w wtorek to powiesi kolejne sześć. Trzeba teraz coś namalować do pokoju dziennego, bo ściany puste się zrobiły. Mam wprawdzie trzy obrazy z warsztatów, które chciałam w pokoju dziennym powiesić, ale najpierw musza je oprawić. Kiedy to zrobię jeszcze nie wiem. Jest z tym problem, bo obrazy duże, a ten co oprawia daleko i trzeba do niego taksówka jeździć.
Tak mi się fajnie obrazy vedic art ostatnio maluje, że zamarzyłam o II stopniu kursu vedic art. Czy się uda nie wiem, bo moja nauczycielka ostatnio chyba kursów nie organizowała. Poza tym kurs tani nie jest i nie wiem czy mnie będzie w tym roku stać.

Poza tym przymierzam się znowu do diety. Na pierwszy ogień pójdzie chyba dieta dr Dąbrowskiej. Chcę jeszcze raz spróbować. Mięsa nie jem od kilku miesięcy to liczę na to, że organizm za bardzo się nie będzie buntował i może nie zasłabnę. Interesuje mnie też dieta polegająca na jedzeniu żywności nieprzetworzonej. Odrzucę mąkę, tłuste sery, konserwy, majonez i moje ukochane napoje gazowane. To będzie okropnie niesmaczne ale muszę się zmobilizować i choć 10 kg zrzucić. Ważę koszmarnie dużo choć ciuchów zmieniać nie musiałam i dobrze wagę znoszę. Kombinując chce wytrwać do września chociaż. Zobaczymy co to da.

A na koniec felieton. Jeszcze do dopracowania.


Stary kot
Umrzeć tego się nie robi kotu, te słowa z wiersza Wisławy Szymborskiej stanęły mi przed oczami gdy wczoraj przeczytałam na Facebooku o kolejnej zwierzęcej tragedii. Wzmianka mną wstrząsnęła jak zawsze. Kolejny kot po śmierci  schorowanej, wiekowej opiekunki został przez rodzinę wystawiony z legowiskiem na ulicę. W mieszkaniu po babci nie znalazło się dla niego miejsce. Mieszkanie trzeba szybko  sprzedać, a kot jak niepotrzebny mebel wylądował na śmietniku. Nikt z rodziny go nie wziął i domu nie zapewnił. Ponoć nikt nie mógł. Przyczyny były różne- groźne psy, zazdrosne koty i alergia u dziecka, a także prozaiczne nowe meble ze skóry, a kot przecież drapie. Zresztą powód nie jest ważny. Każdy był dobry. To nieważne, że zmarła babcia kota kochała ponad wszystko, że uratowała mu życie i chciała, by w spokoju przeżył swoje. To nieważne, że kot był rozpieszczony, dworu nie zna i że sobie na dworze nie poradzi. To nieważne, że jest zimno. Nic nie jest ważne. Kot musiał zniknąć z mieszkania i nikt sobie nie zadał trudu, by znaleźć mu inny dom. To przecież tylko kot. W dodatku zwykły pręgowany, nierasowy i stary.
Miał co prawda trochę szczęścia w nieszczęściu, bo dobra dusza go dokarmiała, a nawet zawiozła do schroniska, gdy go dzikie koty pokaleczyły. Teraz tkwi wciśnięty w róg klatki w schronisku, przerażony i drżący i wielkimi oczami śledzi ruch w pobliżu. Boi się oddychać. Wszystko budzi strach- koty wokół i szczekanie psów.  Nie zna tego. Został przygarnięty jako malutki kotek. Opiekunka uratowała go, gdy ktoś bardzo mądry i zapobiegliwy w swoim mniemaniu chciał go utopić tuż po urodzeniu, bo przecież poród u kotki to kłopot, a sterylizacja to niepotrzebny wydatek. Żył sobie w spokoju w ciszy. Miał swoją poduszę, swoją miseczkę, swoje kolana do wylegiwania się i ręce do głaskania. Teraz nie ma nic nawet ciszy i spokoju. Co z nim dalej będzie łatwo przewidzieć. Jeśli będzie miał szczęście i zdobędzie czyjeś serce, trafi do kolejnego domu i będzie żył dalej. Jeśli nie, będzie męczył się w schronisku i któregoś dnia odejdzie w samotności, niekochany i opuszczony. Może też odejść szybko z powodu chorób, które w schroniskach się szerzą. Może odejść bardzo szybko, bo na razie nic nie je, jakby chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię, byle nie cierpieć.
Czy znajdzie dom? Raczej wątpię. Tych dobrych dusz wrażliwych na krzywdę i z wielkim sercem nie ma aż tak dużo i zwykle są zakocone po same uszy. Jeśli chodzi o zwykłych zjadaczy chleba, to oni też czasem w schronisku bywają ale kocia konkurencja wokół jest poważna. Są  koty w typie rasy, po które ustawiają się kolejki. Tak jakby uroda czy puszysta sierść, wyzwalała w ludziach pokłady miłości. Są koty ciekawie umaszczone, czyli białe, marmurki, szylkretki. Te też dom łatwiej znajdują. Wreszcie są urocze kocięta. Na co komu zwykły, starszy kot o przeciętnej urodzie? To nieistotne, że on też ma serce i też potrafi kochać. To nieważne, że to właśnie on w tej chwili domu najbardziej potrzebuje.
A przecież wystarczyło, by ktoś ze spadkobierców opiekunki zechciał otworzyć serce i spojrzeć na biedne zwierzę łaskawie. Kot to nie rzecz i potrafi  być wdzięczny. Czy uśmiechnie się do niego szczęście i nie odejdzie zapomniany i niewidoczny?




