Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zioła. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zioła. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 czerwca 2019

sobota - rozważania o kurach

No i przeczytałam, ze kury normalnie niosa jajka jeśli nie ma koguta. To, że musi być to przesąd. Ja bym nie chciała raczej kurcząt. To i kogut zbędny. Jeśli go nie będzie to kury mogę mieć, bo nie będą przeszkadzać sąsiadom. S obiecał zagrodę zrobić. Dojrzewam do tego. Myślę o karmazynach. Podobają mi się te czarno-białe chyba sussex. Przeciwny jest Krzysiek i mama, ale Krzysiek już się do myśli przyzwyczaja. Jeśli jednak  decyzję podejmę to kury będą i kaczki też. Kaczki może nawet dwa rodzaje - biegusy i staropolskie. W przyszłym roku by powstała zagroda i może już we wrześnu coś by było. Największy problem mam z ubojem. Obawiam się, ze sie do ptaków przyzwyczaję i ubić nie pozwolę.

Te mogłby być moje...Ech...




Zaczynam się rozglądać za drewnem na zimę. W tym roku trzeba kupić i do rozpałki i do palenia. Do rozpałki juz namierzyłam w tartaku. Jest do cięcia. Trzeba by kupić nowy łańcuch do piły i S potnie. S namierzył też obalone drzewa w lesie. Jest ich kilka, ale nie wiem ile takie drewno kosztuje. Wysłałam email do leśniczego. Czekam. Jeśli się uda to to z tartaku kupię już w czerwcu. To drugie później, bo funduszy na raz tyle nie mam. Będzie wysychać do przyszłego roku. 

Miało nie być warzywnika w tym roku. Miało, ale weszłam kiedyś na Allegro i wyświtliły mi sie na pokuse sadzonki. No i  się nie oparłam. Kupiłam pomidory, dynię, paprykę, ogórki, sałatę, pora i cukinię. Będą sobie rosły w doniczkach. Dobra ziemie mam. Podlewać będę pokrzywami. Zobaczymy. Do tego kupiłam kocimiętkę i miniaturowe irysy. Mam jeszcze zamiar coś kupić.  Czekam na pieniądze i kupię dwie skrzynie do uprawy warzyw. S nie musiałby robić, a cena umiarkowana. Tylko by skręcił.

Nadal suszę pokrzywę i przytulię.






czwartek, 9 sierpnia 2018

czwartek

Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo trudny ze wzgledu na upał. Rano wyjechałam z domu na zajęcia. Było jeszcze dość chłodno, ale wracałam wtedy gdy żar lał się z nieba. Za kilka dni może będzie juz chłodniej i oby upały nie powróciły. Na razie nic prawie nie robię, bo ledwo żyję.

Przez te upały waga przestała spadać, a raczej sie waha. Okropnie mnie to denerwuje. Chciałabym juz bardzo być lżejsza, a tu klops. Tak sobie myśle, ze jeszcze kilo, dwa i się uspokoję, by nabrać oddechu. Na razie odrzuciłam węglowodany typu ziemniaków, kasz, makaronów. Nie jem fasoli, jajek itp. Zrezygnowałam nawet z masła. Gdyby nie odrobina śmietany to by to była dieta dr Dąbrowskiej. Akurat na upały. Chcę tak dojść koniecznie do 89 kg. Później zobaczę co dalej ale już będzie mniej nerwowo chyba. Wszystko będzie jednak zależeć od pogody i tego czy waga będzie spadać. Jeśli nie to chyba trzeba będzie spróbować stopniowo zwiekszyć kaloryczność i po jakimś czasie zacząć od nowa. Niektórzy mi radzą spokojnie przeczekać, ale ja niecierpliwa jestem i się miotam.
Skończyły mi się zioła na wątrobę i kamicę. Teraz piję mieszankę na serce i ciśnienie. Ta mieszanka jest w smaku lepsza niż poprzednia. Poprzednia zawierała mniszek, który jest okropnie gorzki. Kolejne zioła będą na stawy i kręgosłup, a konkretnie bóle. Ja w zasadzie cały czas piję zioła. Mam do nich zaufanie, a smak mi nie przeszkadza. Kiedyś kupowałam zioła w sklepie stacjonarnym, a obecnie kupuje w internecie. Czasami trochę ziół zbieram. W tym roku zebrałam tylko forsycje i pokrzywę.

