Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwyczaje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwyczaje. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 grudnia 2015

To i owo i jeszcze trochę...

U mnie przygotowania do świąt idą pełną parą. Już posprzątane, ale tak sobie, bo dokładna w tej materii nie jestem. Nawet choinka już ubrana. Zostały do umycia podłogi i do wyprania kocia pościel. No i szopka. Martwi mnie, bo z roku na rok jest w coraz gorszym stanie. Najgorsze są figurki. Już w zeszłym roku rozpadały się w rękach. Są z gliny, a wilgoć im szkodzi. Jutro będę wędzić schab i robić pierogi. Musi ich być dużo, bo mama będzie na Wigilii. Mam też jutro zrobić dwa rodzai śledzi - w pomidorach z rodzynkami oraz w zalewie octowo-olejnej z ziołami. W środę piekę mięsa w tym pasztet oraz ciasta - sernik i makowiec. W czwartek będę od rana palić w piecokuchni, bo kolacja ma być wcześnie ze względu na mamę.
Nadal gram jak szalona. Ostatnio w Syberię 2 i w Cyvilization. Bawię się dobrze, ale wyniki moje są tragiczne. Wprawdzie wprawy nie mam, ale to i tak za dobrze o mnie nie świadczy. Kupiłam następne gry. Wiedźmin 1 i 2 jeszcze nie przyszły. Gra o Wikingach też nie. Kupiłam też Syberię 1, ale na moim komputerze z Windows 8 nie chce się otworzyć. Wpadłam więc na pomysł, żeby uruchomić ją na moim starym laptopie. Tylko, że laptop ma uszkodzone gniazdo od napięcia i trzeba kabel trzymać ręką, bo zaraz się wyłącza. Zadzwoniłam do punku napraw i na szczęście część mają. Zarezerwowałam ją i po świętach laptop zawiozę. Tym samym będę miała dwa i z tabletu na razie zrezygnuję. Bez sensu go kupować skoro poza domem nie będę korzystać.
Wczoraj zachorowałam na grę planszową Epoka kamienna. Gry już w sklepach nie ma, a na Allegro kosztuje blisko 300 zł. Zastanawiam się, bo to strasznie drogo...W sklepach kosztowała 130 zł.



Dziś po południu mam zamiar iść do mamy na dłużej. Chcę posłuchać wspomnień o tym jak dawniej święta obchodzono u nas w domu. Ciekawią mnie zwłaszcza Wigilie za czasów mojej prababci Stanisławy. Ponoć na święta były indyki, gęsi i olbrzymie szynki. W domu był tłum ludzi, bo żyły jeszcze ciocie. Później może z Krzyśkiem zagramy w jakąś planszówkę. Może w Dziedzictwo. Nie znam jeszcze tej gry, ale z tego co czytałam bywa popularna zwłaszcza wśród pań.

środa, 9 grudnia 2015

Plany na święta, wspomnienia, ozdoby na stroik i plaga myszy...

Jednak w tym roku będę wędzić schab. Krzysiek kupi jutro. Włożę do solanki i w poniedziałek chyba będę wędzić. Tym razem pójdą chyba dwa kawałki, bo i mama chce. Pogoda ma być odpowiednia - ciepło i sucho. Prawdopodobnie też upiekę i sernik i makowiec. Po upieczeniu podzielę i część zamrożę na Sylwestra. Zobaczymy jak mi mrożone ciasto będzie smakować. Nigdy jeszcze takiego nie jadłam. Będzie też pasztet  w małej foremce i domowe pierogi za słodkiej kapusty i grzybów. Będą też śledzie, sałatka i kutia. Potraw na Wigilię chcę podać tylko siedem plus kutia. Potrawy będą tradycyjne. Takie jak gotowała jeszcze moja prababcia, później babcia i mama z tym, ze one podawały jeszcze na stół śledzie, ciasta i owoce tak by potraw było 12. Ja kiedyś też tak robiłam, ale teraz już nie daję rady tyle na raz zjeść. Na mnie się tradycja skończy, bo nie mam komu jej przekazać. Wyjątkowo się cieszę w tym roku na święta i nawet sprzątanie mnie nie przeraża. Cud jakiś. W sprzątaniu pomoże Krzysiek, bo ma urlop do końca roku z tym, że w środy i soboty będzie chodził do pracy. W zamian odbierze sobie dni po Nowym Roku.
Od przedwczoraj robiłam ozdoby na stroik do pokoju dziennego. Muszą być proste, nieco surowe i odporne ze względu na koty. Są z gliny i mają przypominać pierniczki. Wczoraj skończyłam, bo wyschły i mogłam je pomalować akrylami. Przedwczoraj oczywiście była wojna z Krzyśkiem, bo wzięłam wałek do ciasta i foremki do pierniczków. Wściekł się i klął. Na szczęście szybko mu przeszło.


