Dziś zajmę się pracą, bo gość pojechał. Mam masę wydatków i trzeba sporo zarobić. Będzie też praca w domu i koło domu, no i praca nad moją duchowością, psychiką. Tydzień będzie bardzo aktywny. Odpocznę w niedzielę. Potrzebuję tego, zwłaszcza snu. Ostatnio mi go brakowało, bo musiałam wstawać koło 10. Spałam około 7-8 godzin, a to za mało dla mnie, bo jestem śpiochem do potęgi.
Jutro będzie malowanie mebli w sypialni. Czas je skończyć. W sypialni posprzatać i odhaczyć jedno zadanie do wykonania. Do sypialni powinnam kupić dwie lamki nocne, półkę nad drzwi i skrzyneczkę, która po ozdobieniu stanie się kuferkiem na przepisy kuchenne. Przepisów mam sporo ale muszę je przejrzeć, bo już nie wszystkie będę używać. Wyrzucę pewnie wszystkie mięsne i zupy oraz sosy zaprawiane mąką. Zakupy moze zrobię w przyszłym tygodniu lub na początku października. Wszystko będzie zależało od tego ile zarobię i czy Krzysiek pracę zdobędzie.
Udało mi się zrobić kwiat lotosu. To pierwszy raz po roku ale długo nie ćwiczyłam. Pozycję trzymam cztery oddechy i stopy są nisko, ale jednak. Strasznie się cieszę, bo to oznacza, że nie jest ze mną tak źle. Jestem też juz w stanie z jednej strony wykonać pysk krowy. Trzymam na razie nie dłoń, a palce.
Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą joga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą joga. Pokaż wszystkie posty
środa, 26 września 2018
piątek, 21 września 2018
sobota
Weekend, a to oznacza zajęcia z malarstwa sztalugowego w ośrodku kultury. Z przyjemnościa pojadę, bo w tym tygodniu nic artystycznego nie robiłam. Czasu nie miałam, a strasznie mi tego brak. Może juz kolejny obraz skończę i przywiozę do domu. Na następne zajęcia muszę zabrać podobrazie, a juz w domu nowego nie mam. Jeśli dobrze pójdzie to kupię. Jeśli gorzej to coś zamaluję. Przy okazji zrobie zakupy, bo trzeba moim mężczyznom mięso kupić. Obaj są mięsożerni, co mi się nie podoba ale z czym nie walczę, bo to walka skazana na porażkę. Krzysiek w dodatku szczupły nie jest. Powinien co najmniej 10 kg zrzucić ale nie ma zamiaru. Joga tez go nie interesuje. Reiki i hipnoza tez nie, a szkoda, bo to dobre sposoby na stresy i nerwy. Moze gdyby o tym pomyślał to by sie mniej wściekał.
Jogę nadal ćwiczę i nie mam zamiar przestać. Odważyłam się i dołaczyłam dwa ćwiczenia w pozycji stojącej. Jedno to pies, a drugie polega na skłonie i połozeniu całych dłoni na płask obok stóp. Znalazłam dwa kolejne, które chcę dołączyć. Muszę je tylko opanować. Jedno to trójkąt i chyba dam sobie z nim radę. Drugie wygląda prosto ale chyba wymaga silnych nóg, a ja niestety takich nie mam. Nie wiem więc czy sobie z nim poradzę. Planuję kupić dwie kolejne książki o jodze. Niby mam gotowy zestaw i ciągle go ćwiczę ale z czasem przydadza się inne asany. Na razie ciało, a raczej stawy zaczęły współpracować. Już jestem w stanie dosięgnąć dłoni na plecach z jednej strony. To postęp :)
W niedzielę chciałabym iść na spacer do lasu. Chciałabym poszukać śladów jesieni. Może też zrobię kilka zdjęć. Jesień juz czuję i ja i moje zwierzeta. Pikuś jest ciągle głodny i koty też. Pikuś dostaje dodatkowo porcje mojej zupy, a koty puszkę mięsną. Ja już w domu tylko wietrzę, a później okna zamykam. Chodzę w poncho, getrach i myślę o skarpetach. Jesień ma być ciepła. To dobrze, bo u mnie jeszcze sporo pracy i w domu i koło domu. Odpoczynek zacznie się chyba dopiero w połowie października.
