Pokazywanie postów oznaczonych etykietą (pop)kulturalnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą (pop)kulturalnie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 czerwca 2014

Bombowa ćwiartka

Karolina Korwin – Piotrowska „wdarła” się na polski rynek wydawniczy bestsellerową „Bombą”. Wybuch był potężny i pozostawił ofiary w postaci celebrytów, którym autorka bezpardonowo wytknęła brak talentu i nieróbstwo. 

Po drugiej książce Piotrowskiej wielu spodziewało się kontynuacji szołbiznesowego alfabetu. Tymczasem ona po raz kolejny zagrała wszystkim na…nerwach i odważnie poszła krok dalej. 

„Ćwiartka raz” jest podsumowaniem ostatniego dwudziestopięciolecia w mediach i kulturze.


Dziennikarka słynie z ciętego języka i ostrych sądów, które prezentuje m.in. w programie „Magiel Towarzyski” i felietonach pisanych w prasie. Własne zdanie i umiejętność argumentowania przysporzyły jej wielu wrogów w środowisku zblazowanych gwiazd, które notorycznie zarzucają jej bezczelność i zarozumiałość. „Ćwiartka raz” w jakimś sensie potwierdza ich opinię. Jest to bowiem bezczelnie dobra książka. O mrówczej pracy wykonanej przy jej powstaniu, świadczy nie tylko imponująca objętość (788 stron). Korwin – Piotrowska utarła nosa wszystkim tym, którzy przedwcześnie umieścili ją w szufladce „Pani od ploteczek”. Zawartość „Ćwiartki” pokazuje, że niewielu dorównuje dziennikarce poziomem rozeznania w kulturze, popkulturze i mechanizmach funkcjonowania współczesnych mediów.


Sama autorka, pisze we wstępie, że „Ćwiartka” nie aspiruje do roli encyklopedii. Książka jest napisana niezobowiązującym językiem, z mnóstwem anegdot, dygresji i osobistych refleksji. Choć nie jest dziełem naukowym, spokojnie może pełnić rolę leksykonu popkultury. Ponadto ma bezsprzeczną wartość edukacyjną, zwłaszcza dla młodszego pokolenia, które z powodzeniem może traktować „Ćwiartkę”, jak podręcznik do historii kultury masowej i mediów w Polsce.

Jak już wspominałam „Ćwiartka” ma imponującą objętość, krótko mówiąc jest klasyczną cegłą. Na pierwszy rzut oka może przerazić i odstraszyć mniej odpornych i zdeterminowanych czytelników. Nie lękajcie się jednak, śmiało sięgnijcie po lekturę, a z pewnością nie pożałujecie. Czas spędzony na czytaniu upłynie w oka mgnieniu, a po skończeniu książki zawyjecie tęsknie do księżyca: jeszcze, jeszcze.

Siła „Ćwiartki” tkwi w tym, że jest to książka, która łączy pokolenia. Zdecydowanie największą frajdę sprawi pokoleniu trzydziestolatków i ich rodzicom, którzy pamiętają moment, gdy w TV z pewną taką nieśmiałością pojawiła się reklama podpasek, dźwignią handlu było turystyczne łóżko ustawione na bazarze, a polskie kino miało twarz Bogusia Lindy. W zależności od wieku, z odrobiną wzruszenia, bądź szerokim uśmiechem, można przypomnieć sobie czasy, gdy wszyscy używali mydełka Fa i marzyli o majteczkach w kropeczki, do czego oczywiście oficjalnie przyznawało się niewielu. Poczucie obciachu i określenie polski paździerz niestety dotarło do nas dużo później niż upragniona wolność. Młodsi być może z pewnym zdziwieniem dowiedzą  się, że istniało życie przed Facebookiem, iphonem i ipodem, przed erą Big Brothera i seksem, w wannie w mediach istniało i było respektowane prawo do prywatności, a botoks nie był traktowany jak codzienny makijaż.

„Ćwiartka” ułożona jest chronologicznie. Każdy rok omówiony został pod kątem ważnych premier kinowych muzycznych, teatralnych telewizyjnych, a także wydarzeń towarzyskich i medialnych. Bezcennym materiałem są okładki starych czasopism, które dają okazję do zobaczenia nie wyretuszowanych twarzy gwiazd, sprzed ery kultu młodości i operacji plastycznych. Natomiast fragmenty szczerych wywiadów dzisiejszych topowych celebrytów, gwarantują niekontrolowane ataki śmiechu i spazmy, starszym natomiast pomogą zrozumieć określenie martwica mózgu.

