Od kilku dni zowu myślę o rytuale oczyszczającym typu egzorcyzmu. Czas jest odpowiedni, bo księżyc idzie na nów. Najbardziej lubie rytuały z użyciem roślin. Nie trzeba nic do nich kupować, ani nie trzeba sie przy nich wysilać. Rośliny sa dla mnie łatwo dostepne. Kiedyś najczęściej roślinami okadzałam, teraz po prostu przygotowuję sakiewki. Okadzanie jest coś ostatnio dla mnie kłopotliwe. Nie wiem czemu, bo w rzeczywistości przecież nie jest. Tym razem wybrałam brzoskwinię, brzozę, bez, bez czarny, dracenę, jałowiec, sosnę.
Trzeba znowu więcej rytuałow robić, bo są skuteczne. Mój syn co prawda próbuje mnie od tego odwieść, bo jako zielonoświatkowiec magii nie uznaje, ale ja jestem wiedźmą i wiedźmą pozostanę. Nikomu tym krzywdy nie robię. Nie wykonuję rytuałów, które innym szkodzą. Nawet miłosnych typu rzucenia uroku na kogoś, bo to manipulacja i jak wierzę to sie siłom wyzszym nie podoba.
Po 7 III zacznę chyba myśleć o rytuale na powodzenie finansowe. Ostatnio, gdy go wykonałam zarobiłam sporo pieniedzy. Rytuały trzeba jednak co jakis czas powtarzać. Energia ciągle przeciez krąży. Stykam sie z róznym wpływem i to co było oczyszczone z czasem już jest zanieczyszczone z powrotem. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy kontakty z ludźmi toksycznymi nie zostana zerwane z różnych wzgledów. Wybrałam już rośliny- barwinek, dąb, jaśmin, jeżyna, klon, sosna, winorośl.
Mam nową książkę. To pierwsza z cyklu. Zobaczę czy mi sie spodoba... Cykl to 8 części.
Co do diety to faza ataku się powoli kończy chyba. Spadki już mniejsze, a i jedzenie o konsystencji stałej zaczyna mnie kusić. Już mi domowe pieczywo i frytki zaczynają śnić sie po nocach. Chyba to już długo nie potrwa tym razem. Jestem jednak rozczarowana, bo jeszcze 20 kg nie zrzuciłam. Poczekam jeszcze trochę, czyli do około 10 marca. Jeśli waga nie będzie spadać to dietę przerwę. Wrócę chyba w lipcu. Wtedy może waga będzie spadać szybciej. Oby 79 kg było pod koniec lata...Moze:)
Dziś trzeba zjeść pączka, bo tradycja. Pamiętam tłuste czwartki u mnie w domu. Od rana trwała gorączka. Babcia i ciocie przepasane ręcznikami jak fartuchami uwijały się przy pączkach i faworkach. Mama piekła róze. Do pączkow był domowy dżem, a pączków było bardzo duzo, bo w domu było siedem osób. Pamiętam zapach tłuszczu i sterty wypieków. Szkoda mi tej tradycji i wrócę do niej, gdy schudnę, ale pieczenia będzie mniej...
Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą magia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą magia. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 28 lutego 2019
niedziela, 26 listopada 2017
Niedziela
Weekend zaczął się, a ja pracuję. W tym tygodniu mam też jeszcze kurs. Będą też ćwiczenia, bo dwa dni w tygodniu nie ćwiczyłam. Nie chciało mi się. Leń nie pozwolił. Chwycił mnie i trzymał zawzięcie, a ja biedna nie mogłam się wyzwolić:(. Muszę więc to nadrobić. Odpocznę może w przyszłym tygodniu dopiero o ile cały tydzień będę się sprężać i nie zawale na żadnym froncie. Dłuższy urlop przewiduję dopiero od 22 grudnia, bo ma przyjechać do mnie gość. Zostanie do 2 stycznia. Oczywiście bardzo się cieszę.
Na dzisiejszy dzień planów mam sporo. Po kursie chcę popracować, poczytać, pomedytować. W nocy mam zamiar zrobić sobie tradycyjną kąpiel w soli. Kiedyś robiłam oczyszczanie energetyczne tego typu tylko raz w miesiącu na nów. Odkąd pracuję na portalach z kartami oczyszczam się co tydzień solą, a raz w miesiącu wahadłem. To zazwyczaj wystarcza. Chyba, że trafi się jakaś trudna, negatywna klientka. Wtedy się oczyszczam częściej. Praca z tarotem nie jest łatwa. Przychodzą ludzie z trudnymi problemami, oczekują rady ale nie zawsze. Nieraz chcą by ich poprzeć. Nieraz to poparcie było by błędem. Wyjaśnienie sytuacji nie zawsze wystarcza. Czasem osoby upierają się przy swoim i denerwują się, a te emocje czasem się przyklejają. Trzeba się więc oczyszczać. :)
Dieta ichtiowegetariańska mi przypasowała. Co prawda nie chudnę ale jestem za to w zgodzie z sobą. Jem bardzo smaczne potrawy. Staram się więcej czasu spędzać w kuchni. Kombinuję i gotuje z przepisów. Wczoraj miałam np. rybę w warzywach, kotleciki z opieniek i ciastka z płatków owsianych i bananów. Dziś będzie sałatka i pierogi z paprykarzem. Jeszcze takich nie robiłam. Ostatnio znalazłam przepis na bigos wegetariański i fasolkę po bretońsku tez bez mięsa. W przyszłym tygodniu może wypróbuję. :)