Miała być juz w tym tygodniu praca przy dachach, ale ze wzgledu na upały przełozyłam ją na przyszły tydzień. Nic nie robimy tez w ogródku. W tym roku zbiory tez u mnie kiepskie. Wszystko rosło, kwitło, a owoców bardzo mało. Trochę było pomidorów i papryki ale ogórków było 8, a kwitły jak wściekłe. Ziemia była dobra. Były zasilane i podlewane. Chyba po prostu ręki nie mam i czas się poddać. Szkoda kosztów, zaangażowania i nadziei. W przyszłym roku warzywnika chyba nie będzie. Skupie się na krzewach, kwiatach i sadzie. To musi wystarczyć. Tylko jak się przestawić z marzeń o wsi na akceptacje zycia na przedmieściu. Chyba trzeba będzie pomyśleć o pomalowaniu na kolorowo domu i o trawniku zamiast łąki. Nie podoba mi sie to...

sobota, 21 kwietnia 2018

sobota

Wczoraj byliśmy z Krzyśkiem w ogrodzie. Przycięliśmy agresty i porzeczki. To stare krzaki i odmładzam je, bo nie owocują. Przycięłam je już w zeszłym roku. Jeśli w tym roku owoców nic nie będzie to chyba w przyszłym jesienią je wytnę i kupię nowe ze szkółki. Przycięliśmy też drzewka, które posadziłam kilka lat temu. Drzewka są strasznie liche i nie wiem czy coś z nich będzie, bo wygląda jakby nie rosły. To chyba wina ziemi, bo przecież zasilam je. Problemem w sadzie jest perz. Obecnie kosimy go dwa razy w roku ale to chyba za mało. Nie wiem czy w tym roku nie warto by go zniszczyć czymś do chwastów, bo o wykopaniu go mowy być nie może. Rośnie na przestrzeni około 100 m2 i coraz bardziej się rozrasta. Poczytam na ten temat, ale chyba tak zrobię, bo planuje w sadzie posadzić więcej agrestów i może maliny, a w perzu nic nie urośnie. Chciałabym też jagodę kamczacką i jeżynę bezkolcową, bo moja się zniszczyła.
Denerwują mnie też truskawki. Rosną na przestrzeni około 6 m2, a zbieram talerz truskawek. To zbyt mało. W dodatku są drobne i kwaśne. Są zasilane i dbam o nie jak trzeba. Nie wiem czego im brakuje. Ostatnio zaczęły zarastać perzem. Trzeba chyba je odmłodzić. Też chyba  jak się zdenerwuję, wszystko środkiem chwastobójczym zleję i posadzę w przyszłym roku od nowa.
Dziś chcę wyjść sama na podwórko i mam zamiar podziałać. Do zrobienia mam dwie rabatki. Muszę się spieszyć, bo kupiłam trochę kwiatów. :) Chcę kupić jeszcze kolorowe prymulki z ogrodu. Babeczka wystawiła na olx. Czekam na odpowiedź.

Wczoraj zerwałam pierwszą porcje kwiatów forsycji do suszenia. W zimie lubię pić z nich napar. Ma dużo witaminy C. Ma działanie moczopędne, wykrztuśne, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne, przeciwnowotworowe. Dobrze wpływa na trawienie. Jutro zerwę następną porcję, bo forsycja kwitnie jak szalona.

Kupiłam kilka kaktusów. Wsadziłam je i już się nimi cieszę. Gdyby mi się udało ocieplić strop nad kuchnią w tym roku to inne kwiatki też bym kupiła. Zobaczymy. Pogadam z sąsiadem może w maju. Chcę najpierw pokryć papą dwie drewutnie. Wtedy zorientuje się co do kosztów ocieplenia. Problemów z tym trochę będzie, bo na strychu nad kuchnią jest sporo rupieci. Muszę też z nim pogadać co z moją piecokuchnią? Czemu się palić nie chce...




sobota, 15 października 2016

To i owo wszystkiego po trochu...

Wczoraj skorzystałam z ładnej pogody i zerwałam resztę ziół do suszenia głównie rozmaryn. Wywiesiłam też na dwór do wietrzenia kołdry, poduszki i pierzyny. Zrobiłam pranie kociej pościeli. Miałam też trochę pracy głównie wróżenia. W domu nic nie posprzątałam. Nie chciało mi się. Zleceń pilnych na pisanie też nie miałam. Posiedziałam za to w pracowni. Powstały nowe wytworki i kilka haiku.

deszcz od wieczora
w kałuży pod brzozą
żółto od liści

Brzoza w deszczu
żółte liście spadają
jeden za drugim

brzoza przy brzozie
ścieżka przez zagajnik
złota od liści



Dziś może coś w domu już zrobię. Kusi mnie wreszcie posprzątać w toaletce, bo wciąż to odkładam. Muszę też trochę popracować na portalu z pożyczkami.
Później będę działać w pracowni i może napisze jakieś jesienne haiku albo wiersz. Mam ochotę wyjść na spacer i zrobić trochę zdjęć jesieni, ale to raczej nie dziś, bo Krzysiek idzie po południu do pracy. Może jutro wyjdziemy jak pogoda będzie ładna. 