Mam w kuchni całe stado myszy. Koty oczywiście łapią, ale wciąż przychodzą nowe. Nic dziwnego skoro podłogi stare i drewniane. Z 12 kotów tylko trzy to łowcy. Łapie Rozi, Ona i co dziwne Józek. Dziwne, bo był wychowany w blokach i z myszami styczności nie miał. Kiedyś łapał jeszcze Mruczek, ale teraz mu się już nie chce i Megusia. Ta przestała odkąd straciła po zabiegu ząbki. Myszy mi niby szkody nie robią, bo żywią się w wiadrze na odpadki, ale Krzysiek się denerwuje, że są. Mnie nie złoszczą. Dla mnie myszy skrobiące pod podłogą to trochę jak świerszcz za kominem. Mają prawo być. Niech sobie żyją...
Ostatnio zaczęło mi ubywać ziół, które sobie parzę. Wczoraj okazało się, ze to Rozi mi wypija. Koniec świata... 

niedziela, 1 listopada 2015

Zaduma, miłość, rozpieszczanie siebie, wytworki i ataki Onki...

Wczorajszy dzień spędziłam pogrążona w zadumie. W moich myślach gościli Ci, którzy już odeszli. Wspominałam też znajomych i sąsiadów. Zwłaszcza dobre i mądre dusze. Paliłam świece. Moi bliscy są ciągle w moim sercu i bardzo za nimi tęsknię. Wychowałam się w domu pełnym ludzi. Teraz pozostały mi tylko trzy osoby. Boję się, że kiedyś mogę zostać sama. Boję się, że odejdę w samotności i tego co wtedy stanie się z moimi zwierzętami. Tego boję się najbardziej. 
Dziś mam wyjazd do miasta, ale powinnam wrócić szybko. Po południu znowu będę palić świece, bo w końcu jest Dzień Zaduszny. Powinnam też według aniołów zająć się zabawą, by odreagować ostatnie stresy. Trochę ich miałam i jeszcze trochę będę mieć.
Ostatnio dużo pracuję z czakrą serca. Przesyłam miłość do moich bliskich także zwierząt. Przesyłam też miłość sobie i swojemu ciału. To bardzo ważne by się kochać i akceptować. Ten tylko potrafi kochać innych kto potrafi kochać siebie. Przedwczoraj pomyślałam by trochę to moje biedne, zaniedbane ciało dopieścić. Kupiłam więc nowe kosmetyki między innymi płyn do kąpieli o zapachu ciasteczek waniliowych i balsam o zapachu kokosu. Kupiłam też kolejne olejki w tym lawendowy ułatwiający kontakt z opiekunem duchowym. Mam zamiar kupić jeszcze balsam o zapachu cynamonu i jakiś olejek do kąpieli może.
W najbliższym czasie powinnam zrobić chustecznik dla znajomej lekarki. Musi wyjść perfekcyjny, bo jej nie dam. Wstyd by był gdyby były jakieś niedociągnięcia. Jeszcze się za niego nie zabrałam i nawet o serwetce nie pomyślałam. Czas najwyższy skończyć też wreszcie ten mój chlebak. Zostało jeszcze lakierowanie.
Ostatnio coś te moje zwierzęta nerwowe są. Wczoraj Ona zaatakowała Pikusia. Rzuciła się na niego z pazurami. Krzysiek nie mógł jej odgonić. Pikuś się wystraszył. Nie wiem o co poszło, bo początku awantury nie widziałam, ale wyglądało to dosyć groźnie. Nie wiem czy to nie poszło czasem o zazdrość, bo i Ona i Pikuś są do Krzyśka bardzo przywiązane. Później był drugi atak i tym razem go skaleczyła w łapkę. Nie wiem co z tym zrobić. Nigdy między nimi konfliktów nie było, a są już razem dwa lata. Teraz się na niego czai. Pikuś się boi zejść na podłogę...