poniedziałek, 12 lutego 2018

nowy tydzień, nowe wyzwania

Wczorajszy dzień był spokojny. Dużo spałam, pisałam wiersze i czytałam, a wieczorem malowałam. Nie pracowałam. Wzięłam za to udział w dwu warsztatach poetyckich. Tematem jednych był karnawał, a drugich natura rzeczy. Powstały trzy wiersze na drugi warsztat, które zamieszczam niżej. To miniaturki. Zauważyłam, że lubię pisać miniaturki.

***
serce z ametystu
lśni i fascynuje
tajemnicze
jak fioletowy płomień
trafiłam z nim do stwórcy
sięgnęłam duszy
uciszyłam tańczące myśli
w medytacji nieśpiesznie
odpływam w sen przynoszący ukojenie


Karty tarota

tajemnica ukryta w archetypach
droga do duszy na skróty
wczoraj jak w lustrze
ujrzałam przyszłość
olśnienie
fatamorgana spragnionego umysłu
dzisiaj trwam w krainie pachnącej ułudą
niczym Kasandra
i jak ona tęsknię za wiarą
niewtajemniczonych



Figurka anioła

w biel splątana 
czysta jak dusza dziecka 
delikatna i krucha jak istnienie 
wczoraj  ukoiła duszę 
zagubioną potarganą przez wiatr 
dziś wysłuchała otuliła ciepłem 
jutro może doda życiu barw 
figurka anioła 
ile w niej  tajemnicy i magii 
ten tylko pozna 
kto uwierzy

Dziś będzie dzień aktywny i w ruchu. Muszę niestety wyjść z domu, bo wybieram się na warsztaty ikony do sąsiedniego miasta. Dawno z domu nie wychodziłam i nie uśmiecha mi się to ani trochę ale pojadę. Temat warsztatów to Matka Boska z Dzieciątkiem. Chcę tą ikonę mieć. Ciekawa tylko jestem czy warsztaty się odbędą. Zapisało się pięć osób i nie wiadomo czy wszystkie wezmą udział. Jeśli nie to pewnie warsztatów nie będzie. Szkoda by było.

Po powrocie będę pilnie pracować czyli pisać teksty i wróżyć. Powinnam też w końcu zacząć pisać wiersze dla dzieci. Wymarzyłam sobie książeczkę dla maluchów. To mają być zgłoskowce. Część wierszy już jest ale nie wszystkie się nadają, bo chcę napisać książeczkę o wsi. Myślę, że taka tematyczna będzie lepsza.


piątek, 2 lutego 2018

zabawy kocie, problemy i pastele

Zabawka dla kotów w formie wieży z kuleczkami jest fajna. Koty spędzają przy niej trochę czasu. Szybko pojęły jak się tym trzeba bawić. Najbardziej zainteresowane są kocurki Józek, Morus i nawet Mruczek mój senior. Ten ostatni tak się tym podnieca, że aż różne głosy wydaje. Podchodzi tez Maja i Filuś. Za jakiś czas może im kupie jeszcze takiego węża, który na podobnej zasadzie działa. 