A na koniec ostatnia ikona
Jogę nadal ćwiczę i nie mam zamiar przestać. Odważyłam się i dołaczyłam dwa ćwiczenia w pozycji stojącej. Jedno to pies, a drugie polega na skłonie i połozeniu całych dłoni na płask obok stóp. Znalazłam dwa kolejne, które chcę dołączyć. Muszę je tylko opanować. Jedno to trójkąt i chyba dam sobie z nim radę. Drugie wygląda prosto ale chyba wymaga silnych nóg, a ja niestety takich nie mam. Nie wiem więc czy sobie z nim poradzę. Planuję kupić dwie kolejne książki o jodze. Niby mam gotowy zestaw i ciągle go ćwiczę ale z czasem przydadza się inne asany. Na razie ciało, a raczej stawy zaczęły współpracować. Już jestem w stanie dosięgnąć dłoni na plecach z jednej strony. To postęp :)
W niedzielę chciałabym iść na spacer do lasu. Chciałabym poszukać śladów jesieni. Może też zrobię kilka zdjęć. Jesień juz czuję i ja i moje zwierzeta. Pikuś jest ciągle głodny i koty też. Pikuś dostaje dodatkowo porcje mojej zupy, a koty puszkę mięsną. Ja już w domu tylko wietrzę, a później okna zamykam. Chodzę w poncho, getrach i myślę o skarpetach. Jesień ma być ciepła. To dobrze, bo u mnie jeszcze sporo pracy i w domu i koło domu. Odpoczynek zacznie się chyba dopiero w połowie października.
A na koniec ostatnia ikona
poniedziałek, 10 września 2018
poniedziałek
Weekend był dość pracowity. Pomalowałam farbą szafę, zrobiłam nalewkę z jabłek zebranych na podwórku i trochę zarobiłam. Szafa jeszcze jest nie skończona, bo trzeba ją polakierować i skończyć malowanie góry i nózek. Zrobie to gdy będzie już stała w sypialni. Farby starczy. Trzeba będzie zanim się ją umieści na miejscu, pomalować na biało ścianę, bo jak sie znam szafa nie będzie ruszana bardzo długo. Ta stara stała w miejscu ponad 30 lat. Jabłek trochę jeszcze jest. Jem po kilka dziennie. Są przepyszne. Jabłonkę sadził jeszcze mój dziadek.
Kilka dni temu znalazłam na podwórku drzewo klonu. Drzewko jest piękne ale rośnie w fatalnym miejscu, bo koło ściany domu i drzwi. Trzeba je będzie przesadzić ale nie bardzo mam pomysł gdzie. Drzewko jest niewielkie, bo ma około 40 cm ale liczę na to, że szybko urośnie. Roślinka jest dla mnie cenna, ponieważ mozna liście i gałazki wykorzystywać w rytuałach miłosnych, pieniężnych i długowieczności. Coś dla mnie i cieszę się, ze natura mi ją podarowała.
Jutro będzie tydzień jak ćwiczę jogę. Cwiczę codziennie po 20 minut. Jestem okropnie zastana, ale coś powoli ruszyło i idzie do przodu. Jest maleńki postęp. Ambitna specjalnie nie jestem i bardzo trudnych ćwiczeń typu stanie na głowie nie zamierzam wykonywać. Chciałabym jednak wrócić do dawnej sprawności jeśli się uda. Chcę robić kwiat lotosu, zakładać nogę na szyję, moze robić szpagat, może łapać dłonie za plecami. Jeszcze niedawno niktóre z tych ćwiczeń byłam w stanie zrobić. Nie wiem jednak czy to realne bym wykonywała je z powrotem. Młoda nie jestem i stawy mi dokuczają.
Jeśli chodzi o dietę to marzę by zobaczyć 86 kg na początku października i 80 na początku stycznia 2019 roku. To będzie jeszcze otyłość ale liczę, że przy tej wadze moja sylwetka stanie sie bardziej kształtna. Na razie wyglądam koszmarnie, choć powoli talia zaczyna się ujawniać.
Kilka dni temu znalazłam na podwórku drzewo klonu. Drzewko jest piękne ale rośnie w fatalnym miejscu, bo koło ściany domu i drzwi. Trzeba je będzie przesadzić ale nie bardzo mam pomysł gdzie. Drzewko jest niewielkie, bo ma około 40 cm ale liczę na to, że szybko urośnie. Roślinka jest dla mnie cenna, ponieważ mozna liście i gałazki wykorzystywać w rytuałach miłosnych, pieniężnych i długowieczności. Coś dla mnie i cieszę się, ze natura mi ją podarowała.