Książkę można czytać na różne sposoby. Połknąć w całości, bądź delektować się po kawałeczku, na wyrywki. Dla jednych będzie rodzajem pamiętnika, kalendarium, dla innych z kolei przewodnikiem, po tym, co warto obejrzeć, przeczytać, jakie zaległości kulturalne nadrobić. Każdy z pewnością, przełknie „Ćwiartkę” po swojemu. Jedną z mocniejszych stron publikacji jest niewątpliwie wątek kinowy. Widać, że to temat niezwykle bliski autorce, tu w końcu miała szansę rozwinąć skrzydła i pokazać swoją wiedzę. Osobiście liczę na to, że kolejna książka Korwin – Piotrowskiej będzie w całości poświęcona X muzie.

Wakacje to idealny czas, by wraz z „Ćwiartką” wyruszyć w podróż cudownym wehikułem czasu. Czasami będzie to niewygodna wyprawa, która zmusi do refleksji, czasami pełna przyjemności wycieczka all inclusive, z której nie będziemy chcieli wrócić. W pakiecie dostaniemy wachlarz emocji: od wzruszenia, po głośny śmiech. Możliwe, że nie wszystko nam się spodoba i ucieszymy się z możliwości rychłego powrotu „do siebie”, możliwe, ze z żalem pomyślimy to se ne vrati. Jakkolwiek warto ją odbyć, choćby po to, by docenić i ocenić to, co jest. Pani Karolino, czekamy na więcej!

Ocena: 9/10
K.Koriwn – Piotrowska, „Ćwiartka raz”, Prószyński i S – ka 2014.

niedziela, 23 lutego 2014

Układanka

Telewizyjny duet Hołownia& Prokop, kontynuuje swoją pisarską przygodę. Ich druga książka: „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie", na szczęście nie jest kontynuacją poprzedniej. W rezultacie otrzymaliśmy całkiem interesujące puzzle.


Marcin Prokop bywa ironicznie nazywany królem porannego pasma, gdyż z Dorotą Wellman od kilku lat prowadzi program „Dzień dobry TVN”. Wcześniej był m.in. jurorem w „Idolu”, redaktorem naczelnym „Machiny” i „Filmu”. Pracował także w Radiu Zet. Sympatię telewidzów zyskał dzięki poczuciu humoru, ciętym ripostom oraz dystansowi wobec świata celebrytów. Hołownia z kolei na antenie komercyjnych stacji telewizyjnych, w czasopismach oraz portalu internetowym szerzy kaganek wiary. W elokwentny, wyważony i rozsądny sposób, przedstawia swój punkt widzenia. Na koncie ma również kilka książek o szeroko pojętej tematyce religijnej. Połączenie, tak skrajnie różnych osobowości w programie „Mam Talent”, wydawało się szalonym pomysłem. Bardzo szybko okazało się jednak strzałem w dziesiątkę.


Potencjał oryginalnego duetu postanowiono wykorzystać również na innym, niż telewizyjne polu. W ten sposób, w 2011 roku, powstała pierwsza wspólna książka „Bóg, kasa i rock’n’roll”. Był to swoisty dialog, w którym obaj panowie starali się wzajemnie przekonać do swoich racji. Efektem tego były mniej lub bardziej udane dyskusje o religii, sprawach ostatecznych, popkulturze i wielu innych. Sukces komercyjny książki sprawił, że kwestią czasu było pojawienie się kolejnej.

Pomysł na „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” jest już jednak inny. Tutaj każdy z panów w odosobnieniu uprawia swoje poletko, na którym czuje się najlepiej. Nie ma, więc przkomarzanek i siłowania się na rację. Te braki wyszły jednak tekstowi tylko na dobre.

Jak czytamy we wstępie inspiracją dla duetu był Andy Warhol i pudełko, które ponoć trzymał koło biurka. Wrzucał do niego wszystko, co choć na moment przykuło jego uwagę. Pod koniec każdego miesiąca zaklejał pudełko, oznaczał datą i odstawiał na półkę. Pozostawił po sobie sześćset takich pudełek. Książka Hołowni i Prokopa jest zbiorem podobnych różności: sentymentalnych drobiazgów, ulotnych chwil, a czasami zupełnie nieistotnych rzeczy. Układ i tytuły rozdziałów wskazują na robienie domowych porządków.