Niestety u mnie spokoju nie ma, bo Krzysiek ma pewna pracę do końca czerwca tylko. Firma przegrała kolejny przetarg. Co dalej nie wiadomo. Ciężki ten rok dla nas i niespokojny. Miałam plany, a większość może nie wypalić. Gdyby pracę stracił to jedynie kuchnie zrobię, a reszta będzie musiała poczekać. Tylko jak długo? Może jednak coś się uda, bo chyba dostane prace na kolejnym portalu. Tym razem to wstawianie przepisów kulinarnych. Praca nie jest rewelacyjnie płatna ale prosta. Do pracy jestem chętna ale nie wiem jeszcze ile tekstów mogę pisać.

Coraz bardziej zaczynam pastele olejne cenić i lubić. Namalowałam może z 10 obrazków do tej pory ale nie przestanę. Kupiłam kolejne podobrazia. Kupiłam też pastele na sztuki. Na razie z tych niezbyt drogich ale przymierzam się do tych luksusowych, bo kolory cudne. Fajnie mi się nimi maluje kwiaty. Wszystko rozcieram terpentyną. Technika jest ciekawa ale nie da się wszystkiego malować, bo nie wyjdą szczegóły. Przy rozcieranym pastelu kreska jest gruba raczej.








Ty
nie powiem nikomu
o naszych porankach i popołudniach
to tajemnica
tulę w dłoniach
chwile pomalowane rozkoszą
niecierpliwość warg
gorąco oddechu
dotknij mnie jeszcze raz
wpisz w ciało zamierający krzyk
ukołysz
zanim odjedziesz kolejny raz
a tęsknota potarga duszę

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Zimno w domu

Wczoraj Krzysiek rozpalił w piecu bardzo późno, bo ja spałam do 16, a on twierdzi, ze mu ciepło. Rozpalił drewnem bez węgla i gdy wstałam było okropnie zimno. Nie wiem czemu ale temperatura wyżej niż 18 stopni nie chciała podskoczyć. W piecu aż buzowało. Dopiero gdy dołożył węgla temperatura wzrosła. U mnie chyba samym drewnem o tej porze roku palić się nie da. Jak inni palą tylko drewnem nie wiem. Teraz się boje co będzie gdy wprowadzą zakaz palenia węglem. Na gaz mnie nie będzie stać i pozostanie tylko drewno. Będę chyba marzła albo trzeba będzie zrobić remont i postawić w pokoju dziennym ścianę, żeby oddzielić aneks biblioteczny. Pokój będzie mniejszy to i łatwiej go będzie ogrzać przecież. Remont pokoju dziennego planuje dopiero za dwa lata. Myślę by wtedy od razu piec kaflowy, a konkretnie z cegły ze ścianówką postawić. Ścianówka nie będzie duża, bo niecałe 2 m2 tylko. Będzie grzać sypialnię. Myślałam o kominku z kasetą ale mnie te nowoczesne mechanizmy przerażają, bo są nietrwałe i ciągle trzeba coś przy nich robić. Piec jest solidny. Raz postawiony wytrzymuje lata i o to chodzi.:) Remont w domu to armagedon.


Dziś po południu musze pilnie do miasta jechać. Będę się spieszyć, bo ciemno i wszystkiego chyba nie załatwię. To wszystko to nici do haftu. Kusi mnie wziąć się za to. Na razie pracuje pilnie i zarabiam zawzięcie na szafki do kuchni W weekend udało mi się na jedną dolną zarobić ale miałam tez zlecenia na horoskop i wróżby na pół roku.:) Dziś wieczorem pracy ciąg dalszy. Będę też malować... Następny pomysł to będą chyba znowu anioły na desce....




sobota, 13 stycznia 2018

Pilne do zrobienia i zakupy...