Na dzisiejszy dzień planów mam sporo. Po kursie chcę popracować, poczytać, pomedytować. W nocy mam zamiar zrobić sobie tradycyjną kąpiel w soli. Kiedyś robiłam oczyszczanie energetyczne tego typu tylko raz w miesiącu na nów. Odkąd pracuję na portalach z kartami oczyszczam się co tydzień solą, a raz w miesiącu wahadłem. To zazwyczaj wystarcza. Chyba, że trafi się jakaś trudna, negatywna klientka. Wtedy się oczyszczam częściej. Praca z tarotem nie jest łatwa. Przychodzą ludzie z trudnymi problemami, oczekują rady ale nie zawsze. Nieraz chcą by ich poprzeć. Nieraz to poparcie było by błędem. Wyjaśnienie sytuacji nie zawsze wystarcza. Czasem osoby upierają się przy swoim i denerwują się, a te emocje czasem się przyklejają. Trzeba się więc oczyszczać. :)
Dieta ichtiowegetariańska mi przypasowała. Co prawda nie chudnę ale jestem za to w zgodzie z sobą. Jem bardzo smaczne potrawy. Staram się więcej czasu spędzać w kuchni. Kombinuję i gotuje z przepisów. Wczoraj miałam np. rybę w warzywach, kotleciki z opieniek i ciastka z płatków owsianych i bananów. Dziś będzie sałatka i pierogi z paprykarzem. Jeszcze takich nie robiłam. Ostatnio znalazłam przepis na bigos wegetariański i fasolkę po bretońsku tez bez mięsa. W przyszłym tygodniu może wypróbuję. :)
niedziela, 27 sierpnia 2017
Niedziela
Dziś wstałam dość późno. Potrzebowałam snu i odreagowania po pracowitym tygodniu. Musze też mieć energie do dalszej pracy koło domu i zarobkowej. Praca koło domu posuwa się stopniowo do przodu choć końca jeszcze nie widać. Praca zawodowa też ok. Ostatnio udało mi się zdobyć dwa stałe zlecenia. Będę pisać na portal horoskopy i będę redagować bloga oraz stronę na Facebooku. Złożyłam też jeszcze kilka ofert ale co z nimi nie wiem. Na razie cisza. Teraz już nie piszę tekstów po 2 zł więc moje zarobki wzrosły.
Od kilku dni walczyłam z komputerem, bo aktualizacja uszkadzała mi komputer. Nie dało się praktycznie pisać ani na forach ani na blogach ani na Facebooku. Zacinała się klawiatura i trzeba było otworzyć kolejna stronę i wrócić po chwili do pisania. To pomagało na moment. Gdy się usunęło aktualizacje problem znikał. Niestety ja mam Windows 10, a on aktualizacje wgrywa automatycznie i gdy usunęłam szybko była zainstalowana z powrotem i problem powracał. Na razie pokombinowałam i ustawiłam komputer na połączenie taryfowe. To ponoć ma pomóc. Zobaczymy. Jak nie to trzeba będzie zasuwać do punktu napraw. Może to by i dobre było bo bym sobie corela, simsy i sterowniki do tabletu graficznego wgrała.
Nadal nie podjęłam jeszcze decyzji czy zdecydować się na rysunek sztalugowy czy na malarstwo sztalugowe. Raczej jednak wolę w tym roku rysunek ze względu na to, ze zajęcia są w środę po południu, a nie w sobotę rano. Nie wiem tylko czy musze się zobowiązać do uczestnictwa w każdych zajęciach. To by mi nie było na rękę. Muszę chyba dopytać zanim deklaracje wypełnię. Nie wiem też co z ikoną. Miały być warsztaty we wrześniu, a na razie cisza na ten temat. Szkoda by było jakby się nie odbyły. Napaliłam się na nie. Decyzję podejmę jutro. Jutro też się dowiem co z ikoną...
A na koniec parę zdjęć. Zrobiłam gdy byłam na krótkim spacerze. Przy okazji nazbierałam ziela. Tym razem to łopian, bylica, nawłoć i perz. Miała być i brzoza ale są zbyt wysoko gałęzie. W przyszłym tygodniu zerwę jeszcze bukszpan i chmiel. To już wszystko na ten rok... Zmykam, bo za chwilę chcę sobie zrobić zabieg harmonizacji czakr. Muszę się pospieszyć, bo niedługo mam kolejna lekcję kursu. Dziś muszę też jeszcze horoskop na pół roku zrobić, a jutro mam zabieg koloroterapii i oczyszczanie czakr. Za te zabiegi znajoma mi zapłaci jak będzie mieć pieniądze:(
niedziela, 17 lipca 2016
Zakupy, kolczyki, amulety runiczne i wiersz...
Ostatnio zrobiłam trochę zakupów w internecie. Po pierwsze kupiłam herbaty z tych lepszych, smakowych. Uwielbiam je. Są drogie ale rewelacyjne. Trafiłam bardzo dobrze, bo wszystkie pyszne. Tym razem wybrałam czarne - Zimową spiżarnię, Zimowy sen, Korzenną i jeszcze jedną owocową coś związanego z miłością. Dodatkowo dostałam próbkę zielonej - Moc Combucha. Minusem kupowania w internecie jest to, ze trzeba kupić 100 g zamiast 50. To trochę dużo. Wolałabym kupić więcej gatunków.
Kupiłam sobie też kolczyki z bursztynem w moim ulubionym sklepie. Wcześniej w tym sklepie kupiłam dwa pierścionki i na tym się nie skończy, bo mam zamiar jeszcze kupić co najmniej kilka par kolczyków. Wybiorę te z naturalnymi kamieniami. Na początek może z ametystami, granatami lub akwamarynem. Przydałyby mi się ich wibracje. Kolczyki są cudne. Wyglądają jak z minionych wieków.
