Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nalewka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nalewka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 czerwca 2018

stres i roślinne bogactwo...

Ostatnio Józek uciekł przez okno na dwór. Krzysiek wychodził szukać i nie znalazł. Groziłam rozwodem, bo przez niego uciekł. Na szczęście otworzyłam okno, zaczęłam wołać i odezwał się w krzakach w ogrodzie. Strasznie się zdenerwowałam, bo Krzysiek zupełnie nie myśli. Szukał u sąsiadów i na ulicy zamiast koło domu. Gdyby kocurek zaginął to by była tragedia, bo jest chory. Musi być na specjalnej karmie i na dworze by nie przetrwał. Poza tym niebezpieczna ulica obok. Okazał się jednak mądry i od domu się nie oddalił. Pozwolił się też złapać bez problemu. Tym razem na nerwach i strachu się skończyło. Oby następnego razu nie było.




W tym roku nastawiam się na nalewki. Na razie zrobiłam z bzu czarnego, z sosny, orzechów, oregano, wiśni. Będzie jeszcze z estragonu i kilka owocowych. Nie udało mi się zrobić soków z bzu czarnego, bo był remont. Lubię tez miód z mniszka i soki z mniszka, ale w tym roku u mnie mniszka nie było. Mam tez zamiar zrobić trochę maceratów olejowych. Myślę by zrobić  z pokrzywy i estragonu.  Mogłabym później z nimi poeksperymentować i coś z nich zrobić np. kremy lub balsamy czy np. mydła. Jeszcze jednak głębiej w temat nie weszłam i nie główkowałam specjalnie na ten temat. Na razie chcę zebrać to co jest w ogrodzie i zabezpieczyć. Wkrótce będzie dziurawiec i nagietek. Później przytulia i łopian. Olej z korzenia łopianu jest dobry na zmarszczki i wypryski. Kusi mnie zrobić płyn do higieny intymnej z wyciągiem z kory dębu. Już mam przepis...:) Znalazłam w internecie i przerobiłam.

We wtorek przyjeżdża do mnie gość. 

czwartek, 22 czerwca 2017

czwartek

Sezon na nalewki się zaczął. Jakiś czas temu zrobiłam kilka porcji z bzu czarnego, a w tym tygodniu zrobię z truskawek. Moich truskawek, bo zaczęły właśnie dojrzewać. Miały być wczesne ale co tam. Grunt, że są. Później jeszcze zrobię z czereśni, brzoskwiń, jabłek, gruszek i śliwek. Zimą je piję na rozgrzewkę to zapas musi być spory.
Będę też w tym roku robić przetwory. Pewnie fasolkę szparagową i sosy. Może też chutney ale niezbyt dużo, bo wszystko ze spiżarni jeszcze nie jest wyjedzone... Nie wiem czemu ale coś ostatnio mniej przetworów mi schodzi. Jem mniej zwłaszcza dżemów i sałatek. Nie robię też ostatnio kompotów i soków. Może dlatego, że nie mam prawie wcale własnych owoców. Moje drzewka jeszcze małe, a truskawek na tyle, żeby z nich przetwory robić nie ma.

Kilka dni byłam na diecie dr Dąbrowskiej. Dobrze znosiłam do wczoraj. Wczoraj miałam kryzys. Dopadł mnie ponury nastrój wręcz depresyjny i poczucie krzywdy, że nie mogę jeść tego co lubię. Marzyłam o mięsie czy choćby węglowodanach. Warzywa bez dodatków nie mają dla mnie smaku. Wieczorem zasłabłam. Nie mogłam się ruszyć i byłam bliska omdlenia. Nieźle się wystraszyłam. Mama zrobiła mi zabieg bioterapii i troszkę przeszło ale tylko troszkę. Zdecydowałam, że dietę przerwę. Szkoda. Teraz myślę o diecie Kwaśniewskiego.
A na koniec ostatnie kartki i zmykam do pracy... Muszę skończyć opowiadanie i dalej przenosić biblioteki na nowy laptop...







środa, 19 sierpnia 2015

Nowe pomysły, praca i głodzone koty...

Dwa dni temu pomyślałam sobie, żeby robić talerze, bombki, zawieszki, kasetki i magnesy z indywidualnym zdjęciem osoby, która wyrób zamawia. Od razu córka koleżanki zamówiła bombkę w kształcie serca dla chłopaka. Dziś jadę wydrukować zdjęcia. Ma być niekolorowe. Chciała czarno - białe, ale zaproponowałam jej, żeby było typu sepia i się zgodziła. Powinno wyjść ładnie. Od razu wydrukuję też zdjęcia jesienne i kilka w typie rysowanych ołówkiem. Też mi się takie podobają i chcę je gdzieś umieścić. Na razie czekam na pieniądze, bo muszę kupić przedmioty do zdobienia. 
Po południu będę robić nalewkę z brzoskwiń i drugą ze śliwek. Mam zrobić jeszcze z jabłek i z gruszek. Gruszki chyba będę musiała kupić, bo na moich ucztowały szpaki i niewiele zostało. 
Po powrocie z miasta muszę tez trochę popracować czyli popisać na forum, bo wczoraj się okazało, że jeszcze przez tydzień mam tam pracę. Powinnam też napisać jakieś opowiadanie, ale weny brak. Przedmioty do zdobienia prawie wszystkie mi wyszły więc decu dziś nie będzie. Może za to kartki zrobię.
Wczoraj usłyszałam od koleżanki, ze nastała nowa moda u niej na wsi na niekarmienie kotów. Ponoć maja się same pożywić tym co upolują. Do dziś jestem w szoku. W życiu czegoś takiego nie słyszałam, a z wsią przecież miałam kontakt. W Kamesznicy np. 30 lat temu koty dostawały mleko i resztki z obiadu, ale głodne w większości nie chodziły. U mnie też jeszcze ciemnota panuje i nie wszyscy np. koty sterylizują. No ale tu chodzi o pieniądze. Sterylizacje są kosztowne i nie każdego stać, ale żeby jeść nie dawać. Odechciało mi się wsi. Nie chciałabym mieć kontaktu z tego typu ludźmi. Dla mnie to znęcanie się nad zwierzętami jest nic innego.
A na koniec ostatnie wytworki. Trochę tego jest...