 

niedziela, 7 czerwca 2015

Nowe smaki, dieta, książka, wena i fakszejwing...


Ostanio zaczęłam wprowadzać do menu nowe, zdrowe smaki. Kupiłam brązowy ryż, dziki ryż, kuskus i kaszę jaglaną. Szukam przepisów i wypróbowuję po kolei. Na razie wypróbowałam brązowy ryż i muszę przyznać, że jest bardzo dobry. Lepszy chyba nawet niż ten normalny. Będę go robić, choć z pomidorowej na tradycyjnym ryżu nie zrezygnuję. Będę z niego za to robić kotleciki i risotta. Będę go dodawać do sałatek. Dziś np. mam na kolację sałatkę z brążowego ryżu, fasoli i tuńczyka z dodatkiem musztardy. Powinna być i oliwa, ale ja przepis odchudzę.
Już czwarty tydzień jestem na diecie. Schudłam prawie 5 kg, ale dieta choć łatwa dla mnie i dość przyjemna, dała mi jednak w kość. Jestem już trochę zmęczona i zauważyłam, że zaczynam wybierać potrawy z większą ilością węglowodanów. Zawsze je lubiłam. Teraz jem ich zbyt dużo, bo w górnej granicy normy, a powinnam w dolnej. Cóż mam jednak zrobić skoro ciągle zamiast o lekkich warzywnych sałatkach marzę o młodych ziemniakach, makaronach i kaszach. Jem też bardzo mało mięsa i ryb, a w zamian wybieram jajka, fasole i soczewicę. Tak to ja nie schudnę szybko.
A na koniec powrót weny i kot, nowa książka o odżywianiu i fakszejwing czyli bardzo kontrowersyjny temat.

Po pierwsze wena nieśmiało się zbliżała, aż przyszła i powstał kot. Co będzie dalej? Nie jestem pewna, ale chyba zostanie ze mną na dłużej, bo dziś też mnie do pasteli, sepii albo sangwiny ciągnie. A może do węgla?



Po drugie nowa książka o odżywianiu. No cóż tym razem z rad w niej nie skorzystam, bo nie mam zamiaru przerzucić się na ekologiczne, świeże jedzenie typu mięso, warzywa i owoce. Nie mam go gdzie kupić i nie jest na moją kieszeń. Poza tym skąd mam wiedzieć czym były karmione zwierzęta, które czasem zjadam. Nie mam też zamiaru zrezygnować na zawsze z smażonych potraw, przetworów domowych, jogurtów smakowych, majonezów czy napoi gazowanych. Jadam ziemniaki, biały ryż, czasem ciasta i białą mąkę. Wiem, że to niezdrowe, ale lubię, a wychodzę z założenia, że jedzenie ma mi też smakować. Zdrowie jest ważne, ale można o nie dbać nie tylko za pomocą diety.



Na koniec fakszejwing czyli nic innego jak kontrowersyjna nowa moda na niegolenie nóg i pach przez kobiety. http://kobieta.wp.pl/gid,16082917,img,16083086,kat,26263,title,Pokazuja-nieogolone-pachy-i-nogi,galeriazdjecie.html
Zetknęłam się z nią w zeszłym roku i spodobała mi się na tyle, że jej uległam. Nie goliłam nóg u rąk przez całą zimę i wiosnę. Golę jednak pachy, bo za bardzo się pocę by rezygnacja z tego była możliwa. Na początku taka obrośnięta czułam się źle, ale z czasem przywykłam i już teraz nie narzekam. Problem pojawił się, gdy trzeba było to ukazać światu. Gdy wyszłam pierwszy raz do ludzi w bluzce z krótkim rękawem wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Było to oczywiście tylko moje wrażenie, bo nikt na mnie uwagi jakoś specjalnie nie zwracał. Co sobie myśleli to inna sprawa. Dobrze, że nie jestem aż takim jasowidzem.  Poruszyłam temat na forum Vitalii i zostałam przez niekóre osoby, zwłaszcza młode dość ostro skrytykowana. Usłyszałam wręcz, że jestem niechlujna i zaniedbana. Mam teraz tylko czekać, aż mnie mąż zdradzi z wydepilowaną kobietą czy wręcz rzuci. Gdy napisałam, że mojejemu Krzyśkowi to nie przeszkadza. Usłyszałam, że pewnie sam się zapuścił i się nie myje. No cóż...Dobrze, że na krytykę jestem odporna i robię swoje... Swoją drogą pamiętam jeszcze czasy, gdy jako młoda osoba nóg nie goliłam, bo nikt tego nie robił. Tak, że powróciłam do dawnych zwyczajów, a co inni myślą? Trudno...

niedziela, 24 maja 2015

Zielone Świątki, dieta Vitalii, coś dobrego i zdjęcia po odchudzaniu...