Majeczka zadomowiła się już całkiem. Ostatnio nawet wspinała się po firankach. Mam trochę problemu z jej uszkami. Świerzbowiec jest bardzo zaawansowany i popuścić nie chce. Czyszczę jej uszy i smaruję maścią, ona strasznie płacze, a to draństwo nadal jest. Nie wiem już co robić. Można by podać Adwokate na kark, ale się boję, bo jest maleńka, a to mocny środek i specjalnych dawek takich małych dla kociąt nie ma. Trzeba by podać dawkę dla małych kotów. Tak mi powiedział weterynarz. Teoretycznie nie powinno jej to zaszkodzić, ale np. Filuś ma po tym środku biegunkę i to silną. Nie wiem jak ona zareaguję i wolałabym z tym poczekać aż będzie ważyć z 1,5 kg chociaż. Je ładnie, ale już nie tak łapczywie. Chyba już zrozumiała, że jedzenie jest i nie trzeba najadać się na zapas.

niedziela, 25 września 2016

Problemy...

Wstałam dziś wcześnie, bo ma przyjechać brat Krzyśka zajrzeć do suszarki do grzybów, która się zepsuła. Musi przyjechać rano, bo od południa idzie do pracy. Jest elektrykiem i złotą rączką. Bardzo nam pomaga. Jest aktywny, sprytny i pracowity. Nie to co Krzysiek, który jest totalnym leniem. Krzysiek zrobił się złośliwy. Zaczyna mi znosić do domu smakołyki i celowo mi je pokazywać, a wie, że się odchudzam. Dręczy mnie. Wcale mnie nie wspiera. Czasem zastanawiam się, czy Sebastian nie ma racji mówiąc mi, że Krzysiek źle mi życzy. Przecież Krzysiek wie, że z otyłości choruję i jestem niesprawna. Wie, a wszystko robi bym była nadal gruba. Co do odchudzania to znowu zaczęłam. Chudnę, ale ciężko mi to idzie. Jestem głodna, cierpię katusze psychiczne i strasznie mi zimno. Do tego stopnia się męczę, że śnią mi się koszmary z powodu walk wewnętrznych. Podświadomość kusi mnie do jedzenia, a ja przecież nie mogę, bo schudnąć muszę co najmniej 20 kg. Moroznik biorę, ale nie mam odwagi brać pełnej dawki i może dlatego mi głodu nie hamuje. Jestem ostatnio niewyspana, zła i mam czarne myśli. 
Zaczęłam się oglądać za zimowymi ciuchami. Muszę kupić kurtkę i botki. Z kurtką będzie problem, bo jestem nieproporcjonalnie zbudowana - gigantyczny biust i krótkie ręce. Znalazłam w Bonprix i pewnie kupię. Nie podoba mi się tak do końca, ale na inną nie mam szans, bo gdzie niby mam kupić? Bez samochodu i sklepów w pobliżu? 


Dziś będzie awantura, bo trzeba przenieść kwiatki z przed domu. Noce są już bardzo chłodne. Dziś było 2 stopnie. Krzysiek nie będzie chciał pomóc. Leń paskudny. Teraz pracuję.

poniedziałek, 5 września 2016

Pracowicie, trochę o uczuciach i haiku

Ostatnio jestem gnuśna i muszę się mobilizować do pracy, bo nic mi się nie chce robić. Z drugiej strony się nie dziwię, bo pracuję jako redaktorka na portalu z pożyczkami za marne grosze. Ani temat ciekawy ani pieniądze dobre. Coś jednak muszę robić. Szukam lepiej płatnej pracy ale na razie bezskutecznie. Nic na stałe poza redakcją portalu o drzewach nie mam. Tam płacą bardzo dobrze, ale są limity i nie mogę wstawić tekstów ponad nie. Nie zarabiam więc za dużo. Sporo za to wróżę. Dobre i to.

Popołudniami sporo się uczę. Ostatnio kart klasycznych, pełnej talii. Chcę wiedzę opanować przez wrzesień. Idzie mi prawdę mówiąc średnio. Co prawda uczę się bardzo szybko, ale pamięć mam raczej kiepską i szybko zapominam. Powtarzam więc bez końca co zabiera mi czas i trochę mnie złości. Najważniejsze, że kontakt z kartami złapałam i  zaczęły mówić prawdę. Książka, którą kupiłam nie jest zbyt dobra niestety. Oznaczenia kart są różne od tych które pamiętam i które znalazłam w internecie. Wczoraj więc przysiadłam fałdów i napisałam swoje. Zobaczymy co dalej...

Poza tym zabieram się z powrotem za odchudzanie. Tym razem kupiłam moroznik kaukaski. Tak wiem co o nim piszą. Wiem też, że moje trzy znajome go stosowały i schudły, a są nadal zdrowe. Zobaczymy jak zadziała na mnie. Ponoć hamuje apetyt i wzmaga przemianę materii. Mam zamiar stosować mniejsze dawki niż dozwolone maksymalne.