 
 

czwartek, 30 kwietnia 2015

Sok i nalewka z kwiatów forsycji, wspomnienia i dzicy lokatorzy oraz goście...

Pracujemy pilnie. Krzysiek był w domu więc go wykorzystałam do zerwania kwiatów forsycji, bo najwyższy czas na to by je przerobić. Kwiaty mają wiele zastosowań medycznych. I tak między innymi obniżają poziom glukozy we krwi, działaja uspokajajaco, rozkurczająco, przeciwzapalnie i przeciwalergicznie. Mają też zastosowanie w kosmetyce, bo opóźniają procesy starzenia. U mnie w tym roku kilka razy była robiona herbatka. Dodawałam też kwiatów do omletów i zapiekanek. Trzeba z tym uważać, bo kwiaty są gorzkawe. Dziś będzie zrobiona nalewka i sok, który mimo jego nierewelacyjnego zapachu używam do kawy. Trochę kwiatów też wysuszyłam. Schną bardzo szybko i zachowują kolor. Kwiaty forsycji należy suszyć w ciemności. Ja wykorzystuję w tym celu maszynkę do suszenia grzybów. Później zsypuję je do kopert i trzymam w pokoju nad piecem obok woreczka z suszonymi grzybami. Może to nie wygląda elegancko, ale jest za to klimatycznie i praktyczne, a to dla mnie najważniejsze...

Nalewka

10 dkg świeżych kwiatów forsycji
0,5 litra wódki
Zalać kwiaty i macerować przez 14 dni. Wstrząsać co 3 dni. Odcedzić. Zażywać 2 razy dziennie po 10 ml.

Sok

10 dkg kwiatów odłożyć na gazętę na 2 godziny, bo mieszkańcy zdążyli się ewakuować, zalać 1 literem wody, zagotować i odstawić na 12 godzin. Po czym odcedzić, dosypać kilogram cukru i gotowac 40 minut. Zlać do słoików, zamknąć. Nie pasteryzować. Można używać do słodzenia napoi zamiast cukru.





Wczoraj był brat Krzyśka. Wreszcie się zlitował i naprawił nam bojler. Byłam bez bojlera 6 dni. Myłam się w misce, chlapiąc przy tym niemiłosiernie i marzyłam o kąpieli. Wodę do mycia i mycia garów grzałam na kuchence w wielkim garze. Chciałam prymitywnych warunków pachnących zapadłą wsią z lat 80 ubiegłego wieku to je miałam. Los bywa czasem przewrotny.
Swoją drogą pamiętam czasy, gdy rodzice kupili dom w Kamesznicy. To były właśnie lata 80. Dom składał się z jednej dużej izby, małego pomieszczenia i dużej sieni. Oczywiście łazienki nie było. Nie było nawet wody. Nosiło się ją ze studni u sąsiadów i była na wagę złota. Do mycia służyła miska, a do kąpieli wanienka. Kąpać można się było też w potoku, który przez działkę płynął. Ubikacja była na dworze. Na początku ciężko mi było przyzwyczaić się do takich warunków. Zwłaszcza ciężko było wychodzić zimą i wieczorem do ubikacji. Nie było też codziennej kąpieli. Często wspominam deszcz stukający o powałę wygódki, zapach róży posadzonej obok i gniazdo os nad drzwiami. Osy bytowały przez kilka lat nie niepokojone, nie czyniąc nikomu krzywdy. Rodzice dopiero po dwóch latach rozbudowali dom. Dobudowali 3 pokoje i zrobili łazienkę. Wyszła piękna, niezwykle klimatyczna - z oknem, koronkową firanką, masą naturalnego kamienia, drewna i białymi ścianami. Dobrze sobie czasem tamte dni przypomnieć...Im jestem starsza tym częściej wracam do tamtych czasów smakując każdą chwilę.
A na koniec o dzikich lokatorach i gościach mojego ogrodu i podwórka. Przede wszystkim jest dużo żab i winniczków, czasem mignie jaszczurka. Są wilkie świerszcze i pasikoniki. Zdarzają się ważki i piękne motyle. Bywają chyba jeże, bo kora pod krzewami jest regularnie rozgrzebywana. Żmiji w tym roku jeszcze mama nie widziała, ale bytowała przez kilka lat pod schodami. Jest pewnie sporo myszy. Są i krety co widać po licznych kopcach. Gniazdują wróble i sikorki. Przylatują bażanty, cukrówki, sójki, kosy i czasem dzięcioły. Niekiedy nad domem krąży jastrząb. Czasem słychać sowę i mignie nietoperz. Przychodziły i sarny. Widziałam też lisa. Kiedyś przybiegała wiewiórka. Zawsze marzyłam, żeby mieszkać w takim miejscu gdzie w pobliżu domu kręcą się wilki. Fascynują mnie te zwierzęta...Chciałabym usłyszeć ich wycie. Cóż pewnie nie w tym życiu...Na razie cieszę się z tego co jest dla mnie dostępne...









poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zakupy, ziele, energia drzew i naturalne środki przeciwbólowe...