Jutro będzie tydzień jak ćwiczę jogę. Cwiczę codziennie po 20 minut. Jestem okropnie zastana, ale coś powoli ruszyło i idzie do przodu. Jest maleńki postęp. Ambitna specjalnie nie jestem i bardzo trudnych ćwiczeń typu stanie na głowie nie zamierzam wykonywać. Chciałabym jednak wrócić do dawnej sprawności jeśli się uda. Chcę robić kwiat lotosu, zakładać nogę na szyję, moze robić szpagat, może łapać dłonie za plecami. Jeszcze niedawno niktóre z tych ćwiczeń byłam w stanie zrobić. Nie wiem jednak czy to realne bym wykonywała je z powrotem. Młoda nie jestem i stawy mi dokuczają.
Jeśli chodzi o dietę to marzę by zobaczyć 86 kg na początku października i 80 na początku stycznia 2019 roku. To będzie jeszcze otyłość ale liczę, że przy tej wadze moja sylwetka stanie sie bardziej kształtna. Na razie wyglądam koszmarnie, choć powoli talia zaczyna się ujawniać.
Dziś byłam na warsztatach. Ikona sie maluje...
czwartek, 6 września 2018
czwartek
Miałam ćwiczyć jogę co dwa dni, a ćwiczę codziennie i bardzo mnie to cieszy. Ćwiczyłam już kiedyś kilka miesięcy i byłam zachwycona swoją sprawnością. Postępy były bardzo szybkie. Nawet kwiat lotosu byłam w stanie zrobić. Przerwalam, bo miałam problemy ze stawem, który okropnie bolał. Teraz na niego uważam i staram się oszczędzać. Żałuję, że ćwiczyć przestałam. Mogłam wrócić szybciej, bo teraz po takim czasie znowu jestem zastana, bo to co osiągnęłam straciłam. Teraz jestem jednak chyba szczuplejsza o ponad 10 kg. Może pójdzie łatwiej. Ćwiczę w sypialni. Gdzie będę ćwiczyć zimą nie wiem. W sypialni może być za zimno.
Wrzesień jest w tym roku trudny dla mnie. Czuję, że dopada mnie stres. Mam masę zajęć typu malowanie mebli, robienie rabat, remonty. Mam też sporo wyjść z domu. Czekam aż się to wszystko przewali, bo jestem trochę zmęczona głównie psychicznie. Ulży mi gdy szafa stanie w sypialni i chaszcze w sadzie zostaną wycięte. No i oby meble już przyszły i Krzysiek już zaczął pracować w nowym miejscu... Październik, a w zasadzie koniec września juz powinny być spokojniejsze. Będę już działać powoli w swoim rytmie tak jak lubię. Nic mnie nie będzie poganiać.
Jutro idę na wernisaż. To wystawa mojej znajomej z zajęć w ośrodku kultury. Któraś z kolei. Mira maluje piekne krajobrazy i kwiaty szpachelką. Na wystawę pojadę ale pewnie do końca nie będę, bo mnie tłum i ruch szybko zmęczy. Wrócę taksówką. W sobotę na zajęcia nie pójdę, bo mają się odbyć poza pracownią na festynie. Mieliśmy malować w parku, a ludzie mają patrzeć na ręce. To nie dla mnie. Nie widzę się w tym i pójdę dopiero na następne zajęcia, które odbędą się w zaciszu pracowni. Brakuje mi malowania ale nie bardzo mam teraz na to czas... Coś może jednak w sobotę zacznę... Kilka obrazów wydrukowałam...
Wrzesień jest w tym roku trudny dla mnie. Czuję, że dopada mnie stres. Mam masę zajęć typu malowanie mebli, robienie rabat, remonty. Mam też sporo wyjść z domu. Czekam aż się to wszystko przewali, bo jestem trochę zmęczona głównie psychicznie. Ulży mi gdy szafa stanie w sypialni i chaszcze w sadzie zostaną wycięte. No i oby meble już przyszły i Krzysiek już zaczął pracować w nowym miejscu... Październik, a w zasadzie koniec września juz powinny być spokojniejsze. Będę już działać powoli w swoim rytmie tak jak lubię. Nic mnie nie będzie poganiać.
