Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malowanie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 czerwca 2019

sobota

Lipiec zbliża się wielkimi krokami. U mnie będzie pracowity o ile pogoda pozwoli. Trzeba pokończyć to co bylo zaczęte w czerwcu. W pierwszych dniach muszę kupić facelię, a Krzysiek skopie pod nią, bo trzeba ja wysiać. W przyszlym roku chcę w tym miejscu posadzić bób i ziemniaki. Lepsza gleba sie przyda. Z przodu domu trzeba by zrobić trochę porzadku. Jest do wycięcia parę pędów winobluszczu i chmielu. Winobluszcz wyglada pieknie, ale zniszczyl mi tynk i pnie sie po rynnie. Moze ja uszkodzić, a na to pozwolić nie mogę. Są do wycięcia dzikie maliny i krzaki w ogrodzie. Cienkie moze Krzysiek wyciąć sekatorem. Chodzi mi po głowie, zeby ocieplić kawałek ściany od kuchni. Spytam chyba o koszt. Moze by to o parę stopni temperaturę w kuchni podniosło. Teraz bywa 8 stopni bez grzania w duze mrozy. Gdyby było choć troche ponad 10, tobym byla zadowolona.
Moze znajomy będzie miał czas, to mi potnie piece od centralnego. Mam dwa w piwnicy i trzeba by je sprzedać na złom. Piece są duze i ciężkie. Parę groszy by sie przydało.

Pracy Krzyśkowi na razie nie szukam. Jest sporo pracy koło domu, ktorą moze wykonać, a mnie pieniadze zostana w kieszeni. Gdyby pracowal toby tego nie zrobił. Ja bym musiała do tego kogoś nająć i mu zaplacić. Krzyśkowi ulżyło. Gdy mu to powiedziałam to wyraźnie się ucieszył. Chyba jednak woli popracować w domu godzinę niż w pracy siedem. Nie wiem czy to lenistwo czy brak siły. Raczej to pierwsze, bo jesteśmy razem juz prawie 15 lat i nigdy sie do pracy nie rwał.

Dziś były ostatnie zajęcia z malarstwa, ale ja nie byłam, bo bałam się imprezy z kawą i ciastkami. Nie lubię takich, a towarzystwa nie szukam. Zacznę chodzic dopiero od września, bo już prowadzącej powiedziałam. Oby nie zapomniala. Całe lato będę malować sama w domu. Poźniej najwyżej obrazy zawiązę do skończenia. Będę malować kwiaty i pejzaże na sztalugach. Moze też poczynie  portrety pastelami i kredkami. Kusi mnie węgiel. Moze kiedyś.

Obraz jeszcze przed skończeniem... Trzeba dodać barw liściom, środkom słonecznikow, moze nieco zmienić tlo by nie bylo w kolorze wazonu. Dziś skończę i zacznę kolejny obraz. Moze irysy...



sobota, 15 czerwca 2019

sobota

S przyjechał i jest. Wczoraj usilowal mi skręcić ławkę i niestety sztuka sie nie udała. Niby sa części ponumerowane, ale nic do niczego nie pasuje. Wymieniana byla jedna noga i moze dlatego. Skręcone jest siedzisko, a oparcie sie nie da. Brakuje okolo 5 cm. Dziś kolejne podejście. Ma zamiar zmienić połozenie desek. Nie wiem co dalej i szczerze mowiąc czarno to widzę.
Wczoraj bylo wstawione okno w pracowni. Poszło sprawnie. Dziś moze Krzysiek posprzata bałagan w pracowni i pownosi rzeczy. Teraz została jeszcze do wstawienia krata, ale pieniędzy na nią nie mam. Pilniejsze sa dachy. Na to chyba pieniadze mam. Chcę też S kupić zestaw wędkarski, bo on wędkuje. To takie gumki udajace rybki. Ponoć dzięki nim mozna złapać ryby drapiezne. S przywiozlmi tym razem cudna drewniana czaplę. Czapelka jest wysoka na około metr. Dostałam też dużą latarenką. O latarence marzyłam od dawna i chciałam kupić, ale funduszy wciąż brakowalo. Teraz już mam.:)




Dziś na warsztatach nie byłam. Pojadę dopiero za dwa tygodnie. To będą ostatnie zajęcia przed wakacjami. Muszę przypomnieć, ze od wrzesnia będę chodzić. Teraz w wakacje będę malować w domu. To będą chyba tylko akryle, bo z powodu upału i potu na papierze mazać nie zamierzam. Dziś lub jutro o ile w pracowni sprzatne może zacznę malować słoneczniki. Skończę na zajęciach. Jeśli chodzi o malowanie to narazie mam kilka podobrazi do wykorzystania, ale mogłabym kupić trochę farb. Tylko mogłabym, bo bezwzglednie konieczne to nie jest.

Suszenie zioł na napary powoli sie kończy. Mam do zebrania jeszcze liście malin i moze liście brzozy. Później zerwę nawłoć i może szyszki chmielu. Teraz suszę po kolei zioła przyprawowe. Trzeba zerwać jeszcze tymianek i hyzop.

niedziela, 13 stycznia 2019

niedziela

Dziś spałam do oporu. Potrzebowałam tego po całym tygodniu wstawania do kurierów. Przyszło sporo rzeczy do rękodzieła i przesyłka żywnościowa. Zrobiłam zakupy głównie mamie, żeby Krzysiek nie musiał nosić. Dziś nie pracuję. Juz wczoraj nic nie robiłam. Ostatnio nie przejmuję się, ze mi pieniądze uciekają. Bez przesady. Weekendy zrobiły sie prawie święte o ile pilnych zleceń nie mam.
Wczoraj byłam na zajęciach z malarstwa. Skończyłam obraz. W przyszłym tygodniu zacznę kolejny. Może pejzaż zimowy. Moje obrazy akrylowe wreszcie mi sie zaczynają prawie podobać. To dobry znak. Nie mam zamiaru z zajęć rezygnować. Będę chodzić. Choćby i kilka lat. 



