A może godzinę?
A może jakieś wydarzenie, jedno lub kilka, na które czekacie niecierpliwie? A kiedy już nastanie, chcecie zatrzymać czas i trwać w tej chwili bez końca...
A może jakiś rytuał powtarzany niezmiennie jak mantra, wprowadza Was w upragniony stan spokoju i szczęścia?
Chwile są jak bańki mydlane - małe i duże, płyną powoli lub pędzą, czasem dają się porwać w nieznane, pryskają zbyt szybko i lśnią tęczowo zanim stopią się z powietrzem.
Mam wiele takich chwil, w których chciałabym się zanurzyć jak w bańce mydlanej. Oderwać od ziemi, ukołysać na wietrze. I nie słyszeć wtedy świata, tylko dźwięki i muzykę zamknięte w tej chwili.
Mam wiele takich chwil, w których chciałabym się zanurzyć jak w bańce mydlanej. Oderwać od ziemi, ukołysać na wietrze. I nie słyszeć wtedy świata, tylko dźwięki i muzykę zamknięte w tej chwili.
Szkoda, że te chwile pryskają tak szybko. Delikatne i ulotne. Chowam je w pamięci, pielęgnuję w sercu i trochę jak czarodziej zaklinam słowa, myśli i zdarzenia, tak by zapleść z nich ścieżkę. A gdy jest gotowa, krok po kroku, niespiesznie, by cieszyć się każdym momentem, zmierzam do chwili, na którą czekałam i do której ta ścieżka prowadzi.
Tych chwil i ścieżek jest tak wiele, że nie sposób je wszystkie wymienić. Część z nich chcę zachować tylko dla siebie, wiele przeżywać z bliskimi, a spora część wiąże się wyłącznie z jedzeniem.
Myślę, że to co jemy i gotujemy w zdecydowanej części jest echem naszej pamięci. Wracamy do ulubionych smaków z dzieciństwa, odtwarzamy potrawy, szukamy na nie przepisu. Ale nie tylko listy składników i sposobu wykonania. Tęsknimy za ludźmi, atmosferą, miejscem, za tymi wszystkimi chwilami, które sprawiły, że chcemy do nich wrócić, odtworzyć i znów posmakować.
Oczywiście, wiele takich chwil tworzymy też sami, zupełnie od początku, bez bagażu pamięci, ale z wielkim apetytem na coś nowego. I z nadzieją, że i do tych chwil i potraw będziemy chcieli po czasie powrócić.
Co roku ścieżką utkaną przez czas uciekam myślami do maja. A gdy już docieram na miejsce, celebruję chwile na które czekałam. Jedną z nich jest późne popołudnie na tarasie. Światło jest wtedy ciepłe, dojrzałe. Wszystko co "trzeba" i "muszę" mam już za sobą. Nastaje pora na "chcę" i "mam ochotę". I na rozmowy i na milczenie, na wysyp marzeń i beztroskie lenistwo. I na kolację.
A jeśli to maj, to znaczy, że przyszła pora na moją ulubioną botwinkę. W przeciwieństwie do wielu potraw, o których pisałam, botwinka nie jest jednym ze smaków mojego dzieciństwa. To miłość późna, dojrzała, w pełni przemyślana i absolutnie bezgraniczna.
Ponad rok temu pisałam o chłodniku z botwinki (klik), a gołąbkami w liściach botwinki (klik) rozpoczęło się naszego wspólne gotowanie z Amber w TU I TAM. Czas zatoczył pętlę. Znów jest maj, znów z każdej wyprawy na targ wracam z botwinką. Znów gotuję chłodnik i znów czekam na majowe kolacje w ogrodzie.
Ponad rok temu pisałam o chłodniku z botwinki (klik), a gołąbkami w liściach botwinki (klik) rozpoczęło się naszego wspólne gotowanie z Amber w TU I TAM. Czas zatoczył pętlę. Znów jest maj, znów z każdej wyprawy na targ wracam z botwinką. Znów gotuję chłodnik i znów czekam na majowe kolacje w ogrodzie.
W świetle popołudniowego słońca beztroskie chwile unoszą się jak tuziny baniek mydlanych puszczanych z dziecięcą radością przez mojego Synka. W powietrzu pryskają tak szybko, ale w pamięci pozostaną znacznie dłużej.