Jutro idę na wernisaż. To wystawa mojej znajomej z zajęć w ośrodku kultury. Któraś z kolei. Mira maluje piekne krajobrazy i kwiaty szpachelką. Na wystawę pojadę ale pewnie do końca nie będę, bo mnie tłum i ruch szybko zmęczy. Wrócę taksówką. W sobotę na zajęcia nie pójdę, bo mają się odbyć poza pracownią na festynie. Mieliśmy malować w parku, a ludzie mają patrzeć na ręce. To nie dla mnie. Nie widzę się w tym i pójdę dopiero na następne zajęcia, które odbędą się w zaciszu pracowni. Brakuje mi malowania ale nie bardzo mam teraz na to czas... Coś może jednak w sobotę zacznę... Kilka obrazów wydrukowałam...
wtorek, 4 września 2018
wtorek
Jutro jadę na warsztat ikony. Oby się odbył. Poza tym mam do wydrukowania kilka obrazów-wzorów do malowania. Kilka podobrazi do zamalowania jeszcze mam i mogę działać. Zakupy zrobię chyba dopiero w październiku. Trzeba kupić podobrazia i pędzle. Powinnam też kupić trochę rzeczy z decoupage i scrapbookingu. Do tego kilka rzeczy do kuchni by jej urządzanie uznać za zakończone. Poźniej się wezmę za sypialnie.
Remont sypalni zrobię dopiero w przyszłym roku. Będzie to tylko malowanie. Wtedy też chcę pomalować w pokoju dziennym. Gdy to zrobię i kupię szafę to zacznę przyjmować w domu osoby chętne na wrożby. Wróżenie, ezoteryka, bioterapia, psychoterapia to według książki Dialogi z karmą idealne zajęcia dla mnie. Oprócz tego literatura w tym poezja i twórczość artystyczna. Zastanawiające jest to, że wyszła rownież muzyka. Ciągnie mnie do pianina, ale już chyba nie w tym życiu...:) Kurs psychologii może jednak skończę...
Dietę trzymam. Na razie schudłam prawie 15 kg. Jem zupy ale czasami mi się zdarzają odstępstwa i jem coś o stałej konsystencji. To dieta Moniki Honory. Do tej pory nie ćwiczyłam i chudłam na kanapie, bo ruchu mam bardzo mało. Teraz myślę o jodze. Po jodze raczej nie schudnę ale ma ona inne zalety w tym zachowanie dystansu, redukcja stresu, lepsza koncentracja i spokój wewnętrzny. Gdy ćwiczyłam regularnie byłam też bardziej sprawna i miałam bardziej elastyczne ciało. Chcę ćwiczyć trzy razy w tygodniu po 30 minut. W pozostałe dni będzie hipnoza. Nie jest to pewne, bo nauczyciele jogi zalecają ćwiczyć codziennie choć 15 minut. Zobaczę jeszcze...
Remont sypalni zrobię dopiero w przyszłym roku. Będzie to tylko malowanie. Wtedy też chcę pomalować w pokoju dziennym. Gdy to zrobię i kupię szafę to zacznę przyjmować w domu osoby chętne na wrożby. Wróżenie, ezoteryka, bioterapia, psychoterapia to według książki Dialogi z karmą idealne zajęcia dla mnie. Oprócz tego literatura w tym poezja i twórczość artystyczna. Zastanawiające jest to, że wyszła rownież muzyka. Ciągnie mnie do pianina, ale już chyba nie w tym życiu...:) Kurs psychologii może jednak skończę...
Dietę trzymam. Na razie schudłam prawie 15 kg. Jem zupy ale czasami mi się zdarzają odstępstwa i jem coś o stałej konsystencji. To dieta Moniki Honory. Do tej pory nie ćwiczyłam i chudłam na kanapie, bo ruchu mam bardzo mało. Teraz myślę o jodze. Po jodze raczej nie schudnę ale ma ona inne zalety w tym zachowanie dystansu, redukcja stresu, lepsza koncentracja i spokój wewnętrzny. Gdy ćwiczyłam regularnie byłam też bardziej sprawna i miałam bardziej elastyczne ciało. Chcę ćwiczyć trzy razy w tygodniu po 30 minut. W pozostałe dni będzie hipnoza. Nie jest to pewne, bo nauczyciele jogi zalecają ćwiczyć codziennie choć 15 minut. Zobaczę jeszcze...
niedziela, 19 lutego 2017
Sny, przyjemności i kwiat lotosu...
