Ogródek nadal nie skopany i nie będzie skopany, bo podjęłam decyzję, że w tym roku z warzywnika rezygnuję. Nie będzie na to czasu, bo sporo prac koło domu nas czeka. Na tym sie muszę skupić i to jest celem. Pewnie kupię tylko trochę roślin ozdobnych. Nie będę też już w tym momencie inwestować w kartki. Na razie będę je robic tylko na bazarki kocie. Mam potrzebę skupienia się na malarstwie, grafice i pisaniu. Jeśli chodzi o warsztaty pisarskie to będę bywać na nich może tylko do końca czerwca. W przyszłym roku chyba zrezygnuję i będę sobie pisać po swojemu narażając sie krytykom. Z konkursów zrezygnuję, bo skoro krytycy cenią innego typu wiersze to i tak nie mam szans. Na warsztaty malarskie nadal będę chodzić. Grafikę będę robić i będę brała korepetycje przez skypa. To tyle planów...
Poza tym bardziej się chcę skupić na rozwoju siebie. Mam trochę problemów typu wewnętrznych, które trzeba by rozwiązać. Czeka mnie praca nad sobą. Na poczatek do harmonogramu dnia dołożyłam medytację miłującej dobroci oraz pisanie dziennika wdzięczności. Liczę na dobre efekty po jakimś czasie. Oczywiście nie zrezygnowalam z Reiki, magii i litoterapii.
Znowu wróciłam do aromatoterapii. Jestem bardzo na nia podatna. Teraz uzywam olejku z drzewa rózanego. Ma mi poprawic nastrój, bo ostatnio nic mnie nie cieszy. Niby jestem spokojna, ale taka jakaś obojętna. Chcę czuć radość. Planuję kupić olejki i zrobic z nich perfumy. Mieszanka ma byc skomponowana głownie z tych, które wprowadzają w dobry nastrój. Myślę o olejkach: bergamotowym, pomarańczowym, geraniowym, ylang ylang, cynamonowym i moze o lawendowym i goździkowym.
Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowe kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowe kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 31 marca 2019
czwartek, 19 lipca 2018
wszystkiego po trochu...
Przyszła mi maszynka do scrapek. Strasznie się cieszę. Maszynka działa, a obsługa jest prosta. Radzę sobie sama i Krzyśkowi głowy nie zawracam. Wykrojników trochę mam ale jeszcze chcę kupić z tym, że nie za dużo. Jak jednak będzie nie wiem, bo podobno kupowanie wykrojników to nałóg... Będę kupowała po trochu. Nie mam dziecięcych, ślubnych. Mam mało męskich. Przydałyby się litery i liczby. Mam za to sporo listków i kwiatków. Mam też jeszcze do kupienia trochę stempli. Na razie robie kartki, ale w przyszłym tygodniu może kupię bazę albumu albo i dwie. Trzeba by też papiery kupić. Kusi mnie tez przepiśnik, ale to dopiero w sierpniu gdy napisy poczynię i moze jakiś zdjęcie wydrukuję...
Jutro ma przyjść znajomy zobaczyć co jest do zrobienia. Myślę o dachach od drewutni i o piecu od centralnego, bo się w nim palić nie chce. Będzie jeszcze cięcie drewna i praca w ogrodzie. Przeciągnie się to wszystko do późnej jesieni jeśli mi się uda uprzatnąć w tym roku sad. Pewne to nie jest, bo deszcze przeszkadzają. Krzysiek musi wkopać rurę do wędzarki. Pierwsze wędzenie chyba będzie we wrześniu.
Z domowych rzeczy nadal robie przetwory. Jeszcze nawet na półmetku nie jestem. Jutro już chyba kupie partie ogórków na ogórki konserwowe. Kupię też cukinię i fasolkę. Kalarepki mam na razie tylko 6 słoików i jeszcze chyba też kupię. Nie wiem kiedy dojdą gruszki i jabłka u kolezanki i kiedy moje śliwki. Zrobię troche dżemów.
Zrobiłam kolejny krem z lanoliną. Dodałam maceratu olejowego z płatków rózy i bzu czarnego oraz wit E. Krem wyszedł o normalnej konsystencji i dobrze sie rozsmarowuje. Niźle sie też wchłania. Ciekawe jak sie mojej skórze przysłuży. Ten poprzedni sprawił, że skóra odżyła. Ten używam na dzień do twarzy i do rąk. Myslę, ze dla osób o suchej skórze dobry by był też do ciała. Olejków zapachowych nie dodałam, bo pachnie. Kolejny chce wzbogacić i moze dodać innego emulgatora i może gliceryny.
Jutro ma przyjść znajomy zobaczyć co jest do zrobienia. Myślę o dachach od drewutni i o piecu od centralnego, bo się w nim palić nie chce. Będzie jeszcze cięcie drewna i praca w ogrodzie. Przeciągnie się to wszystko do późnej jesieni jeśli mi się uda uprzatnąć w tym roku sad. Pewne to nie jest, bo deszcze przeszkadzają. Krzysiek musi wkopać rurę do wędzarki. Pierwsze wędzenie chyba będzie we wrześniu.
Z domowych rzeczy nadal robie przetwory. Jeszcze nawet na półmetku nie jestem. Jutro już chyba kupie partie ogórków na ogórki konserwowe. Kupię też cukinię i fasolkę. Kalarepki mam na razie tylko 6 słoików i jeszcze chyba też kupię. Nie wiem kiedy dojdą gruszki i jabłka u kolezanki i kiedy moje śliwki. Zrobię troche dżemów.
Zrobiłam kolejny krem z lanoliną. Dodałam maceratu olejowego z płatków rózy i bzu czarnego oraz wit E. Krem wyszedł o normalnej konsystencji i dobrze sie rozsmarowuje. Niźle sie też wchłania. Ciekawe jak sie mojej skórze przysłuży. Ten poprzedni sprawił, że skóra odżyła. Ten używam na dzień do twarzy i do rąk. Myslę, ze dla osób o suchej skórze dobry by był też do ciała. Olejków zapachowych nie dodałam, bo pachnie. Kolejny chce wzbogacić i moze dodać innego emulgatora i może gliceryny.
niedziela, 24 czerwca 2018
Zgodnie z planem nie do końca...
Wszystko to co zaplanowałam do zrobienia na teraz, prawie jest zrobione. Zostały drobne sprawy i popryskanie środkiem chwastobójczym w ogrodzie. Pryskamy wieczorami, żeby nie zaszkodzic pszczołom. To co było spryskane wcześniej już żółknie. Najbardziej mi zależy, żeby zniszczyć perz, ale to ponoć uparty drań. Nie wiedomo czy jeden oprysk wystarczy. Wczoraj nie pryskalismy z powodu deszczu. Z prac dość pilnych mam jeszcze pokrycie dwóch drewutni i wyplewienie w dwóch miejscach. Później następne plany i realizacje. Dużo będzie zależało od pracy Krzyśka.
Dziś Krzysiek ma wolne i chcieliśmy zrobić grilla. Niestety deszcz unimożliwił. Dbał by o ogień Sebastian, bo on to potrafi. Gdy grilla robił Krzysiek to palił sie jeden wegielek. Krzysiek potrafi tylko ognisko rozpalic i upiec kiełbaski na patykach. To też lubię. Planowałam upiec ziemniaki w kociołku, ale pogoda nie bardzo sprzyja, a Sebastian za kilka dni juz jedzie do domu. Przyjedzie we wrześniu to pomoże ogarnąć dom przed zimą. Ma tez wyciąć to co zbędne w sadzie.
