Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciuchy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciuchy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 września 2018

Poniedziałek

Jesień czuję w powietrzu, ale jeszcze jej nie widzę. Ani sumak, ani winobluszcz jeszcze sie nie przebarwiły. W przyszłym tygodniu chciałabym skończyć pracę na dworze ale nie wiem czy mi się uda. Są do zrobienia sprawy poważniejsze typu dwie rabaty i  mniej poważne czyli opróżnienie donic. Miałam kupować krzewy i drzewa owocowe ale nie w tym roku jednak. Nie udało mi się niestety odchwaścić sadu. Gdy to skończę trochę odetchnę, bo mam dość brudnej, fizycznej pracy na ten rok.

Kupiłam trochę ciuchów, bo w moich starych tonę. Ciuchy są używane. Nowych ostatnio nie kupuję. Cały czas chudnę i mało z domu wychodzę. Nie opłaca sie na parę razy nowych ciuchów kupować. Szkoda mi pieniedzy. Jeśli chodzi o ubrania uzywane to nie mam oporów przed kupowaniem. To nawyk z czasów szkolnych, gdy byłam w internacie i ciuchy od koleżanek pożyczałam. Wszystkie dziewczyny pożyczały.





A na koniec ostatni obraz. Juz sprzedany. Muszę teraz w wolnym czasie namalować drugi taki sam dla siebie. W tym tygodniu będę chyba malować las jesienią. Podobrazia udało mi się kupić, a do tego trochę farb i dwa pędzle.



środa, 12 września 2018

środa

Kupiłam sobie sukienkę i sweter. Ciuszki są dobre na teraz ale kosztowały grosze, bo kupiłam je w sklepie z odzieżą używaną. Są jednak nowe. Nie mam spodni na zimę. Te dżinsy co miałam poplamiłam na zajęciach farbą i nie da się tych plam sprać. Zostały mi tylko leginsy w panterkę, w które wreszcie weszłam. Nie wiem czy jest sens spodnie kupować skoro mam chudnąć dalej, a zimą wychodzić raczej nie będę. Będą tylko wyjścia na zajęcia z malarstwa, a na nie mogę wkładać spodnie poplamione. Nowe i tak bym poplamiła.

Dziś były zajęcia z ikony. Jutro też będą. Praca sie posuwa do przodu.  Jestem zadowolona. Liczyłam na to, że wkrotce będą w tym samym miejscu warsztaty z akwareli, ale nic z tego. Niestety nie sa planowane w tym roku. Ponoć nie ma kiedy i nie ma instruktorka czasu, bo z jednej grupy ceramików zrobiły się dwie. Instruktorka mówiła, ze moze akwarelę zrobi w ferie albo w przyszłe wakacje jak znajdzie czas. Bardzo na to liczę. Lubię tą technikę choć jest raczej trudna.


Meble do sypialni juz przyszły i część stoi na miejscu. Są z sosny i w kolorze naturalnym. Do tego będzie część bielonych. Sypialnia nabiera wdzięku. Remont, czyli malowanie będzie jednak dopiero w przyszłym roku. W tym roku nie chcę Krzyśka zadręczyć. Powinnam jeszcze kupić 2 lampki nocne, kilim lub dywan na ścianę i 2 chodniki. Lampki mają byc tradycyjne, na stary styl, drewniane z abażurami z tkaniny. Mile widziane frędzle:) Dywan albo kilim musi być, bo ściana jest bardzo zimna, a jeszcze nie ocieplona. Chodniki muszę dobrać do dywanów. 
Powoli zaczynam myśleć o meblach do pokoju dziennego. Chce drewniane i raczej stare, choć nie wykluczam malowania na biało lub brązowo. Chciałabym kupić dół kredensu z lat 50, o ile mama nie da tego po babci i biblioteczkę. Może też witrynę albo regał na książki. Zakup tego ostatniego jest uzależniony od drzwiczek dla kotów. Jeśli uda się je zamontować w drzwiach to ok. Jeśli trzeba będzie na ścianie to problem, bo obok mebel stanie tylko bardzo wąski, a stare meble są szerokie raczej.

czwartek, 30 sierpnia 2018

czwartek

Przyszło mi kilka książek i okazało się, że wszystkie są trafione, wartościowe. Teraz tylko studiować, wyciągać wnioski i pracować nad sobą. Kupiłam trzy kolejne i czekam na nie. Kilka następnych czeka w kolejce na zakup. Wszystkie są z dziedziny psychologii i parapsychologi, bo niektóre sprawy muszę sobie w głowie poukładać.
Przyszły mi też ciuchy. Są ze sklepu z używaną odzieżą ale wybrałam nowe. To fikuśny żakiecik, fason sprzed lat z krótszymi rękawami, zabawna torebka ze sztucznego futerka w cętki zwierzęce i szpilki. Buty mają obcas 8 cm, ale są zaskakująco wygodne. Kiedyś wysokie obcasy i koturny nosiłam. Nie były to jednak szpilki. Chyba wraz z traceniem kilogramów zmieniam się w kobietę, a raczej do kobiecości wracam...:) Wcześniej czasem czułam się jak staruszka. Na szczęście to minęło wraz ze zrzuceniem prawie 15 kg... Ciekawe jak się będę czuć gdy kolejne 10 zrzucę. Chcę jeszcze w tym roku albo z początkiem następnego...