Ależ dzisiejszej nocy pospałam. Miałam piękne sny jak nigdy. Takie wyciszające. Wcale mi się wstawać nie chciało. Śnił mi się cudny dom w lesie nad potokiem z widokiem na góry. Dom był wspaniały, duży i wygodny. Należał do mnie. Nie wiem co ten sen miał znaczyć. Przecież nie realizację marzeń. Nie w tym wieku. Nierealne przecież. Nawet w totolotka nie gram. Przeważnie moje sny są inne. Bywa, że śni mi się nawet przemoc. Zazwyczaj mnie niepokoją. To i tak dobrze, że tylko niepokoją. Kiedyś przez wiele lat śniły mi się koszmary. Nasiliło się to od czasu gdy zajmowałam się szamanizmem, próbowałam eksterioryzacji i świadomego śnienia. Zrezygnowałam z tego właśnie przez koszmary. Nie wysypiałam się i bałam się spać. Teraz moje sny są tylko niepokojące. Nawet nie wiedziałam, że mogą być tak piękne... Może gdyby moje życie przypominało bajkę to i moje sny by takie były...W zasadzie nie wiem czemu jestem z życia niezadowolona. Żyję po swojemu i realizuję się. Powinnam być wdzięczna losowi, że jest mi to dane. Nie wiem czemu mnie to nie cieszy... Powinno przecież... Chyba byłam kiedyś zbyt ambitna i miałam za duże oczekiwania. Teraz to już nawet nie marzę. Może to błąd... Mama mówi, że jestem smutas. Coś w tym jest.
Wczoraj cały dzień zajmowałam się tylko tym co lubię. Najpierw dopracowałam wiersze do antologii i wysłałam je do wydawnictwa. Później namalowałam akwarelkę. Wieczorem ozdobiłam magnes. W międzyczasie oczywiście była joga i ryty tybetańskie. Ryty dziś wykonałam ostatni raz tylko 3 powtórzenia. Od jutra już będzie 5. Teoretycznie powinno się stopniowo dojść do 21 powtórzeń ale ja poprzestanę chyba na połowie. Dziś będę czytać i może coś podziałam artystycznie. Powinnam również ustawić klatkę łapkę w celu złapania Śnieżka. Jest z nim problem, bo zaczął ze strychu schodzić i wędrować po okolicy. Był u koleżanki trzy domy dalej. Boję się o niego...
Wczoraj odniosłam mały sukces. No nie taki znowu mały. Udało mi się wreszcie zrobić kwiat lotosu. Trochę nisko ale jest postęp. Nie zardzewiałam. Jestem z siebie dumna. Wiem wreszcie, że ćwiczę jogę i mi idzie. Kocham moje współpracujące ciało. Może zrobi mi Krzysiek zdjęcie to wstawię...:)
Wczoraj cały dzień zajmowałam się tylko tym co lubię. Najpierw dopracowałam wiersze do antologii i wysłałam je do wydawnictwa. Później namalowałam akwarelkę. Wieczorem ozdobiłam magnes. W międzyczasie oczywiście była joga i ryty tybetańskie. Ryty dziś wykonałam ostatni raz tylko 3 powtórzenia. Od jutra już będzie 5. Teoretycznie powinno się stopniowo dojść do 21 powtórzeń ale ja poprzestanę chyba na połowie. Dziś będę czytać i może coś podziałam artystycznie. Powinnam również ustawić klatkę łapkę w celu złapania Śnieżka. Jest z nim problem, bo zaczął ze strychu schodzić i wędrować po okolicy. Był u koleżanki trzy domy dalej. Boję się o niego...
Wczoraj odniosłam mały sukces. No nie taki znowu mały. Udało mi się wreszcie zrobić kwiat lotosu. Trochę nisko ale jest postęp. Nie zardzewiałam. Jestem z siebie dumna. Wiem wreszcie, że ćwiczę jogę i mi idzie. Kocham moje współpracujące ciało. Może zrobi mi Krzysiek zdjęcie to wstawię...:)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)