W przyszłym roku chciałabym zrobić grządki podniesione. Sama sobie z tym nie poradzę. Zależy to od tego ile będę miała pieniędzy, bo trzeba by obmurówki betonowe kupić i ziemię. Grzadek chcę kilka, bo z uprawy w donicach nie chcę rezygnować. Sprawdza się to. Nawet dynie pięknie rosną i obficie kwitną. W gruncie bym chciała mieć ziemniaki, kalarepy, bób, fasolkę szparagową i może buraki na botwinkę. Donic chce wiecej. Myslę też o sałacie i wiekszej ilości ogórków. Te co posadziłam kwitną jak szalone.
Jestem zachwycona moim kremem. Skóra jest po nim aksamitna w dotyku. Nie przetłuszcza mi sie tez po nim tak jak po kremach ze sklepu. Nie jest lepka. Po aplikacji trzeba troche odczekać na całkowite wchłoniecie, ale po jakimś czasie twarz jest prawie matowa i nie trzeba używac pudru. Używam go też do stóp. Zapach jest piekny i dość trwały, bo użyłam olejku z goździków korzennych. Jest to więc kolejny kosmetyk robiony w domu, który mi pasuje. Oj coś mi się wydaje, że kosmetyków kupionych będę uzywać jeszcze mniej.
Nadal robie kartki i decu...
Dziś Krzysiek ma wolne i chcieliśmy zrobić grilla. Niestety deszcz unimożliwił. Dbał by o ogień Sebastian, bo on to potrafi. Gdy grilla robił Krzysiek to palił sie jeden wegielek. Krzysiek potrafi tylko ognisko rozpalic i upiec kiełbaski na patykach. To też lubię. Planowałam upiec ziemniaki w kociołku, ale pogoda nie bardzo sprzyja, a Sebastian za kilka dni juz jedzie do domu. Przyjedzie we wrześniu to pomoże ogarnąć dom przed zimą. Ma tez wyciąć to co zbędne w sadzie.
W przyszłym roku chciałabym zrobić grządki podniesione. Sama sobie z tym nie poradzę. Zależy to od tego ile będę miała pieniędzy, bo trzeba by obmurówki betonowe kupić i ziemię. Grzadek chcę kilka, bo z uprawy w donicach nie chcę rezygnować. Sprawdza się to. Nawet dynie pięknie rosną i obficie kwitną. W gruncie bym chciała mieć ziemniaki, kalarepy, bób, fasolkę szparagową i może buraki na botwinkę. Donic chce wiecej. Myslę też o sałacie i wiekszej ilości ogórków. Te co posadziłam kwitną jak szalone.
Jestem zachwycona moim kremem. Skóra jest po nim aksamitna w dotyku. Nie przetłuszcza mi sie tez po nim tak jak po kremach ze sklepu. Nie jest lepka. Po aplikacji trzeba troche odczekać na całkowite wchłoniecie, ale po jakimś czasie twarz jest prawie matowa i nie trzeba używac pudru. Używam go też do stóp. Zapach jest piekny i dość trwały, bo użyłam olejku z goździków korzennych. Jest to więc kolejny kosmetyk robiony w domu, który mi pasuje. Oj coś mi się wydaje, że kosmetyków kupionych będę uzywać jeszcze mniej.
Nadal robie kartki i decu...
środa, 6 czerwca 2018
Koniec działań w kuchni
Ostatnio kombinuje i wymyślam, a w zasadzie przerabiam receptury kosmetyków. Zastępuję najczęściej droższe oleje maceratami na tańszych i hydrolaty naparami. Kilka receptur czeka na wypróbowanie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Chcę zrobić wreszcie swoje pierwsze kremy. Kombinuję z recepturami na kremy lekkie i nietłuste, bo mam cerę wprawdzie dojrzałą, ale nadal z lekką tendencją do przetłuszczania. Niedługo krem jakiś zrobię, bo te kremy, które kupiłam mi się kończą i coś muszę zdobyć nowego. Pierwszy chyba będzie krem na lanolinie i maceracie z bzu czarnego. Ma niby być nawilżający ale mnie się wydaje, że może wyjść tłusty. Sprawdzimy. Chcę od niego zacząć, bo nie ma mieszania fazy wodnej z olejową i przepis jest bardzo prosty do zrobienia. Później zrobię krem mieszany.
Krzysiek miał kilka dni wolnego i dzięki temu praca w kuchni się skończyła. Wszystko już prawie przeniesione i chaos zdaje się być opanowany. Kończę malować meble. Już bym dawno skończyła, ale draństwo strasznie wolno schnie. Brakuje jeszcze tylko półki na ikony ale myślę, że na razie jej wieszać nie będę. Zamówię jeszcze półkę do ganku nad drzwi i powieszę je w tym samym czasie. W ganku chce postawić butelki ozdobne, w kuchni ikony. Teraz czas na zakupy. Chcę nową suszarkę na talerze, koszyk wiklinowy, koszyk na pieczywo i na owoce, ustrojstwo do wyrabiania masła, balon do wina i parę drobiazgów typu kubki, otwieracze do konserw itp. Talerzy zmieniać nie będę. To nie szkodzi, że nie są kompletem. Może kupie z czasem kilka garnków, salaterek i miskę. Kuchnia ma być na tip top według moich standardów oczywiście.
Krzysiek miał kilka dni wolnego i dzięki temu praca w kuchni się skończyła. Wszystko już prawie przeniesione i chaos zdaje się być opanowany. Kończę malować meble. Już bym dawno skończyła, ale draństwo strasznie wolno schnie. Brakuje jeszcze tylko półki na ikony ale myślę, że na razie jej wieszać nie będę. Zamówię jeszcze półkę do ganku nad drzwi i powieszę je w tym samym czasie. W ganku chce postawić butelki ozdobne, w kuchni ikony. Teraz czas na zakupy. Chcę nową suszarkę na talerze, koszyk wiklinowy, koszyk na pieczywo i na owoce, ustrojstwo do wyrabiania masła, balon do wina i parę drobiazgów typu kubki, otwieracze do konserw itp. Talerzy zmieniać nie będę. To nie szkodzi, że nie są kompletem. Może kupie z czasem kilka garnków, salaterek i miskę. Kuchnia ma być na tip top według moich standardów oczywiście.
sobota, 2 czerwca 2018
koniec remontu
Wreszcie po remoncie. Teraz są wieszane szafki, a ja wszystko spokojnie przenoszę i układam. Część rzeczy wyrzucam. Trochę nowych trzeba będzie kupić. Kolejny remont chyba w lipcu, ale nie w domu to uciążliwy nie będzie. Będą robione dachy nad drewutniami i strop nad kuchnią, bo Krzysiek z koniecznością ocieplania się pogodził. Liczę na to, że po położeniu waty szklanej temperatura w kuchni wzrośnie o kilka stopni. W sypialni w zimie bez grzania miałam przecież około 10 stopni, a w kuchni tylko 3. 10 stopni mi wystarczy, bo zimnolubna jestem. Gdy będzie robione ocieplenie spróbuje też zakleić wyczystkę od komina do którego podpięty jest piec od centralnego. Później sprawdzę piec. Jeśli nadal palić się nie będzie poproszę znajomego o sprawdzenie ogrzewania. W sierpniu lub na początku września chcę odnowić szafę babci i może pozostałe meble z sypialni. Wniosę je do sypialni, ale remont zrobię dopiero w przyszłym roku wiosną, bo Krzysiek musi odpocząć psychicznie. Nie mam zamiaru go zadręczyć.