Wczoraj byłam na warsztatach. Malowanie mi idzie. Skończyłam kolejny obraz. Jutro zacznę następny. To uroczy widoczek kapliczki na polnej drodze.Obraz będzie w tonacji żółto-zielonej. Chcę też jutro wziąć z warsztatów jakiś wzór na obraz, bo wydruki zrobię dopiero 5 IX. Mam zamiar coś wcześniej w domu namalować. Nadal maluję meble. Mam już lakier i dziś szafkę skończę...

wtorek, 12 czerwca 2018

wtorek

Ostatnio wpadły mi w oko cudne sukienki. Są bardzo tanie, ale problem z nimi jest taki, że są szyte z fatalnych tkanin. Mimo to chyba jedną lub dwie kupię gdy schudnę, jeśli podobnego wykroju nie zdobędę. Myślę o tym by sukienki uszyć, bo fasony są bardzo proste. Lubie sukienki luźne typu worek. Ewentualnie odcinane pod biustem. Muszą być z naturalnych tkanin lub z małą domieszką syntetyku i wygodne. Moda jest nieistotna. Gdybym wykroje już miała tobym sukienki szyła. Kiedyś sporo ciuchów szyłam, bo nic w sklepach nie było. Szyłam nawet spodnie, żakiety i kostiumy kąpielowe bikini.












Gość przyjechał niespodziewanie wczoraj i jest:). Spędzam czas przyjemnie. Pojutrze Krzysiek ma wolne to pójdą sprzątać na strychu. Trzeba rzeczy przenieść znad kuchni i łazienki, bo chcę całą podłogę pokryć grubą warstwą waty szklanej. To ociepli strop. Nad pokojami wata jest i temperatura w pokojach jest w zimie o wiele wyższa niż w kuchni. Też tyle chce mieć w kuchni i w łazience. Przed położeniem wełny w pokojach w umiarkowane mrozy rano było 5 stopni. Teraz w sypialni bez ogrzewania jest 10, a w dziennym około 15.
Dziś może potnie stare meble drewniane, bo przywiózł piłę. Będą do palenia. Może też co innego zrobi. Ma powiesić półkę w kuchni nad drzwiami. Będą na niej stały ikony. Ma też zamurować dziurę do komina po piecu. Ma zrobić zasuwkę i może ławeczkę do mnie do kuchni. Ma skosić trawę, ale to później gdy już kosę kupię. Po kosę jedziemy jutro. Miał pomóc przy opryskach chwastów, ale zapowiadają deszcze. Następnym razem planuje przyjechać w połowie września. Wtedy będzie wycinanie drzew i chaszczy w sadzie. Do tego czasu muszę kupić  nową piłę.

czwartek, 10 maja 2018

czwartek

Muszę szybko szukać miejsce na kalinę koreańską i hortensję. To, które wybrałam jest zajęte przez porzeczki. Krzaczki są maleńkie, bo rosną w pokrzywach i dlatego ich nie zauważyłam. Rozmnożyłam je dwa lata temu i zapomniałam o nich. To porzeczki czarne. Teraz gdy pokrzywy zniszczyłam powinny śmignąć. Rozmnożyłam też porzeczki czerwone i ukorzenił się tylko jeden krzaczek. Pięknie rośnie w doniczce. Przesadzę go do sadu, gdy perz zniszczę.
Obecnie ukorzeniam cztery sadzonki hortensji białej, które dostałam od koleżanki. Może coś z tego będzie. Ma mi też dać sadzonkę hortensji pnącej. Roślina jest odporna na mróz co mi odpowiada. Kupiłam niebieską hortensję odporna na mróz. Trzeba zabezpieczać tylko młode roślinki.
Chcę jeszcze kupić żółty lilak, tylko zupełnie nie mam go gdzie posadzić...
Przygotowanie jednej rabaty się odwlekło. Zabrałam się za nią ale się okazało, że pod glistnikiem jest zarośnięta podagrycznikiem. nie będę z nim walczyć, bo jest uporczywy. Zniszczę go środkiem chwastobójczym. To skuteczniejsze. Teraz czekam na pogodę. Czeka też na posadzenie azalia. Krzaczek jest spory i rozrośnięty. Przyszedł we wtorek...