Ostatnio kusi mnie by zabrać się za malowanie mandal z tym, że akwarelami. Dziś chciałabym namalować taką działającą na miłość. Może mi moje życie uczuciowe trochę uporządkuje, bo się miotam i nie potrafię podjąć decyzji. Chcę i Krzyśka i Sebastiana. Z Krzyśkiem dobrze mi się żyje na co dzień. Mogę na niego liczyć ale jest oschły, zimny i mnie nie szanuje. Sebastian traktuje mnie dobrze, jest uczuciowy, wrażliwy, ale nie wiem czy solidny i odpowiedzialny. No i problem.

A na koniec haiku

deszcz od rana
pędy nawłoci przy drzwiach
leżą w kałuży

wieczór w deszczu
nawłoć koło bramy
ciąży ku ziemi

nawłoć przy płocie
w pajęczynie na pędach
biel motyla
 

wtorek, 10 listopada 2015

Trochę tego i owego...

Niestety nie udało mi się wziąć udziału w tym kursie pisania ikon. Musiałam rano jechać do miasta i po południu kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa. Chodziłam zgięta w pół. Gdybym rano nie pojechała to by była inna sprawa, ale są sprawy ważne i ważniejsze. Taka decyzje podjęłam i pojechałam rano. Na kurs chcę się wybrać w grudniu. Będzie o tyle lepszy, że już ze złoceniami.
Za zdrowie się zabrałam i są efekty, bo czyrak pękł i zaczął się powoli czyścić. Niewiele zostało. Trochę lepiej też słyszę. Tak, że idzie ku dobremu. Nie mam też już problemów z energią. Pomogło albo Reiki albo witaminy, które biorę. Witaminy są dla seniorów. Fajny zestaw z jodem, magnezem i żeń szeniem. Najgorzej jest z kręgosłupem. Boli jak diabli. Kupiłam zioła i piję trzy razy dziennie. Zioła są gotowe, ale mam zamiar kupić luzem i zmieszać. Mieszanka jest dobra i liczę na to, że coś pomoże.

liść brzozy 25g
liść czarnej porzeczki 25g
kwiat bzu czarnego 25g
pączki topoli 25g
kora wierzby 25g
wiązówka błotna 25g

Kupiłam też maść, która działa przez chwilę i tabletki, których boję się brać, bo nie wiem jak na nie zareaguje organizm. Tabletki to Voltaren. Poleciła mi farmaceutka. Mam zamiar wypróbować jeszcze olej z żywokostu i z dziurawca oraz gęsi smalec z olejem rycynowym. Jest jeszcze uzdrawianie praniczne, które bóle znieczula na jakiś czas. Ponoć jest możliwość leczenia tej przypadłości tą techniką, ale dość długo to trwa. No i są jeszcze ćwiczenia krokodyla czyli joga kręgosłupa. Książkę kupiłam już jakiś czas temu i niedawno zaczęłam ćwiczyć. Ćwiczenia są bardzo łatwe, ale kręgosłup pracuje. Jeszcze długo po wykonaniu ćwiczeń kręgosłup jest rozgrzany. Mam też magnesy. Zobaczymy. Coś muszę zrobić, bo neurolog przyjmie mnie dopiero po nowym roku. Jeszcze zapisów nawet nie ma. Leków też bym wolała za dużo nie brać, bo przecież niszczą wątrobę...
Dieta mi idzie. Nie podjadam i powolutku waga spada. Jem do syta. Dziś np. na śniadanie miałam owsiankę z dodatkami na jogurcie.

3 łyżki płatków
pół jabłka
łyżka orzechów włoskich
łyżka rodzynek
jogurt naturalny

Płatki zagotować, dodać starte jabłko i pozostałe składniki. Wymieszać.

 

piątek, 5 czerwca 2015

Złe samopoczucie, akupresura, zakupy i zbiory ziół...


Od kilku dni pogoda jest niefajna - słońce, niebo bez chmur, sucho. Rośliny nie znoszą takiej patelni i ja nie znoszę. Wczoraj poczułam się źle i zakręciło mi się w głowie. Już myślałam, że to ciśnienie, ale nie. Było w normie. Nic tylko staję się metereopatą, albo zawsze byłam, bo jako młodsza osoba w taka pogodę czasem mdlałam. Zwłaszcza wtedy gdy słońce mnie przygrzewało, a ja nie miałam się gdzie schronić. Teraz to ja już staram się na dwór nie wychodzić bez potrzeby ani w upały, ani wtedy gdy jest dużo słońca. Nic to plewienie poczeka do poniedziałku, bo wtedy według progoz ma sie pogoda zmienić. Wyglądam deszczu...Mój warzywnik też...
Ostatnio zaszalałam i zrobiłam zakupy związane ze zdrowiem. Kupiłam między innymi magnesy do terapii, ale na razie o tym sza, plastry oczyszczające z toksyn i klapki do akupresury. Klapki już mam i w nich trochę chodzę, co łatwe nie jest, bo okropnie gniotą. Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że zauważyłam niezgodność receptorów z wypustkami. Efektem tego jest pewnie, że nie każdy receptor jest pobudzany. Nie ma to jak prawdziwy zabieg akupresury. Niestety nie mam nigdzie w pobliżu specjalisty od tej techniki, a sama wprawdzie stopy czasem gniotę, ale nie wiem czy z takim naciskiem jak potrzeba. Ach ten brak samochodu...