Kilka dni temu zrobiłam mój pierwszy dezodorant i pierwsze perfumy w olejku. Wszystko się udało. Wszystko pięknie pachnie. do wyrobu perfum użyłam olejków: melon, kokos, goździk korzenny, cynamon, drzewo różane i wanilia. Dezodorant to olejki kokos, cynamon i wanilia. Dezodorant jest bardzo skuteczny. Lepszy niż ze sklepu. Już planuję kolejne zakupy olejków. Chcę jeszcze koniecznie ylang ylang, paczula, drzewo herbaciane, drzewo sandałowe i pomarańcza. Inne może z czasem. Lubie też zapachy owocowe typu ananas, gruszka, śliwka itp. Przyszła mi też książka o kosmetykach do kąpieli. Mam zamiar coś pokombinować i w tym temacie. Inne książki o kosmetykach naturalnych tez już mam. Tym razem trafiłam bardzo dobrze i z książek jestem zadowolona.
W ogrodzie to i owo kwitnie, a zioła bujają. Cieszy mnie jaśminowiec. Został przywieziony mały krzaczek z Oszczywilka i pięknie się rozrósł. Zrobię macerat z pokrzywy. Róża pod domem mamy pięknie kwitnie. Pomyśle i o maceracie z jej płatków tylko jakiś szybko wchłaniający się olejek kupię. Myślę o maceratach z ziół-melisy, tymianku, estragonu, bazylii, nagietka, może dziurawca i korzenia łopianu. Nie wiem jak wyrośnie lawenda. Maceraty zbyt ostre by używać je nierozcieńczone zużyje do wyrobu kosmetyków np. mydeł. Zaleje je olejem z pestek winogron. Do kremów muszą być oleje znoszące wysokie temperatury, a jednocześnie łatwo się wchłaniające. Do maceratów nakładanych bezpośrednio na skórę użyje oleju z orzechów włoskich lub z konopi.
Kilka dni temu zrobiłam mój pierwszy dezodorant i pierwsze perfumy w olejku. Wszystko się udało. Wszystko pięknie pachnie. do wyrobu perfum użyłam olejków: melon, kokos, goździk korzenny, cynamon, drzewo różane i wanilia. Dezodorant to olejki kokos, cynamon i wanilia. Dezodorant jest bardzo skuteczny. Lepszy niż ze sklepu. Już planuję kolejne zakupy olejków. Chcę jeszcze koniecznie ylang ylang, paczula, drzewo herbaciane, drzewo sandałowe i pomarańcza. Inne może z czasem. Lubie też zapachy owocowe typu ananas, gruszka, śliwka itp. Przyszła mi też książka o kosmetykach do kąpieli. Mam zamiar coś pokombinować i w tym temacie. Inne książki o kosmetykach naturalnych tez już mam. Tym razem trafiłam bardzo dobrze i z książek jestem zadowolona.
W ogrodzie to i owo kwitnie, a zioła bujają. Cieszy mnie jaśminowiec. Został przywieziony mały krzaczek z Oszczywilka i pięknie się rozrósł. Zrobię macerat z pokrzywy. Róża pod domem mamy pięknie kwitnie. Pomyśle i o maceracie z jej płatków tylko jakiś szybko wchłaniający się olejek kupię. Myślę o maceratach z ziół-melisy, tymianku, estragonu, bazylii, nagietka, może dziurawca i korzenia łopianu. Nie wiem jak wyrośnie lawenda. Maceraty zbyt ostre by używać je nierozcieńczone zużyje do wyrobu kosmetyków np. mydeł. Zaleje je olejem z pestek winogron. Do kremów muszą być oleje znoszące wysokie temperatury, a jednocześnie łatwo się wchłaniające. Do maceratów nakładanych bezpośrednio na skórę użyje oleju z orzechów włoskich lub z konopi.
poniedziałek, 28 maja 2018
Remont, ogród, nowa fryzura i plany
Rośliny, które posadziłam do donic ładnie rosną i już niektóre kwitną. Bałam się o papryki, bo podczas drogi omdlały. Wczoraj podwiązałam niektóre pomidory. Podlewam prawie codziennie. Ślimaki się na razie nie dobrały, ale czyhają w pobliżu. Codziennie je zbieram i wynoszę poza teren podwórka. Rabatkę na zioła nieco powiększyliśmy. Kupiłam jeszcze siedmiolatkę, hyzop, anyż, lubczyk, szałwie, melisę i kozłek. Rosną też bazylie, które posadziłam w doniczkach. Ciekawa jestem jak się sprawdzą krzaczaste ogórki.
Praca na dworze mnie cieszy. Jak mi się uda, to zrobię ten ogródek z grządkami podniesionymi. Czy w tym roku czas pokaże. Chciałabym jeszcze sadzić bób, fasolkę, kalarepę, sałatę. Muszę też koniecznie zniszczyć chwasty na podwórku, bo bym chciała kiedyś posadzić na tyle dużo ogórków by przetworów trochę zrobić może. Teraz ogórki kupione nie dają się kisić.
Przygotowałam porcję gnojówki z pokrzyw. Zachorowałam na ostrokrzew o dwubarwnych liściach i na czeremchę amerykańską...
Myślę o wyrabianiu kosmetyków naturalnych w domu. Myślę o tym od dawna i nawet coś już robiłam kiedyś. Nie robiłam jednak jeszcze nigdy dezodorantu i perfum. Przyszedł na to czas, bo bardzo mnie to kusi. Mogłabym wykorzystać moje ulubione zapachy-wanilię, kokos, cynamon, goździk korzenny, pomarańczę, melon, może drzewo różane. Na początek potrzebuję trochę gotówki, bo olejki tanie nie są. Jeżeli moje plany się powiodą, to całkiem z normalnych kosmetyków zrezygnuje. Nie chcę krzywdzić zwierząt. Na razie kupiłam dwie książki. Może wkrótce coś do kąpieli przygotuję:)
Myślę o o wyrobie mydeł- marsylskiego i kastylijskiego na początek. Później chcę robić potasowe. Muszę kupić formy i to co do wyrobu potrzebne. Może pod koniec czerwca już się za to wezmę. Robiłabym hurtowo na parę miesięcy i już bym mydeł sztucznych nie kupowała. Czasami tylko kupuję naturalne, ręcznie robione ale nie są dla mnie tanie i nie zawsze zapach jestem w stanie dobrać.
Wczoraj byłam u fryzjera. Jestem zadowolona, choć zdjęcie fatalne. Może zrobię lepsze na dworze po remoncie:)
Praca na dworze mnie cieszy. Jak mi się uda, to zrobię ten ogródek z grządkami podniesionymi. Czy w tym roku czas pokaże. Chciałabym jeszcze sadzić bób, fasolkę, kalarepę, sałatę. Muszę też koniecznie zniszczyć chwasty na podwórku, bo bym chciała kiedyś posadzić na tyle dużo ogórków by przetworów trochę zrobić może. Teraz ogórki kupione nie dają się kisić.
Przygotowałam porcję gnojówki z pokrzyw. Zachorowałam na ostrokrzew o dwubarwnych liściach i na czeremchę amerykańską...