Trzy tygodnie diety prawie za mną. Idzie nieźle. Wolałabym, żeby szło szybciej, ale w moim przypadku to zakazane ze względu na kamienie w woreczku. Kamienie mi nie dokuczają i na zabieg się nie wybieram.
Zaczynają mnie kusić ciuchy w mniejszym rozmiarze. Byłyby dobrą motywacją. Wyszukałam 4 swetry i chyba kupię jak coś dodatkowo zarobię. Tak sobie myślę, że na razie będę kupowała ubrania używane. Jak schudnę tyle co bym chciała, kupie mini, może nawet taką do pół uda i będę nosić do leginsów. Coby za bardzo nie szokować, wybiorę suknię...:) Będzie wyglądać jak długi sweter...:) W ubraniach w stylu dojrzała kobieta z klasą się nie widzę... Wcześniej też klasyki nie lubiłam...






wtorek, 25 października 2016

Jesienne krajobrazy i pokusy

W niedzielę byłam na spacerze i zrobiłam trochę zdjęć. Poszłam chyba za późno, bo już brzozy potraciły liście. Wszystko to przebiega w tym roku jakoś tak nierówno. Mój sumak jeszcze zielony, a u sąsiadki już bordowy. Podobnie winobluszcz. Jeszcze mnie jeden spacer czeka, bo nie zrobiłam ani jednego zdjęcia dębów. Zawsze zrywam gałązki do wazonu, ale nie wiem czy w tym roku już na to nie jest za późno. Tam gdzie byliśmy dęby nie rosną i nie wiem w jakim stanie są liście. Krzysiek mi zrobił zdjęcie w nowym swetrze i nawet mi się podoba. Chyba z powrotem zacznę nosić czarne ciuchy. Natomiast on na zdjęciu wyszedł fatalnie tym razem. Wszystko przez te jego ukochane wąsy. Wygląda moim zdaniem staro i ponuro. No ale jeśli mu to nie przeszkadza. Już dawno przestałam z nim walczyć. Chce wąsy to niech ma.









Ostatnio stwierdziłam, że w domu wyglądam fatalnie. Niby włosy ok, paznokcie i lekki makijaż, ale ciuchy w tragicznym stanie. Wszystko przez plamy od farb. Popaćkane są te moje ubrania, bo ja nie potrafię pracować ostrożnie. Przebierać do pracowni się nie mogę, bo wchodzę w ciągu dnia wielokrotnie. Niby mnie te ciuchy w takim stanie nie przeszkadzają, ale ostatnio nowy kurier patrzył na mnie dziwnie. Krzysiek też się złości. Tylko Sebastian mnie rozumie, bo sam cały dzień w roboczym ubraniu chodzi...

Kilka dni temu znalazłam w internecie fajną tunikę. Przydałaby mi się, bo ani tuniki ani sukienki cieplejszej nie mam. Może kupię jak nie zniknie ze sklepu zanim mi pieniądze na konto wpłyną...



Kuszą mnie jeszcze te swetry...






Dziś na obiad jest kapusta z pieczarkami i cebulą wymieszana z makaronem. To typowy zapychacz. Bardzo lubię tą potrawę, bo lubię się najeść do syta. Pewnie zjem solidna porcję i znowu jutro będę ze strachem stawała na wadze. Cały czas powolutku tyję. Niestety nie ma już wyczekiwanej i zdobytej z trudem ósemki z przodu. Na dodatek Krzysiek jedzie dziś na zakupy. Pewnie mi chipsy kupi, ptasie mleczko i krokiety. Trzymanie diety jesienią mnie po prostu przerasta.


Na koniec wiersz i zmykam do pracy...

Jesiennie

spoglądam w dal
 senne drzewa kapią
oranżem i złotem
winobluszcz przytulony
do brzozy
poczerwieniał ze szczęścia
a skulone z zimna trawy
szepczą o przemijaniu

jeszcze wczoraj
floksy pyszniły się w wazonie
dziś już marcinki
pieszczą oczy

poranki mgliste i ciche
zaskakują chłodem
już jesień

piątek, 21 października 2016

Majeczka, nowa kurtka i to i owo o Sebastianie...