Będę się tez intensywnie uczyć grafiki i robienia kartek. Niby cos juz w tych dziedzinach działam i to nawet zarobkowo, ale ciągły rozwój jest ważny. Kurs corela przerabiam, a co do kartek to ogladam inspirujace filmiki. Podgladam tez inne scraperki. Dziś chcę zrobić grafikę z rybami. Moze tez i kartka będzie. :)

Kilka dni temu napisałam bardzo krótkie opowiadanie na warsztaty w grupie. Miało mieć 2000 znaków tylko. To strasznie mało i dlatego później je rozwinęłam o opisy i emocje. To mu dodało smaku. No i znowu się waham czy zapisać sie na kurs webwritingu. Skrócony wykupiłam i lekcje przerabiam. To nie bardzo dla mnie. Nie chcę pisać tekstów sprzedażowych, zachęcających do czegoś i pod seo. Wolę pisać opowiadania. To naprawde lubię. Moze więc ten kurs byłby lepszy? Muszę szybko podjąć decyzję.  

A na koniec dwa wiersze. Drugi jest rytmiczny. Lubie takie wiersze pisać, ale nie lubie czytać. Wolę wiersze białe.


Zamrożone serce



zamrożone serce nie czuje

nie tęskni  

trwa
podarowałam ci je z ufnością
gdy jeszcze tętniło życiem
zdeptałeś je odrzuciłeś
ogłuchłam
od jego krzyku
tylko czasem jeszcze
wspomnienia bombardują myśli
trzepocze wtedy i łka
bezradne
jak skrzywdzone dziecko

Zima
wiatr hula po łąkach
czule pieści pola
świat ciszą natchniony
drzemie po opłotkach
drzewa już wzdychają
pod ciężkim brzemieniem
las trzaskiem się wita
nostalgia gra w sercu
zima welon szyje
biel mami spokojem
mróz srebrem maluje
to trawy to krzewy
ptaki już zamilkły
zając miedzę znaczy
słońce twarz przysłania
zadumy to czasy

Waga drgnęła i zaczęła spadać. Zupy są niezawodne. Uf...

środa, 15 sierpnia 2018

środa

Świeto. Zawsze w ten dzień sasiadka świeci nam zioła. W tym roku wiązanki były bardzo skromne. Nawet dziurawca nie było. Wszystko przekwitło i wyschło. Zawsze po 15 VIII zaczynam wygladać już na jesień. Ten rok nie jest wyjątkiem. Noce są już chłodne, a poranki rześkie.

Wczoraj byłam na zajęciach. Malowanie mi zaczęło iść. Już wyszło, że popełniałam sporo błedów i dlatego moje obrazy nie były takie jak ja chce żeby były. Za słabo mieszałam farby i malowałam bardziej kreską niż plamą, czyli cienkim pedzelkiem. Niby obrazy mogły być, bo niektórzy tak malują. Ja jednak chcę malować bardziej realistycznie i jaskrawe kolory oraz ostre przejścia mnie drażnią. Malowałam też bardzo szybko. Obraz był gotowy w dwie godziny, a żeby było realistycznie trzeba obraz dopieścić. Gotowy obraz z czwartku prawie zamalowałam i pracuje nad nim od nowa. Kolejne zajęcia w czwartek i wtedy sie dowiem czy będę chodzić przez cały rok. Niektóre osoby z warsztatów chodzą juz po kilka lat. 

Niżej nowa wersja jeszcze nie skończona.




Znowu zainteresowałam sie hipnozą. Chodzi mi o spokój wewnętrzny i odchudzanie. Na razie kombinuje z You tube ale myśle też o sesjach przez skypa. Tanio nie jest. 
Wczoraj zarobiłam na farby do mebli. Chyba jednak kupie białe. Wpadły mi tez w oko kolejne karty. To karty przemiany według Osho. Chyba kupię.

czwartek, 26 lipca 2018

Czwartek

Wróciłam do akwareli. Lubie tą technikę, prawie tak jak pastele choć jest dość trudna. Ja mam teraz dodatkowy problem, bo mam stare pędzle bez szpica i źle sie nimi maluje. Powinnam coś kupić, ale pedzle z włosia są drogie i nie bardzo teraz na nie fundusze mam. Meble to priorytet. Papier moczę Krzyśka pędzlem do golenia, bo grubego pędzla z włosia do moczenia kartki nie mam do tej pory. Maluję ptaki. To bardzo wdzięczny temat. Lubię je malować prawie tak bardzo jak koty. Lubię też malować kwiaty i pejzaże, czasem portrety. Chciałabym kiedyś wziąć udział w warsztacie malowania portretów akwarelą. Nie wiem czy mi to będzie dane, bo przecież daleko nie dojadę. Nie lubie malować architektury i martwej natury. Piękne jest dla mnie to co stworzyła natura. Twory człowieka są mi obce.