Dziś mój pan był na zakupach i jak zwykle zaszalał, bo przyniósł trzy pełne reklamówki plus żwirek plus zgrzewkę napoi. Nie mam pojęcia jak on sobie z taką ilością paczek poradził bez samochodu. Tak jest zawsze, gdy na zakupy jedzie do miasta. Niby się denerwuje, niby narzeka, a faktycznie uwielbia robić zakupy. Kupuję mi wszystko co zamówię i spiszę na kartce, a oprócz tego inne rzeczy, które mu wpadną w ręce. Wszystko jednak kupuje z głową i choć wydaje sporo pieniędzy to ja i tak jestem zadowolona, że nie muszę zakupów sama robić. Dziś kupił mi dodatkowo soki i owoce. Nie chciałam mu już przypominać, że jestem na diecie i oczywiście zjadłam i brzoskwinię i banana. Po południu zjem jeszcze lody i tym samym dzień ścisłej diety będzie jutro...

Po południu miałam przejść się po okolicy i poszukać ziela do okadzeń i ziół na Matki Boskiej Zielnej, bo moje podwórko było przedwczoraj skoszone i wszystkie zioła przepadły. Mam tylko kilka gałązek dziurawca i nagietek. Niestety z wycieczki chyba nici, bo się solidnie rozpadało. Szkoda. Miałam iść w miejsce gdzie rosną sosny i brzozy. Miałam zamiar przytulić się do drzew, porozmawiać z nimi i poprosić je o energię. Drzewa spełniają tego typu prośby i chętnie swojej energii użyczają. Brzoza wycisza i przynosi dobry nastrój. Łagodzi też urazy psychiczne i ułatwia kontakt z wyższą jaźnią. Pomaga także zrównoważyć pierwiastek męski i kobiecy. Natomiast sosna dodaje energii i pomaga zakreślić psychiczne granice...

Wieczorem będę robić nalewkę z gruszek.

3/4 słoika litrowego pokrojonych gruszek zalać 1/2 litra wódki i zasypać cukrem. Dodać cynamon, goździki, anyż i cukier waniliowy. Odstawić pod szczelnym przykryciem/muchy/ na 3 tygodnie. Codziennie mieszać. Później przecedzić, zlać i odstawić na kilka miesięcy.

A na koniec wyszperany w internecie zestaw naturalnych środków przeciwbólowych...



sobota, 12 lipca 2014

Ogrodowe rozważania, ziele i nalewka...


Od kilku dni wszystko u mnie nabrało tempa. Ogród prawie wyplewiony, a wczoraj Krzysiek wbił pierwsze szpadle na podwórku w miejscu, gdzie będą rosły warzywa i to już w tym roku. Kalarepka, kapusta pekińska i sałata wysiane to i miejsce na nie musi się znaleźć. Krzysiek oczywiście narzeka, bo robić mu się nie chce, ale jakoś się zmobilizował, gdy postraszyłam, że poproszę sąsiada. Woli sam zrobić niż zapłacić i dobrze. W przyszłym tygodniu powinien nowy odcinek warzywnika powstać. Tak, że wprowadzanie wiejskości w moje życie przebiega pomyślnie. Teraz jeszcze tylko kury i będę zadowolona. Tak po cichu marzyłam i o kozie, ale z tego raczej nic nie wyjdzie, bo pastwiska ogrodzonego nie mam...
Dziś byłam długo na dworze tak, że nie tylko wyplewiłam 2 grządki, ale i zebrałam trochę ziela czyli bylicę, pokrzywę, krwawnik. Zielem tym, gdy trzeba okadzam mieszkanie. I tak bylica jest niezastąpiona do oczyszczania zarówno mieszkań jak i aury z wszelkich brudów energetycznych typu uroki, klątwy itp. Pokrzywy używam do ochrony i egzorcyzmów. Czasem do okadzania przy uzdrawianiu. Krwawnik to również egzorcyzmy i dodatkowo miłość. Na zerwanie czeka ostrokrzew/szczęście/,łopian/ochrona i uzdrawianie/, chmiel/uzdrawianie/, dziewanna/miłość, ochrona, wróżenie, egzorcyzmy/, fasola/pojednanie, miłość, ochrona, egzorcyzmy/, może piwonia, konwalia i heliotrop. Zwłaszcza heliotrop mnie kusi, bo przywołuje bogactwo. Powinnam też poszukać dziurawca, bo wprawdzie działa podobnie do dziewanny, ale go bardzo lubię...