Nadal mi się nie chce nic robić poza wróżeniem i rękodziełem. Ciekawe jakby to było gdybym mieszkała z Sebastianem. On jest energiczny, pracowity, otwarty, aktywny ale lubi też pospać w dzień. Czasem się zastanawiam czy obudziłby mnie do życia czy zgnuśniałby przy mnie. Nadal z nim jestem. Minęło już 5 miesięcy. Rozmawiamy często i piszemy esemesy. Widzieliśmy się kilka razy. Ostatnio był bardzo podekscytowany, bo złapał 1,5 kg szczupaka. Ryba była długa na 65 cm. Kupił też samochód. Ma zamiar go naprawić. Zna się przecież na tym. Będzie miał co robić. Później go może sprzeda i kupi lepszy.
Mam trochę problemu z Majeczką. Malutka jest szczuplutka, ale niezbyt chętnie je mięso i suchy pokarm dla kotów. Zauważyłam, że woli jedzenie dla ludzi typu mleko i to krowie, zupy, ziemniaki czy chleb. Tym musiała być karmiona. Jest jak Lwica. Lwica też mało je kociego jedzenia i upomina się o ludzkie. Nie dało jej się przestawić przez 8 lat. Ja oczywiście nie mam sumienia patrzeć jak prosi i ulegam. Daję jej czasem coś z mojego talerza lub kawałek kanapki. Na szczęście jej to nie szkodzi, bo trawi normalnie. Chyba z Mają będzie podobnie.
Od dwóch dni szukałam kurtki zimowej dla siebie. Był problem, bo nie jestem szczupła no i mam gigantyczny biust. To przez ten biust nie mogłam znaleźć. Nie ma dużo ciuchów w rozmiarze 54-56, a takie kupuję to znaczy góry, bo dół noszę zazwyczaj w rozmiarze 48. Ja jeśli chodzi o ciuchy to specjalnie nie wybrzydzam. Nie interesuje mnie moda, nie muszę ekstra wyglądać. Ważne by ciuchy były wygodne, nie dodawały mi lat i  by nie były drogie. Czasem kupuję używane. Całe szczęście, że i Krzysiek i Sebastian do kwestii ubioru podchodzą podobnie. Znalazłam w końcu taką kurtkę i chyba ją kupię...


 A na koniec ostatnia zawieszka i znikam. Czas się zabrać za pracę...Ech...
 
 

czwartek, 9 czerwca 2016

XXX

Przez kilka dni wstawałam rano spuchnięta. Zwłaszcza palce miałam spuchnięte i okolice oczu. W ciągu dnia Wszystko mi przechodziło. Znajome z Vitalii mnie straszyły, że to nerki przez Dukana. Ja jednak byłam pewna, że to ciepło, sól i brak ruchu w nocy. W dzień piłam pokrzywę. Dokupiłam bratka i urosept. Teraz już spuchnięta mam nadzieję nie będę. Z Dukana nie zrezygnuję na razie, bo straciłam ponad kilogram w tydzień. Na innych dietach wcale nie chudnę.

Kilka dni temu moja mama skończyła 75 lat. Tym samym została oficjalnie przyjęta do grona staruszek. Nie może się z tym pogodzić i wciąż twierdzi, ze ma 29,5 lat. Trzyma się nieźle jeśli chodzi o sprawy fizyczne. Zdrowa jest. Leków żadnych nie bierze. Dwa wiadra węgla na raz z komórki niesie, gdy ja daję sobie z trudem radę z jednym. Tylko psychicznie coś z nią nie tak, bo wcale z domu wychodzić nie chce i nieraz cały dzień w koszuli nocnej przechodzi. Ludzie na zabiegi bioterapii przyjeżdżają jednak nadal, ale rzadziej.
Myślałam, że pracę na portalu z wróżkami straciłam, bo zatrudnieni zostali tylko ci, którzy prowadzą działalność, ale nie. Udało mi się zatrudnić przez pośrednika. Co prawda stracę 20 % dochodu, ale będę pracować nadal. Uf...Za to nie odzywa się babeczka dla której piszę o drzewach na portal. Od początku współpraca układała się trudno, bo jakaś taka mało komunikatywna jest. No cóż zobaczymy...

Ostatnio żyję konsumpcyjnie czego nie pochwalam. Wciąż kupuję i kupuję, a końca nie widać. Ostatnio kupiłam te ciuszki. Spodnie są identyczne, a bluzka jest w kolorze grafitowym, bo niebieskiej mi brakło, a czerwieni nie trawię. Jak przyjdą i będą pasować znowu zrobię zdjęcia...


 Ostatnio wróciłam do decoupage, ale na razie sza...

sobota, 4 czerwca 2016

Nowe ciuchy, grzeszki i niechęć do wychodzenia...

Przyszły zamówione ciuchy. Część w środę, a część w piątek. Wszystkie mi pasują. Nic nie zwrócę. Może tylko sweter z Bon Prix jest trochę za obszerny. Zakochałam się w butach. Są wygodne mimo wysokiego koturnu i leciutkie. Mam nadzieję, że mnie nie będą obcierać. W przyszłym miesiącu kupię jeszcze z 2-3 bluzki z krótkim rękawem i może klapki. Chciałabym takie trochę etniczne - z koralikami, może haftem, frędzlami. To już będzie wszystko na ten sezon. Jesienią pomyślę o kurtce. Chcę z jeansu... Myślałam o spódnicy, ale ja lubię tylko mini, a przy mojej tuszy przecież tej długości nie założę. Mogłaby być spódnica długa, ale nie za dobrze się w takiej czuję, bo całe życie prawie mini nosiłam. Takie do pół uda albo i krótsze. Długości tuż za kolano albo do połowy łydki nie cierpiałam nigdy. Wydaje mi się taka ciotkowata. W sam raz dla mocno starszych pań.