Wczoraj miałam do wykonania trzy amulety runiczne na kamieniu. Jeden na zamówienie i dwa dla mojej mamy. Ten na zamówienie ma wspomóc zadowolenie z pracy, karierę i przywołać pieniądze. Dla mamy ma być jeden na pieniądze, a drugi na zdrowie. Ja mam w domu kilka i jestem zadowolona z ich działania. Tylko trzeba im dać czas a pomagają.
Znalazłam sobie pracę na następnym portalu z wróżbami jako doradca na email i autor tekstów z dziedziny ezoteryki. Ostatnio w ogóle dużo piszę. Trochę też tekstów ma być opublikowane w Libertasie i kocim czasopiśmie. Piszę też nadal wiersze. Wczoraj pisałam na warsztaty w grupie na Facebooku...Tematem było jestem czyli o sobie...
Jestem żywiołem
jestem ogniem
gdy kocham płonę
spalam się
biorę w dłonie serce
nasączam żarem
bucham namiętnością
jestem wodą
obmywam duszę
wyrozumiałością i spokojem
sączę kropla po kropli
czar współistnienia
jestem wiatrem
dodaję siły
mocą pewniejszą od słów
rozwiewam smutki
kąsające myśli
jestem ziemią
cierpliwą i wierną
otulam stałością
trwam przy tobie
dzień po dniu
z nadzieją pewniejszą niż jutro
Kupiłam sobie też kolczyki z bursztynem w moim ulubionym sklepie. Wcześniej w tym sklepie kupiłam dwa pierścionki i na tym się nie skończy, bo mam zamiar jeszcze kupić co najmniej kilka par kolczyków. Wybiorę te z naturalnymi kamieniami. Na początek może z ametystami, granatami lub akwamarynem. Przydałyby mi się ich wibracje. Kolczyki są cudne. Wyglądają jak z minionych wieków.
Wczoraj miałam do wykonania trzy amulety runiczne na kamieniu. Jeden na zamówienie i dwa dla mojej mamy. Ten na zamówienie ma wspomóc zadowolenie z pracy, karierę i przywołać pieniądze. Dla mamy ma być jeden na pieniądze, a drugi na zdrowie. Ja mam w domu kilka i jestem zadowolona z ich działania. Tylko trzeba im dać czas a pomagają.
Znalazłam sobie pracę na następnym portalu z wróżbami jako doradca na email i autor tekstów z dziedziny ezoteryki. Ostatnio w ogóle dużo piszę. Trochę też tekstów ma być opublikowane w Libertasie i kocim czasopiśmie. Piszę też nadal wiersze. Wczoraj pisałam na warsztaty w grupie na Facebooku...Tematem było jestem czyli o sobie...
Jestem żywiołem
jestem ogniem
gdy kocham płonę
spalam się
biorę w dłonie serce
nasączam żarem
bucham namiętnością
jestem wodą
obmywam duszę
wyrozumiałością i spokojem
sączę kropla po kropli
czar współistnienia
jestem wiatrem
dodaję siły
mocą pewniejszą od słów
rozwiewam smutki
kąsające myśli
jestem ziemią
cierpliwą i wierną
otulam stałością
trwam przy tobie
dzień po dniu
z nadzieją pewniejszą niż jutro
środa, 28 października 2015
Problemy z energią, olejki eteryczne, wena i coś dobrego...
Ostatnio mam problemy z równowagą energetyczna organizmu. Raz jestem klapnięta i przesypiam w dzień po kilka godzin, a jak się podładuję to znowu mnie nosi i staje się nerwowa. Kilka dni temu tak sobie dołożyłam energii, że nie mogłam sobie miejsca znaleźć. Na dodatek byłam spięta i zdenerwowana. Już miałam parzyć melisę, albo zażyć coś mocniejszego, ale najpierw postanowiłam sobie zrobić medytację z kryształami górskimi. Na szczęście pomogła. Energia ulotniła się, a ja się uspokoiłam. Z dwojga złego wolę mieć nieco za mało energii niż za dużo, bo wtedy jestem trochę klapnięta, ale za to spokojna. Gdybym była typem bardziej ruchliwym tobym ten nadmiar energii po prostu spaliła i byłoby dobrze, ale nie jestem.
Ostatnio kupiłam sobie olejki eteryczne - eukaliptusowy i sandałowy. Oba są przydatne dla osób pracujących z energią. Eukaliptusowy czyści aurę, a sandałowy pogłębia medytację i też czyści między innymi czakry. Kusi minie Aura Soma, ale na razie mnie nie bardzo stać. Kiedyś jednak wypróbuję na pewno. Podobno fajnie działa.
Wena na malowanie zaczyna tak jakby wracać. Wczoraj były w użyciu akwarele i kredki akwarelowe. Dziś też pewnie coś podziałam. Ptaki z internetu już sobie zgrałam.
Dziś jadę do miasta. Muszę kupić wstążkę do wiązanek na Wszystkich Świętych, zatyczki do uszu i jeszcze trochę nawozu bydlęcego, bo mi brakło. Bardzo mi się nie chce. Chętnie bym posiedziała z książką przy piecu, a tu się trzeba stroić i jechać. Po południu może zrobię oczyszczanie mieszkania. Tym razem solą za pomocą żywiołów albo wahadłem. Pewnie też rozsypię trochę soli po kątach. Mój nerwowy pan trochę tych złych fluidów nasieje, gdy wrzeszczy.
A na koniec nadzienie do quiche. Robiłam ostatnio. Wyszedł bardzo smaczny.
