Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziaja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziaja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 grudnia 2015

ZIAJA - moje zaskoczenie roku 2015


ZIAJA - marka, której chyba żadnej Polce przedstawiać nie trzeba. Na rynku dostępna już od 26 lat. Asortyment tak szeroki, że okiem nie da się zmierzyć. I to pewnie dlatego wciąż potrafi zaskakiwać. Nawet mnie.

czwartek, 3 lipca 2014

Kuna przygotowuje się na wyjazd!


Już za parę dni, za dni parę...

Wezmę torbę swoją, a w niej kosmetyczkę. Ale co zrobić jeśli kocham kosmetyki, ale muszę zrobić w walizce miejsce dla nowych?

Niezbędnik Kunowy - bo mam taki kaprys!

wtorek, 23 lipca 2013

Blocking & Smażing

Jeśli wiecie lub nie - ja pochodzę z Olsztyna. Ot takie tam miasto na Warmii, nie na Mazurach jak wiele osób zwykle mówi. Od roku mieszkam w Warszawie i jakiś czas temu doznałam szoku kulturowego. U nas, gdy człowiek ma ochotę się opalać, ma do wyboru do koloru kilka jezior. Wsiadasz w zwykły, miejski autobus - pach pach - i jesteś nad wodą. Okazało się, że tutaj w stolicy sprawy mają się inaczej. Bo w Warszawie do opalania są parki, a do kąpania są stawiki i inne parkowe akweny wodne. 

Mój ukochany jest fanem opalania, a raczej smażenia, więc naszym nowym, weekendowym hobby staje się właśnie takie miastowe plażowanie (ale broń boże z kąpaniem w takim syfie!). Ja tam nigdy leżeć plackiem nie umiałam, ale powoli łapię bakcyla. Moją typową letnią przypadłością są "ręce farmera" - od chodzenia w bluzkach i długich spodniach, opalone mam tylko ręcę, twarz i dekolt, a reszta to dupa blada oddzielona piękną, wyraźną linią :P 

Postanowiłam więc podejść do sprawy sposobem! Jaka jest moja taktyka?

Igraszkowe spotkanie blogerek (myślałyście, że nie wspomnę?) wzbogaciło mnie o kremy z filtrem SPF 50 marki Ziaja. 


Mój wybór padł na wersję do skóry suchej/dojrzałej. Krem ma konsystencję gęstszą od różnych balsamów. Kolorek jest biało-cytrynowy, a zapach typowy dla kosmetyków do opalania - wszystkie dla mnie pachną prawie tak samo. Opakowanie to tubeczka 50 ml. 

Muszę Wam przyznać, że to spoko krem, który świetnie się spisuję! Ok, przyznaję, nie jest to super, naturalny specyfik, ale mojej skórze nie przyprawił problemów. Nic się nie pogorszyło, nic mnie nie wysypało, nic nie wysuszyło. Skóra jest po nim fajnie nawilżona i miękka. Oczywiście jestem kapkę błyszcząca, ale to krem do skóry suchej, tego się w zupełności spodziewałam. W ogóle nie przejmujcie się napisem "skóra dojrzała" - w 95% przypadków znaczy to tylko tyle, że jest bardziej "odżywczy" od innych. Odnoszę wrażenie, że krem leciuteńko bieli twarz. Jest to jednak tak delikatny efekt, że nie umiem potwierdzić w żaden sposób mojej teorii.

Idealnie nadaje się do mojej nowej taktyki! Pierwszym krokiem jest Blocking: codziennie używam go na twarz, ręce, dekolt i karczek, aby tam nie łapać dodatkowej opalenizny. Miałam okazję łapać dodatkowe promienie słoneczne w tych miejscach i faktycznie dodatkowego zbrązowienia nie widzę. Właściwie to taki krem "do wszystkiego" - całe ciało gdyby chciała, mogłabym sobie nim wysmarować od góry do dołu.  Z tego co wyczytałam to kosztuje zaledwie 17 zł, a to bardzo przystępna cena. Gdybym go używała tylko do twarzy to już w ogóle taniutko wychodzi. 

Gdy dopełnię punktu nr 1 przechodzę do fazy Smażingu - będąc już na kocyku łapię w dłoń olejek w sprayu wzmacniający opaleniznę AVONu.

Tutaj to już ogóle cudów nie ma w składzie - jest nawet zabawny. Masło Shea, olejek kokosowy i z palmy olejowej znajdujemy w składzie za Propylparabenem. Maksymalne stężenie tego konserwantu to, jeśli się nie mylę 0,4%. To ile mamy tamtych fajnych składników? :P

Nie mniej jednak i tak podbił moje serce. Pięknie pachnie słodko-kokosowo, umila smażenie i trochę przyspiesza łapanie opalenizny. Skóra nie robi się sucha od słoneczka, mamy też dużo oleju ze słonecznika (Bo czemu nie? Też jest dobry dla skóry) to czego więcej chcieć? Spryskuję nim sobie oraz mojemu mężczyźnie nogi, plecy i brzuch. TeŻet - bo przecież taki pseudonim sobie przyjął tutaj - chyba też jest zadowolony. Chciał olejku do smażenia, aby móc opalić się na czekoladkę, więc ja jako jego kobieta mu go zapewniłam.

Tak opracowana taktyka się u mnie sprawdza. Potrzebuję jeszcze kilka "sesji w parku" i będę wyglądała "po równo" na całym ciele. Arsenic, będąc u mnie przez kilka dni, zaproponowała żebym sama sobie coś takiego zrobiła. Pomysł nie głupi... Ale to pewnie dopiero za rok, kiedy będę szykować się na kolejny sezon.

Dzisiaj jednak mam coś również dla Was - ponieważ w zestawie znajdowały się 3 kremy SPF50+ marki Ziaja, każdy do innej cery, ja chętnie przekażę w dobre ręce pozostałe dwa!


Jedna wersja jest matująca do skóry tłustej/mieszanej, a druga tonująca (odcień naturalny) dla cery normalnej/naczynkowej. Każdy nówka funkiel, nie śmigany, zafoliowany! Dzielę się póki jeszcze jest lato, choć kremów z filtrem warto używać cały rok. 

Co zrobić, żeby wziąć udział tym mini rozdaniu?
1. Zaobserwujcie mojego bloga albo dajcie lajka na fejsie.
2. Napiszcie w komentarzu jako kto mnie lubicie/obserwujecie, podajcie jakiś kontaktowy mail
3. Napiszcie jaki krem z tych dwóch byście chciały - można wybrać tylko jeden ;)
4. Jak napiszecie jakieś swoje wrażenia z tego typu kremami będzie mi miło, ale nie ma obowiązku. 

Rozdanie kończymy w następny wtorek (30 lipca), żebyście jeszcze tego lata mogli korzystać!

P.S. Jeśli myślicie, że nie napiszę o spotkaniu, które sama współorganizowałam to się mylicie ;) Ten post czekał już tutaj jakiś czas, a poza tym chcę jak najlepiej ująć tych swoich kilka przemyśleń i odczuć.