Dziś Zielone Świątki. W czasach mojego dzieciństwa cały dom był przybierany gałąkami brzozy, tatarakiem i polnymi kwiatami. Ciocia już kilka dni wcześniej znosiła bukiet za bukietem i rozstawiała je  w wazonach w domu. Obdarowywała też siostry i moja mamę. Często mnie zabierała na spacery z których wracałyśmy z naręczami kwiatów. Jakoś tak wiecej ich było niż teraz. Szkoda, że z tej tradycji niewiele pozostało. U mnie w wazonach dziś tylko bez i konwalie, a tak było kiedyś pięknie i pachnąco.
U mnie dziś normalna niedziela. Wstałam późno, poszłam na wybory i utonęłam w internecie. Siedzę dziś głównie na Vitalii, bo kupiłam sobie Prolavię i dostałam w prezencie 7 dni diety. Dziś przyszła i ja studiuję. Dieta jest fajna. Można potrawy wymieniać i dodawać swoje przepisy. Program liczy kalorie i zawartość białka, węglowodanów, tłuszczy, błonnika i cholesterolu. To bardzo wygodny sposób na zrzucanie kilogramów. Ja mam ustawiona diete na 1200 kalorii. Tyle mi wystarczy i głodna nie chodzę. Prolavia natomiast też mi przypasowała, bo dobrze syci i jest niezła w smaku. Oprócz Prolavi używam teraz błonnik witalny i ocet jabłkowy. Błonnik witalny świetnie czyści organizm, a ocet jabłkowy też warto pić. Ma on wiele zastosowań i tak między innymi oczyszcza, tłumi apetyt, wzmacnia system imunologiczny, wzmacnia kondycję, pobudza metabolizm, obniża poziom cholesterolu. Można go też wykorzystywać w kosmetyce.

Dziś na obiad miałam kapustę młodą z makaronem. Pierwszy raz ją robiłam, ale że wyszła bardzo smaczna, robić będę częściej.

1/2 główki młodej kapusty
2 młode cebulki z piórami
1/4 szklanki jogurtu naturalnego
3 łyżeczki koncentratu pomidorowego
2 kostki rosołku warzywnego
mąka
sól
pieprz

Kapustę i cebulę rozdrobnić i ugotować z przyprawami i rosołkiem. Dodać koncentrat, mąkę i jogurt. Zagotować. Wymieszać z ugotowanym osobno makaronem i podawać.

A na koniec zdjęcia, które różni 10 kg. Ja tej różnicy nie widzę. Pierwsze zdjęcie to ponad 102 kg, drugie jest zrobione dzisiaj i ważę na nim 92,5 kg. Co prawda znajomi różnicę w realu ponoć widzą. Poleciały też wymiary.






poniedziałek, 5 stycznia 2015

Trzech Króli, aniołki, mapa marzeń, pierwsza bajka i obrazki...

Zima w pełni dawniej o tej porze starsi ludzie tulili się do pieców, a niedźwiedzie przewracały się w gawrach na drugi bok. U mnie śnieg zasypał wszystko, ale pewnie długo nie poleży. Jutro Trzech Króli. To stare chrześcijańskie święto. Kiedyś znaczono święconą kredą na drzwiach, a w wigilię święta wygaszano stary ogień by w Trzech Króli rozpalić nowy. Często też okadzano domy, obory i obejścia jałowcem i pokruszonymi listkami z Bożego Ciała czy Wniebowzięcia Matki Boskiej. Uważano, że zło boi się dymu. Czasami dodatkowo kropiono wodą święconą. Pozostałe resztki kadzidła chowano na czarna godzinę gdyby ktoś zachorował. Święcono też złoto, które dodawano do pierwszej kąpieli niemowląt.W kalendarzu ludowym święto Trzech Króli kończyło gody, a rozpoczynało zapusty trwające do Środy Popielcowej. Zapusty to staropolska nazwa karnawału. W karczmach tańczono i goszczono się. Szlachta i ziemianie też świętowali. Odbywały się wówczas uczty, dworskie bale, maskarady, kuligi i polowania. Do dziś gdzieniegdzie te tradycje przetrwały.
Wczoraj i przedwczoraj działałam robótkowo. Powstało 6 aniołków z masy solnej. Aniołki wypalałam w piekarniku, a później malowałam farbami akrylowymi. Masa solna to bardzo wdzięczne tworzywo. W najbliższych dniach mam zamiar jeszcze lepić świeczniki. Już wzór wybrałam. Powinny być fajne. Zostanie do wypróbowania jeszcze glina samoutwardzalna.