W tym tygodniu może się uda wyjść do robienia rabat na kwiaty i krzewy. Ma niby przelotnie padać co mnie troche martwi ale może wyskoczymy w międzyczasie. Rabatki sa cztery. Z pracą nie ma co zwlekać, bo czas umyka. Już koniec lipca. O chwastach w sadzie obawiam sie, że musze w tym roku zapomnieć, bo do połowy sierpnia ma ponoć przelotnie padać. Oby mi się udało tylko perz w miejscu pod truskawki zniszczyć. Nadal nie wiem co w przyszłym roku z warzywami w gruncie. Chyba się z grzadkami podniesionymi nie wyrobię w tym roku, bo miejsce zarosło zupełnie pokrzywami.
Powoli planuję prace jesienne. Myślę, że chaszcze w sadzie uda się wyciąć. Trzeba tez będzie pociąć resztę starych mebli i troche gałęzi z wycietej gruszy. Do wyciecia jest kilka  cienkich, suchych drzew. Do tego będzie ostatnie koszenie na podwórku. Moze też uda sie wyciąć maliny, bo zdziczały zupełnie. Trzeba wyczyścić komin, ale do tego moze wezwę kominiarza. Nie wiem co z uszczelnianiem drzwi. Uszczelki były założone na próbę ale odkleiłam, bo przez nie sie drzwi ciężko zamykały. Coś trzeba będzie jednak pokombinować, bo do tej pory w zimie wieszałam koce, a na progach układałam szmaty:( Dalej tak nie chcę robić. Drzwi jest czworo. Trzeba załozyć ocieplenie na rury od wody. Wszystko kupie w internecie i trochę sama podziałam, bo odkąd schudłam mam wiecej energii...
Jesienią też moze jeszcze jakieś krzewy ozdobne kupię. Myślę o kolejnym bukszpanie tym razem o złotych liściach i o ostrokrzewie o dwubarwnych. Wpadł mi w oko berberys. Miejsce mam, bo łubiny, które kupiłam miały za duzo słońca i uschły. W przyszłym roku kupie ale posadze w miejscu gdzie słonce jest tylko przez kilka godzin.

Wczoraj Krzysiek miał imieniny i był jego brat. Wzięłam robótkę i działałam. Powstał kapelusik...




wtorek, 3 lipca 2018

To i owo

Ostatnio brak mi uczucia i staram się zbliżyć z powrotem do Krzyśka. On jest z tego chyba zadowolony. Jest jakby milszy i mnie nawet przytula. :) Zobaczymy jaki będzie efekt dalej. Jak to dobrze, że go mam. Jest dla mnie wsparciem i chyba czas go bardziej docenić.

Nadal kupuję rzeczy do wyrobu kartek. Rozkręcam się. Najbardziej zależy mi teraz na wykrojnikach. Chce mieć na wszystkie okazje. Brakuje mi ślubnych, na Walentynki, Wielkanocnych i dla dzieci. Mam mało męskich. Chcę jeszcze kupić kilka w tym ptaki, cyfry, choinki, pisanki, zegar, może statek. Chcę też kupić napisy ale to wykrojniki nowe i dość drogie. To nie jest tania pasja. Kilka dni temu kupiłam klej, kwiaty, perełki i trochę papierów. To nie wszystko w tym miesiącu. W ciągu kilku najblizszych dni wydrukuje napisy imieninowe, urodzinowe, ogólne i ślubne. Maszynkę do scrapków kupię koło 15 VII. To juz raczej postanowione i odwołania nie ma.





Znowu maluję. Naszło mnie w niedzielę i od razu poczyniłam obrazek. Na pierwszy ogień poszły pastele suche. Lubię tą technikę i będę jej wierna. Wczoraj też malowałam. Nadal mam problem z robieniem zdjęć, ale chyba pomału to zaczynam czuć. Faktycznie lepsze zdjęcia wychodzą w świetle dziennym. Wieczorem przy lampie kolory wychodzą nawet nie bardzo podobne. Dowodem pierwsze zjęcie na którym żółty jest prześwietlony i jakiś taki dziwny dlatego zdjecie poprawiłam w programi graficznym.






sobota, 10 marca 2018

codzienność i vedic art

Wiosna idzie i już ja czuję. Odetchnęłam po fali mrozów, ale że za wiosna aż tak nie przepadam to się specjalnie nie cieszę. Trzeba będzie jeszcze przetrwać lato nim nastanie moja ukochana jesień. Kocham gdy zmrok szybko zapada, szarugi, mgłę, poncho, kocyk i filiżankę herbaty przy kominku. Chyba ma starą duszę i to od bardzo dawna, bo lato lubiłam jedynie w okresie szkolnym ze względu na wakacje.
Mnie ostatnio dni biegną dość szybko. Sporo pracuję, bo mam pilne wydatki. Zbliżają się remonty i czas na przesłanie wierszy do antologii. Na razie opłaciłam udział tylko w jednej. Jeszcze trzy.

Po pracy czytam w tym poezję i piszę wiersze. Dziś po raz pierwszy działałam w pracowni. Powstał obraz vedic art Ożywienie. Tym samym sezon na malarstwo sztalugowe uważam za otwarty. Jutro będzie kolejny obraz, tez vedic art, bo już podobrazie przygotowane. Na razie zamalowuje to co mi się znudziło albo co się nie podoba.

Poza tym przygotowuje się powoli do świąt. Zbieram łupiny cebuli do barwienia jajek, a w poniedziałek wyślę Krzyśka do sklepu po owies, bo trzeba wysiać. Może tez kupi farbki do jajek. Z ozdobami nie szaleję. Ma być owiesek i gęsi. Już je kupiłam tzn. trzeba je jeszcze ozdobić. Ja chyba po prostu je pomaluję. Gęsi są trzy i są spore. Później postawie je w przedpokoju.

A na koniec wiersz. Lubie takie pisać ale nie lubię czytać, ponieważ wolę wiersze białe z metaforami i ich elegancją. Ten napisałam na warsztaty, bo miał być zgłoskowiec rymowany z tym, że nie rymy gramatyczne. Dodatkowym wymogiem było to by rymowany był wyraz powietrze...