Od jakiegoś czasu zbieram i suszę zioła. Teraz pogoda jest odpowiednia, bo sucho. Wczoraj Krzysiek narwał całą reklamówkę czarnego bzu. Postawiłam nalewkę, część wysuszyłam, a część będę suszyć dziś. Będą herbatki na jesień i zimę. Jutro może w końcu uda mi się zerwać ten mniszek. Bzu jest wyjątkowo dużo w tym roku. Zostaną jeszcze kwiaty na owoce do dżemów i dla ptaków na zimę. Powinnam już też pomyśleć o zywaniu liści czarnej porzeczki i malin. Czeka bodziszek, ale nie wiem czy go zrywać. Dziś przyszła mi książka o ziołach Alicji Chrzanowskiej Święte zioła poleskich znachorek tom trzeci. Poczytam...

A po południu medytacja i zabieg Reiki na przyśpieszenie przemiany materii, bo odkąd robię bardzo fajnie chudnę. Co prawda pewna nie jestem czy to od Reiki, bo noszę też bransoletkę magnetyczną, ale przerywać zabiegów nie zamierzam...

wtorek, 19 maja 2015

To i owo o ziołach, olejek św. Hildegardy, coś do zjedzenia, wyprawa na targ i to co kwitnie...


Nadal dużo pracuję w ogrodzie i zbieram zioła. Ostatnio zabrałam się za kwiaty lilaka i pokrzywę. Lilak, olbrzymi krzak, znalazłam na łące i nazbierałam kwiatów na susz. Przydadzą  mi się na nadciśnienie i w razie kaszlu do którego ostatnio mam skłonność. Pewnie przez dietę. Ostatnio zrobiłam też z nim omlet.

2 jajka
łyżka startej marchwi
płaska łyżka kwiatów bzu
łyżka mąki
olej
sól
łyżka mleka
pieprz
bazylia

Mąkę rozrobić z mlekiem, dodać pozostałe składniki i smażyć na ostrym ogniu najlepiej na patelni teflonowej. Odwrócić.

Jeżeli chodzi o pokrzywę to można ją wykorzystac jako susz na napary. Można też przygotować z nią ocet. Można zrobić sok, nalewkę i miodek. Ja w tym roku jem ją na bieżąco. Dodaję do zapiekanek, tart, zup. Sporo ususzyłam. Ważne są dla mnie jej właściwości moczopędne. Oprócz tego jest też dobra między innymi na reumatyzm i anemię. Z pokrzywą trzeba uważać jeśli się ma skłonność do zbyt gęstej krwi. Przygotowałam również olejek według receptury św. Hildegardy z Bingen. Olejek bywa pomocny przy braku koncentracji i zapominaniu. Przyda mi się, bo ostatnio jestem coś rozkojarzona...

30 gram młodych liści trzeba utłuc w moździerzu. Dodać 2 łyżki oliwy i wymieszać. Smarować skronie i klatkę piersiową codziennie przed snem.

Jutro jadę na targ głównie po sadzonki. Muszę kupić pomidory, paprykę, sałatę, poziomki, kabaczki bo coś wyżarło, ogórki, bo wzeszły mi tylko 4 z dwóch opakowań i po dynie jak będzie. Może też kupię troche kwiatów. I tak chcę kupić goździki kamienne i białe pelargonie. Może też koleusa. Mam też zamiar kupić sobie trochę przypraw ziołowych i getry, ponieważ chodzę w nich po domu. Ciekawe jak mi się zakupy udadzą. Różnie może być, bo ma ponoć padać deszcz. No i dobrze. Niech wszystko rośnie...










niedziela, 17 maja 2015

Praca koło domu, zbiory ziół, topinambur i rozważania o modzie...