Myślę o wyrabianiu kosmetyków naturalnych w domu. Myślę o tym od dawna i nawet coś już robiłam kiedyś. Nie robiłam jednak jeszcze nigdy dezodorantu i perfum. Przyszedł na to czas, bo bardzo mnie to kusi. Mogłabym wykorzystać moje ulubione zapachy-wanilię, kokos, cynamon, goździk korzenny, pomarańczę, melon, może drzewo różane. Na początek potrzebuję trochę gotówki, bo olejki tanie nie są. Jeżeli moje plany się powiodą, to całkiem z normalnych kosmetyków zrezygnuje. Nie chcę krzywdzić zwierząt. Na razie kupiłam dwie książki. Może wkrótce coś do kąpieli przygotuję:)
Myślę o o wyrobie mydeł- marsylskiego i kastylijskiego na początek. Później chcę robić potasowe. Muszę kupić formy i to co do wyrobu potrzebne. Może pod koniec czerwca już się za to wezmę. Robiłabym hurtowo na parę miesięcy i już bym mydeł sztucznych nie kupowała. Czasami tylko kupuję naturalne, ręcznie robione ale nie są dla mnie tanie i nie zawsze zapach jestem w stanie dobrać.
Wczoraj byłam u fryzjera. Jestem zadowolona, choć zdjęcie fatalne. Może zrobię lepsze na dworze po remoncie:)
wtorek, 7 czerwca 2016
To i owo i zdjęcia...
Ostatnio kupiłam trochę kosmetyków i jeszcze trochę kupię. Tym razem wybrałam głównie kosmetyki naturalne z serii Babci Agafii. Do tego wzięłam też naturalny, ziołowy tonik z innej serii, ale również z kosmetyków rosyjskich. Na razie wypróbowałam tonik, pastę i masło. Są rewelacyjne. Szczególnie masło. Pachnie pięknie i zapach jest bardzo trwały. W planach mam kupno kremu z Orientany, płynu do higieny intymnej, mleczka do demakijażu i soli do kąpieli z Korany. Może też kupię preparat na zmarszczki. Działa ponoć nie na wszystkich, ale jest tani więc zaryzykuję.
W najbliższym czasie pokuszę się też chyba wreszcie o wyrób kosmetyków w domu. Chodzi mi konkretnie o krem i może serum z Biochemii Urody. Nie wiem czy sobie poradzę, ale wyrób kosmetyków mnie kusi już od kilku lat. Wciąż na nowo się zapalam i odstawiam wszystko na półkę. Kiedyś w końcu się zdecyduję to pewne, ale kiedy? może to jest ten moment, bo krem na noc powoli mi się kończy...
Odchudzanie mi idzie, ale strasznie wolno. Dopiero po 3 tygodniach schudłam 1 kg. Waga się waha. Nie uda mi się niestety w tym miesiącu 3 kg zrzucić. Szkoda. Nadal apetytu nie mam i głodu nie czuję. Afirmacje, wizualizacje i Reiki zadziałały. Może też i tabletki. Jem mało. Codziennie prawie to samo, ale dwóch obiadów gotować mi się nie chce. Kiedyś gdzieś czytałam, że aby schudnąć trzeba się najpierw zaakceptować. Mnie się to udało. Pomogło mi kupienie ciuchów, zrobienie zdjęć i wysłanie ich do znajomych. O dziwo spodobały się. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko szczupłe laski się podobają.
Ostatnie zdjęcia w nowych ciuchach. Krzysiek klął, ale zrobił. Pomógł szantaż. Pierwsze mi się podoba, drugie nie, ale zostawiłam, bo nie chciałam by stracił cierpliwość...
W najbliższym czasie pokuszę się też chyba wreszcie o wyrób kosmetyków w domu. Chodzi mi konkretnie o krem i może serum z Biochemii Urody. Nie wiem czy sobie poradzę, ale wyrób kosmetyków mnie kusi już od kilku lat. Wciąż na nowo się zapalam i odstawiam wszystko na półkę. Kiedyś w końcu się zdecyduję to pewne, ale kiedy? może to jest ten moment, bo krem na noc powoli mi się kończy...
Odchudzanie mi idzie, ale strasznie wolno. Dopiero po 3 tygodniach schudłam 1 kg. Waga się waha. Nie uda mi się niestety w tym miesiącu 3 kg zrzucić. Szkoda. Nadal apetytu nie mam i głodu nie czuję. Afirmacje, wizualizacje i Reiki zadziałały. Może też i tabletki. Jem mało. Codziennie prawie to samo, ale dwóch obiadów gotować mi się nie chce. Kiedyś gdzieś czytałam, że aby schudnąć trzeba się najpierw zaakceptować. Mnie się to udało. Pomogło mi kupienie ciuchów, zrobienie zdjęć i wysłanie ich do znajomych. O dziwo spodobały się. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko szczupłe laski się podobają.
Ostatnie zdjęcia w nowych ciuchach. Krzysiek klął, ale zrobił. Pomógł szantaż. Pierwsze mi się podoba, drugie nie, ale zostawiłam, bo nie chciałam by stracił cierpliwość...
środa, 3 czerwca 2015
Podciep, zmora, płatki, bułki i domowe kosmetyki...
Pogoda się zmieniła. Jest gorąco i sucho. Tak samo było w nocy. Źle przez to spałam. Rzucałam się i męczyłam. Było mi duszno. Obudziłam się cała spocona w zmiętej pościeli. Zaraz mi się przypomniały opowieści mojej cioci o strzydze albo zmorze męczącej ludzi w nocy. Pamiętam też o podciepie i mamunie. Ciocia Ala, siostra mojej babci miszkała kilka lat na Śląsku, bo jej mąż był sztygarem na kopalni i stamtąd te opowieści przywiozła. Raczyła mnie nimi, gdy jako dziecko byłam nieznośna. Nie pamiętam bym się jakoś tych strachów specjalnie obawiała. Zawsze za to bałam się wampirów i wilkołaków. O tak. O nich jak posłyszałam przed nocą to długo usnąć nie mogłam.
Ostatnio jem sporo płatków owsianych. Polubiłam je zwłaszcza w wersji na słodko z owocami, rodzynkami, orzechami i jogurtem. Płatki to bogactwo witamin i minerałów. To też źródło błonnika. Zapobiegają otyłości, poprawiają pracę jelit. Zalecane są w cukrzycy i przy podwyższonym cholesterolu. Zapobiegają też namnażaniu się komórek nowotworowych. Ja czasem jem przez cały dzień tylko 6 łyżek płatków. To doskonale czyści jelita i pozwala stracić trochę na wadze.
Wczorajszy dzień był dość aktywny. Popracowałam trochę w ogrodzie - zasiliłam wszystko i poplewiłam. Przyszły mi też zakupy- klapki do akupresury i magnesy, ale o tym narazie sza. Wieczorem zrobiłam sobie domowe Spa. Były świece zapachowe, olejki. Był peeling tym razem z zielonej herbaty, cukru, oleju z pestek winogron i olejku pomarańczowego. Odpoczęłam i odreagowałam.
A na koniec przepis na bułki z papryką i cebulą oraz zdjęcia kwiatów, które ostatnio cieszą moje oczy.
375 g mąki w tym 40 razowej lub gryczanej/niekoniecznie/
200 ml ciepłej wody
100 ml mleka
łyżeczka soli
paczka drożdży suchych lub 15g świeżych
ulubione zioła u mnie był tymianek
kawałek papryki
cebula
Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie z mlekiem. Odstawić na 30 minut do wyrośnięcia. Paprykę i cebulę rozdrobnić, dodać część soli i zioła, podsmażyć. Drożdże dodać do mąki i wyrobić krótko. Odstawić do wyrośnięcia. Formować bułki, nadziewać warzywami, posypać po wierzchu ziołami i piec około 20 minut w 200 stopniach.
środa, 7 stycznia 2015
Powrót do codzienności, Reiki, zapiekanka, problemy z Onką i koty pastelami...