Wiosna tuż
zima przemija wiosna blisko
odchodzi w dal mroźne powietrze
radosny ptak wesołe psisko
ślady śniegu wnet wiatr zetrze
krokus przy płocie chyli czoło
bazie puchate słońce świeci
jest mi już teraz bardzo wesoło
cieszą się starcy śmieją dzieci
jak tu nie kochać czasu wiosny
bryza lekka pachnące kwiaty
jutro napisze wiersz radosny
bo czas już nastał przebogaty



poniedziałek, 26 lutego 2018

Ikony i III miejsce w konkursie

Zima daje mi ostatni popalić. W pokoju gdzie siedzę mam 18 stopni, bo piec nie wydala.😞 Wczoraj dogrzewałam grzejnikiem. Koniecznie muszę ten pokój zmniejszyć o około 6 m 2. Będzie mniejsza powierzchnia do grzania to i cieplej będzie. Pokój jednak straci urok, bo teraz z wnęką wygląda ciekawiej. W nocy też marznę. Niby wieczorem jest w sypialni 15 stopni ale rano robi się 10, a ja nawet piżamy nie mam tylko śpię w podkoszulce. Mam dość tych mrozów choć się dopiero zaczęły. W dodatku martwię się  Krzyśka i zwierzęta bezdomne i psy przy budach. Oby do wiosny...😃

Praca nad moim ikonami powoli posuwa się do przodu. Ikona anioła, którą tworzę w domu będzie gotowa chyba szybciej niż ta warsztatowa. Maluję ją przecież prawie codziennie. Pracowicie i w skupieniu kładę warstwa po warstwie. Oglądam też masę ikon w internecie. Nie wszystkie ikony mi się podobają. Jakoś nie trafiają do mnie te jaskrawe, kontrastowe np. o żywo czerwonych ramach i jaskrawo zielonych szatach. Wydają mi się zbyt nowoczesne i nie sprzyjają wyciszeniu. Podobają mi się za to te z patyną, albo imitacją patyny. 
Poniżej kolejne etapy tworzenia mojej ikony domowej...





Nadal tez piszę wiersze i sprawia mi to olbrzymią frajdę. Ostatnio mój wiersz zajął III miejsce na warsztatach. Strasznie się cieszę, że się spodobał. Szczerze mówiąc na miejsce nie liczyłam, bo temat był popularny i dużo wierszy wpłynęło... No ale się udało...🌝




***
Gwiazdy odwróciły twarz
jesteś tuż obok i cię nie ma
nieobecny duchem cichy daleki
skradasz się jak kot
ciągle za plecami na granicy cienia
kąsasz
gdy próbuję wtargnąć
do twojego świata
przestałam się już skarżyć
samotność zabrała uczucia
i tylko czasem
myśli szukają drogi do przeszłości

środa, 21 lutego 2018

Artystycznie

Na warsztatach z ikony oczywiście byłam i bardzo fajnie spędziłam czas. Ikona mi idzie. Na razie pierwszy etap malowania jest gotowy. W przyszłym tygodniu kolejne zajęcia. W domu mam wszystko co do ikony potrzebne i może wkrótce wezmę się za jakąś. Powinnam to zrobić, bo do kuchni potrzebuję nad drzwi trzy, a będę miała tylko dwie z warsztatów.



Wczoraj byłam na zebraniu w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Zebrania teraz odbywają się bliżej, bo dojechać mogę tylko jednym autobusem. Może będę na nich bywać częściej. Ostatnio przez to, że nie byłam straciłam możliwość wzięcia udziału w wystawie pejzażu. Mam kilka obrazów tego typu. Szkoda. Teraz znowu jest wystawa ale temat mnie już nie interesuje.

Dziś już siedzę w domu. Pracować będą dopiero wieczorem. Wcześniej może pomyślę o wierszach i malowaniu. Może nawet za ikonę się wezmę. Wiersze piszę i na grupy i na warsztaty. Piszę też książeczkę dla dzieci ze zgłoskowcami. Czy ją kiedyś wydam nie wiem ale fajnie mi się pisze.

***
i ja jestem kobietą
nie przepraszam że przestałam 
lśnić młodością
mój kochanek czas
nie liczy siwych włosów
dla niego młodość czy dojrzałość
pachną tak samo
spójrz na mnie
tulę namiętność do piersi
ujmuję w dłonie zmysły i płonę
czasem tylko pokaleczone serce
łka gubiąc się we wspomnieniach

piątek, 2 lutego 2018

zabawy kocie, problemy i pastele

Zabawka dla kotów w formie wieży z kuleczkami jest fajna. Koty spędzają przy niej trochę czasu. Szybko pojęły jak się tym trzeba bawić. Najbardziej zainteresowane są kocurki Józek, Morus i nawet Mruczek mój senior. Ten ostatni tak się tym podnieca, że aż różne głosy wydaje. Podchodzi tez Maja i Filuś. Za jakiś czas może im kupie jeszcze takiego węża, który na podobnej zasadzie działa. 

Niestety u mnie spokoju nie ma, bo Krzysiek ma pewna pracę do końca czerwca tylko. Firma przegrała kolejny przetarg. Co dalej nie wiadomo. Ciężki ten rok dla nas i niespokojny. Miałam plany, a większość może nie wypalić. Gdyby pracę stracił to jedynie kuchnie zrobię, a reszta będzie musiała poczekać. Tylko jak długo? Może jednak coś się uda, bo chyba dostane prace na kolejnym portalu. Tym razem to wstawianie przepisów kulinarnych. Praca nie jest rewelacyjnie płatna ale prosta. Do pracy jestem chętna ale nie wiem jeszcze ile tekstów mogę pisać.

Coraz bardziej zaczynam pastele olejne cenić i lubić. Namalowałam może z 10 obrazków do tej pory ale nie przestanę. Kupiłam kolejne podobrazia. Kupiłam też pastele na sztuki. Na razie z tych niezbyt drogich ale przymierzam się do tych luksusowych, bo kolory cudne. Fajnie mi się nimi maluje kwiaty. Wszystko rozcieram terpentyną. Technika jest ciekawa ale nie da się wszystkiego malować, bo nie wyjdą szczegóły. Przy rozcieranym pastelu kreska jest gruba raczej.