Kilka dni temu zrobiłam sobie po raz pierwszy mapę marzeń. Jest to coś pośredniego między postanowieniami noworocznymi, a graficznymi afirmacjami. Mapa działa na podświadomość i marzenia powinny się ziścić. Tylko trzeba na nią często zerkać. Wykonanie nie jest trudne i każdy może ją zrobić. Mapa Marzeń
U mnie znalazły się w niej wszyskie postanowienia, ale to i owo dodałam, bo w końcu to marzenia, a nie plany...
Kilka dni temu napisałam pierwszą bajkę. Bajka jest o bezdomnym kotku, bo moim zdaniem warto już od dziecka uczyć prawidłowego podjścia do zwierząt według zasady czym skorupka za młodu...

Bezdomny kotek

biały kotek raniuteńko
leżał sobie pod sosenką
łapka go bolała

bardzo płakał bardzo stękał
domu nie miał nie pamiętał
myszek złapać nie mógł

do lekarz pójść nie zdołał
chora łapka przeszkadzała
ptaszka nie pogonił

głodny leżał już nie mruczał
strasznie miauczał i biadolił
z łapką coraz gorzej

przyszła pani kotka wzięła
do serduszka przytuliła
łapkę w gips włożyła

potem dała ciepłą zupkę
trochę mięska parę chrupek
w łóżku położyła

kotek biały po kolacji
domek zyskał już szczęśliwy
pięknie się odwdzięczył

mruczy ciągle dłonie liże
w domu siedzi myszki łapie
mocno się przytula

morał z bajki tylko jeden
bo kto serce ma i daje
serce też dostaje

A na koniec obrazki kotów, które to zaczęłam wreszcie malować pastelami. Koty wychodzą trochę podobne do oryginałów co mnie oczywiście cieszy. Z czasem powinnam nabrać większej wprawy. Problemem jest też brak potrzebnych kolorów i kredek. Zamówiłam sobie też wreszcie trochę pasteli na sztuki tym samym uzupełnie braki kolorów. Kupiłam również kolorowe, specjalne, fakturowe papiery do pasteli. Ciekawe kiedy zakupy dotrą, bo w tym sklepie się specjalnie nie spieszą. Trzeba by też może kupić jakieś książki o malowaniu zwierząt. Są nawet specjalne o malowaniu kotów i koni.




czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok, zwyczaje, postanowienia, pastele i obrazki...



No i 1 stycznia. Teraz zima szybko poleci i nastanie wiosna. Kiedyś w ten dzień ludzie ze wsi obsypywali się owsem, żeby w nadchodzącym roku był dostatek ziarna. Robiono sobie też różne psoty typu zastawiania drzwi czy zamazywania okien gliną. Innym zwyczajem było wymiatanie biedy czyli dokładne zamiecienie podłogi jeszcze przed świtem i wyniesienie śmieci na gościniec. Wróżono też pogodę według przysłów np. Na Nowy Rok pogoda, będzie w polu uroda czy Na Nowy Rok jasno to w stodołach ciasno. Inne przysłowia to np. Nowy Rok pogodny zbiór będzie dorodny, Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok. W ten dzień godzono też służbę na przyszły rok.
U mnie dzień będzie spokojny. Spędzimy go w domu. Prawdopodobnie będę malować pastelami, bo wczoraj kurier mi przyniósł pastele w szyftach. Brak mi jeszcze pasteli w kredce, które potrzebne są do rysowania cienkich linii. Poczekam na nie cierpliwie. Technika bardzo mi przypadła do gustu i z pewnością zostanie ze mną. Wczoraj od razu z marszu zrobiłam kilka obrazków doskonale się przy tym bawiąc. Maluje się szybko i kolory można mieszać. Ten najtańszy zestaw, który kupiłam nawet się sprawdza - kolory są ładne i sztyfty za bardzo się nie kruszą. Wzięłam oczywiście zestaw pejzażowy, bo portretów nie zamierzam robić.