Zaczynamy od przedpokoju, a w nim m.in.: „8 pomysłów z dziedziny troski o świat, co, do których żałuje, że nie są moje”, „4 wyspy, które już namierzyłem i muszę je jeszcze odwiedzić przed śmiercią” Hołowni oraz „5 technologicznych paradoksów, które żywią się zawartością naszych portfeli” i „9 wynalazków, na które czekam z rosnącą niecierpliwością” od Prokopa. Następnie udajemy się do salonu, biblioteki, studia dźwiękowego, pokoju telewizyjnego, kuchni. Przemykamy też przez sypialnię i łazienkę. Porządki nie omijają kaplicy, a kończą się w siłowni. W każdym z tych "pomieszczeń" znajdziemy, podobne do wymienionych rankingi. Nie sposób zacytować w tym miejscu całego spisu treści. Napiszę, więc tylko, że dowiemy się m.in.: gdzie kupować ikony w Moskwie, jakie traumy religijne przeżył Hołownia i, co wg niego należy robić między 22.00 a 23.00. Prokop natomiast przedstawia nam 15 prawd i półprawd o telewizji, wylicza 11 płyt, bez których nie byłby sobą, zdradza 6 prostych trików, które sprawiają, że kreatywne myślenie przestaje być bolesne, a także 15 darmowych rzeczy, które warto zrobić przed śmiercią, żeby potem nie żałować, że zrobili je inni.

„Wszystko w porządku. Układamy sobie życie” nie wykracza oczywiście poza nurt literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej. Nie należy się więc spodziewać po tej lekturze intelektualnych uniesień. Całość jest jednak napisana z dużym poczuciem humoru. Znajdziemy tu również różnego rodzaju ciekawostki, których próżno szukać w Internecie. Dla niektórych książka może być także źródłem książkowych, muzycznych, czy filmowych inspiracji. Dodatkowy plus za staranne wydanie i redakcję. Czasu poświęconego na przeczytanie tej publikacji, nie uznaję za zmarnowany.

Ocena 7/10
Sz.Hołownia, M.Prokop, „Wszystko w porządku. Układamy sobie życie.”, Wydawnictwo Znak 2013.


wtorek, 21 maja 2013

Wybuchowe abecadło


„Abecadło z pieca spadło, o ziemię się hukło, rozsypało się po kątach, strasznie się potłukło…”, ten fragment wiersza Juliana Tuwima idealnie opisuje wrzawę, która rozpętała się w świecie polskiego show-biznesu na długo przed ukazaniem się książki Karoliny Korwin – Piotrowskiej pt. „Bomba, czyli alfabet polskiego szołbiznesu”. 

Po dziennikarce, słynącej z ciętego języka wszyscy spodziewali się drukowanej wersji Pudelka, z podwójną porcją żółci i jadu. Celebryci, którzy już szykowali pozwy o zniesławienie, poczują się zawiedzeni. 

Owszem jest szczerze, momentami do bólu, ale bez jazdy „po bandzie”, opluwania, czy ujawniania wstydliwych sekretów gwiazd. Dla niezorientowanych w polskiej popkulturze, doskonały przewodnik, po tym, kto jest kim w tym małym światku.


Dziennikarka swą pracę w mediach rozpoczęła dwadzieścia lat temu. Najpierw było Radio Kolor, z czasów Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny, potem Radio Zet. Ma za sobą także pracę w TVP1, gdzie współprowadziła magazyn „Filmidło” oraz relacje z Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i Camerimage w Toruniu. Jej kariera dziennikarska „zahaczyła” również o prasę m.in: miesięczniki „Pani”, „Uroda”, „Sukces”. Szersza publiczność poznała ją, gdy w kwietniu 2006 roku wraz z Tomaszem Kinem na antenie TVN Styl zaczęła prowadzić program „Magiel Towarzyski”. Ten cotygodniowy przegląd prasy, rubryk towarzyskich i tabloidów, zyskał ogromną sympatię widzów. 


Dziennikarze w sposób dosadny i zabawny wytykają w nim polskim gwiazdom potrzebę lansu.
 ekshibicjonizm, parcie na szkło i nieudane sesje zdjęciowe. Jak nietrudno się domyślić program szybko wzburzył środowisko i podzielił je na zwolenników i zagorzałych przeciwników prowadzących. Piotrowska przeszła też na drugą stronę lustra i wystąpiła w roli jurorki w programie „Top Model”. 

Wielu uznało ten krok za szczyt hipokryzji, ona sama za eksperyment, który miał sprawdzić, jak bardzo machina show-biznesu jest w stanie wciągnąć i dopasować kogoś do swoich potrzeb. Jak widać Piotrowska z niejednego medialnego pieca chleb jadła i jako jedna z niewielu mogła pokusić się o napisanie tego typu podsumowania dwóch dekad wolnych mediów i popkultury w Polsce.