Ty
nie powiem nikomu
o naszych porankach i popołudniach
to tajemnica
tulę w dłoniach
chwile pomalowane rozkoszą
niecierpliwość warg
gorąco oddechu
dotknij mnie jeszcze raz
wpisz w ciało zamierający krzyk
ukołysz
zanim odjedziesz kolejny raz
a tęsknota potarga duszę

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Zimno w domu

Wczoraj Krzysiek rozpalił w piecu bardzo późno, bo ja spałam do 16, a on twierdzi, ze mu ciepło. Rozpalił drewnem bez węgla i gdy wstałam było okropnie zimno. Nie wiem czemu ale temperatura wyżej niż 18 stopni nie chciała podskoczyć. W piecu aż buzowało. Dopiero gdy dołożył węgla temperatura wzrosła. U mnie chyba samym drewnem o tej porze roku palić się nie da. Jak inni palą tylko drewnem nie wiem. Teraz się boje co będzie gdy wprowadzą zakaz palenia węglem. Na gaz mnie nie będzie stać i pozostanie tylko drewno. Będę chyba marzła albo trzeba będzie zrobić remont i postawić w pokoju dziennym ścianę, żeby oddzielić aneks biblioteczny. Pokój będzie mniejszy to i łatwiej go będzie ogrzać przecież. Remont pokoju dziennego planuje dopiero za dwa lata. Myślę by wtedy od razu piec kaflowy, a konkretnie z cegły ze ścianówką postawić. Ścianówka nie będzie duża, bo niecałe 2 m2 tylko. Będzie grzać sypialnię. Myślałam o kominku z kasetą ale mnie te nowoczesne mechanizmy przerażają, bo są nietrwałe i ciągle trzeba coś przy nich robić. Piec jest solidny. Raz postawiony wytrzymuje lata i o to chodzi.:) Remont w domu to armagedon.


Dziś po południu musze pilnie do miasta jechać. Będę się spieszyć, bo ciemno i wszystkiego chyba nie załatwię. To wszystko to nici do haftu. Kusi mnie wziąć się za to. Na razie pracuje pilnie i zarabiam zawzięcie na szafki do kuchni W weekend udało mi się na jedną dolną zarobić ale miałam tez zlecenia na horoskop i wróżby na pół roku.:) Dziś wieczorem pracy ciąg dalszy. Będę też malować... Następny pomysł to będą chyba znowu anioły na desce....




piątek, 29 września 2017

piątek

No i Sebastian mi ma zamiar zrobić remont w łazience zamiast brata Krzyśka. Tak wyszło, bo brat Krzyśka się obraził, gdyż chcę w łazience nierówne ściany, drewno na jednej ścianie w toalecie i nie zgodziłam się na akrylową wannę, którą mi chciał założyć. Nie mogłam ustąpić, ponieważ kocham wnętrza na stary styl, rustykalne z duszą, a nie cierpię nowoczesnych, bezosobowych pudełek, które się jemu podobają. On chciał zrobić po swojemu albo wcale i żadne argumenty do niego nie trafiały, a ja się chce czuć dobrze w swojej łazience. To chyba normalne. Sebastian zrobi mi tak jak ja chcę i to mi się podoba. Ciekawe kto mi teraz meble skręci? Pewnie też Sebastian, bo bratu Krzyśka już się nie podobało, że chcemy kupić drewniane meble. Według niego to wymysł, bo z płyty tańsze. Ja z płyty nie chcę, bo u mnie wnętrza trudne i płyta się szybko rozpada, a ja nie mam zamiaru za pięć lat nowych mebli kupować. Moda mnie nie interesuje i meble mają być trwalsze. Drewniana szafa stała u mnie trzydzieści lat, a wcześniej czterdzieści u mojej cioci. Takie meble lubię. Meble mają być solidne i ponadczasowe...

Ostatnio pracy w domu mam mniej. Posprzątane już wszystko i poprane. Teraz zostały tylko okna do mycia, zabezpieczenie okienek od piwnicy i usunięcie trawy z okolicy grobów. W moim kalendarzu lista prac do wykonania teraz krótsza. Odetchnęłam, bo mam czas na to co lubię robić np. na pisanie wierszy i malowanie...

Deszcz jesienny

deszcz kaleczy niebo
srebrzystą strugą
łza za łzą...
spływają niespiesznie
zimne i tajemnicze
krople pachną jesienią
i tęsknotą
dostrzegam w nich radosne jarzębiny
i odbicie twoich oczu



czy widzisz
w kałuży pod różą
wirują ostatnie płatki
zapach z nich uleciał
wczoraj
gdy rozpieszczało je słońce
czy nasza miłość też przeminie
wraz porą upałów
czy przetrwa
aż deszcz poda dłonie
płatkom śniegu

A na koniec obrazy - pastele suche i pierwsza ikona. Już prawie skończona... Jestem z siebie zadowolona...




sobota, 23 września 2017

sobota

Dziś mam mniej pracy. W domu powinnam tylko kwiatki podlać. Mam też do zrobienie przetwory, a konkretnie dżem ze śliwek. Jutro zrobię kompoty z jabłek i koniec przetworów na ten tydzień. Co poza tym będę robić jeszcze nie wiem. Na pewno wróżyć o ile chętni będą. Może też napisze jakiś wiersz, bo ostatnio do tego wróciłam i piszę bardzo chętnie. Może, a raczej na pewno podziałam coś artystycznie. Od dawna chodzą za mną akwarele, a konkretnie kot i koń. Chodzi również kolejny portret pastelami suchymi. Jeśli chodzi o portrety to w tej dziedzinie sukcesów nie przewiduję. Lubię jednak portrety malować i raczej nie przestane tego robić. Nie muszę być genialna i malować na zamówienie przecież. Przyjemność tez jest ważna. Jeśli chodzi natomiast o słoneczniki to z obrazku jestem nawet zadowolona...





Poza tym chyba będę czytać, bo zgrałam sobie z Chomika dwie pozycje które mnie pewnie zainteresują choć to czytadła. To kolejne części powieści, która kiedyś zaczęłam czytać. No ale i czytadła są dla ludzi przecież.