Pogoda w kratkę - troche słońca, trochę deszczu i dosyć ciepło. Noce chłodniejsze, ale narazie brak przymrozków. Wszystko to sprawia, że w ogrodzie jest masa pracy przy plewieniu. Ja jak to ja, żeby sobie troche pracy ująć wyściółkowałam słomą  kartofle i bób. Zawsze to kilka metrów do plewienia mniej. Ostatnio też siałam między innymi następną partię fasolki szparagowej i słonecznik. Powinnam wysiać po raz kolejny pasternak i buraki, bo nie raczyły wzejść. Przy okazji wysieje też trochę kopru i rzodkiewki. W piątek po południu zmobilizowałam się i zebrałam liście brzozy i pączki sosny. Pączki postawiłam na nalewkę, a liście brzozy wysuszyłam, bo mam nadzieję, że pomogą mi w odchudzaniu. Mają bowiem właściwości moczopędne i zwiększające przemianę materii. Pomagają też na reumatyzm co dla mnie jest ważne. Pączki sosny muszę również zebrać na syrop. Kilka dni temu zrobiłam jednak 3 słoiczki miodu z mniszka. Trochę słabszy będzie w tym roku, bo z 400 kwiatów, ale będzie.
Ostatnio zainteresował mnie toponambur. Myślę, żeby go gdzieś u mnie posadzić, bo i ładne kwiatki ma i ponoć bulwy są całkiem smaczne. Muszę poczytać na jego temat gdzieś więcej i sadzonki kupić albo zdobyć w inny sposób. Gdy byłam dzieckim sąsiadka obok go hodowała. Rósł też na łąkach. Teraz zniknął i nigdzie go w pobliżu nie widać. Szkoda. Lubiłam go w wazonie.
A na koniec w związku ze zbliżającym się u mnie remontem ściany zewnętrznej, rynny i kominów trochę rozważań o modzie. Co ma jedno z drugim wspólnego? Ano to, że powinnam umówić znajomego na remont łazienki, bo nie było prawie nic w niej robione od 20 lat i wygląda koszmarnie. Problem w tym, że nie cierpimy remontów i wolimy wnętrza niemodne, a nawet nieco zaniedbane, niż ruch w domu i później sprzątanie po remoncie. W ogóle jestem bardzo odporna na nowe trendy w modzie zarówno jeśli chodzi o wnętrza jak i o ubranie. Ciuchy noszę aż się zedrą. Meble kupuję jak się stare zniszczą i dobrze mi z tym. Wnętrza lubie przytulne, ponadczasowe i niechętnie coś w nich zmieniam. No oczywiście kocham antyki, ale wychodzę z założenia, ze lepiej poczytać książkę niż harować jak wół na serwantke czy komodę. Co będzie z tą nieszczęsną łazienką jeszcze nie wiem...Z jednej strony remont jest konieczny, a z drugiej scyzoryk mi się w kieszeni otwiera na samą myśl...





sobota, 9 maja 2015

Zioła do zebrania, filmy, trochę narzekania i sałatka z buraków...


Infekcja mi przechodzi, ale jeszcze miewam ataki kaszlu. Wczoraj już nie wytrzymałam i wyszłam do ogrodu plewić. Przejrzały ziemniaki i bób. Nie rozchorowałam się z powrotem więc i dziś pewnie wyjdę jak pogoda pozwoli. Też trochę poplewię. Powinnam zerwać pokrzywę do suszenia, ale nie wiem czy dziś to zrobię, bo wykupiłam sobie konto premium na Kinomanie i powinnam to wykorzystać. Mój ulubiony serial czeka. Został mi jeszcze jeden sezon Downton Abbey. Już czekam na ostani finałowy, który ma się zacząć we wrześniu. Z drugiej strony szkoda mi będzie bohaterów pożegnać, bo się z nimi zżyłam...
W maju mam jeszcze zebrać pokrzywę, liście mniszka, liście porzeczki czarnej i brzozy, przytulię, bez czarny, koniczynę czerwoną. Zdecydowałam się też wysuszyć glistnik, którego jest u mnie cała masa. Zioło to trzeba używać bardzo ostrożnie, bo użyte w nadmiarze ma właściwości trujące. Mnie przyda się na uspokojenie i sen oraz na wątrobę. W późniejszym okresie chcę jeszcze zebrać szyszki chmielu, liście jabłoni, maliny, truskawek i orzecha włoskiego oraz nawłoć i może kłącza perzu. Pewnie też zbiorę trochę podagrycznika. Z nim mam sporo kłopotu, bo choć go używam sporo to wciąż go jest więcej i więcej i zarasta mi grządki.
A na koniec sałatka z buraka i trochę narzekania. Znowu mnie dziś dopadło po pierwsze dieta i po drugie brak samochodu. Samochodu nie ma i nie będzie, bo Krzysiek do zrobienia prawa jazdy się nie rwie. Kiedyś jeszcze w szkole trzy razy nie zdał egzaminu z jazd i powiedział sobie, że dość. Koniec. Basta. Ja też prawa jazdy nie zrobię, bo straszny ze mnie tchórz, a na jezdniach teraz okropny tłok. Sporo też szaleńców się kręci. No i wygląda na o, że jestem już skazana na jazdy autobusem i taksówkami. Strasznie to frustrujące jest i nadal mi ciężko, choć samochodu w domu nie ma już ponad 10 lat. Po drugie dieta. Mam jej już serdecznie dość. Zaczęłam jeść normalnie, zdrowo czyli około 1500 kalorii i przytyłam 6 kg w 2 miesiące. Nawet treningi nie pomogły. No i nie wiem co dalej...Nie myślę już o tym, żeby być zgrabną. Chcę schudnąć, żeby mi było łatwiej się ruszać...