No i po wszystkich zimowych świętach. Czas wrócić do codzienności i pracy. U mnie to oznacza zamówienie na serię zabiegów Reiki oraz zmówienie na horoskop. Zabiegi będę robić na odległość, żeby pomóc dojść do zdrowia kobiecie, która potłukła sobie nogę. Pośliznęła się, przewróciła no i problem. Zabiegów będzie 5 w kolejne wieczory. W zamian dostanę miód i grzyby suszone. Mnie to odpowiada w zupełności. Często robię tego typu wymianki. Ostatnio dostałam też parę podobrazi i 8 serwetek do decoupage z motywami kwiatów. Horoskop jest dla nastolatki, która zastanawia się nad wyborem szkoły.
Ostatnimi czasy wcale mi się nie chce jeść. Jem bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby. Czas na dietę. Po Nowym Roku już kilka dni dietkowałam, a od jutra zaczynam znowu po przerwie na Trzech Króli. Dziś będzie zapiekanka, kórą lubię i której sobie nie odpuszczę.
Zapiekanka
około 20 sztuk brukselek
puszka tuńczyka
cebula
1/2 paczki grubszego makaronu
łyżki masła
szklanka mleka
sól
pieprz
tymianek
łyżka mąki
Makaron i brukselki ugotować, cebulę pokroić i poddusić. Z mleka, masła i mąki zrobić beszamel. Naczynie do zapiekania wysmarować, włożyć warstwę makaronu z tuńczykiem. Na wierzch pokroić warstwę brukselki. Polać beszamelem. Zapiekać 35 minut w 200 stopniach.
Ostatnio zbierałm fusy od kawy, bo mam zamiar je wykorzystać. I tak zrobię peeling, maseczkę, dodam do mydła, a resztę wsypię po trochu do kwiatów doniczkowych, żeby poprawić glebę. Nadają się też do pochłaniania zapachów z lodówki. Szczególnie lubię maseczkę i peeling.
Maseczkę robię z łyżki fusów z dodatkiem mleka, miodu i soku z cytryny. Osoby o suchej cerze powinny mleko zastąpić śmietaną.
Na peeling bierze się fusy, sól lub cukier i oliwę. Można dodać olejku zapachowego. Peeling jest dość ostry i nadaje się raczej do ciała, bo do twarzy lepiej użyć czegoś delikatniejszego.
Od jakiegoś czasu mam trochę problemów Z Onką. Mianowicie zdomowiła się wreszcie, wyciszyła, odpasła i zaczęła bresić. Ciągle skacze po szafkach w kuchni i wchodzi też do środka. Wszystko muszę myć dwa razy, bo ostatnio np. siedziała w garnku w którym gotuję makaron. Potrzaskała też już kilka rzeczy typu wazoniki i figurki. Na dodatek nauczyła się otwierać ludówkę. Wyjada z niej wędlinę Krzyśka. Strach ją w kuchni zostawić. Nie karcę jej oczywiście, bo w poprzednim domu dość stresów miała. Jeszcze teraz brania na ręce nie lubi i nie wchodzi na kanapę, gdy kogoś na niej widzi. Ciekawe czy jej kiedyś to przejdzie...
Dziś będę chyba lepić świeczniki...
wtorek, 30 grudnia 2014
To i owo, gry, rozpieszczanie się i rysunki...
W tym roku się spóźniłam i jeszcze do tej pory nie wsadziłam ani pietruszki ani selera do doniczek. Nie wsadziłam też cebuli na piórka. Dziś naprawiłam to i rośliny są już w ziemi na oknie. Czas był najwyższy i pora jest odpowiednia, bo księżyca przybywa. Ciekawe czy seler wypuści tym razem. Cebula jest w wodzie, bo i tak ładnie puszcza szczypior. W najbliższym czasie chcę też kupić trochę ziół. Myślę o tymianku, bazylii i rozmarynie. Może mi zioła w zimie nie zmarnieją tak jak marnieją latem. Lubię świeże zioła i zieleninę i bardzo mi ich zimą brakuje.
Po południu mam zamiar trochę się porozpieszczać. Najpierw wezmę się za stopy, później za dłonie. Pewnie też zrobię sobie maseczkę. Stopy wymoczę chwilę w pachnącej soli. Później wymasuję je olejkiem tym razem robionym w domu z oliwy z oliwek i cynamonu. Jeszcze później nasmaruję je grubo wazeliną i założę skarpetki. Niech się wszystko wchłonie, a skóra stanie się delikaniejsza. Następnie przyjdzie kolej na maseczkę. Może z drożdży i mleka. Na koniec zajmę się dłońmi. Na początek wymoczę je w ciepłej oliwie z dodatkiem soku z cytryny. Później nasmaruję wazeliną i włożę na kilka godzin cieniutkie bawełniane rękawiczki. To wszystkie stare, babcine sposoby, ale skuteczne.
Wieczorem będę malować, rysować, czytać albo po prostu próżnować, bo czasem lubię. Chyba, że Krzysiek zdoła mnie namówić na jakąś grę. Ostatnio kupiłam następną i dziś przyszła. Gra ma dobre opinie i powinna być fajna. Jest karciana i może jeszcze kiedyś kupię wersję planszową...
Jutro Sylwester i trzeba będzie trochę podziałać w kuchni. Mam jeszcze przygotować pasztet, śledzie oraz skończyć bigos. Pewnie też upiekę schab ze śliwką i ugotuję boczek. Strasznie dużo mięsa ostatnio jem przy okazji świąt.
A na koniec ostatnie rysunki. Tym razem ptaszki. Ostatnio bardzo fajnie mi się rysuję i myślę o zakupie pasteli w kredce. W tej chwili jest problem z gotówką, ale jeszcze w styczniu powinnam dostać pieniądze za ułożone krzyżówki to pewnie wtedy kupię choć podstawowy zestaw. O rozszerzonym i pastelach w sztyfcie pomyślę później, bo to już spory wydatek zwłaszcza wersja pejzażowa. Oczywiście pastele dobre gatunkowo, bo inne są tańsze...
piątek, 5 grudnia 2014
Zęby Megusi, domowe kosmetyki, płyn do mycia mebli, bezpański pies i perfumy...
Wczoraj byłam u weterynarza z Megusią. Kicia od dawna miała problem z ząbkami. Antybiotyki pomagały na krótko i trzeba było zrobić zabieg. Straciła 7 ząbków. Narkozę zniosła bardzo dobrze. Dziś już je. Ulżyło mi, bo nic mnie tak nie boli jak cierpienie zwierzęcia. Teraz tylko jeszcze musi antybiotyki wybrać i po chorobie. Może trochę nabierze ciałka, bo jest bardzo drobniutka.
Wczoraj, gdy wracaliśmy z koteczką przybłąkał się do nas pies. Musiał go ktoś wyrzucić. Pies był olbrzymi, piękny, ufny, i łagodny. Krzysiek go głaskał, a mnie się chciało płakać. Ludzie zupełnie nie mają sumienia. Przyszedł z nami pod dom. Dałam mu jeść i pić. Zadzwoniłam po straż miejską, ale nie chcieli przyjechać i kazali dzwonić dopiero dzisiaj. Niestety nie wiem gdzie go mam szukać. Pobiegł pewnie gdzieś dalej. Jeśli go ktoś nie przygarnie to będzie biedak cierpiał. Zupełnie nie wiem jak pomóc bezpańskiemu psu - do domu wziąć nie mogę, przygarnąć też nie... Ech życie...
Do świąt niedaleko. Sprzątanie u mnie idzie pełną parą. W tym roku sprzątam też w szafkach np. ze szkliwem i na regałach z książkami. Wyjmuję nawet książki i wycieram. Raz za jakiś czas trzeba. Do mycia używam płynu domowej roboty. Pięknie pachnie i dobrze wszystko czyści. Tym samym płynem zmyję podłogi drewniane. Zawsze to chemii mniej w domu.