Prace w domu posuwają się do przodu. W czwartek przyjechało drewno. Tym razem to buczyna, kubik. Jest już pocięta na klocki pasujące do pieca. Fajnie się nią pali, wiem bo już miałam. Krzysiek zniósł ją do komórki w sobotę. Trochę się martwiłam czy nóg nie dostanie ale nie. W piątek zostało wypompowane szambo. Krótko tym razem wytrzymało, bo od lata. Trzeba będzie chyba pomyśleć o drugim. Koszty pompowania nie są wprawdzie duże ale trzeba wjeżdżać na prywatną drogę sąsiada i pytać go o zgodę. W poniedziałek lub we wtorek znajomy ma przyjść zrobić mi zawór w piwnicy. Koło 20 I przyjedzie węgiel i to już będzie wszystko na tą chwilę. Mogę czekać na mrozy. Oby nie siarczyste, bo trzeba będzie wtedy kupić otulinę na rury od wody. Kupuję od kilku lat i nie mogę kupić. Nie bardzo mam gdzie. Wyprawa do sklepu mi się nie uśmiecha.

Ostatnio buszowałam po blogach sprzedażowych i po raz kolejny stwierdziłam, że są tam cudne rzeczy po parę groszy. Tym razem natknęłam się na piękny duży bieżnik haftowany za 6 zł. Była też haftowana zazdrostka i piękne lambrekiny. Część kupię, a chętnie bym kupiła więcej, ale nie mam w tej chwili gdzie tego typu rzeczy ani ekspnować ani przetrzymywać. Na razie wybrałam to. Wszystko jest haftowane...





Dziś mam sporo pracy, bo pracodawca przysłał mi teksty na weekend. To nie problem oczywiście. Chętnie napiszę. Na razie mam pieniądze na trzy szafki kuchenne dolne. Jeszcze na dwie musze zarobić. :) Powinno się w tym miesiącu udać.
Po południu będę malować pastelami olejnymi na płótnie. Myślę  kwiatach. Obrazek będzie na bazarki kocie. Tym razem to chyba akcja dla tych bezdomnych. Okropnie mi ich żal... Zwłaszcza tych, które kiedyś domy miały. Cierpienie tych jest zwielokrotnione. Trafić z kanapy na mróz. Nawet sobie tego wyobrazić nie mogę.:(

a na koniec pastele olejne



czwartek, 11 stycznia 2018

Rozważania o pieniądzach, ogrodzie itd...

Pracy, a konkretnie pisania mam ostatnio sporo. Piszę średnio po cztery godziny dziennie. Kolejnych pracodawców na razie nie szukam. Tyle pracy mi wystarczy, bo jeszcze przecież wróżę. Pieniądze na szafki kuchenne się zarabiają i jak dobrze pójdzie to dolne szafki może na początku lutego kupię. Wszystko w zasadzie zależy od tego czy Krzysiek będzie dalej pracował. Oby... Jeśli chodzi o pieniądze to ja mam dość skromne wymagania. Nie szaleję z zarabianiem, bo chcę mieć czas na inne sprawy. Lubię pospać, poczytać, coś stworzyć. Nauczyłam się żyć oszczędnie i nie zazdroszczę nikomu kto ma więcej. Mam na jedzenie, opał, opłaty, koty, pasje i remonty. Nic mi więcej w tym momencie nie trzeba.

Praca Krzyśkowi odpowiada. Twierdzi, że jest nawet lepsza niż sprzątanie. Idzie znowu w poniedziałek. W tym miesiącu wypada mu jeszcze 10 nocek. Praca jest odpowiedzialna i może być nawet niebezpieczna. Ma legitymować podejrzane osoby, a nawet zatrzymać i wezwać policję. Boję się o niego, bo on bojowy nie jest.

Powoli zastanawiam się nad ogrodem. Chciałabym mieć wszystko w doniczkach. Zależy mi głownie na pomidorach, papryce, cukinii, sałacie i ogórkach. Krzysiek o doniczkach nie chce słyszeć. Problem jest też z ziemią, bo u mnie jest strasznie licha- piaszczysta, a samochodu brak by lepszą przywieźć. Może pokombinuję z taksówką jak się uda...Jeśli nie, warzywnika chyba nie będzie. Warzywnik w gruncie mi zdecydowanie nie wyszedł. Miałam trzy lata i tylko chwasty rosły dobrze, a to co wyrosło albo bujało albo zostało zjedzone przez ślimaki, których u mnie jest masa. Zwalczać chemicznie ich nie zamierzam. Nie chcę też za dużo czasu spędzać w ogrodzie, bo za tym nie przepadam. Szczególnie nie cierpię plewić. No i na tego typu zajęcia nie mam też zbyt wiele czasu...:) Może tez być kłopot z podlewaniem. W doniczkach ziemia schnie szybko, a Krzysiek będzie wieczorami w pracy. Musiałabym sama podlewać:(