„Bomba, czyli alfabet polskiego szołbiznesu” to subiektywny przegląd osób i zjawisk znaczących w popkulturze, jak również jedynie tych zauważalnych, medialnych, znanych bardziej z tego, że są znane niż z konkretnych osiągnięć zawodowych. Obok opinii o tuzach aktorstwa: Januszu Gajosie, Bogusławie Lindzie, czy Krystynie Jandzie, znajdziemy te o początkujących gwiazdkach, piosenkarkach: Honoracie Skarbek, Ewelinie Lisowskiej, Juli. 

KKP omawia także stosunkowo nowe w Polsce zjawiska: jak blogi modowe, zawody agentów gwiazd, stylistów, czy programy nadawane w Internecie, to właśnie one są według dziennikarki kierunkiem, w którym będą rozwijać się media. W zestawieniu nie zabrakło murowanych pewniaków, ulubieńców prasy typu people: Dody, Edyty Górniak, Grycanek, Nergala, Ibisza.
W Bombie każdy znajdzie coś dla siebie. O tym, że jest to rzecz bezkompromisowa, nie pisana pod publiczkę i nie powstała w oparciu o jakiekolwiek układy, świadczy już sam wstęp, który zachęca do natychmiastowego „skonsumowania” całości:

„ To, co czytasz i – mam nadzieję doczytasz do końca, to jedyny w swoim rodzaju wytwór pracy moich komórek mózgu (mam mózg i nie boję się go używać), dowód na moją megalomanię (ją też mam, jak każdy) i niepohamowane parcie na szkło okraszone dziedzicznym cynizmem i abstrakcyjnym poczuciem humoru. Na własny temat i na temat innych…Każdy, kto pewnego dnia siada przed mikrofonem, kamerą, albo klawiaturą komputera jest bezczelnym megalomanem z parciem na szkło. I wszyscy, którzy mówią inaczej, bezczelnie dorabiając ideologię do bycia na świeczniku, łżą. Jak psy…”

Jedni zapamiętają z tej książki zdania typu: „bardzo przystojne i seksowne aktorskie drewno”, „najładniejszy z dotychczasowych podnóżków Kuby Wojewódzkiego, „największy zmarnowany talent muzyczny w Polsce po 1989 roku”, „największy medialny niewypał roku 2012” i z przekonaniem powtórzą za niektórymi cytowanymi tu również celebrytami, że Piotrowska jest chorą z nienawiści głęboko nieszczęśliwą kobietą. Ci, którzy używają inteligencji, a nad obiegowe opinie przedkładają samodzielność myślenia i odwagę w wypowiadaniu własnego zdania, dostrzegą coś znacznie więcej. 

Przede wszystkim świetnie napisany, rzetelnie przygotowany tekst, z celnymi, choć czasem kąśliwymi uwagami. Ci najostrzej krytykowani, dostają też wskazówki, jak mogą poprawić swój wizerunek i jaką wybrać drogę. Powstaje tylko pytanie, czy polskie gwiazdy są w stanie w ogóle przyjąć krytykę i wyciągnąć z niej wnioski dla siebie? 

Bombę można też potraktować, jako swoisty przewodnik po kulturze. Piotrowska, co cenne, zwłaszcza dla młodego pokolenia pisze o filmach, programach, książkach, blogach, które warto obejrzeć i przeczytać. Ci, którzy liczyli na kąpiel w szambie od razu mogą zrezygnować z czytania tej książki, bo zdecydowanie bardziej jest to perfumeria, w której najwięcej uwagi poświęcono osobom utalentowanym, wartościowym, wybitnym.

Według Piotrowskiej to książka dla tych, których „śmieciowe" jedzenie, dziura ozonowa, misie żelki, „Familiada” i wszechogarniający kretynizm nie zdołały wykastrować z jaj, rozumu i poczucia humoru.” 

Sądząc po doskonałych wynikach sprzedaży, na szczęście jest ich w Polsce bardzo wielu. Książka jest szeroko komentowana w różnych środowiskach. I bardzo dobrze. 

Gdyby więcej, tak dobrze skonstruowanych ładunków spadało na polski rynek wydawniczy, wyniki czytelnictwa w Polsce szybko by się poprawiły. Pozostaje, więc czekać z niecierpliwością na kolejny wybuch talentu pisarskiego Karoliny Korwin – Piotrowskiej.

Ocena: 8/10
K. Korwin – Piotrowska, „Bomba, czyli alfabet polskiego szołbiznesu”, Wydawnictwo The Facto 2013.