Wczoraj też wypisałam sobie noworoczne postanowienia, a raczej plany. Trochę ich jest. I tak:

1. Schudnąć co najmniej 10 kg czyli osiągnąć wagę 81 kg.
2. Uczyć się malowania, rysowania i pisania opowiadań.
3. Wydać książkę z haiku.
4. Zrobić 2 jakieś  kursy typu np. webwritingu.
5. Zrobić tacie tablicę na cmentarzu.
6. Zrobić wreszcie remont rynny, ściany i łazienki.
7. Ogród i sad.
8. Pisać powieść?

Wszystko zapisałam w moim nowym kalendarzu, żeby nie zapomnieć. Kalendarz jest katolicki, książkowy i bardzo praktyczny. Są w nim i porady Hildegardy z Bingen i przepisy. Są też ewangelie, imieniny i jest miejsce na notatki. Nic mi nie powinno umknąć, bo trzymać go będę pod ręką... Oby mi się udało plany zrealizować...Szkoda, że nie wszysko zależy ode mnie...



wtorek, 23 grudnia 2014

Zwyczaje wigilijne, symbolika potraw, zapiekanka z brukselki i parę przysłów...


Jutro Wigilia. U mnie będzie późno, ale za to będzie przygotowywana na kuchni węglowej. Potrawy wyjdą wyborne, a i ja będę miała frajdę gotując. Potraw mam przygotować w zasadzie 7/gotowanych/, ale na stół położę też dodatki w postaci owoców, śledzi, ciast i orzechów. Uzbiera się 12 i będzie problem ze spróbowaniem wszystkiego. Mają być potrawy tradycyjne, gotowane u mnie w domu od pokoleń czyli od czasów, gdy gospodarowała moja prababcia. Upłynęło już ponad 100 lat od czasów gdy wyszła za mąż i została panią domu... I tak będzie zupa grzybowa z łazankami, kapusta z grzybami i z śmietaną/gotowana na rzadko/, kapusta duszona/gęsta/, grzyby w śmietanie, pierogi ze słodkiej kapusty i grzybów, ryby smażone i kompot z suszonych śliwek. Do tego będzie sernik, makowiec, pierniczki, koreczki śledziowe, jabłka, gruszki i pomarańcze. Mam też orzechy włoskie i laskowe. Może zrobię kutię, bo Krzysiek ma ochotę jak zwykle na wszysko co słodkie. Niestety ryby będą morskie, choć powinnien być karp. Nie pozwolę jednak na morderstwo w domu, a filetów nie mogłam nigdzie kupić. Szkoda...
Potrawy podawane na wieczerzę mają swoją symbolikę. I tak tradycyjnie:
ryba to zmartwychwstanie, płodność i obfiość oraz siła, zdrowie i dostatek
mak - płodność i urodzaj
pszenica - bogactwo i pieniądze
orzechy - pieniądze, płodność, pojednanie, intelekt, sprawiedliwość
śliwki - odpędzają złe moce i zapewniają długowieczność
jabłka - miłość, odkupienie, zdrowie, pokój
gruszki - długie życie i szczęście
Warto też dodać przyniesionego w tym dniu jałowca do domu, bo odpędza złe moce i złodziei.
Z Wigilią wiąże się wiele zwyczajów. U mnie w domu np. w ten dzień dzieci muszą być grzeczne, bo jeśli oberwią to będą obrywać cały rok. W tym dniu trzeba po kolacji pójść z opłakiem do zwierząt, a przy stole pozostawia się oczywiście pusty talerz dla niespodziewanego gościa. Jest też przynoszone sianko lub słoma do domu. Po kolacji warto okadzić dom i pozostawić trochę jedzenia dla dusz odwiedzających miejsce w którym kiedyś żyły. Gdy byłam dzieckiem wierzyłam, że o północy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Gdy byłam panną zamiatałam w Wigilię podłogę i wynosiłam śmieci na dwór nasłuchując z której strony zaszczeka pies. Z tej strony miał nadejść mój mąż. Z Wigilią związane jest tez przepowiadanie pogody i przysłowia.