3 litry gorącej wody
1/4 szklanki octu
2 krople oleju
kilka kropli olejku zapachowego/u mnie tym razem pomarańczowy i waniliowy/
troszeczkę płynu do mycia naczyń
Przy okazji wczoraj zrobiłam sobie też musujący płyn do kąpieli. Uwielbiam go, choć czasem zmieniam składniki i dodaję innych olejków. Lubię też np. waniliowy. Czasem dodaję różany.
100 g sody oczyszczanej
50 g kwasku cytrynowego
50 g mleka w proszku
2 łyżki oleju z migdałów/ja dałam z pestek winogron/
łyżeczka cynamonu
15 kropli olejku pomarańczowego
5 kropli olejku cynomonowego
Wszystkie składniki połączyć bardzo dokładnie, żeby nie było grudek.
Dziś po południu będę sprzątać w pracowni. Później mam zamiar kupić sobie perfumy na Mikołaja. Wybiorę coś z wanilią. Może Opium, Hypnose lub Obsesion. Któreś z tych, choć tanie dla mnie nie są. Ostatnio przekonałam się do perfum FM i rozlewanych. Używam też indyjskich i arabskich. Zwłaszcza tych w kremie i w olejku. Są trwałe i ładnie pachną, a ja nie jestem fanką markowych rzeczy. Nie lubię płacić za reklamę. Lubię płacić za jakość, a droższe nie zawsze oznacza lepsze. Czasem tańsze też jest niezłe. A wieczorem będę czytać książkę, kórą sprawiłam sobie na Mikołaja...
piątek, 27 czerwca 2014
Rozpieszczanie, kosmetyki i tantra
Obudził mnie kurier tuż po 10. Wybiegłam w szlafroku i odebrałam paczkę z kosmetykami. Kolejną. Tym razem kupiłam pomadkę ochronną z cynamonem, pastę do zębów z wyciągiem z goździka, maseczkę do twarzy z dziegciem/seria babuszki Agafii/, maskę do włosów z olejkiem o zapachu jaśminu i cudnie pachnący wanilią mus do ciała. Na razie kosmetyków mam dość. Co prawda przydałby się jeszcze krem do stóp, sól i farba do włosów, ale poczekam z tym trochę, żeby Krzyśka nie drażnić. Mam też już upatrzone kosmetyki propolisowe w tym żel do higieny intymnej uniwersalny dla mnie i dla Krzyśka oraz mleczko do zmywania makijażu. Kupię za jakiś czas. Kosmetyków do makijażu nie kupuję, bo prawie nie używam. Podkreślam tylko delikatnie oczy kredką i maluję usta naturalną szminką lub błyszczkiem. Czasem maluję też paznokcie, ale to i tak nic nie daje, bo wszystko robię bez rękawiczek. Sporo kosmetyków robię w domu w tym np. maskę na twarz i włosy z mleka i drożdży, olejki, maseczki owocowe, toniki, peelingi. Lubię też kąpiele ziołowe i płukanki do włosów np.z pokrzywy czy piwa. Generalnie używam w zasadzie tylko tych kosmetyków, których użycie sprawia mi przyjemność, bo np. pięknie pachną albo po ich użyciu skóra czy włosy są mi wdzięczne. Nie używam kosmetyków by powstrzymać upływ czasu typu intensywnych kremów przeciwzmarszczkowych czy preparatów na cellulit. Rzadko też używam kosmetyków z normalnej drogerii, ponieważ wolę kosmetyki naturalne.
Dziś po południu już odpoczywam. Mam zamiar poczytać książkę Sex tantryczny dla kobiet. Książka jest ciekawa i inspirująca. Zamieszczone są w niej fajne ćwiczenia na podstawie których medytuję. Może namówię Krzyśka na wspólną kąpiel i masaż olejkami...Nie będę musiała się wysilać, bo on zawsze do tego typu spraw jest chętny...
niedziela, 22 czerwca 2014
Litha, życie duchowe, olejek ziołowy i niedziela...
Litha czyli przesilenie za nami i tym samym rozpoczęło się lato. Wczoraj świętowałam, ale inaczej niż zwykle, bo nie było ogniska tylko świece. Zebrałam oczywiście zioła i okadziłam dom, ale to nie to co ognisko. W dodatku zaspałam i wstałam o 11 czyli przespałam moment przesilenia i nie wykonałam rytuału wtedy gdy inni celebrujący ten moment go wykonali. Nie zjednoczyłam się z tą energią. Wstyd. Zawiodłam pierwszy raz od kilkunastu lat. Czuję się teraz dziwnie i czegoś mi brak. Sporo wody upłynie, gdy o tym moim potknięciu zapomnę.
Od dwudziestu ponad lat obchodzę większe święta katolickie oraz święta pogańskie, bo wychodzę z założenia, że człowiekowi potrzeba równowagi sił męskich i kobiecych wtedy żyje w harmonii. Tak jak dziecko potrzebuje miłości i wsparcia ojca i matki tak jak staram się na łaskę bóstw męskich i kobiecych sobie zasłużyć. Bóstwu męskiemu oddaję dzień i słońce, bóstwu żeńskiemu noc i księżyc. Zaznaczam jednak, że oddaję cześć tylko bóstwom łaskawym i dobrym. Tak samo mi daleko od satanizmu jak i chrześcijaństwa z czasów gdy powszechne były ofiary ze zwierząt o których mówi Biblia. Niby jestem katoliczką, ale nie do końca. Z typowym pogaństwem też się nie całkiem utożsamiam. Dla katolików jestem poganką grzeszącą na każdym kroku, dla pogan katoliczką skłaniającą się ku pogaństwu. Taka właśnie jest moja droga, mój wybór. Droga niełatwa, pełna rozterek, poszukiwań, samotności...
Wczoraj przygotowałam nalewkę z truskawek i upiekłam ciasto z truskawkami. Nic specjalnego, dietetyczne i proste, bez kremów i galaretek. Wyszło smaczne i zjadłam bez wyrzutów sumienia. Dziś było ognisko i pieczone kiełbaski z ziemniakami z popiołu na obiad. Było też przygotowywanie ziół i płatków róży na olejek do twarzy. Olejek ma być do cery raczej tłustej i powinien pomagać zwalczać zaskórniaki, które mimo wieku mnie trapią. Będą w nim płatki róży oraz tymianek i rozmaryn. Najpierw wszystko wysuszę, a później gdy już przyjdzie pora zaleję olejem z pestek winogron. Teraz już odpoczywam i łapię energię. Od jutra zaczyna się intensywna praca, bo szykuje mi się dodatkowe zlecenie na teksty. Czeka też plewienie. I tak dni płyną, raczej spokojne, bez wstrząsów i ekscesów. I tak ma być...Tak lubię.
poniedziałek, 12 maja 2014
Pierwsze zbiory i domowe kosmetyki...
U mnie pogoda taka sobie od kilku dni. Jest przeważnie szaro i ponuro, a chwilami pada albo i grzmi. Na ogródku nie mam kiedy zrobić, a sporo prac czeka w tym sadzenie fasoli i sianie szczawiu. Trawa też coraz większa. Plewienie potrzebne na wczoraj. Dziś zerwałam sałatę i zjadłam ze smakiem i to ze śmietaną czego mi na dukanie nie wolno. Nie mogłam się jednak oprzeć, bo to w końcu pierwsze zbiory z mojego ogrodu. Była przepyszna. Sałat jest kilka, a i powoli rzodkiewka dochodzi. Dziś już taką jak paznokieć zjadłam. Tą mogę jeść bez wyrzutów sumienia. Wszystko ładnie idzie. Jeszcze tylko pomidorów brak. No i ziół niektórych, bo trochę sobie kupiłam w doniczkach. Muszę też wysadzić ogórki i wysiać jeszcze raz cukinie. Wodę też już mam, bo wczoraj mi sąsiad założył. Teraz tylko jeszcze trzeba węża kupić...