2 czerwone papryki
3 duże cebule
4 jajka
1/2 szklanki śmietany
sól
pieprz
tymianek
olej
Cebule i papryki rozdrobnić i poddusić na oleju z przyprawami. Gdy miękkie wyłożyć na ciasto. Zalać jajkami wymieszanymi ze śmietaną. Można dodać startego żółtego sera i kiełbasy albo boczku wędzonego.
Ostatnio kupiłam sobie olejki eteryczne - eukaliptusowy i sandałowy. Oba są przydatne dla osób pracujących z energią. Eukaliptusowy czyści aurę, a sandałowy pogłębia medytację i też czyści między innymi czakry. Kusi minie Aura Soma, ale na razie mnie nie bardzo stać. Kiedyś jednak wypróbuję na pewno. Podobno fajnie działa.
Wena na malowanie zaczyna tak jakby wracać. Wczoraj były w użyciu akwarele i kredki akwarelowe. Dziś też pewnie coś podziałam. Ptaki z internetu już sobie zgrałam.
Dziś jadę do miasta. Muszę kupić wstążkę do wiązanek na Wszystkich Świętych, zatyczki do uszu i jeszcze trochę nawozu bydlęcego, bo mi brakło. Bardzo mi się nie chce. Chętnie bym posiedziała z książką przy piecu, a tu się trzeba stroić i jechać. Po południu może zrobię oczyszczanie mieszkania. Tym razem solą za pomocą żywiołów albo wahadłem. Pewnie też rozsypię trochę soli po kątach. Mój nerwowy pan trochę tych złych fluidów nasieje, gdy wrzeszczy.
A na koniec nadzienie do quiche. Robiłam ostatnio. Wyszedł bardzo smaczny.
2 czerwone papryki
3 duże cebule
4 jajka
1/2 szklanki śmietany
sól
pieprz
tymianek
olej
Cebule i papryki rozdrobnić i poddusić na oleju z przyprawami. Gdy miękkie wyłożyć na ciasto. Zalać jajkami wymieszanymi ze śmietaną. Można dodać startego żółtego sera i kiełbasy albo boczku wędzonego.
wtorek, 6 października 2015
Koloroterapia, jesienne tycie, warsztaty ikon, strachy i nowe książki...
Sporo nowego u mnie. Po pierwsze miałam dwa dni temu zabieg koloroterapii wahadłem. To fajny zabieg dostarczający do aury potrzebnych w danym momencie kolorów. Często po nim następuje poprawa natychmiast. Wykonuje go wahadłem izis, które się do tego nadaje. Marzę o wahadle specjalnym do chromoterapii, ale ono dość sporo jak na mnie kosztuje. Może kiedyś kupię, bo te zabiegi wykonuję dość często.
Po drugie zaczęłam się niestety opychać kluchami i ziemniakami co spowodowało, ze już przytyłam kilogram. Wczoraj były kopytka, a przedwczoraj kartoflanka na wodzie z boczku z warzywami, makaronem, ziołami i śmietaną. Objadam się po pachy. Nawet pieczywo jem i nie wybrzydzam. Wczoraj do tego było pijaństwo. Wypiliśmy z Krzyśkiem pół butelki ajerkoniaku. Dziś wypijemy resztę, bo mi butelka potrzebna. Chcę ja ozdobić oczywiście decu. Pewnie znowu z 5 kg nabiorę przez zimę, a później będę zrzucać. Tak miałam całe życie z tym, że ważyłam około 60 kg, a nie 90 jak teraz.
Po trzecie zapisałam się wreszcie na warsztaty pisania ikon. Będą w listopadzie i w grudniu. W listopadzie będzie I stopień i już się nie mogę doczekać. Cena jest przystępna, autobusy pasują. Warsztaty będą trwały po trzy godziny/4 spotkania/. Tylko trzy godziny to mój kręgosłup wytrzyma. Wracać będę albo taksówką, albo Krzysiek będzie po mnie wychodził na przystanek. Nie wiem co w grudniu, bo to już będzie II stopień i też mi się marzy. Na tym może nie być koniec, bo w marcu mają być warsztaty akwareli, a w czerwcu olei.
Po czwarte u mnie w domu ,,straszy". Wczoraj późnym wieczorem Pikuś się zachowywał tak samo jak wtedy, gdy odchodziła mama Krzyśka. Później zaczęło mrugać światło. Po 15 minutach wszystko przeszło. Chyba trzeba będzie oczyścić mieszkanie.
Wczoraj kupiłam kilka książek...
Po drugie zaczęłam się niestety opychać kluchami i ziemniakami co spowodowało, ze już przytyłam kilogram. Wczoraj były kopytka, a przedwczoraj kartoflanka na wodzie z boczku z warzywami, makaronem, ziołami i śmietaną. Objadam się po pachy. Nawet pieczywo jem i nie wybrzydzam. Wczoraj do tego było pijaństwo. Wypiliśmy z Krzyśkiem pół butelki ajerkoniaku. Dziś wypijemy resztę, bo mi butelka potrzebna. Chcę ja ozdobić oczywiście decu. Pewnie znowu z 5 kg nabiorę przez zimę, a później będę zrzucać. Tak miałam całe życie z tym, że ważyłam około 60 kg, a nie 90 jak teraz.
Po trzecie zapisałam się wreszcie na warsztaty pisania ikon. Będą w listopadzie i w grudniu. W listopadzie będzie I stopień i już się nie mogę doczekać. Cena jest przystępna, autobusy pasują. Warsztaty będą trwały po trzy godziny/4 spotkania/. Tylko trzy godziny to mój kręgosłup wytrzyma. Wracać będę albo taksówką, albo Krzysiek będzie po mnie wychodził na przystanek. Nie wiem co w grudniu, bo to już będzie II stopień i też mi się marzy. Na tym może nie być koniec, bo w marcu mają być warsztaty akwareli, a w czerwcu olei.
