Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felieton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felieton. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 marca 2018

piątek

Koniec tygodnia i jestem trochę zmęczona. Chyba odpoczynek jest wskazany. Jutro zrobię tylko to co konieczne i będę leniuchować. Nie tak całkiem, bo pewnie powstanie jakiś wiersz i może obraz. Jeszcze nie wiem jaki, ale powoli podobrazia się kończą. Powinnam wkrótce coś kupić. Ostatnio maluję tylko vedic art, bo wymyśliłam sobie galerię w łazience, a konkretnie w części z toaletą. Na razie tam wiszą trzy obrazy, ale Sebastian przyjedzie w wtorek to powiesi kolejne sześć. Trzeba teraz coś namalować do pokoju dziennego, bo ściany puste się zrobiły. Mam wprawdzie trzy obrazy z warsztatów, które chciałam w pokoju dziennym powiesić, ale najpierw musza je oprawić. Kiedy to zrobię jeszcze nie wiem. Jest z tym problem, bo obrazy duże, a ten co oprawia daleko i trzeba do niego taksówka jeździć.
Tak mi się fajnie obrazy vedic art ostatnio maluje, że zamarzyłam o II stopniu kursu vedic art. Czy się uda nie wiem, bo moja nauczycielka ostatnio chyba kursów nie organizowała. Poza tym kurs tani nie jest i nie wiem czy mnie będzie w tym roku stać.

Poza tym przymierzam się znowu do diety. Na pierwszy ogień pójdzie chyba dieta dr Dąbrowskiej. Chcę jeszcze raz spróbować. Mięsa nie jem od kilku miesięcy to liczę na to, że organizm za bardzo się nie będzie buntował i może nie zasłabnę. Interesuje mnie też dieta polegająca na jedzeniu żywności nieprzetworzonej. Odrzucę mąkę, tłuste sery, konserwy, majonez i moje ukochane napoje gazowane. To będzie okropnie niesmaczne ale muszę się zmobilizować i choć 10 kg zrzucić. Ważę koszmarnie dużo choć ciuchów zmieniać nie musiałam i dobrze wagę znoszę. Kombinując chce wytrwać do września chociaż. Zobaczymy co to da.

A na koniec felieton. Jeszcze do dopracowania.


Stary kot
Umrzeć tego się nie robi kotu, te słowa z wiersza Wisławy Szymborskiej stanęły mi przed oczami gdy wczoraj przeczytałam na Facebooku o kolejnej zwierzęcej tragedii. Wzmianka mną wstrząsnęła jak zawsze. Kolejny kot po śmierci  schorowanej, wiekowej opiekunki został przez rodzinę wystawiony z legowiskiem na ulicę. W mieszkaniu po babci nie znalazło się dla niego miejsce. Mieszkanie trzeba szybko  sprzedać, a kot jak niepotrzebny mebel wylądował na śmietniku. Nikt z rodziny go nie wziął i domu nie zapewnił. Ponoć nikt nie mógł. Przyczyny były różne- groźne psy, zazdrosne koty i alergia u dziecka, a także prozaiczne nowe meble ze skóry, a kot przecież drapie. Zresztą powód nie jest ważny. Każdy był dobry. To nieważne, że zmarła babcia kota kochała ponad wszystko, że uratowała mu życie i chciała, by w spokoju przeżył swoje. To nieważne, że kot był rozpieszczony, dworu nie zna i że sobie na dworze nie poradzi. To nieważne, że jest zimno. Nic nie jest ważne. Kot musiał zniknąć z mieszkania i nikt sobie nie zadał trudu, by znaleźć mu inny dom. To przecież tylko kot. W dodatku zwykły pręgowany, nierasowy i stary.
Miał co prawda trochę szczęścia w nieszczęściu, bo dobra dusza go dokarmiała, a nawet zawiozła do schroniska, gdy go dzikie koty pokaleczyły. Teraz tkwi wciśnięty w róg klatki w schronisku, przerażony i drżący i wielkimi oczami śledzi ruch w pobliżu. Boi się oddychać. Wszystko budzi strach- koty wokół i szczekanie psów.  Nie zna tego. Został przygarnięty jako malutki kotek. Opiekunka uratowała go, gdy ktoś bardzo mądry i zapobiegliwy w swoim mniemaniu chciał go utopić tuż po urodzeniu, bo przecież poród u kotki to kłopot, a sterylizacja to niepotrzebny wydatek. Żył sobie w spokoju w ciszy. Miał swoją poduszę, swoją miseczkę, swoje kolana do wylegiwania się i ręce do głaskania. Teraz nie ma nic nawet ciszy i spokoju. Co z nim dalej będzie łatwo przewidzieć. Jeśli będzie miał szczęście i zdobędzie czyjeś serce, trafi do kolejnego domu i będzie żył dalej. Jeśli nie, będzie męczył się w schronisku i któregoś dnia odejdzie w samotności, niekochany i opuszczony. Może też odejść szybko z powodu chorób, które w schroniskach się szerzą. Może odejść bardzo szybko, bo na razie nic nie je, jakby chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię, byle nie cierpieć.
Czy znajdzie dom? Raczej wątpię. Tych dobrych dusz wrażliwych na krzywdę i z wielkim sercem nie ma aż tak dużo i zwykle są zakocone po same uszy. Jeśli chodzi o zwykłych zjadaczy chleba, to oni też czasem w schronisku bywają ale kocia konkurencja wokół jest poważna. Są  koty w typie rasy, po które ustawiają się kolejki. Tak jakby uroda czy puszysta sierść, wyzwalała w ludziach pokłady miłości. Są koty ciekawie umaszczone, czyli białe, marmurki, szylkretki. Te też dom łatwiej znajdują. Wreszcie są urocze kocięta. Na co komu zwykły, starszy kot o przeciętnej urodzie? To nieistotne, że on też ma serce i też potrafi kochać. To nieważne, że to właśnie on w tej chwili domu najbardziej potrzebuje.
A przecież wystarczyło, by ktoś ze spadkobierców opiekunki zechciał otworzyć serce i spojrzeć na biedne zwierzę łaskawie. Kot to nie rzecz i potrafi  być wdzięczny. Czy uśmiechnie się do niego szczęście i nie odejdzie zapomniany i niewidoczny?