Po południu zlałam nalewkę z czereśni i przygotowałam ogórki. Mam nadzieję, że szybko się ukiszą, bo jestem ponownie na diecie i nimi oszukuję głód...

Nalewka z czereśni.

3/4 słoika litrowego wydrylowanych czereśni zalać 1/2 litra wódki i dosypać tyle cukru ile się zmieści. Można dodać cukier waniliowy, goździki i cynamon. Przykryć i odstawić na 2 tygodnie. Po tym czasie zlać, przecedzić i odstawić na kilka miesięcy.




Zmykam na godzinę, dwie do pracy tym razem umysłowej/teksty, psychotesty, horoskop/a później laba... Jutro mam zamiar odpocząć. No chyba, że Krzysiek nie zauważy to wysieję partię fasoli...

poniedziałek, 26 maja 2014

To i owo, bułki i leniwy mąż...

No i nowy tydzień się zaczął. Czas się zabrać za pracę, a że pogoda odpowiednia to praca będzie głównie na dworze. Będzie plewienie pod pomidory i pod zioła. Będzie wsadzanie ziół z doniczek do gruntu. Czas też zabrać się za przerabianie koniczyny, bzu czarnego i pędów świerka. Z koniczyny chcę zrobić syrop. Będzie jak znalazł zimą do kawy. Czarny bez i z moich potężnych krzaków i z krzaka koleżanki pójdzie na kilka butelek nalewek i syropy. Świerk przeznaczę na nalewkę. Jest podobna w smaku do tej z pędów sosny. Ma również podobne działanie. Krzysiek też nie będzie leżał na urlopie, bo czeka go koszenie. Lubię ostatnio wyjść na dwór i trochę podziałać. Cieszy mnie słońce i lekki wiatr. Zachwycają mnie rośliny nie tylko kwiaty czy zioła, ale i bujnie rosnące warzywa i nawet ziele nazywane chwastami. Radość mi sprawia śpiew ptaków. Czas chyba pomyśleć o jakimś kącie wypoczynkowym na podwórku. Przydałaby się wygodna ławka albo kanapa bujana. Może...

Wczoraj było pieczenie kiełbasek na patykach, a przy okazji Krzysiek wydobył z czeluści garażu naszą beczkę do wędzenia. beczka jest nowiutka i jeszcze nie wypróbowana. Ciekawa jestem jak się w niej wędliny będą wędzić i czy sobie z tą wędzarnią poradzę. Kiedyś wędziłam boczki i schaby, ale w wędzarni murowano- drewnianej. Wszystko się wtedy udało i miałam niezłą frajdę. Teraz pewna nie jestem, bo to w końcu tylko urządzenie zastępcze, a nie wędzarnia z prawdziwego zdarzenia. 
Wczoraj piekłam też bułki z ziołami i otrębami. Wyszły rewelacyjne jak nigdy, bo dodałam trochę świeżego rozmarynu. Następne będą z cząbrem i tymiankiem...Kusi mnie chleb razowy, ale nie mogę nigdzie mąki dostać...



A na koniec Mruczek i Megusia na kolanach mojego męża, który zamiast się zabrać za pożyteczną robotę typu np. koszenie ma obsesje na punkcie krzyżówek i czytania. Krzyczę i gderam, ale bez skutku, bo i tak robi swoje...



piątek, 2 maja 2014

Aktywność, zioła i robótki...



Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity, choć nie wszystko udało mi się dokonać. Z powodu pogody nie udało mi się mianowicie zebrać przytuli, która w tym roku wysypała mi się w obejściu. Jest jej naprawdę dużo i mam zamiar ją wykorzystać. Zrobię nalewkę, a oprócz tego trochę też ususzę. Przytulia to cenne ziele jednak trochę w obecnych czasach zapomniane. Pomaga na wiele schorzeń. Kiedyś stosowano ją także na guzy nowotworowe. Mnie się przyda w celu oczyszczenia nerek, trzustki, wątroby i śledziony oraz na czyraki i guzki tarczycy do których mam skłonność. Uważa się również, że likwiduje wole. Mam też zamiar wykorzystać pokrzywę, chmiel i gwiazdnicę. Dziś nastawiłam 2 porcje nalewki z pączków sosny oraz syrop. Zrobiłam też porcję ,,lekarstwa" na kurzajki z glistnika. Glistnik obrodził w tym roku nad podziw. Nie mam jednak odwagi używać go wewnętrznie, choć działa bardzo efektywnie. Będzie też sporo koniczyny i oczywiście czarnego bzu. Pojawił się również bodziszek. Za to wysiany dziurawiec się nie pokazał...
Po południu byłam w ogrodzie i wreszcie wyplewiłam tu i ówdzie. Wyłożyłam też słomę na grządki z kabaczkami, dynią, poziomkami i truskawkami. Chwastów będzie mniej, a owoce nie będą się brudzić i gnić. Zobaczymy jak to się sprawdzi. 
Jutro też pewnie popracuję mimo święta jak pogoda dopisze. Dziś już prawie jestem wolna, bo zostało mi jeszcze tylko napisanie kilku tekstów na portale bankowe tak, że popracuję z godzinkę, a później fajrant do samej dwunastej o której pewnie pójdę spać...Podziałam robótkowo...