Po czwarte u mnie w domu ,,straszy". Wczoraj późnym wieczorem Pikuś się zachowywał tak samo jak wtedy, gdy odchodziła mama Krzyśka. Później zaczęło mrugać światło. Po 15 minutach wszystko przeszło. Chyba trzeba będzie oczyścić mieszkanie.
Wczoraj kupiłam kilka książek...
czwartek, 6 sierpnia 2015
Nowa praca, ogród, zmęczenie Krzyśka, Reiki dla umierających i decu...
Upały trwają. Wczoraj przeszła burza z ulewnym deszczem. Zalało mi ganek. Sama nie wiem jak to się stało, bo okno było zamknięte. Podlało mi ogród i przy okazji strzepało pomidory. Kiepskie zbiory mam w tym roku. Najadłam się rabarbaru, botwinki i ziół. Było troche bobu. Są ogórki, ale nie za dużo. Kwitną kabaczki i dynie. Było dużo szczawiu. Jest sporo pomidorów z tym, że w większości kupiłam żółte, małe o czym nie wiedziałam.
Pogody już mam dość. Roztapiam się, a zaraz jadę na pocztę. Nie da się tego przełożyć. W poniedziałek jadę znowu. Tym razem do sąsiedniego miasta z wysyłką rękodzieła i do punktu ksero wydrukować to i owo do wyrobu karek.
Krzysiek też już ma dość upału. Coraz częściej też narzeka na pracę. Wraca zmęczony i śpi jak kłoda przez dwie godziny. Później wstawać nie chce. Mówi o przeniesieniu się do ochrony, ale to praca też na noc co mi nie odpowiada. Wolę gdy w nocy jest w domu. Coś jednak będzie trzeba pomyśleć, bo do emerytury w tej pracy nie da rady. Zbyt duży wysiłek i zbyt dużo chodzenia i schylania się. Narzeka na bóle nóg i kręgosłup.
Dostałam propozycję pracy na portalu ezoterycznym zatrudniającym między innymi wróżki. Zgodziłam się. W sumie zajmuję się ezoteryka już 30 lat i to i owo porafię. Wczoraj zaczęłam uzupełniać profil i jest tam możliwość wystawienia usług dodatkowych. Wysawiłam horoskop urodzeniowy, partnerski, zdrowia, prognostyczny, afirmacje, oczyszczanie domu różnymi metodami w tym wahadłem, oczyszczanie aury i czakr, przelewanie wosku i szepty, Reiki, Reiki dla zwierząt i na moment śmierci. To bardzo ważna usługa. Można ją zamówić dla siebie, gdy obawiamy się śmierci, dla kogoś bliskiego, dla kogoś ciężko chorego, by ułatwić odejście, a także dla osoby zmarłej. Zwłaszcza wtedy gdy śmierć była ciężka. Usługa jest też dosępna dla zwierząt. Myślę jeszcze o horoskopie miłosno-seksualnym. Będzie też oczywiście tarot. Wybrałam sposób kontaktu przez chat, esemesa i email. Z telefonu musiałam na razie zrezygnować, bo moja komórka nie zawsze w domu ma zasięg. Wystarczy troche deszczu czy burza i już nic nie słychać.
Nadal działam w decu. Dziś też będzie talerzyk tym razem z różą. To już ostatni na razie. Trzeba by się wybrać na targ po następne, ale może dopiero wtedy gdy upały przejdą.
wtorek, 4 sierpnia 2015
Upały, nowa praca, sprzedaż rękodzieła, oczyszczanie energetyczne i podrzucony kociak...
Nadeszły upały. Dziś ma być 33 stopnie, a ja muszę jechać do miasta. Będę na poczcie, w antykwariacie i w punkcie ksero, bo czas wydrukować scrapki do kartek na Boże Narodzenie. Jadę rano tak, zeby po 11 juz wrócić do domu. Po południu będę działać i w pracowni i zarobkowo, bo mam nowa pracę. Wreszcie mi sie udało chwycić taką za lepsze pieniądze. Będę pisać na forum o dietach, odżywianiu, ćwiczeniach i zdrowym stylu życia. Może mi się uda zarobić. Tylko ciekawe jak długo ta praca będzie. Wczoraj udało mi się też sprzedac troche rękodzieła, a dokładnie talerzyk i kilka kamieni. Jestem bardzo zadowolona, bo pieniędzy sporo porzebuję w najbliższym czasie. Powinnam zrobić troche zakupów i oddać komputer do naprawy, bo niekóre litery są zupełnie starte i nie wszystkie klawisze dobrze działają. Nie zawsze działa t i klawisz alt. Dużo błędów robię przez to w tekście i muszę później nanosić poprawki, a to zajmuje sporo czasu.
Od kilku dni oczyszczam energetycznie wszystko co sie da. Nie tylko moje mieszkanie, ale i działkę i oba domy i budynki gospodarcze. Używam soli do egzorcyzmów i wahadła z kryształu górskiego. Wszystko idzie dobrze i działa, bo mi się śnią koszmary, a to oznacza, ze walczę. Będzie dobrze. O egzorcyście przestałam myśleć, bo to bez sensu. Musiałabym zrezygnować z ezoteryki na co się nie zgadzam. Dalej mam zamiar stawiać tarota i robić zabiegi Reiki potrzebującym. Nie wyrzeknę się tego. Nie tylko Kościół umożliwia oświecenie i dotarcie do Boga. Są też inne drogi wcale nie gorsze i ja mam zamiar jedną z nich kroczyć dalej...