Reszta zdjęć w następnym poście, bo Krzysiek nie lubi robić i strasznie się denerwuje. Wszystko wychodzi zamazane, a on aż się trzęsie ze złości.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, ze choć przytyłam 40 kg już kilka lat temu to nadal to do mnie nie dotarło. Nie poznaję się w lustrze, a gdy wybieram ciuchy oczy lecą mi do tych, które pasują szczupłym...To chyba dobry znak. Pewnie schudnę...

Ja powolutku chudnę. Chwalić się będę, gdy schudnę poniżej 90 kg. Jeszcze troszkę mi brakuje. Dość opornie idzie, bo zdarzają mi się grzeszki typu dwa ptasie mleczka, kawałek czekolady, krokiet czy chipsy. Krzysiek ciągle mnie kusi. No i waga się wciąż waha. Do końca roku chcę schudnąć do 85 kg. Czy się uda? Może tak, a może nie. Uparłam się jednak i będę próbować wszelkimi sposobami. Nawet Herbalive czy Allevo wchodzi w grę choć na tych dietach jestem okropnie głodna...Motywację mam wysoką. Wciąż robię Reiki, afirmacje i wizualizację... Kupiłam nawet tabletki na odchudzanie. Dość drogie były jak dla mnie, ale są z naturalnych składników typu wyciąg z pieprzu, ostrej papryki, chrom, zielona herbata, guarana, l- karnityna. Czy zadziałają nie wiem. Na razie zauważyłam, że mi przeszły zaparcia i częściej odwiedzam toaletę. Nie puchnę tak. Jest mi wyraźnie cieplej i piecze mnie koniec języka. Trzeba brać dwie dziennie, z tym, że ja nie mogę brać na raz, bo mi skacze ciśnienie i czuję się źle. Na razie wzięłam kilka. Co będzie dalej zobaczymy...

Prawie przestałam w tym roku wychodzić na dwór. Wiem, że to źle, ale ochoty wcale nie mam. Drażnią mnie owady, głównie kleszcze, których jest masa w tym roku i wiatr. W ogródku zgroza. Wszystko zarasta, a mnie się plewić nie chce. Nagle mi zaczęły przeszkadzać brudne, połamane paznokcie, a w rękawiczkach robić nie potrafię. No i problem...

piątek, 4 września 2015

Pech, awarie, spojrzenie na modę i nieudane zakupy

Ostatnio mam trochę pod górkę. Nadal nie załatwiłam ani farby emulsyjnej, ani fryzjera. Na dodatek zepsuła mi się lodówka i odkurzacz. Wczoraj był fachowiec i doradził kupić nowe, bo naprawa niepewna i droga. W odkurzaczu silnik, a w lodówce gaz ucieka. Dziś jadę. Odkurzacz przywiozę od razu, a na lodówkę będę czekać. Pewnie do poniedziałku co najmniej. Marny los, bo wszystkie zapasy licho weźmie. Część zjedliśmy co dało taki efekt, że Krzysiek się przejadł i wczoraj bolał go brzuch. Lodówka miała 8 lat to fakt, ale odkurzacz był względnie nowy i nie za dużo używany, bo odkurzamy raz w tygodniu tylko. Te awarie to pewnie wina wilgoci, bo cóż innego by było przyczyną. Lodówka była cała zardzewiała. Weźmiemy na raty i jakoś się spłaci. Za to z robotem kuchennym mogę się teraz pożegnać, bo Krzysiek aż tyle rzeczy na raz nie kupi. Nie kupi też blendera, a maszynka do mięsa ledwie dyszy...
Pogoda za to zrobiła się całkiem przyjemna. Jest chłodno, ale nie zimno. Taką lubię. Wyciągnęłam z szafy moje ukochane poncho i tylko w nim chodzę. Krzysiek nie cierpi takiego stroju. Jemu się podobają kurtki i żakiety ewentualnie swetry. Nie poncha. Trudno, ale ja poncha kocham i mam ich kilka, a żakietu ani jednego, bo nie lubię. 
Pogoda jeszcze trochę, a zrobi się grzybowa - deszcze przechodzą często ale słabe. Szkoda, że u mnie w lesie grzybów jest mało. Miałabym ochotę poszukać. Wieki już nie byłam na grzybach, ale ja za bardzo zbierać nie potrafię. Musi ich być dużo, żebym znalazła. Ja potrafię zbierać tylko opieńki, ale na nie za wcześnie jest.
Dziś po południu będę pisać na forum i pewnie wróżyć jeśli chętni będę. Ostatnio mało działam robótkowo, ale za to dużo piszę na portal z wróżbami. Dziś pewnie też tak będę spędzać popołudnie. Coś napiszę. Wczoraj przyszły mi zakupy, ale zadowolona nie jestem, bo zamówiłam naklejki na klawiaturę z cyframi zamiast z literami, a książka okazała się bardzo przeciętna. Znane mi od dawna treści tylko rozwlekle napisane. Żałuję, że kupiłam, a tania nie była.
A na koniec ostatnie zdjęcia Józka. Zrobiłam je dla poprzedniego opiekuna, bo ciągle jesteśmy w kontakcie.