Jutrzejszy dzień będzie podobny do dzisiejszego. Tez będę siedzieć sama i działać. Krzysiek wprawdzie będzie w domu ale ostatnio już prawie na stałe przeniósł się do sypialni i tam w dzień i wieczorem siedzi. Tak szczerze to ja go sama o to poprosiłam, bo gdy wróżę gada, a to nie wygląda dobrze. Kiedyś rozmawiałam z klientem, a on zaczął głośno kląć. Klient się dość szybko rozłączył. Myślałam, że więcej nie zadzwoni ale zadzwonił jednak po kilku dniach.

W poniedziałek przyjeżdża już do mnie Sebastian. Ja się bardzo cieszę i po cichu sobie planuję, że kolejny raz przyjedzie na święta. To jeszcze do dogadania ale bardzo bym chciała.



W nurcie rzeki





Zaglądam w toń


jak w kryształowa kulę wiedźmy


dotykam światła


migotliwych cieni i duszy

wspomnienia garną  się tłoczą

napływają falami

łapię je to tu to tam przytulam

otulają mnie częstują chętnie

wrażeniami uczuciami ciepłem



pamiętam ten dzień tato

gdy zostawiłeś swój ślad

w tej rzece

kamień jeszcze pulsuje tobą

słyszę głos nie z tego świata  czuje zapach

jak to jest

odszedłeś tak dawno

a ja wciąż gonię

twój cień




piątek, 15 września 2017

Piątek

W środę udało mi się z trudem ale jednak, wziąć udział w warsztatach pisania ikon. Czaiłam się na te warsztaty chyba od dwóch lat. W zeszłym roku się nie udało i w tym roku tez o mało co a bym je przegapiła. Zaczęły się bowiem o tydzień wcześniej niż miały się zacząć. Teraz tez był problem z dojazdem, bo jest objazd z powodu remontu drogi i autobusy do centrum nie dojeżdżają. Całe szczęście, że się zorientowałam wcześniej i zamówiłam taksówkę. Tym samym luksusowy ale drogi dojazd był w obie strony i taki będzie pewnie przez rok. Jeździć będę, bo chcę wziąć udział w warsztatach rysunku sztalugowego. Jak się ostatnio dowiedziałam będą tez zajęcia z rysunku ikon. Też mnie kuszą ale w tym roku w dwóch zajęciach nie dam rady wziąć udziału.
Jeśli chodzi o ikonę to mi idzie. Zajęcia bardzo mi się podobają i technika też. No i ta muzyka w tle. Piękna i wyciszająca. Uwielbiam taką. Tym samym mam nowe hobby. Już się szykuję do zakupu materiałów. 
Tak sobie myślę, że czas zacząć bardziej intensywnie działać. Trzeba by jednak zacząć się w czymś specjalizować. Wszyscy mi radzą akwarelę, którą lubię. Kocham też pastele suche. Pokochałam chyba ikonę. Reszta to chyba będzie tylko dodatek. No może do przyszłego roku, bo o zajęciach w ośrodku kultury z malarstwa sztalugowego jednak myślę. We wrześniu chyba konsultacji z malarstwa nie dam rady załatwić, bo czasu braknie przez porządki i przetwory. Może za to w październiku na dwie się zapiszę?

A na koniec o nowych kartach Lenormand i zdjęcia ikon, a w zasadzie etapów powstawania ikony. Karty kupiłam od razu dwie talie i myślę o następnych. Jestem maniaczką jeśli o karty chodzi i kupuję na zapas. Tarota mam sporo talii. Lenormand zapasu nie mam. E co tam. Jedni kupują ciuchy i kosmetyki, a ja książki i karty:)



Zmykam, bo zaraz mam inicjację w Engel Ki i musze się przygotować...:)

piątek, 7 lipca 2017

Piątek

Truskawki owocują wreszcie ale ich bardzo mało i są drobne strasznie. Średnio są wielkości mojego paznokcia, a zasilane były. Poziomek wcale nie ma. Nic się na piaskach nie uda jak gnoju się nie da. W przyszłym roku już sobie je odpuszczę i pielęgnować ich nie będę niech zarastają. Kiedyś u mnie był piękny ogród ale przodkowie kupowali nawóz koński i krowi od sąsiadów. Teraz nie mam od kogo kupić i nic rosnąć nie chce. Koleżanka ma urodzaj ale na sztucznych nawozach jedzie. Ja tak nie chce. To co wyhodowane na sztucznościach mogę sobie kupić bez wysiłku z mojej strony. Jej to obojętne, bo pracę w ogrodzie lubi. W tym warzywnik jeszcze powiększyła. Ja w przyszłym roku warzywnika już mieć nie będę. Skupię się na razie na krzewach i drzewkach owocowych. Zobaczymy czy owoców się doczekam. Na razie i z tym jest kiepsko. Słabo owocują jedynie porzeczki. Agresty wcale, a młode drzewka i to nie wszystkie mają po kilka owoców. To mnie zniechęca. Tego typu pracy nie lubię ale bym robiła gdyby efekty były. Niestety nie ma.
Ostatnio już przestałam o wsi lat 80 ubiegłego wieku marzyć ale nadal żyję nieco po wiejsku. Teraz już jednak to ma być wieś współczesna i śni mi się wygoda. Kóz i kur już mieć nie będę, bo nawet kompost nowym sąsiadom cuchnie. Czas się przystosować i zrezygnować z marzeń. Rady nie ma. Z piecokuchni jednak nie zrezygnuję co to to nie, a może i o piecu chlebowym pomyślę. To też moje marzenie.