piątek, 2 października 2015

Pracowity dzień, decu, lekcja tarota, urlop Krzyśka i felieton

Wczoraj miałam pracowity dzień - pisałam posty, dużo wróżyłam, skończyłam jedna butelkę świąteczna i zaczęłam drugą. Będą jeszcze co najmniej trzy, bo pomysły mam. Teraz tylko je zrealizować. Po południu uczyłam się tarota, ponieważ druga lekcja przyszła. Kurs jest ciekawy i sporo w nim psychologii. Są też medytacje. W tym akurat zeszycie jest też praca z kartą głupca i wewnętrznym dzieckiem. To dla mnie dość trudne jest, bo temat dzieci dla mnie nie jest łatwy. Za poważna jestem, dzieci nie rozumiem, unikam i szczerze mówiąc nie przepadam za nimi. Energie dziecięce są mi obce i niepokoją mnie. Dziś nauki dalszy ciąg. Do przerobienia został między innymi mag. Powinnam też jeszcze zrobić medytację z wewnętrznym dzieckiem. Może po niej te dziecięce energie zintegruję ze swoim ja?
Krzysiek ma trzy tygodnie urlopu. Trochę odpocznie, odeśpi, a i pracy w domu wykona. Musi skopać warzywnik, sprzątnąć gruz i opróżnić donice, w których rosły pomidory i papryki. Może też pomoże przy myciu okien.Trzeba będzie jechać na szczepienie z Pikusiem. Będzie też obcinanie pazurów i odrobaczanie stada. Znowu krew się poleje...Trudno...Cieszę się na ten jego urlop, ale tez i martwię trochę. On jest ożywiony - dużo mówi, śpiewa, pogwizduje. Jak ja to zniosę cały dzień?
A na koniec ostatni felieton. Uczę się pilnie pisać. Muszę kilka zebrać i wysłać gdzieś do oceny, bo błędy pewnie jakieś robię...Warto by wiedzieć jakie, by je wyeliminować...