czwartek, 30 maja 2013

Kolejna nalewka, codzienność, pokusy i przelewanie wosku



Pogoda ostatnio u mnie jest  taka jak lubię czyli przelotny deszcz, czasem lekka burza, ciepło i w dzień i w nocy ale brak zabójczo przypiekającego słońca. I wszystko byłoby cudowanie gdyby nie problem ze zbiorem ziół bo ta czynność bardzo deszczu nie lubi. A koniczyna przepięknie zakwitła i prosiła się o zerwanie. Chodziłam koło niej i chodziłam aż dopiero wczoraj po południu udało mi się zerwać po kilkugodzinnej suszy. I dziś zrobiłam wreszcie pierwszą porcję nalewki. Druga za kilka dni jak więcej kwiatów rozkwitnie. Przepis jest prosty. Litrowy słoik wypełnić kwiatami koniczyny i zalać 1/2 litra wódki. Zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 4 tygodnie. Codziennie mieszać. Po tym czasie odsączyć i trzymać w ciemnym miejscu. Pić 2 razy dziennie po 30 kropli przez około pół roku. Działa wzmacniająco, poprawia przemianę materii, oczyszcza organizm z toksyn, leczy nerki i obniża poziom cholesterolu.

Na obiad miałam  zupę kalafiorową z pieczarkami

mały kalafior
4 duże ziemniaki
6 sporych pieczarek
2 kostki bulionowe z grzybów
pieprz
śmietana
mąka 

Pieczarki i kalafiora pokroić, zalać wodą, dodać pokrojone w kostkę ziemniaki, pieprz i kostki bulionowe, ugotować, zaprawić mąką rozmieszaną w wodzie i śmietaną. Można dodać zółtko.


Po południu spałam prawie 2 godziny i wstałam kompletnie połamana bo sześć rozłożonych kotów, pies i mąż na wersalce to stanowczo za dużo dobrego na raz...
Teraz mam zamiar poczytać trochę a później pomedytować z aniołami...Może jeszcze zrobię zakupy...Kusi mnie parę rzeczy i pewnie niektóre kupię...ale po kolei...




 A późnym wieczorem jestem umówiona na zabieg przelewania wosku z tym, że na odległość. Zabieg ten jest stosowany od wieków przez wiejskie szeptunki i jest bardzo skuteczny ale rewelacyjnie działa  gdy wykonuje się go bezpośrednio nad czakrą korony. Wtedy często pomaga natychmiast na depresję, lęki także u dzieci, nerwice czy klątwy. Wykonywany na odległość już nie zawsze jest tak skuteczny. Czasami trzeba go powtarzać a bywa i tak że całkowite uwolnienie przynosi dopiero inny zabieg np. wahadłem. W tym przypadku zabieg bezpośredni nie jest raczej możliwy bo kobieta mieszka dość daleko a dojechać nie bardzo może. Proponowałam reiki nie zgodziła się, na wahadło też nie ani na rytuał magiczny. Uparła się na wosk bo już kiedyś miała taki zabieg i bardzo jej wtedy pomógł uporać się z problemami psychicznymi i lękami.  Zobaczymy...




poniedziałek, 20 maja 2013

Reiki,adopcje kotów i leki z mniszka



Zabrałam się ostatnio za pisanie skryptu  reiki bo jako mistrzyni reiki czuję, że powinnam taki skrypt przygotować tz. nie tylko napisać po swojemu tekst ale i zrobić swoje zdjęcia z układami rąk. Do tej pory wszystkie inicjowane przeze mnie osoby dostawały kopię tego skryptu, który sama dostałam od swojej mistrzyni. Niby taka praktyka to norma ale nie koniecznie bo niektórzy mistrzowie jednak swoje skrypty piszą. Zawarta w nich jest często nie tylko wiedza o reiki ale i umieszczona w dodatkach, wiedza o medytacjach, czakrach czy mudrach. Coś takiego właśnie chcę stworzyć dla wszystkich osób, które zdecydują się na inicjację u mnie. Tylko na inicjację bo obecnie typowych 2 dniowych kursów dla wielu uczestników nie przeprowadzam a sama inicjacja na odległość i samodzielna nauka ze skryptu to bardzo fajna sprawa a przy tym oszczędność i czasu i pieniędzy. Oczywiście po inicjacji jestem dostępna np.na skaypie i odpowiadam na wszystkie pytania. Przygotowanie skryptów trochę mi  czasu zajmie bo inicjuję do 1 i 2 stopnia a więc potrzebme mi są dwa odrębne skrypty. Dochodzą do tego jeszcze zdjęcia, które najlepiej by było zrobić na łóżku do masażu a ja go nie mam i nie planuję kupić. No i niezbędne są 2 osoby chętne do wzięcia udziału w sesji zdjęciowej w tym jedna do robienia zdjęć a drugą w charakterze modela. Myślałam o Krzyśku i Adrianie ale czy się zgodzą trudno przewidzieć...