Adam i Ewa pokazują jaki styczeń i luty po nich następują
Gdy w Wigilie pogodnie będzie tak cztery tygodnie
Gdy w dzień Adama i Ewy pięknie mróz prędko pęknie
Jak w Wilię z dachu ciecze jeszcze sie zima przewlecze
Gdy choinka tanie w wodzie jajko toczy się po lodzie
Jeśli dzień w Wigilie pogodny roczek będzie urodny.

Dziś mam trochę luzu. Będę czytać i rysować. Z obowiązków mam tylko wytrzeć kurze, upiec boczek i przygotować obiad. Będzie zapiekanka. Tym razem dość wykwintna jak dla mnie wersja zapiekanki z brukselką. Nie robię jej zbyt często, bo składa się z wielu składników i nie zawsze wszystkie na raz mam je w domu.

6 sporych ziemniaków
cebula, 25 dkg brukselki
marchew
kilka pieczarek
10 dkg boczku lub kiełbasy
2 jajka na twardo
sół
pieprz
ser żóły
tymianek

Ziemniaki, brukselkę i marchew ugotować i rozdrobnić, pieczarki i cebulę poddusić, jajka ugotować. W naczyniu układać warstwami, każdą przyprawiając. Na koniec posypać starym serem. Zapiekać około 40 minu w temperaturze 200 stopni.

W Wigilię u mnie będzie post cały dzień. No prawie, bo na obiad zjem ziemniaki pieczone z masłem i może kawałek śledzia. Tak było u mnie w domu zawsze i tak będzie w tym roku. 








piątek, 19 grudnia 2014

Biblioteka, gra, prezenty, ozdoby świąteczne i chory ząb...



Dziś byłam na zakupach ostatni raz przed świętami. Mam już w domu wszystko co potrzeba, by święta były udane. Prezenty też już wszystkie kupiłam. W tym roku oprócz kosmetyków i książek zdecydowałam się też kupić grę. Kiedyś uwielbiałam gry planszowe typu Eurobiznes. Gry pokochałam już jako dziecko kiedy to co roku na święta dostawałam jedną. Wtedy to był chińczyk, warcaby, skaczące czapeczki czy inne tego typu. Grałam z ciocią godzinami i doskonale się przy tym bawiłam. Ostatnio na długo o grach zapomniałam i grałam tylko w karty np. kanastę, w remika w tysiąca lub w kości. Teraz do gier postanowiłam wrócić i dostałam oczopląsu w sklepie. Na starcie wybrałam kilka gier z ekonomicznych i strategicznych. Na razie kupiłam jedną i zbieram pieniądze na następne. Krzysiek również lubi grać więc będziemy się nieźle bawić zimą.


Wracając z zakupów wstąpiłam do biblioteki i zastałam na drzwiach kartkę z informacją, że zamknięte do odwołania. Nie jest to dobra wiadomość, bo bibliotece od dawna groziło zamknięcie z powodu zbyt małej ilości czytelników. Co prawda jestem zapisana jeszcze w trzech innych, ale i tej by mi było szkoda. Kurczę, ale czasy nastały. Niedługo będzie można czytać tylko to co się samemu kupi. Fatalnie, bo książki są drogie i nie zawsze jest mnie stać na kupno. Ostatnio sporo książek kupiliśmy. Ja trochę psychologicznych oraz powieści i Krzysiek kilkanaście pozycji wojennych. Krzysiek jeszcze kupi, ponieważ aktualnie kolekcjonuje dwie serie. Jedna o drugiej wojnie światowej i druga o bitwach na przestrzeni dziejów. Mnie też kilkanaście pozycji kusi...

Wczoraj skończyłam robić ozdoby. Trochę ich w tym roku powstało. Wszystkie są z papieru i bibuły. Są robione na stary styl i przypominają te, które robiłam jako mała dziewczynka z ciocią. Szkoda, że nie mogłam zdobyć słomki, a ta co mam jest sprasowana i nic z niej zrobić się nie da. Zrobiłam między innymi łańcuchy, które sprowadzają do domu i obejścia dostatek, urodzaj, bogactwo i szczęście. Najstarsze ozdoby na choinkę to były jabłka, orzechy, gwiazdki z papieru i słomki, kwiaty z bibuły, różnego typu łańcuchy, świeczki, ozdoby z wydmuszek i opłatka, słomiane i papierowe aniołki, koszyczki, pająki czy jerzyki. Wieszano też cukierki i ciastka w kształcie gwiazdek i zwierząt oraz szyszki. Teraz te zwyczje odchodzą w zapomnienie, a choinki ubiera sie w jednokolorowe, często chińskie cacka. Szkoda.