 

piątek, 13 lutego 2015

Plany ogrodowe, wysiew, suknia na wesele i diety...


U mnie odwilż, a ja powoli przygotowuję się do wiosny. Kwitną już podobno przebiśniegi. Zaczynam planować zasiewy. Po niedzieli jadę po nasiona. Chcę kupić sałatę, seler, por i może kalarepę oraz floksy drumonda. Niedługo je posieję w doniczkach. Później jeszcze wysieje ogórki, kabaczki i dynie w tym ozdobną. Zastanawiam się nad wysiewem ziół. Termin nadchodzi. Wczoraj przyniosłam do domu gałązki forsycji i wiśni. Przycięłam też fuksję i pelargonię, które zimowały w domu. Ptaki czują już wiosnę choć teraz trzeba je intensywniej dokarmiać, ponieważ zapasy oferowane przez przyrodę już się kończą. U mnie sporo ziarna i skórek od słoniny schodzi. Przylatują sporymi stadami. Zima była lekka to dużo ich przetrwało.
Sukienka na wesele przyszła i jest dobra. Nawet nieźle wyglądam. Zauważyłam to co oznacza, że pozostały mi jeszcze resztki próżności... Cieszy mnie to, bo się martwiłam, że coś z moją kobiecością nie tak. Teraz tylko kosmetyki jakieś do makijażu muszę kupić i sztuczne paznokcie. Chyba też jednak tym razem ufarbuję włosy szamponem. Problem z weselem będzie, bo ślub o 12, a przyjęcie o 17. Trzeba będzie jeździć dwa razy. Zbankrutuję na taksówki...


Od wtorku jestem z powrotem na diecie Dukana. Chudnę i jestem dobrej myśli. Sądzę, że pobędę na diecie do maja, a później stabilizacja i miesiąć diety WO Dąbrowskiej. Takie oczyszczanie jest zdrowe i wręcz leczy. Zobaczymy...

Zmykam  do ćwiczeń. Tym razem joga. Później medytacja i robienie kolczyków, bo właśnie mi perełki przyszły...

czwartek, 5 lutego 2015

Zimne noce, dieta, ciuchy do wymiany i szarlotka...


Śniegu napadało i nadal leży. Jest też lekki mrozik. Ja notorycznie marznę w nocy. Dziś spałam pod kołdrą i kocem. Wcale za gorąco mi nie było, a śpię w grubej piżamie i w skarpetkach. Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie wyciągnąć pierzynę. Coś strasznie mało odporna jestem ostatnio. Albo to tarczyca, albo dieta albo się po prostu starzeję. Krzyśkowi oczywiście ciepło. Sprawy rozwiązać się nie da, bo nawet gdybym paliła w piecokuchni to i tak w nocy temperatura w sypialni spadnie do około 10 stopni. Planuję ocieplić ściany, ale czy to coś da? Teraz są grube na 50 cm i i tak wszystko ciepło ucieka. Chyba mi już ten surwiwal do końca jest pisany. Kiedyś, gdy palone było w centralnym w piwnicy było jeszcze gorzej, bo wieczorem upał, a rano ziąb.
Od dwóch dni się znowu odchudzam, bo już jest po pełni i idzie łatwiej. Ciało chudnie, pozbywa się wody i toksyn. To naturalne. Zamówiłam tabletki na odwodnienie i na odchudzanie tabletki Klimuszki. Zobaczymy co to da. Kiedyś po ziołach Klimuszki, ale takich do parzenia schudłam 5 kg. Teraz nie mam gdzie parzyć, bo na maszynce niewygodnie, a w piecokuchni  nie palę. Termosu też nie mam.
Schudłam i teraz wszystkie ciuchy mam w zasadzie do wymiany, bo są za luźne. Od kilku dni buszuję po intenecie w poszukiwaniu swetrów, spodni i tunik. Znalazłam trochę ciuchów używanych i nowych i teraz stopniowo będę kupować. Wczoraj kupiłam tunikę, narzutkę, getry i sweterek koronkowy. Dziś kupię następne, a w przyszłym tygodniu zamówię ciuchy na wesele. Jak mus to mus...




A na koniec szarlotka sypana. Dziś moje imieniny to coś trzeba było mimo diety upiec...

Szklanka mąki
szklanka cukru
szklanka manny
2 łyżeczki proszku do pieczenia
6 jabłek
cynamon
goździki
wanilia
3/4 kostko margaryny

Suche składniki wymieszać. Jabłka zetrzeć. Przygotować tortownicę jak zawsze. Suche składniki podzielić na 3 części. Jedną wysypać, przykryć połową jabłek. Następnie porcja suchego i reszta jabłek. Na wierzch dać resztę suchego i rozdrobnioną margarynę. Piec 60 minut w 180 stopniach.