Wczoraj niespodziewanie moja 5 letnia, dzika koteczka Suzi przyszła do mnie i położyła się koło moich stóp na kanapie. Nie wiem co jej się stało. Jest dzikuską mimo moich prób oswojenia jej. Teraz złapać można ją tylko podczas jedzenia. Nie drapie ale widać, że się boi. Krzysiek chciał ją oddać do kogoś do stodoły ale nie zgodziłam się, bo mi jej szkoda. Kocha ciepło i wygrzewanie się przy piecu. W stodole by tego nie miała. 




A na koniec moje malunki. Ostatnio miałam konsultację z babeczką po malarstwie na ASP. Ma trzydzieści lat praktyki. Obejrzała dziesięć moich obrazów i pocieszyła mnie. Twierdzi, że moja nauka idzie w dobrym kierunku. Są nawet początki stylu, a to ważne. Namawia mnie do tego, żebym szła tą drogą i porzuciła próby nauki malowania realistycznego. Uważa, że takich obrazów jest masa. Według mnie jestem dobra z kompozycji i nieźle dobieram barwy. Robię to instynktownie. To jest według niej dar. Będę ćwiczyć dalej i przesyłać jej kolejne prace do oceny.



środa, 28 czerwca 2017

środa

No i kiedy w końcu te deszcze przyjdą? Tęsknię za nimi. Niby jest lato i większość napawa się słońcem ale co za dużo to niezdrowo. Roślinność potrzebuje wody. Na razie susza jest okropna. Moja piaszczysta ziemia aż się kurzy. Nic nie chce rosnąć. Dopiero się lato zaczęło,a ja już go mam dość... Nie znoszę się pocić. Wymyśliłam sobie na to lato dietę dr. Dąbrowskiej to by mi było chłodno. Nie wytrzymałam jednak i musiałam przejść na optymalną. To dieta mięsno- tłuszczowa. Na niej nie jest zimno. No i się męczę jak co roku. Oby sierpień nadszedł jak najszybciej to chociaż nadzieja na chłodne noce będzie...

Dziś muszę wreszcie pojechać do miasta po zakupy i dowód. Na razie nie mogę nic kupić, bo nie mam dostępu do konta internetowego. To spore utrudnienie. Ostatnie zakupy opłacałam na poczcie. Trochę czasu mi to zajęło, bo przesyłek było sporo. Gdy nadejdą mam nadzieję, że moje kartki będą ładniejsze i ciekawsze. Na razie jestem zdana na to co mam, a mam niewiele.

Miałam za kilka dni kupić ławkę ale plany zmieniłam i chyba kupię maszynkę do scrapków.Wybrałam tańszy model i strasznie się na niego napaliłam. Co prawda wykrojniki nie są tanie ale można kupić używane. W moim przypadku maszynka z pewnością się nie zwróci, bo ja robię kartki głównie na bazarki dla zwierząt. Na sprzedaż się nie nastawiam i firmy otwierać nie zamierzam. Lubię je jednak robić i cieszy mnie to. Maszynka się więc przyda, a ławka nie ucieknie przecież...

A na koniec obrazek z warsztatów i kartki...




niedziela, 21 maja 2017

Niedziela i po trochu do przodu...

Dziś odpoczywam. Wstałam wcześnie i nic nie zamierzam robić. To jednak pewne nie jest, bo może mnie natchnienie złapać i mogę coś napisać. Muszę się czymś zająć, bo mam ciężkie dni. Nie chcę myśleć. Pewnie będę działać pastelami albo akwarelami. Przy tym odpoczywam psychicznie. Kuszą mnie akryle. Może tulipany np...

Jutro jadę na warsztaty. Już nie mogę się doczekać. Ostatnio maluję codziennie. Nie bardzo jestem zadowolona. Portrety nadal mi nie wychodzą. Instruktorka mi powiedziała, że muszę ćwiczyć. Muszę być wytrwała. W czerwcu zamierzam iść na warsztaty pasteli olejnych. Kiedyś przecież się nauczę albo i nie.

W ogródku nic robić nie będę ale ma zamiar robić Krzysiek. Powinien w przyszłym tygodniu posiać fasolę i może buraki, bo to już kupiłam. Nic więcej kupować nie zamierzam. Mają przyjść deszcze to wszystko będzie rosło. Ostatnio wysadziłam sałatę do doniczki  i coś mi wyżarło. To mnie podłamało.




Dwa dni temu przeżyłam chwilę, a w zasadzie godzinę grozy koty dostały się do ganku i dręczyły osę. Znalazłam ją zmaltretowaną na podłodze. Pewnie któreś zostały pożądlone. Obawiałam się alergii i spuchniętych pyszczków. Mogły się przecież podusić. Winowajców było pięć ale wszystkie żyją. Od razu kupiłam moskitierę do okien. Muszę jeszcze zabezpieczyć Pikusia i kupić obrożę przeciw kleszczom, bo sporo ich jest w tym roku. Podałam mu preparat na skórę ale nie zadziałał i trzy kleszcze złapał gdy leżał w trawie...

We wtorek muszę jechać z Czarnusią na zabieg usuwania ząbków. Koteczka mało je i się ślini. Musi cierpieć. Jak długo nie wiem, bo jest półdzika i do mnie się nie zbliża... Strasznie się  o nią martwię...

środa, 10 maja 2017

Nauka i plany...