Sałatka

1 burak
2 ziemniaki
2 jajka na twardo
sól
pieprz
majonez

Burak ugotować i pokroić , dodać jajka i ziemniaki ugotowane w łupinach i rozdrobnine. Doprawić, dodać majonez i wymieszać.






środa, 6 maja 2015

Wieści z sadu, ogródek ziołowy, problemy ze zdrowiem i placek z rabarbarem...


Przyroda oszalała. Wszystko kiełkuje, rośnie i kwitnie. Pięknie jest. U mnie w sadzie nie wszystko niestety jest tak jak być powinno, bo brzoskwinia posadzona dwa lata temu coś mi podsycha i kiepsko rośnie. Ledwie parę liści wypuściła. Zeszłoroczne maliny też jeszcze prawie nie wypuściły liści. Sterczą tylko patyki. Ładnie za to rośnie jeżyna bezkolcowa, porzeczki czarne, które w zeszłym roku rozmnożyłam i agresty. Niektóre agresty z tych posadzonych dwa lata temu będą owocować. Kwitną też niektóre młode drzewka i stare oczywiście też. Sporo kwiatów jest na śliwkach, gruszy i jabłoniach. Ciekawe ile będzie owoców. Śliwek w zeszłym roku było bardzo dużo to w tym roku może nie być. Jabłek prawie nie było, a gruszki chorowały i spadały niedojrzałe. Nie było też orzechów włoskich.




Zadowolona jestem z ogródka ziołowego. Całkiem nieźle mi zioła w ogródku rosną. Część przetrwało zimę i ładnie się rozkrzewiło. Szczególnie dużo mam tymianku i cząbru. Trochę ziół dokupiłam. Już się przyjęły. Część wysiałam. Świeżych ziół używam w ciepłe miesiące całkiem sporo. Dodaję je do sosów, zup, zapiekanek, pasztetów. Ostatnio były bułki z czosnkiem niedźwiedzim i makaron z sosem pomidorowym ze świeżą bazylią. Lubię też ziemniaki posypać tymiankiem jak koperkiem. To czego w lecie nie wykorzystam suszę na zimę.











Od poniedziałku znowu jestem chora. Mam katar i okropnie kaszlę, boli mnie głowa, gardło, ucho i mięśnie. Czuję się podle. Zaraził mnie oczywiście Krzysiek. Coś z tą moją odpornością jest nie w porządku ostatnio. Kiedyś chorowałam góra raz w roku, a teraz już
trzeci. Chyba czas przeprowadzić jakąś kurację wzmacniającą odporność. Może czosnkową. Pomocne też może być Reiki. Krzyśkowi też się przyda. Dziś miałam zbierać do suszenia liście maliny. Miałam również pikować sałaty, ale nie mam odwagi wyjść na dwór. Upiekłam tylko placek z rabarbaru i zrobiłam z liści preparat na mszyce.

Ciasto

2 szklanki mąki
3/4 szklanki oleju
3/4 szklanki cukru
1/2 szklanki napoju gazowanego
kilka rabarbarów
3 łyżki kakao
4 łyżeczki proszku do pieczenia
4 jajka
cynamon
olejki
cukier waniliowy

Wszystkie składniki oprócz rabarbaru i kakao wsypać do miski i wyrobić gładką masę łyżką. Wylać do tortownicy połowę masy, a do połowy dosypać kakao i też wyłożyć. Rabarbar pokroić i rozłożyć na cieście. Piec około 50 minut w 220 stopniach w piekarniku z termoobiegiem. W normalnym krócej. 





poniedziałek, 4 maja 2015

Spacer po lesie, plany na zbiory ziół, kleszcze i jadalne kwiaty...


Chłodny maj dobry urodzaj
Jak burze w maju częste, snopki gęste
Jak w maju zimno to w stodole ciemno
Deszcz majowy czyste złoto. Chłopie pospiesz się z robotą.
Jaki będzie ten maj przewidzieć trudno. Prognozy mrozami nie straszą. Upałami też nie. Zobaczymy...
Wczoraj byłam z Krzyśkiem w lesie. Wybrałam się, żeby się zorientować jakie zioła mogę już zebrać. Chodziło mi głównie o mniszek, pączki sosny, świerka i pączki brzozy. Mniszka nie znalazłam. Pączki świerka jeszcze nie są gotowe do zbioru. Pączki brzozy zmieniły się w liście, które zbiorę w czwartek. Pączki sosny już też można zbierać. Będzie z nich nalewka oraz syrop na kaszel i przeziębienie. Liście brzozy natomiast są przydatne między innymi podczas przeziębienia, bo działają napotnie. Ja je zbieram głównie z powodu właściwości przeciwreumatycznych i poprawiających przemianę materii. Czyszczą też nerki i odtruwaja układ krwionośny. Wczoraj zerwałam liście lilaka mające włściwości napotne. Jutro będę zbierać przytulię. Po wycieczce znalazłam dwa kleszcze na Pikusiu, jednego na Krzyśku i jednego na sobie. Czas kupić psu jakiś preparat zabezpieczający. Myślałam o obroży. Przydało by się też kupić pompkę do odsysania jadu. Ponoć dobrze się sprawdza. W lesie został już wyłożony preparat dla lisów na wściekliznę. Niewiele brakowało, żeby się Pikuś do niego nie dobrał. W ostatniej chwili go Krzysiek odciągnął. Na szczęście był na smyczy, bo luzem w lesie go nie puszczamy ze względu na zwierzęta i myśliwych, którzy do psów w lasach strzelają.