A na koniec kłopot czyli pobolewający mnie od czasu do czasu, pod wpływem ciepła ząb. Ząb był leczony wieki temu i niedawno wyleciała mi z niego plomba. Na dentystę nie mam czasu no i się go oczywiście obawiam. Chyba poczekam aż mnie zacznie częściej i bardziej boleć. Wtedy pójdę i poproszę o wyrwanie, bo leczyć nie bardzo jest co. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymam z dwa tygodnie jeszcze...

Dziś będziemy ustawiać wędzak, a w poniedziałek lub wtorek wędzenie schabu...Mam nadzieję, że wyjdzie dobry...

sobota, 13 grudnia 2014

Św. Łucji, coś na ząb, buda dla Pikusia, rysunki i szczypta magii...

Święta Łucja dnia przyrzuca

Kiedy na świętą Łucję mróz, to smaruj wóz

Święta Łucja głosi, jaką pogodę styczeń przynosi.

Dziś świętej Łucji. Dawniej tego dnia wróżono o plonach i pogodzie na przyszły rok. Wróżby polegały na tym, że obserwowano jaka będzie pogoda przez 12 dni, od św. Łucji do Wigilii i takie właśnie miały być miesiące następnego roku. Inna wróżba polegała na tym, że pogodę przewidywano sypiąc sól do 12 miseczek, które przypisywano do kolejnych miesięcy roku. Wilgotna sól w danych miseczkach oznaczała deszcze w danym miesiącu. U mnie dziś ciepło i przelotny deszcz, taki też powinien być styczeń. Zobaczymy czy się w tym roku sprawdzi.
Księżyc chudnie, zmierza w odwiecznym rytmie do nowiu. Dziś mam zamiar zrobić sobie rytuał oczyszczania mieszkania, bo Krzyśka nie ma w domu i piekłem mnie nie będzie straszył. Tym razem będzie o rytuał polegający na rozsypaniu soli po wszystkich kątach mieszkania, okadzeniu ich bylicą i przejściu po mieszkaniu z poświęconą świecą. Wyjdę też na dwór i we wszystkich rogach działki zakopię sól i bylicę. Rytuał jest bardzo skuteczny, wierzę w jego moc i wykonuję go regularnie. Mieszkanie oczyszczać warto co miesiąc, a nawet częściej w przypadku stresów czy konflików. Nieraz wystarczy jedna awantura i aura w mieszkaniu staje się aż ciężka. Po oczyszczeniu czuć jak ciężar znika i powietrze staje sie czystsze, inne.

Dziś na obiad mam zupę warzywną z dodakiem kukurydzy. Zupa jest smaczna i sycąca.

5 ziemniaków
cebula
marchew
czosnek
kawałek korzenia pietruszki
kawałek selera
3 kostku rosołku warzywnego
mąka
pieprz
tymianek
5 łyżek kukurydzy konserwowej
śmietana

Ziemniaki pokroić, dodać czosnek, starte na tarce warzywa, przyprawy i gotować z rosołkiem. Na koniec dodać kukurydzę i śmietanę, zabielić mąką. Można gotować z kiełbasą lub z boczkiem. Można dodać zacierek lub makaronu.

A na koniec problem z budą i Pikusiem. Sprawa ma się tak, że Pikuś śpi w ganku, nie zawsze ogrzewanym. Psina jest coraz starsza, ma króciutką sierść i prawie łysy brzuszek. Do domu go wziąć nie mogę na noc, bo lubi znaczyć meble i to by z pewnością robił w nocy, gdybym go nie pilnowała. Pomyślałam o tym, żeby mu kupić budę. I u jest problem, bo pożyczyłam budkę od koleżanki, żeby sprawdzić i on za skarby świata w niej spać nie chce. Nawet wejść nie wchodzi. Boi się. Gdy go Krzysiek próbuje zachęcić to się ze strachu moczy. Buda była nieużywana więc to nie problem obcego zapachu. Do naszej budy, kociej również wejść nie chce. No i nie wiem co zrobić. W styczniu czy w lutym mogą być tęgie mrozy i ogrzewanie ganku może nie wystarczyć. Pewnie będzie się trząsł rano z zimna...

Ostanie ptaszki tym razem węglem.Wolę sangwinę jednak...