Mania narzekania

Narzekanie na brak pieniędzy stało się ostatnio niemalże tak powszechne, jak  jadanie ziemniaków na obiad, ale częstsze. Narzekają prawie wszystkie moje koleżanki i to niezależnie od dochodów. Okazji ku temu nie brakuje. Ot, chociażby ostatnio na babskim spotkaniu przyznałam się, że co miesiąc przeznaczam trochę pieniędzy na pomoc dla zwierząt. Wpłacam drobne kwoty na delfiny, ochronę wilków czy chociażby na dożywianie bezpańskich kotów. No tak, ale najpierw trzeba pieniądze mieć, stwierdziła jedna i to akurat ta, która ma o wiele wyższe dochody ode mnie. Ta, która najbardziej narzeka, a stać ją na utrzymanie dwóch samochodów, wczasy zagraniczne i to nie w Chorwacji, ale w Meksyku, na co rusz nowe ciuchy. Też bym wpłacała, gdybym miała, dodała druga, ale nie mam, bo utrzymanie kosztuje, a ostatnio kupiliśmy z mężem dom w Bieszczadach. Będziemy tam wyjeżdżać na weekendy i wakacje.  Zaoszczędzimy trochę, bo pensjonaty są przecież drogie. Cudne miejsce. Trzecia też nie ma. Ma za to na fryzjera, kosmetyczkę i zabiegi SPA, którymi  rozpieszcza swoje naznaczone przez czas ciało.
Ja nie mam na remont łazienki, a do fryzjera chodzę rzadko, o zabiegach SPA mogę sobie tylko pomarzyć. Nie mam też na wczasy zagraniczne, ani na nowe ciuchy co miesiąc. Mam za to na zwierzęta, które potrzebują pomocy. To kwestia priorytetów. Wybrać nową bluzkę czy życie bezdomnego kota, super fryzurę czy dofinansowanie sterylizacji bezpańskiej suki wyniszczonej porodami. Tej biegającej po ulicy, której szczeniaki są bestialsko zabijane.  Inna moja koleżanka ma, choć stać ją tylko na wynajęcie kawalerki. Ta rzadko narzeka, a wiem, że łatwo jej nie jest.
Narzekać potrafi każdy no może prawie każdy. Czyżby stało się to modne? Bardziej modne niż działalność typu charytatywnego? Bardziej modne od prostych odruchów serca?


czwartek, 1 października 2015

Felieton

Usiłuję się nauczyć pisać felietony. Wychodzą twory dziwne, ale wychodzą. Trudno idzie. Tak sobie myślę, że trzeba by pomyśleć o kursie albo korepetycjach.

Niedzielne nicnierobienie

 No i znowu niedziela. Jak ja jej nie znoszę. Ten odgórny przymus odpoczywania i nicnierobienia mnie dobija. Z natury jestem leniwa i zmienna i gdy dopada mnie chęć do roboty powinnam to wykorzystać. Niestety  jest niedziela i pracować nie należy. Dziś np. chciałam zrobić pranie. Nazbierało się go, a w tygodniu nie miałam czasu. Pogoda też była niepewna.  Mój mąż niepraktykujący katolik mi na to nie pozwolił. Jego argument co ludzie powiedzą, gdy zobaczą sznur pełen suszącej się pościeli był nie do odparcia. Kłócić się nie chciałam.
Albo zakupy. W niedzielę pobliski sklep jest zamknięty na głucho. Ten następny na sąsiedniej ulicy też. Niby rozumiem, że właścicielom też się chwila oddechu należy, ale mnie z drugiej strony wkurza to, że nie mogę zrobić zakupów. Trzeba by pojechać do centrum, a tu autobusy kursują rzadko. Pieszo przecież nie pójdę, bo za daleko. Mąż mnie nie zawiezie, bo odpoczywa. Nic w tym temacie zdziałać nie jestem w stanie.
Dobrze chociaż, że mąż nie wymaga ode mnie w niedzielę na obiad rosołu i schabowego z kapustą, jak mąż koleżanki. Obiad musi biedaczka przygotować sama, bo pan i władca w niedziele odpoczywa. W końcu cały tydzień pracuje. Jej się to niby też należy, ale dopiero wtedy, gdy swoje przy garach wystoi. Stoi całe pół dnia, bo i ciasto musi być w niedziele na podwieczorek. Luksusowe z kremem nie byle gnieciuch czy babka na oleju.
Druga znowu odpoczywa wieczorem, bo całą niedzielę niańczy wnuczka. W końcu syn i synowa muszą odpocząć. Odpoczywają w każdą niedzielę.