Po południu robiłam sobie kosmetyki, bo już mi wszystko wyszło, a za kupnymi nie przepadam, bo to i chemia i doświadczenia na zwierzętach a to uważam za zbrodnię. Profesjonalne surowce muszę dopiero kupić więc zrobiłam z tego co miałam w domu. Powstał tonik z soku z ogórka, z soku z cytryny i z octu jabłkowego z dodatkiem olejku waniliowego/ spożywczego/. Nastawiłam drugi tonik czyli pokrojoną skórkę z pomarańcza z goździkami i octem jabłkowym. Dodam później do niego olejku goździkowego. Zrobiłam też mydło, a raczej przerobiłam, bo zamiast bazy użyłam mydła biały jeleń. Mydło jest z dodatkiem kawy i olejku goździkowego. Pachnie pięknie. Przydałby mi się też jakiś krem typu uniwersalnego i do twarzy i do ciała, bo oleju ziołowego nie za często mogę używać z powodu tłustawej cery. Nie używam kremów specjalistycznych typu przeciwzmarszczkowych np. ponieważ wychodzę z założenia, że starość to starość, każdego czeka i nie ma co szaleć. Krem ma nawilżać, pielęgnować, być lekki i ma pięknie pachnieć by używanie go było przyjemnością. I to tyle...
Po południu robiłam sobie kosmetyki, bo już mi wszystko wyszło, a za kupnymi nie przepadam, bo to i chemia i doświadczenia na zwierzętach a to uważam za zbrodnię. Profesjonalne surowce muszę dopiero kupić więc zrobiłam z tego co miałam w domu. Powstał tonik z soku z ogórka, z soku z cytryny i z octu jabłkowego z dodatkiem olejku waniliowego/ spożywczego/. Nastawiłam drugi tonik czyli pokrojoną skórkę z pomarańcza z goździkami i octem jabłkowym. Dodam później do niego olejku goździkowego. Zrobiłam też mydło, a raczej przerobiłam, bo zamiast bazy użyłam mydła biały jeleń. Mydło jest z dodatkiem kawy i olejku goździkowego. Pachnie pięknie. Przydałby mi się też jakiś krem typu uniwersalnego i do twarzy i do ciała, bo oleju ziołowego nie za często mogę używać z powodu tłustawej cery. Nie używam kremów specjalistycznych typu przeciwzmarszczkowych np. ponieważ wychodzę z założenia, że starość to starość, każdego czeka i nie ma co szaleć. Krem ma nawilżać, pielęgnować, być lekki i ma pięknie pachnieć by używanie go było przyjemnością. I to tyle...
piątek, 9 maja 2014
Koty na wycieczce, praca i domowe SPA
Wczoraj o mało co a stałoby się nieszczęście, bo 4 koty przez nieuwagę Krzyśka wybrały się na dwór na spacer. Józek i Rozi zostały znalezione w sieni, a właściwie już na schodach. Lwica przerażona swoją odwagą utknęła na podwórku między ścianą domu, a rozłożystym świerkiem. Natomiast Ona uciekła do ogrodu, a później gdy Krzysiek ją próbował złapać, przesadziła ogrodzenie i pognała w pola. Wybiegliśmy za nią, ale już jej nigdzie nie było. Na dodatek na podwórku był hałas, bo sąsiad ciął mi drewno. Wróciłam do domu z mokrymi oczami i już planowałam pisanie ogłoszeń z nagrodą. Postanowiłam jeszcze jednak dać jej szansę powrotu i otworzyłam wszystkie drzwi, zamknąwszy uprzednio koty i psa w ganku od ulicy. Wystawiłam też jedzenie. Minęło chyba ze dwie godziny, a Ona nie wróciła. W końcu sąsiad drzewo pociął i gdy zbierał się już do domu Ona pojawiła się w furtce do sadu. Zawołałam ją i posłuchała, bo przybiegła sadząc wielkie susy. Po chwili znalazła się w pokoju a mnie kamień spadł z serca. Była przerażona i nerwowa, bo dość długo nie dawała się pogłaskać. Chyba jednak spacer jej się spodobał, ponieważ wieczorem miauczała pod drzwiami, żeby ją wypuścić. Zołza...
Drzewo zostało pocięte, a dziś Krzysiek zniósł je do komórki. Jest tego około 2 kubików i powinno wystarczyć na miesiąc palenia albo i dłużej. Jeszcze trochę będzie, bo mam zamiar wyciąć 4 suche stare drzewa owocowe z tym, że większość przeznaczę do wędzenia wędlin i serów jak już się za to wezmę jesienią o ile nic nie wyskoczy.
Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity. Zszedł mi głównie na zarabianiu pieniędzy czyli na pisaniu tekstów. Trochę pracy podgoniłam, ale sobota i niedziela też będą pracowite. Przed wieczorem byłam trochę w ogrodzie. Przerwałam marchew i kilka grządek wyplewiłam. Posadziłam też kwiatki. W tym roku mam w doniczkach pelargonie, werbeny, petunie, szałwię, fuksje i heliotropy. Wczoraj kupiłam też trochę ziół, lawendę oraz starca.
Wieczorem zdałam sobie sprawę, że się okropnie zaniedbałam, a w zasadzie swoje ciało, bo o duszę i psychikę dbam. Postanowiłam więc tym razem zająć się moim biednym ciałem, bo trochę rozpieszczania też mu się należy. Przygotowałam sobie kąpiel stóp. Do wody wsypałam soli i wlałam olejku o zapachu wanilii. Co za rozkosz. Kilka razy dolewałam wody, a później stopy wymasowałam delikatnie i wtarłam oliwę pachnącą wanilią. Odżyłam i odpoczęłam za razem. Jutro rozpieszczania dalszy ciąg czyli maseczka na twarz i szyję i może peeling cukrowy na ciało.
Marzy mi się też masaż gorącymi kamieniami albo chociaż ułożenie gorących kamieni na plecach a zwłaszcza na kręgosłupie w miejscu czakr. Chętnie też bym się wybrała do jakiegoś ośrodka z basenami termalnymi, ale nic takiego w pobliżu mnie nie ma...
Drzewo zostało pocięte, a dziś Krzysiek zniósł je do komórki. Jest tego około 2 kubików i powinno wystarczyć na miesiąc palenia albo i dłużej. Jeszcze trochę będzie, bo mam zamiar wyciąć 4 suche stare drzewa owocowe z tym, że większość przeznaczę do wędzenia wędlin i serów jak już się za to wezmę jesienią o ile nic nie wyskoczy.
Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity. Zszedł mi głównie na zarabianiu pieniędzy czyli na pisaniu tekstów. Trochę pracy podgoniłam, ale sobota i niedziela też będą pracowite. Przed wieczorem byłam trochę w ogrodzie. Przerwałam marchew i kilka grządek wyplewiłam. Posadziłam też kwiatki. W tym roku mam w doniczkach pelargonie, werbeny, petunie, szałwię, fuksje i heliotropy. Wczoraj kupiłam też trochę ziół, lawendę oraz starca.