Zauważyłam, że ostatnio adopcje kotów dorosłych i młodzieży prawie zupełnie ustały bo wszyscy chętni na przygarnięcie kota dopytują się o maluchy i to im młodsze tym lepiej. Nie bardzo rozumiem takie podejście i zupełnie go nie popieram bo maluszki są wprawdzie urocze ale nie nadają się do każdego domu i nie do każdego opiekuna pasują bo np. ludzie starsi i schorowani mogą sobie z młodym energicznym i często wręcz psotnym kociakiem po prostu nie radzić. Co innego dorosły kot. Przyzwyczajony już do zachowania się w domu, znający kuwetę, spokojny i zazwyczaj zrównoważony na codzień. On by był w takim przypadku najbardziej odpowiedni no ale niestety nie zawsze jest porządany. A dorosłe koty potrafią kochać i też potrafią być wspaniałe, bardzo przymilne, wdzięczne i urocze. Często też bardzo przywiązują się do nowego opiekuna. Przykładem  jest tu mój Józek, wzięty przeze mnie w wieku około trzech lat a więc dorosły już i ukształtowany a taki cudowny. Nie oddałabym go za żadne skarby i wcale mi nie przeszkadza, że to nie ja go wychowywałam od małego...Warto dorosłym a nawet starszym kotom dać szansę bo one też potrzebują domu, miłości i troski i potrafią się odwzięczyć i to jak...

Z kwiatów mniszka powstał miód i nalewka.

miód/6 słoiczków/

300 dużych kwiatów mlecza
1 kg cukru
11/2 litra wody
6 łyżki soku z cytryny

Kwiaty rozłożyć na papierze na 2 godziny aby owady zdążyły je opuścić. Następnie zalać wodą i gotować 15min. Odcedzić, dodać cukier i gotować co najmniej 30 minut. Sprawdzać na łyżce czy gęstnieje. Gdy gotowy rozlać do wyparzonych słoiczków, zamknąć. Nie pasteryzować.

Ma właściwości oczyszczające szczególnie wątrobę i woreczek żółciowy. Pomaga też na kaszel, gardło i zwiększa odporność. Zaleca się go przy miażdżycy, początkach cukrzycy, reumatyźmie, obniża  poziom cholesterolu.
Nie jest wskazany dla osób chorych na wrzody żołądka i nadkwaśność

nalewka

15 kwiatów mlecza
1/2 litra wódki
20 dkg cukru/niekoniecznie/

Kwiaty zalać wódką w słoiku, dodać cukier, zamknąć i odstawić na niecałe 2 tygodnie w ciemne, ciepłe miejsce. Mieszać. Przecedzić

Zalecana jest w żylakach nóg i odbytu, jako środek żółciopędny, lekko moczopędny, przeciwdziałający zaparciom, w nerwicach



dawkowanie- 3 x dziennie po 2 łyżki, profilaktycznie po 1 łyżce



środa, 15 maja 2013

Koty, podróże, Ryki,zioła, lista leków ziołowych i obraz...


Dziś o trzeciej w nocy Krzysiek znowu wyjechał do Oszczywilka  tym razem tylko na dwa dni. Pojechał jak zwykle ostatnio razem z bratem samochodem bo mają coś zrobić koło domu/chyba poprawić dachówki /i w obejściu. Chcą też odwiedzić groby bliskich i zajrzeć do krewnych, którzy mieszkają w okolicach Ryk. Bardzo nie lubię tych jego wyjazdów i zawsze martwię się zwłaszcza wtedy gdy jedzie samochdem. Darkowi się przeważnie śpieszy i lubi szybką jazdę choć  bezpieczną na pozór. A o wypadek nie trudno...Oszczywilk to całkiem przyjemna wieś na Lubelszczeżnie i kto wie może gdybym była młodsza rozbudowałabym dom i przeniosła się tam choć na kilka lat, żeby poznać urok prawdziwej wsi. Pewna jednak tak całkiem nie jestem bo dom stoi w centrum wsi, w pobliżu innych domów i odległości około 2 kilometrów od lasu co dla mnie jest nie do przyjęcia bo chodzić nie znoszę a w lesie czasem chcę jednak bywać. Lubię zwłaszcza wyprawy na grzyby jeśli jest co zbierać i na jagody a jednego i drugiego w okolicach Ryk ponoć nie brakuje. Trochę tylko trzeba uważać bo w lasach bytują dziki a podobno nawet widywany był ostatnio  basior...

Pogoda jest dzisiaj od samego rana bardzo ładna, słonecznie, choć nie upał i sucho. Pozbierałam więc wreszcie młodych pędów sosny na nalewkę bo czas już najwyższy. Zrobię w tym roku tylko 1/2 litra i może też trochę syropu takiego jak się robi dla dzieci bez alkoholu. Sosna rośnie u mnie pod domem od prawie 20 lat i darzy co roku tym co ma czyli pędami, igliwiem a czasem gałązkami przed Bożym Narodzeniem i stadkiem pomarańczowych rydzy pod wdzięcznie zwieszającymi się ku ziemi gałązkami. Jest w tej chwili sporym drzewkiem a pamiętam ją jeszcze tak maleńką i kruchą, gdy wyrwana leżała w lesie na ścieżce i krzyczała. Zlitowałam się, zabrałam do domu a mama posadziła ją pod płotem i podlewała aż wrosła w podłoże i zaczęła bujać...