Dwa dni temu zadzwoniła do mnie koleżanka z wiadomością, że ktoś jej podrzucił małego kotka. Kotek wszedł do komórki i schował się. Był całkiem dziki. Jej mąż kotów nie cierpi i groził, że poszczuje go psem, który koty morduje. Do schroniska nie miał go kto odwieźć, a straż miejska wcale problemem nie była zainteresowana. Zdecydowałam się, że go zabiore do siebie do komórki i będzie żył jako kot wolnożyjący. Jak długo to już inna sprawa, bo obok u sąsiadów jest pies. Jest też ruchliwa droga. Mieli kota złapać i przynieść do mnie. Niestety nie udało się. Maluszek uciekł do sąsiada i schował się w stercie drewna. Sąsiad co prawda koty ma, ale je rozmnaża i pewnie mało karmi i nie leczy więc problem rozwiązany nie jest. Ja już nic zrobić nie jestem w stanie. Czy biedactwo przeżyje trudno przewidzieć. Szkoda...
Wczoraj wstawiłam troche nowości na mój blog galerię. Dziś może jeszcze dołożę...
sobota, 25 lipca 2015
Upał, codzienność, kamienie i egzorcyzmy...
Upały nieźle mi dały w kość. Wczoraj nalałam wody do wanny i wchodziłam kilka razy się ochłodzić. Na szczęście ma się od jutra ochłodzić. Podobno. Oby, bo już jestem na wpół uduszona. Planowałam w tym tygodniu zrobić ser, ale nie byłam w stanie z powodu gorąca pojechać po mleko. Poczekam na ochłodzenie. Chcę zrobić ser na podpuszczce. Może z ziołami. Kusi mnie też taki typu oscypka, ale nie mam formy, a formy troche kosztują. Wczoraj zrobiłam za to pasztet z soi, a na kolację placuszki z resztki rabarbaru. Na obiad była zupa szczawiowa. Dziś jest oczywiście schab, bo Krzysiek ma ciężką dniówkę i chce się najeść mięsa jak zawsze wtedy. Po południu mam zakisić ogórki takie na szybkie zjedzenie. Jeśli dobrze się ukiszą to kupię w przyszłym tygodniu następna partię już do zakiszenia na zimę.
Ostatnio prawie z pracowni nie wychodzę. Ozdabiam kamienie. Bardzo mi się to spodobało i jeszcze mam następne pomysły. Kamienie mnie zachwyciły i w większości zostaną w domu. To praktyczna ozdoba w domu gdzie są koty. Nie potłuką się, sierścią nie oblezą. Dziś będę robiła dalsze kamienie z kurami. Mam już z tematyką leśna i z kotami. No i te...
Decu idzie mi coraz lepiej. Już coraz większe kawałki przyklejam. Wczoraj zrobiłam też deskę i zawieszkę. Ozdobiłam również wazonik. Niestety wszystko czeka na lakierowanie, bo lakieru prawie nie mam. Zostały z 2 łyżki na dnie opakowania. Ciekawe kiedy kurier przesyłkę przyniesie.
Wczoraj dostałam od mamy firankę. Jest cudna, gruba i wycinana na dole. Niestety jest cała żółta, bo mama jest wielbicielką papierosów. Od rana z tą firanka walczę, żeby ja wybielić. Była już moczona w wybielaczu. Teraz ją piorę i jeszcze mam zamiar potraktowac ją wybielaczem do firan. Ciekawe czy pomoże. Powinnam też wyprać kocie kocyki i psią poduszkę, ale deszcz dziś zapowiadają. Mam nadzieję, że będzie, bo ogrodu sama nie dam rady podlać, a Krzysiek wróci późno.
Przedwczoraj zarobiłam na tarocie i teraz czekam na pieniądze. Chcę kupić książkę o egzorcyzmach Wandy Prądnickiej. Coś ostatnio mnie ta tematyka bardzo interesuje. Zastanawiam się czy egzorcyzmy nie przydałbyby się członkom mojej rodziny, bo nie zawsze dobrze się w niej dzieje. Niby potrafię oczyścić i ludzi i mieszkania, ale tylko w lżejszych przypadkach. Za poważne egzorcyzmy się nie biorę, bo nie mam do tego powołania.
Ostatnio prawie z pracowni nie wychodzę. Ozdabiam kamienie. Bardzo mi się to spodobało i jeszcze mam następne pomysły. Kamienie mnie zachwyciły i w większości zostaną w domu. To praktyczna ozdoba w domu gdzie są koty. Nie potłuką się, sierścią nie oblezą. Dziś będę robiła dalsze kamienie z kurami. Mam już z tematyką leśna i z kotami. No i te...
Decu idzie mi coraz lepiej. Już coraz większe kawałki przyklejam. Wczoraj zrobiłam też deskę i zawieszkę. Ozdobiłam również wazonik. Niestety wszystko czeka na lakierowanie, bo lakieru prawie nie mam. Zostały z 2 łyżki na dnie opakowania. Ciekawe kiedy kurier przesyłkę przyniesie.
Wczoraj dostałam od mamy firankę. Jest cudna, gruba i wycinana na dole. Niestety jest cała żółta, bo mama jest wielbicielką papierosów. Od rana z tą firanka walczę, żeby ja wybielić. Była już moczona w wybielaczu. Teraz ją piorę i jeszcze mam zamiar potraktowac ją wybielaczem do firan. Ciekawe czy pomoże. Powinnam też wyprać kocie kocyki i psią poduszkę, ale deszcz dziś zapowiadają. Mam nadzieję, że będzie, bo ogrodu sama nie dam rady podlać, a Krzysiek wróci późno.