Tydzień upływa mi bardzo pracowicie. Staram się, bo chciałabym jeszcze w tym miesiącu szafę do przedpokoju kupić. W przyszłym kupiłabym jeszcze chodnik ludowy tkany w pasy i żaluzje. No i uszyłabym lambrekin. Tym samym przedpokój bym urządziła na tip top czyli do końca. Trzeba jeszcze będzie pomalować sufit. Kusi mnie jeszcze wymiana żyrandola. Jest ładny ale plastikowy, a ja bym chciała drewniany albo ze słomki albo witrażowy tylko nie wiem czy mi się taki uda kupić. Przedpokój będzie w stylu sprzęganym z przewagą rustykalnego. Jak skończę przedpokój to pomyślę jeszcze o łazience i żaluzjach do wszystkich okien i rowerze dla Krzyśka. Rower ma być tani oczywiście. Później chyba kuchnia. Zajmie mi to trochę czasu, bo na pieniądzach nie leżę przecież. Co mi się uda w kuchni zrobić jeszcze nie wiem. Na pewno muszę nowy piec do centralnego kupić. Oczywiście piecokuchnię. Poza tym planuję wymienić meble, chodnik i żyrandol. Mają też być żaluzje, bo sąsiedzi mają kino jak nago wieczorem po kuchni chodzę. Musi też być kuchnia pomalowana. Wcześniej muszę jakiś skok na bank zrobić:) ale co tam...
W najbliższym czasie muszę też zrobić zdjęcia i iść złożyć wniosek na nowy DO. Stary się kończy w czerwcu i będzie kłopot. Już teraz mam nerwy, bo będzie masa latania z tym. Przy okazji kupię sobie jakieś ciuchy do chodzenia po domu, ponieważ te co mam w tej chwili  są w tragicznym stanie. Cudów oczywiście nie kupię. Wszystko po paru dniach i tak farbami poplamię. Zauważyłam, że ostatnio nie zależy mi na tym by być atrakcyjna. Wyglądam jak wyglądam i akceptuję się. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Podejrzewam, że gdybym się postarała to bym wyglądała lepiej. Nie bardzo jednak mi się chce. No i nie mam na to czasu. Tyle jest innych ciekawszych zajęć niż piłowanie paznokci czy robienie maseczki...
Od kilku dni działam pastelami. Mam na następne warsztaty zabrać trzy obrazy- kwiaty, pejzaż lub architekturę i portret. Wczoraj namalowałam kwiaty... Dziś zadania dalszy ciąg - portret...Miał to być Krzysiek, a wyszedł facet. Jest jednak postęp.



środa, 19 kwietnia 2017

Marzenia o zmianach w domu

Ostatnio rozglądałam się za meblami, bo co prawda pieniędzy za bardzo nie mam ale pomarzyć można przecież. Tym razem skupiłam się na meblach do kuchni. Moje już dogorywają. Mają 14 lat i czas na nie. Teraz chcę drewniane to może wytrzymają dłużej. Znalazłam fajne ale funduszy brak i pewnie długo nie będzie. Tak to jest gdy się stałej pracy poza domem nie ma i pracuje się tylko 4 godziny dziennie, bo dłużej lenistwo albo pasje nie dadzą. Do tego facetów z grubym portfelem sobie nie dobieram, bo co innego jest dla mnie ważne. Meble chcę w kolorze buczyny lub czereśni oraz białe. Oprócz szafek chcę też kupić półeczki w tym nad drzwi na ikony oraz stół i krzesła z rustykalnych. Innego typu mebli nie lubię, a tych nowoczesnych z dużą ilością metalu i szkła wręcz nie znoszę.



W tym roku mam zamiar pomyśleć o przedpokoju i może o łazience. W przedpokoju ma być szafa zamiast wieszaka, nowe lustro może rzeźbione i nowa szafka na buty. Trzeba będzie pomalować sufit, kupić roletę bambusową i chodnik tkany w pasy. Do tego uszyję lambrekin. Oby się plany powiodły. Będę zbierać na to stopniowo. Do tego może też w łazience porządek zrobię o ile brat Krzyśka się zgodzi pomóc. Krzysiek już się złości. Remont w łazience nie będzie drogi, bo kafelków nie przewiduję, a umywalkę i podłączenia już mam. Trzeba tylko trochę nowego tynku położyć, zamontować listwy na suficie z boazerii, pomalować na biało, gumolit rozłożyć i wannę zmienić i to już wszystko. No i jeszcze karnisz nad drzwi, bo tkanina ma być. Tylko zasłonę uszyć, bo już ją mam... Ma być tanio i praktycznie...Moje wnętrza mają być dla mnie, a nie dla gości. Mają być przytulne i swojskie, a nie do podziwiania.


A na koniec moja wędlinka z szynkowaru i znikam do nauki... 

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Świątecznie- nieświątecznie...

Święta mijają u mnie dość leniwie. Odpoczywam po sobocie kiedy to niespodziewanie zmobilizowałam się i posprzątałam w kuchni i w sypialni. W niedzielę napisałam opowiadanie. Sporo też maluję ale to nic dziwnego ostatnio. Dziś robić nic w zasadzie nie będę. Chyba tylko zerknę w horoskop i sprawdzę wahadełkiem czy ktoś rzucił urok. Napisała do mnie dziewczyna z problemami i trzeba pomóc. Jeśli coś będzie nie tak podziałam dopiero jutro. Pewnie za to sporo dziś w dzień pośpię. Nie lubię próżnować ale czasem warto spędzać czas inaczej niż zwykle.
Mam problem z Facebookiem. Nie wyświetla mi się nic poza pustą stroną. Próbowałam z innych przeglądarek i z innego laptopa i z telefonu i mam to samo. Czyściłam komputer z wirusów i nie pomogło. Dla mnie to problem, bo właśnie na Facebooku starałam się pomagać kotom. Nie wiem co dalej będzie. Może to chwilowe. Oby.

Wędlina z szynkowaru, którą zrobiłam wyszła bardzo dobra. Fajnie się ją kroi i jest zwarta. To był eksperyment, bo robiłam bez przepisu. Tym razem użyłam mięsa mielonego, papryki czerwonej i ziół. Mam pomysły by dodawać kawałki mięsa, boczku, wątroby, pieczarki, grzyby suszone, marchewkę. Oczywiście nie wszystko na raz. Przypuszczam, że już nie będę jadła wędlin ze sklepu poza parówkami berlinkami i kabanosami. Krzysiek chyba będzie jednak mielonki i salcesony ze sklepu jadł. Jego wybór.