Nalewka/zrywam tylko trochę pędów i nie co rok aby drzewka nie osłabić i zawsze mu dziękuję za dobro którym mnie obdarza/

1 litr pędów
1 kg cukru
1/2 litra wódki

Pędy zasypać cukrem i zalać wódką tak by były przykryte i odstawić na dwa tygodnie. Mieszać przynajmniej raz dziennie. Po tym czasie wszystko należy przecedzić i zasypać cukrem ponownie i odstawić na dalsze dwa tygodnie. Zlać sok i połączyć z alkoholem. Odstawić na pół roku.

Nalewkę stosuje się w nieżytach dróg oddechowych, bólach gardła, anginie, zapaleniu oskrzeli i jamy ustnej, w kaszlu, w zapaleniu dróg moczowych, zaburzeniach przemiany materii, osłabieniu, wyczerpaniu nerwowym a czasem nawet przy problemach z pęcherzykiem żółciowym. Norma to pół kieliszeczka 2-3 razy dziennie w okresie choroby...



Przy okazji nalewki przygotowałam listę,,leków'/a właściwie cudzysłów jest zbędny/', które mam zamiar pozyskać z podwórka i najbliższej okolicy w tym sezonie wiosenno-letnim. Wprawdzie u mnie w domu większe problemy ze zdrowiem, poza moim kręgosłupem, nikogo nie trapią  ale ziołowe specyfiki się zawsze przydają bo różnie może być a łykanie,,chemi" obojętne dla organizmu nie jest. Trochę tego się nazbierało. Zwłaszcza nalewek no ale skoro surowiec jest to trzeba go zużyć a nalewki przecież mogą trochę czasu postać...

nalewka z koniczyny np. na cholesterol
nalewka z kwiatów np. bzu czarnego na przeziębienie
nalewka z szyszek chmielu oczyszcza płuca i pomaga np. na bezsenność
nalewka z krwawnika np. na kłopoty sercowo-naczyniowe
nalewka z rumianku pospolitego do płukania gardła i na zabużenia trawienne ale nie tylko
nalewka z melisy np. na nerwy
nalewka z dzikiej róży np. na wzmocnienie
nalewka z mniszka np. na początki cukrzycy, miażdżycy i oczyszczenie organizmu
pokrzywa na kąpiele/reumatyzm/ i włosy lecz nie tylko
liście dębu na przetłuszczające się włosy itd.
liście paproci na kąpiele przy problemach z kośćmi itp.
glistnik na uporczywą kurzajkę
liście brzozy na kąpiele na reumatyzm w moim przypadku
igły sosny na kąpiele na reumatyzm jw.

Rozważam jeszcze nalewkę na pędach świerka i z orzechów. Nie uda mi się niestety zrobić w tym roku nalewki z mięty i preparatów z nagietka  bo zbyt mało roślinek wzeszło by je tak eksploatować...

Koty, koty wszędzie. Koty porzucone, zagubione i niczyje. Do tego istne zatrzęsienie  maluchów. Schroniska, fundacje i domy tymczasowe zakocone po brzegi. Maluchy zbyt wcześnie zabrane od matki, nieodporne jeszcze i słabe chorują zwłaszcza w dużych skupiskach kotów i masowo giną, cierpiąc przy tym męki. Na facebooku wciąż nowe informacje a maleńkich kociaczkach porzuconych w krzakach, na parkingach w piwnicach, na działkach i o dorosłych, domowych kotach błąkających się i bezradnych, często chorych czy rannych. Wszystkie potrzebują pilnej pomocy i domu, wszystkie cierpię, wszystkie są zagrożone. Ile z nich otrzyma pomoc? Ile przeżyje? Niestety nie tak wiele. A wokół kłębiący się tłum ludzi obojętnych na krzywdę i zajętych własnymi sprawami. Obojętnych a czasem wrogich. Czy tak trudno jest dostrzec coś więcej niż czubek własnego nosa, pochylić się nad szukającym pomocy biedactwem często garnącym się do człowieka? Nakarmić a może przygarnąć, dać dom tymczasowy a może stały? To wbrew pozorom nie takie trudne o ile  ma się serce, kawałek miejsca i szczere chęci. A jaka satysfakcja później, jaka przyjemność z cudnego zwierzaczka mruczącego na kolanach czy zwiniętego w kłębuszek w pobliżu...Ile miłości można otrzymać w zamian...Ile szczęścia i radości daje obcowanie ze wspaniałym stworzeniem dumnym i niezależnym ale jednocześnie bardzo przywiązanym i wdzięcznym...

A u mnie w domu zawiązał się następny związek koci tz.zawiązał się już jakiś czas temu ale co zaskakujące nadal trwa. Mianowicie Filuś, co było dla mnie dziwne, polubił bardzo wszystkie moje zeszłoroczne maluchy i przygarnął je pod swoje opiekuńcze skrzydła. Pozwolił im się przytulać, wylizywał je i ogrzewał swoim dość pokaźnym ciałem. Z czasem kocięta dorosły i Śnieżek z Suzą stopniowo usamodzielniły się i odsunęły. Wyjątkiem jest Czarnusia, która nadal Filusia uwielbia i chętnie towarzyszy mu w drzemkach. Czarnusia z okropnego gryzącego i fuczącego dzikuska o nieco wyłupiastych oczkach przeistoczyła się w piękną i bardzo miłą koteczkę, chętnie pokazującą brzuszek i uroczo mruczącą. Niestety domu nie znalazła i nie znajdzie bo zrezygnowałam z wydania jej gdy tylko  zorientowałam się, że  zdarza jej się czasem pomylić kuwetkę z fotelem. Wypadki popuszczania przytrafiają jej się bardzo rzadko ale jednak a to  mogło by spowodować bardzo przykre konsekwencje dla niej łącznie z wyrzuceniem jej na bruk...A ja staram się podchodzić do tego spokojnie, tragedii z potknięć nie robię i po prostu kapę z fotela częściej piorę...a kicia jest szczęśliwa i bezpieczna...