Ostatni obrazek - pastele olejne...Muszę kupić trochę pasteli olejnych na sztuki, bo zieleni mi brak. Takich naturalnych...





poniedziałek, 2 lutego 2015

Matki Boskiej Gromniczej, Imbolc, pożegnanie choinki i koty niejadki...


Dziś Matki Boskiej Gromnicznej. Wczoraj był Imbloc, pierwszy sabat w tym roku. Tym samym świętuję drugi dzień. Wczoraj spaliłam problemy i okadziłam ziołami listę marzeń. Dziś obeszłam z poświęconą świecą całe mieszkanie. W kościele nie byłam, bo to by oznaczało wyjazd. Kościół mam 4 km od domu i bardzo rzadko w nim bywam. Jutro już zwykły dzień. Spędzę go w domu. Na tym co lubię.
Wczoraj Krzysiek rozebrał choinkę. Było mi jej bardzo żal. Tyle lat rosła i dla mojego kaprysu straciła życie. Już nigdy więcej żywej choinki nie kupię. No chyba, że taka w doniczce. Tradycją tradycją i piękny zapach w pokoju, ale nie takim kosztem. Będą gałązki i to dla zapachu wystarczy. Nie będę mordercą. Za nic...
Mam problem z niektórymi kotami, bo nie chcą jeść mięsa z puszek. Nie je Czarnusia, ale ona bardzo mało je. Jest drobniutka i nie wiem czy 2 kg waży. Nie je też Lwica. Ona nigdy nie jadła. Ostatnio przestał jeść też Śnieżek. W jego przypadku istnieje ryzyko, że zachoruje na pęcherz jak Józek i Morus. Często kocury po kastracji jadające tylko zwykły, suchy pokarm chorują. Śnieżek wyrósł na bardzo fajnego kota. Jest łagodny, raczej spokojny, przychodzi też do mnie na pieszczoty. Tylko Krzyśka się nie wiadomo czemu boi.
Dziś szukam w internecie ciuchów, ale na razie sza...

Ostatni wiersz i ostatni malunek...

Dlaczego

strząsam z powiek
sen o tobie
dotykam marzeń
liczę dni
od ostatniego dotyku

jak to jest
że nie pamiętam już
tamtego lata
a pamiętam dłonie
ich ciepło i miękkość

dlaczego wtedy
nie potrafiliśmy wybaczyć
czemu wciąż boli
krzyk i cisza po nim

dlaczego nie potrafię zapomnieć


wtorek, 27 stycznia 2015

Prezent na imieniny, ciuchy, siwe włosy, wesele i problem na forum poetyckim...


Niedługo są moje imieniny i od kilku dni szukałam prezentu. Miałam do wyboru książkę, kosmetyki albo jakiś drobiazg do ozdoby domu. O ubraniach nie myślę, bo jak schudnę nie chcę zmieniać garderoby. Obecnie wprawdzie kupuję poncha, chusty, narzutki i spudnice oraz spodnie na gumie, ale mam już tego dobra dość na tą chwilę. Buszowałam jednak po Szafie i po bazarkach, lecz tak bez przekonania. Znalazłam torebkę. Torebka jest robiona szydełkiem, solidna na podszewce. Kupiłam, choć mam już kilka torebek w tym 2 wykonane szydełkiem. Powinnam być z niej zadowolona.
Generalnie nie lubię kupować ubrań. Butów wręcz nie znoszę  kupuję, gdy już bardzo muszę. Niedługo idę na wesele i jeśli się uda to pójdę w przedpotopowej garsonce i w starych butach. Przeszkodzić mi może tylko Krzysiek jak zacznie się wściekać i nie przestanie. Nie mam też zamiaru farbować włosów. Mam trochę siwych nitek, które akceptuje i odmładzać się nie mam zamiaru. Fryzjera oczywiście zaliczę, ale tylko strzyżenie. Pewnie też zrobię paznokcie. Jakoś to wytrzymam wszystko. Muszę... Oczywiście wolałabym nie iść, ale to niemożliwe, bo Krzysiek jest chrzestnym. 


Mam problem z jednym forum poetyckim, bo mają być wprowadzone opłaty za korzystanie. Nie są bardzo wysokie. Jednak moje zarobki są nieregularne  i nie wiem czy będę mogła co miesiąc pieniądze przesyłać. Jeść przecież muszę i zwierzęta też. Z drugiej strony forum jest ulubione i szkoda by było z niego rezygnować. Czas na podjęcie decyzji mam do kwietnia. Jeszcze nie wiem co zrobię...Mam zgryz, ale jeśli do tego czasu jakiejś stałej pracy nie podłapię chyba jednak konto skasuję...

czwartek, 3 lipca 2014

Praca, zachcianka, przyjemności i kolczyki z malachitem...