Przedwczoraj zarobiłam na tarocie i teraz czekam na pieniądze. Chcę kupić książkę o egzorcyzmach Wandy Prądnickiej. Coś ostatnio mnie ta tematyka bardzo interesuje. Zastanawiam się czy egzorcyzmy nie przydałbyby się członkom mojej rodziny, bo nie zawsze dobrze się w niej dzieje. Niby potrafię oczyścić i ludzi i mieszkania, ale tylko w lżejszych przypadkach. Za poważne egzorcyzmy się nie biorę, bo nie mam do tego powołania.
niedziela, 21 czerwca 2015
Litha, kwiatki doniczkowe, decoupage i pomoc dla kotów...
Sabat Litha- świeto wody i ognia czyli letnie przesilenie u mnie będzie obchodzony na terenie posesji. Nie wybiore się ani do lasu ani nad rzekę, choć to by było wskazane. Będzie ognisko, spalenie ziół. Przygotowanie ziół do powieszenia w domu. Okadzę też ziołami mieszkanie, przeskoczymy przez ognisko. Później będzie kąpiel przy świecach. Ciekawe co zrobię jak będzie lać deszcz... Sobótki już obchodzić nie będę. Może tylko zapalę świecę. Zioła przygotuje tak by był zapas na wszystkie dziedziny życia. Będą zebrane i te pomocne przy problemach ze zdrowiem, finansowych, czy miłosnych. Zbiorę też te które służą do oczyszczania osób i wnętrz. Będę skupiona by wyczuć prastare moce i zjednoczyć się z energią tych, którzy będą świętować w tym samym czasie. Ostatnio Krzysiek jakby przywykł do moich rytuałów i piekłem mnie już nie straszy.
Przestał też się złościć na mnie, że hoduję kwiatki w domu. Kupiłam ich trochę ostatnio. Kupię jeszcze gdy zdobęde półki na pnącza. Mam już kliwię, zielistkę, szeflerę, grubosza, 2 agawy, aralię, amarylisa, który nigdy nie kwitnie, 2 hoje, 2 cisusy, 3 bluszcze, mirta, laura, kawę, dracenę, żyworódkę, mandarynki z pestek, fikusa beniana. Idą do mnie kaktus wielkanocny, reo, calatea, grudnik, fikus podobny do monstery, monstera, fikus, filodendron i dwa kwiatki o ozdobnych liściach o nieznanych nazwach. Mam zamiar jeszcze kupić begonię tamaję i drzewiastą oraz fikusa dębolistnego. Planuje też wysiać z nasion papirus i asparagusy. Moje kwiatki są generalne dość biedne, bo koty je czasem obgryzają. Trzymam je więc tam gdzie one na stałe nie przebywają. W pokoju w którym koty siedzą są tylko te, które im nie smakują...
Ostatnio oprócz ikon robię też decoupage. Na razie zdobie to co mam w domu. Zrobiłam też zakupy i przedmioty do zdobienia oraz masa serwetek już są w drodze. Z kursu decoupagę zrezygnowałam. Ponoć to strata pieniędzy, bo podobno wiele się na takim kursie nauczyć nie można.
A na koniec problem. Wczoraj ktoś wyrzucił w lesie 3 małe kotki. Wzięła je koleżanka, ale ona ma psa mordercę. Ja wziąć nie mogę, bo już mam za dużo...Tu jest wydarzenie. https://www.facebook.com/events/1448080615494780/ Pomóżcie jeśli możecie i prześlijcie dalej... To jest bardzo pilne...
sobota, 13 czerwca 2015
Upały, inwazja mrówek, anioły, remont i przepis na placki z cukini...
Czerwiec po deszczowym maju, często dżdżysty w naszym kraju
Czerwiec gdy zagrzmi, gdzie zorze zachodzą, ryby się obficie urodzą
Czerwiec nosi dni gorące kosa dzwoni już na łące
Grzmoty czerwca rozweselają rolnikom serca
Czerwiec mokry, zimny maj, gospodarzom pewny raj
Czerwiec stały grudzień doskonały
Pogoda jak dla mnie okropna - upał i sucho. Dobrze, że chociaż trochę chmur się trafia, ale i tak nie ma czym oddychać. Męczę się od wczoraj. Koty też leżą półżywe i piją całe litry wody. W ogrodzie wszysko mdleje. Wczoraj miała być burza z deszczem, ale nas minęła w odległość 50 km według strony, którą ostatnio pilnie śledzę https://burze.dzis.net/?page=mapa . Dziś też burze chyba przejdą bokiem. Najgorsze jest to, że nie będę mogła podlać ogródka, bo Krzysiek jest w pracy i wróci późno. Pewnie wykończony.
Ostatnio na moich schodach do domu pojawiła się cała masa mrówek. Maszerują dziarsko i są coraz bliżej drzwi do ganku. Obawiam się inwazji w domu. Chemią ich nie chcę potrakować, a środki naturalne jak na razie nie za bardzo je odstraszają. Zastosowałam do tej pory sól, cynamon i liście mięty i lawendy. Dopiero liście pomidora trochę je zniechęciły. Dziś walki część dalsza. Mam zamiar wyłożyć szmaty nasączone octem. Zobaczymy...
Od kilku dni pracuję więcej z aniołami. Wczoraj zrobiłam sobie zabieg Engel Ki, a dziś medytację. Później kupiłam sobie amulet anielski. Podobno jest skuteczny i przynosi szczęście. Wprawdzie mnie anioły wspierały i bez amuletu, ale takie wzmocnienie nie zaszkodzi.