Taki drapak chcę kupić i nie wiem czy warto...








sobota, 23 grudnia 2017

sobota

U mnie już święta widać. Gorączka przedświąteczna osiągnęła apogeum. Dużo potraw przygotowane. Dziś mam do zrobienia tylko rybę w warzywach dla siebie według mojego przepisu. Wychodzi coś jak ryba po grecku. Nie daje jednak wina i nie zapiekam. Duszę warzywa i umieszczam w nich upieczona rybę. Później wszystko wstawiam do lodówki. Po południu mam też do upieczenia pasztet dla mnie. Długo nie mogłam się zdecydować, który mam zrobić i w końcu wybrałam pasztet z granulatu sojowego. Jeszcze go nie robiłam i ciekawa jestem co za licho wyjdzie :). Dziś chce tez zrobić śledzie po chłopsku. Też jeszcze nie robiłam. Wczoraj zrobiłam śledzie aż trzy rodzaje. Jedne z listkiem i zielem angielskim według przepisu od Sebastiana, drugie ziołowe w zalewie octowo-olejowej i trzecie z rodzynkami i koncentratem czyli chyba po sułtańsku. Te bardzo lubi Krzysiek.
Sebastian dziś ma masę roboty. Ma zrobić sałatkę jarzynową, a robi pyszną. Ma tez odkurzyć mieszkanie, a ja mam umyć podłogi. Krzysiek idzie do pracy.
Jutro czeka mnie galop od rana i nikt raczej nie pomoże, bo w czym?
Cały czas pracuje zawodowo wieczorami. Wróżb za dużo nie ma ale teksty do nowej firmy trzeba napisać. Trzeba zarabiać, bo plany mam:) Marzę o kuchni. Miałam zamiar na nowe meble pożyczyć pieniądze ale teraz gdy Krzyśka praca pewna nie jest pożyczać nie będę. Będę kupować po trochu szafki i skręcać w pustym mieszkaniu. Gdy kupię wszystkie zrobię remont i wymienię. Tak będzie bezpieczniej. Nie mam zamiaru zarżnąć się pożyczką. Kuchnia tania nie będzie, bo wybrałam drewnianą. Ma być na lata. Dość mam mebli, które po paru sezonach nadają się do wyrzucenia tak jak mój segment z pokoju dziennego.

Ostatnio mam problem z oczkiem Pikusia, bo podrapał go Filuś gdy chciał się wcisnąć koło niego na spanko. Niby nic mu się nie stało, bo urazu nie widać ale oczko łzawi i on je mruży. Weterynarz dał krople. Zobaczymy czy pomogą.

czwartek, 30 listopada 2017

Piątek

Szukam pracy dodatkowej. Chcę pisać teksty albo opowiadania. Przydałoby się choć 400 zł miesięcznie więcej zarobić. Meble do domu kupiłabym szybciej. Rzecz w tym, że ja już tekstów na tematy, które mi nie leżą nie piszę. Nie pisze też bardzo tanich. Chcę zarobić ale nie za wszelką cenę. Praca mi musi sprawić przyjemność albo chociaż nie dokuczyć. W najbliższym czasie aura planet mi będzie sprzyjać. Dobrze ustawiony jest jowisz, a pod koniec grudnia będzie saturn. To powinno pomóc i może coś znajdę. Powinnam być dobrej myśli i chyba jestem. Wysyłam propozycje i uczę się cierpliwie czekać. Na wszystko przyjdzie czas...:) Ważne, że wierzę w siebie i swoje szczęście...

Dieta wegetariańska mi służy. Psychicznie lepiej się czuję i fizycznie też. Skończyły się zaparcia, nabieranie wody. Chyba schudłam kilogram. Oby tak dalej. Jem bardzo smaczne potrawy i mięsa mi wcale nie żal. Czasem mi tylko zimo. Ubieram się więc w swetry, poncha. Ostatnio kupiłam termofor. Jestem dobrej myśli. Ciekawe jak to z zimnem będzie dziś. Mam jechać na pocztę i pojadę w kurtce jesiennej, a śnieg leży i lekki mrozik trzyma.

Ostatnio sporo czytam i uczę się. To nauka ezoteryki- dwupunktu i hoopnopono. Pomaga mi to... Myślę bardziej pozytywnie i kręgosłup mnie mniej boli...