A na koniec obraz do którego mam duży sentyment bo jest moim pierwszym obrazem namalowanym według zasad vedic art w tym z zastosowaniem struktury tz. w tym przypadku przyklejeniem między innymi brokatu... Obraz jest abstrakcyjny, błyszczący i jak widać kolorowy... Wisi u mnie w pokoju dziennym w rejonie sławy bo dobrze jest umieszczać w tym sektorze czerwone akcenty...Miał przedstawiać mój nastrój w momencie jego tworzenia.


Miłego dnia...





poniedziałek, 1 października 2012

Przedpołudnie w kuchni

               Dzisiejszy dzień zaczął się niezbyt fajnie bo  zaspałam.Mój pan mnie oczywiście usiłował obudzić, próbował kilka razy i..dopiero po 11 mu się  udało ściągnąć mnie z łóżka.Nie mogłam wstać bo jestem śpiochem a wczoraj czytałam prawie do trzeciej.A potem kawa w biegu i praca w biegu,żebym wszystko co zaplanowałam na dziś zdążyła zrobić.A zaplanowałam na przedpołudnie sporo bo i zrobienie nalewki z jabłek i ,,lekarstwa''na jesienne osłabienie i brak odporności i posadzenie kupionych niedawno fioletowych morcinków. Czas mnie gonił bo dodatkowo musiałam jeszcze dziś wyjechać na pocztę /autobusem/ z wysyłką krzyżówek i dwóch horoskopów i oczywiście ugotować obiad i dla nas i dla zwierzaków. Postarałam się i zdążyłam. Zrobiłam wszystko co zaplanowałam i o 14 30 jadłam już obiad.Na obiad miałam dziś zupę z cukinii.Wyszła smaczna ,choć nie miałam tyle co potrzeba gałki muszkatołowej.

1/2 dużej cukinii lub kabaczka 
mała cebula 
1/2 puszki groszku konserwowego 
2 kostki bulionu warzywnego 
1 litr wody 
sól i pieprz 
gałka muszkatołowa 
2 łyżki śmietany 
olej 
2 łyżeczki mąki

         Cukinię i cebulę pokroić, poddusić na oleju, zalać wodą, dodać rosołki i gotować około 10 minut. Doprawić,
 zagęścić wodą z mąką , dodać śmietanę i odcedzony groszek. Podawać z grzankami , ziemniakami lub ryżem.


  
Nalewki robię stosunkowo od niedawna, gdyż do tej pory próbowałam tylko tych na spirytusie a więc za mocnych dla mnie Znalazłam jednak przepisy na nalewki słabsze, zrobiłam i rozsmakowałam się w nich. Teraz robię i lubię szczególnie te owocowe i słodkie. W sam raz na jesienno-zimowe chłody. W ciągu najbliższego czasu mam zamiar zrobić jeszcze nalewkę ze śliwek i z gruszek. Kusi mnie imbirówka ale obawiam się, że nawet na wódce może być za mocna.
               
                       Nalewka z jabłek

kilka jabłek
15 -20 dkg cukru
3 goździki
1/2 litra wódki
1/2 łyżeczki cynamonu
sok z 1 cytryny

          Przygotować 1 litrowy słoik z pokrywką, wlać wódkę i kroić jabłka bez skórki tyle by były przykryte alkoholem, dodać przyprawy. Zakręcić słoik i odstawić na 6 tygodni. Co jakiś czas mieszać.  Odcedzić , jabłka zasypać cukrem i odstawić na 2 tygodnie . Połączyć z alkoholem , przecedzić przez watę , zlać do butelek i najlepiej odstawić na 3 miesiące.







             A teraz przepis na doskonałe  ,,lekarstwo",winko,nalewkę sama nie wiem jak to nazwać ale jest to coś bardzo skutecznego na wszelkie osłabienie, brak sił , energii i odporności. Przygotowanie jest bardzo proste i nie wymaga dużo czasu ani wielu składników. Warto środek zrobić i wypróbować przed okresem późno-jesiennej słoty i zimy.Oby nadeszły jak najpóźniej.

 6 cytryn
5 główek czosnku
1/2 l miodu
1 l wody przegotowanej

Cytryny obrać i rozdrobnić dodać roztarty lub drobno pokrojony czosnek ,zalać miodem i wodą.Odstawić do lodówki na 2 tygodnie.Pić po kieliszeczku na czczo.








 A po południu po wypiciu kawy rozegraliśmy z moim panem dwie partie gry w kości. Miałam zamiar podać zasady gry, bo to bardzo fajna gra dla całej rodziny, ale dziś nie podam.Przegrałam i to dwa razy. Tak , że nie chce mi się o grze dłużej myśleć. Wstyd ale zupełnie mi dziś nie szło. Zasady podam innym razem.