Przysiądźcie się. Pokroję tartę z botwinką i kozim serem. Popijemy ją dobrym winem. Będziemy się delektować chwilą i smakiem. Popuszczamy bańki, zdmuchniemy ostatnie na łące dmuchawce ... Chwile są takie ulotne, łapcie je, zanim na dobre zdmuchnie je wiatr.
"Nigdy nie zapomina się żadnej pięknej rzeczy, którą się zrobiło. Nawet kiedy już ją zjesz, ona na zawsze zostanie Ci w pamięci". *
TARTA Z BOTWINKĄ Z KOZIM SEREM
/cytuję za Liską/
Na spód:
200 g mąki pszennej
100 g masła
1 łyżeczka soli
2 żółtka
2-3 łyżki wody
200 g mąki pszennej
100 g masła
1 łyżeczka soli
2 żółtka
2-3 łyżki wody
Na nadzienie:
1 pęczek botwiny z buraczkami (ok. 600-700 g)
3 ząbki czosnku
2 łyżki masła
przyprawy: gałka muszkatołowa, kminek, sól, pieprz, chilli
2- 3 łyżki świeżego koperku
1-2 łyżki octu balsamicznego (najlepiej starego, słodkiego)
100 g miękkiego koziego sera
50 g śmietany
2 jajka
przyprawy: sól, pieprz
dodatkowo kilka plastrów koziego sera
Wszystkie składniki połączyć - wodę dodajemy na końcu, stopniowo. Ciasta nie należy zagniatać zbyt długo, bo będzie twarde. Uformować kulę i schłodzic w lodówce przez 30 minut. Następnie rozwałkować lub wylepić ciastem formę do tart o średnicy 26-28 cm (w zależności od tego, jak duża jest botwina).
Piekarnik nagrzać do 190 st C. Ciasto w formie przykryć papierem do pieczenia, na to wsypać suchą fasolę (by podczas pieczenia ciasto się nie podnosiło) i zapiec 15 minut. Wyjąć z pierarnika, zdjąć z ciasta papier z fasolą i wypełnić je nadzieniem.
Na głębokiej patelni rozpuścić masło, dodać czosnek pokrojony w plasterki. Kiedy zmięknie, dodać pokrojoną drobno botwinę (buraczki kroimy na zapałki). Dusić 5 minut, doprawić przyprawami. Dusić jeszcze 5-10 minut. Buraczki i łodygi powinny wyraźnie zmięknąć.
Jajka zmiksować ze śmietaną i kozim serem. Doprawić solą i pieprzem. Wlać polewę na tartę wypełnioną masą botwinkową. Wierzch obłożyć plasterkami koziego sera. Wstawić do piekarnika i piec ok. 30 minut, aż wierzch zamieni się w rumianą skorupkę.
1 pęczek botwiny z buraczkami (ok. 600-700 g)
3 ząbki czosnku
2 łyżki masła
przyprawy: gałka muszkatołowa, kminek, sól, pieprz, chilli
2- 3 łyżki świeżego koperku
1-2 łyżki octu balsamicznego (najlepiej starego, słodkiego)
100 g miękkiego koziego sera
50 g śmietany
2 jajka
przyprawy: sól, pieprz
dodatkowo kilka plastrów koziego sera
Wszystkie składniki połączyć - wodę dodajemy na końcu, stopniowo. Ciasta nie należy zagniatać zbyt długo, bo będzie twarde. Uformować kulę i schłodzic w lodówce przez 30 minut. Następnie rozwałkować lub wylepić ciastem formę do tart o średnicy 26-28 cm (w zależności od tego, jak duża jest botwina).
Piekarnik nagrzać do 190 st C. Ciasto w formie przykryć papierem do pieczenia, na to wsypać suchą fasolę (by podczas pieczenia ciasto się nie podnosiło) i zapiec 15 minut. Wyjąć z pierarnika, zdjąć z ciasta papier z fasolą i wypełnić je nadzieniem.
Na głębokiej patelni rozpuścić masło, dodać czosnek pokrojony w plasterki. Kiedy zmięknie, dodać pokrojoną drobno botwinę (buraczki kroimy na zapałki). Dusić 5 minut, doprawić przyprawami. Dusić jeszcze 5-10 minut. Buraczki i łodygi powinny wyraźnie zmięknąć.
Jajka zmiksować ze śmietaną i kozim serem. Doprawić solą i pieprzem. Wlać polewę na tartę wypełnioną masą botwinkową. Wierzch obłożyć plasterkami koziego sera. Wstawić do piekarnika i piec ok. 30 minut, aż wierzch zamieni się w rumianą skorupkę.