Wstałam dziś wcześnie jak na mnie i od razu zabrałam się za pracę czyli pisanie tekstów i psychotesty, które od niedawna tworzę dla portalu. Lubię to robić i  bardzo sprawnie mi to idzie. Mam w tym wprawę, bo  sporo psychotestów i quizów kiedyś napisałam dla czasopism. Zarobki też są niezłe. Muszę trochę więcej popracować, ponieważ zupełnie straciłam głowę dla piaskowego, koronkowego sweterka, który wypatrzyłam w sklepie i który mam zamiar kupić. Sweterek kosztuje jak dla mnie niemało i muszę popracować solidnie z tydzień, żeby go sobie sprawić. W dodatku to rzecz mi w zasadzie zbędna. Na dodatek odchudzam się i długo pewnie w nim nie pochodzę. Zupełnie się nie poznaje ostatnio, bo nigdy za ciuchami nie szalałam, a tu takie coś...Chyba nabieram kobiecych zachcianek...Jeszcze tylko brakuje, żebym zaczęła kolekcjonować buty...Na razie kuszą mnie jeszcze getry z koronką( nogi mam nie takie strasznie masywne mimo tuszy) oraz bolerko koronkowe, ale na razie tylko kuszą...Swoją drogą to dziwne, ale zawsze podobały mi się ciuchy romantyczne, a romantyczna raczej nie jestem z natury...

Zakochałam się też w czarnym marokańskim mydle Savon Noir
 z oliwek. Działa na mnie wspaniale i cudownie, niczym enzymatyczny peeling oczyszcza mi skórę. Mydło pozostanie już ze mną na dłużej, podobnie jak olejki, które uwielbiam od jakiegoś czasu. Sama nie wiem czemu do tej pory nie dałam mu się skusić. W planach mam wypróbowanie czarnego mydła z olejkiem różanym...


Wczoraj zrobiłam dwie pary kolczyków w tym kolczyki z malachitem dla córki mojej znajomej. Kolczyki były na zamówienie. Miały być wiszące, ale nie za długie z tym, że delikatne. Malachit był obowiązkowy ze względu na właściwości. Kamień ten jest przyporządkowany Wenus. Działa na wiele problemów w tym między innymi na bezsenność, złe krążenie, problemy nerwowe, dysleksję, sklerozę, chorobę Parkinsona, artretyzm, astmę, reumatyzm, choroby płuc i epilepsję. Wzmacnia też pamięć i ułatwia koncentrację. Pomaga zwalczać zatrucia. Ma doskonały wpływ na mózg i koordynuje pracę półkul mózgowych. Oczyszcza wszystkie czakry i otwiera na bezwarunkową miłość.
Znajoma dla siebie zamówiła kolczyki z ametystem. Zrobię oczywiście w wolnej chwili, bo ametyst jeszcze mam...








poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Deszczowo, bzy i drobne przyjemności...

Deszcz pada od rana, a moje kwiatki posadzone na rabatce przy schodach całkiem się biedne pokładły, bo woda z daszku spływa prosto na nie. Zwłaszcza bratki wyglądają kiepsko. Chyba będę je musiała przesadzić. Krzysiek przyniósł bez i cały pokój i kuchnia czarują zapachem. Mokry bez pachnie odurzająco. U mnie w tej chwili są dwa młode krzaki bzu fioletowego tego pachnącego i jeden młodziutki białego, pełnego. Wszystkie kwitną, ale na razie raczej skromnie, bo krzaki małe. Można za to narwać bzu niedaleko mojego domu przy ścieżce koło pola sąsiadki. Korzystamy z tego co roku skwapliwie i bez stoi we wszystkich pokojach. Kocham też jaśmin, ale mój jeszcze nie zakwitł ani raz. Może w tym roku...


zapach w sypialni
mokre gałązki bzu
na toaletce

Przez ten deszcz jestem w doskonałym nastroju - wyciszona i zrelaksowana. W dobry nastrój też mnie wprawia ogień szepczący w piecu. Koty drzemią, a Krzysiek marudzi, że niepotrzebnie palę w piecu. Nie będę mu po raz setny tłumaczyć, że lubię gdy ogień płonie, bo jestem człowiekiem wsi. Kiedyś ludzie na wsiach nawet w lecie palili w piecu, gdy trzeba było coś ugotować i dobrze było.
Dziś pracy dużo nie mam tak, że będę się napawać deszczem stukającym w szybę i poezją, ponieważ mam zamiar pobuszować po portalach i może też jakiś wiersz napiszę. Pewnie też skończę kolejną czapkę i tak mi dzień minie. Jutro już tak fajnie nie będzie, gdyż jadę do centrum po kwiatki. Zajrzę też do sklepu z włóczką i może coś sobie kupię.