Dziś jadę do miasta po suchy nawóz bydlęcy i sadzonki kapusty. Kupię zwykłą i włoską. Może też kupię parę sałat. Mam również mamie kupić pelargonię i werbenę oczywiście czerwone, bo tylko takie lubi. Kupię też kolejne nasiona dyni, bo już 3 opakowania kupiłam i nic nie kiełkuje. Kabaczki wysiane w tym samym czasie już są piękne. Jeśli mi się uda to kupię też mamie książkę Moniki Jaruzelskiej. Po południu jak nie będzie deszczu pójdę dalej plewić pod porzeczkami. Mam też zamiar upiec bułki z czosnkim niedźwiedzim.

A na koniec lista kwiatów, których smaku spróbuję w tym roku. Będę je dodawać do zapiekanek, tart i omletów. Oczywiście tak, żeby Krzysiek nie wiedział, bo chyba by nie zjadł. Choć kto go tam wie? W końcu ostatnio przekonał się do pokrzywy, którą dodałam do tarty. Sporo jej było. Przyznałam się dopiero wtedy gdy już zjadł i pochwalił...Wielkie oczy zrobił...
bez czarny
lilak,
begonia
bratek
czosnek
dziurawiec
floks
funkia
grusza
gwiazdnica
jabłoń
koniczyna
mniszek
nasturcja
nagietek
ogórecznik
rumianek
słonecznik
szczypiorek
śliwka
rzodkiewka
wiśnia

czwartek, 23 kwietnia 2015

Tarot, nadzienie do quiche, marzenia o wsi i zioła...


Niby zapuściłam korzenie, niby jestem już pewna, że miejsca zamieszkania nie zmienię, ale ostatnio znowu zaczęłam marzyć o wsi. Takiej prawdziwej zapadłej, sielskiej. Od nowa oglądam zdjęcia, studiuję mapy oczywiście wschodniej Polski, bo tylko tam widzę dla siebie miejsce. Wczoraj oglądałam zdjęcia domu, który był do sprzedania w Nowosielcach Kozińskich, a którego nie kupiłam. Moja fascynacja Podlasiem, pogórzem bieszczadzkim, ostatnio Polesiem nie mija. Przestały mnie natomiast kusić Bieszczady i Mazury, bo za dużo tam turystów choć w zasadzie i tam są miejsca nieuczęszczane i dzikie. Zastanawiam się jakbym sobie dała radę bez samochodu na wsi. Jakbym przeżyła zimę. Jakie bym miała zbiory w ogrodzie.
Oprócz marzeń sporo działam w ogrodzie, choć w zasadzie ostatnio było zimno i sucho i to tak, że mało co mi w warzywniku kiełkuje. W domu też nie za fajnie w doniczkach się dzieje. Kiełkują pory, kalarepa i kiepsko ogórki. Selery nie wzeszły, a dynia i kabaczki od tygodnia leżą na talerzyku w wodzie i ani kiełka nie widać. Od wczoraj zaczęłam wszystko w warzywniku podlewać, a jutro ponoć ma być deszcz. Może ruszy...
Dziś czeka mne też praca innego typu. Mianowicie mam zrobić horoskop partnerski i postawić tarota. Horoskop jest skomplikowany, bo nie dość, że partnerski to jeszcze sporo aspektów, które trzeba zinterpretować. Związek jest dość trudny i pełno w nim napięć, ale bardzo dużo też się dzieje dobrego. Tarot natomiast ma być postawony na urodziny. Ma być to rozkład astrologiczny czyli na 12 domów - dziedzin życia. Troszkę mi te działania czasu zajmą. Jutro mam jeszcze zabieg Reiki w intencji zdania matury.
A na koniec zdjęcia zół, które wyrosły już u mnie na podwórku i przepis na nadzienie do tarty, która może być zrobiona tradycyjnie z serem żółtym na wierzchu albo jak quiche z jajkami i śmietaną...

2 pory
2 duże marchwie
cebula
sól
pieprz
tymianek
olej

Pory pokroić, dodać rozdrobnioną cebulę i startą na dużych otworach marchew. Dodać przyprawy i podsmażyć na oleju. Można dodać pokrojonej gwiazdnicy i parę listków pokrzywy.