Wieczorem zdałam sobie sprawę, że się okropnie zaniedbałam, a w zasadzie swoje ciało, bo o duszę i psychikę dbam. Postanowiłam więc tym razem zająć się moim biednym ciałem, bo trochę rozpieszczania też mu się należy. Przygotowałam sobie kąpiel stóp. Do wody wsypałam soli i wlałam olejku o zapachu wanilii. Co za rozkosz. Kilka razy dolewałam wody, a później stopy wymasowałam delikatnie i wtarłam oliwę pachnącą wanilią. Odżyłam i odpoczęłam za razem. Jutro rozpieszczania dalszy ciąg czyli maseczka na twarz i szyję i może peeling cukrowy na ciało.
Marzy mi się też masaż gorącymi kamieniami albo chociaż ułożenie gorących kamieni na plecach a zwłaszcza na kręgosłupie w miejscu czakr. Chętnie też bym się wybrała do jakiegoś ośrodka z basenami termalnymi, ale nic takiego w pobliżu mnie nie ma...
czwartek, 15 sierpnia 2013
Święto, czytadła, przetwory i domowe SPA...
Dziś leniuchuję od rana do wieczora i poza ugotowaniem skromnego, jednodaniowego obiadu i przygotowaniem ziół na bukiet do święcenia nic konkretnego nie zrobiłam. Bukiety zrobiłam dwa w tym jeden dla mojej mamy bo mama, wielka patriotka, od rana świętowała po swojemu czyli zaraz po zawieszeniu flagi zasiadła przed telewizorem i oglądała co się dało a co miało związek z dzisiejszym świętem a były i przemówienia i defilady. Bukiety zostały poświęcone w kościele przez sąsiadkę, która do kościoła chodzi a w zasadzie jeździ własnym samochodem i zawisły nad drzwiami wejściowymi do domu. W tym roku znalazły się w nich: pokrzywa, mniszek, malina, koniczyna, krwawnik, mięta, 2 marniutkie gałązki dziurawca i piołun. Jak to dobrze, że podwórko dawno nie koszone...
Po obiedzie zabrałam się buszowanie po Chomiku i natknęłam się na jedną z moich ulubionych książek Medicus z Saragossy autorstwa Noaha Gordona. Książkę ostatnio czytałam dawno bo co najmniej kilka lat temu i bardzo mi się wtedy spodobała podobnie jak następne z cyklu o lekarzach tego autora. Tym razem zerknęłam do niej tylko i ponownie utonęłam na kilka godzin bo okazało się ,że niewiele już pamiętam. Tak więc czeka na mnie kilka czytadeł do których chętnie wrócę w wolnej chwili...A swoją drogą i krótka pamięć bywa czasem przydatna....
A po kolacji nagrzałam sobie cały bojler wody i zrobiłam sobie,,seans''w łazience, takie mini SPA domowe ze świecami, wonnymi olejkami i automasażem. Był i peeling, tym razem cukrowy i maseczka oczywiście naturalna i odżywka na włosach i błogie wylegiwanie się a nawet kilkakrotne dolewanie gorącej wody aż Krzysiek się okropnie zdenerwował i wyciągnął mi korek z wanny...i nastrój prysł...
Peeling cukrowy
3/4 szklanki cukru
4 łyżki /około/oleju z pestek winogron/tym razem/
kilka kropli olejku/waniliowy i jabłko z cynamonem/
Wszystko wymieszać i używać jak peeling. Skóra po zabiegu jest pachnąca, miękka i lekko natłuszczona.
Maseczka z pomidora
Miąższ pomidora rozgnieść widelcem, dodać trochę oleju/oliwa z oliwek np./ i śmietany i wymieszać. Posmarować twarz, szyję i dekolt na 20, 30 minut.
a na koniec dwa przepisy na przetwory
Fasolka szparagowa
1 kg fasolki
sól
cukier
Przygotować 6 słoików po klopsach, wypełnić je fasolką do 3/4 wysokości i zalać gorącą zalewą zrobioną wg. proporcji na 1 litr wody 1dkg soli i 2 dkg cukru. Pasteryzować 2 x po godzinie.
Chutney z brzoskwiń
1 kg brzoskwiń
50 dkg cebuli
2 papryki
2 łyżeczki gorczycy
15 dkg rodzynek
1 szklanka octu
1/2 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki carry
2 ząbki czosnku
sól
1/2 szklanki cukru
żelfix dla niecierpliwych
Brzoskwinie wypestkować i pokroić, dodać pokrojone papryki i cebulę oraz wszystkie pozostałe składniki poza żelfixem i gotować pod przykryciem aż zgęstnieje/w wersji bez żelfixu/ lub około 45 minut z żelfixem. Gorący nakładać do słoików po dżemach i pasteryzować 20 minut. Chutney można też przygotować z dodatkiem pomidorów.
Dobrej nocy...
Po obiedzie zabrałam się buszowanie po Chomiku i natknęłam się na jedną z moich ulubionych książek Medicus z Saragossy autorstwa Noaha Gordona. Książkę ostatnio czytałam dawno bo co najmniej kilka lat temu i bardzo mi się wtedy spodobała podobnie jak następne z cyklu o lekarzach tego autora. Tym razem zerknęłam do niej tylko i ponownie utonęłam na kilka godzin bo okazało się ,że niewiele już pamiętam. Tak więc czeka na mnie kilka czytadeł do których chętnie wrócę w wolnej chwili...A swoją drogą i krótka pamięć bywa czasem przydatna....
A po kolacji nagrzałam sobie cały bojler wody i zrobiłam sobie,,seans''w łazience, takie mini SPA domowe ze świecami, wonnymi olejkami i automasażem. Był i peeling, tym razem cukrowy i maseczka oczywiście naturalna i odżywka na włosach i błogie wylegiwanie się a nawet kilkakrotne dolewanie gorącej wody aż Krzysiek się okropnie zdenerwował i wyciągnął mi korek z wanny...i nastrój prysł...
Peeling cukrowy
3/4 szklanki cukru
4 łyżki /około/oleju z pestek winogron/tym razem/
kilka kropli olejku/waniliowy i jabłko z cynamonem/
Wszystko wymieszać i używać jak peeling. Skóra po zabiegu jest pachnąca, miękka i lekko natłuszczona.
Maseczka z pomidora
Miąższ pomidora rozgnieść widelcem, dodać trochę oleju/oliwa z oliwek np./ i śmietany i wymieszać. Posmarować twarz, szyję i dekolt na 20, 30 minut.
a na koniec dwa przepisy na przetwory
Fasolka szparagowa
1 kg fasolki
sól
cukier
Przygotować 6 słoików po klopsach, wypełnić je fasolką do 3/4 wysokości i zalać gorącą zalewą zrobioną wg. proporcji na 1 litr wody 1dkg soli i 2 dkg cukru. Pasteryzować 2 x po godzinie.
Chutney z brzoskwiń
1 kg brzoskwiń
50 dkg cebuli
2 papryki
2 łyżeczki gorczycy
15 dkg rodzynek
1 szklanka octu
1/2 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki carry
2 ząbki czosnku
sól
1/2 szklanki cukru
żelfix dla niecierpliwych
Brzoskwinie wypestkować i pokroić, dodać pokrojone papryki i cebulę oraz wszystkie pozostałe składniki poza żelfixem i gotować pod przykryciem aż zgęstnieje/w wersji bez żelfixu/ lub około 45 minut z żelfixem. Gorący nakładać do słoików po dżemach i pasteryzować 20 minut. Chutney można też przygotować z dodatkiem pomidorów.
Dobrej nocy...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)