Wczoraj zadzwonił znajomy, że za kilka dni zaczyna u mnie remont. Tym razem będzie robiona ściana, którą zniszczył winobluszcz. Mam zamiar ja ocieplić. Będzie też uszczelniana rynna i tynkowane trzy kominy. Przy okazji kominy zostaną wyczyszczone. Trzeba też poprawić wykończenie koło jednego komina, bo jest zrobione źle i w czasie intensywnego deszczu woda mi cieknie do kuchni. Zejdzie chyba z tydzień. Następny remont planuję w późniejszym terminie, ale czy się zdecyduję? Czy mi wystarczy cierpliwości i energii do sprzątania po? Powinnam w końcu zrobić tą łazienkę. Czas najwyższy...Pieniądze są zebrane, mało, ponieważ chcę by było tanio i Krzysiek się zgodził. Ma być cegła, sporo drewna, białego nierównego tynku i wikliny, a na podłodze gumolit i tkany dywanik. Wnętrze ma być ponadczasowe, przytulne i klimatyczne. Żadnych kafelek, lustrzanych ścian i reflektorów. Nic nowoczesnego.
A na koniec placki z cukini.
kawałek cukini
kawałek papryki
cebula
sól
pieprz
mąka
jajko
łyżka otrąb
olej
zioła
ząbek czosnku
Cukinię i cebule zetrzeć na tarce, dodać pokrojoną paprykę i pozostałe składniki tak, by masa przypominała masę z której robi się placki ziemniaczane. Smażyć na mocno rozgrzanym oleju. Przewracać osrożnie.
czwartek, 11 czerwca 2015
Magnetoterapia, psujące się warzywa, amulety runiczne, przygoda Krzyśka i sos do makaronu...
Ostatnio zainteresowałam się magnetoterapią. Kupiłam magnesy przeciwbólowe i przyklejam je na chory kręgosłup na godzinę dziennie. Powinno się używać 3x dziennie, ale ja nie bardzo mam czas. Wrażenia są takie, że w czasie działania magnesu cały obszar krzyży mam bardzo intensywnie rozgrzany. Czuję też mrowienie w nogach, a zwłaszcza w tej, którą czasem mi łapie rwa. Ból też jest tak jakby odrobinę mniejszy zaraz po zabiegu. Jestem zadowolona.
Mam też bransoletkę magnetyczną i odkąd ją noszę mam wrażenie, że energii mam troche więcej. Mam też małe magnesy używane używane w terapii Su Dżuk. Mam zamiar je przyklejać na punkty akupunkturowe i akupresurowe. Większe magnesy wypróbuję na czakrach. Zobaczymy efekty. Magnetoterapia jest stosowana między innymi w celu likwidacji bólu, rwie kulszowej, wysokim ciśnieniu, miażdżycy. To coś dla mnie. Profesjonalny sprzęt do kupna np. tutaj
http://bitmed.pl/193-aparaty-do-magnetoterapii ? ?
Już jakiś czas temu zauważyłam, że warzywa i owoce, które kupuję strasznie szybko się psują. Kupiłam kalafior we wtorek, a już w czwartek był w czarne kropki. Seler kupiłam w piątek, a już w niedzielę pokrył się pleśnią. To samo jabłka i marchew. Kapusta też czernieje. Rzodkiewka natomiast bardzo szybko więdnie. Nie wiem jaka jest tego przczyna, ale zaczynam się obawić to jeść. Wyjścia jednak nie mam. Sama warzyw tyle nie zbieram, żeby mi wystarczyły, a kupić nie mam gdzie i nie ma kto. Brak samochodu kolejny problem sprawia...
Wczoraj całe popołudnie siedziałam sama w domu, bo Krzysiek był w pracy. Poszłam trochę do ogrodu, a później zrobiłam amulety runiczne. Te które zrobiłam zabezpieczają przed czarna magią, wspamagaja odchudzanie i dobrze działaja na miłość. Mam do wykonania jeszcze dwa na drewnie w celu zabezpieczenia domu przed intruzami i jeden na kamieniu w celu dopływu gotówki. Te na drewnie mam zamiar powiesić nad drzwiami wejściowymi.
A na koniec wczorajsza przygoda Krzyśka, znieczulica niektórych ludzi i przepis na sos cukiniowo - pieczarkowy do makaronu.
Po pierwsze Krzysiek i jego upór i refleks, który być może uratowały człowiekowi życie. Wszystko wydarzyło się wczoraj po południu. Mianowicie w trakcie pracy usłyszał wołanie o pomoc i rozpaczliwe krzyki. Okazało się, że jakiś mężczyzna wpadł do rzeki i nie mógł się z niej wydostać z powodu stromego, wybetonowanego brzegu. Woda sięgała mu do piersi i słabł coraz bardziej. W dodatku wypił coś mocniejszego i ledwie trzymał się na nogach. Krzysiek zareagował błyskawicznie. Pobiegł do szefa do telefonu, żeby zadzwonić po straż miejską. Niestety szef zadzwonić nie chciał, bo uznał, że nie ma co się pijakiem zajmować, a robota czeka. Krzysiek jednak wrócił z kolegą nad rzekę i ryzykując, że narazi się szefowi albo sam wyladuje w wodzie nieboraka wyciągnął. Zastanawia mnie znieczulica i bezwzględne podejście szefa. Moim zdaniem tak człowiek nie postępuje. Pijany, nie pijany, ale ratować trzeba.
Sos
kawałek cukini
cebula
5 pieczarek
olej
jogurt natralny lub śmietana
sól
pieprz
zioła
Pieczarki, cebulę i cukinię rozdrobnić i poddusić na oleju. Dodać przyprawy i zalać jogurtem. Można dodać kiełbasy lub boczku. Podawać najlepiej z makaronem.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)